Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To była próba korozyjna. Pokropili wodą i za parę dni sprawdzili, czy to jakiś szajs im wcisnęli.

A i od mistycznej strony - Nikt nie udowodnił, że Boga nie ma. Lepiej więc dać te parę kropel wody, niż nie dać. ;)

  • Lubię to 1
Opublikowano

Próbę korozyjną to może i F-16 przeszły, ale my z angielskiego już raczej nie. Kupiliśmy Sokoły, a na siłę ochrzciliśmy je Jastrzębiami. Po co?

Opublikowano

...Kupiliśmy Sokoły, a na siłę ochrzciliśmy je Jastrzębiami. Po co?

 

Również mi się ta dziwaczna zmiana nazwy nie podoba (a już często powtarzane "jaszczomp" działa mi na nerwy), tym bardziej, że wprowadza niepotrzebne zamieszanie, bo przecież Jastrząb już jeden jest (BAE Hawk), wprawdzie nie u nas, ale i z tym nigdy nie wiadomo. Gwoli ścisłości warto zauważyć, że i u Hamburgerów nikt F-16 sokołami nie nazywa. Piloci uznali ze nazwa "Fighting Falcon" brzmi "gay", ochrzcili po swojemu samolot "Żmiją" i ta nazwa jest wśród personelu powszechnie używana.

Opublikowano

Jastrzębie, bo jeden Sokół już lata... statecznie i powoli. Jeszcze ktoś by je pomylił z tym dyliżansem... ;)

 

Swoją stroną, totalna głupota, skoro nazwami ptaków drapieżnych chrzcimy śmigłowce... ;)

Opublikowano

Nikt nie udowodnił, że Boga nie ma. Lepiej więc dać te parę kropel wody, niż nie dać. ;)

 

Czyli co? Nawet jeśli Bóg by istniał, to nie poświęcony samolot. by się rozbił albo zepsuł? A może to poświęcenie ma mu przynieść przewagę na polu bitwy? A co jeśli jego przeciwnik też jest poświęcony? Bóg musi się okazać stronniczy.

Pytam się tylko, bo chcę wiedzieć, co te całe poświęcenie ma właściwie dać? I czy to coś jest warte jakichkolwiek pieniędzy? Bo nie wierzę, że jakiś klecha zrobił to z dobrego serca.

Opublikowano

Może nic. A może właśnie dlatego samolot lata szczęśliwie, ze poświęcony?

Poza tym... przed, psuły się częściej niż mechanicy do kibla chodzili.

A teraz - cisza... Może właśnie to pomogło. ;)

Udowodnisz to doświadczalnie? :lol:

Opublikowano

Są tysiące religii, a wykonano magiczne obrzędy tylko jednej z opcji. Może to inna religia jest właściwa, a nie wykonanie jej czarów poskutkowało psuciem się samolotów. Pan niepoważnie, to i ja niepoważenie.

Opublikowano

Raczej ukazują bezsens prób walki z Bogiem. W każdej postaci. Nie ma sensu walczyć, gdy wroga po prostu nie ma, a walka z istotą wszechmocną jest bezsensu, bo zawsze przegrasz. Czy nie lepiej zatem skierować tę energię w inną stronę?

 

Chcesz to wierzysz, nie to nie wierzysz. Wybór jest wyłącznie kwestią osobistą każdego człowieka. Błędem jest natomiast usiłowanie zmuszania innych do przyjęcia własnego punktu widzenia i swojego wyboru. Paradoksalnie, ateista też może być fanatykiem religijnym.

  • Lubię to 1
Opublikowano

Ale kto walczy z Bogiem? Jeśli ktoś wierzy, to nie walczy, a jak nie wierzy to jak ma z nim walczyć? Jeżeli ateista w ogóle z czymś walczy, to z indoktrynacją i wiarą, posługując się logicznymi i spójnymi dowodami wykluczającymi Boga. Więc gdzie ta walka z Bogiem?

Ale wracając do pytania: co - w świetle tego, że myśliwiec jest maszyną do zabijania - ma dać poświęcenie go? I czy w tym nie siedzi odrobina hipokryzji?

Opublikowano

99% maszyn typu myśliwiec, nigdy nie bierze udziału w walce.

Za to często w lotach szkoleniowych lub patrolowych.

Ten typ myśliwca ma jeden silnik i nie umie szybować. Czy nie warto mieć po swojej stronie odrobiny metafizycznego wsparcia?

Wszak te kilka kropel wody nie robi żadnej szkody.

A może kiedyś, te kilka kropel da pilotowi kilka cennych sekund, aby się mógł uratować?

 

Tak abstrachując do myśliwców, 26 sierpnia 1988 roku, porucznik Roger Cotrina Alvarado, po żarliwej modlitwie, uniósł ręką zakleszczony właz od swojej zatopionej łodzi podwodnej, na który w wyniku różnicy ciśnień działała siła ok. 6 ton. Cud, nie cud - uratował tak 22 osoby. Fakt autentyczny i niepodważalny.

 

Może kiedyś i naszemu pilotowi będzie sprzyjać szczęście, gdy znajdzie się w krytycznej sytuacji?

Bóg nie manifestuje się przez orszak aniołów i światło z nieba. Czasem może się objawić w postaci drobiazgu znajdującego się w zasięgu ręki gdy go potrzebujesz. A trudnej sytuacji zawsze lepiej mieć trochę szczęścia, niż nie mieć go w ogóle.

Opublikowano

...Fakt autentyczny ...

 

Mało maślane. Fakt jest z definicji autentyczny ;)

 

A i udzielę się w dyskusji. Ja bym jednak nie kropił. Jeśli miałoby to być kropienie tylko ot tak na wszelki wypadek, bo "nie zaszkodzi, a może pomoże", to dla mnie jest to hipokryzją w czystej postaci. Nie ma nic wspólnego z wiarą. Równie dobrze pilot może nosić czerwone gatki podczas swojego pierwszego lotu, a w kieszeni zawsze nosić króliczą łapkę. Bo przecież nie zaszkodzi a może pomóc...

Takie podejście sprowadza wiarę do pustych rytuałów bez przeżywania duchowego.

Opublikowano

Bardzo dobrze prawisz Robercie. Co do tej siły w rękach, zdolnej w krytycznym momencie podnieść 6 ton, to nie takie przypadki na tym świecie się zdarzały. A były też czasy, że bardzo silnie przeżywane uduchowienie religijne sprawiało wręcz masowe obserwowanie lewitowania tychże uduchowionych. Teraz jakoś się o tym nie słyszy i szkoda, bo może to była droga do poznania sposobu na pokonanie grawitacji? A wtedy nasze "Jaszczembie" same by latały i woda poświęcona do niczego już nie była by im potrzebna. Nafta również...

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.