Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Odpowiedzi opublikowane przez Emhyrion

  1. Cessna jaka jest każdy widzi. Zna ją chyba każdy modelarz, tak początkujący jako i bardziej zaawansowany. Może być latającym modelem zarówno jako trener, jak i dla bardziej zaawansowanych pilotów. 

     

    post-13206-0-27427800-1401788046_thumb.jpg

     

    Ja swego czasu kupiłem model Cessny z FMS, 1410 mm rozpiętości. Same z nią były problemy... Generalnie chodziło o podwoze, szczególnie przednie koło, które na trawie za nic nie chciało się kręcić, prawie każde lądowanie kończyło się pogięciem goleni. Szlag mnie trafiał, bo choć samolot latał fajnie, to lądowanie było zawsze źródłem stresu i niepotrzebnych nerwów. 

     

    W końcu się  wkurzyłem, i wymieniłem piękne podwozie z kołem schowanym w kołpaku na amortyzowaną goleń wykonaną ze sprężynującego drutu. I co? I jak ręką odjął. Cessna pięknie startuje, fajnie lata i ląduje bez problemów. Przestałem nawet myśleć o wywiezieniu jej na działkę, gdzie postawiona na pływakach próbowałaby się nie utopić w rzece czy na żwirowni. 

     

    Samolot prowadzi się jak po sznurku. Robi w powietrzu co się tylko chce. Ale jednocześnie lata trochę ... nudno jakoś tak... Nie jest rasowym warbirdem, a takimi niemal wyłącznie ostatnio latam. Nie jest ani tak szybka jak Mustang, ani tak zwinna jak Spitfire. Nie jest również tak łatwa w transporcie jak F4F Wildcat, więc prawie za każdym razem gdy jadąc na lotnisko mam wolną kanapę w samochodzie, trafia na nią jakiś inny duży model. 

    Postanowiłem to jednak zmienić...

     

    Gdzieś od roku kurzyły się w piwnicy dwa systemy "quanum bomb". Pierwotnie było to przymocowane do pewnego Corsaira, ale tam gdzie teraz lata znalezienie bomby graniczyło by z cudem, więc systemy leżały w piwnicy. Ale już nie leżą. Zamontowałem je w Cessnie. 

     

    Wiem, wiem, samolot cywilny.  I rzeczywiście, trochę głupio wyglądały te napisy "aeroklub", SP-KAT i inne takie... Zielona bomba przymocowana do białego cywilnego samolotu trochę raziła moje oczy. Decyzja zapadła. Cessna 182 stała się historią. Na jej miejsce wchodzi:

     

    Samolot bliskiego wsparcia F-182 :)

     

    post-13206-0-53811400-1401787907_thumb.jpg

    post-13206-0-08236100-1401787909_thumb.jpg

    post-13206-0-41084400-1401787910_thumb.jpg

    post-13206-0-45368400-1401787911_thumb.jpg

    post-13206-0-54010400-1401787913_thumb.jpg

    post-13206-0-40449600-1401787914_thumb.jpg

    post-13206-0-22465900-1401787917_thumb.jpg

  2. Stuka był projektowany jako samolot bliskiego wsparcia w oparciu o doktrynę Blitzkregu. Dołem szły czołgi i kolumny grenadierów pancernych, Stukasy przed nimi wymiatały nieprzyjacielskie czołgi i umocnienia, w górze latały Messerschmitty 109 i 110, a zaplecze bombardowały Heinkle i Dorniery. Taka taktyka sprawdziła się w Polsce i we Francji. 

    Wypuszczanie Stukasów nad Anglię już nie było do końca zgodne z opracowaną dla nich taktyką, a gdy do tego zaczęło brakować osłony myśliwskiej, to zaczynały spadać jak kaczki. Zresztą, samolot w tym czasie był już konstrukcją z lekka przestarzałą i w walce powietrznej z doświadczonym przeciwnikiem w nowoczesnym samolocie nie miał szans. 

  3. Dokładnie... 

    Dziś wszyscy się zachwycają pracą kowali którzy w tradycyjnej technologii wykuwają miecze, topory, buzdygany i inne żelastwo... Czy ktoś im wypomina, że takimi toporami to Wikingowie zabijali mężnych Słowian żeby potem gwałcić urodziwe Słowianki? Albo Krzyżacy pod Grunwaldem takim to oto mieczem próbowali odrąbać głowę jakiegoś Maćka z Bogdańca? To są narzędzia. I te miecze, i te samoloty. Narzędzie w dobrych rękach służy przeciwstawieniu się złemu uzbrojonemu w inne narzędzia.

     

    Ale to normalne, że w Polsce mamy całą gromadę świętszych od Papieża. I mamy potem takie deklaracje wiary jak trzech tysięcy lekarzy, co to im Bóg leczyć nie pozwala, albo dyskusje o modelach samolotów których robić się nie powinno...

    • Lubię to 4
  4. Rozmawiamy Piotrze o konkretnym samolocie a nie o samochodach? Dobra, to rozmawiajmy...

     

    post-13206-0-02699300-1401438371.jpg

     

    Stuka, czyli Junkers Ju87. Jak słusznie zauważyłeś, była to maszyna zaprojektowana to szerzenia strachu i zniszczenia. Jako bombowiec nurkujący zabierający tylko kilka bomb na pokład był wspaniałym narzędziem do punktowego niszczenia siły przeciwnika. Trafienie bombą w czołg przeciwnika? Żaden problem, o czym przekonali się i Polacy, i Francuzi i Anglicy. Zdemolowanie instalacji radarowej? Łatwizna. Zawalenie kamienicy na głowy obrońców na Starym Mieście w odległości stu metrów od pozycji własnych wojsk? Proszę bardzo... Sprawdził się też, a może przede wszystkim na froncie wschodnim w zwalczaniu sowieckich czołgów. Czy to jako bombowiec, czy jako szturmowiec z podwieszonymi działkami, Stukasy mnóstwo ruskich maszyn zamieniły w blaszane zapalniczki.

     

    Charakterystyczną cechą było łamane skrzydło. Z racji tej konstrukcji płatowca trudno go było pomylić z innym samolotem. Jednym ten płatowiec będzie się podobał, innym nie. Junkers w sumie jest dość kanciasty, nie każdy to lubi. No i nie każdy lubi czarne krzyże i swastyki. To fakt. Niektórzy tak bardzo nie lubili, że koniecznie musieli je zamalować...

     

    post-13206-0-58310300-1401438369.jpg

     

    Czy w innym malowaniu Stuka jest ładnym czy brzydkim samolotem? Trudno rozmawiać o gustach. Mnie się podoba, nawet z tymi krzyżami. Ale muszę przyznać, że z kokardami też fajnie wygląda, choć...

     

    post-13206-0-06027100-1401438369.jpg

     

    w sumie... jakoś głupio... Jednak Junkers większości z nas kojarzy się z krzyżami.

     

     

     

    Jak już jestem przy krzyżach... Wspomniałeś Piotrze o innej konstrukcji bombowca ze stałym podwoziem. Karaś, bo o nim była mowa, w sumie niezła maszyna. Może we Wrześniu wykorzystana trochę wbrew swoim możliwościom, ale parę punktów w walce z przeciwnikiem nasi piloci na tych samolotach zdobyli. Kto wie, może gdybyśmy ich mieli więcej, to zagony pancerne nie szły by przez Polskę tak niemal bez przeszkód? Tak... Karaś to bardzo wdzięczny samolot dla modelarza, choć trudny z powodu stosunkowo słabej ikonografii, ale w sumie trochę zdjęć się zachowało...

     

    post-13206-0-97096900-1401438369.jpg

     

    Mnie osobiście Karaś mniej się podoba, gdybym zdecydował się na budowę polskiego bombowca to zdecydowanie byłby to Łoś. Ktoś na forum robi już zresztą ten model. Trochę stanęły prace, w każdym razie dawno nic o nim nie czytałem, ale mam nadzieję, że Łoś poleci. Bombowiec na swoje czasy był konstrukcją bardzo nowoczesną, choć w walce nie pokazały za bardzo na co je stać. Mieliśmy ich za mało, żeby wpłynęły na losy wojny. Niemniej Łoś to wspaniały przykład, że "Polak potrafi" i aż miło popatrzyć na ten piękny samolot

     

    post-13206-0-30651500-1401438370.jpg

     

     

     

    Modelarze to w ogóle mają możliwości... Kupuje taki trochę deseczek i listewek, a potem wyczarowuje z nich samolot, który nie tylko lata, ale jeszcze jakoś wygląda i coś przypomina. A potem maluje. Jeden na biało, inny na zielono, jeszcze inny w różowe kropki. Niektórzy starają się, żeby ich samolot był malowany jak historyczny odpowiednik który latał gdzieś kiedyś...

     

    post-13206-0-57109400-1401438371.jpg

     

    Prawda że inaczej wygląda niż większość prezentowanych tu "Jedenastek"? Czy przez to, że samolot ma oznaczenia rumuńskie kształt kadłuba się optycznie pogorszył? Czy "polski płat" stracił swoje właściwości? Czy z faktu, że samolot w tym malowaniu został strącony gdzieś nad Rosją wynika, że jest brzydszy od P11 malowanego khaki na górze, błękitem na dole i czerwono-białymi szachownicami?

     

    A czy taka czapla jak poniżej nie wygląda jak czapla i nie lata jak czapla tylko dlatego, że ktoś na niej zmienił oznaczenia?

     

    post-13206-0-27582900-1401440610.jpg

     

     

     

    Ad rem - Stukas to bardzo ciekawy samolot, bardzo charakterystyczny i mnie się podoba. Cieszę się, że powstał tak piękny jego model, chętnie jeszcze bym zobaczył na żywo, jak to lata. Może kiedyś.

    A dyskusja na tematy historyczne o nazizmie, Hitlerze i wstrętnych faszystach w kontekście modelarstwa doprowadzi nas donikąd. Możemy dalej rozprawiać tu o czarnych krzyżach nad Polską, ale ta dyskusja nie będzie miała nic wspólnego z modelarstwem, tylko z historią. Przypuszczam, że większość z nas chodziła na lekcje historii i ma podobne zdanie na temat tego, kto zaczął, kto wygrał, kto był dobry a kto zły. Ale jesteśmy modelarzami, więc budujemy modele. Takie, jakie się komu podobają.

    Czy to się komu podoba, czy nie... 

    • Lubię to 1
  5. post-13206-0-50424300-1401396143.jpg

     

    Śliczny, prawda? Ten czerwony lakier, te chromy. Jeden z najbardziej kultowych samochodów, ukochany przez miłujących pokój hipisów, ceniony przez wiele pokoleń. Także Polaków.  W dużej mierze z powodu prostej budowy, niezłej jakości, stosunkowo dużej niezawodności. Sprawdził się i w Afryce i w Rosji...

     

    post-13206-0-18840100-1401396145.jpg

     

    post-13206-0-36779300-1401396144.jpg

     

    Zaprojektowany przez Ferdynanda Porsche, tego co to potem wykombinował takie fajne samochody jak Porsche 911, 944 i kilka podobnych. Zdolny gość. Zanim wykombinował tak piękny samochód sportowy jak to cacko:

     

    post-13206-0-14678400-1401396814.jpg

     

    wymyślił podwozie i parę innych elementów (wieżę na przykład) do tego:

     

    post-13206-0-02872500-1401396943.jpg

     

     

     

    Ale miało być o samolotach... Spitfire.

     

    post-13206-0-83356000-1401396465.jpg

     

    Przez wielu uważany, za najpiękniejszy samolot. Inni nazywają go zwycięzcą Bitwy o Anglię. "Samolot który zatrzymał Hitlera". Ale tego egzemplarza chyba to nie dotyczy. Zdrajca...

     

    post-13206-0-44587100-1401396465.jpg

     

    P-38 Lightning. "Dwuogoniasty Diabeł" - tak go nazywali przeciwnicy, nie pamiętam teraz czy Niemcy czy Japończycy. Jednym i drugim dawał się we znaki. Piękna maszyna. Wspaniale się prezentuje zarówno w locie:

     

    post-13206-0-36733100-1401396466.jpg

     

    jak i na ziemi... 

     

    post-13206-0-68033400-1401396463.jpg

     

    A nie. Z krzyżami na kadłubie już nie jest taka ładna, prawda? Paskudne to jakieś, nieforemne, do niczego nie podobne, koszmar po prostu. Zupełnie jak ten Messerschmitt bf 109:

     

    post-13206-0-57252800-1401396464.jpg

     

    Za to Czesi to fajny naród. Żyją sobie spokojnie, nie wadzą nikomu. Ostatni najazd jaki przeprowadzili to bodaj w czasie wojen husyckich. Żyją sobie spokojnie nad tą Wełtawą, piwko popijają, robią czeskie błędy i zapychają się knedliczkami. Przy okazji czasem coś fajnego wyprodukują. A to skoda, a to avia. Ładny samolot, prawda?

     

    post-13206-0-81817500-1401396462.jpg

     

     

    Dobra, starczy tych przykładów. Do czego zmierzam? Jeszcze raz chcę podkreślić, że nie powinno się mieszać pojęć. Czym innym są walory użytkowe, kształt, piękno, a czym innym idee, choćby i zbrodnicze. Czy Spitfire z krzyżami na kadłubie stał się brzydszy? Nie, choć osobiście bym go pomalował inaczej... P-38 w malowaniu amerykańskim jest jakiś ładniejszy niż w niemieckim, nie podobają mi się żółte stateczniki. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że są to te same maszyny, które w rękach żołnierzy alianckich służyły w walce z hitlerowcami. Były narzędziem w obronie wolności, życia i demokracji. NARZĘDZIEM...

     

    Żaden Stukas sam z siebie nie zbombardował polskiej wsi. Żaden Messerschmitt nie zestrzelił polskiego samolotu i nie ostrzelał cywili na drodze. Robili to niemieccy, hitlerowscy piloci. To ludzie walczyli ze sobą, mając takie czy inne czołgi, okręty czy samoloty... Z rozkazu, w imię idei, czy z głupoty, ale to zawsze człowiek siedział za sterami Stukasa, Dorniera czy innego Heinkla i zabijał. Dziś, na całe szczęście, może dyskutować na ten temat i budować modele pięknych samolotów. Niezależnie od tego, czy miały krzyże czy kokardy. Dziś mamy ten komfort, że możemy budować modele samolotów jakie nam się podobają. Z racji fikuśnych skrzydeł jak w Stukasie. Z racji wrzecionowatego kształtu jak Spitfire czy Me 109. Z takich czy innych powodów. Róbmy te samoloty, na tym polega to hobby, tylko do cholery nie mieszajmy do tego ideologii...

    • Lubię to 2
  6. Do podwozia spowalniaczy nie potrzebuję. Owszem, pracuje na zasadzie ruchu silniczka zasilanego dwużyłowym kabelkiem. Ale tu jest inaczej niż w F4F Wildcat, gdzie silniczek porusza kołami zębatymi, niezbyt dużą ich ilością, przełożenie nie jest porażające i w efekcie podwozie chodzi strasznie szybko. W F4U silniczek kręci śrubą, a na tej śrubie jest prowadnica. Zanim silniczek przewinie całą śrubę mija sporo casu. Nie liczyłem dokładnie, ale chowanie/zamykanie podwozia od momentu włączenia trwa około 5 sekund. Może więcej nawet... Będą filmy, to policzymy dokładniej :)

     

    Spowalniacze potrzebuję do klap. Jak pisałem na początku, są dwie lub trzy na każde skrzydło, a zostanę przy wariancie TRZY. W tym momencie jedna klapa albo nawet dwie (nie sprawdzałem jeszcze) są na rewersie. No i fajnie będzie, jak klapy nie będą klapać, tylko wolno opuszczać się czy podnosić. Do tego będę potrzebował jedno ustrojstwo. 

     

    A drugie do pilota. Jeśli przyjdzie z Niemiec, a ma przyjść, będzie tak samo jak pilot w F4F kręcił głową. Tu spowalniacz nie jest niezbędny, ale nie mogę pozwolić, żeby facetowi głowa się kręciła jak jakiejś sowie na sterydach...

  7. Ja staram się oddzielać poczucie estetyki i światopogląd. Dzięki temu mogę podziwiać Pantherę czy Tygrysa, które osobiście uważam za jedne z najładniejszych czołgów II WŚ. A że w większości były na wyposażeniu dywizji pancernych SS? No były. Czy przez to są brzydsze? 

     

    Podobnie z samolotami. Przykładowo rosyjskie zupełnie mi się nie podobają. Ale nie dlatego, że Stalin był bandytą, tylko ich ogólny kształt...

     

    A niemieckie? Me109 to przepiękna, klasyczna linia myśliwca. FW190 - cudeńko. Stuka - niezwykle ciekawa konstrukcja, w dodatku w przypadku modelarstwa RC bardzo wdzięczna z powodu pancernego zawieszenia i łatwości latania tym modelem (tak słyszałem :) ). Czarne krzyże? Nooo... mają. Ale nie dajmy się zwariować. Volkswagen to wymysł hitlerowców a jakoś cieszy się w Polsce niesłabnącym zainteresowaniem klientów. 

     

     

     

    PS: A tak swoją drogą, jak już jesteśmy Piotrze przy prawdach i mitach historycznych, to Spitfire pisze się przez T, nie przez D. Popraw stopkę, proszę :)

    • Lubię to 2
  8. Chętnie polatam w parze, ale zanim ja ulotnię mojego F4U to Ty swojego pewnie wyremontujesz, wstawisz w nim składane podwozie i jeszcze zdąży się zakurzyć. Żeby ulotnić model muszę otrzymać dwie paczki. Jedną z Niemiec, z brakującymi częściami, a cholera wie, kiedy ją wyślą, i drugą z globala HobbyKing z różnymi "przydasiami". Między innymi ze spowalniaczami serw, które jeszcze mają tę cechę, że można w nich odwracać kierunek pracy serwa. Swego czasu zamówiłem trzy, na zasadzie "ach, przyda się, gdzieś, w czymś, do czegoś", a tymczasem dwie trzecie zamówionych będę musiał wsadzić w Corsaira...

     

    Póki co więc nieśpiesznie składam model. Spodziewam się paczki z Niemiec pod koniec przyszłego tygodnia - ta paczka jest niezbędna. Potem malowanie, oklejanie, brudzenie i takie tam. Najdalej w połowie czerwca powinny dość klocki z Chin i wtedy samolot zacznie fruwać. Masz czas :)

  9. No tak pod górę to jeszcze z żadnym modelem nie miałem... Braki w częściach a teraz jeszcze to... :(

     

    Założyłem podwozie, wyregulowałem drzwiczki podwozia (prawie wszystkie, bo dwa druciki dopiero jadą do mnie (podobno). Wczoraj listonosz przyniósł paczkę ze światełkami, więc myślę sobie - ach, wstawię diody i skończę skrzydła (kabel diody skrywa się pod mechanizmem składania skrzydeł, więc najpierw trzeba zadbać o świecidełka, potem o konstrukcję płata). Kupiłem prosty model oświetlenia, gdzie jest kilka wtyczek i kilka kabli z LED-ami. Kolory LED są trzy - zielony pojedynczy, czerwona pojedyncza i podwójna oraz biały, kilka sztuk podwójnych kabli. A sterownik daje światło w trzech prędkościach. Wymyśliłem sobie, że na ogonie wsadzę białe szybko-migające, na skrzydłach czerwoną i zieloną wolno migające, a stałe świecące białe jako światła lądowania.. zastanawiam się też nad podświetleniem kabiny, ale to już kosmetyka...

     

    Żeby wsadzić zieloną i czerwoną w jeden kanał (a taki jest tylko jeden) dający sygnał wolno-przerywany, musiałem połączyć ze sobą diody. No i lipa... Po połączeniu jedna świeci. Druga nie. Jak łączę kabelki czerwony z czerwony a czarny z czarnym, to świeci czerwona dioda. Jak próbowałem zamieniać kolory, to świeciła zielona. Próbowałem wszystkich możliwych konfiguracji, ale nie udało mi się osiągnąć nirwany, zawsze świeciła albo jedna albo druga... Poddaję się :( Na dziś wystarczy, jutro porobię zdjęcia i może wreszcie zamknę kadłub i złożę płatowiec do końca (za wyjątkiem brakujących części oczywiście. :(

  10. Dziś będzie bez zdjęć, bo na dobrą sprawę nie ma co fotografować od wczoraj. Utknąłem. Tak, to dobre słowo... Utknąłem...

     

    Na pierwszy ogień poszła łatwizna, czyli wkręcenie serw w skrzydła. Czterech serw, dwóch na lotki i dwóch na klapy. Będą jeszce dwa na klapy ale później, jak Niemiec części przyśle. Póki co są więc cztery serwa z sześciu. 

    Klap w Corsair jest w sumie sześć. Dwie na łamanej części skrzydła, napędzane swoimi serwami, i cztery, po dwie pary na wewnętrznej części skrzydła (między kadłubem a łamaniem) napędzane swoimi serwami. Każda para jest ze sobą połączona sprytnym łącznikiem. Całościowo będzie to pięknie wyglądać...

    Zewnętrzne klapy można też przerobić na lotki. Nie bardzo wiem po co, bo lotki oryginalnie są już dość duże, ale jeśli ktoś będzie chciał robić beczki z prędkością niewiele mniejszą niż obroty silnika to proszę bardzo. Jest to o tyle proste, że producent niejako z góry założył, że ludzie jednak będą robić lotki a nie klapy i tak wyciął otwór pod serwo, że w przypadku klap bez rewersera na jednym serwie się nie obejdzie...

     

    Potem zacząłem dłubać w środkowej części płata. Myślałem sobie - godzinka na drzwiczki podwozia, godzinka na koła i ostateczny szlif całości, a potem zabiorę się za kadłub. Gdzie tam... Ze trzy godziny piep..em się z jednym zestawem drzwiczek. Kurna, kto to wymyślił? 

    Całość jest sterowana jednym serwem, które porusza rolką, która steruje pracą popychaczy mocowanych do drzwiczek. Przede wszystkim - na pewno da się łatwiej... W dużym Corsairu Lanxianga są tam jakieś linki i w zupełności to wystarcza. Tu nie, ktoś błysnął... Po drugie, dostęp do regulacji jest bardzo utrudniony, w zasadzie wszystkie regulacje są możliwe po zdemontowaniu ustrojstwa. Czyli wygląda to tak: składam do kupy po drodze dokręcając przeróżne śrubeczki, a na końcu okazuje się, że lipa z tego wyszła, coś się nie domyka, serwo wyje, jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny... No cholera mnie wzięła normalnie...

    W instrukcji niby jest to pokazane, ale zdjęcie jest małe i słabo czytelne. Jeszce, żeby ta droga przez mękę była z jednej strony, a z drugiej robi się na małpę. Ale nie, bo cholera z drugiej strony trzeba wstawić lustrzane odbicie układu (albo dać kolejny rewerser na serwie), więc cała zabawa zaczyna się niemal od początku tylko jeszcze bardziej...

     

    Na pocieszenie wsadziłem sobie jedno kółko i sprawdziłem, jak to działa w praktyce. Opcje są dwie, póki co działa jedna: pokrętłem na aparaturze otwieram drzwi, wajchą opuszczam podwozie i w zależności od nastroju mogę sobie ręcznie zamknąć drzwi lub nie. Będę chciał jednak wsadzić jakiś sekwenser, żeby mi się to robiło samo, automatycznie, i wykorzystywało do tego tylko jeden kanał. Zobaczymy, może się uda. 

  11. "Program Wildcat" zakończył się, samolot został oblatany, w pełni spełnia pokładane w nim nadzieje. Mam nadzieję, że dalej będzie służył wiernie i dzielnie, a tymczasem nadszedł czas na kolejny projekt: "Corsair"

     

    Ten model chodził za mną od dawna. Gdy kupowałem jego większego brata, też Lanxiang, tylko o rozpiętości 1600 mm miałem mieszane uczycia - wielkie bydle, ciężkie jak na piankę. Latał jednak fajnie, do czasu pewnego zdarzenia, po którym został wciągnięty na stan "lotnictwa działkowego". Mniejszy Corsair o rozpiętości 1200 mm świetnie wpisuje się w kategorię "samolot do bagażnika samochodu", z którym można non stop jeździć po mieście, a w wolnej chwili podjechać na lotnisko i wylatać kilka pakietów. Powiem więcej - mam wielką nadzieję, że zmieszczą się do bagażnika razem z Wilcatem, Ostatecznie oba mają składane skrzydła, Wilcat ręcznie, a Corsair mechanicznie...

     

    Gdy wreszcie model pojawił się w europejskiej dystrybucji nie miałem chwili wahania. Co prawda wcześniej planowałem zakup jakiegoś Messerschmitta, ale gdy tylko zobaczyłem F4U na stronie sklepu w Niemczech - był mój :)

     

    W założeniu model ma wyglądać tak:

     

    post-13206-0-30003700-1401196780_thumb.jpeg

     

    Zamówiłem model w wersji KIT. Bo taki był. I chyba tak jest taniej, a na pewno lepiej. Ma się większą kontrolę tego, co tam się w środku dzieje. A dzieje się, oj dzieje... Samolot wręcz naszpikowany jest rozwiązaniami, które choć moim zdaniem niepotrzebnie komplikują budowę, to z pewnością robią wrażenie. No i złożenie takiego kita zajmie więcej czasu, a teraz burze zapowiadają, deszcze, to i dobrze, będzie co robić :)

     

    Na początku jednak nastąpił pewien zgrzyt. Model powinien mieć niemal takiego samego pilota jaki jest w F4F Wilcat. To ważne, bo pilot z kręcącą się głową jest lepszy niż jakaś wydmuszka, tym bardziej, że w Corsairu kabina jest otwierana, więc można go będzie jeszcze lepiej wyeksponować. 

    Pilot powinien być, ale go nie było. Podobnie jak kilku drobiazgów (parę śrubek, dwie zaślepki serw) oraz diod LED i kontrolera tychże... Dwa dni pisania z Niemcem i dowiaduję się, że oświetlenia nie ma i nie będzie w wersji KIT a w instrukcji piszą że jest, ale to błąd. Pilota i resztę pierdułek mam dostać ASAP, zobaczymy jak szybko im się uda..

     

    Zamówiłem oświetlenie - już w Polsce, żeby nie odwlekać sprawy - jutro powinno być. Tymczasem zacząłem montować co tam się dało. Jak instrukcja kazała zacząłem od wklejenia chatki na silnik:

     

    post-13206-0-96658700-1401196780_thumb.jpg

     

    Kolejnym krokiem był montaż tylnego koła. Model ma znamiona makiety. Dotyczy to również tylnego koła. Nie tylko sie chowa. Nie tylko jest zakrywane przez drzwiczki. Do tego ma jeszcze wygląd jak się patrzy, z hakiem włącznie. Hak co prawda pewnie zdemontuję, al dopiero po zakończeniu budowy, żeby na zdjęciach ładnie wyglądał. Do lądowania na trawie jednak średnio raczej się nadaje...

    Koło chowa się i wysuwa za sprawa silniczka elektrycznego, takiego +-, zerojedynkowego. Nie ma możliwości regulacji prędkości chowania się podwozia, ale też nie ma takiej potrzeby. zanim silniczek przewinie wszystkie zwoje dłuuuuugiej śruby odpowiadającej za ruch całego układu można się delektować powolnym ruchem goleni :)

     

    post-13206-0-22000100-1401196782_thumb.jpg

     

    Koło jest nie tylko chowane, ale także sterowane. A za skręcanie go odpowiadają cięgła z cienkiego druciku. Myślę, że można to było spokojnie zrobić prościej. Ale wygląda super, choć po sklejeniu kadłuba wygląd straci na znaczeniu. 

     

    Dziś wkręciłem jeszcze serwa sterów, podłączyłem z grubsza co tam trzeba, oraz wkleiłem prowadnice popychaczy. Producent przewidział w tej roli elastyczne rurki, ja jednak poszedłem dalej i wkleiłem rurkę węglową. masa podobna, a jednak jakoś lepiej to wygląda i jest sztywniejsze...

     

     

     

     

  12. Leciałem Corsairem. wiem, wiem, nie widać, kamera podczepiona pod skrzydłem obok rakiet, nawet śmigła nie ogarnęła... Następnym razem się poprawię :)

    Niskie przeloty miały być jeszcze niższe, ale jak wspomniałem - jakoś straciłem do niego zaufanie. Przed wypadkiem latał jak rasowy myśliwiec, ostro, szybko, przewidywalnie. Dziś jakoś dziwnie się buja w powietrzu. Może to wina upału i wiatru, który powodował, że samolot wpadał w różne "dziury", ale czułem sie jakbym miał uszkodzone lotki i stery wysokości. Będę go musiał jeszcze dokładnie posprawdzać. W efekcie zamiast śmigać metr nad ziemią latałem dwa i trzy metry. Słabo trochę, wiem... Spękałem :)

     

    Z tą bramką to był przypadek. Czysty przypadek... Zwykle startowałem samolotem z ziemi. Ale chciałem nim polatać w innym miejscu, jednak po przybyciu ogarnęły mnie wątpliwości - trawa wysoka a pas startowy krótki trochę. Więc poprosiłem kolegę, żeby mi go wyrzucił. I zrobił to, ale słabo, samolotem bujnęło w dół. Uratowałem go przed walnięciem o glebę, ale przy okazji trochę mi uciekł w bok. Zanim nabrał prędkości żeby zacząć nabierać wysokości stanęła mu na drodze bramka do piłki nożnej. Prawie się zmieścił, zabrakło jakichś 9 cm (sądząc po śladach na oderwanej końcówce skrzydła). Dalej to już był moment jak w przypadku brzozy smoleńskiej - łup, trzask, jebudu... Urwało pół skrzydła, straciłem śmigło, osłonę kadłuba i górną pokrywę. Resztę udało się jakoś połatać... Ten lot to w zasadzie był debiut po remoncie. Muszę sprawdzić, czy wszystko jest proste i czy nie ma luzów. Wcześniej mi się wydawało, że jest ok, ale teraz nie jestem tego taki pewien...

     

    Miejscówek na działce mam kilka - nad wodą, ta na polach, nad łąką przy Narwi, jeszcze jedną na łące przy rzece (oj, tam to się będzie działo, będzie film że ojej :), a jeszcze jest jedna gdzie planję przelot pod mostem. Ale to Bixlerem, nie Corsairem. Jeszcze zauważam różnicę między ryzykiem a szaleństwem :)

  13. Fajny opis. Zadałeś sobie trudu. Model też fajny. A to podwozie wręcz świetne.

     

    Z naturalnych powodów ciekaw jestem tego twojego F4U...

    Może jakiś filmik z lotów? Przy okazji Wildcata, oczywiście ;) !

     

     

    Bartek - specjalnie dla Ciebie zaśmiecam wątek o F4F filmem z lotu F4U. 

     

     

    Corsair Lanxianga, 1600 mm. Swoje w życiu przeżył, raz się nie zmieścił bramce do piłki i stracił pół skrzydła, straty też były w kadłubie, ale mniej spektakularne. Po tej katastrofie spakowałem co tam z niego zostało, zamówiłem części zamienne, a gdy przyszły wrzuciłem wszystko do worka i wywiozłem na działkę. Teraz to jest jego miejsce stacjonowania. 

    Niestety z żalem stwierdzam, że po remoncie nie lata tak jak przed. OK, wiało dziś troszkę i może nie powinienem ferować wyroków, ale mam wrażenie, jakby stery za luźno chodziły, albo skrzydła się chwiały w locie... Nie wiem, o co chodzi, ale samolot "pływa". Kiedyś mógł lecieć metr pół metra nad ziemią i nie wykonywał\ żadnych nerwowych ruchów, dziś leciał metra i więcej, a parę razy szarpnął się i o mało co nie zahaczył skrzydłem o trawy. Coś jest nie halo...

  14. Mam Cessnę z FMS. 1400 mm, coś około półtora kilo wagi, może ździebko więcej. Z początku strasznie jej nie lubiłem,bo co lądowanie to pogięta przednia goleń. W kocu się wkurzyłem, zdemontowałem oryginalny drucik, zdemontowałem osłonę koła, założyłem goleń sprężynującą (czyli drut zawinięty w na środku w kółko) i jak ręką odjął - samolot lata, ląduje, nic się nie wygina. Polecam...

    • Lubię to 1
  15. Szkoda że nie dałeś mu szansy

     

    Za duży dla mnie. To ma być hobby, przyjemne spędzanie wolnego czasu a nie przysparzanie sobie dodatkowego stresu. Świetnie się bawiłem podczas budowy a teraz mam nadzieję, że ktoś bardziej ode mnie doświadczony w lataniu dużymi modelami będzie miał frajdę bujając nim po niebie. Ja bym go zniszczył. Albo siebie...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.