Skocz do zawartości

Karbid - wspomnienia z dziecistwa ;)


idfx

Rekomendowane odpowiedzi

Ja kiedyś w dzieciństwie znalazłem z kolegami rurę chyba kamionkową o średnicy pół metra wkopaną ukośnie w ziemię. Miała tak ze dwa metry, z czego metr nad ziemią. Najpierw ukradliśmy matce denko od beczki z kapustą kiszoną, prawie pasowało, trzeba było tylko lekko opiłować. Potem wierciliśmy 3 dni w tej kamionce otwór do zapału.

Potem poszło już gładko - szybka wyprawa na budowę i wiaderko karbidu się znalazło. W piątek po szkole zapakowaliśmy karbid, zalaliśmy trzema wiadrami wody, zaszpuntowaliśmy rurę denkiem od beczki. 

Na szczęście któryś z kolegów miał przeczucie i odpalaliśmy to zapaloną szmatą na pięciometrowym kiju złożonym z dwóch tyczek do fasoli. Skończyło się trzema karetkami, wybitymi szybami na całym osiedlu i kilkoma wpierdolami pasem :-)

Nikt nie zginął, nikt nie stracił oka ani kończyny, choć było blisko. Mieliśmy cholerne szczęście :-) Ja zaliczyłem 14 szwów i wyciąganie odłamków z jamy brzusznej. Ale będzie o czym wnukom opowiadać :-)

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja też dołączę do szacownego grona: na osiedlu 22-go lipca w Łabędach (dzielnica Gliwic), odstrzeliliśmy pokrywę pojemnika na smieci. Śmietnik był pomiędzy blokami, pojemnik taki typowy w tych czasach- stalowy, ocynkowany. Też cud, że nie poszły szyby (kilkaset okien)- chyba karbidu było za mało..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś w dzieciństwie znalazłem z kolegami rurę chyba kamionkową o średnicy pół metra wkopaną ukośnie w ziemię. Miała tak ze dwa metry, z czego metr nad ziemią. Najpierw ukradliśmy matce denko od beczki z kapustą kiszoną, prawie pasowało, trzeba było tylko lekko opiłować. Potem wierciliśmy 3 dni w tej kamionce otwór do zapału.

Potem poszło już gładko - szybka wyprawa na budowę i wiaderko karbidu się znalazło. W piątek po szkole zapakowaliśmy karbid, zalaliśmy trzema wiadrami wody, zaszpuntowaliśmy rurę denkiem od beczki. 

Na szczęście któryś z kolegów miał przeczucie i odpalaliśmy to zapaloną szmatą na pięciometrowym kiju złożonym z dwóch tyczek do fasoli. Skończyło się trzema karetkami, wybitymi szybami na całym osiedlu i kilkoma wpierdolami pasem :-)

Nikt nie zginął, nikt nie stracił oka ani kończyny, choć było blisko. Mieliśmy cholerne szczęście :-) Ja zaliczyłem 14 szwów i wyciąganie odłamków z jamy brzusznej. Ale będzie o czym wnukom opowiadać :-)

Na szczęście teraz dzieciaki nie mają tyle cierpliwości...

 

Ja mieszkałem koło fabryki bombek (choinkowych)...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak miałem kilka lat,mój ojciec dyskretnie pokazał mi sąsiada, dorosłego już gościa, który nie miał jednego oka, później opowiedział mi jego historię: otóż jego ojciec zrobił mu procę, taką normalną z gumami, z widełkami itd. Dał mu instrukcję jak się strzela i celuje- pamiętaj: kamień ma być na linii oko- środek widełek. Naciągasz mocno i puszczasz. Dał mu procę i zajął się czymś pilnym. Chłopak tak też zrobił- dobrze wycelował, mocno naciągnął i puścił. Tyle, że widełki trzymał przy twarzy, a kamieniem naciągnął gumy procy...

Dzisiaj jak o tej broni myślę (bo to jednak kategoria broń) i o tym jakie numery robiłem, resztki siwych włosów się jeżą. Dobrze, że to był dość krótki okres w życiu, szybko zająłem się innymi sprawami, ale przez jakiś czas nawet te doświadczenia próbowałem wykorzystać w kontekście modeli- wystrzaliwanych z procy, czy gumy- z różnym skutkiem, ale czasem niezłym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tutaj pojawia się problem ojciec - syn. Kiedy i co nauczyć, aby dzieciak mógł się rozwijać, ale jednocześnie się nie uszkodził. Na razie mamy na swoim koncie gigantyczny bąbel na dłoni, jak syn pokazywał kolegom jak wygląda model spalinowy wewnątrz - podniósł go za tłumik...

 

OT w HP 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jak to co najbezpieczniejsze ? Wiadomo, że tablet. Albo ajfon. Przecież gdzie by nie jechać do większego miasta to widać dzieciaki biegające z tymi oto urządzeniami. Nawet w przychodniach lekarskich dzieciaki po 3 lata już paluchem po tablecie śmigają. Jestem chyba jednym z niewielu "uratowanych" ludzi gdzie zawsze ciągnęło mnie do petard, procy, łuków, kusz, rakiet wodnych, fajerwerków, latawców itp. albo rozbierania starych urządzeń typu radio, zegarek, odtwarzacz kasetowy ....

 

Ja w wieku 10 lat już zabawiałem się prostymi petardami z kumplami. No i powiem Wam, że nigdy nam się nic nie stało oprócz tego, że jeden gość nam chciał spuścić soczysty wpierd...ol za to, że nie może odpocząć po pracy (mieszkał z 50 metrów od strefy poligonu doświadczalnego a akurat szedł do domu). A robiliśmy w sumie niekiedy strasznie głupie rzeczy i dzisiaj jak o niektórych pomyślę to też przecieram oczy ze zdumienia, że nic się nie stało. Potrafiłem kupić 30 rakiet, rozebrać je w pokoju i złożyć z nich jedną super-rakietę a najlepsze jest to, że mi zazwyczaj się udawało  :rolleyes: Ale dobrze, że miałem tolerancyjnych sąsiadów. Dzisiejszy dzieciak nawet nie wiedziałby z której strony podpalić petardę. Dlatego jest problem który ujął wyżej Bartosz.

 

Co do procy to mam gdzieś takową ale nie samoróbkę a kupioną w sklepie z militariami. Bardziej bałbym się dostać z tej procy niż z wiatrówki. Guma rozciągała się u mnie na dobre nawet 1,5 metra, raz sieknąłem w metalową ścianę garażu kulką od łożyska aby realnie ocenić na co ją stać. No i powiem, że stać. Nawet niektóre wiatrówki przy tym wymiękają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak patrząc na dzisiejsze "normy bezpieczeństwa" wychowania dzieci i porównując to z naszym dzieciństwem to az dziw bierze ze przezyliśmy...

 

Petardy - minia + sreberko.

Bączki i inne dziwadała - zaletra i cukier.

Proch czarny własnorobiony.

Karbid.

nitrogliceryna w przypływie odwagi była fajną zabawką.

Amunicja do kbks.

 

Itp Itd.... A to tylko pomysły z tych wybuchowych....

 

Teraz to jak dziecko chcesz pod namiot zabrać to przyłażą draby z policji i robią raban...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młodość ma swoje prawa i musi się wyszumieć. Jeśli nie straci oka ani palców, to plus na przyszłość. 

Nie zmienia to faktu, że moja LP nieufnie spogląda na moje obecne działania. Może ma rację ?  :D

PS. Nie, azydku ołowiu już nie produkuję.

PS2. Ale pułapkę na kunę zjadającą wiązkę elektryczną robię. Stay tuned ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.