Air Opublikowano 4 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 4 Sierpnia 2011 W sumie nie wiem czemu jeszcze nie znalazł się tu temat o tym modelu. Funbat to chyba najprostszy z możliwych do zbudowania model - wg. mnie idealny dla początkującego (lepszy od RWD-5 itp choćby z tak prostej przyczyny, że początkujący chce wszystko szybko i prosto - a w przypadku Funbata tak właśnie jest i wydaje mi się, że już szybciej i prościej się nie da!). Model jest odporny (w końcu to model do walki powietrznej), tani, nie wymagający dużych umiejętności w pilotażu (chociaż jest dość szybki i zwrotny) i sporo wybacza np. brak właściwego wyważenia. Wymagana jest aparatura 3-kanałowa. Nie są potrzebne żadne miksery (jak to ma miejsce np. w przypadku modeli delta). Model go można wyrzucać z ręki, z większością silników jest też w stanie startować pionowo z ziemi. Strona autora: http://bloodymicks.com/Catalog/Foam_Board_/FunBat/funbat.html Co jest potrzebne do budowy? 1. Plany: http://bloodymicks.com/Funbat_plans.pdf 2. Silnik: typowy "dzwonek" TowerPro będzie w sam raz. Duża dowolność w doborze. 3. Śmigło: 6x4 z piastą 4. Regulator: ~25 A 5. Pakiet: 3S 1000-1300 mAh (większy za bardzo się nie zmieści). 6. 2 serwa 9 g 7. 1 płyta depronu (izoflooru) 6 mm 8. Trochę drutu stalowego 1-1,5 mm na cięgna 9. Dźwigienki i baryłki do cięgien 10. Kawałek sklejki 2-3 mm na łoże silnika 11. Kawałek listewki sosnowej / płaskownika węglowego / rurki węglowej Z narzędzi potrzebnych do budowy - klej (UHU Por i Soudal 66 A lub tylko Soudal 66 A), ostry nóż (może być do tapet), wiertarka, kawałek drobnego papieru ściernego, taśma klejąca lub folia do oklejenia. Budowa zajmuje nie dłużej niż 3-4 godziny i jest tak prosta, że w sumie nie ma potrzeby dokładnie jej opisywać - w skrócie: - Drukujemy plany, wycinamy i naklejamy/przenosimy na depron. - Wycinamy wszystkie części modelu - W oryginale profil KFm2 skrzydła uzyskuje się poprzez zagięcie jego górnej części wzdłuż krawędzi natarcia - wg. mnie z powodzeniem można krawędź natarcia rozciąć i skleić górną i dolną część skrzydła (po czym zaokrąglić krawędź natarcia papierem). Na wewnętrznych powierzchniach górnej i dolnej części skrzydła wycinamy lub szlifujemy ostrożnie (aby ich nie przeciąć) rowek i wklejamy w niego listwę/płaskownik/rurkę węglową. Sklejamy obie części ze sobą. - Kadłub oklejamy taśmą w miejscach zagięć i gniemy podgrzewając suszarką do włosów. - Odcinamy lotki od skrzydeł, szlifujemy krawędź lotek i krawędź skrzydła w miejscach, w których elementy te będą połączone. Tak samo robimy ze sterem wysokości. - Wykonujemy zawiasy lotek i steru wysokości na UHU Por (czyli po prostu przyklejamy je UHU Por-em) lub za pomocą taśmy klejącej/folii. - Sklejamy skrzydło z kadłubem, przyklejamy stateczniki pionowe. - Oklejamy model taśmą lub folią termiczną. Można też nie oklejać (ale będzie bardziej podatny na uszkodzenia). - Wklejamy dźwignie statecznika i lotek oraz serwomechanizmy. - Montujemy cięgna. - Wycinamy, nawiercamy łoże silnika. Oryginalny projekt przewiduje zastosowanie nakrętek "kłowych" do montażu silnika, jednak nie widzę powodu dla którego nie można by użyć zwykłych wkrętów i nakrętek. - Sklejamy łoże i wklejamy w kadłub. - Montujemy silnik, regulator, odbiornik, pakiet i wyważamy model, tak by środek ciężkości znalazł się w miejscu oznaczonym na planach. W zasadzie to już wszystko. Jak to lata - nikt nie zaprezentuje lepiej niż chłopaki z Flite Test: Link do wątku na RC Groups (zdjęcia z budowy itp): http://www.rcgroups.com/forums/showthread.php?t=1385215 PS.: Swojego Funbata zbudowałem już jakiś czas temu (pod wpływem tego filmiku właśnie) i oblatałem, od tego czasu wymaga nieco odświeżenia bo już się trochę zmęczył - niestety nie posiadam zdjęć ani filmików z oblotu, a model w tej chwili ma zdemontowane łoże silnika i silnik (czyt. jest niekompletny) więc nie chcę pokazywać go w takim stanie - na dniach powinien wrócić do swojej świetności... 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Air Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Oblatałem dzisiaj Funbata po naprawie, z nowym zespołem napędowym (Tower Pro 2410-08 i śmigło APC 7x5E). Wbrew temu co widać w planach ustawiłem też skłon i wykłon silnika za pomocą 2 mm podkładek (nie wiem jaki jest kąt) - efekt - model lata dużo lepiej, jest mniej nerwowy i lata jak po sznurku, mimo, że latałem nim w porywistym, silnym wietrze (na oko 5-8 m/s) i... nie robiło to na nim wrażenia (nieco ogon się jedynie chybocze). Niestety na skutek popełnionego błędu model wpadł dziobem w krzaki, połamałem śmigło i jeszcze bardziej sfatygowałem mu dziób... Trudno - naprawi się! Tak więc jeszcze bardziej, zostałem utwierdzony w przekonaniu, że jeśli ktoś ma ochotę posmakować modelarstwa budując coś samemu - to niech zapomni o RWD i Toto i buduje Funbata! Filmu z oblotu brak, bo nie miałem kamerzysty... Za to dwie mizernej jakości fotki modelu przed oblotem (niestety widać po nim zmęczenie, i powoli myślę, o zbudowaniu kolejnego - z resztą pewnie i tak to zrobię i będę wszystkich męczył żeby ze mną latali . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin K. Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Budowa mojego ruszy w piatek ma to jakis dźwigar? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Air Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Budowa mojego ruszy w piatek ma to jakis dźwigar? W moim dałem listewkę sosnową 5x5 mm. Można dać rurkę węglową albo płaskownik węglowy (w kolejnym dam właśnie płaskownik 8 mm) - oznaczone miejsca na dźwigar jest na planach wycięcie. Myślę, że bez dźwigara, ale oklejone folią czy taśmą skrzydła też były by dostatecznie sztywne jednak ja wolałem dać, bo taka powierzchnia przy oklejaniu folią termiczną lubi się nieco wypaczyć (i tak w pełni tego nie uniknąłem). Jeszcze uwaga co do napędu: Zestaw śmigło 7x5 + dzwonek 890 KV (taki: http://turborc.pl/index.php?products=product&prod_id=750 ) ma na 3/4 obrotów ciąg większy od masy modelu z pakietem 1000 mAh (model z ręki lub ziemi startuje pionowo). Więc dla spokojniejszych lotów z powodzeniem można dać do takiego silnika mniejsze śmigiełko - np. 6x4 (tak jak sugeruje autor planów). Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin K. Opublikowano 9 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 9 Sierpnia 2011 U mnie za pewne bedzie jakis turbo jet lub emax 2208. Trzeba bedzie jakis modelarski odwiedzić po listewki... Albo zrobię skrzydło z profilem. Zagiety depron a w środek rurką węglowa 6mm 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Air Opublikowano 11 Sierpnia 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 11 Sierpnia 2011 Jedna uwaga - propsaver albo składane śmigło to raczej konieczność, chyba, że doda się jakieś proste podwozie. Połamałem już dwa śmigła APC i to przy zwykłych lądowaniach... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cacu24 Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Witam. A kadłub należy przykleić do skrzydeł?? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Witam. A kadłub należy przykleić do skrzydeł?? Nie... trzeba go przybić osadzakiem prochowym. A jak myślisz? Ale akurat tobie bym tego modelu nie polecał, choć jest prosty w budowie. Lecz jest zbyt narowisty moim zdaniem do pierwszej nauki. Poza tym, mało skomplikowana budowa uczy zbyt mało na temat konstrukcji. Toto np. został opracowany tak, żeby początkujący modelarz łatwo poznał wiele technik konstrukcyjnych, które później jeszcze wykorzysta przy innych modelach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cacu24 Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 No ja rozumiem ale ja dopiero się uczę i nie chciałbym zepsuć pierwszego modelu. jak tylko skończę funbata to zabiorę się do pracy nad zefirkiem i nad toto Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 No ja rozumiem ale ja dopiero się uczę i nie chciałbym zepsuć pierwszego modelu. jak tylko skończę funbata to zabiorę się do pracy nad zefirkiem i nad toto Z definicji pierwszy model się rozbija. :wink: Własnie dlatego polecamy do nauki modele proste i tanie. Stateczność i niska prędkość modelu jest czynnikiem, który może odsunąć kraksę w czasie, ale nie da się jej uniknąć. Ale możesz ją mieć po 5 sekundach, albo po miesiącu. Od ciebie zależy czy posłuchasz, co inni mówią i kraksa będzie autentycznym wypadkiem, czy pójdziesz na żywioł i wtedy będzie wynikiem popełnionych błędów. Samo latanie modelem RC nie jest rzeczą prostą. Nawet czasem przesiadka na inny typ modelu, wymaga nowej nauki. Piękne loty jakie widzisz na filmikach w sieci są efektem wielu długich treningów. A ci, którzy tak ładnie latają, mają też na koncie wiele kraks. :wink: 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vowthyn Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Z definicji pierwszy model się rozbija. :wink: Własnie dlatego polecamy do nauki modele proste i tanie. Stateczność i niska prędkość modelu jest czynnikiem, który może odsunąć kraksę w czasie, ale nie da się jej uniknąć. Ale możesz ją mieć po 5 sekundach, albo po miesiącu. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Jak będziemy z góry zakładać że się rozbijemy, to się rozbijemy. Kraksy (i zniszczenia, lub poważnego uszkodzenia pierwszego modelu) można z dużym prawdopodobieństwem uniknąć stosując się do podstawowych zasad wielokrotnie na tym forum opisywanych. Oczywiście jak najbardziej rozsądnie jest zaczynać zabawę od prostych, tanich i lekkich modeli ponieważ kraksa na początku jest prawdopodobna (w sumie to zawsze jest, tylko na początku to prawdopodobieństwo jest dużo wyższe), jednak z całą pewnością nie jest nieunikniona i radziłbym tak jej nie traktować, ponieważ w ten sposób sami się z góry na nią skazujemy (coś w rodzaju poddania się bez nawiązania walki tudzież samospełniającej się przepowiedni). Dodam, że czynnikiem, który może obniżyć prawdopodobieństwo rozbicia modelu jest brak środków na zakup/budowę następnego. Jak człowiek ma świadomość, że po rozbiciu modelu długo nie polata, bo nie będzie miał czym, to uwierzcie mi - bardzo się stara nie rozbić i co za tym idzie nie kozaczy zanadto (nie lata przy zbyt mocnym wietrze, nie kręci akrobacji póki nie jest pewien, że da radę itp). Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cacu24 Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 J a jutro zacznę robić powoli samolot toto 14. Wydaje się trochę trudniejszy niż funbat ale to tylko wzmaga we mnie chęć budowania 8) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
karlem Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 ...nie kręci akrobacji póki nie jest pewien, że da radę...A kiedy wiedzieć, że da się radę? :wink: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vowthyn Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 ...nie kręci akrobacji póki nie jest pewien, że da radę... A kiedy wiedzieć, że da się radę? :wink: Kiedy wie już dokładnie jak model zachowuje się w trakcie lotu po prostej i w zakrętach (czy przepada, czy zadziera nos, i takie tam, pod jakim kątem może się wznosić, na jak szybkie nurkowanie może sobie pozwolić i przy jakiej mniej więcej prędkości odzyskuje sterowność) - to są wszystko rzeczy, które można wyczuć latając na stosunkowo dużej wysokości, gdzie mamy możliwość obserwowania reakcji modelu i w przypadku popełnienia drobnego błędu mamy czas na reakcję. Druga sprawa (a w zasadzie pierwsza) to oczywiście trening na simie - nie wykonuję figury w realu, jeśli nie przećwiczyłem jej na symulatorze i nie mam przynajmniej bladego pojęcia jak model może się zachować w trakcie jej wykonywania, jak rozpocząć wykonywanie figury i jak z niej prawidłowo wyprowadzić. W skrócie - sprowadza się to do tego, że rzadko kiedy jest tak, że powiedzmy w swoim drugim czy trzecim locie nowicjusz powinien próbować lotu na żyletkę czy korkociągu, bo jest małe prawdopodobieństwo, że model to przeżyje w jednym kawałku. Może ja jakiś dziwny jestem, ale zanim odważyłem się wykonać pętlę, beczkę, czy lot plecowy to minął ponad miesiąc od mojego pierwszego lotu - ale nie nudziło mi się w tym czasie bo miałem zabawę z nauką znajdowania i wykorzystywania termiki. Oczywiście zawsze może podwinąć się noga (np ostatnio w bardzo nieprzemyślany sposób próbowałem przejść do lotu plecowego co skończyło się ostrym nurkowaniem i uratowała mnie tylko wysokość), nie ma na to mocnych, rzecz w tym że szczęściu trzeba pomagać i ograniczać prawdopodobieństwo katastrofy. Gdyby w dużym lotnictwie podchodzono do nauki latania tak, jak niektóre osoby na tym forum (tzn. "kraksa jest nieunikniona", "jak się nie rozbijesz to się nie nauczysz"), to przecież nie byłoby na świecie żywych pilotów. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
karlem Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 PS Fajnie, że teraz można się podeprzeć symulatorem. Ale się nie poddawaliśmy :wink: 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Cimek Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 A kiedy wiedzieć, że da się radę? :wink: Gdy "przez" przypadek wyjdzie nam pętelka ,zawis, bądź lot na żylete Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madrian Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 vowthyn - A ja się z kolei nie zgodzę z tobą. Pierwszy lot to dla nowicjusza ogromny stres. Całkowicie odmienna perspektywa, szalone emocje buzujące w całym ciele, kompletna nie znajomość zagadnienia. Nie możność przewidzenia co się stanie i jak model zareaguje. Twoje porównania są niezupełnie na miejscu, bo piloci pełnoprawnych maszyn, nie zaczynają pierwszych lotów samotnie. Zanim im się pozwoli na samotny lot, mają już za sobą parę, ładnych godzin wylatanych pod czujnym okiem i pewną ręką instruktora, który jest gotów pohamować ich niebezpieczne zapędy. I jest to już dla nich sytuacja w miarę normalna. Tymczasem gro modelarzy jest pozostawionych samym sobie. Szansa na popełnienie błędu jest w tych warunkach bardzo wysoka. Rozbicie modelu w pierwszym locie jest udziałem dominującej części modelarzy. Z tych, którzy tego losu uniknęli, większość rozbiła model w ciągu następnych 2-3 lotów. Zanim nie nabędzie się doświadczenia, łatwo nie tylko wejść w sytuacje trudne, ale też bardzo trudno z nich wyjść. Poza tym, wiele "pierwszych" modeli budowanych jest, nie okłamujmy się, w sposób daleki od ideału. Tu też potrzebne jest doświadczenie. A model wykonany niestarannie to model niepewny, który może zawieść. Początkujący lub całkiem zielony modelarz wtedy nic nie poradzi. Ryzyko rozbicia Pierwszego modelu, niekoniecznie w pierwszym locie, jest na tyle realne, że bezpieczniejszą opcją jest ostrzec przed tym adepta i przygotować go na to, aby nie stał w środku pola "urwując" na modelarzy z pewnego forum, co to go do złego namawiali. Ale by wiedział, że takie rzeczy są normalne i po prostu spokojnie zebrał model, zabezpieczył go i wyposażenie i zajął się jego naprawą. Owszem, możemy namawiać wszystkich do kupna, wielkich, drogich cennych modeli polecać nimi latanie w nadziei, że "może się nie rozbije za szybko". Ale sam powiedz - czy to by było uczciwe? To tak, jakbyś prowadził kurs na prawo jazdy i udawał, że wypadki drogowe nie istnieją. Bo teoretycznie, jeżdżąc zgodnie z przepisami nie powinno ich być. Zatem uczmy TYLKO przepisów i pakujmy ludzi od razu na miasto. Ale teoria to jedno - życie co innego. Dlatego ja wolę wspomnieć, że wypadki jednak istnieją, noszą realne zagrożenie i trzeba się na nie przygotować. Jeżeli się nie zdarzą - bardzo dobrze. Ale jak się zdarzą - to lepiej być przygotowanym i ponieść jak najmniejsze straty. 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vowthyn Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Udostępnij Opublikowano 31 Sierpnia 2011 Madrian, ale Ty napisałeś mniej więcej to samo, co ja, tylko trochę inaczej. Wyraźnie napisałem, że prawdopodobieństwo kraksy istnieje, i że jest szczególnie wysokie w trakcie pierwszych lotów, zaprotestowałem tylko przeciwko traktowaniu kraksy jako nieuniknionej konieczności, która na pewno nas spotka niezależnie od tego jakie starania podejmiemy aby jej uniknąć. Właśnie takie podejście zwiększa jeszcze jej prawdopodobieństwo, bo "zielony" zbuduje byle jaki model niedbale i do latania zabierze się byle jak, bo przecież "i tak go rozbije". Co do moich porównań, to uważam, że w pewnym stopniu jednak są adekwatne. W roli instruktora może wystąpić kolega-modelarz z opcją trenera w aparaturze, a jeśli nie mamy możliwości z takiej pomocy skorzystać, to naszą największą podporą jest symulator, który uczy wystarczająco dużo, aby w realu opanować prosty szkolny model w dobrych warunkach pogodowych. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że jestem jakiś wyjątkowy jeden na stu, który nie rozwalił pierwszego modelu (samodzielnie zbudowanego i oblatanego bez pomocy). Po prostu trzeba zabrać się do tego porządnie i mieć tę odrobinę szczęścia i tyle. Zamiast pisać ludziom "na pewno rozbijecie pierwszy model" lepiej powiedzieć im "zbudujcie model porządnie i nauczcie się latać na symulatorze żeby się nie rozbić". P.S. [...]kompletna nieznajomość zagadnienia[...]To jest jeden z tych czynników, który jest do wyeliminowania. Zagadnienie powinno być nam bardzo dobrze znane - jedyne czego może nam brakować, to praktyka. Bo jak za latanie bierze się ktoś, kto nie zna podstaw mechaniki lotu (i nie mówię tutaj o wiedzy inżynieryjnej, tylko o prawdziwych podstawach - do czego służą skrzydła, stery, lotki, co to jest przeciągnięcie, flatter itp.) i nie bardzo wie co do czego służy, to jasne że nic z tego nie będzie. 2 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robertus Opublikowano 1 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 1 Września 2011 Ja bym jeszcze sprecyzował, że ryzyko kraksy w pierwszych lotach jest bardzo wysokie, jednak nie każda kraksa jest ostatnią dla modelu. jest szansa, że nic sie nie stanie, albo naprawa potrwa chwilkę. W większość kraksy są wtedy jak chce się spróbować czegoś nowego. Symulatory nie mają wszystkich modeli na świecie. W symulatorze dobrze sobie radzę z akrobatem a w realu już nie wychodzą mi takie figury jak w simie. Dlatego latam dość wysoko, z drugiej strony nie widzę wtedy dokładnie jak zachowuje się model. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
motofan11 Opublikowano 12 Września 2011 Udostępnij Opublikowano 12 Września 2011 Mam w planach budowę takiego Fun Bata a że ma służyć do nauki latania chciałbym aby był sprzętem wolno latającym oczywiście na tyle wolno na ile pozwala jego prosta konstrukcja i ty moje pytanie czy można zastosować taki silnik? http://abcrc.pl/p/118/1888/-silnik-moxie-ax-2213n-kv800-51g-180w-silniki-bezszczotkowe-silniki-elektryczne.html Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi