Skocz do zawartości

Przepis na samobojstwo


Apathor

Rekomendowane odpowiedzi

Przepraszam Cię Bartku, ale wg mnie nie potrafisz obronić tezy, że certyfikat na latanie modelem RC w czymś by pomagał.

Kabaret "Potem" miał kiedyś taki skecz, w którym Dariusz Kamys wychodził na scenę i mając zaśpiewać piosenkę mówił: "Mówią, że prawdziwa sztuka obroni się sama. Ale nie przede mną".

I to by w zasadzie wystarczyło, ale...

 

... zmobilizuję się i raz jeszcze spróbuję wytłumaczyć, o co chodzi, a o co nie. Tu nie chodzi o posiadanie papierka (certyfikatu) i to nie papierek czyni nieomylnym. Idea polegałaby np: na wzięciu udziału w szkoleniu i zdaniu egzaminu lub zdaniu samego egzaminu (po samodzielnym przygotowaniu się) po to, by nabyć podstawy wiedzy i umiejętności do użytkowania BSP. I zmniejszenia liczby użytkowników BSP, którzy popełniają błędy/stwarzają ryzyko na skutek braku wiedzy lub nieodpowiedzialnego podejścia.

Jaśniej nie potrafię.

 

Po co  on miałby być, ja nie widzę sensu jego istnienia poza dodatkowymi kosztami, które należało by ponieść na jego zrobienie. Zauważ, że oddzielam to od edukowania, bo edukować się można w modelarni, od kolegów modelarzy life i przez internet. Internet ostatnio spełnia większa rolę niż modelarnie, bo niestety jest bardziej dostępny dla ludzi niż modelarnie i fachowcy w tej dziedzinie.

 

Czasem po prostu wystarczy przeczytać instrukcję modelu, który się kupiło.

Wklejka z instrukcji FunCub, z pewnością inne, większe modele również coś takiego mają, więc po co kursy, egzaminy i licencje. Czytać instrukcje i używać głowy.

Zanim napisałeś powyższe, miałem podać jako podstawową przyczynę konieczności i potrzeby organizowania kursów szkolących właśnie upadek modelarni w skali kraju. I to, że wykształcenie odpowiedniej postawy oraz zdobycie rzetelnej wiedzy przez KAŻDEGO latacza na podstawie instrukcji z modelu i pojedynczych postów na forach byłoby cudem, nie znanym w skali świata.

Tymczasem Ty objawiasz renesansową wiarę w człowieka i twierdzisz, że wszyscy chcą i potrafią się uczyć z instrukcji i forów. Bo Ty tak robisz, więc wszyscy automatycznie tak będą robić.

Absurd i utopia. Wystarczy poczytać po forach modelarskich, co ludzie potrafią zrobić, bo mają braki w podstawach i że wcale nie dążą do zdobycia tych podstaw.

 

Tomku, dzięki za info. Już do niego wcześniej dotarłem, ale bez paragrafów ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartku, wyciągasz błędne wnioski z tego co napisałem. W dodatku patrzysz na modelarstwo tylko przez pryzmat samolotów. Co z modelarzami samochodowymi, lotniczymi, rakietowymi itp.


Teraz zajarzyłem, że zdawałeś egzamin UAVO. Masz certyfikat z tego tak?

Chiałbyś coś takiego dla wszystkich lataczy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem absolutnie i stanowczo przeciwko tego typu regulacjom. Jeżeli coś jest ograniczone bezsensownymi i nieegzekwowalnymi restrykcjami to one nie będą przestrzegane. W rezultacie uczą braku szacunku do prawa.

Tak jak np teraz ograniczenie wieku dla motorowerów. Dzieciaki jeżdżą bez prawa, bo go zrobić nie mogą. Potem jeżdżą bez, bo już jeździli.

 

Wysłane z mojego PMT3277_3G przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie niemożność wyrobienia karty rowerowej dla dzieci 10-18 jest chora. Kiedyś robiły to szkoły w porozumieniu z milicją/policją i to miało sens. Dziś praktycznie nie da się zrobić karty rowerowej i skutki mamy na ulicach i chodnikach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że tak czy tak delikwent po 20 szkoleniach, z 10 certyfikatami nadal będzie fizycznie w stanie zrobić jakąś głupotę w stylu tej z 1 postu... Osobiście zawsze powtarzam, że papier nie jest w stanie ani zabić ani obronić...

 

A egzamin uavo? Czy osoby o nim tu piszącego go zdawały? Czy tylko tak z teorii piszą?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze. Też mam na samolot i mr. I nadal będę twierdził że to nie jest panaceum na całe zło. Jeżeli ktoś ma chęci poznać materię z jaką się chce zmierzyć to będzie szukał wiedzy. Jeżeli nie to nawet jak będzie musiał odbyć szkolenia i egzaminy to albo je po prostu oleje, albo nic z nich nie wyniesie i dalej będzie robił to samo.

 

Ewolucja z pewnymi przypadkami radzi sobie sama :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartku, wyciągasz błędne wnioski z tego co napisałem.

Poproszę zatem o przykłady takich błędnych wniosków.

 

W dodatku patrzysz na modelarstwo tylko przez pryzmat samolotów. Co z modelarzami samochodowymi, lotniczymi, rakietowymi itp.

Tak właśnie patrzę, bo w tym siedzę, to mnie bezpośrednio dotyczy i jest to specyficzna odmiana modelarstwa. Innymi gałęziami modelarstwa niech zajmują się inni. I nie chcę wchodzić w dyskusję porównującą odmiany modelarstwa.

 

Nie, nie chcę certyfikatu UAVO dla każdego. Nie chcę skrajności.

Mogłoby to być krótkie 2-4 godzinne szkolenie z zaświadczeniem. Przykładowa tematyka: BHP, procedury kontroli modelu przed startem, podstawowe zasady wykonywania lotów, linki do forów, kontakty do istniejących modelarni, czyli ogólny support.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracując np. na budowie każdy przechodzi szkolenie Bhp. Znasz statystyki wypadków na budowie?

Adam, jak podasz rzetelne dane statystyczne z ilości i rodzaju wypadków przed wprowadzeniem szkoleń i po ich wprowadzeniu to wniesiesz coś konstruktywnego do tematu. Na razie nie wniosłeś.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślisz, że przed wprowadzeniem szkoleń BHP było więcej wypadków, bo nikt wcześniej nie urzywał głowy do myślenia i dopiero po szkoleniach wiedział co jest niebezpieczne?

 

OK. zróbmy symulację.

Wyobraźmy sobie, że jestem 12 latkiem, który interesuje sie lotnictwem i chce kupić samolot RC do polatania. Jak to w Twojej rzeczywistości wymagającej zaświadczenia (na marginesie wg mnie. zaświadczenie, dyplom, certyfikat to różne nazwy na to samo) miało by wyglądać. Popuść wodze fantazji i rozrysuj taki scenariusz.

Ja już piszę jak to widzę po przepuszczeniu tego przez naszych biurokratów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robert, prosiłem Cię o odpowiedź (jakie błędne wnioski wyciągam), za to dostałem kolejne zadanie :P .

 

Powstrzymam się z rozrysowywaniem scenariuszy, bo to nie jest zainteresowanie takimi scenariuszami,

tylko wyzwanie na kolejnym polu do potyczki i to na Twoich zasadach. Prowadzącej za kilka-kilkanaście postów do stwierdzenia przez Ciebie tego samego: że jak ktoś jest głupi, to papier z niego mądrego nie zrobi. I tak byśmy młócili w kółko. Ja podziękuję. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to prawda Bartku.  Ty to też potwierdzasz, różnimy się więc tylko w tym, że Ty uważasz, że certyfikat/egzamin jak zwał tak zwał, zalegalizowanie tego przez Państwo, a co za tym idzie kontrola tych zaświadczeń, nadzór państwa nad środowiskiem modelarzy lotniczych, oprocedurowanie wszystkiego wniesie coś dobrego. Ja wręcz przeciwnie. I tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie spójrzcice na to jeszcze z drugiej strony bo narazie widze tylko stronę kupującego - użytkownika. Wiecie jak bardzo spadłaby sprzedaż modeli gdyby każdy musiał mieć kwit? Od razu możemy zamknać biznes w PL bo kilku starych wyjadaczy z kwitem nie utrzyma tych sklepów na rynku, a biznes robi się na młodych którzy kupują i nie potrafią latac/jeździć i psują te modele. Zysk ze sprzedaży cześci jest długofalowy, a model kupuje się raz na jakiś czas. Chceilibyście potem wszystko ciągnać z zagranicy bo ceny na rynku musioałby być wyższe zeby się utrzymać?
Inna sprawa: daje sobie rękę uciąć że podchodzi łepek do mnie i chce kupić model, mówie mu: "pokaż kwit". Wiecie co zrobi? Odwróci się i pójdzie do sklepu z grami. Tam nie potrzbuje kwitów. O to Wam chodzi? Żeby zrazić młodych?
Takie uprawnienia dla państwa to byłby strzął w stopę. Spadek wpływu podatkow do skarbu państwa ze sprzedaży.
Wymuszony kwit to byłaby kolejna bariera do otwierania ludzi na to piekne hobby. Chyba nie o to nam chodzi.
Możecie dyskutować na temat szkoleń, a prawda jest taka że nie tylko nowi popełniają błedy bo rutyna gubi każdego.

Proponowałbym raczej uświadamiać. Podczas sprzedaży wręczać osobno na czerwonej karcie informacje o odpowiedzialności, zrobić kampanie LATAJ BEZPIECZNIE albo cos w tym stylu. wiecie po co są kampanie NIE JEŹDZE PO ALKOHOLU? Bo nawet jak ktoś ma prawko kilka lat to i tak potrafi popełnić błąd. Te akcje przynoszą większy skutek niż akcja policji Trzeźwy poranek.  Kwity nie zwalniają od myślenia. Jesteśmy wolnymi ludźmi i nie dajmy się wiążąc kolejnymi przepisami.

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem za uczeniem odpowiedzialności a nie zdobywaniem zaświadczeń i kończeniem kursów

Przykład:

w PL wymagany jest przegląd techniczny samochodu. Jednak na drogach jest mnóstwo złomu. Dlaczego? Bo przegląd można zrobić na lewo, za dodatkową opłatą. W związku z tym wprowadza się drugi poziom kontroli, czyli kontrolę dokonujących przeglądów. Efekt? Przegląd dalej będzie można kupić, tylko trzeba będzie zapłacić większej liczbie pośredników.

Jakie są tego skutki, oprócz turlającego się złomu? Gdy dochodzi do wypadku, to sprawdza się, czy auto "miało przegląd" a nie czy "było sprawne". I tym sposobem wszyscy posiadacze konserw są bezkarni, bo przegląd mają. Najwyżej karze się stację diagnostyczną, bo wbiła pieczątkę bezprawnie.

A w USA? Kupujesz auto i sam odpowiadasz za jego stan techniczny. Nie musisz robić nic, ale WIESZ, że jeżeli zrobisz nim komuś krzywdę, to rząd zrobi krzywdę tobie, a poszkodowanemu będziesz płacił dożywotnio rentę. I dlatego sam z siebie, bez przymusu dbasz o nie.

 

A przestrzeganie ograniczeń prędkości? Każdy kto choć raz przejechał się po Stanach, dobrze wie, że na highwayach jeździ się przepisowo. No, może +5 mil jest dozwolone. Ale jeżeli urządzasz speeding, to ni stąd ni zowąd pojawia się szeryf i dostajesz mandat. Za zapiszczenie oponami podczas ruszania spod świateł policja cię dogoni i ukarze. Na skrzyżowaniach wiszą ostrzeżenia, że blokowanie wjazdu kończy się karą 500USD i nawet najbardziej zatłoczone ulice są puste tam, gdzie jest skrzyżowanie. Pościgi w USA transmitują wszystkie stacje TV. Dlaczego? Bo to wyjątki, zjawiska niecodzienne. U nas rok nie można skazać jakiegoś Froga, bo nie wiadomo czy dopuścił się wykroczenia.

 

Wnioski:

Nauczmy ludzi odpowiedzialności za swoje postępowanie. Wtedy zanim zrobią głupstwo, zastanowią się kilka razy. Zmuszanie do posiadania papierków oducza myślenia i przerzuca odpowiedzialność na tego, kto wydaje te papierki

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry mam na imię Robert i mam 12 lat . Mieszkam koło lotniska i od dawna  interesują mnie samoloty. Nie mam dużo pieniędzy, zawsze lubiłem majsterkować więc postanowiłem, że zbuduję model z podkładów pod panele, będzie to opcja najtańsza jak słyszałem.

W mojej miejscowości nie ma modelarni, ale nawiązałem kontakt ze starszym modelarzem, który bardzo mi pomaga w budowie. Również prowadzę relację na forum i dziękuje wszystkim za pomoc i rady.

Po miesiącu zbudowałem model Pana Motylastego Toto-0, wygląda dobrze, jeszcze nie robiłem nim oblotu bo kolega modelarz powiedział, abym zadzwonił do aeroklubu bo coś się podobno pozmieniało i są jakieś przepisy dla modelarzy.  No więc tata zadzwonił i okazało się, że musze przyjechać z modelem aby model został przebadany i dopuszczony do lotów.

Wczoraj byliśmy i tata wrócił wściekły jak nigdy. Później jeszcze trzy dni wolałem nie poruszać tematu modelu.

Aeroklub mamy daleko, musieliśmy jechać 35km w jedną stronę. Dobrze, ze pojechaliśmy z samego rana, bo na miejscu okazało się, że modelarnia jest co prawda otwarta, ale musimy czekać bo właśnie robią tam egzamin na certyfikat „latam bezpiecznie”. Dopiero mogliśmy wejść koło południa. Gdy weszliśmy to pan, który prowadził egzamin jak zobaczył z czym do niego przychodzimy to się zdenerwował, bo mu zajmujemy cenny czas pierdołami. Ogólnie to był cały czas opryskliwy, bo od czasu wprowadzenia nowych przepisów to musi się zajmować certyfikowaniem modeli i modelarzy zamiast siedzieć w modelarni i uczyć dzieciaków hobby. Poparliśmy go z tatą, żeby się nie narażać. Wtedy trochę się rozpogodził, obejrzał model, pochwalił, że dobra modelarska robota, choć trochę, kręcił nosem, że nie z balsy, ale ogólnie ok. Nakleił znaczek hologramu z numerem seryjnym na model, powiedział, że to ważne aby go nie zgubić. Później wypełnił kwit, zainkasował 15 złoty za naklejkę, 15 złoty za wniosek i 65 złoty za druk certyfikatu modelu. Razem 95zł, tato był trochę zaskoczony, ale zapłacił. Pan powiedział, ze to dlatego, ze certyfikat drukują w warszawie. Trzeba przyjechać za trzy tygodnie i powinien być do odebrania. A zapomniałem, jeszcze musieliśmy kupić urządzenie za 60zł, które pika, jeśli model jest dalej niż 500m. To się montuje w modelu i jeśli model za bardzo się oddali to słychać głośne pikanie. Trzeba wtedy zawrócić. A okresowo to urządzenie będzie odbierane i przeglądane będą logi w aeroklubie w celu kontroli.

Przy okazji Pan powiedział, że muszę mieć zaświadczenie ukończenia kursu „latam bezpiecznie” aby móc latać. Dowiedziałem się, że bez tego nie mogę latać, bo to ze względów bezpieczeństwa, mojego i innych. No więc zapisałem się, pierwszy wolny termin na egzamin jest na jesieni, ale w sumie to dobrze bo do egzaminu musze mieć świadectwo ukończenia kursu „Podstawy budowy modeli latających” i  „Bezpieczeństwo w modelarstwie lotniczym”. Dobrze się złożyło, bo jeden chłopak zrezygnował i ja rozpocznę pierwszy kurs już za dwa tygodnie. Będzie trwał 5 dni ,popołudniami po 4 godziny. Już zapłaciłem wpisowe 150zł. Może się czegoś dowiem nowego. Pan zachwalał kurs, że dowiem się dużo o budowie modeli z balsy i zmienię zdanie na temat podkładów. Ja tam nie mam szczególnych preferencji, chciałem, żeby było tanio na początek. Tato gdy dowiedział się, że drugi kurs jest za miesiąc i za 1 dzień, na szczęście sobota, ma zapłacić też 150 zł to mu gula tak skoczyła, że się zrobił momentalnie czerwony i patrzył na mnie tak jakby miał lasery w oczach. Pan go trochę obłaskawił mówiąc, że to będzie szkolenie z BHP, pierwszej pomocy z manekinami i modelami, będzie też film, który później będzie można ściągnąć ze strony aeroklubu po wpisaniu hasła. Uff było blisko. Na szczęście za te kursy można zapłacić w dniu rozpoczęcia, wcześniej trzeba dać tylko 10% na rezerwacje miejsca, bo jest bardzo dużo chętnych a moce przerobowe instruktorów, tak pan powiedział, są ograniczone. Urzędnicy nawymyślali regulacji, ale pieniędzy na nowe etaty i budowę nowych sal i wyposażenia już nie. Po godzinie ,musieliśmy wyjść, bo już wchodziły dzieci na zajęcia modelarskie.

Potem zapisałem się do aeroklubu w sekretariacie, jako członek, „młodszy modelarz”. Dostałem kartę modelarza aeroklubowego, tym razem Pani w sekretariacie wydrukowała mi na drukarce. Bardzo się cieszę. Tato zapłacił wpisowe 40zł na rok i za legitymację 20zł. Dodatkowo wykupiliśmy ubezpieczenie modelarskie, świetna sprawa i nawet nie dużo bo 150zł i to na całą Europę. Bez tego nie mógłbym latać na lotnisku aeroklubowym, bo to jest jednocześnie wejściówka na lotnisko.

Jak przechodziliśmy przez dziedziniec opuszczając teren to zdążyłem jeszcze kątem oka zobaczyć grupę modelarzy trzymających swoje modele i stojących w kolejce do latania. W powietrzu widziałem chyba ze dwa lub trzy modele po przeciwległych krańcach pola na którym latali. Nie widziałem dokładnie bo tato szedł bardzo szybkim krokiem i trzymał mnie mocno za ramię abym się nie rozglądał. Przez całą drogę tato nie odezwał się do mnie ani słowem, tylko trąbił na wszystkich których wymijaliśmy, szybciej niż zwykle. Może był głodny bo już było grubo po południu, mnie też zresztą burczało w brzuchu.

Ale się cieszę, już niedługo będę mógł oblatać własnoręcznie zbudowany model, zaraz po obiedzie pobiegnę do mojego kolegi starszego modelarza i opowiem mu co się dowiedziałem.

  • Lubię to 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie. Wczoraj tato pojechał do sklepu modelarskiego wracając z pracy bo nie dawało mu spokoju, czemu to hobby modelarskie jest takie drogie. Myślał, że może taniej by było kupić coś gotowego. W sklepie zaproponowali, że najlepszy dla początkujących jest bixler, czy inne klony bety. Czytałem o nich na forum, ale wydawało się to poza moim zasięgiem cenowym, teraz już sam nie wiem czy dobrze zrobiłem budując samodzielnie. Panowie w sklepie powiedzieli, że najlepiej kupić model RTF - gotowy do lotu lub BAF, zbinduj i lataj. Te najlepiej się sprzedają. Jest jeszcze wersja KIT, ale po wprowadzeniu regulacji ludzie nie chcą tego kupować bo potem trzeba i tak certyfikować model w aeroklubie. A tak RTF lub BAF ma już certyfikat, jest co prawda droższy ale tylko o 80zł. Można też kupić te modele w starej cenie, ale wtedy trzeba przyjechać ze swoim starym takim samym modelem, który uległ kraksie i wtedy można przekleić certyfikat z zepsutego na nowy. Warunek, że muszą to być identyczne modele. Tato dowiedział się od panów w sklepie, że od czasu uregulowania tego hobby ilość sprzedawanej drobnicy spadła. Sprzedają się tylko gotowe modele, ewentualnie części zamienne. Mało kto buduje sam coś w domu. Dobrze mają w miastach, gdzie są areokluby lub modelarnie. Można tam chodzić, gdzie pod okiem doświadczonych instruktorów buduje się model. Podobno mogą go od razu certyfikować. Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej, ale pewnie i tak tato nie dowoziłby mnie na zajęcia kilka razy w tygodniu, w końcu to kawał drogi.

W każdym razie nie poddaję się, do czasu zdania egzaminu "latam bezpiecznie" tato kupił mi samochód zdalnie sterowny, którym można pojeździć sobie bez certyfikatów i pod domem a nie jak samolotem na wyznaczonych lotniskach. W sumie to on częściej jeździ niż ja, ale mi to nie przeszkadza, bo humor mu się poprawił i nie patrzy tak krzywo na moje lotnicze hobby. Nie będę mu mówił, że wczoraj przeczytałem na łonecie, że ktoś uderzył takim samochodem w kogoś i złamał mu nogę. Ktoś w komentarzach pisał, ze potrzebny jest certyfikat. Ciekawe co z tego wyniknie.

Czasem chodzę do kolegi modelarza, który opowiada jak to było kiedyś, że można było latać na każdej łączce, samolotem własnej konstrukcji i bez certyfikatu. Dziwię się wtedy, że dożył takiego wieku, przecież modelarstwo samolotowe takie jest niebezpieczne, wymaga w końcu certyfikatu, a to nie byle co. W końcu nasi urzędnicy dbają aby żyło nam się lepiej i bezpieczniej.

 

 

No dobra koniec ;)

Myślicie, że taki scenariusz nie mógłby się spełnić?

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skasuj to bo jeszcze jakiś urzędnik to przeczyta i jak policzy wszystko to uzna za dobry biznes:) O ile wytrwa tyle linijek =]]

Może jakaś ankieta kto za kto przeciw coby sprawdzić jak to widzi ogół?

Edytowane przez Donaro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak tak dalej pójdzie to jest to możliwe.

 

Latam w UK, mogę tu latać na dziko, nie ma problemu, ale żeby mieć czyste sumienie wykupiłem ubezpieczenie modelarskie BFMA ważne na rok (koszt nr.1).

Nadal mogę latać na dziko ale już mam ubezpieczenie. Jeżeli chciałbym polatać na jakim klubowym lotnisku muszę mieć licencje pilota RC minimum podstawową (tak są dwa stopnie licencji), inaczej zapomnij o lataniu. Nie ma nawet szansy przyjechać jako gość, zapłacić wstęp i polatać. Bo nie masz licencji.

 

Na egzaminie sprawdzają twoją wiedzę z zakresu bezpieczeństwa i BHP a także umiejętności latania (o dziwo :-)

Żeby taką zrobić to muszę znaleźć instruktora który zrobi mi egzamin (koszt nr.2), kluby dookoła Portsmouth nie robią takich egzaminów bo nie mają instruktorów.

Gdzie mogę taki egzamin zrobić? Jeszcze nie wiem. Ale gdziekolwiek by to nie było muszę tam pojechać (koszt nr.3). No i oczywiście klub to kolejny koszt (koszt nr.4), wpisowe, opłaty itp.

To akurat zrozumiem, udostępniają lotnisko i inne takie).

 

Reasumując, nie muszę mieć licencji tak długo jak latam czymś małym w odludnym terenie. Jeżeli chciałbym latać czymś większym to bez licencji zapomnij. Zważywszy na to, że nie mogę znaleźć egzaminatora to jest to dla mnie mocno upierdliwe.

Jeżeli już latasz czymś pow. 7kg (jeżeli się nie mylę), to model musi co rok przechodzić badania i być certyfikowany do lotów. Jeżeli chcesz go zbudować to musisz to zgłosic, przyjedzie specjalista omówi z tobą plany i wyposażenie i da ci rok na zbudowanie, jak się nie wyrobisz to musi przyjechać ponownie.

Oczywiście nic za darmo.

 

Tematu ubezpieczenia nie poruszam bo to jest sprawa odpowiedzialności każdego z nas, a dla mnie bezdyskusyjna. Przy okazji przysyłają ci materiały z regulaminem i zasadami przeprowadzania lotów. To akurat jest dobre. Zresztą można je pobrać online ze strony BFMA.

Ciekawostka: na każdy typ samolotu jest inna licencja. Elektryki, spalinowce, szybowce, heli i każda ma dwa stopnie.

 

Czy to ma sens? Ja to widzę tak: na głupotę nic nie pomorze, żadne przepisy czy licencje.

A jak ktoś ma trochę oleju w głowie to będzie latał bezpiecznie.

A wypadki? Te niestety zawsze się zdarzają, nawet najlepszym.

 

Kodyfikowanie hobby to utrudnianie młodzieży dostępu do świetnej zabawy i rozwoju. Więcej modelarni, mniej durnych przepisów.

Karta rowerowa się nie liczy, to było dobre, miałem taką ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.