-
Postów
5 478 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Treść opublikowana przez madrian
-
Generalnie jest to model do walk powietrznych ESA. Nie jest specjalnie za stabilny, bo ma być zwrotny i szybki. To trochę nie odpowiedni model do nauki. Zbuduj sobie Toto-0, RWD czy Zefirka - koszt modelu gołego to wyjdzie kilkanaście - kilkadziesiąt złotych. Silnik - jakiś "dzwonek" za 30zł o kv 800-1000 ten TP może być (strasznie pomieszałeś linki - po to masz opcje "podgląd" żeby wszystko sprawdzić). Regulator masz trochę delikatny. Sugerowałbym rozejrzeć się za dwudziesto-pięcio amperowym. Do tego śmigło 9x4,7 SF Sugerowałbym coś firmy APC. Piasta do śmigła typu Prop-saver (na gumkę). Serwa mogą być, pakiet 2200mAh 3S - też. I będziesz miał spokojny model do nauki latania. Możesz go zrobić w wersji z lotkami lub bez. Tą "foczkę" zostaw sobie na półce. Jak opanujesz dobrze pilotaż trenerkiem - będziesz mógł spróbować żwawszego modelu.
-
To tylko kwestia treningu. :wink: Jak się naumiesz, to będziesz z ręki puszczać 1,5kg "dwumetrowce". A to, czy model spadnie, czy nie, to w dużej, bardzo dużej mierze, zależy od jego wyważenia i ustawienia. Właściwie pierwszy start powinien być z reki, ale bez napędu. Model ma polecieć prawidłowym lotem szybowcowym - prosto przed siebie, bez przechylania nosa w dół, lub górę. Dopiero jak tak model leci sobie właściwie - dodajemy mu silnik do pomocy. Spory odsetek kraks przy starcie, to złe ustawienie modelu plus błędy przy wypuszczaniu (niepotrzebny rzut w górę i utrata prędkości). Tu niestety głównie zawodzi pilot, nie model.
-
Jeżeli już posiadasz aparaturę drażkową to polecam zajrzeć do działu symulatory. Ściągnij sobie jakiś darmowy z tematu o "przeglądzie symulatorów", np. BMI/RC Desk Pilot, FMS, Leo's RC Simulator itd. Podłączasz nadajnik jako joystick (w nadajnikach kwarcowych warto wyjąć wcześniej kwarc, żeby nie działał moduł nadawczy) i trenujesz. Latanie jest trudniejsze od prowadzenia samochodów i pilotujesz model z o wiele wiekszych odległości. Skrzydełko sobie raczej zostaw na później. Choć takie modele wyglądają prosto i ciekawie, to są dość niestateczne i trudne w pilotażu. Sugeruję jakiś górnopłat, z pianki EPP, 1-1,4m rozpiętości, z napędem elektrycznym. Mile widziany układ pchający (mniejsze ryzyko uszkodzenia silnika i smigła przy kraksie). Coś w stylu Cessna 480, Piper Cup, Easy Star...
-
Co się stanie z modelem? Najprawdopodobniej go stracisz. Każda przerwa w zasilaniu odbiornika w czasie lotu, to praktycznie śmierć dla modelu. Zasilanie z pakietu nie koniecznie musi być stabilne. BEC temu zapobiega. W przypadku odbiorników 2,4GHz może nawet dojść do rozbindowania odbiornika. Wówczas pomocna jest już tylko zmiotka i szufelka. Jeżeli to pierwszy model - to czy koniecznie musi to być spalina? Są dużo bardziej kłopotliwe w obsłudze, a poczatkujący pilot i tak ma na głowie sporo problemów. Tu napędy elektryczne są wygodniejsze - włączasz model i latasz. Są większe wymagania co do samych modeli, przy spalinie - z powodu żrącego paliwa. Konieczność stosowania droższych, ale trudniejszych w naprawie materiałów. Wyższe są też koszty eksploatacji takiego modelu. W elektry\uku - kupujesz napęd i zasilanie raz, a potem tylko ładujesz. Spalina to konieczność zakupów paliwa, oleju itd. Zamiast pakietu NIMH o kosmicznej pojemności, możesz zastosować LIPO 2S. Wyjdzie duuużo lżej. Pobór pradu w modelu spalinowym nie jest taki wielki, a pakiety można wymieniać. Za to masa ma znaczenie zawsze. Co do serw - to najpierw się zdecyduj na konkretny model, w okreslonym układzie sterowania. Do treningu spokojnie wystarczą ci 3 serwa w spalinie lub dwa w elektryku. Silnik dobiera się do modelu. Raczej nie uda ci się kupić uniwersalnego napędu do modeli o tak różnym przeznaczeniu. Tu wygrywają elektryki, bo silniki BL do modeli o różnym charakterze można kupić od 40-80zł. I zawsze będziesz miał optymalny napęd dla danego modelu. Nie warto się na siłę wiązać do jednego silniczka, który i tak jest obecnie dość tanim podzespołem. Jeżeli zaczynasz to polecałbym raczej na początek elektryka z jakiejś pianki. Nieduży, lekki, odporny, łatwy w naprawie model. Spokojnie go wyposażysz w okolicach 200-300zł + aparatura. Jeżeli kupisz uniwersalny pakiet ok. 3S (11,1v) 1500mAh 25C i regulator 30A, to takie wyposażenie wystarczy do wielu różnych modeli. Wystarczy tylko wymienić silnik. między 80-200W, masz praktycznie nieograniczony wybór silników. Koszty jak wspomniałem - niewielkie. Odbiornik i serwa, można też przełożyć, ale serwa można dostać od 18zł/szt. Zatem szkoda nawet bawić się w ich wymontowywanie. Dodatkowy model - dodatkowe serwa. Do tego silnik. Regulator (już ma wbudowany BEC), odbiornik i pakiet po prostu się przekłada. W sam raz dla początkującego. Jeżeli np. zechcesz się bawić w budowę "depronolota" z podkładów pod panele podłogowe (sklepy budowlane, markety itp.) to koszt budowy jednego modelu to kilkanaście - kilkadziesiąt złotych. Do tego wyposażenie. Można mieć wiele takich modeli, w których masz na stałe zamontowane serwa i silnik. Na lotnisku tylku przekładasz wyposażenie w/w. Choć jak się łatwo zorientować, po pewnym czasie warto sobie sprawić więcej pakietów. Bierzesz na pole model i nadajnik. Podłączas pakiet i latasz. Jak ci się nudzi dźwięk silnika - wyłączasz go i szybujesz. Jesteś za nisko, lub chcesz wracać - włączasz i lecisz dalej. Natomiast spalina to kłopoty z regulacją i odpalaniem, konieczność targania na pole całego warsztatu, wożenia agresywnych i łatwopalnych cieczy oraz większe zagrożenie dla zdrowia - elektryk, zwłaszcza mały cię najwyżej pokaleczy. Spalina potrafi co nieco obciąć od modelarza, zwłaszcza nieuważnego. Jak spalinka się zatrzyma w powietrzu to koniec latania, oby tylko się dało wylądować bez silnika. Przemyśl swoje wybory. Najpierw zdecyduj się na konkretny model. Do niego dobierz silnik i resztę wyposażenia.
-
Beta to oryginał, ten z HK to podróba. Universal - zanim spróbujesz filmować okolicę z powietrza - najpierw naucz się latać. To nie będzie tak proste jak wygląda na filmikach z internetu. Sugeruję przejrzeć dział o symulatorach modeli i ściągnąć sobie jakiś darmowy. Parę godzin ćwiczeń na komputerze i pierwszy lot będzie mniej stresujący i zaskakujący. Większość aparatur można obecnie wykorzystać jako joysticki w takich symulatorach. A to wydatnie ułatwia opanowanie odruchów.
-
Ja tam nie rozkładam anteny do prób w domu. Oczywiście nie trzymam włączonego nadajnika godzinami. Wstępnie wprowadzam ustawienia na wyłączonym torze nadawczym (wybieramy NO/NEIN przy włączaniu i pytaniu o kanał) i tylko włączam model i odbiornik do kontroli ustawień, czy serw nie pomyliłem, albo czy miksery działają jak trzeba. Minuta, dwie i po próbie.
-
MK-34 Bardzo fajny, i polski modelik. Z tym, ze na halę trzeba walczyć o masę i celować w jakieś 180g do lotu lub mniej.
-
Oczywiście, inteligencja i elita społeczności w szerszym kontekście rozumie zawiłości tego świata niż "ciemna masa" (poruszana za to falami radiowymi). Jak na ten przykład, czemu nie można każdemu dać po równej części PKB. Nie mniej zawsze pozostaje skaza narodowa, której i lata zaborów stłumić nie zdołały. A miano jej "rozsądek", dodajmy iż zdrowy i chłopski. Ów koszmarny wytwór ewolucji, ślepa uliczka cywilizacji, uparcie załamuje szerokie światło Jedynej Prawdy, bijącej od władz i dyrekcji wszelakich, do postaci prostego spektrum barw. Cecha te niestety przebija się uparcie także przez cywilizacyjne powłoki naszego przedstawiciela elity miejscowej. Co jest spowodowane faktem, że tu rodzony i od zawsze obcuje z prymitywnym elementem społeczeństwa. Ani WELOCYPED, który kazał sobie z dalekiej stolicy przysłać, a ni siatka na motylki ze wschodniego tiulu szyta, nie mogą jednak wykorzenić wielopokoleniowych naleciałości genetycznych. Stąd miewa tendencję nie mile widzianą u osób "wyuczonych", by skomplikowane zjawiska o szerokim kontekście, sprowadzać do znanego sobie i tkwiącego w duszy, prostego spectrum barw zdrowego rozsądku. Stąd i widok "słonia", o którym szeroko w okolicy rozpowiadają, że wspaniały to przedstawiciel gatunku, budzi niepokojące refleksje. Jakiś cienki głosik jednak piszczy pod czaszką, że to jest jednak osioł. Choć jako osoba wykształcona i właściwie ukierunkowana światopogladowo - wie, że jakie możliwości taki słoń. I pokazuje wszystkim na co stać nasz cyrk, oraz że to nie jest ostatni nasz słoń. Jednak ten przyczajony zapluty karzeł reakcji rozsądkowej piszczy antypropagandowo. Że możliwości po prostu na słonia za małe, że stać cyrk na dużo mniej niż inne cyrki, a następne słowo wcale nie musi być lepsze, niż to ostatnie. Zrozumiałe więc, że tak skonfliktowana psychika nie może występować u osoby normalnej. Zatem nasz przedstawiciel elit, wsiada na swój WELOCYPED, pyka z fajeczki na pożegnanie i odjeżdża by w domu napisać przydługi periodyk, którego nikt nie zrozumie, a co gorsza nawet nie przeczyta. Wie, że cyrku tym nie zmieni i lepszego słonia się nie doczeka. Ale może poczekać, aż pojawi się inny cyrk ze słoniem na horyzoncie i tam się udać ze swoim biletem. A jeżeli będzie wytrwały, to może zobaczy w końcu prawdziwego słonia, w swojej wsi. Czemu będzie mógł dać wówczas wyraz, autoratywnie pokazując końcem cybucha domniemanego słonia i głośno powiedzieć do szerokiej społeczności "O to słoń". A ciemna masa ludu, głośno westchnie i chętnie pójdzie obejrzeć tegoż słonia,. Przekonana opinią miejscowego autorytetu.
-
Mnie się podoba A-10, ale ja dziwny jestem... :devil:
-
Delta z depronu w 120minut
madrian odpowiedział(a) na bzik4 temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Zamień serwa wtyczkami... tzn. Lewe podłącz tam gdzie prawe, prawe tam gdzie masz teraz lewe. -
Nie wiem, ale silnik odrzutowy ma dwie dziury skierowane do przodu, a tylko jedną do tyłu...
-
To normalne. Przy lądowaniu "na punkt", śmigło złamiesz zawsze. A składane jest droższe. Przy lądowaniu normalnym - wyłączaj silnik na tyle wcześniej, by był unieruchomiony przy przyziemieniu. Pracujący silnik też zawsze złamie śmigło. Jeżeli masz stałą piastę - pomyśl o piaście mocującej śmigło na gumkę. Zmniejszy Ale jeżeli chcesz całkiem wyeliminować ryzyko (no przynajmniej w 90%), to może warto pomyśleć o modelu z napędem pchającym?
-
Dawno, dawno przed wynalezieniem Internetu, a nawet jeszcze dawniej – nim w ogóle usłyszano słowo „telewizja”, wielką popularnością cieszyły się objazdowe cyrki. Popularność zawdzięczały temu, iż były jedynym oknem na świat dla mieszkańców zapyziałych wsi oraz małych miasteczek, posiadających prawo do tytułu „Zapadła Dziura”. Tylko w objazdowym cyrku, można było zobaczyć żywe zwierzątka o jakich tylko nauczyciel wspominał na lekcjach, albo widziało się na obrazku malowanym na puszce mielonki. Oczywiście panowało tu także prawo rynku i najciekawszy cyrk, ściągał największą ilość widzów, a nawet przyciągał ich powtórnie. Zwłaszcza, że często postój trwał kilka dni, i każdego z nich trzeba było ściągnąć owych widzów, by dostarczyli cyrkowcom środków na przeżycie do następnych występów. Oczywiście same cyrki także nie miały łatwo. W końcu egzotyka jest egzotyczna dlatego, że jej w koło nie ma. Dla takiego Eskimosa truskawka z pod Pułtuska jawi się niczym najcudowniejsza rozkosz z południowych stron. Ej! Ty! Odłóż to Mango jak do ciebie mówię! Masz dla wszystkich? To albo się podziel albo schowaj. To na czym skończyłem, nim nam ten obżartuch przerwał? A tak – istny cyrk. Zawsze można pokazać tresowanego psa czy konia, wszak psów i koniów ci u nas dostatek… a przynajmniej był, nim Orlen nie postawił sieci stacji benzynowych. Może to i ciekawe, ale w czasach gdy konia w encyklopedii opisywano jako zwierzę, które każden człek widział, o egzotyce mowy nie ma. Ot koń mądrzejszy od Szkapy starego Pękały, a pies ciut sprytniejszy od Burka sołtysa. Popisy ludzkich artystów też były może i ciekawe, ale nie po to się do cyrku przychodziło. Ludzie czekali na powiew egzotyki – żeby zobaczyć coś, czego inni z okolicy nie widzieli i czym można się potem w knajpie czy w kółku różańcowym pochwalić. Zatem punktem honoru i nadzieją na sukces każdego cyrku było pokazać tajemnicze zwierzęta z dalekich stron. Mniejsza o to jakie – od promocji był facet na arenie w czerwonym fraku, białych spodniach, oficerkach i czarnym cylindrze, który budował napięcie przed każdym pierdnięciem klauna. Ale by móc budować napięcie trzeba mieć coś, co będzie osnową tegoż aktu promocji. Biedne cyrki pokazywały małpy. Zwierzęta na pewno w naszych stronach egzotyczne, pocieszne i ciekawe. Jednak co drugi kataryniarz i co czwarty marynarz taką małpę miał. Małpa nadawała się co najwyżej na uświadomienie innym, co mają robić jak zostaną mianem owej małpy opisani. Nie była jednak gwarancją ściągnięcia widzów. Dlatego co lepsze cyrki sięgał po najlepsze narzędzie marketingowe – ekscytację. Do budzenia ekscytacji służył lwy, tudzież tygrysy. Tu już było na co popatrzeć. Widok kotka wielkości cielaka, z zębami jak rogi Mućki i idioty, który między owe zębiska pakował swoją głowę – był warty obejrzenia. I zawsze można było wrócić następnego dnia. A nuż dziś kotek zdąży zamknąć paszczę nim frajer łeb wyjmie? Ale to nadal było mało dla osób spragnionych sukcesu. Ludzi najlepiej ściągnąć do cyrku, oferując coś czego nikt inny im nie pokaże. Przedmiot podziwu, którego ujrzenie zalicza widza do elitarnego klubu. Coś, o czym można opowiadać i pięć lat, albo i wnukom. Co było takim obiektem pożądania – oczywiście SŁONIE. Wielkie, majestatyczne – wiadomo, że największe. Kilka razy większe od Zdenia – Byka medalisty, sołtysa z sąsiedniej gminy. A Zdenia w okolicy znali wszyscy, bo jak się wściekł kiedyś to trzy wozy drabiniaste ze słomą w drobny mak rozniósł, a Głupiego Janka tak poharatał, że zaczęli go ludziska „Głupim” wołać. A tu pokazują ową górę mięsa, co naszego Zdenia by o ziemię huknął, za ogon trzymając. Po prostu potęga. Ale zrozumiałe jest, że nie każdego stać było na słonie w menażerii, ale na pewno każdy chciał mieć tylu widzów ile owe słonie zapewniały. Dlatego imano się różnych sztuczek np. pisząc wielkimi Literami: SŁONIE A niżej: Wkrótce… Jak się ktoś awanturował, zawsze można mu było pokazać ów dopisek. Po co ja wam to wszystko opowiadam? O tuż obiecano mi pokazać słonia – na żywo. Słonia, muszę nadmienić - w przenośni. Ale na pewno zrozumiecie o co chodzi. Mianowicie lubię tzw. widowiska „Światło i Dźwięk”. Imponuje mi artystyczna wizja, jaką zrealizowano czysto technicznymi środkami. Lubię oglądać różne pokazy, filmiki z tych pokazów, zdjęcia, interesuję się czysto hobbystycznie szczegółami takich imprez. Wielką zatem poczułem radość słysząc o nowej, wspaniałej inwestycji w stolicy. Czyli multimedialnej fontannie, na błoniach warszawskiej „Starówki”. A już na pewno nabrałem apetytu, słysząc cudowne zapewnienia władz naszej stolicy o wielkim poziomie tegoż widowiska, które miało pobić swym blaskiem słynną Fuenta Magica z Barcelony. Otóż ta znana europejska atrakcja prezentuje się tak: http-~~-//www.youtube.com/watch?v=bB5sFiK-15I Jak widać – poziom solidny i jest w co konkretnie uderzać. Nic dziwnego, że zapaliłem się by na własne oczy obejrzeć owe cudowne widowisko, by ujrzeć mojego słonia. Tu niestety dyrekcja cyrku się nie popisała i owe wspaniałe widowisko można obejrzeć tylko w soboty o godzinie 21:00 po czym, jednorazowy występ się kończy i musimy czekać cały tydzień na ponowne ujrzenie tegoż wielomilionowego dzieła. Godzina trochę niefortunna, gdyż o tej porze większość sobót od wiosny spędzałem na działce, głupie 80km od warszawskiej „Starówki”. Ale to mnie nie zniechęcało – wszak zrozumiałe, że tak wspaniałe widowisko musi być elitarnym wydarzeniem. Jak by można je było oglądać od ręki – to nie byłoby egzotyki. Aż pewnego dnia, czytaj 4 czerwca roku pańskiego 2011, udało się wyrwać na ujrzenie tego wspaniałego dzieła polskiej myśli technicznej. 367 dysz, 227 sterowanych cyfrowo, 295 diod LED RGB, z których KAŻDA oddaje 16 milionów kolorów! Do tego 15W laser RGB! Dla porównania, laser 1W zapala zapałki i przebija baloniki. 22 pompy o mocy 285kW, wyrzucają 30 tysięcy litrów wody na minutę. Wszystko to na 2850m2 lustra wody, 800m3 wody w całym zespole fontann. Dysza „Wulkan” wystrzeliwująca strumień law…wody na wysokość 30m! 6 wirujących dysz, tworzących 6m piruety. 12 dysz strzelających na marne 9m. 42 dysze strumieniowe, 140 mgielnych, 52 strumieniowe – tworzące „falę” wodną. Ekran wodny do pokazów multimedialnych o powierzchni 130m2 (chciałoby się taki telewizorek w domu, co?), do tego 7m tunel wodny, labirynt i skromne 36 dysz w tzw. parku wodnym. Za co ratusz wybulił skromne 8,5mln złotych, zabrane z budowy mostu Północnego i remontu trasy Armi Krajowej, oraz z funduszu budowy nowej linii metra. Wspaniały słoń. I nigdzie nie pisze „wkrótce”. Udałem się zatem w podróż daleką, która zajęła mi 10 minut jazdy rowerem. Pierwsze widoki były wspaniałe – tłumy ludzi po horyzont, igły się nie wciśnie. Straż Miejska siłami całej gminy centrum ściąga z przystanków i poboczy samochody na lawety, wypisuje mandaty i kieruje ludzi. A rzeka widzów wciąż płynie. To musi być przepiękne widowisko – pomyślałem. Znalazłem sobie piękne miejsce na skarpie, skąd był cudowny widok na słonia. Bardzo też dziękuję owej starszej pani, która tak szybko stoczyła się ze skarpy i ustąpiła mi miejsca. Najszczersze życzenia powrotu do zdrowia. Przysłałbym kwiaty i czekoladki, niestety załoga karetki nie powiedziała do którego szpitala ją zabierają. Nadeszła godzina przedstawienia. Zapadły ciemności, zapaliły się światła areny i ujrzałem… http-~~-//www.youtube.com/watch?v=jmYXmrpk1pc&feature=related Film pożyczony z serwisu youtube, od użytkownika “fontanny”. W dodatku chyba mieli awarię oświetlenia, bo z 16 milionów kolorów, 15 999 999 nie działało. Ale unitarny kolor jasnego, żałobnego fioletu jak najbardziej pasował do okazji. Po bezproduktywnym straceniu 20 minut, na oglądaniu fioletowej wody tryskającej rachitycznie, miałem dość i wróciłem do domu. Poczułem się jak wieśniak, którego zwabiono obietnicą ujrzenia słonia, a pokazano szarego osła z doczepioną rurą od odkurzacza i sztucznymi uszami i stojącego przy tabliczce z napisem „słoń – tak mniej więcej wygląda”. Dobrze chociaż, że nie kazali mi za tego osła płacić. Powiedzcie sami – i co ma zrobić widz, z dyrekcją cyrku, która tak go potraktowała? Kiedyś wziąłby siekierkę i poszedł do dyrektora. Ale dziś czasy są inne. No cóż. Ja wezmę dowód i pójdę do urny. I będę –pamiętał o ośle z doczepioną trąbą i sztucznymi uszami.
-
Kolory to chyba z kampanii na Pustyni Błędowskiej... Jest tyle schematów malowań z dokładnymi charakterystykami kolorów. Nie można było się na nich oprzeć, zamiast używać kolorów spotykanych na parkowych ławkach? :wink: Rozumiem, że ponowne malowanie będzie bardziej dopracowane?
-
A po co? Produkt Deagostini to produkt raczej średnio udany (choć jest spore grono osób przekonanych, że wcale nie udany). Są o wiele lepsze modele... i sporo tańsze. Przypominam też, że kopiowanie cudzej własności, a mówimy o modelu i planach komercyjnych, jest niezbyt grzeczne i ludzie idą za to do piekła... Chyba nie chcesz zaczynać przygody z nowym hobby od okradzenia kogoś? Jeżeli ma to być pierwszy model, i nie ma być wyłącznie statyczną ozdobą na półkę, to nie tędy droga. Jeżeli nie masz doświadczenia w temacie budowania modeli RC i ich pilotowania, to polecam dział "Od czego zacząć". Poczytaj tematy tam zawarte, zapoznaj się z dostępnymi technologiami i zawartą tam wiedzą. Przed tobą wiele osób przechodziło tę ścieżkę. Pójdź w ich ślady, odniesiesz sukces - spróbuj pójść na skróty swoją ścieżką - można się poważnie zawieść. Jeżeli od razu weźmiesz się za budowę skomplikowanego modelu z drogich i delikatnych materiałów, możesz wydać bardzo dużo pieniędzy i nic nie osiągnąć. A jeżeli spróbujesz się uczyć na takiej konstrukcji, to po 10 sekundach staniesz nad stosem wiórków. Bardzo drogich wiórków. Tego typu modele są przeznaczone dla doświadczonych modelarzy. Małysz też nie skoczył pierwszy raz od razu na Planicy. Sugeruję zapoznanie się modelami depronowymi. Polecane modele i ich plany znajdziesz w dziale "Od czego zacząć". Jeżeli jednak jesteś uparty i koniecznie chcesz budować konstrukcyjny model, to jednym z przyklejonych tematów jest "Baza planów modelarskich". Tam pod linkami znajdziesz wiele modeli.
-
Nie patrz na wskaźnik. Zmierz napięcie na celach. Różnica może się brać z różnego wyskalowania obu przyrządów. Wskaźnik może np. pokazywać 0 przy napięciu 3,2V, a Buzzer ostrzegać przy ok. 3,7V. Dla wskaźnika będzie więc to 50% napięcia cel z zakresu 3,2-4,2V. Jedyny sposób by sprawdzić napięcie przy progach zadziałania, niezależnym i dokładnym przyrządem.
-
Tam ponoć UFO zakłóca łączność, we współpracy z CIA...
-
Model na wakacje za granicą propozycje.
madrian odpowiedział(a) na kylorc temat w Parkflyer, slowflyer,shockflyer
To rzutek... Po prostu. Ma lecieć prosto i wolno opadać. Miałem sobie przerobić go na RC, ale w końcu odpuściłem. Za dużo kombinacji i kosztów względem uzyskanych efektów. Są ciekawsze modele. :wink: -
I znów powraca jak bumerang temat pisania konkretnie w jeżyku polskim. EXTREME - Marka chińskich podróbek części do lamy, często obecna na Allegro, przynajmniej jeszcze nie tak dawno. Wyjątkowo mizernej jakości. XTREME - Uznana firma produkująca do Lamy części tuningowe. Proszę - jedna literka, a ile kłopotu może sprawić? :wink: Wracając do Lamy. Jedyne sensowne tuningi do Lamy to: Przedłużony wał, koniecznie Xtreme, w gorszym przypadku samego Esky - znacząco zmniejsza szansę na spotkanie się łopat dolnych z górnymi w czasie gwałtowniejszych manewrów. Pakiet o większej wydajności prądowej - 15-20C Oryginalny jest dobrany na styk. Zapewnia dostateczny prąd tylko przy 100% naładowania. Łopaty elastyczne - Oryginalne są masakrycznie kruche. Co przekłada się na wydatek małej fortuny na zapasowe. Elastyczne (wyłącznie firmy Xtreme!) są prawie nie do zabicia. Ale stawiają większy opór silnikom. Silniki na Xtreme 180. Mają większą wydajność, "wbudowaną" wentylację i mają wymienne szczotki. Czego nie posiadają oryginalne. W przypadku oryginalnych silników można zastosować radiatory na silniki, ale to głównie dodanie masy. Po tych tuningach Lama lata CIUT lepiej. Reszta to tylko wydawanie kasy na lans. Jeżeli jednak marzysz w magię Aluminium i masz kasę, to pamiętaj, że wszystkie części Alu MUSZĄ być od tego samego producenta. Nie wolno łączyć ofert dwóch różnych producentów, ani plastików z Alu. Albo wszystko, albo stock. Lama NIE będzie latać lepiej, bo nie pozwala na to jej konstrukcja co-axiala. To tak, jakbyś kupił pekińczykowi parę butów i oczekiwał, że pobiegnie w maratonie na dwóch nogach. Pewne efekty można osiągnąć przez wymianę silników na bezszczotkowe i regulatory do nich. Daje to bardzo duży jak na taki model przyrost mocy, lecz kosztuje drugie tyle co model. Lama zawsze będzie tylko małym, stabilnym modelikiem do latania bardzo grzecznego. Jak chcesz coś więcej - kup inny model. Sugeruję co najmniej 6-cio kanałowy ze zmiennym skokiem łopat, w układzie klasycznym. Np. jakiegoś T-rexa klasy 250 czy 450. Do tego porządną aparaturę komputerową. Na "podciąganie" Lamy, szkoda tylko kasy. To wyłacznie wydawanie pieniędzy na efekt wizualny.
-
Pytanie jakie prądy będziesz nią "puszczać". Jeżeli pełne obciążenie - 25A, to złączka JST jest za słaba. Wówczas warto wymienić ją na złącze T-DEAN http://www.sklep.modelarnia.pl/index.php?p2456,zlacze-deans-t Lub dostępną w HK - XT60. http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/uh_viewItem.asp?idProduct=9572 A nawet użyć goldów. Generalnie uważa się, że JST powinno się używać do maks. 15A obciążenia. A nie wiemy, do czego chcesz używać pakietu i co z nim robić.
-
Ja dużo nie wniosę. Ale - Najbardziej zawiodły mnie pakiety Zippy i Rhino. Szczególnie te drugie. Miałem je nawet nie pół sezonu. Zippego się nie czepiam, bo przeżył zwarcie w regulatorze, co odbiło się na jego psychice tak bardzo, że czeka na kastrację do 2S. Rhino - oba 1300mAh 3S. Oba zaczeły się samodzielnie wyładowywać. Bez szczególnej przyczyny. Powitane zostały z otwartymi ramionami przez punkt utylizacji. Od dawna używam kilku RC-system, serii Gold i Pink. Jestem z nich w miarę zadowolony. Jeden z nich latał w moim pierwszym modelu samolotu RC i lata do dziś w lekkich depronowych akrobatkach i park flyerach. Ostatnio był testowany w MIG-29, ale okazał się za słabiutki do parkjeta. Z ty, że jest to jeszcze "zielony" RC-system. Pozostałe - solidne pakiety "pracujące". Nie liczę im ładowań. Ale staram się niemal w każdy weekend latać, zwłaszcza podczas wyjazdów na dzialkę, gdzie mam świetne warunki do lotów. Zaskoczyła mnie w zeszłym sezonie "chinka" marki Energy Power. Po przypadkowym rozładowaniu do zera, wstała po podbiciu ogniw i dziś lata w Delcie, bardzo żwawo. Z innymi markami pakietów (poza E-sky w Lamie) nie miałem przyjemności.
-
Model na wakacje za granicą propozycje.
madrian odpowiedział(a) na kylorc temat w Parkflyer, slowflyer,shockflyer
W zeszłym roku ktoś tu testował taką malutką Cessnę z 30cm rozpiętości z EPP. Własnie pod kątem zabrania na plażę. Ładowana z aparatury. Testy dość udane, choć zabawka wymagała kilku poprawek. Głównie ochrony wnętrza przed piaskiem. Był też plecakowy Tzagi z demontowalnymi skrzydłami. -
Problemy z migiem MAD- 29 (zakończenie)
madrian odpowiedział(a) na madrian temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Wprowadziłem kilka zmian w planach. Dziś je sobie znów wydrukowałem na wielkim formacie. Wprowadzone zmiany: - Usunięcie kilku niedokładności projektowych - Opisanie planów, na wypadek gdyby ktoś poza mną chciał brzydulca budować. - Wzmocnienie konstrukcji prętami węglowymi 2mm. Łącznie 1 pręt, długosci 1m. - Przekonstruowanie lotek i sterów tylnych. - Przeróbka mocowania silnika, wg zauwazonych problemów. - Uproszczenie wręgi silnikowej pod cięcie narzedziami ręcznymi - czyli romb, zamiast koła i zmieniony sposób mocowania do pianki. Moim zdaniem bardziej pewny. Niestety nie mogę dać gwarancji, że zdążę przed weekendem wykończyć model. Nawet nie wiem, czy zacznę. Po prostu czasu brak na to, żeby się... no zrobić coś bardzo pilnego... :devil: -
Kiedyś wystarczała saletra z cukrem i wiórkami aluminiowymi... Ale nauczyciel mógłby to źle zrozumieć. :lol2: Ale jakąś pompkę na fluid można dołożyć. Albo wsadzić spalinkę i zbiorniczek z naftą. :rotfl: Albo - Petarda, odpalarka z rezystorka i lipolka 4S i kubek brudnej mąki. Będzie chmura piroplastyczna... :devil:
-
Święta nieprawda... Poza rurką. Oryginalny napęd w całości daje radę i jest wystarczający. Montaż większego śmigła obciąża nadmiernie silnik. Jest to opcja dla osób, które chcą wozić Betą duży ładunek. Tak naprawdę mit śmigła 6x5 do Bety wymyśliły osoby, które chciały uczynić z niej model do akrobacji i pionowego wznoszenia. Te same osoby potem jako pierwsze narzekały na pękające rurki w skrzydłach - co było wyłącznie konsekwencją przekroczenia obciążeń eksploatacyjnych. Choć rurka istotnie nie budzi zaufania. Dlatego warto ją wymienić - Z powodów czysto spokojno-duchowych. Na oryginalnym napędzie, model lata sprawnie. Sklejenie skrzydeł powoduje trudności transportowe - jest to więc dyskusyjne. Beta to duży model. Kompletna zajmuje bardzo dużo miejsca. Nie każdy jeździ Vanem z pustą częścią ładunkową, albo ma 10ha pola za stodołą. Skrzydła można skutecznie połączyć także w sposób umożliwiający ich demontaż. Beta ma dedykowane zasilanie 1800mAh 3S do 2200mAh 3S, ale poleci i z 2500mAh 3S.