Emhyrion Opublikowano 19 Maja 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 19 Maja 2014 "NIE" może się doczekać No i rozgląda się za przeciwnikiem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcin K. Opublikowano 19 Maja 2014 Udostępnij Opublikowano 19 Maja 2014 Tak mu spie*dalają Fajnie efekt! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ahaweto Opublikowano 22 Maja 2014 Udostępnij Opublikowano 22 Maja 2014 Za mechanizację pilota daję Ci - 10 pkt. ! W dziesiecio-punktowej skali oczywiście. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 22 Maja 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Maja 2014 Dzięki Pod kabiną przybyło jedno "słoneczko" za trzy udane loty (taki przyjąłem kiedyś system ukazujący "przebieg" warbirdów). Oszczędzę Wam na razie kolejnych zdjęć Filmu niestety też nie ma, operator kamery z którym zwykle dzielimy czas na lotnisku nie mógł wziąć udziału w lotach... Póki co więc garść refleksji. Samolot lata jak marzenie. Start z ziemi, mimo wąskiego rozstawu kół, nie nastręczał żadnych problemów. To było prostsze niż myślałem, po jakichś ośmiu metrach rozbiegu zaczął się odrywać. Delikatne ściągnięcie drążka i poszedł w górę. Chyba udało mi się zrobić prosto model, bo wymagał tylko delikatnego trymowania na lotkach. Wyważony jest wedle wskazań producenta i to wyważenie jest dobre - nie ma żadnego pompowania w powietrzu. Kociak jak na swój rozmiar (1200mm) jest dość ciężki, waży do lotu około 1700g. Dzięki temu jest przyjemnie "ociężały" w powietrzu - nie reaguje nerwowo na nagłe zmiany ustawienia lotek czy sterów. Generalnie jest dość prosty w pilotażu. Może nie tak prosty jak Spitfire z Durafly, który w zasadzie sam leci, ale nie sprawia większych problemów. Chcę w lewo - skręca w lewo. W prawo - skręca w prawo. W górę i w dół też potrafi... Pętle to dla niego przyjemność na 4s, ale już poniekąd wyzwanie na 3s. Zastanawiałem się, na czym go ciągnąć, ale po drugim locie, który właśnie obył się na 11V już wiem, że jednak nie ma co przesadzać z tym makietowym lataniem. Niby leciał, ale trochę jak postrzelany nad Midway... Pętle kręcił, ledwo ledwo, beczki też ale ze sporą stratą wysokości... Za to na 4s chodzi jak wariat, można było w zasadzie zawisy w powietrzu poćwiczyć, więc żeby nie przeginać w drugą stronę założyłem ograniczenie na trzecim kanale to 80%. I teraz jest fajnie Z tym ograniczeniem na pakiecie 4s 2600 (mieści się z trudem w komorze) leci około 12 minut, trochę spokojnych przelotów, trochę akrobacji i szaleństw. Uważam, że to nie najgorszy wynik... Cały czas zastanawiałem się, jak to będzie z lądowaniem. Podwozie nie ma żadnej amortyzacji, bałem się, czy przy mocnym łupnięciu w ziemię coś się nie połamie, co w przypadku tego modelu gdzie moduł podwozia jest wklejany w kadłub i w zasadzie jest słabo rozbieralny byłoby pewnym problemem. Ustawiłem więc w aparaturze klapolotki, z niewielkim wychyleniem w dół, ale jednak. Jeszcze nie próbowałem lądować bez nich, i nie wiem, czy będę, natomiast z opuszczonymi ląduje się bardzo przyjemnie. Prędkość do jakiej udaje się zejść bez przeciągnięcia jest porównywalna z lekkim truchcikiem, samolot gładko i elegancko opuszcza się na ziemię. Duże koła toczą się po klepisku nad którym latam, i nawet jak wypadnie mu droga przez jakąś trawkę to nie staje na śmigle. Za drugim razem trochę mi się zakolebał przy lądowaniu, ale masa zrobiła swoje - sam stanął na kołach. Ostatnia rzecz, która bardzo mi się podobała to dźwięk pracującego silnika. A właściwie hałas, jaki robi śmigło. OK, nie jest to spalina, i bardzo dobrze, ale ten burkot naprawdę na swój urok, szczególnie przy niskich przelotach. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda się nakręcić film, to wtedy sami się przekonacie Jedno co wciąż mi się nie podoba to sposób, w jaki pracuje podwozie. W górę jeszcze idzie jak Cię mogę, samolot odlatuje od operatora, ledwo co widać, więc tu płakać nie będę. Jednak wypuszczanie podwozia jest o tyle nieprzyjemne, że idzie tak szybko, iż siła bezwładności wyraźnie zakłóca tor lotu samolotu. Lepiej więc nie otwierać podwozia nad samą ziemią, bo można się nieprzyjemnie zdziwić... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robertus Opublikowano 22 Maja 2014 Udostępnij Opublikowano 22 Maja 2014 Ta ociężałość w sterowaniu to raczej wynik przedniego wyważenia niż masy samolotu. Testowałem to w P40 120cm i gdy przegiąłem z tylnym wyważeniem to mógłbym robić lotkami mikser, wróciłem do wcześniejszego ustawienia. Czekam na filmik Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bartek Piękoś Opublikowano 22 Maja 2014 Udostępnij Opublikowano 22 Maja 2014 Opis brzmi bardzo obiecująco. Tym bardziej czekam na film. No i gratualcje już teraz! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 25 Maja 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Maja 2014 Fajny opis. Zadałeś sobie trudu. Model też fajny. A to podwozie wręcz świetne. Z naturalnych powodów ciekaw jestem tego twojego F4U... Może jakiś filmik z lotów? Przy okazji Wildcata, oczywiście ! Bartek - specjalnie dla Ciebie zaśmiecam wątek o F4F filmem z lotu F4U. Corsair Lanxianga, 1600 mm. Swoje w życiu przeżył, raz się nie zmieścił bramce do piłki i stracił pół skrzydła, straty też były w kadłubie, ale mniej spektakularne. Po tej katastrofie spakowałem co tam z niego zostało, zamówiłem części zamienne, a gdy przyszły wrzuciłem wszystko do worka i wywiozłem na działkę. Teraz to jest jego miejsce stacjonowania. Niestety z żalem stwierdzam, że po remoncie nie lata tak jak przed. OK, wiało dziś troszkę i może nie powinienem ferować wyroków, ale mam wrażenie, jakby stery za luźno chodziły, albo skrzydła się chwiały w locie... Nie wiem, o co chodzi, ale samolot "pływa". Kiedyś mógł lecieć metr pół metra nad ziemią i nie wykonywał\ żadnych nerwowych ruchów, dziś leciał metra i więcej, a parę razy szarpnął się i o mało co nie zahaczył skrzydłem o trawy. Coś jest nie halo... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bartek Piękoś Opublikowano 26 Maja 2014 Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2014 Dzięki, Paweł Bartek - specjalnie dla Ciebie zaśmiecam wątek o F4F filmem z lotu F4U. Dobra, dobra. Przyznaj się, czym latałeś? Z ujęć wnioskuję, że lubisz adrenalinkę niskich przelotów. Ja przynajmniej tak mam. Widać, że lata efektownie. ... raz się nie zmieścił bramce do piłki ... Fajny pomysł . Czy już wiadomo, kiedy to będzie dyscyplina olimpijska? Niestety z żalem stwierdzam, że po remoncie nie lata tak jak przed. ... Coś jest nie halo... No ale to chyba nie problem przeprowadzić śledztwo. Ja bym takim niepewnym nie latał, szkoda byłoby go doszczętnie rozbić. P.S. To twoja standardowa miejscówka? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 26 Maja 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2014 Leciałem Corsairem. wiem, wiem, nie widać, kamera podczepiona pod skrzydłem obok rakiet, nawet śmigła nie ogarnęła... Następnym razem się poprawię Niskie przeloty miały być jeszcze niższe, ale jak wspomniałem - jakoś straciłem do niego zaufanie. Przed wypadkiem latał jak rasowy myśliwiec, ostro, szybko, przewidywalnie. Dziś jakoś dziwnie się buja w powietrzu. Może to wina upału i wiatru, który powodował, że samolot wpadał w różne "dziury", ale czułem sie jakbym miał uszkodzone lotki i stery wysokości. Będę go musiał jeszcze dokładnie posprawdzać. W efekcie zamiast śmigać metr nad ziemią latałem dwa i trzy metry. Słabo trochę, wiem... Spękałem Z tą bramką to był przypadek. Czysty przypadek... Zwykle startowałem samolotem z ziemi. Ale chciałem nim polatać w innym miejscu, jednak po przybyciu ogarnęły mnie wątpliwości - trawa wysoka a pas startowy krótki trochę. Więc poprosiłem kolegę, żeby mi go wyrzucił. I zrobił to, ale słabo, samolotem bujnęło w dół. Uratowałem go przed walnięciem o glebę, ale przy okazji trochę mi uciekł w bok. Zanim nabrał prędkości żeby zacząć nabierać wysokości stanęła mu na drodze bramka do piłki nożnej. Prawie się zmieścił, zabrakło jakichś 9 cm (sądząc po śladach na oderwanej końcówce skrzydła). Dalej to już był moment jak w przypadku brzozy smoleńskiej - łup, trzask, jebudu... Urwało pół skrzydła, straciłem śmigło, osłonę kadłuba i górną pokrywę. Resztę udało się jakoś połatać... Ten lot to w zasadzie był debiut po remoncie. Muszę sprawdzić, czy wszystko jest proste i czy nie ma luzów. Wcześniej mi się wydawało, że jest ok, ale teraz nie jestem tego taki pewien... Miejscówek na działce mam kilka - nad wodą, ta na polach, nad łąką przy Narwi, jeszcze jedną na łące przy rzece (oj, tam to się będzie działo, będzie film że ojej , a jeszcze jest jedna gdzie planję przelot pod mostem. Ale to Bixlerem, nie Corsairem. Jeszcze zauważam różnicę między ryzykiem a szaleństwem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 4 Czerwca 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 4 Czerwca 2014 Niestety, wciąż nie mogę się wybrać na lotnisko w tym samym czasie w którym kolega mógłby się wykazać umiejętnym operowaniem kamerą. Samolot wciąż lata, a choć pas lotniska troszkę zarósł - także bezproblemowo ląduje. A tu kilka zdjęć sprzed lotu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 22 Czerwca 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 22 Czerwca 2014 Lanxiang F4F-4 Edycja druga, poprawiona Tak się model spodobał jednemu koledze, że przekonał mnie do odsprzedania. Decyzja nie była łatwa, ale koniec końców oddałem samolot, a sam w te pędy zacząłem pisać do jednego z naszych forumowiczów, który ma kilka takich samolotów na sprzedaż o przesłanie nowego modelu. Oszczędzę Wam relacji z budowy, samolot niczym się właściwie nie różni od poprzedniego. Jedyną innowacją jaką wprowadziłem to wklejenie magnesów neodymowych a klapki zasłaniające mechanizm składania skrzydeł. Oryginalnie trzymają się na sprężynce, ale czy sprężynka za słaba, czy pęd powietrza za duży, dość, że w powietrzu czasem któraś odstaje. Teraz nie będzie Po krótkich doświadczeniach (samolot w sumie przeleciał u mnie 10 razy) już wiem, że kamuflaż wzór 1942 średnio się sprawdza. Albo aż za dobrze. Spód szaroniebieski jasny a góra szaroniebieska ciemna tak się w powietrzu zlewają, że momentami trudno się zorientować, gdzie góra a gdzie dół. Dlatego nowy Wildcat dostał kamuflaż z późniejszego okresu, tak zwany tricolor. Teraz już się chyba nie będę mylił, spód biały, góra granatowa, będzie dobrze Samolot ma malowanie mniej więcej historyczne. VF22 bazował na lotniskowcu Independence i latali tu i tam. Pewnym odstępstwem jednak od tego malowania jest BombCat, logo innej formacji. Zrobiłem to w pełni świadomie. Zależało mi na malowaniu tricolor i takie jest. Jednak "historyczne" wydało mi się ubogie w okolicach dzioba. Miałem przygotowaną jakąś pin-up girl, ale w końcu zdecydowałem się na emblemat VF21. Z logiem podoba mi się o wiele bardziej, nawet przy zachowaniu świadomości, że to lipa historyczna Także silnik pomalowałem trochę inaczej. Z racji tego, samolot "bazuje na lotniskowcu" kurz i pył są mu obce, samolot jest czystszy - to i silnik musiał być bardziej elegancki. Skądinąd między innymi dlatego zdecydowałem się na malowanie metodą bardziej dokładną niż tylko drybrush. Chyba nawet taki bardziej mi się podoba A w kabinie pilot. Znów głowa się kręci wraz z ruchem lotek Samolot pomalowany, pobrudzony, ustawiony, gotów za zaokrętowania, znaczy do wsadzenia do bagażnika, gdzie może sobie jeździć cały czas nie zajmując wiele miejsca i skąd w każdej chwili można go wyjąć i oblatać Jeszcze słowo o kosztach, bo parę osób się mnie pytało... Model sprzedawany w jednym ze znanych mi sklepów w Niemczech (a także u kolegi na forum) to wydmuszka. Dostajemy w pudełku piankę, pilota, kabine, śmigło, podwozie wraz ze sterownikiem i tyle. żeby poleciał będzie potrzebny silnik, regulator, serwa, oraz oczywiście odbiornik i regulator. Może kilka przedłużaczy do serw, jakiś rozgałęziacz do serw lotek jak ktoś nie robi klapolotek. Poprzedni model oparłem częściowo na klockach które już miałem w szufladzie, więc trudno było to dokładnie policzyć. Z tym jest łatwiej, bowiem całe wyposażenie kupowałem specjalnie do niego. I tak: cztery serwa Corona (metalowe analogi) po niecałe 8$ sztuka, silnik 700KV i regulator 50A za około 50$ to razem około 80$. Czyli z przesyłką około 250 zł. Do tego styropian za 550 i za 800 zł mamy model który nie dość że ładnie wygląda to jeszcze naprawdę fajnie lata, a co najważniejsze - jest bardzo praktyczny za sprawą składanych skrzydeł. A koszty można jeszcze przyciąć, kupując tańsze klocki czy (być może) negocjując cenę pianki. Moim zdaniem ten Wildcat jest o wiele fajniejszą propozycją na ciekawego warbirda niż modele Parkzone, tak przecież popularne w Polsce. Szkoda, że Lanxiang nie ma u nas dystrybutora z prawdziwego zdarzenia, co to miałby pełną ofertę w dobrych cenach... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 28 Października 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Do trzech razy sztuka... Zrobiłem dwa Lanxiangi i oba zmieniły właścicieli. Przyszedł czas na trzeciego. Ten będzie latał już u mnie dożywotnio, choć gdyby ktoś chciał, żeby mu takiego robić to zapraszam na priv Jak to mówią - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pierwszy Kociak był taki zwykły, bez żadnych specjalnych wodotrysków. Ot - głowa pilota ruchoma i przemalowany co by ładniej było. Drugi też miał pilota, ale do tego nowy kamuflaż i ogólnie bardziej był odpicowany. Brakowało mu jednak "pazura". Mam wiele warbirdów i każdy ma oświetlenie, więc w końcu uznałem, że kolejny Wildcat też musi je mieć. Zestaw oświetlenia opiera się na sześciu diodach. Dwie dość duże białe są przymocowane go goleni podwozia. Między nimi a odbiornikiem jest wyłącznik sterowany z poziomu aparatury, więc światła zapalają się i gasną gdy się otwiera lub chowa podwozie. Trzecie światełko podłączone do tego kanału to czerwona dioda oświetlająca zegary. Świeci się gdy podwozie jest opuszczone, gaśnie, gdy się chowa. Czwarta dioda to mrugające czerwone światełko w ogonie, piąta i szósta to zielone i czerwone światełka nawigacyjne na końcówkach skrzydeł. Wildcat jest wdzięcznym materiałem do takich ekstrawagancji. Tylną diodę trzeba po prostu puścić kabelkiem podczas sklejania kadłuba. Z kolei światełka nawigacyjne można pięknie wpuścić w zagłębienie imitujące linie podziału blach. Wystarczyło pogłębić troszkę wcięcie i wepchnąć kable głębiej. Żeby zamocować diody świateł lądowania wystarczy troszkę kleju epoksydowego, a zamaskowanie diody oświetlającej tablicę zegarów to łatwizna - wystarczy z kawałka pianki wyciąć atrapę celownika i nakleić. Oprócz tego setup jest "standardowy" jak na mój trzeci model. Silnik G25 z HobbyKing okazał się dłuższy niż poprzednio montowane, więc trzeba było wyciąć większy otwór w atrapie silnika. Trochę mi na początku było żal tej atrapy, ale w efekcie nie wyszło najgorzej i już mi nie przeszkadza. Cztery serwa sterujące lotkami i sterami to ściągane z HK serwa Corony, o "udźwigu" sporo większym niż masa startowa (ok. 1700g, ale dokładnie jeszcze nie ważyłem). Nie ma w samolocie klap, więc ustawiłem klapolotki. Model jest ciężki i wymaga prędkości podczas lotu, głupio połamać podwozie podczas nieostrożnego przyziemienia, więc wolę mieć klapolotki niż nic. Malowanie oparłem na kolorystyce US-NAVY proponowanej przez japońską firmę modelarską Tamiya. Wcześniej malowałem farbami Gunze i też mi się podobało, ale niebieski i granatowy zaproponowany przez Tamiyę wydają mi się fajniejsze, bardziej kontrastowe. Co do kalkomanii, to gwiazdy są z zestawu Lanxianga, reszta to już kalkomanie drukowane przeze mnie. Szczególnie cieszy mnie laseczka na dziobie - takiej grafiki moim zdaniem brakowało w poprzednich samolotach Niestety, bez robienia podwozia od nowa niczego się nie wykombinuje - chowa się prawie z prędkością światła. Trudno. Za cienki jestem na to, żeby robić nowe mechanizmy... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
TeBe Opublikowano 28 Października 2014 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Do podwozia możesz zastosować spowalniaczkę. Jak chcesz, to pożyczę Ci jedną do prób. No chyba, że ono jest nieproporcjonalne, wtedy nic z tego. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 28 Października 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Nie, Tomku, nie da się. Spowalniaczki mam, nawet głowa pilota jest za spowalniaczką. Ale silniczki sterujące podwoziem są zasilane dwużyłowym kablem, na niego spowalniaczka nie działa - jedyne co, to po prostu opóźnia moment w którym coś się dzieje. Trzeba by założyć nowe silniczki, takie jakie są w podwoziach typu servoless. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robroy67 Opublikowano 28 Października 2014 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Trzeba by założyć nowe silniczki, takie jakie są w podwoziach typu servoless. Jeśli myślisz o takich silniczkach https://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__14838__Digital_Servoless_Retractable_system_1pc_54g.html to spowalniacz również nie działa Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 28 Października 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Działa. Nie wiem, czy akurat na ten, ale coś w tym stylu mam zamontowane w Corsair Flyzone czy w Mustangu FMS - pięknie spowalnia. Natomiast w Wildcacie problemem jest to, że silniczki zasilają układ kół zębatych które poruszają golenią. Być może udałoby się zmienić dwużyłowy silniczek na taki trójżyłowy (chodzi oczywiście o zasilanie), ale szczerze mówiąc już mi się nie chciało grzebać. Stwierdziłem, że prędzej coś spieprzę niż osiągnę spodziewany efekt... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robroy67 Opublikowano 28 Października 2014 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Widocznie masz jakąś inną konstrukcję,mam trzy różne napędy podwozia z HK i na zadne nie działa ani spowalniacz sprzętowy ani programowanie z nadajnika .Jedyny efekt to opóźnienie Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Emhyrion Opublikowano 28 Października 2014 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__8863__Turnigy_3_Channel_Servo_Speed_Direction_Regulator.html Ten działa także z podwoziem w modelach Durafly. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
robroy67 Opublikowano 28 Października 2014 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__8863__Turnigy_3_Channel_Servo_Speed_Direction_Regulator.html Ten działa także z podwoziem w modelach Durafly. O takich spowalniaczach mówię,mam dwie sztuki wiec raczej oba nie są uwalone .Zresztą,póki nie miałem możliwości zaprogramowania w aparaturze używałem ich do klap i tam było ok Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bartek Piękoś Opublikowano 28 Października 2014 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2014 Paweł, piszesz o jakiejś rewelacji. Swego czasu bardzo usilnie szukałem możliwości spowolnienia takiego mechanizmu servoless i wszędzie spotykałem się ze stwierdzeniem, że to nie działa i nie zadziała, bo nie ma prawa. Czytałem nawet o tym 1-2 artykuły dlaczego tak jest. Nie muszę chyba dodawać, że mam taki mechanizm i również sprawdziłem, że nie działa. Widocznie w Duraflayach jest mechanizm wykorzystujący normalne (proporcjonalne) serwo lub jakiś dodatkowy układ elektroniczny i dlatego spowolnienie działa. W innych przypadkach, również serw 180st. nieproporcjonalnych i dedykowanych do podwozi - nie. Tak wynika z opinii użytkowników. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi