Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Odpowiedzi opublikowane przez Emhyrion

  1. Prac dzień czwarty...

     

    No dobra. Nie dzień. Ale na to co dziś zrobiłem pół dnia trzeba liczyć. Z linkami trochę zeszło...

    Na początek jeszcze jedno zdjęcie z karabinami, bo jakoś bardzo mi się podobają, wręcz napatrzeć się na nie nie mogę :)

     

    c673ef015ec47bd8med.jpg

     

     

    Dzisiejsze prace to przede wszystkim montaż skrzydeł. Z dolnym płatem to łatwizna, trzeba było tylko wsadzić w kadłub pręt węglowy, nasunąć na niego płaty, które dodatkowo pozycjonowały krótkie pręty wychodzące z kadłuba, a na koniec wkręcić od spodu płata dwie śrubki. Łatwizna. 

    Z górnym płatem było o tyle gorzej, że instrukcja montażu jest nie do końca czytelna. Małe zdjęcia i opis po niemiecku, albo po angielsku w ogóle bez zdjęć. Najgorsze jednak jest to, że nie ma czegoś takiego jak wykaz części, w szczególności wykaz śrubek, więc trochę trzeba się domyślać, a trochę pomierzyć suwmiarką. Podobnie z linkami, ale o nich za chwilę.

     

    Płaty są połączone ze sobą za pomocą wsporników przykręcanych śrubami. Teoretycznie ma to ten sens, że można model rozmontować, wsadzić do samochodu i zmontować na lotnisku. Teoretycznie, bo konia z rzędem temu, kto na polowym lotnisku, na trawie nie zgubi żadnej śrubki czy nakrętki. A jest ich trochę... Ja składam samolot "na sztywno", nie zamierzam go demontować do transportu. 

     

    Szczególnie upierdliwe jest "olinowanie". Każda linka przechodzi przez kilka punktów. Początek jest mocowany do wspornika pętlą, a po przeciągnięciu przez ileś punktów jest karabińczyk i śruba rzymska. Wszystko było w zestawie, śruby, karabińczyki, krętliki i linki. Te ostatnie to jakaś cienka plecionka metalowa w cieniutkim silikonie, bardzo ładnie wygląda, tak... rasowo :)

    Przypuszczam jednak, że po kilku lotach trzeba będzie ją ponaciągać, póki co po zwinięciu w fabryce w wąskie zwoje nie wyprostowała się dostatecznie podczas montażu. 

     

    0f69b2b866629b4cmed.jpg

     

     

    Jeszcze o chwilkę o płatach... Producent do napędu lotek zaleca micro serwa. Jako, że miałem "wolne" serwa mini to spróbowałem je zamontować. Niestety, nie ma nie dość miejsca, więc wróciłem do koncepcji sugerowanej przez Robbe. Popychacze są tego samego typu co do sterów, też z metalowymi zaciskami kontrowanymi sprężynką. Bardzo mi się podobają, choć regulacja jest trudniejsza niż w przypadku plastikowych, bo ciężej się rozpinają. 

     

    Klapka serwisowa z wklejoną atrapą silnika przylega bardzo ładnie do kadłuba. Z przodu są dwa zęby zaczepów, które wchodzą w otwory w przegrodzie kadłuba, z tyłu dwa magnesy. Jedno, co mi się nie podoba to fakt, że atrapę rury wydechowej za każdym razem trzeba odgiąć żeby raczyła przejść obok wspornika górnego płatu. Z drugiej strony jednak jest to niejako gwarancja, że nawet przy bardzo szybkich ewolucjach klapka "nie ucieknie". 

     

    ba7704fd74aae755med.jpg

     

     

    Miejsca pod klapką jest w bród. Spokojnie mieszczą się pakiety 3s 3300, jak i mniejsze, zmieści się nawet 4s 3300, choć w tym przypadku wyważenie "pójdzie się kochać".

     

    df613edca4ee8630med.jpg

     

     

    Zamontowałem silnik Pulso Cobra 3520/14, regulator Multiplex 50A i śmigło XOAR 15x7. Po sprawdzeniu ciągu wagą elektroniczną doszedłem do wniosku, że raczej będę latał samolotem na pakietach 3s. Udźwig statyczny wynosi około 1800g, podczas gdy na 4s aż 2700g, gdy samolot z pakietem 3s 3300 waży dokładnie 1900g. Dojdzie jeszcze półka na pilota, parę zegarów w kokpicie, ale generalnie bardzo już nie przytyje, więc na 3s będzie latał ładnie i "makietowo". I dobrze, to nie jest jakiś Pitts, tylko klasyk...

     

    Trochę miałem problemów z zamontowaniem kołpaka śmigła. Generalnie producent przewidział dla modelu silnik Robbe Roxy 4250. Choć parametry ma podobne, to już oś silnika jest zupełnie inna, z gwintowanym otworem pod śrubę mocującą kołpak. Cobra ma oś pełną, bez wywierconego otworu. Poradziłem sobie z tym w ten sposób, że wziąłem łącznik (taką dłuuuugą nakrętkę), i z jednej strony nakitowałem kleju epoksydowego. Gdy już wysechł wywierciłem cienki otwór w który wkręciłem wkręt mocujący kołpak. Działa, trzyma, za jakiś czas sprawdzę, czy skutecznie :)

    Sam kołpak z jednej strony nie jest jakiś super. Jest zwyczajnie krzywy, nie dość dokładnie przylega do podstawy, jak się śmigło kręci to wyraźnie widać, że lekko "bije". Z drugiej jednak to model klasyka, trudno wymagać, żeby wszystko pasowało do siebie jak w samolotach HighTech. Wielkich wibracji nie ma, właściwie żadnych, więc to, że kręci się jakoś "lekko krzywo" mi nie przeszkadza. A otwory przez które do środka nabiera powietrza są śliczne i chyba spełniają swoje zadanie, bo gdy testowałem silnik w domu (na unieruchomionym modelu) niemal w ogóle się nie grzał.

     

    d1816aca7dfa7d69med.jpg

     

     

    Trochę mi się nie podoba miejsce, które producent przewidział na montaż serw sterów i odbiornika. W kokpicie. Bleee... W kokpicie najchętniej bym widział takiego gościa:

     

    itpt_red%20baron.jpg

     

     

    Ale wówczas straciłbym dostęp do serw i odbiornika, a nie bardzo miałem pomysł na takie zagospodarowanie kokpitu, żeby i pilot się zmieścił i elektronika. Więc koniec końców pilot będzie taki: 

     

    WW1_Ger5_Rotate.gif

     

    zamontowany na półce, która tylko częściowo przesłoni elektronikę. Zrobię jeszcze jakieś "zegary", ale tu już kosmetyka...

     

    60e1284322a1c650med.jpg

     

     

    Generalnie samolot jest właściwie gotowy do lotu. Stery i lotki są wyregulowane, nic tylko lecieć. Nawet skonfigurowałem klapolotki, ot tak, na wszelki wypadek. Samolot jest stosunkowo lekki, obawiam się, że może bardzo chętnie szybować i za nic nie zejdzie na ziemię jak się go nie przydusi troszkę. A za bardzo dusić nie chcę, bo jak w pierwszym poście wspomniałem - to biały kruk, może być problem z częściami zamiennymi :)

     

    16b812cee34d162amed.jpg

     

     

    Teraz już tylko czekam na paczkę z pilotem i ostatnie prace kosmetyczne. Mam nadzieję, że wkrótce nastąpi oblot :)

  2. No cóż... Ja zdejmuję przednią klapkę, wyłaczam regulator, wyjmuję pakiety, wsadzam nowe, włączam regulator i zamykam klapkę. Gotowe :)

     

    Co prawda pakiety nie mieszczą się pod osłoną silnika tylko już w kadłubie, za to wchodzą pionowo jeden obok drugiego, więc w przypadku przechyłu czy korkociągów nie zmienia mi się punkt wyważenia wzdłużnego... Twój patent wydaje mi się nadmiernie skomplikowany i czasochłonny, że nie wspomnę nawet o tym, że ciągle kręcisz śrubami mocującymi śmigło. W końcu gwint nie będzie tak trzymał jak nowy.

  3. Właściwie to nie jestem pewien takiej samej aerodynamiki naszych modeli. Patrzę na Twój, patrzę na mój i mam wrażenie, że nie ustrzegłem się błędów. Wydaje mi się, że u mnie skrzydła lekko schodzą w dół, poza tym powierzchnie dolne wydają mi się delikatnie wklęsłe (coś, jak spadochron). Jedno z drugim może spowodować, że samolot będzie ładnie się unosił w powietrzu, albo wprost przeciwnie, okręci wokół osi i będzie po wszystkim... 

    Poza tym kwestia wyważenia, mój jest cięższy, a środek ciężkości jeszcze wędruje :) (nie mogę się zdecydować gdzie go ustawić)

     

    Co do lotek różnicowych to po prostu nigdy tego nie stosowałem i nawet nie wiem, jak to działa. Ale zawsze latam (każdym modelem) korzystając i z lotek i sterów przy zakrętach, więc na pierwszy start na pewno nie będę nic kombinował. Jak mi będzie źle latał ale mimo tego wyląduję bez katastrofy to zobaczymy co dalej. Póki co jest jak jest i nie będę nic mieszał. Pogoda się poprawia, czas startu się zbliża, z pewnością opiszę i pokażę film. Cokolwiek na nim będzie... :)

  4. Nie. 

     

    Czytałem Twoją relację, z budowy i lotów. Na pewno będą klapolotki, o nich to myślałem od początku - tam gdzie latam może i jest miejsce na długie podejścia, ale samo lądowisko jest dość małe, trzeba trafić, krótsze podejście bardzo to ułatwia. CO do tych lotek różnicowych to zachodzę w głowę, do czego by mi to było potrzebne? :)

    A poważniej - w żadnym modelu nie ustawiałem czegoś takiego, więc na P11 eksperymentować chyba nie chcę... Myślę, że zacznę od ustawień soft (jakieś 90%) z dodatkowymi kagańcami (D/EXP) na jakieś 50-60%. Na pierwszy lot powinno wystarczyć, i tak pewnie skończy się wizytą u kardiologa :)

  5. A ja wciąż pękam. Samolot jest praktycznie gotów do startu. Muszę tylko ustawić popychacze na serwach. Jak się lot uda to wstawię szyby w ramki owiewki kabiny. 

     

    Zasadniczo czekam na ładną pogodę. Ma być słonecznie, żeby film był kolorowy, bezwietrznie, żeby uniknąć niespodzianek, sucho, żebym się w błocie nie zapadł i ciepło. I tak będę mocno zestresowany, dodatkowe dreszcze nie są mi potrzebne. 

    Jednak... Do tej pory na najcięższy mój samolot to Mustang FMS, w wersji do lotu waży w maksymalnej opcji około trzech kilo. P11 drugie tyle. Póki co więc ćwiczę na maluchach i dochodzę do wprawy przed startem "jedenastką"...

  6. Nie mam jakichś fajnych kamer, nawet nie mam samolotów, które by pociągnęły jakiś super sprzęt do filmowania. Radzę sobie z filmowaniem przy wykorzystaniu kamer w HK - WingCamera1 i WingCamera2. Montowane na stałe do skrzydła, do kadłuba, podwieszane na pylonach w Mustangu. Zawsze w jednym kierunku. 

    Ale...

     

    W przypadku modelu Extra300 już nie musi być na stałe. Przedstawiam Oko Saurona:

     

     

    Trochę sklejki, trochę balsy, dwa stare serwa i proszę, platforma do filmowania gotowa :)

     

     

  7. 84? Hurtowo jakoś... :)

     

    Ja idę innym kursem. Jako, że samoloty latają, a czasem spadają, zdarzają się awarie, albo katastrofy, to w warbirdach przyjąłem następujący system: oznaczenia "zestrzelenia" przyznaję za każdy wylatany pakiet bez awarii czy katastrofy, czyli za udany start, lot i lądowanie. Pół zestrzelenia, jeśli coś poszło nie do końca tak jak trzeba ale obyło się bez remontu.

    Póki co najlepszy jest SE5a z Durafly, który zaliczył już 46 "zestrzeleń", ale i Mustang FMS nieźle sobie radzi, goni dwupłatowego burkotka z wynikiem 33. Nowiutki Spitfire z Durafly zaliczył ostatnio 2 i pół zestrzelenia (na koniec lądowania wpadł w kępę trawy i stanął na dziobie - bez strat własnych). 

     

    Można się śmiać, sam to robię, ale taki system ma tę zaletę, że mniej więcej wiem, ile czasu który samolot spędził w powietrzu, jaki jest przebieg jego pakietów (a w zasadzie każdy warbird ma własny zestaw pakietów, bo co jeden ma inne "s" albo pojemność), wiem, kiedy śrubki podokręcać, kiedy przegląd zrobić albo kiedy zacząć myśleć nad wymianą źródła zasilania.

  8. prac dzień trzeci...

     

    Weekend spędzony na lataniu i zabawach rodzinnych nie sprzyjał budowaniu modelu. Za to poniedziałek i owszem... Dziś jednak wiele nie pchnąłem do przodu. Przykleiłem pomazane uprzednio farbą karabiny. Atrapy są bardzo moim zdaniem udane, jest i lufa z "wylotem", i ażurowana osłona lufy. Całość wykonana jest trochę z drewna (korpus), trochę z plastiku (lufa) i trochę z sztywnej folii (osłona lufy). Dwa karabiny stanowią całość wraz z "szybą", czyli owiewką kabiny pilota. Nasadzane są na wypustki wychodzące z kadłuba. Wchodzi tak sztywno, że na dobrą sprawę pewnie i bez kleju by się obeszło. Ja jednak przykleiłem. 

    493e7d4cf04a9a8fmed.jpg

    d5cd4e30721f3595med.jpg

  9. Dziś pogoda była fantastyczna. W związku z tym oblataliśmy z Grzesiem 7 samolotów i szybowców elektrycznych, a nawet jakaś spalina nas odwiedziła... Fajnie było...

     

  10. Prac dzień drugi :)

     

    Na początek zakończenie o podwoziu. Przednie koła są zrobione na sztywno, możliwości jakiejkolwiek regulacji skrętu kół nie ma. Niestety z tyłu też nie - producent przewidział płozę ogonową. Tak więc już na poziomie prac przygotowawczych, jeszcze przed przyklejeniem warto sprawdzić, czy model się toczy do przodu czy woli skręcać. Na szczęście mój toczy się idealnie do przodu, bez problemu...

    Sama płoza to kawałek druciku. Na tyle twardy, że chyba się nie pognie od byle trącenia. Zastanawiam się tylko, czy aby nie jest zbyt sprężysty, bo samolot ma operować z lotniska trawiastego...

    07280f5e40fe88e6med.jpg

     

    Dalsze prace nad kadłubem ograniczyły się dziś do zamontowania stateczników, sterów, wkręcenia i regulacji serw i popychaczy. W kadłubie mocowane są dwa serwa, standard do steru wysokości i micro do kierunku.

    c3386ff23209356emed.jpg

     

    Zakres wychyleń sterów jest... gigantyczny. Kierunku prawie 45 stopni w każdą stronę, dlatego przed pierwszym lotem z pewnością będą założone kagańce (D/EXP). Póki co ustawiłem SK i SW na 100% i EXP na 50, a na kagańcu oba mają po 65% i EXP 15. Zobaczymy, jak to będzie... Na tę chwilę pierwsze co zwraca uwagę patrzącego to wielki jak łopata do śniegu statecznik poziomy. I dobrze... Jak się skrzydła urwą to samolot spokojnie poleci na samym tym stateczniku :)

    81a130ee1b5eaa13med.jpg

     

    Ciekawie wyglądają popychacze. Drut metalowy zatopiony na sztywno w jakimś czarnym plastiku. Od strony serw jest zwykła "zetka", a od strony sterów metalowy krokodylek i sprężynka blokująca samoisnte otwarcie, dodatkowo kontrowana nakrętką. 

    189209f6f6f17499med.jpg

     

    Model od producenta wychodzi już tak oklejony, że w zasadzie nic nie trzeba dłubać. Zielony na górze, biały na dole, żółty po środku... To wszystko już jest. Nie jest to malowane, wszystkie kolory wynikają z barwy folii. Sama folia zaś strasznie się świeci, koszmarnie wręcz... Korzystając z porad znalezionych na yotubie na pierwszy ogień zrobiłem "brudną farbę". Zmieszałem trochę brązowej, piaskowej, zielone i białej - wyszedł kolor brudu, kurzu, błota. Szerokim pędzlem ponakładałem to posuwistymi ruchami  w kierunku od dzioba do tyłu. Tu mniej, tam więcej, różnie. Potem ręcznikiem papierowym trochę to wytarłem, ale nieznacznie. Następnie po całości położyłem lakier akrylowy  bezbarwny. Teraz kadłub jest brudny, jak to przystało maszynom parkowanym na lotnisku polowym i w dodatku przestał się tak strasznie świecić. 

    2ca2923670638f25med.jpg

    efea85932e5df59bmed.jpg

    • Lubię to 1
  11. Nie będzie to historia budowy makiety od podstaw, bo ani to makieta, ani od podstaw. Ale skoro wszedłem w posiadanie modelu, który w zasadzie już jest białym krukiem, bo wypadł z produkcji i tylko nieliczne egzemplarze walają się gdzieś w zakamarkach sklepów, to postanowiłem w ten oto sposób pochwalić się jego posiadaniem, przedstawiając pokrótce historię z cyklu "od drewnianego zera do przestworzy bohatera", czyli od otwarcia pudełka do pierwszego, i oby nieostatniego lotu.

     

    Albatros firmy Robbe jest konstrukcją jak na mój gust bardzo delikatną. Szkielet "drzewniany, deska, w środku dziura, jest dziura, jest sęk", obciągnięty folią. Kadłub dodatkowo wzmocniony jest jeszcze balsą od spodu i od góry, boki to sama folia rozciągnięta na szkielecie. Dzięki temu model z pewnością jest lekki, ale też delikatny. Jak bardzo można zobaczyć na tym zdjęciu:

    64da0ce293b34505med.jpg

    podobne złamanie jest też w tylnej części kadłuba. Nie jest to nic, z czym by sobie nie można łatwo poradzić, niemniej pewien zgrzyt nastąpił.

     

    Na szczęście model wyposażono w bardzo ładne amortyzowane podwozie. Metalowe, z mocnymi i fabrycznie nasmarowanymi sprężynami, gdzie każda część podwozia ugina się gdy trzeba - super. Zero luzów, stukania, nic Tak to sprytnie wymyślili, że amortyzuje zarówno nacisk tradycyjny, z góry, jak i od przodu, czyli jak samolot przy lądowaniu trafi na jakąś kępę trawy czy kamień, względnie dziurę, to amortyzacja powinna sobie z tym poradzić.

    Trochę się trzeba było napocić przy składaniu. W kadłub wchodzą, a właściwie powinny wchodzić pręty, ale robią to bardzo opornie. Potem jeszcze kontruje się je kawałkami sklejki, a dla ambitnych producent dołączył trochę żółtej folii, dzięki czemu można zamaskować mocowanie tychże prętów. Gdy już wszystko weszło na swoje miejsce nie trzeba było wprowadzać żadnej korekty, samolot stoi prosto, bez przechyłów.

    4561f3ec9eba83f3med.jpg

     

    To co mi się bardzo spodobało, to mocowanie pakietów. No tylu rzepów to ja jeszcze w jednym modelu nie miałem...

    96ce91cdfd7424e9med.jpg

     

    Model ma kilka elementów "makietowych", które postaram się pokrótce opisywać, w miarę postępu prac. Najpierw silnik. Atrapa silnika wykonana jest z czarnego plastiku, to jakiś zgrzew, pusty w środku (na każdym kroku widać walkę Robbe o jak najniższą masę). Nie jest to jakiś full wypas, ale że model nie aspiruje do bycia makietą, to jak na mój gust wystarczy. Jako że jednak model samolotu sprzed niemal stu lat nie może być lśniący i pachnący (bo i te frontowe raczej takie nie były), silnik jako pierwszy stał się ofiarą szalonego pędzla. Teraz wygląda tak:

    dbd565a9089a9142med.jpg

    f9207e9dffcc531emed.jpg

    d4941fbbba376650med.jpg

     

     

     

    cdn...

  12. Dotyczy to nie tylko maluchów... Kiedyś jak Volvo zrobiło kombi, dajmy na to 840, to jeździło 20 lat bez awarii a przy pół miliona kilometrów uważało się silnik za dotarty. Dziś volvo czasem nie przechodzi bez wizyty w serwisie pierwszego przeglądu rejestracyjnego po trzech latach od zakupu.

    Więc to, że dziś serwa z masowej produkcji psują się częściej i szybciej wcale mnie nie dziwi. Pocieszające jest tylko to, że jednak zarabiamy coraz więcej i jednak te zabawki są relatywnie coraz tańsze...

  13. Tak. W wielu przypadkach kupić można w kilku sklepach dokładnie ten sam towar, z tej samej fabryki, tylko przebrandowany jest kilka razy droższy...

    Tak jest na przykład z moim ulubionym szybowcem z EPO, Foxem 2320. Można go kupić tu:

    http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__14498__Fox_EPO_Glider_2320mm_PNF_.html

    albo tu:

    http://www.osmot.de/fms-fox-segelflugzeug-epo-2320mm-pnp.html

    albo też tu:

    http://www.sklep.modelarnia.pl/index.php?p5012,fox-2300-arf-motoszybowiec-zestaw-rc

     

    Niewątpliwie w wersji "Pelikana" ma najładniejsze malowanie, ale nie zmienia to faktu, że jako model FMS kosztuje mniej więcej tyle samo co Pelikan, a jako HobbyKing jest 1/4 tańszy. Przy czym sprawdziłem - elektronika w środku jest taka sama...

  14. Malowałem kiedyś tą farbą humbrol polish. I to wieki temu, jak jeszcze nikt nie narzekał na pogorszenie jakości...

     

    Ona jest dość szczególna. Po pierwsze jest gęsta. Po drugie się ciągnie, po trzecie schnie dłużej od pokostu na metalowym dachu. A po malowaniu i wyschnięciu wygląda dość... nieszczególnie... Dokładnie jak na wcześniejszych zdjęciach Przemo. Kiedyś szlag mnie trafił, bo robiłem model 1:48, chyba własnie P51D, albo P47, i byłem przekonany, że tą farbą schrzaniłem cały model.

    Ale zrobiłem co trzeba było, czyli po wyschnięciu wypolerowałem. Dremelkiem, z nawiniętą flanelką na małej tarczy, niskie obroty. I okazało się, że ta farba dopiero w wersji "polish" pokazuje swoją wartość. Model był piękny, nikt nie wierzył, że to plastik. Rewelacja. Ale dopiero PO wypolerowaniu.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.