Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Odpowiedzi opublikowane przez Emhyrion

  1. Jakiś czas temu kupiłem sobie samolocik. Taki niewielki, żeby się bez demontażu w bagażniku samochodu mieścił. Padło na Spitfire'a produkcji Durafly. 

    Model tani, a fajny. Ma w pełni działające klapy (i to krokodyle, a nie jakieś odchylane kawałki płata!), chowane podwozie, ładną goleń tylnego koła (zwykle w tej skali montowany jest kawałek drutu), nawet ma oświetlenie na końcówkach skrzydeł. Generalnie, świetnie wydane 160$. W porównaniu z takim Spitfire'em firmy Parkzone to cud miód malina i orzeszki za normalne pieniądze, w porównaniu z Dziuraflajem Parkzone jest przereklamowaną i co gorsza przeszacowaną wydmuszką, bez klap i oświetlenia, a chowane podwozie w opcji za ciężkie pieniądze (oryginał) lub po przeróbkach (w miarę pasuje Durafly). 

     

    4be2bbd31782bca8med.jpg

     

    Niestety, Durafly ma też wady. W przypadku lądowania na trawie lepiej od razu zdemontować osłony przednich goleni. I tak się połamią, schodzą zdecydowanie za nisko, żeby miały jakąkolwiek szansę. Jego wadą też jest jak dla mnie kroplowa kabina i ogólnie wersja samolotu. Mark 24 to koniec wojny, samoloty bojowo w Europie właściwie chyba nie zaistniały, coś tam fruwało na Dalekim Wschodzie. Z mojego punktu widzenia wada okropna. Do czasu...

     

    e8c93ca426c73659med.jpg

     

    Model oberwał dwa razy. Raz przy starcie, nieopatrznie ściągnąłem dźwignię "podtrzymywanie obrotów" i samolot zamiast wzbić się w górę zwyczajnie stracił ciąg i walnął w zbronowane pole. Straty? Minimalne, połamały się tylko łopaty śmigła i ogólnie się zabrudził. Za drugim razem było gorzej, podczas zabaw w powietrzu z samolotem kolegi zagapiłem się, straciłem orientację gdzie góra a gdzie dół i zamiast poderwać samolot walnąłem w glebę. Straty? No cóż... Jak na ten huk który poszedł - znów minimalne. Połamane łopaty śmigła, urwany zaczep lewej klapy i pęknięty snap popychacza klapy prawej, oraz pęknięta podstawa kołpaka śmigła. To ostatnie skleiłem, resztę wymieniłem na nowe i samolot znów był gotów do lotu. Pobrudzony, trochę poobijany, ale wciąż chętny do szaleństw.

     

    Stwierdziłem jednak, że dość latania w brytyjskim malowaniu. Poszperałem trochę w sieci i dotarło do mnie, że w sumie Spitfire Mk XVI i Mk XXIV znowu optycznie tak bardzo się nie różnią, a przecież na "szesnastkach" to Polacy latali. 

     

    a4c309197c92b54bmed.jpg

     

    aa81c56eee384fa8med.jpg

     

    Samolot z oznaczeniami taktycznymi WX-V latał naprawdę, w 302 dywizjonie myśliwskim. Stanowił dla mnie bazę, ale z premedytacją odszedłem od pierwowzoru. Nie spodobało mi się imię żeńskie na masce, a mojej żonie nie spodobałoby się tym bardziej :)

     

    6c50bb5a8ef1073emed.jpg

     

    Moja kopia nie jest więc wierna i nie miała być. To ogólna "impresja". Za to samolot wreszcie jest pomalowany na kolory o barwie zbliżonej do historycznej, duraflajowy zielony i szary były za jasne, a spód dla odmiany za ciemny.  Samolot pomalowałem aerografem farbami Gunzo. Świetnie kryją i trzymają się jak głupi krzesła. A i tak dla pewności dorzuciłem jeszcze lakier bezbarwny. Dorzuciłem "obtarcia" i przybrudzenia. Spitfire znów jest gotów do lotu :)

     

    9e75bf871f296de6med.jpg

     

    Co do oznaczeń zestrzeleń - kiedyś przyjąłem, że za każdy udany lot (start, wylatany pakiet i lądowanie bez żadnego walenia skrzydłami o ziemię czy kapotażu) przyznaję "zestrzelenie". Po jakimś czasie zweryfikowałem to, bo "wyniki" niektórych moich modele zaczęły przypominać wyniki asów Luftwaffe czy gwardyjskich pułków lotniczych ZSRR, więc zmieniłem zasady i "zestrzelenie" przyznaję (:)) za trzy w pełni udane loty. Jak widać, Spitire zaliczył już 15. Mam nadzieję, że będą kolejne, naklejki są już przygotowane :)

     

    65857bd95b3994b4med.jpg

     

     

    • Lubię to 1
  2. Koniec prac nad modelem :)

     

    1a53443c6461e78emed.jpg

     

    W tym modelu Robbe serwa wkładane są "do kokpitu". Odbiornik już w miarę dowolnie, ale powiedzmy sobie szczerze - w kokpicie jest na niego sporo miejsca, a z przodu to już nie bardzo. I dostęp bardzo utrudniony. Nie bardzo miałem pomysł jak zagospodarować kabinę, żeby wyszło bardziej "makietowo" (choć traktujmy to z przymrużeniem oka, aż tak ambitny to nie jetem żeby każdą śrubkę odwzorować), przy zachowaniu dostępu do elektroniki. Zastanawiałem się nad półkami mocowanymi na magnes, na rzepa, ale w końcu odpuściłem. Wszystkie te rozwiązania niepotrzebnie by podniosły masę modelu, a Albatros ma tyle "braków" względem oryginału, że dałem sobie spokój. Wsadziłem półkę z pilotem, wsadziłem trzy zegary i musi wystarczyć. I tak poszedłem o wiele dalej niż założył sobie producent modelu :)

     

    7df45f56e9c7afb1med.jpg

  3. To prawda. Generalnie składa się jak puzzle, choć...

    Dopiero na forum dowiedziałem się o jakichś kątach zaklinowania płata. Zrobiłem jak mi sumienie wskazało, przypadkiem wyszło chyba dobrze (mam nadzieję, choć to niedługo się okaże), ale spokojnie mogłem zmienić ten kąt. Podobnie z wyważeniem. Zrobiłem wedle wskazań P. Jarosława, ale uzyskanych telefonicznie. Co ciekawe, Pioterek po rozmowie odniósł wrażenie, że ten punkt jest gdzie indziej. A ktoś inny wskazał jeszcze inny punkt... Tymczasem to wszystko powinno być określone na planach, tak zwyczajnie i po prostu. Przynajmniej tak mi się wydaje :)

  4. Cały Albatros jest fabrycznie oklejony. Zielone, żółte czy białe to filia, co ciekawe, czarne krzyże z białą obwódką to ... też folia.Właściwie nie miałem innego wyboru, musiałem iść do drukarni osiedlowej i wydrukować coś. Oczywiście na folii...

     

    Zastanawiałem się co to ma być... Pędzący byk? Jakiś herb? Może błyskawice? Jedno wiedziałem, że w czasach pierwszej wojny, dość pruderyjnych jednak, szanujący się niemiecki pilot nie będzie świecił gołą d... swojej przyjaciółki namalowaną na kadłubie. Jak pooglądałem zdjęcia z epoki i współczesne grafiki wyszło mi, że najczęściej były malowane jakieś ptaki i herby, czasem z wzniosłym napisem. Herb sobie odpuściłem, nie wiem, czy kolega w kokpicie to szlachcic, ale mając na uwadze, że to chińska podróbka pilota z acesofiron, to jednak dobrze urodzony to on raczej nie jest.

    A skoro facet nie ma ani rąk, ani nóg, tylko klata i głowa, to przynajmniej dostał ptaszka... Na kadłubie... :)

     

    d58f03870fa04432med.jpg

     

    I napis. A teraz to już naprawdę - zegary wsadzam do kokpitu i "z Bogiem, krzyżyk na drogę" :)

  5. Masz rację, mało jest modeli. Prawie nic nie ma... O ile z SE5a jestem mega zadowolony (choć po remoncie przybrał na wadze, zmienił silnik i teraz lata na 4s), to konkurencji dla niego wielkiej nie widzę. W miarę jeszcze podoba mi się Albatros z Dynama, ale te krzyże to jakaś porażka...

  6. Akurat ten model nie różni się specjalnie od piankowców... Mam Durafly SE5a, który nowy ważył jakieś 1300 g. Po remoncie i oklejeniu płatów folią waży jakieś 1600 g przy rozpiętości troszkę ponad metr. Albatros ma 1325 mm rozpiętości i z pakietem, gotów do lotu waży około 1900g. Zatem obciążenie płatów jest bardzo podobne, właściwości lotne też powinny być takie same. Różnica w zasadzie jest taka, że jak ten walnie o glebę to nie będzie raczej co zbierać. 

     

    W każdym razie nie jest to jakiś wielki i ciężki kloc, wręcz przeciwnie... Spokojnie da się go na upartego nawet z ręki puścić...

  7. Przepraszam Duke, nie zauważyłem, że też masz na imię Piotr :) Swoje pytanie kierowałem jednak do Pioterka, który lata P11 o podobnej masie i bądź co bądź pewnie w miarę zbliżonych parametrach...

     

    Niestety, co samolot to jest inaczej. Mustang FMS 1440 na pakietach 4s 3300 lata około 12-15 minut, ASK-21 FlyFly 2600 na tych samych pakietach będzie miał pół godziny. Cessna FMS 1400 na pakiecie 3s 3300 lata około 15-20 minut, a Me109 z Hangar9 na tych samych pakietach spiętych w 6s ma jakieś 10 minut lotu, i to bez szaleństwa raczej...

  8. check-listę juz przerobiłem kilka razy. Śmigło kręci się we właściwą stronę, nawet sprawdzałem ciąg statyczny i wiem, że mam nadwyżkę mocy. Środek ciężkości też jest tam gdzie miał być (co nie znaczy, że to dobry punkt :) ). Generalnie samolot jet gotów do lotu. TO ja jeszcze nie jestem...

     

    A przy okazji - Piotrze, na ile czasu starcza Ci pakietów i na czym latasz?

  9. Bez przesady... Niedawno odpaliłem model samolotu Hangar9, którym był Messerschmitt 109. Składany z gotowego zestawy, wykonany bardzo poprawnie. Trochę lżejszy od PZL, waży ok. 5 kg, ale też spore bydle. Złożyłem, ustawiłem co trzeba, odpaliłem silnik i poleciał. Bez żadnych żyroskopów, ot tak - w górę, przed siebie. Tylko, że tak się lata samolotami o których można domniemywać, że są dobrze (równo) zrobione, przez fachowców i/lub maszyny.

     

    Ja nie jestem fachowcem, więc podobne założenie w przypadku pierwszego własnoręcznie zrobionego samolotu jakim jest P11 byłoby pewną arogancją. Żeby zabezpieczyć się na wypadek drobnych niedoskonałości konstrukcji wsadzę stabilizator lotu za 20$ i jak samolot ma polecieć to poleci. Bo chyba nie rozumiesz co napisałem - ja nie zamierzam latać w przyszłości ze stabilizatorami. On ma tylko wyprostować samolot jeśli zaraz po starcie zacznie mi uciekać w którąś stronę. Ma go uratować w przypadku, jeśli coś schrzaniłem na etapie budowy. Jeśli szczęśliwie pójdzie w górę to zamierzam wyłączyć ustrojstwo i gdzieś tam wysoko w powietrzu uczyć się modelu - trymować, testować prędkość przeciągnięcia, włączać i wyłączać klapolotki... Pewnie jeszcze raz włączę go na potrzeby lądowania (choć to zależy od tego co się będzie działo w powietrzu) i tyle. 

    Możesz mi wytłumaczyć, czemu na potrzeby takiego startu mam wydać kolejne setki złotych? Ja sensu nie widzę...

  10. Czytałem Twoje opisy, też, jak również innych osób, na innych forach, filmy oglądałem... Jak pisałem - on ma wspomóc, nie zastąpić. Jako wspomagacz powinien dać radę, a ustawiać go (zwłaszcza zakresy wychyleń) będę w modelu który świetnie znam i niemal z zamkniętymi oczami mogę nim latać. 

    Jak się nie sprawdzi (w co wątpię), to oczywiście do P11 nie włożę. Póki co jestem przekonany, że dobrze będzie.

     

    A Twoje rozwiązanie... Pewnie jest lepsze, ale też zdecydowanie bardziej kosztowne, tym bardziej, że trzeba kupić nie jedną "pomarańczkę" za 20$ tylko trzy żyroskopy za ... no właśnie,200?, 300?, 500 zł? Sztuka?

    Wobec założenia, że latam generalnie bez stabilizacji, a tę założę tylko do sprawdzenia nowego samolotu, żeby sprawdzić czy ma w ogóle szansę polecieć, taka kwota wydaje mi się niespecjalnie atrakcyjna. Zwyczajnie nie wydam kolejnych kilkuset złotych na jeden czy dwa loty...

    Wiem, możesz użyć argumentu, że rozbity model będzie kosztowniejszą stratą. Zapewne. Ale rozbić go mogę tak przy pierwszym locie, jak i w pięćdziesiątym, na dziesiątki sposobów, to niejako jest wpisane w nasze hobby. Fakt posiadania na pokładzie drogiej elektroniki w niczym mi wówczas nie pomoże. 

  11. Pactra, Valleyo i inne akryle wychodzą dość drogo podczas malowania naszych modeli. Generalnie trzeba liczyć jedną butelkę/puszkę na model około 1-1,5m rozpiętości, a i to przy malowaniu kilkoma kolorami (wzory, kamuflaż, takie tam) i sporym rozcieńczeniu. W przypadku malowania mniej lub bardziej historycznego polecam, bo masz szerszą i dokładniejsza paletę barw. Jeśli to "jakiś model" który ma być "jakoś pomalowany" żeby "byle by ładnie było" to akryle z supermarketu będą lepsze, bo taniej to wyjdzie. 

    Akryle mają jednak pewien feler - ścierają się. Warto na koniec machnąć jeszcze jakimś lakierem bezbarwnym na koniec. I tak się będzie ścierać, ale później :)

     

    Malowałem modele dwa emaliami Humbrol/Revell. Nie wiem zupełnie czemu, ale o ile na przykład czarna kryła normalnie, to pomarańczowa nie za bardzo - model chłonął ją jak gąbkę. Też się trochę wycierają, warto polakierować na koniec, ale moim zdaniem dają trwalszą powłokę. Cena - no różnie, porównywalna z akrylami Pactra. No i bardziej upierdliwe przy myciu aerografu. 

     

    Świetne są farby Tamiya. Kryją jak szalone, dość odporne na ścieranie. Ale zauważalnie droższe, i nie bardzo lubią rozcieńczanie, zdarza się, że farba się "ślimaczy", tu jest więcej pigmentu, tam mniej...

  12. Piotrze. Może jestem przewrażliwiony ale generalnie bardzo źle odbieram Twoje posty, są agresywne i złośliwe. Może tylko wydawało mi się, że mamy zakopać topory wojenne, ale...

     

    Tym razem jeszcze puszczę Twoje uwagi mimo uszu :)

     

    Co do stabilizatora - świetnie zdaję sobie sprawę z tego że on za mnie nie poleci. Z samym lataniem sobie radzę, jeśli mam do czynienia z samolotem który "lata" to wystartuję, poszaleję i sprowadzę bezpiecznie na ziemię. Co do P11 - nie mam tej pewności. To był pierwszy model który robiłem od podstaw. Zgodnie z planami, według jakiegoś pomysłu i niby zgodnie z zasadami sztuki, ale jednak pierwszy. Co więcej - jest to mój pierwszy model który waży ponad 6 kg. A takim lata się chyba troszkę inaczej niż lekkimi modelami jakich mam sporo. Dlatego zainwestowałem w stabilizator, żeby sobie pomóc przy pierwszym locie. Jeśli będą odrobinę krzywe skrzydła, albo odrobinę krzywe stery, albo nie pod takim kątem jak trzeba zamocowany silnik - stabilizator powinien sobie z tym poradzić. Jeśli model jest totalnie schrzaniony to i tak nie wystartuje lub nie wyląduje w całości, ale jeśli niedoróbki nie są duże - będzie dobrze. 

     

    A kupiłem prosty stabilizator Orange. Na moje potrzeby w zupełności wystarczy... Dziś w przerwie na malowanie jajek zrobiłem do niego kabelki, w najbliższych dniach wsadzę go do Extra300 którą znam jak własną kieszeń, poustawiam co trzeba, nauczę się go używać (do tej pory nie miałem takich urządzeń, nie były mi potrzebne, ba - uważałem za zupełnie zbędne i odmóżdżające), potem wsadzę do P11. Jak wspomniałem - przestało mi się śpieszyć. Model jest skończony, warsztat w piwnicy ku uciesze żony zlikwidowany, pieprznik posprzątany, ładny pilot czeka na pierwszy lot. Ale latać mam czym, a właśnie kończę kolejną zabawkę, więc nie mam przymusu żeby teraz, zaraz, już. Poleci. Albo się rozbije. Jaki by nie był ten pierwszy start, lot i lądowanie (oby :) ) to z pewnością dam znać, ze zdjęciami i filmem włącznie... 

     

    A jak oblot będzie udany, a samolot będzie latał jak trzeba to z przyjemnością wyjmę z niego stabilizator :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.