



-
Postów
1 374 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
25
Treść opublikowana przez poharatek
-
Model pięknieje wraz z każdą aktualizacją wątku Widzę, że będziesz się zbliżał do oklejania. Mam w związku z tym prośbę: Gdybyś mógł zważyć model przed i po oklejeniu. Jestem bardzo ciekaw o ile po tym zabiegu przytyje. Mam w planach na nieodległą przyszłość zrobienie piankolota i chętnie wypróbował bym na nim Twoją metodę oklejania.
-
Jakby kto się zastanawiał, w jaki sposób sterowano robotem BB8 w "Przebudzeniu Mocy", to to zdjęcie wyjaśnia sprawę (Swoją drogą - ciekawe dlaczego akurat Spectrum?). A po tym adresem reszta zdjęć z planu, niektóre bardzo fajne https://www.instagram.com/dan_mindel/
-
Nie wiem, jak u Ciebie z "plotowaniem ręcznym", ale do tego modelu znacznie bardziej pasuje inny krój czcionki, coś bardziej eleganckiego niż arial. Poniżej masz parę przykładowych napisów, wrzucam je też jako pdf - może Ci się przydadzą. (Mnie najbardziej widziałaby się ta "pisanka", przedostatnia od dołu, ale to tak jak już pisałem, nie wiem, na ile sprawny jesteś w wycinaniu folii). Jeszcze kwestia koloru; maska silnika jest na tyle ciemna, że bardziej mi by się tam widział albo napis w kontrze - czyli biały, albo ciepły żółty. cechie.pdf
-
Takimi też można. Tylko oczywiście trzeba je sporo rozcieńczyć, żeby sobie "impasto" na modelu nie zrobić Ten latacz: i ten: były malowane akrylami artystycznymi za pomocą pędzla i wałka. (Ale nie ukrywam, że znacznie lepiej się maluje natryskowo; aerografem, lub spreyem )
-
W przypadku współczesnych myśliwców, rozpiętość jest dosyć mylącą miarą wielkości samolotu. Ten model Su ma około 90 cm długości , więc jest całkiem spory. Jeśli masz zamiar go powiększać - wzrośnie Ci znacznie waga, co będziesz musiał uwzględnić planując napęd. Odnośnie napędu rewelacyjnie sprawdza się ten silnik http://www.marvio-rc.pl/silnik-elektryczny-a2212-6-2200-kv,3,1343,124 (aktualnie niestety niedostępny), w połączeniu ze śmigłem 6x4 i regulatorem 45A. U mnie takie silniki napędzają F-117 i MiGa 29 (waga 550 i 650 g), sprawują się bez zarzutu, mocy spokojnie wystarcza, żeby poszaleć na niebie. Ogólnie do parkjetów potrzebujesz silnika wysokoobrotowego (co najmniej 2000kV), moc jest zależna od wagi (do takiego o wadze 500g co najmniej 200W), tak, żeby model naprawdę latał, a nie snuł się "na rzęsach". Zastanów się też nad wyborem modelu. Pewnie, Su ładnie wygląda, ale ja radziłbym Ci zacząć od F-18 z darmowych planów od RcPowers (oni też mają plany Su i to w kilku odmianach, ale płatne), Może model ten nie ma zbyt makietowego wyglądu - ale gwarantuje Ci, że będzie latał rewelacyjnie! A obejdzie się bez większych kombinacji (pomniejsze modyfikacje opisane są np. tu: http://migsrus.blogspot.com/2014/05/rc-powers-f18-v3-modification-tests.html ), budowa jest banalnie prosta, a efekt powoduje opad szczęki. Tym bardziej, że f-18 ma skrzydło pasmowe i przy lotach "high alpha" można tak poszaleć, że szok! PS Zrobił się mocny off topic w tym wątku, napisz nowy temat w parkjetach i poproś moderatora o przeniesienie tam części postów z tego wątku.
-
No mogłem (gdybym o tym w ogóle myślał ). Ale w gruncie rzeczy - czarny, czy czerwony - jeden pieron. I tak widok kadłuba zostawiłby wrażenie "... wiesz, on w środku ma takie czarne (czerwone) rurki... one się bołdeny nazywają..". A cała sprawa to w istocie pierdoła, piszę o tym, bo mnie nieco zaskoczyło, że trzeba też na sporo rzeczy zwrócić uwagę przy robieniu widocznego wnętrza modelu (i mam chyba trochę głupawkę przenoworoczną ) Za zaproszenie dziękuję, postaram się nie nadużywać cierpliwości A ja przed chwilą skończyłem zeszlifowywać gustowną, różową anodyzację, jaką Pelikan raczył ozdobić nakrętkę/kołpak i w ten sposób zakończyłem prace modelarskie w roku 2015. A w przyszłym: Żeby każda robota wychodziła i sprawiała satysfakcję. Żeby każdy model poleciał i miał planowane, szczęśliwe lądowanie. I żeby czasu na to wszystko każdy z nas miał pod dostatkiem. Życzę Wam (i sobie też ) w roku 2016.
-
Nie - Modelarnię mam na miejscu, poza tym trochę pierdółek musiałem kupić (jakieś beczki itp.). A z malowaniem czerwonego to by była niezła jazda Tu miejsce na lament: Mój ulubiony krakowski sklep modelarski Marvio RC zakończył sprzedaż w sklepie stacjonarnym i przeniósł się w wirtualne internety.. (Czyli - jak dla mnie - tak, jak gdyby zakończył działalność ) Ech... komu ja teraz będę zawracał głowę swoimi zwariowanymi pytaniami? Gdzie będę chodził pogadać, pod pretekstem zakupów? Szkoda wielka Natomiast co do oklejania - to jeszcze przyszłość jest (nie tak już odległa, ale jednak). Zobaczymy, jaki będzie mój stan psychiczny podczas tej czynności, jeśli będę miał głowę i nerwy do robienia zdjęć, to coś się tam pstryknie
-
I pokazać jaki bałagan kabli i bowdenów jest w środku Tzn. co do kabli to mam już wykombinowane jak zrobić, żeby były jak najmniej widoczne. Ale za to miałem wczoraj wieczorem zasadzkę, bo zacząłem pasować bowdeny i "zaskoczyło" mnie, że zewnętrzna koszulka jest czerwona i po pokryciu kadłuba przeźroczysta folią będzie widoczna jak cholera. Wiadomo niby to oczywiste, ale jakoś tak nie myślałem do tej pory o bowdenach w kontekście ich wyglądu i widoczności W sklep.modelarnia.pl mają białe zewnętrzne koszulki bowdenów - może jeszcze dzisiaj mi się uda je kupić. Do oklejania jeszcze dosyć daleko, cały czas trwają prace przygotowawcze. Natomiast pomysł, żeby świeżak relacjonował oklejanie... To już chyba lepiej jakbym film nakręcił pt. "Moje pierwsze oklejanie folią" - a ścieżka dźwiękowa składała by się z samych bipnięć zagłuszających przekleństwa - przynajmniej by było zabawnie A tak serio to jeśli się człek czegoś uczy, to lepiej według mnie się wzorować na kimś, kto zna się na rzeczy, niż uczyć się na przykładzie negatywnym. Świetny tutorial oklejania zrobił Sławek: http://forum.aerodesignworks.eu/viewtopic.php?f=18&t=96 Mnie wyjaśnił on mnóstwo niejasności.
-
Folia już kupiona Jako podstawowy poleci Oracover żółty transparentny, tam, gdzie jest lite drewno - ciemnoniebieski metaliczny, napisy i ozdoby - ciemnoniebieski Orastick. Zdecydowałem się na standardowe folie, bo jest to mój debiut z folią, a wyczytałem, że te lekkie potrafią być wredne przy nakładaniu. Poza tym, jak już pisałem, model będzie latał z "zabadylonego" lotniska i być może grubsza folia okaże się bardziej odporna na przebicia. Przy okazji spostrzeżenie: pierwotnie model miał był oklejany w schemacie żółto/ciemnoniebieski (bez żadnych wypasionych metaliców ), ale gdy kurier przywiózł folię okazało się, że żółta transparentna folia ma znacznie większy połysk od nieprzeźroczystej ciemnoniebieskiej i lepiej pasuję do niej równie błyszcząca folia metaliczna. Warto więc przy kupowaniu folii zwrócić uwagę na to, żeby nie tylko dobrze dobrać kolory, ale i pasujący stopień połysku (zwłaszcza jeśli kupuje się przez internet bez możliwości "własnoocznej" oceny).
-
Do Ćechie (jeśli chcesz się trzymać Państw Centralnych) to chyba najbardziej pasuje wczesny Eisernes Kreuz, z lat 1914-15. Ot taki, na białym kwadracie: Ale przecież to jest model luźno inspirowany maszynami z I WW - masz tu zupełną dowolność, na czerwonych skrzydłach nieźle by np. wyglądały wczesne amerykańskie gwiazdy:
-
Miło mi, że model się podoba. (Chociaż uważam, że nie zasłużyłem na pochwały - kiepskie zdjęcia sporo ukrywają ) Natomiast co do pokrywania - jeśli nie "badziew", to co? Japonka odpada - w warunkach, jakich ten model będzie eksploatowany (łąkowe "lotnisko"), takie poszycie długo sobie nie pożyje... No i za pomocą japonki nie uzyskam nasyconych, jaskrawych kolorów, jakie sobie wymyśliłem dla Speedy Bee (oki - jaskrawe malowanie to była druga opcja, na początku rozważałem kolorystykę a'la "retro racer": podstawowy kolor - kremowy, ozdoby - złamana czerwień lub niebieski, ale mam już wydrukowane plany "pacjenta", do którego ten schemat bardziej pasuje). Więc jakie inne, lekkie pokrycie: litespan, skyloft? Co prawda decyzja co do pokrywania folią w tym momencie zapadła (i już mam folię kupioną), ale taka alternatywa przyda mi się na przyszłość. Obecnie jestem na takim etapie modelarskiej "kariery" (i pewnie jeszcze długo, dłuuuugo na nim zostanę ), że podstawowym kryterium wyboru modelu jest to, czego mogę się nauczyć przy jego budowie i później, przy oblocie. Wybrałem SpeedyBee, ponieważ chciałem: 1) przypomnieć sobie jak to jest pracować z drewnem, 2) nauczyć się krycia modeli folią. Jeśli model okaże się lotny, to będzie służył mi do nauki startów i lądowań z gruntu (bo najprawdopodobniej będę miał do dyspozycji kawałek łąki niedaleko od domu, który będę mógł wykorzystywać jako lotnisko).
-
Tak jak przewidywałem - przed Świętami nie udało się wygospodarować ani minuty dla Pszczółki, ale już w trakcie Świąt, zamiast trawić bezczynnie przed TV, mogłem wymknąć się do warsztatu. Zdecydowałem się na wykonanie konstrukcyjnego statecznika poziomego i steru wysokości. Oryginalny projekt zakłada wykonanie tych elementów z deski balsowej 3 mm i niezbyt ciekawie to by wyglądało pod folią transparentną (a taką mam zamiar oklejać), poza tym uznałem, że uda mi się nieco zejść z wagi (jak orientacyjnie obliczałem - lity statecznik i SW to jakieś 75% metrowej, twardej, deski balsowej; czyli jakieś 30- 35 g). Ze względu na kształt zdecydowałem się na wykonanie lamelowanych krawędzi. Jako szablonu użyłem depronu 6mm, ponieważ okazało się, że mam na tyle miękką balsę 1,5 mm, że bez problemu udało się ją na nim uformować. (Pierwszą opcją było wykonanie szablonów z twardej dykty 4mm, ale po tym jak przy próbie wycinania połamałem chyba z 10 brzeszczotów do piłki włosowej - uznałem się za pokonanego.. ) A tu już posklejany. Konstrukcja jest wykonana z twardych listewek balsowych 5x5mm. Zostałem podstępnie podpuszczony, żeby ukośne belki były pasowane na "podwójny skos" i dopasowanie ich było mozolne, ale jakoś to poszło Za usztywnienie połączenia połówek steru wysokości robi płaskownik węglowy 5x1mm (a tak właściwie to dwa płaskowniki ,5x5mm sklejone ze sobą za pomocą żywicy - bo jestem ciućma, sklerotyk i kupiłem niewłaściwy.. ) Tu już po szlifowaniu, zaokrągleniu krawędzi i odcięciu steru wysokości. Waga - 21 g, czyli udało się sporo urwać z masy ogona. Ster kierunku ma specyficzną konstrukcję i sporo krwi mi napsuło spasowanie jego części ze sobą. Ale gotowy element okazał się bardzo lekki (13 g) i sztywny, tak, że warto było się pomęczyć. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed złożeniem wszystkich elementów i cholera, może to nieskromne, ale podoba mi się ten mały samolocik A to ucieszyło mnie jeszcze bardziej, bo zakładałem, że waga całości "drewna" wyniesie około 300g. Zmieszczenie się z wagą 900g RTF jest coraz bardziej realne. Teraz nadchodzi czas prac żmudnych i postępy będą mało spektakularne, bo to głównie będzie przygotowanie powierzchni pod oklejanie folią. A samego oklejania się nieco obawiam, bo będę to pierwszy raz robił...
-
No to jest niestety ten ból z bejcami/lakierobejcami... Dawno dawno temu, w "pseudoredukcyjnym" modelu retro, kratownicę malowałem w ten sposób, że: najpierw poszła bejca, w miejscach gdzie bejca nie zabarwiła drewna (czyt. upapranych klejem ) zrobiłem podmalówki z jakichś farb modelarskich (kolor był dobrany tak mocno "pi razy drzwi" - ot żeby ogólnie pasował i nie raził), a na to lakier bezbarwny. Efekt był niezły. Niestety nie zachowały mi się żadne zdjęcia tego modelu (ale jak już pisałem było to dawno temu, w epoce przed cyfrowo/internetowej). EDYTA: - Ważne, że podmalówki były robione w kilku (2-3) cienkich warstwach, tak, że cuś tam pod spodem ze słoi drewna prześwitywało. EDYTA nr 2 (czyli kontynuacja spóźnionych przemyśleń ) - klej będziesz miał głównie w okolicach węzłów kratownicy, jeśli nie chcesz robić podmalówkek, zawsze możesz pokombinować z naklejeniem w tych miejscach nakładek z cieniutkiej balsy imitujących okucia.
-
Jakaś bejca (cedr, mahoń?) i lakier bezbarwny (albo lakierobejca?) Tak wyglądają belki kadłuba w Antoinette: A tak w Bleriot IX: Do wybranej przez Ciebie kolorystyki modelu, moim zdaniem bardziej pasuje ciemne wykończenie.
-
Modelarskie farby akrylowe są bezpieczne dla depronu i nic się z modelem nie podzieje (to nie balsa, żeby po zamoczeniu się zwichrowała ). Tylko wiadomo - trzeba uważać z jej ilością, żeby model mocno nie przytył, zwłaszcza jeśli będziesz malował pędzlem. Dziury i ubytki najlepiej zaszpachlować lekką szpachlą akrylową. Ja używam Den Bravena (ale każda się nada - Soudal np.). Lepiej kupić kupić taką w tubie, bo do celów modelarskich zużycie na tyle małe, że te w wiaderkach będą Ci zasychać na wierzchu. Powodzenia w wykończeniu i oblocie
-
PZL P-11C model wycinany laserem - wersja elektryczna od strony 10
poharatek odpowiedział(a) na Lech Mirkiewicz temat w Półmakiety
Nie mówiąc już o tym, że karton z lat 80-tych sam w sobie był nieciekawy (mocno eufemistycznie rzecz określając). Natomiast co do modeli kartonowych, to Lechowi brakuje jeszcze do kolekcji tych opracowań: http://www.mojehobby.pl/products/PZL-P.11c-714302.html - od Halińskiego, jak zwykle w tym wydawnictwie rewelacyjny poziom detali, ale sklejenie tego to wyższa szkoła jazdy. http://www.mojehobby.pl/products/WAK-03-2013-PZL-P-11a.html - najnowsze opracowanie z wydawnictwa WAK. -
Tu masz poradniki na temat oklejania: http://www.saumodelarnia.fora.pl/dzial-techniczny,20/oklejanie-modeli-konstrukcyjnych,164.html http://pfmrc.eu/index.php?/topic/45087-oklejanie-japonk%C4%85/ (tu trochę ostrożnie, bo TeBe swobodnie podszedł do tematu sezonowania oklejonych elementów). Natomiast pytanie: skąd pomysł oklejania papierem śniadaniowym? Papier śniadaniowy jest powlekany (ma to sens, żeby np. masło z kanapki nie wylazło ) i jedyne znane mi modelarskie zastosowanie to oklejanie konstrukcji piankowych na wikol (ale to zupełnie inna zabawa niż w przypadku japonki).
-
Czasu faktycznie było trochę mniej, ale coś się tam przy Pszczółce podziałało. Dalsza część część zabawy z kadłubem: tył został oklejony dwiema warstwami balsy 1,5 mm, powstała też klapka dostępowa do pakietu (oj było z nią trochę kłopotów - widać na zdjęciach, że jest nieco "łaciata" od wklejek, bo dopasowanie jej było naprawdę trudne, ale z efektu jestem zadowolony, pasuje do kadłuba idealnie, a łaty znikną pod folią). Powstała też tablica przyrządów, przed sklejeniem chcę ją jeszcze pociągnąć jakąś bejcą i lakierem bezbarwnym. Dopiero jak rozrysowałem przyrządy zorientowałem się, że dałem same nawigacyjne, cóż przyjmijmy, że pilot dane z silnika i instalacji dostaje telemetrią na komórkę Oryginalny plan zakładał brak okapotowania silnika. O ile w przypadku silnika spalinowego ma to sens (bo silnik spalinowy po prostu ładnie wygląda), to przy elektryfikacji już nie za bardzo (ot drewniany stelaż, do którego przymocowany jest metalowy walec, a poza tym wielkie ilości niczego...). Trzeba było więc obudować ten silnik. Powstało takie coś: Jako, że silnik dałem maksymalnie do góry i do przodu, musiałem pokombinować z kształtem okapotowania - wyszło tak, że Speedy Bee będzie miał trochę perkaty nos. Żeby nie wyglądało to aż tak bardzo "klockowato" (i dla wentylacji), po bokach dałem imitacje rur wydechowych (na zdjęciu są tylko luźno włożone, wkleję je na stałe po oklejeniu maski silnika folią), otwór wlotowy na przodzie zostanie zaślepiony siatką. Przód (niemal) skończony - można więć było przenieść się na tył. Dopasowanie wszystkich części do siebie było dosyć mozolne, bo łączą się one ze sobą pod różnymi kątami, ale w końcu jakoś to poszło. A tu już tył przeszlifowany i odcięty. Długo dumałem nad tym, czy kleić tą część z przodu do skrzydła na tym etapie, czy dopiero po oklejeniu. W końcu zdecydowałem, że jednak zrobię to teraz; jeśli bym łączył te elementy po oklejeniu, to całkiem możliwe, że wyszłaby pomiędzy nimi brzydka szczelina, ponadto sklejając je teraz mogłem zalać dokładnie wszystkie łączenia CA . A jest to istotne - to łączenie na pióro z tyłu i śruby z przodu będą trzymały cały model w kupie. W tym miejscu muszę się przyznać, że nie do końca przemyślałem mocowanie w tym modelu - odległość pomiędzy śrubami a piórem wynosi aż 45 centymetrów, a środek parcia skrzydła (czyli miejsce, gdzie będą działały największe siły) wychodzi prawie dokładnie pośrodku. Zdaje mi się, że będę musiał zrobić dodatkowe mocowanie, ale zdecyduję o tym już po oklejeniu (na szczęście konstrukcja modelu jest taka, że będę mógł to zrobić bez problemu). A tak Speedy Bee przezentuje się w tym momencie. Przede mną budowa stateczników - ale to już chyba jako przerywnik od świątecznych uciech stołu, bo zamieszanie przedświąteczne mnie coraz bardziej absorbuje...
-
I ok. Tak jak pisałem - jeśli się tego laminatu nie będzie szlifować, to wszystko jest w porządku. Tylko pewnie będzie jakiś delikatny szlif ; na łączeniach brytów bibuły, w "problematycznych" miejscach np. przejściu kadłub/skrzydło, to trzeba tam bardzo uważać, albo po szlifowaniu dać jeszcze jedną warstwę lakieru. Jeszcze jedna uwaga: "nadżerki" nie pojawiają się od razu, u mnie w pełni ujawniły się po około 1 dniu, przy czym w niektórych miejscach nie było to widoczne z zewnątrz, po prostu styrodur pod laminatem zrobił się miękki i nawet pod niewielkim naciskiem powstawały w nim trwałe wgłębienia. Jeśli nie masz zamiaru szlifować - uznaj moje uwagi za niebyłe Bardzo podoba mi się Twój model i szkoda by było, gdyby mu się jakaś krzywda podziała
-
Ostrożnie z agresywnymi sprayami. Dla pełnej jasności: nie bawiłem się w oklejanie bibułą na EzeKote, tylko lekkimi tkaninami szklanymi. Ale bez szlifowania - wszystko jest ok, natomiast jeśli się ten laminat przeszlifuje - mogą pojawić się problemy. Zrobiłem sobie w ten sposób krzywdę przy Bearcat'cie: chciałem przyśpieszyć malowanie, psiknąłem akrylowym podkładem do plastików w sprayu i skończyło się na tym, że musiałem wykonywać kilka elementów od nowa, bo "zezarło" piankę... A model wychodzi rewelacyjnie Zazdroszczę i podziwiam
-
U mnie po remoncie zostało trochę poliakrylowego szybkoschnącego lakieru do parkietów. Na RCgroups wyczytałem, że EzeKote to nic innego niż właśnie bezbarwny lakier poliakrylowy. Postanowiłem poeksperymentować - i faktycznie, to chyba jest to samo. Konsystencja, zapach, czas schnięcia - taki sam. Przelaminowałem też na próbę parę kawałków drewna i pianki - aplikacja taka sama, otrzymany laminat też wydaje się mieć takie same właściwości. Zwykłe lakiery akrylowe (przynajmniej te, które mam), kładą się znacznie cieńszą warstwą i dłużej schną.
-
Na warsztat trafił kadłub. Jeden bok. Drugi bok. I boki złożone do kupy. Zamknięcie kadłuba od dołu dało mi nieźle popalić. Ten element wchodzi pomiędzy boki kadłuba i miałem sporo roboty z jego dopasowaniem. Szlifowanie, przymiarka, szlifowanie przymiarka i tak w kółko... Efekt końcowy mnie średnio zadowala - w kilku miejscach pozostawały szpary szpary, które połatałem wklejając kliny z balsy ,8mm. W tym momencie powinienem zamknąć od dołu przód kadłuba dwiema warstwami balsy 1,5 mm, ale w międzyczasie zacząłem sobie rozrysowywać domek silnika wraz z mocowaniem mocowanie górnej części kadłuba i okazało się, że miejsca jest "na styk" i, żeby wszystko ze sobą dobrze spasować muszę zmienić kolejność montażu. Elementy domku wycięte ze sklejki "owocówki", wręga silnikowa - sklejka brzozowa 3mm. I już posklejany (jak widać na zdjęciu nie żałowałem CA...) W dolnej część widać półkę, przez którą będą przechodziły śruby łączące dolną i górną część kadłuba. Chciałem, żeby była ona jak najmocniej związana z elementami domku. Miejsca jest akurat tyle, że pomiędzy boczną ścianą domku, a łbem plastikowej śruby M4 zostaje jakieś ,5 mm odstępu. Następnie skleiłem górną, przednią część kadłuba (naprawdę nie mam pojęcia jak prościej nazwać ten element ). Było przy tym sporo zabawy, żeby dobrze spasować tą część ze skrzydłem. I teraz dopiero, mając gotowe te elementy, mogłem dokładnie wyznaczyć miejsce otworów na śruby i wkleić dolną półkę, do której będą przyklejone nakrętki. Tu już wklejona na swoim miejscu, z wierzchu przelaminowałem ją dwiema warstwami tkaniny szklanej, żeby związać ją z bokami kadłuba. Jak widać miejsca po bokach jest bardzo mało - "na styk" mieszczą zwykłe nakrętki M4. W przyszłym tygodniu chciałbym skończyć kadłub - będzie trochę zabawy z wykombinowaniem jakiejś klapki dostępowej do pakietu. Pewnie też i tempo prac nieco spadnie bo Świetą za pasem i zostanę do jakichś przygotowań zapędzony,...
-
Zastanawiałem się nad tym rozwiązaniem, ale przy wadze, w jaką celuję, wydawało mi się to fanaberią... Zobaczymy, jak wyjdzie ostatecznie ŚC - jeśli mocno do tyłu, to faktycznie; zamiast dawać większy pakiet, czy wozić balast, można by nad czymś takim pomyśleć. Parę lat bawiłem się gumówkami i zdaję sobie sprawę z tego, że do gumy to kurde jakiś specjalny zestaw praw Muprhy'ego się stosuje
-
Jeszcze zmieniłeś statecznik/SW na konstrukcyjny i pododawałeś sporo wzmocnień w skrzydle (z Twoją relacją też się zapoznałem przed rozpoczęciem budowy , bardzo ładnie Ci wyszedł). Tak, będzie to elektryk i dlatego staram się budować jak najlżej, celuje w około 900g RTF. Jak wagowo Twój wyszedł? Ilość gumy jaką przewidział projektant w tym modelu zakrawa na jakiś fetysz (płat, statecznik poziomy, zawias SK, podwozie, nawet łoże silnika w przypadku "elektryfikacji"), w swoim mam zamiar zostawić tylko mocowanie podwozia na gumę.
-
Zima jest co prawda mało zimowa - jak na razie przynajmniej - ale otworzyłem swój "zimowy" warsztat na strychu, bo trzeba by coś skleić, żeby wiosną polatać. Tym razem postanowiłem zbudować coś "klasycznego", z drewna, bo: a) chciałem sobie przypomnieć jak to jest pracować z balsą, b ) umiem już pilotować na tyle, że jest niezerowe prawdopodobieństwo, iż taka konstrukcja przeżyje oblot (a przynajmniej mam taką nadzieję). Zauroczyło mnie takie latadło: Jest to Speedy Bee projektu Andy Clancy'ego - doskonale znana konstrukcja, sporo relacji z budowy, więc będę miał od kogo ściągać Na pierwszy ogień poszły skrzydła. Był z nimi pewien problem, bo mają co prawda niewielką rozpiętość (około 103 cm), ale cięciwa wynosi aż 36 cm i buduje się je w całości, więc trzeba było sprawić sobie wielką deskę montażową. Początek standardowy - trochę balsy i kupa szpilek Dawno nie pracowałem z drewnem więc mam tendencję do spinania wszystkiego ze wszystkim na amen. Tu skrzydło jest już polepione, tuż przed szlifowaniem (na dole zdjęcia widać klocki z papierem ściernym czające się na balsę ) A tak wygląda gotowe, już oszlifowane i z odciętymi lotkami . Czeka je jeszcze dokładna inspekcja, uzupełnienie ewentualnych ubytków balsy i ostateczny szlif drobnym papierem ściernym, ale to dopiero przed oklejaniem. Oryginalny projekt zakładał napęd lotek za pomocą jednego serwa. Chciałem uniknąć budowy całej skomplikowanej maszynerii przenoszącej napęd, no i łatwiej wyregulować lotki napędzane 2 serwami (a jako bonus można sobie np. różnicowość ustawić). Trzeba było więc wprowadzić pewne modyfikacje:: I to na razie by było na tyle. Plan kadłuba już jest przypięty do deski, od jutra się zabieram za jego budowę.