




MareX
Modelarz-
Postów
2 256 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Treść opublikowana przez MareX
-
A więc stolik prawie gotowy. Deski zagruntowane, nogi pomalowane i już nawet spełniał swoją rolę, kiedy wyjechałem /pardon - wyniosłem go "na pole"/, gdzie przy pomocy mojej piłeczki ciąłem deski, śmiecąc wszędzie, ale nie w "modelarni". Taki on teraz: I jeszcze tylko dwie czynności do wykonania: dorobienie kółek, abym mógł nim jeździć, a nie targać go jak ten folwarczny niewolnik i pomalować blat farbką odporną na uszkodzenia mechaniczne. Poszedłem za ciosem i wyremontowałem swój stary stół warsztatowy. Wymieniłem deski spodnie blatu bo były lekko przegnite oraz dokupiłem nową wierzchnią płytę, tym razem sklejkę "modelarską" 6 mm w Castoramie. Już wstępnie pomalowane, dwa stoły tak sobie stoją: i kółeczka, które okazały się zbyt małe do mej skrzynki startowej, a do stolika będą , jak znalazł. Inwestycja bezkosztowa Jak to przytwierdzę, wracam do dłubania przy Fokkerku.
-
Oczywiście. Po to ci on /ten stolik/, aby wreszcie silnik sprawdzić i wyregulować, a nast. zamontować w modelu. No, może jeszcze do czegoś innego się przyda. Ważne, że jest i na dodatek jest przenośny.
-
Dla zaspokojenia ewentualnej ciekawości, na fotce planowana nagroda, której nie dało się bez szkody podzielić na dwa: Wystarczyło by "zegar" postawić na cocpicie obok GPS-a, za okno wystawić dajnik ciśnienia i już mielibyśmy faktyczną prędkość naszego autka , podaną w obecnie obowiązujących w naszym lotnictwie jednostkach.
-
Przedwczoraj wieczorem moje kolejne "arcydzieło" było praktycznie gotowe. Wczoraj wygładziłem i zagruntowałem deski, a dzisiaj będę całość malował na gotowo. Będzie można wrócić do dłubania przy Fokkerku.
-
Taaaaa..... I jak tu zgaduj - zgadulę rozstrzygnąć? Faktycznie, jest to symbol znaku "Wodnik", ale to tylko część poprawnej odpowiedzi. Druga odpowiedż -Pawła - też poprawna, ale także fragmentaryczna. A przewidywana nagroda nie da się - niestety - podzielić na dwie takie same części. A odpowiedż, wg autora, jest taka: twórca - Wodnik, więc się podpisał. Te wodne fale można też czytać, jak pisane , małe "m", a autor dwojga imion na "M" (może być małe :-) ) To , co zostało wycięte, posłużyło za wizytówkę mieszkania, /były czasy, kiedy każdy porządny mieszkaniec swoje mieszkanie, bez żadnego przymusu, podpisywał je, na drzwiach, swoim nazwiskiem/ takiego luda, który za nimi mieszka i może któremuś wnusiowi zrobić "kuku". I to by było "na tyle".
-
Bardzo dziękuję Romanie za przesłane linki, jednakże większość z nich wcześniej sprawdzałem i właśnie w takich materiałach znajdowałem te rozbieżności. Chodziło mi generalnie o znalezienie jednoznacznego dowodu na podstawowe wymiary tego samolotu. Nie będę Ciebie i innych Kolegów zanudzał znalezionymi wymiarami, bo nie o to chodzi, a zresztą wystarczająco wiele razy już tu na forum przynudzałem w innych tematach. Tak, czy inaczej, jeśli kiedyś podejmę decyzję o budowie modelu tego samolotu, to wtedy jeszcze raz wrócę do tematu i ponownie będę szukał wśród jakiś angielskich autorytetów.
-
Zafascynował mnie samolot AW F.K.10 , który gdzieś tu na forum mi się objawił i zacząłem szukać. Znalazłem taki, ogólnie dostępny rysunek: który sobie powiększyłem niby to do skali 1:8 , co dało taki obrazek: Myślałem, że teraz będzie mi łatwo określić skalę tego obrazka na podst. rzeczywistych wymiarów samolotu. Znowu zacząłem wertować internet i co jakieś wiadomości o tym samolocie, to inne jego wymiary. Spisałem podawane wymiary w metrach i stopach i nijak mi jedne wartości do drugich nie pasują. Czy może mi ktoś fachowo pomóc?
-
Niby nic się nie dzieje z Fokkerkiem, ale tylko niby... Kadłub tej maszyny, w części silnikowej, z obu boków miał blaszane omaskowanie umożliwiające wgląd w elementy silnika, jak również cyrkulację powietrza poprzez specjalne szczeliny, sprytnie wytłoczone. Zrobiłem sobie szablon tych blach oraz z arkusza blachy drukarskiej 0,4 mm wyciąłem dwa takie kontury. Blacha ta jest specjalnym stopem aluminium z czymś tam jeszcze, co sprawia, że jest sztywna mimo swej "cienkości" i w takiej postaci trudno się obrabia. Ale są sposoby... Tym sposobem , podpowiedzianym przez naszego Arka, jest posmarowanie takiej blach mydłem i nast. wygrzewanie jej "do skutku". Faktycznie się sprawdziło /Dzięki - Arku!/ , blaszka jest teraz miękka, jak - że nie powiem brzydko. Tak to było: U góry widać dwa wycięte kontury z blachy, już wypalone do zbrązowienia mydła, a u dołu, na kadłubie, szablon i fotka z częścią tego oblachowania i wytłoczonymi szczelinami. Zaraz też zrobiłem pierwszą próbę "tłoczenia" na kawałku innej blaszki i wyszło aż za dobrze. Muszę poprawić "wytłaczarkę", bo zbyt głęboko mi się to wytłoczyło. I ogólny widoczek tych szpejów, z zaznaczonymi na kadłubie miejscami, gdzie wytnę szczeliny, którymi będzie mogło odpływać ciepłe powietrze ogrzane silnikiem. A silnik też widać. Kupiłem go od jednego życzliwego Kolegi z forum, ale nie miałem go gdzie ani jak odpalić, sprawdzić i wyregulować, chociaż ten Kolega zapewniał mnie, że silnik jest w b. dobrym stanie. Skoro nie mam go jak sprawdzić, to sobie pomyślałem, że przydał by mi się przenośny, podręczny stolik warsztatowy, go którego mógłbym przyczepić hamownię, czy np. imadło, w którym mógłbym zamocować piłę do cięcia desek. Całość wytaszczył bym "na pole" i tam sobie używał do woli. Jak zrobiłem, tak pomyślałem i elementy stolika już czekają na pospawanie: Kiedyś była to konstrukcja podtrzymująca moją "winnicę", ale szlak ją trafił, bo przyczepiła się do niej jakaś "szara pleśń" a jak nie ona, to osy miały używanie, a nie ja, używając własnego winka. Wcześniej jeszcze były to ramy jakiś starych łóżek, wymienianych w jednym z akademików. Jak go pospawam, to się pochwalę.
-
Temat "klatki - obudowy" niby zamknięty i nie ma o czym pisać, ale wymyśliłem zagadkę z przewidzianą nagrodą za możliwie najpełniejszą i najbliższą prawdzie odpowiedź. Na fotce widać symbol podwójnie powtórzony. Na chorągiewce i na drzwiczkach studni. Co ten znak symbolizuje i dlaczego go podwójnie umieściłem? No to zgaduj - zgadula rozpoczęta.
-
Może zapyta ktoś , po co tę chłodnice ponownie robię? Otóż tak ona wyglądała: A tak teraz się ma: po pierwszym pomalowaniu, jakimś tam zielonym, który potraktowałem jako podkład pokazujący wszystkie nierówności. Następnie szpachlowałem te wgłębienia szpachlą jednoskładnikową zwaną "nitro-combi" i teraz czeka mnie szlifowanie: Widać też przygotowany kawałek balsy do przykrycia kabiny i jest cała masa drobnych prac jeszcze do wykonania, przed przystąpieniem do oklejania całości. Idę szlifować.
-
Temat wraca. Swojego czasu, w zaprzyjaźnionym sklepie motoryzacyjnym wypatrzyłem zupełnie przypadkiem, aluminiowa kratkę o drobnym oczku, służącą w założeniu, tuningowaniu autek wszelakich. Zakupiłem więc oną i sobie czekała, bo dotychczasowa siateczka, imitująca chłodnicę, jak również kształt tego dotychczasowego przodu kadłuba dosyć mało mi się podobały. Przeglądnąłem też fotki różnych Fokkerków i sobie je wydrukowałem: Oderwałem też dotychczasowa atrapę i ponownie próbuję coś zrobić: Mam nadzieję, że teraz będzie zdecydowanie lepiej.
-
A więc możemy sobie do woli pomarzyć. Może ktoś z Kolegów o takim czymś by zamarzył? Chyba Irek kiedyś o tym myślał. Teraz jest dostępny plan wykonawczy tej maszynki, do nabycia za "drobne" 22,5 funta plus 4 za przesył. Albo też w wersji wyciętego "tartaku" za drobną kwotę 155 funtów plus 25 koszt wysyłki. To wszystko w numerze FSM z grudnia 2015, który przed godziną do mnie dojechał. Mnie w tym numerze wzięło to: i zaintrygowany tym, że taką ćwiarteczkę napędza silniczek elektr. Taki: Zacząłem szukać dalej i znalazłem całą relację z budowy http://www.rcmf.co.uk/4um/plan-scratch-builds/aw-fk10-quadruplane-at-14-scale-(80')/ Coś , jak dla mnie - super! Można by się pokusić... Wspominałem wcześniej, że mi się przyśniło. Takie coś: które to zostało znalezione na starym lotnisku na Węgrzech: i zaraz po dogadaniu szczegółów, zostało zdemontowane: i przewiezione tam, gdzie zostało zbudowane i po bardzo drobnej renowacji, dołączyło do kolekcji samolotów tam zbudowanych. Natomiast z planami jest bardzo słabiutko, ale też i z moimi możliwościami modelarskimi też nie tęgo, bo np. trzeba by się zająć żywicą, a tę znam jedynie z obrazków, np. Kolegi, któremu pierwotnie temat zaśmieciliśmy. No , ale pomarzyć zawsze można.
-
Obraźliwy i niesmaczny obrazek usunąłem.
-
Zaśmieciliśmy temat naszemu Koledze, więc się poprawiam i poprzenoszono to /sam Pan Dyrektor to zrobił i wielkie dzięki mu za to!!!/ Teraz piszcie dalej, co komu by sie chciało.
-
A mi ostatniej nocy się śniło , że buduję "Belfegora" M-15 i to z jetem, jako napędem. No, coś niesamowitego! Nawet dzisiaj za planami zacząłem się rozglądać...
-
Wreszcie wczoraj mogłem powiedzieć: finito! Prace zakończone, do czegoś to nawet podobne. Może do baszty romańskiej? A może do wychodka? Najważniejsze, że jest inaczej! W ogrodzie zaszła dobra zmiana i oby tak dalej... I tyle w temacie.
-
Dokładnie tak, jak pisze Arek. Sam tego doświadczyłem, kiedy przyszło mi zabulić "dodatkowe opłaty" za Camela.
-
Wczorajsze wieczorne: I dzisiejsze poranne: czyli : studnia w klatce.
-
Może trochę żle to nazwisko napisałem /Hasek z daszkiem nad "S", ale ponoć czyta się "Haszek"/, a jego znana powieść to "Przygody dobrego wojaka Szwejka" i mimo, że czytam to już kolejny raz, nadal mnie doskonale bawi, wprawia w zadumę, wywołuje ostry sprzeciw przeciwko wojnie i militaryzmowi i budzi refleksje nad marnościami żywota ludzkiego. Ot, taka ulubiona książka.
-
Znowu drobny, starczy kroczek do przodu, ale chyba na tym poprzestanę z tym pisarstwem, bo po pierwsze jednak faktycznie mało modelarska ta moja teraźniejsza działalność, a po drugie "kij w oko z taką klatką", bo też i cóż może być w niej interesującego? Po trzecie wreszcie: od dzisiaj , ustawowo, bo ustawodawca tak chciał /inny to niebawem na 100 % zmieni.../, po dodatkowych 9 miesiącach , osiągnąłem wiek emerytalny i prawie, że czuję się emerytem. A skoro tak się czuję, tzn. totalnie nic mi się nie chce robić. Jedyne co, to lektura Haszka /po raz piąty lub szósty/ wzrusza mnie do łez. Tak ta pieprzona czapka na dzisiaj się ma i wystarczy.
-
Niby nic się nie dzieje, a jednak powolutku, wraz z moją klatką, posuwam się do przodu. Silnik z padniętym łożyskiem, w poniedziałek oddałem do naprawy, ale pan jest tak obłożony robotą, że dopiero na dzisiaj ma mi je wymienić. I to też nie na pewno. Uruchomiłem więc alternatywną piłkę pt. chińszczyzna ręczna tarczowa za ok. 200 zł, ale z ustawianą możliwością cięcia desek pod zadanym kątem. Proste cięcia robiłem na maszynce mego pomysłu i wykonania, a te skośne na tej "chince", którą mocowałem w imadle i tylko też dzięki takiemu mocowaniu, włącznik z zabezpieczeniem, mógł być na stałe włączony, a uruchamiałem i zatrzymywałem tę maszynkę przez wsadzenie lub wyjęcie wtyczki z kontaktu. Więc było czym ciąć i w końcu wszystkie trójkąty dachu były równo przycięte i zaimpregnowane jakimś tam sprayem: Przy pomocy tej piłki-chinki mogłem też przyciąć deski do zrobienia podbicia od spodu i tak to było: W tzw. "międzyczasie" kocisko o nazwach : Kuternoga, Forfiter, czy ładniej - Edek, zaczął się na dobre zadomawiać w naszej chacie i tak sobie bytuje: Na wieczór daje się zamykać w magazynie, gdzie może spokojnie spać, pod nosem ma "chrupki" i wodę, takoż kuwetę z piaseczkiem, z której to - niestety - nie umie korzystać i już drugi raz walnął mi kupę na podłogę, na szczęście twardą i na karton, który sobie leży na podłodze. Przemawiam do niego, pokazuję mu żwirek w kuwecie , ale jest to tłumaczenie, jak tej krowie na rowie... Cóż, głupi kotek i bynajmniej nie domowy... Ale wracając do klatki. Kupiłem sobie całe 0,6 paczki gontów bitumicznych o wdzięcznej nazwie "karpiówka", co dawało 15 kawałków tej papy. Do tego 100 szt. specjalnych gwoździ i tubkę kleju bitumicznego.Kosztowało to wszystko 78 zł. Poczytałem instrukcję i zacząłem lepić tzw. "pas startowy". Skąd my znamy to pojęcie?... Tak to wyszło: Widać tu także ostatni etap prac konstrukcyjnych, czyli "nogi", na których to czapka będzie sobie stała na "podłodze", którą to z kolei będzie betonowe wieko przykrywające studnie. I tutaj mieści się moje twierdzenie o "lekkości" tej konstrukcji. Otóż będzie ona sobie stała i stabilizowała się pod swoim ciężarem na studni, a cała reszta obudowy będzie do czapki podwieszona. Oczywiście będzie na dole stabilizowana także wieńcem dolnym, wbitym czterema szpikulcami w glebę i przytwierdzonym konstrukcją pionową z czapką. Ale to w dalszej części prac. Teraz "pas startowy" tak się ma od góry: Te kawałki będą jeszcze opalarką podgrzane i zwulkanizowane z podłożem, a później już tylko "karpiówka" i czapka będzie gotowa. Proste, prawda?
-
Ha, ha, ha.... zaśmiał się hrabia z Nacka, jako, że ten język znał najlepiej ... Zobaczysz Robercie, jaki ten daszek, zwany "czapką", lekki będzie. Mam nadzieję, że samemu będziesz się dziwił swojemu zdziwieniu...
-
Odwiedziłem rano dwa miejsca - warsztaty, gdzie reanimują silniki elektryczne, z nadzieją, że w sobotę jakaś taka usługa jest wykonywana. Nic z tych rzeczy! Skoro tak, więc wziąłem się za przygotowanie konstrukcji pionowej do zmontowania, a wcześniej zrobiłem sobie drzwiczki z dostępem do wody, tak na wszelki wypadek. Co prawda niektórzy mówią, że na wszelki wypadek to ksiądz ma ... klucz od plebanii, ale chyba nie zaszkodzi mieć czynną studnię, skoro sobie jest. Tak mi to wychodzi: No i po otwarciu tych "uroczych" drzwiczek: Na przykręcałem się tych płasko i kątowników do oporu, już mnie to znudziło i dobrze, że jutro niedziela, bo sobie odsapnę. To tyle na razie.
-
Chyba się starzeję... Zafiksowałem się na tym, że mi się paski wyślizgały i dlatego piłka ciąć nie chce... A silnik wył, jęczał, zwalniał i śmierdział. Kupiłem nowe paski, fachman wytoczył nowe kółko pasowe, dorobił nowe mocowanie silnika. Poskładałem to w całość, uruchomiłem i nadal "kicha"... Wtedy dopiero zaskoczyłem, że przecież jakieś 3 lata temu inny fachman wymieniał mi w tym silniku łożysko. Czyli było podobnie, a ja mam sklerozę. No cóż; ponoć starość nie radość, młodość nie pociecha...
-
Obiecałem fotki z postępu prac nad czapką, oto i one, ale najpierw słowo do Bartka: Może także oprócz stosownej budy zimowej dla kociaków, trzeba by pomyśleć nad ukróceniem tych miotów ? Ja "swojego" przybłędasa - kuternogę, po stracie dwóch kociaków bezjajecznych, bez zbędnego czekania, zapakowałem do kontenera i zawiozłem do weterynarki, która podjęła wobec niego 4 działania: szczepienie przeciw wściekliźnie i innym kocim chorobom, zakroplenie jednego ucha zainfekowanego świerzbem, zakroplenie karku środkiem odpchlającym i zaaplikowanie tabletki odrobaczającej. Kosztowało mnie to stówkę i po upływie miesiąca będziemy się przymierzać do pozbawienia go męskości, bo teraz w każdej chwili może, siedząc u nas w pokoju, zapragnąć zaznaczyć sobie "swój" teren, a zapach takiego moczu z gruczołów jajecznych do przyjemnych niestety nie należy i co gorsza, jest bardzo trudno usuwalny. Ale to niby mój stający się kociaczek i tyle w tym temacie. Wracając do klatki na studnię i czapki do niej. Po wycięciu wszystkich deseczek , poukładałem je na konstrukcji i tak sobie leżały: Zacząłem następnie przycinać dolne części każdego z trójkątów i po ich ponownym umieszczeniu na miejscach i prowizorycznym przykręceniu takie się stały: Te białe kreseczki to znaczniki położenia poszczególnych "emelentów" względem siebie. Odwróciłem całość "do góry nogami", aby sobie od spodu na to popatrzeć i tak to leżało: Teraz, jak już pisałem, spód trzeba podbić , aby nic tam nie właziło, poszlifować deczko całość, jeszcze raz zaimpregnować i nakleić gonty. Maszynka do cięcia deseczek się naprawia, tzn. wczoraj kupiłem nowe paski klinowe oraz materiał /blacha aluminiowa 10 x 20 x 0,5cm/ na wykonanie nowego mocowania silnika, a także zleciłem wytoczenie nowego kółka pasowego, aby nowe paski dobrze współpracowały z rowkami na kółku. Ma to być ponoć gotowe na dzisiejsze popołudnie. Poskładam maszynkę w całość i będzie można kontynuować.