



-
Postów
471 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez mazur
-
Pytanie. Co z akumulatorami w nadajnikach?
-
Pakiet podczas odłączania nie miał podwyższonej temperatury. Prawdopodobnie później nastąpiło jakieś wewnętrzne zwarcie.
-
Mam wątpliwości. To wyglądało jak wyrzut palącego się gazu. Torba na rzepy raczej nie spełni szczelności. Widziałem w necie jak z takiej torby wydostawał się ogień. Skrzynka amunicyjna TAK.
-
Witam. Po zakończeniu ładowania, po odłączeniu od ładowarki po ok. 20 min. pakiet Turnigy 1300 mAh zapalił się. Całe szczęście, że w obecności mojego kolegi, który pakiet wyrzucił na zewnątrz pomieszczenia. Wyrzut ognia osiągnął ok 50 cm. Z tego wynika, że trzeba się jakoś zabezpieczyć. Może ktoś z kolegów ma jakiś patent na bezpieczne przechowywanie akumulatorów.
-
Witam. Jak w temacie. Czy jest możliwość przesunięcia neutrum serwa z poziomu nadajnika. Dotyczy nadajnika Turnigy 9X
-
V911 tak jak podpowiedział rufik
-
http://www.meteo.pl/ Na naszym terenie sprawdza się.
-
Witam. Na śmigłowcach zupełnie się nie znam. Poproszono mnie o wybranie na allegro śmigłowca do 200 zł. Proszę o wskazanie najlepszej technicznie oferty.
-
Może w tym sklepie? http://www.banggood.com/JSTXH-LiPo-Balance-Wire-10CM-2S-3S-4S-5S-6S-p-925209.html
-
Witam. W jaki sposób w Turnigy 9X zaprogramować gaszenie silnika spalinowego za pomocą przełącznika tzn. podchodząc do lądowania drążkiem zmniejszam gaz do minimum a potem po przełączeniu przełącznika serwo przesuwa się dalej zupełnie odcinając paliwo. W Hitecu służył do tego oddzielny przycisk.
-
Prąd je OK ale te cienkie przewody...... Poza tym nie ma odpowiedzi czy można połączyć równolegle przewody zasilające i czy nie będie to kolidowało z ładowaniem balanserem.
-
Czyli do zasilania silnika samochodowego się nie nadaje.
-
Witam. Zawsze kupuję akumulatory 3S1P. Kolega poprosił o zakup pakietu 7,4V. Zakupiłem taki http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__32566__Turnigy_nano_tech_3000mAh_2S2P_20_40C_Lipo_Receiver_Pack_EU_warehouse_.html . Konkretnie to zmówienie było na pakiet o określonych wymiarach, jak największej pojemności, wysokim C i napięciu 7,4V. Nie zastanawiałem się nad "2P". Skupiłem się głownie na wymiarach, pojemności, napięciu oraz C. Przewody zasilające przeoczyłem. Po rozpakowaniu zobaczyłem, że z pakietu wychodzą cztery przewody zasilające z różnymi wtyczkami i dość cienkimi przewodami. Pytanie: Czy bez szkody dla akumulatora przewody zasilające można połączyć w jednej wtyczce XT60. Czy takie połączenie nie będzie kolidowało przy ładowaniu ładowarką z balanserem.
-
Witam. W jaki sposób odwrócić ruchy serwa cyfrowego? Należy dokupić jakąś kartę do serwa czy da się to zrobić z poziomu aparatury. Mam na myśli podłączenie dwóch serw w klapach przy lustrzanym zamontowaniu serw. Serwa połączone kablem Y.
-
Gdyby ktoś szukał to można nabyć w http://www.banggood.com/Spring-RC-360-Degree-Rotation-Robot-Servo-SM-S4306R-p-919271.html
-
Fragment. „Istotne jest, żeby zawsze latać na GPS-ie i odnotować sobie pozycję startu. Inaczej w sytuacji awaryjnej dron nie wie, dokąd ma wracać. Słyszałem historię człowieka, który kupił sobie drona skalibrowanego w Chinach. Rozpakował go i w górę. Coś się stało, dron odleciał i zaczął wracać do... Chin. Było o tyle dobrze, że leciał w linii prostej i gdy miał słabą baterię, w trybie awaryjnym zaczął schodzić na ziemię. Sytuacje są przeróżne. Podstawa to przeczytanie instrukcji, a ludzie uczą się latania "na żywo".” http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,16780851,_W_Polsce_trwa_dronowa_rewolucja__ale_jesli_ktos_kupi.html#CukVid
-
Na pewno zmienisz zdanie tyle że dopiero za minimum 20 lat. Podobnie mówił mój syn, nie dawno mu to przypomniałem i przyznał mi rację. Takie "mantry ma każde pokolenie bez wyjątku. Moi rodzice też tak do mnie mówili a ja się wściekałem. Niektóre rady utrwalane paskiem pamiętam do dziś i nie mam pretensji.
-
Panowie. Bardzo proszę o wyłączenie polityki. Nie łączmy z tym wątkiem żadnej z partii politycznych ani kościoła. Przy zakładaniu wątku zależało mi na dzieleniu się doświadczeniami z minionej epoki. Tylko tyle.
-
Na klamce wisiała kartka z informacją, że klucz do mieszkania leży po wycieraczką, rower stał na klatce schodowej bez zabezpieczenia. Rowerem uczyłem się jeździć sam, na początku pod ramą (nie było małych rowerków)
-
Znalazłem w internecie - łezka w oku się kręci. Znalezione w sieci długie ale fajne ci przed 40 zrozumieją ... My, urodzeni w latach 70 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych, "Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominamy z nostalgią lata 80. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy). Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki. Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem. Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo – jak zwykle. Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą już do niej wracać. Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć. Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych. Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka. W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce. Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka. Za to potem robił nam bańki mydlane z dymem fajki w środku. Fajnie się dym później rozchodził po podłodze jak bańka pękła. Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo. Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie (za 3 błędy nie zdawało się matury z polaka). Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot. Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również. Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię. Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie i poręcze w bloku. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii. Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł. W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jak się poskarżyłeś mamie na nauczyciela to jeszcze w łeb dostałeś. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością. Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie, koledzy ze starszej klasy, pani na świetlicy albo woźna jak już świetlica była zamknięta. Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrotcie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu. A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!"
-
Witam. Prawdopodobnie po wymianie płytki (tej na której wlutowuje się opornik do symulatora) i wgraniu ponownie oprogramowania przestał częściowo działać trymer wysokości.To znaczy część trymera do korekty w górę działa natomiast do trymu w dół milczy. Ciekawe jest to, że rolę trymera przejął przycisk MENU. Przy naciskaniu przycisku MENU trymer idzie w dół. Już się do tego przyzwyczaiłem tyle, że przy wchodzeniu do trybu MENU przestawia się trymer wysokości i muszę tego pilnować pamiętając o korekcie w górę.
-
Witam. Dotychczas korzystałem tylko ze sklepu hobbykinga.. Przypadkowo trafiłem na http://www.banggood.com/Wholesale-RC-Airplane-Parts-c-2085-0-0-0-36-0-price-0-0_page2.html gdzie ceny są przystępne a wysyłka często za darmo. Parokrotnie korzystałem z tego sklepu. Towar jest jak w opisie, czas przesyłki tak jak u naszego zaprzyjaźnionego chińczyka. Następny sklep to http://www.aliexpress.com/ . Niestety zapłata za towar kartą. Być może coś się zmieniło bo od czasu gdy chciałem dokonać zakupu minęło ok. pół roku. Następny sklep http://www.infinity-hobby.com/main/product_info.php?products_id=10884 Na pewno takich sklepów jest więcej. Może inni koledzy znaleźli inne więc pomyślałem o wymianie doświadczeń z innymi sklepami.
-
Oklepany temat, ale z nowej strony. Turnigy 9x trener-uczeń
mazur odpowiedział(a) na Łukasz1 temat w Aparatury RC
Wita. Szukam manuala w którym miejscu wlutować opornik w Apce 9XR. Niestety T9XR w środku wygląda inaczej niż T9X. -
Czy w er9x też trzeba wlutowywać opornik do korzystania z symulatora? Tak jak w t9X?
-
Już OK. Mimo, że numer jest koloru szarego i nie przekierowywuje do firmy pocztowej jest jednak możliwość śledzenia. Po zapytaniu HK podali adres firmy pocztowej która transportuje radyjko. Można śledzić. Paczka jest już w Polsce. 2 maja powinna być w moich łapkach. Ulżyło mi.