




MareX
Modelarz-
Postów
2 256 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Treść opublikowana przez MareX
-
"Generalnie", jak mawia moja córcia, wodę uwielbiam pod prysznicem, teraz - z braku laku- w wannie, a w ostateczności oglądaną z plaży w Niechorzu. Może także być z butelki, ale tylko zielona "Muszynianka". Teraz pooglądałem film o p. Custo, Francuzie od badań podwodnych i stanowczo stwierdzam, że pod żadną wodę nie schodzę. To zupełnie nie moje środowisko.
-
Powyżej napisałem, że coś mi się "samo" trafiło, a w ten weekend podobne zjawisko znowu miało miejsce i nic, tylko cuda Panie, cuda !!! Otóż dojechało do mnie coś takiego: oczywiście nie tak dokładnie posegregowane i poukładane, ale w stanie dającym się transportować na spore odległości i prawie, że w 100% zawartości, bo brakuje mi części z jednego zeszytu Bf 109G, ale to nie problem. Jestem więc "posiadaczem" tego czegoś, co nie znaczy, że jestem tego właścicielem. Przyjechało chyba z założeniem, że dziadek - emeryt ma czasu wolnego od cholerki i jeszcze ciut, ciut i skoro sobie lepi modelik "z niczego", to pewnie będzie też umiał posklejać taki śliczny modelik okrętu - bezwzględnego mordercy /no nie modelik mordował, ale załoga pływająca na oryginale/ i właściciel będzie bardzo zadowolony. Tu nabył drogą kupna 150 szt zeszytów w cenie /dla uproszczenia licząc/ po 29,99 PLN, co na okrągło daje 4,5 k naszej NARODOWEJ waluty, czyli ok. 1000 Euro - naszej przyszłej waluty, w co jednak trochę wątpię. W promocji do 4 kolejnych numerów można było dostać /za darmo!!! / taki zestaw narzędzi, do budowania tegoż: no, najwyższa klasa, coś jak znany mi i używany w USA "Snap-on", czy jakoś tak. Było też trochę już posklejanych elementów, które wyciągnąłem z oddzielnego opakowania: i poskładałem w całość, aby mieć pojęcie, jakie to będzie długie. Z opisu wynika, że 140 cm a na desce tak się ma: i bardzo fajnie! Jest teraz kolekcjonowany zestaw do budowy Bf 109 G i już uzbierano 27 zeszytów. Pytam: jaka to skala i na jakim silniku ma latać? A nie, nie - słyszę odpowiedź. To będzie taki piękny model do powieszenia sobie pod sufitem / coś jak moje "ptaszki" - pomyślałem po cichu /. Ach tak... skwitowałem. I też bardzo fajnie! Byłem dzisiaj u kontroli z moją rączką i do zmiany opatrunku. Zrobił się drobny skrzepik, więc pan doktor go bez najmniejszego pardonu wycisnął, a ja myślałem , że z bólu zniosę jajko na twardo. Drugi pan młodszy, zapewne rezydent, łapkę czymś brązowym potraktował, całość dosyć sprytnie obwiązał i przepisał receptę przedłużąjącą stosowanie dotychczasowego antybiotyku. Opatrunek był bialutki i czyściutki, ale podczas wyjmowania i układania tych zeszytów już nieco się "oddziewiczył" i taki niewinny już nie jest. Byle do czwartku, wtedy znowu będzie nowy.
-
Mówiąc o brzozie ogólnie jako takiej, despektu nie ma. No, chyba, że miałbyś na myśli tę szczególną brzozę, osobiście przez tow. Stalina posadzoną...
-
Krzysiu! A wyrób tej dyszy Venturiego to pokazałeś wcześniej, bo nie pamietam? Też mnie takie czekają, więc jestem ciekaw technologii.
-
No i proszę! Już się "sama" trafiła propozycja podzielenia się blaszkami z "całkiem bliska" :-). Dla jasności powiem, że dla moich "niewypałów" /bo jeszcze żaden nie wybuchł i niech tak pozostanie/ usterzenie chciałbym zrobić z takiej 0,6, jako bardziej sztywnej. Tą 0,3 teoretycznie brałem pod uwagę, jako materiał do położenia na żywiczno-szklaną maskę zasilnikową, która kiedyś także zrobię lub zostanie zrobiona siłami mego zacnego Kolegi Henia. Ale to wszystko melodia przyszłości. Dzisiejsza kontrola rączki wypadła bardzo pozytywnie, mam nową "lalusię" i w poniedziałek mam się w tym samym celu ponownie "wstawić" ;-). Oglądając to całe szycie pozabiegowe stwierdziłem, że faktycznie - tak , jak powiedziała mi młoda pani lekarka - to cerowanie na wzór łowicki :-))). Nici a nici! Będzie co wyciągać.
-
Darku Drogi! /To mój wyraz szacunku, a nie - broń Panie Boże - wycena Twojej osoby / Serdeczne, wielkie dzięki za chęć pomocy w kwestii blaszek, ale jak sam widzisz, niezbyt prędko będę mógł coś z nich zrobić. Zakonotowałem głęboko Twą propozycję i jeśli mi się nie trafi coś takiego gdzieś tutaj bliżej - chętnie skorzystam. Co do Dobrego Białego Mzimu, to faktycznie mam takie coś na podorędziu i dzisiaj kolejny raz ten stwór zakładał mi skarpetki i zapinał koszulę. A wczoraj wieczorem wsadził mnie siłą do wanny i dokładnie umył to i owo, a resztki włosów na głowie w szczególności. No dobre to Mzimu, nie da się ukryć...
-
1.Niczego i nikogo dzisiaj ani nigdy wcześniej nie prowokowałam, ani nie zamirzałem prowokować. 2. Nie mnie oceniać, czy obywatel mający swe korzenie w Tunezji jest biedny, czy bogaty. To jego i wyłącznie jego sprawa i mi kompletnie nic do tego. 3. Czy wiszący na ścianie symbol "męki pańskiej", /jak dla mnie: okrutnej każni wybitnej jednostki swego czasu/ był dla niego czynś rażącym w oczy, czy też symbolem zupełnie neutralnym, nie mnie oceniać, bo z człowiekiem o tym nie rozmawiałem i zupełnie nie znam jego opinii w tej kwestii. 4. Twoje wrażenie jakie odniosłeś w kwesti mojego schylanie się ku określonej /???/ opcji politycznej jest wyłącznie Twoim wrażeniem i absolutnie wolno Ci takie wrażenie mieć. Twoja wolność - Twoje prawo. A co zaś do powinności - każdy jakąś powinność w życiu ma. Ty masz taką, ja mam inna. I czy to komuś w czymś przeszkadza? Dobranoc, spij dobrze Kolego...
-
Dziękuję ślicznie, Panowie, za słowa otuchy i życzenia szybkiego powrotu do sprawności manualnej. Z tą intelektualną coraz gorzej, więc aby proroctwo Kolegi z Bochni /bez wieku, ale wygląda na dużego chłopca/ nie stało się ciałem, zakończmy wątek o inności i skupmy się na całkiem martwej materii. Wojtku! Wiem, że ponoszę duże ryzyko tak otwarcie pisząc o swoich przedmiotach bardzo mocno wybuchających, a pisząc dodatkowo o urządzeniach inicjujących te wytwory ludzkiego geniuszu, wkraczam już na bardzo, bardzo cienki lód. Mam jednak nadzieję /chyba uzasadnioną?/, że oficerowie z ABW ze zrozumieniem oglądają moje obrazki i wiedzą, że to co widzą, to nie to, o czym myślą. A z bardziej przyziemnych spraw to jutro wizyta kontrolna i ocena tego, jak się goi, to co powinno się kiedyś zagoić i wymiana opatrunku na całkiem nowy. ;-)"
-
O Panie mój, Swarożycu wszechmocny! Piszę o faktach, o swoich obserwacjach, o tym, co robię i co mnie spotyka. Tu dowiaduję się tego, co absolutnie, w najmiejszym stopniu mnie nie interesuje i traktuję te dobrowolnie przekazane wieści, jako najintymniejsze przekonania, do których Szanowny Kolega ma pełne prawo, które szanuję i doceniam. Czy zamiast tych wszystkich, użytych przez Szanownego Kolegę przymiotników, nie można by napisać np. "Wszystkich ludzi"? Czy doprawdy masz absolutną pewność, że tę opcję polityczną bardzo lubię, a tę nieco mniej? Wydaje mi się natomiast, że wiem, kto mnie tutaj i teraz kocha i to w zupełności mi wystarcza. W ostatnich zaś swoich sekundach chciałbym czuć, że moje życie było spełnione i zrobiłem wszystko, to co mogłem i na co było mnie stać. Tak, tu się w pełni z Szanownym Kolegą zgodzę; Polska, moja ukochana ojczyzna jest dla mnie najpiękniejszym krajem na Ziemi, a dlaczego takim jest, to już zupełnie inna, całkiem moja, intymnie moja, sprawa. I tyle w temacie z mej strony. PS. Wielka szkoda, że Szanowny Kolega zupełnie nie odniósł się do potencjalnych uczuć "innego", prawdopodobnie także pełnoprawnego obywatela naszego kraju. A o tym głównie był mój wpis.
-
11 marca, w niedzielę było wreszcie tak pięknie i ciepło, że dosłownie nic mi się już nie chciało. Łaziłem po obejściu i obserwowałem moje przebiśniegi, na których używały do woli pierwsze przebudzone pszczoły. Po południu poszedłem jednak do "modelarni", aby przetestować produkcję zapalników do moich bombek. Z zakupionego wcześniej kołka bukowego udało mi się zrobić takie trzy detaliki: Jeszcze tylko 3-4 sztuki i będzie można bombki uzbroić. W wczoraj od godz. 5.55 rozpoczął się mój bardzo bliski kontakt z państwową, dotowaną przez NFZ, służbą zdrowia. Generalnie, nie powiem, było fajnie i wyszło w rezultacie fajnie, ale nie będę Was zanudzał takimi wywodami, bo to nie to forum i nie chciałbym wyjść na jakiegoś malkontenta. Taki miałem obrazek z mojego łóżka: i osobiście nic a nic mi nie przeszkadzał ten widok narzędzia kaźni, niewątpliwie zacnego i dobrego Żyda, ale za sąsiada na łóżku obok, miałem prawie przez cały dzień młodego Tunezyjczyka, którego z wyglądu najpierw wziąłem za Hindusa czy Pakistańczyka. Był już drugi raz na zabiegu rekonstrukcyjnym poharatanych palców prawej dłoni, w państwowym szpitalu, w państwie z założenia świeckim. Zapewne ten symbol też mu nie przeszkadzał, ale gdyby był gorącym wyznawcą swojej, jakiejś innej wiary? Może by mu to przeszkadzało, może czułby się nieswojo? Kto wie?... Obiad podany o 12.30 byłby całkiem dobry i smaczny, gdyby nie to, że teraz pielęgniarki oddziałowe same te obiady serwują, a porcje podgrzewają w mikrofali. Moje drugie było prawie kompletnie zimne, a pani pielęgniarka z rozbrajającą szczerością się przyznała, że ona tego urządzenia nie umie obsługiwać. Gdybym wiedział, że idzie to przez MW, a nie z "Batorego", jak to dawniej bywało, to poprosił bym o podgrzanie i ew. sam bym pani pokazał , jak się czasownik nastawia i na jak długo. Kolacja była o 16.30 i tę przyniosła młoda dama, pędząca po oddziale, jak ten "Struś-Pędziwiatr". Takie to było: I także nic bym do tej kolacji nie miał, bo kajzerka dała się rozkroić załączonym plastikowym nożykiem i dało się nim położyć na połówkach ten serek. Za to masło było chyba prosto z lodówki i nijak nie dało się go rozsmarować. Ogórek, - chyba pozostałość z części użytej do ugotowania obiadowej zupki, całkiem smacznej zresztą - także pokroiłem i zjadłem jako "pokolacnik". A moja rączusia po zabiegu trwającym w całości 1h 55 min.tak sobie była: Przed 18-tą przyjechał po mnie synek, pomógł się ubrać, kupiliśmy jeszcze w szpitalnej aptece przepisany antybiotyk i wróciliśmy do chaty. Noc była prawie nie przespana, bo nie potrafiłem się ułożyć z tą rączką, a poza tym , po zupełnym odpuszczeniu znieczulenia, dawała o sobie znać upierdliwym bólem. Ale dzisiaj było już spoko, nawet autkiem sobie po mieście pojeździłem, a w czwartek do kontroli i zmiany opatrunku. No i tyle mych dzisiejszych bajań.
-
Romku! Pozwoliłem sobie na całkiem prywatny liścik. Zajrzyj do poczty, prosze.
-
Ja bardzo sobie przepraszam! Nie wkurzać, a uszczęśliwiać, co czyni wielką różnicę! Ciekawe jak długo Ci poświeci? Używam do tego "uszczęśliwiania" lasera "jednokrotnego użytku" za całe 8 PLN. Wcześniej, nie wiedząc, że są takie dostępne, kupiłem trzy takie maluśkie baterie po 3 PLN za sztukę. Też równie szybko padły. Ale to zupełnie nie na temat, a tak miło się czytało o termometrze. Kiedy muszę, na szczęście bardzo sporadycznie, korzystam z takiego tradycyjnego "na rtęć". Do włożenia pod pachę, do buzi, albo w czarną dziurę. Jest przynajmniej jakiś wybór. I pomiar prawie zawsze idealny...
-
Kto ma informację, ten ma władzę! Dzięki Koledzy, znowu wiem więcej.
-
Ciekawe, którego sortu?
-
Znalazłem pod stołem warsztatowym ulgę w szlifowaniu w postaci lakierniczej szlifierki kątowej, o której istnieniu zupełnie zapomniałem. Dzisiaj dokupiłem gąbkowy krążek rzepowy i 400-ką z dużą łatwością korpusy wygładziłem. Jeszcze raz drobne wgnioty maznę szpachlą i będzie super. Ustaliłem także, iż te blaszki drukarski nadal są używane w druku offsetowym i ponoć mają dwa wymiary grubości. Chociaż tutaj żaden odzew na mą prośbę nie padł, to chyba mam zapewniony już taki arkusik tej blachy i spoko. Miałem też zapytanie /bardzo fachowe i o wiele szczegółów / nt. mojej tokareczki. Zanim jednak znalazłem czas na udzielenie dokładnej odpowiedzi - podziękowano mi za udzielenie wyczerpującej odpowiedzi. Mało spraw czy rzeczy w tym wieku jeszcze mnie dziwi, ale takiej niecierpliwości nijak pojąć nie mogę. Dzisiaj pytanie - wczoraj miałeś panie odpowiedzieć! Tylko ja się liczę, tylko ja jestem najważniejszy i nic innego sie nie liczy. Tyle na dzisiaj. Fotek nie będzie, bo bombki by Wam tak zbrzydły, że jeszcze ktoś mógłby zostać lewakiem-pacyfistą, a tego przecież nikt by nie chciał. ;-)
-
Nieszczęsny, ale prawdziwy. Sprawca tej tragedii.
-
Taaaa.... Fakt! Przydała by mi się teraz taka, bo szlifowanie oscylacyjna moich bombek, to jednak bardzo spore wyzwanie i mitręga. Chyba zupełnie zbędna w kontekście tej maszynki.
-
Dzisiaj miałem od rana nieco spokojniejszy zawodowo dzień, więc mogłem usuwać tę nietrafioną szpachlę akrylową. Com się nadziubał, to moje, ale całą usunąłem i mogłem kolejny raz tym gruntem do styro wszystkie korpusy pomalować. Kiedy to sobie schło, za radą i sugestią Kolegi Krzysztofa wróciłem do czasów "MM" i rysowałem sobie usterzenie do "pacynek". Nie pomierzyłem tego akuratnie zbyt dokładnie w MLP i musiałem dobierać wielkość metodą prób i błędów. Za trzecim razem trafiłem i takie coś mi wyszło: Wszystko gra, tylko materiał jeszcze nie ten. Wiotki karton połapany zszywkami biurowymi, ale to jest to. Marzyło by mi się zrobienie tego usterzenia /x 6 szt./ z blaszki drukarskiej. I tu znowu zapytanie i prośba. Czy któryś z Kolegów dysponuje arkuszem takiej blaszki i czy byłby skłonny się nim ze mną podzielić? Mam co prawda dwie "zaprzyjaźnione" drukarnie, ale u nich już zupełna nowoczesność i o takich blaszkach zapomnieli... Oczywiście taka pomoc była by z pełną rekompensatą kosztów. No i tak ta bombeczka stała na "upierzeniu" na tle pozostałych , schnących: Skoro miałem już bombeczki pomalowane i wyschnięte, a wcześniej pozbawione tej "gumowej" masy akrylowej, to skoro deklarowałem, że tak łatwo się nie poddam temu styropianowi, to i poszedłem za ciosem. Arek w rozmowie telefonicznej sugerował mi, że szpachla dwuskładnikowa położona bezpośrednio na styro też będzie go rozpuszczała. Więc dlatego, aby uniknąć tego efektu, gruntowałem go spec. podkładem, co już pokazałem. Znalazłem też , wg mnie , lepszą szpachlę dwuskładnikową od tej np. z Novola , a taką mianowicie: Przeznaczona jest do wypełniania ubytków w drewnie, metalu czy kamieniu i w moim przypadku sprawdziła się wyśmienicie. Utwardzacza nie żałowałem i nawet zbyt szybko zachodziła mi reakcja, ale chciałem mieć pewność, że szybko się utwardzi i będzie nadawała się do szlifowania. Bombeczki pomazane tą szpachlą są bardzo sztywne i troszkę zaczęły ważyć, ale tę wagę łatwo zbić, w przeciwieństwie do tej mojej. osobistej, wynikającej z nadmiernego "bambola" No więc, kiedy szpachla się utwardziła, to zacząłem ją mechanicznie szlifować z takim wstępnym efektem: Kurzyło się , jak jasna cholerka, ale miałem maseczkę lakierniczą i to mi pomogło. Po tym szlifowaniu, raz jeszcze korpus prysnąłem podkładem i miałem na dzisiaj dosyć. Teraz tylko oszlifować jeszcze 6 szt. i da capo al fine... No to sobie idę...
-
Kurcze, Krzysku! Toż to Ty jesteś mistrz od robienia różnych rzeczy ze styro i co? Masz także takie dołujące doświadczenia? Na kartonie zacząłem rysować usterzenie do tych "pigułek", ale jeszcze się nie poddaję i mam nadzieję, że może to ogarnę.
-
Coś nie mam szczęścia do tych "rozrywkowych urządzeń". Chyba postępując wbrew radom Marcina, kupiłem jednak złą tą szpachlę akrylową, bo nie taką zwykłą, jak mi radził, a kupiłem niby "express", bo myślałem, że zaraz będzie twarda. Guzik prawda. Całą noc bombeczki suszyły się na kaloryferze w temp. ok. 30oC i dzisiaj szpachla nadal była miękka i ciągnęła się pod "szmerglem". Może jakieś inne pomysły i sugestie? Stwierdziłem też, że stożki, które wytoczyłem są zbyt krótkie i dzisiaj jeszcze raz to przetoczyłem. Jest lepiej, a aby cały ten styrodur odizolować od wszelkich szkodliwych substancji, postanowiłem zagruntować je specjalnym podkładem do styropianu i po położeniu ze trzech warstw wezmę się za dalsze kombinowanie. Tak to teraz schnie: widać wgnioty od ponownego chwytania materiału w uchwyt maszynki, ale kiedy już znajdę właściwą szpachlę , nie będzie z tym problemu. No i dobrze, że mam tą dodatkową bombeczkę, bo mam na czym eksperymentować. No to tyle na razie.
-
Mam już wszystko, co Marcin mi zarekomendował, a nawet więcej. Wcześniej byłem w centrum miasteczka i w sklepie na Garbarskiej wypatrzyłem dwa rodzaje brzeszczotów. Oba chińskie, ale jeden z nich ma podwójne zastosowanie, bo z jednej strony ma zęby do metalu, a z drugiej do drewna. Drugi był tradycyjny, czyli tylko do metalu, a ponieważ ciąłem takim styropian, to pewnie mi się stępił. Kupiłem oba za całe 3 PLN. Później byłem w Casto, gdzie nabyłem sugerowany lakier do parkietów i ten wypełniacz akrylowy, ale w wersji "Express". Cena taka sama, a powinien szybciej nadawać się do szlifowania. Na dziale z drewnem wypatrzyłem też kołek bukowy fi 12 ryflowany, z którego wymyśliłem sobie, że zrobię zapalniki do bombek. Tak miała się faktura w stosunku do mego portfela plus te 3 PLN. no i zakupione dzisiaj materiały modelarskie: Teraz jeszcze chwila pracy na chlebek i ew. masełko do niego, a później wezmę się za praktyczne stosowanie powyższego. Dopiszę jeszcze dwa zdania. Zaszpachlowałem korpusy, które wcześniej dociąłem na wymiar o zaokrągliłem ich końce. Miał być "express", a schnie i schnie. Tak to jest: I fajnie. Idę popatrzeć na "Wiadomości" w polskojęzycznej stacji i mam nadzieję, że zobaczę "Człowieka z drabiny",/był z żelaza, był z marmuru, jest z drabiny/ bo dawno go nie widziałem.
-
Wielkie dzięki Marcinie! Wyłożyłeś mi "kawę na ławę" i teraz pojmuję w czym rzecz. Poza tym do "Casto" mam o "rzut beretem" a i to obciążenie portfela chyba całkiem dobrze zniosę. Kiedy to użyję w praktyce, nie omieszkam się pochwalić.
-
Arku! Tu o tą wagę głównie się rozchodzi. Wżery nie są takie wielkie i ta jakaś szpachla akrylowa może była by i najodpowiedniejsza. Mam szpachlę samochodową wykończeniową z Novola i o użyciu tej myślałem. Ten lakier do parkietu też z utwardzaczem? Mam jakąś żywicę "na stanie", ale nigdy nic nią nie robiłem. A te bombki to takie drobno odłamkowe, aby skutecznie siekły giermańców , najlepiej podczas ich snu. Na pohybel psubratom.
-
Hej, chłopcy ! Spędziłem ten weekend na nauce toczenia. Dzisiaj z mej mądrej książki o tokarstwie, dowiedziałem się, że są cztery sposoby/metody toczenia stożków. Wybrałem jeden, tzw. ze skręceniem sań narzędziowych. No i zacząłem stosować w praktyce. Teraz już wszystkie pozostałe bombeczki musiały wyjść takie same /no , powiedzmy.../ i wyszły. Tak się wprawiłem, że nawet jeden dodatkowy półprodukt mi został i na razie jest zbędny. Dla jasności podam, że te korpusy w tej chwili mają po 21 cm, po docięciu na wymiar i po obrobieniu końców będą miały równe 20 cm. No i zupełnie nic nie ważą. Materiał jest mało wdzięczny w obróbce, przy zdejmowaniu grubszej warstwy się zadziera i tylko szpachla może pozwoli na uzyskanie odpowiedniej gładkości. Zamierzam to jakoś zabezpieczyć przed urazami mechanicznymi i myślę o pomalowaniu tego warstwą żywicy. Co Wy na to? No to tyle. Była niedziela i już po.
-
Pewnie Krzysiu masz rację, bo dużo w styropianie działasz i wiesz czego po tym materiale można się spodziewać. Moje pierwsze doświadczenie to styropianowe kopyto, nadal niedokończone, do zrobienia maski Po-ciaka, wykonane metodą piłowania klockiem okręconym "szmerglem". Tu , mając tokareczkę, chcę sprawdzić, co mi z tego wyjdzie i może mi się uda, jak udało mi się z oponkami, choć wtedy materiał był inny. Robiąc bombeczki metodą "MM" i tak musiał bym dawać w środek przynajmniej ze dwie wręgi np. wycięte z "dykty", abym mógł w nie wkręcić śruby, na których normalnie bombki były podwieszane. Tu, jeśli mi te korpusy wyjdą, wkleję w styropian cztery drobne bukowe kołeczki z wywierconymi wcześniej otworami i do tego przykręcę te śruby. No, zobaczymy. Idę eksperymentować. Aby nie dodawać wpisów pod wpisem, dodam do tego już napisanego jeszcze słów kilka. No więc testowałem prawie do teraz tę moją "odkrywczą" koncepcję i nawet nie było by najgorzej, gdyby "myśliciel" umiał jeszcze dobrze toczyć. Tak to szło: Mały , testowy kawałek nawet, że utoczył się bez większych problemów, więc zabrałem się za zrobienie pierwszej bombki. Też się utoczyła, ale jej tył wyszedł mi zbyt obły, a zejście powinno być proste, stożkowe. Skoro się prawie dało z tego materiału coś zrobić, więc przygotowałem półfabrykaty i myślałem, że teraz wszystko pójdzie jak z płatka. Druga bombeczka wyszła wręcz wspaniale, więc tę pierwszą przeznaczyłem do eksperymentów i tak sobie dla hecy potraktowałem ją odrobiną szpachli nitro. Nie idźcie tą drogą przypadkiem! Wyłącznie szpachla dwuskładnikowa. Przy produkcji drugiej bombki okazało się , że trzeba ją produkować w odwrotnym układzie, tzn. zacząć od stożka, a skończyć na okrągłości jej przodu. Mimo skutecznego podparcia materiału konikiem z obrotowym kłem, jest on jednak stosunkowo wiotki i występują bicia, wykoślawiające oczekiwany kształt. A co się przy tym całym toczeniu syfu, jako zbędnego dodatku naprodukowało , to tutaj widać efekt po tej pierwszej bombce. No to tyle na dzisiaj. Jakoś dziwnie znowu zgłodniałem...