Leszku, wędliny parzone są bardziej lekkostrawne. Dodatkowo parzenie zabija przetrwalniki droubnoustrojów i dłużej się przechowują. Do bezpośredniego spożycia - a takie zwykle mamy na Święta, hehe - parzenie nie jest konieczne. No chyba, że ktoś woli taki smak, moje dzieci nie lubią nieparzonych.
Ja nie parzę wszystkiego. Parzę szynki, polędwice i balerony, nie parzę polędwiczek.
Boczków nie jadamy "saute", bez parzenia są porcjowane i zamrażane, na wsad do bigosu i zup.
Kiełbasy dopiekam w wędzarni, ale mam wędzarnię elektryczną i jest to bezpieczne. W wędzarniach tradycyjnych dopiekanie w wędzarni powoduje zwiększenie ilości benzopirenów w wyrobie, zalecałbym w takiej sytuacji jednak parzenie kiełbas, zamiast dopiekania w wędzarni.
Z ciekawostek, ja moje wędliny pakuje próżniowo po 24h obsuszania. Tak zapakowane przechowują się w lodówce do 2 miesięcy bez problemu. No i jeszcze jedna rzecz, staram się nie przechowywać w tej samej lodówce serów i wędlin - one się nie lubią. Mam w garażu starą lodówkę do peklowania i przechowywania wędlin.