W warszawie taż tak kiedyś było, jak szedłem do szkoły na Zajączka to pracę miałem zapewnioną w 3 dużych zakładach: Kasprzaka, Meratronik i Róży Luksemburg. Po ukończeniu szkoły nie mogłem znaleźć pracy w zawodzie, zakłady w większości już nie istniały. Ale nie było tak źle. Do pierwszej pracy jeździłem maluchem, parkowałem na Krakowskim Przedmieściu 20m od wejścia do roboty. Z Żoliborza jechałem jakieś 10 minut. Żadnych korków, żadnych problemów z parkowaniem.
Sąsiada z bloku praktycznie każdego się znało, za pomoc czy przysługę nikt nie brał pieniędzy, za to często się imprezowało z nimi, wódkę się piło z komendantem i dzielnicowym. A w młodości chodziło się na Wolę by wygrzebywać z ziemi pociski do FLAKa.