Skocz do zawartości

MareX

Modelarz
  • Postów

    2 256
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez MareX

  1. Ale zasadnicze pytanie padło i odpowiedź się należy. Jak temu psu zupa - cytując klasyczkę.
  2. Znowu - niestety - ale wzrok mnie cholernie zawodzi! Nie widzę ni słowa, które bym powyżej napisał, na temat powodów dla których Kolega, budowniczy tego modelu nic wcześniej nie pisał i nie zamieszczał. Po drugie: brak wolności to nie tylko jej ograniczanie, ale także zmuszanie do robienia czegokolwiek, na co zmuszany ochoty nie ma. I tyle Irku w temacie. A model fajnie wygląda i ja, jak to ja, mając taki model, od samego początku bym się nim chwalił.
  3. Nie, abym się czegokolwiek czepiał, ale jakiś taki tutaj smrodek mnie dochodzi, coś jakby malutki przymusik, może wręcz szantażyk ?.... Czy doprawdy każdy musi się chwalić swoimi osiągnięciami? Chyba nie... Ja , niestety - muszę. Tak już mam, ale za to nikt mnie do tego nie zmusza. Robię to wyłącznie z własnej i nieprzymuszonej woli. I na tym m.in. polega wolność.
  4. Czyli kształt mojego skrzydła z modelu zrobionego lata temu z "MM" także jest beee. Ale jakiś ten kształt rzutu płaskiego był i zapewne Wojtek robiąc całkiem nowe skrzydła miał dostęp do planów , które najwierniej oddawały kształt rzeczywisty skrzydeł prawdziwego samolotu.
  5. 6 h pracy wymagającej specjalnych umiejętności, średnio licząc po 50 PLN/h co daje 3 stówki, a do końca jeszcze ho, ho.... Ale hobbystycznych umiłowań tą miarką mierzyć nie wypada więc co pozostaje? Czysta satysfakcja. Dalszej cierpliwości i wytrwałości życzę. :-)
  6. Czołem Grzegorzu! Fajną masz czapkę! Podoba mi się. Ja też mam fajną. Prosto z Omanu. Żona nałożyła szlaban i mogę chodzić w niej tylko w moim obejściu. Wyjście w niej na miasto mogło by się skończyć incydentem. Samo życie....
  7. Powiem Irku tak: lubię zwięzłe, konkretne i na temat, odpowiedzi. :-)
  8. Przepraszam za zbyt śmiałe może pytanie, ale czy na stateczniku pionowym jest przewidziany jakiś znak?
  9. Też gdzieś widziałem skaczący model tego, jakże pożytecznego stworzonka, oczywiście w skali 1:1, ale bardziej mi się podobała "Pchła szachrajka". Młodość upływała nie tylko pod znakiem pcheł, ale też innych , chyba milszych w obcowaniu, zwierzątek. Bo i dwa koty były / Syjam - Atom mu było, sikający do sedesu, ale tylko na pokaz, kiedy goście w odwiedziny przychodzili i pręgowany rudzielec- Puszek, z Kuźnicy Helskiej przywieziony/, psinka Czikunia, pekińczyk rodowity, gryząca w nogi pod stołem całkiem niespodziewanie, rybki Gupiki i świnka morska... A teraz też są dwa kociaczki i dobrze, że są, bo całkiem nudno by było.
  10. Muchy są powolne i bez problemu je packą pacam. Zdecydowanie szybsze są pchły i chyba do nich się to powiedzenie odnosi. Bardzo dawnymi laty temu, będąc na pierwszym roku studiów i mieszkając na stancji u pewnej zacnej staruszki, miałem do czynienia z całą watahą pcheł. Pochodziły wprost od kundelka, który był pociechą i przyjacielem tej pani. A mój pokoik sobie szczególnie te boże stworzonka upodobały. Chyba miałem najbardziej słodką krew z całego tego towarzystwa . Com się ja ich nagonił po dywaniku leżącym na podłodze...A jak już jakąś złapałem , to spuszczałem ją na rozgrzany do czerwoności zestaw fajerek na kozie, którą się zimą podgrzewałem. Pchła wykonywała swój ostatni, bardzo udany skok, i już jej nie było. Było też dosyć mało szczelne okno w tym pokoiku i kiedy wieczorem koza czerwieniała, mnie oblewał pot, a rano kiedy wstawałem i chciałem się przepłukać przed pójściem na zajęcia, woda w misce była dokładnie zamarznięta. Ale miałem pierzastą pierzynę i w sumie bardzo fajne było to studenckie życie. Na drugim roku mieszkałem już w "Żaczku" i wtedy było jeszcze weselej...
  11. Dzięki Ryszardzie za te rady, ale jak już wyżej wspominałem, czasu, a i zapału zupełny brak. Roboty zawodowej dosyć sporo , bo to i sezon, a i na obejściu wszelaka zielenina czeka na obróbkę. Mniszki i pozostałe dwuliścienne trzeba "Starane" czule potraktować, bo mi wyjątkowo na nerwy działają, traweczkę nawozem zasilić, a później latać po niej za kosiarką do skutku i tak razy n do jesieni. Żywopłotu 160 mb już na zielono pełną parą buzuje i maszynę też trzeba szykować, a gdzie jakaś lektura czy najzwyklejsze byczenie się? A co do tych niżów, to zanim tutaj dotrą, to się wcześniej wypełnią, wypadają i jakieś nędzne resztki ledwo co ziemię nawilżą. No, ale cóż - taki mamy klimat...
  12. Niskie ukłony - Szanowni Koledzy! Dawno nic tutaj nie pisałem, ale moc innych obowiązków i wszelkie prace modelarskie "zawisły na kołku". Do jesieni, albo przynajmniej jakiegoś niżu z frontem stacjonarnym i ustawicznymi opadami nic raczej tu dziać się nie będzie. Szpachlą, którą już chyba pokazywałem w moim temacie o "kukuruźniku", jest taki oto wyrób MOTiP-u, robiony pod marką "Presto", będącą zresztą marką i fabryką szpachlówek przez nich kupioną. Jest to szpachla o szerokiej gamie zastosowań i w moim przypadku doskonale się sprawdza. Trzeba jedynie, zgodnie z instrukcją, stosować minimalną ilość utwardzacza, bo inaczej bardzo szybko tężeje i nie da się jej już nakładać na właściwe miejsca. Tak to wygląda: Po całkowitym utwardzeniu się, dale się łatwo szlifować, ale kurzu robi się DUŻO ! Nie wiedziałem o tym i szlifując bombki w "modelarni" skutecznie całą ją zasyfiłem. Dobrze Ryszardzie, że pokazałeś tutaj swój , już gotowy, model tego "korsarza". Znam Twe dokonania w redukcji lotniczej i ten model wg mnie jest także całkiem fajnie wykonany. Mam nadzieję, że mój przynajmniej trochę będzie podobny do tego Twojego. Nie mogłem się powstrzymać i w ramach "prezentu imieninowego" zademonstrowałem właścicielowi moje dotychczasowe dokonania. Była wielka radocha, ze stwierdzeniem, że "szczena mu opadła", co - nie ukrywam - deczko mnie ucieszyło i zreplikowałem to śmiałą deklaracją, że jak będzie całkiem gotowy, to wtedy oko mu na podłogę wyleci zamiast szczeny. I tyle na razie. Idę grillować.
  13. Kolego Marcelu /Marceli?/. Toś mnie faktycznie bardzo fachowo oświecił ... Teraz już wiem, że średnicę zewnętrzną oznacza się Twoim wzorem /symbolem?, jakim - takim?/, a średnicy wewnętrznej żadnym symbolem się nie oznacza, tylko np. mierzy suwmiarką i po sprawie. Każdy niby wie o co biega..., ale nie ja, z moją wrodzoną tępotą. Prosze więc uprzejmie jeszcze raz o odpowiedż na moje pytanie, bo sądzę, że musi być jakieś oznaczenie tego, o jakiej średnicy mówimy. Tak, jak to jest np. przy rozmowie /pisaniu/ o temperaturze. Kiedy mówimy o "naszej" temp. to piszemy np. oC. Kiedy o "amerykańskiej", to piszemy "F", a kiedy o np. zimnie absolutnym, to piszemy "K". I wiadomo jednoznacznie, co kto ma "w rozumie".
  14. Nie znam się na tym /nie takie fachowe nauki pobierałem/, ale wg mnie, każda rura ma dwie średnice. Wewnętrzną i zewnętrzną. Ta jak się oznacza tę, o którą nam chodzi? Przez duże czy małe "fi"? A może jakoś zupełnie inaczej?
  15. MareX

    Airco DH-2 1/3

    Wiem, wiem Zbyszku, że u Ciebie żadnej letniej przerwy w budowie nie ma. Zresztą nie śmiał bym się wypowiadać nt. tempa budowy Twojego modelu. Napisałem o moim modelu w budowie, który został "powieszony na kołku", ale tak już niestety mam z tym moim kalendarzem i obowiązkami z niego wynikającymi.
  16. MareX

    Airco DH-2 1/3

    Toś mnie Arku wielce pocieszył z tym solartexem... Mówiąc obrazowo - po prostu zwykle chamstwo z ich strony. Żle im się sprzedawało? Całe szczęście, że mam zapas / zasługa Jacka - jeszcze raz dzięki wielkie Kolego!/ na oklejenie budowanego / z letnią przerwą / modelu.
  17. Na razie Jarku wyszło "grubo", bo też i "grubym" papierem to potraktowałem. Pstryknąłem dwie fotki z dowolnie wybranego miejsca /fotka pierwsza/ i z miejsca, gdzie jeszcze musiałem dołożyć szpachli. Poszedłem daleko do przodu z otwieraniem kolejnych zeszytów, aby znaleźć coś nt. czynności wykończeniowych i okazuje się, że dokładnie tak zalecają postępować, jak ja to czynię. No, w życiu nie przypuszczałem, że jestem taki genialny! Może po południu uda mi się znowu to poszlifować i całość potraktować szpachlą w sprayu.
  18. Wiem Krzysztofie, że model dopiero w budowie i zapewne w dalszych krokach przewidziałeś odpowiednie "postarzenie" całości. Piszę o tym, bo w tej chwili np. ten zielony pokład jest "jak z pod igły" , a liny nawinięte na bębny też, jak z fabryki. Nie żebym się czepiał, bo żaden ze mnie znawca takich statków pływających, ale ta "nowość" jest teraz bardzo widoczna. Tyle z mej strony i przepraszam, że się wtrącam.
  19. Cieszę się Łukaszu, że przynajmniej dla Ciebie ta relacja jest pozytywna, bo ja o niej takiego zdania raczej nie mam. Dla mnie to pisanie o składaniu czegoś , co ani moje, ani się na tym nie znam, ani to latać nie będzie... /no chyba, że małżonka właściciela potraktuje to kiedyś jako "talerz latający", tylko zbierający kurz i zajmujący cenne miejsce na jakimś stoliku czy innej półce / Co zaś do mego poczucia humoru? Też bym "polemizał", bo czytałem kiedyś, że poczucie humoru jest ściśle związane z inteligencją, a tej nigdy w nadmiarze nie miałem, bo gdybym miał, to było by inaczej i teraz byłbym może kimś z listy tych "naj", albo przynajmniej miałbym już za sobą tysiące godzin nalatanych w liniach, nawet tych najtańszych, ale robiłbym to, co zawsze chciałem robić, a - niestety - byłem za głupi by to pojąć, kiedy był czas i pełne możliwości ku temu. Smutek i tyle... Obiecałem fotki , to i proszę: Wczoraj korzystnie wiało od wschodu, to wyniosłem to cudo na zewnątrz "modelarni", posadowiłem na dwóch stołkach, na których położyłem wcześniej arkusz gąbki tapicerskiej, uruchomiłem szlifierkę kątową z papierkiem 240 i jazda, panie gazda ! Sporo kurzu narobiłem, ale uzyskałem wstępne gładkości i teraz wypadało by jeszcze raz podszpachlować widoczne gdzieniegdzie wgłębienia i trysnąć całość szpachlą natryskową. Tak to jeszcze się ma z drugiej strony: No i tyle na razie. Czy coś dzisiaj jeszcze zrobię, nie mam pojęcia, bo jest tak ślicznie, że ani chybi koleżanka-małżonka na jakiś spacerek po parku mnie wyciągnie. No nic, zobaczymy...
  20. Widzę tyko jedno wyjście z tej, już człkiem leciutko, irytującej mnie, i chyba innych Kolegów czytających ten temat, a mianowicie takie, że trzeba założyć zupełnie inny temat dotyczący tego typu okrętów i tam nasi doskonali znawcy tematu będą mogli sobie do woli przedstawiać swoje argumenty. Ten temat dotyczy jednego konkretnego modelu, który usiłuję nieudolnie poskładać do kupy i ważne jest /przynajmniej dla mnie/, co z tego wyjdzie i czy da się to spokojnie oglądać bez narażania wzroku na jakikolwiek szrank. Co zresztą poprzednio napisałem, ale jakoś tak: sobie, a muzom.... Dobrej nocy Koledzy życzę, a jutro znowu jakieś fotki z moich nieporadnych poczynań.
  21. Panowie! Czemu mnie tak dołujecie, wręcz wgniatacie w glebę, prezentując Waszą kompetencję i orientację w temacie tych okrętów ? Postawcie się - proszę- choć na chwilę w sytuacji kompletnego laika /profana pospolitego, co szczerze "zapodałem"/, któremu przypadł jedynie "zaszczyt" zbudowania /poskładania klocków wg instrukcji dla "inteligentnych nieco inaczej"/ modelu czegoś w oryginale, skutecznie pływającego, nurkującego i bezlitośnie topiącego wszystkiego, co nie należało do "tysiącletniej" III Rzeszy. W swoim założeniu, mam to zbudować od "B" do "Z" /"A" zbudował właściciel, co widać na fotce nr 1/ i tyle, albo może AŻ tyle! Nigdy w życiu nie zbudowałem żadnej łódki / pardon, strugaliśmy łódeczki z polichlorku winylu, którym były wykładane zbiorniki "Lim-ów 2" , a pozyskiwanego na miejskim wysypisku śmieci, gdzie wtedy te poprodukcyjne odpady trafiały, ku szczęściwości wielkiej dzieciarni tegoż miasteczka/. Przydługi trochę wyszedł mi ten wtręt, ale wybaczcie. Macie do czynienia z "dziadkiem - gawędziarzem", który tak na starość już ma. Starałem sie budować coś latającego i tak mi do dzisiaj zostało więc co ma być z tym "U-96", to będzie. Mam nadzieję, że w końcowym efekcie oko patrzącego na to "dzieło" nie ulegnie trwałemu odkształceniu ;-).
  22. Jarku! Więcej luzu i uśmiechu! Toż o tych racjach obu interlokutorów mówił stary rebe, a on wiedział, co mówi...Ja od siebie dodałem, że moja racja jest "najmojsza", co wcale nie znaczy , że ja także nie mam racji . Znowu dam Wam cytat z Daukszewicza z wczorajszego "SK". /To taki arcywrogi program w najbardziej nienarodowej stacji TV, na dodatek - a kysz, belzebubie - polskojęzycznej !!!/. "Idą po Saharze dwa koty / nie, nie, nie te z Żoliborza/, godzinę, dwie, trzy... W końcu jeden mówi do drugiego: ja już nie ogarniam tej kuwety! " Nitki usunięte, prawie się rączka zagoiła, ale muszę się teraz do niej ponownie przyzwyczaić, tj. zmusić ją do wykonywania przypisanych jej funkcji. Tak więc teraz, po przejściu frontu atmosferycznego kontempluję kolejny powiew wiosny i nic nie robię! Czego i wam życzę.
  23. Dobra, Panowie! Obaj macie rację , a moja racja jest "najmojsza" i niech tak zostanie. Tak się ma okręt poszpachlowany: Miałem nadzieję, że może trochę go jeszcze przed południem poszlifuję, ale zaraz mam jechać na zmianę opatrunku z nadzieją, że wreszcie wyciągną mi to całe nitkowe cerowanie "na wzór łowicki" , więc nawet się za to nie brałem, bo trzeba było jeszcze najzwyklej trochę popracować zawodowo. Może po południu uda mi się coś przy tym porobić.
  24. Zawsze mogłem liczyć na Twoja pomoc Wojtku i za to jestem Ci niezmiernie wdzięczny. Tym razem mam listewki szerokie na 10 mm , wystarczy zrobić opór na 8 mm i ciachać obcinaczkami, które były "całkiem za darmo" dołączone do numerów zestawów. Przed chwilą dosłownie odezwał się właściciel modelu anonsując swe odwiedziny w sobotę, ale nabiorę wody w otwór gębowy i nic nie powiem o modelu. Poczekam do jego kolejnej wizyty. Jutro czeka mnie szlifowanie szpachli, która dzisiaj pokryłem wszystkie deski. Tak więc, jeszcze raz wielkie dzięki Wojtku i wpadńij kiedyś, też bez "żadnego trybu".
  25. Tak, jak wczoraj wspomniałem, kilka refleksji po zakończonym etapie deskowania powierzchni kadłuba, w miejscach, gdzie nie przewidziano plastiku. Doszedłem także do miejsca, gdzie na bokach dziobu i na tyle okrętu, czyli bliżej rufy, konstruktor modelu użył prostokątów z tej tektury /płyta MDF/ z wypalonymi otworami dla odprowadzania wody. Tak to widać: czyli boki jak należy, wystarczyło by lekko przeszlifować, aby farba się dobrze trzymała i spoko. Ale nie. W kolejnych trzech numerach był załączane w sumie cztery mosiężne blaszki z wytrawionymi otworami, dokładne kopie tych przyklejonych już płytek z MDF. Dlaczego tak? Nie mam pojęcia i jedyne co mi przychodzi, to kolejny sposób wydłużania "cyklu produkcyjnego". Nie wiem czy będę przyklejał te blaszki mosiężne. Druga rzecz odpychająca mnie od tej roboty to konieczność wklejenia i dopasowania 86 sztuk drewnianych elemencików z pociętych listewek, które trzeba wkleić w plastik okalający ten zdejmowany pokład. Tak to jest w instrukcji: a tak wyglądają miejsca na wklejenie i później już na kadłubie: Ostatnia z fotek zamieszczona przez "Dziobaka" pokazuje tę strukturę, którą mają zapewnić te czekające mnie kawałki listewek. I co najweselsze, to wszystko wskazuje na to, że w efekcie ten zdejmowany pokład takim być przestanie i trzeba go będzie przykleić "na fest". Teraz będę się brał za szpachlowanie i wygładzanie tych klepkowych powierzchni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.