Ja dziś zaliczyłem kreta na drzewie, jednocześnie bijąc swój rekord odległości lotu - ponad 700 metrów w linii prostej od miejsca startu. Przyczyna kreta - po prostu przestałem widzieć model (Pioneer 1400). Chciałem polecieć jak najdalej dam radę i oczywiście wrócić, ale nagle się zorientowałem, że jestem zbyt daleko by dostrzec w którą stronę lecę. Było już za późno. Próbowałem się wybronić, bezskutecznie.
A ponieważ miałem na pokładzie kamerkę mobiusa, a samolot zawisł kamerą w dół, cała akcja ratownicza została nagrana - prawie godzina filmu
Szczęśliwie nikomu nic się nie stało. Model praktycznie bez strat, kamera także.
Ważna nauczka - nie latać tak daleko, by nie dało się wrócić. Teraz, gdy o tym myślę, to stwierdzam, że ten lot był wielce nieodpowiedzialny. Trzeba latać bliżej, przy nodze.
W skrócie tak to wszystko wyglądało: