




MareX
Modelarz-
Postów
2 256 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Treść opublikowana przez MareX
-
Witajcie Staszku i inni Koledzy! Moje "rady", wcześniej tu wypisane, absolutnie na takie miano nie zasługują, gdyż same z siebie są "oczywistą oczywistością", no może z wyjątkiem opinii wyrażonej o tym żółtym, płożącym się chwaście. Wszystko to , co napisałem, odnosi się do czasu przeszłego, na zasadzie "trzeba było...". Dzisiaj jest, jak jest i jedyne co mógłbym sugerować, to podjęcie próby dokładnego wybrania wszystkich wystających ponad ziemię kamieni po nadchodzącej zimie /zamarzająca w ziemi woda wypchnie na wierzch nowe, dodatkowe kamienie/ i wiosenne /po roztopach i dobrym przeschnięciu ziemi/ ,wielogodzinne walcowanie całości, sporym /ciężkim/ walcem drogowym /np. takim z kołami gumowymi na jednej osi i metalowym walcem na drugiej/ z włączoną przez cały czas walcowania wibracją, zagęszczającą ziemny podkład i skutecznie przepłaszającą /tak, tak / dżdżownice, które to normalnym swym życiowym zachowaniem powodują miniaturowe kopczyki, deformujące z takim trudem i kosztami osiągniętą równą powierzchnię płaszczyzny lotniska. Praca tych "glist" jest już po kilku tygodniach dobrze wyczuwalna pod butami i daje się we znaki podczas niskiego koszenia tradycyjną kosiarką samobieżną. O kretach tu nie wspominam, ale przynajmniej u mnie takie "twarde" zawalcowanie pola zniechęcało skutecznie krety do rycia tamże, albo był to może skutek niedostatku /jak na kreci gust/ dźdźownic, które pod wpływem wibracji walca bardzo skutecznie spieprzały na boki, wynosząc się z pola na te kilka tygodni. Musicie się także liczyć z jeszcze jednym niszczycielem Waszego lotniska, jakim jest nie kto inny, jak nasz brat, czyli inny człowiek, uwielbiający ostrą jazdę quadem po zielonej równej łączce, jaką "specjalnie dla niego i właśnie dla niego" z takim nakładem wysiłków i kosztów przygotowujecie. Nie mam dobrej rady na takiego "szkodnika", ale wielokrotnie ten temat był na forum podnoszony przez innych modelarzy, których spotykało takie doświadczenie. Obyście Wy nie doświadczyli skutków takiego "użytkownika" terenów zielonych. Inną kwestią jest sprawa zabezpieczenia w przyszłości tych miejsc /ławek, podestów/ ułatwiających i umilających modelarską codzienność podczas latania. Wiecie, że każdy materiał, który tam użyjecie /deski, kątowniki stalowe, cegły / dostanie w nocy "nóg" i wyparuje bez śladu, bo taka jest nasza narodowa specyfika. Obym się mylił i nie siał defetyzmu. W takiej Szwecj np. do czasu przed najazdem różnych imigrantów, nie zamykano domostw, samochodów, altanek, jachtów czy łódek na rozlicznych przystaniach. Podobnie było w Niemczech, gdzie np. na ulicy przed domem zostawiało się pieniądze dla lokalnego dostawcy jajek czy pieczywa. I takie zwyczaje skutecznie funkcjonowały. Teraz chyba przeszły one nieodwracalnie do historii. I tyle chyba ode mnie w tym temacie. PS. Ze znanej mi, rodzinnej historii, conajmniej od prapradziada /tak ze strony Mamy, jak i Ojca/ jestem "mieszczuchem" i nie mam żadnej rolniczej tradycji, z wyjątkiem bardzo króciutkiego okresu, w okresie mej podstawówki, kiedy to Rodzice spróbowali uprawić mini działkę pracowniczą i nast. już po studiach, kiedy to mój kolega odstąpił mi kawalątek swej działki pracowniczej i na której to nawet urosło mi trochę skorzonery i może ze dwa krzaki pomidorów. Doświadczenie z polem - lotniskiem, to zupełnie inna bajka, poprzedzona lekturą literatury fachowej i podjętych na jej podstawie działań agrotechnicznych. Ale to też już odległa historia...
-
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem cały ten temat o powstającym nowym lotnisku modelarskim i podstawowa refleksja , jaka nasuwa się po tej lekturze, to mianowicie to, że duch społecznikowstwa, zaangażowania i chęci działania non profit jeszcze w narodzie nie zanikł ze szczętem i efekty takich postaw dokładnie widać na powyższym przykładzie i załączonych fotkach. Dużo przed Wami Koledzy jeszcze pracy i myślę, że zapału i chęci Wam nie zabraknie. Nie wiem , jaką metodologię "pracy od podstaw" przyjęliście, zaczynając tę inwestycję w czerwcu br i nie chciałbym być też odebrany jako krytykant, czy coś w tym guście, ale jedynie oglądając Wasze fotki rodzi się pytanie, czy aby Wasze działanie było faktycznie oparte o "wiedzę książkową" w temacie zakładania "ogrodów angielskich"/ boisk, terenów golfowych, łąk użytkowych - wstawić, odpowiednią możliwość/? Wzdłużne wybrzuszenia terenu, a tym jeden "rów" widoczny z góry, są po prostu w obecnym stanie rzeczy absolutnie nie do usunięcia i nawet wielokrotne walcowanie walcem "stutonowym" nie jest w stanie tego zmienić. Mowię to /jeszcze raz podkreślam - nie jako krytykant, a wieloletni praktyk/ z własnego doświadczenia w utrzymaniu wielokrotnie mniejszego terenu zielonego, kiedyś nawet będącego moim terenem i używanego okazjonalnie właśnie jako lotnisko modelarskie. Aby poprzeć me słowa zamieszczam dwie fotki z tamtego czasu: , gdzie widać ten teren po ok. trzech latach wielokrotnego koszenia i w trakcie wiosennego walcowania profesjonalnym sprzętem: Podobne, a może nawet większe doświadczenia ma nasz Kolega modelarz, mieszkający niedaleko Skawiny i dysponujący większym terenem zielonym, także wykorzystywanym do celów RC. Moje niegdyś "pole", będące już przeszłościa jako lotnisko RC , aby stać się takim lotniskiem, wiem ile kosztowało, nie tyle nawet pieniędzy, co czasu i zabiegów agrotechnicznych. Koncepcja "obsiania" całego terenu tym płożącym się, żółto kwitnącym chwastem /to rodzaj "mleczu", ale nie znam fachowej nazwy/, jest absolutnie błędną koncepcją i jedynie wysokogatunkowa trawa, specjalna dla określonego rodzaju terenów zielonych ma tu "rację bytu". Tylko odpowiednio niskie koszenie, koszenie i jeszcze raz koszenie, przeplatane conajmnie dwukrotnym w ciągu sezonu "zielonego" walcowaniem całości po różnych torach, da w efekcie powierzchnię, na której każdy ze startów bedzie takim, jakim być powinien. O lądowaniach nie wspominając. I dlatego autentycznie podziwiając Wasze starania i podjętą inicjatywę, szczerze życzę wytrwałości, cierpliwości i satysfakcji z podjętego dzieła. Być może kiedyś i ja będę się chciał do Was wprosić na jakieś wspólne "polatanie".
-
W Hameryce byłem i to tej Północnej i m.in. dwie rzeczy na drodze widzałem: Na skrzyżowaniu pod czerwonym swiatłem stoi sznurek samochodów, np. z 15 szt. Z chwilą zapalenia się zielonego WSZYSTKIE 15 szt.autek rusza w tym samym czasie!!! Szok? Jakaś kraksa? Nic z tych rzeczy. To tylko u nas, zwykle ten pierwszy, po zapaleniu się zielonego nadal stoi i czeka, aż będzie BARDZIEJ zielone.. A później każdy rusza, jak ruszy ten przed nim. To pierwsza , drobna różnica w jeździe tam i u nas. Obserwacja druga, wynikająca też z tamtejszych przepisów ruchu drogowego. Gdzieś na prerii do skrzyżowania ze światłami /w każdym kierunku pali się czerwone/ podjeżdzają cztery autka w różnym czasie. Każdy po dojechaniu do skrzyżowania ma nadal czerwone i ono się NIE ZMIENIA! Tak z założenia, bo tak stanowi prawo. Wszyscy stoją i kto w takim razie rusza pierwszy NA CZERWONYM? Otóż ten, który do skrzyżowania dojechał pierwszy. Wyobraźcie teraz taką zasadę u nas... A co do tej wieży pod Kauflandem... Powiedziałem, że zasady "prawej reki" nie przestrzega się nagminnie na każdym przysklepowym parkingu, więc po co niby miała by być ta wieża? Ten "pierwszy benek" też przez 10 min. miał wolny pas, bez żywiej duszy,nawet chyba myszka wtedy przez niego nie przebiegała, a jednak stał i cierpliwie czekał, bo słowo kontrolera ruchu jest dla niego ŚWIĘTE, a swoją pracę zapewne bardzo lubi i ma też świadomość, że głównie to on odpowiada za życie i bezpieczeństwo przewożonych osób. A u nas? Sami wiecie... PS. Dokładnie tak, Robercie!!! To samo mam z drogą osiedlową dochodzącą do drogi "od kościoła". Każdy "palant" na tej drodze uważa, że jest "na pierszeństwie" do droga długa i prosta. Zgroza! Celowo ruszam tuż przed takim "królem" i raduję się widząc jego "zdziwkę", strach o swoje "cacuszko" i kompletny brak zrozumienia, o co mi też chodzi.
-
Wczoraj wybrałem się na wycieczkę po najbliższej okolicy mego miasteczka i udało mi się zaobserwować i udokumentować fotograficznie zdarzenie na drodze, ale tej trójwymiarowej, przechodzącej w dwuwymiarową. Stąd też i w tytule mego wpisu ten wyraz w cudzysłowie. Zbliżyłem się na możliwie najkrótszą odległość do naszego międzynarodowego portu, o nazwie, którą to nadano całemu - ponoć - pokoleniu. Stałem sobie i patrzyłem, a to na postawioną już w całości halę o konstrukcji słupowej, przy stawianiu których używano dzwigu i który to dzwig wywołał "aferę" prawie na całą Europę, a to na wszystkie nasze Cassy w ilości sztuk 6, a to na wieżę kontroli lotów, a to na wielgachny, "kopulasty" radar stojący na górce za moimi plecami. Jak tak stałem, drogą kołowania dotoczył się do jej końca /albo początku, jak kto woli/ piękniutki "Benek" 737 i się zatrzymał. Za ok. 3 min. na prostej "z wiatrem" pokazał się na ok. 500 m inny "Benek" /a może cuś innego?.../ i poleciał sobie hennn... do trzeciego zakrętu, aż pewnie nad Alwernię. A Benek "pierwszy" sobie stał, tak oto: Stał sobie i stał, drogocenne paliwko na "małym gazie" sobie spalał i nie chciał lecieć. Bo też i mu nie pozwalano i stąd to moje "pierwszeństwo dla nadjeżdzającego z lewej". Po ok. 10 min. pojawił się ten "drugi"... i spokojnie sobie wylądował: Dopiero, kiedy skończył dobieg i skołował z końca pasa, "Benek pierwszy" zajął miejsce na pasie i za chwilę "dał rurę".... Gdzieś w połowie pasa był już w powietrzu, a nad obwodnicą autostradową miał już spokojnie ze 200 m i ostro szedł w górę. A ja wróciłem do domciu, skoczyłem jeszcze do Kauflandu po wiadomy soczek i jak zwykle na tym parkingu, jak zresztą na każdym innym przy dużym sklepie, zasada pierwszeństwa dla nadjeżdzającego z prawej strony nie obowiązuje! Bo i po co? Przecież jak mam rzęcha 15-to letniego /ba - BMW!!!/ za 2 czy 3 tys zł to jestem PANISKO i co mi tam ktoś podskoczy. A później tacy jednorazowi "królowie szosy" owijają się wokól drzewa, w drodze z dysko-polo, mordując przy okazji kilka osób , które dla szpanu raczył ten "król" zabrać z sobą. Tyla w temacie.
-
Co do samego filmiku: Myślałem, że nikt nie uwiecznił na wieczną rzeczy pamiątkę tej sławnej pętli wykonanej na Antku, a tu masz! Jest udokumentowana! Nadzór lotniczy po wylądowaniu natychmiast chciał pilotowi zabrać licencję, jednakże usilna prośba p. Radwana poskutkowała i pilot wrócił swoją maszynką do domu. Ale też fakt: crazy pilot!
-
1. Squa 2. Wojcio69 3. Kijuik 4. jary14 5. Bartosz Mesjasz 6. Jedrula 7. Air 8. Piotrek2136 9. Konrad_P 10. Wojtass_nt 11. buwi777 12. pablos 13. Marcin133 14. efego 15. Dj. 16. ahaweto 17. qpa 18. Blacha 19. robintom 20. lemko 21. Marcin K. 22. Marcus 23. Krzysiek67 24. fischer8 25. Kamil_rc 26. janko 27. Wiesiek 28. RomanJ4 29. malinowski 30. noker 31.instruktor 32.pawel4090 33. rapier 34. Malker 35. krankor 36. MareX
-
I masz Sławku 100% racje, ale powiedz mi , czy znasz profesjonalnie przeprowadzoną akcję, niby profesjonalistów, którzy biorą za swoja prace solidną płacę, o dodatkowych przywilejach nie wspominając? Ja widziałem taką akcję "zawodowca", ale po służbie, kiedy to z wody, z tonącego auta, wyciągnął dwie kobitki. Drugą, taką akcją, była interwencja policjanta na przystanku w stolicy,którą to akcję przypłacił własnym życiem. Żadnej idiotycznej gwiazdki tutaj Panu Markowi nie stawiałem i te tragedię, Jego osobiście i Jego najbliższych, przeżywałem całkiem samotnie, "w sobie" i dla "siebie". Znałem Go osobiście z naszych, krakowskich pikników, kiedy rozmawiałem z Nim o Jego przecudnej urody "Pociaku", kiedy "tuliłem" się do Jego "Jenny" i kiedy rozmawialiśmy o możliwościach sterowania jej radiem.... Wiedziałem, o Jego pomyśle przelotu nad pasem jego "Benkiem 767" po powrocie ze Stanów, w ramach "oblotu technicznego", czego nie dało sie jednak zrealizować. Był KIMŚ, podziwiałem Go, szanowałem i szalenie mi imponował. Cześć Jego pamięci!!!
-
Irek wziął i napisał: :ble: "Silnik dostał też nowy silnik DLE 30." No to im dobrze teraz w parze, a Ty, Irku, masz wreszcie model dwusilnikowy. I tak trzymaj... :wink:
-
No i chyba już wiecie skąd się biorą wypadki i katastrofy lotnicze. Najczęstsza przyczyna - "czynnik ludzki"...
-
I tu w całej rozciągłości zgadzam sie z opinią Wojtka. Kilka lat temu zorganizowałem mini wystawkę modelarską z okazji któregoś tam Pikniku Lotniczego. W następnym roku przy współudziale kilku Kolegów -zapaleńców z naszego forum i nie tylko, zorganizowaliśmy sporego rozmiaru wystawkę, łącznie z tabliczkami opisującymi oryginały prezentowanych maszyn. Miejsce było fajne, bo i publika wszystko dobrze widziała, a i modele nie były narażone na "macanie". W następnym roku chodziło mi po głowie zaproszenie modelarzy z całej Polski, ale tu trafiłem na mur. Zero pomocy ze strony MLP, a chodziło głównie o noclegi dla przyjezdnych. Oczywiście mogli zapewnić takowe, ale za pełną odpłatnością tych uczestników , jak również plac miał być dla modeli, a jakże, ale w miejscu, które w tymże i nast. latach "łaskawie" przydzielano modelarni Mecenasa. Powiedziałem - dziękuję, postoję i na tym mój udział w organizowaniu czegokolwiek się skończył. W ub. roku jeszcze z Heniem zawieźliśmy jego RWD na wystawkę z okazji otwarcia tego nowego skrzydła, ale też tylko dlatego, że wkręcił w wystawkę ten model niedoszły jej właściciel. Ogólnie smutek, "dno i sitowie"... Każda makieta modelu też będzie chętnie przyjęta do kolekcji MLP, ale oczywiście gratisowo . I tyla, a pomyśleć, że są kraje gdzie modele makietowe /np. oryginalnych domów czy pałacy - vide: "Wysokie Obcasy" sprzed 2-3 tygodni/ sprzedawane są za naprawdę ciężkie pieniądze i wszyscy mają satysfakcję. Tak sprzedający, jak i kupiec. Ale i u nas też tak kiedyś będzie, wszak mamy prawdziwy kapitalizm i wystarczy jeszcze tylko poczekać, jakieś z 50 lat...
-
A i owszem. Są takie imprezy kończące i zamykające sezon latający i najczęściej odbywają się na "śmietniku" /kończące/ a na lotnisku w Pobiedniku takie inaugurujące sezon. Dat nie jestem Ci w stanie podać, bo też i nie wiem czy są one "sztywnymi" datami, czy też "ruchomymi" w zależności od okolicznośći. Musisz śledzić chociażby ten temat i z całą pewnością ktoś zawiadomi o dacie tej imprezy.
-
Ano jest i nawet kiedyś w większej grupie udawało się tam latać. Teraz nie ja dysponuję tym polem i muszę prosić o zgodę na korzystanie, więc też i niczego nie mogę oferować. Se la żyzń, jak mawiali starożytni Chińczycy. :wink:
-
Wczoraj, czyli w niedzielę i mi także udało się wreszcie przewietrzyć część sprzętów. Pogoda była wręcz wymarzona do latania, nie wiało, a i zgodę właściciela pola udało się mi uzyskać. Zaczęliśmy od "Kanara": , który bez problemów po zimie odpalił, ale były trudności ze startem, gdyż konfoguracja podwozia z przednim kółkiem nie ułatwia startów w gęstej /zbitej/ trawie. Takie podwozie najlepiej sprawdza się na asfalcie czy betonie. No i były sobie dwa "kanary". Jeden młody , drugi stary... To w trakcie sprawdzania podwozia, po nieudanym starcie z "fikołkiem" na plecy. Ale ze trzy razy udało się poprawnie wystartować i tak to w powietrzu było: Czasami w lataniu przeszkadzają też zupełnie przyziemne przyziemności: A po lądowaniu z "fikołkiem" trzeba też i usterzenie było sprawdzać, czy jeszcze się trzyma i siedzi na swoim miejscu: W końcu przesiedliśmy się na "Duka" i tu już żadnych problemów ze startem nie było. Próbowałem także uruchomić mój jedyny nowy /stary, bo używany wcześniej przez jednego z naszych forumowych Kolegów, zresztą doskonałego pilota "helika" i profesjonalnego dokumentalistę z powietrza naszej tegorocznej, podwójnej powodzi w Krakówku/ i aczkolwiek zapalał od pierwszego kopa, to jedynie po wlaniu kilku kropel paliwa do karteru, gdyż przewody od zbiornika "dziadek Majek" połączył właśnie po dziadowsku. :oops: "kierownik" latania /tu w przyczepce, gdzie miał punkt dowodzenia/ ma jeszcze problemy z wymową "r", ale to chyba każdy tak kiedyś miał... W każdym bądź razie silniczek pracuje i nast. razem będzie można potrenować też tym akrobacyjnym trenerem , co "Tornado" się zowie.
-
Przyklep to jeszcze deczko na obwodzie Irku, przy tych śrubkach, i będzie "jak w oryginale" Bo w tej chwili przypomina to Twój Bałtyk z zatoki z lekkim wietrzykiem i drobną falką...
-
Wrogiem :?: Publicznym :idea: Kogo i dlaczego wrogiem? Przecież, jak do tej pory dyskutowaliśmy sobie o malowaniu samolotu i modelu RWD-6. Jeśli kogoś czymś uraziłem, bardzo przepraszam, ale czy można obrażać się na fakty? I dlaczego, w takim razie, poczułeś się Przyjacielu czyimś wrogiem? Proszę Cię , rozwiń ten tok rozumowania, bo nie chciałbym, aby ktoś "za chwilę" znowu poczuł się czyimś wrogiem. Tym bardziej publicznym. I do tego z mego powodu... No, chyba, że to Wojtek jest takim strasznym kreatorem wrogów publicznych, a za taką postawę nic, tylko lunch! Publiczny! :wink:
-
Wg wykonawcy modelu, a przed zbudowaniem go, przestudiował on całą dostępną literaturę na jego temat, ze szczególnym uwrażliwieniem właśnie na malowanie. Samolot biorący udział w Challange-u, wg organizatorów, miał mieć właśnie takie malowanie, jakie Wojtek zaprezentował. I tak się też stało. 2 dni przed imprezą RWDziak Żwirki i Wigury został przemalowany zgodnie z wymaganiami organizatorów. Po Challangu wrócono do malowania poprzedniego, czyli "polskich" pasków. Czy jasno sprawę naświetliłem? Tak więc "czasowo" biorąc, RWD latał głównie w "polskim" malowaniu i te czarno-białę paski w jego "życiu" były tylko nic nie znaczącym epizodem. Chyba, że za główne jego "życie" przyjmiemy udział w tej imprezie.
-
Po co to piszesz? Jeszcze się Komisja Sędziowska dowie... :wink:
-
Dobrze Irku, że podałeś mi link do tych fotek. Ten promień jest bardzo delikatny i jak najdalej mu od kąta prostego! Głębokość garnka zrobi się na 14 cm i będzie ok a ten otworek np. na 10 cm. Faktycznie w tej chwili jest on trochę zbyt duży moim skromnym zdaniem, ale nie przejmuj się. Silnik będzie przez to lepiej chłodzony.
-
Jakie fi ma w tej chwili Irku ten otwór w garnku? Bo jestem wstepnie już z panem umówiony i takim też otwór zlecę mu zrobić. A maseczka całkiem, całkiem... Zobaczymy, jak Ci się spodoba garnek aluminiowy. A sam promień krzywizny na "garnku" taki , jak na planie, prawda?
-
Masz rację Irku. Ma być 26 i tak przecież powiedziałem, że zlecę panu. A te 21 cm wzięło mi się faktycznie z rzutu bocznego.
-
Pomierzyłem sobie plany Irku i aczkolwiek zalecają tam zastosowanie aluminiowej miski o śr. 26 cm, to na planie garnek na śr. 21 cm i głębokość 10 cm. Jak ta średnica 26 cm będzie się miała do modelu, historia oceni , ale tak zlecę panu do wykonania. Hawk!
-
No, cheba, że tak. To podawaj Waszeć, podawaj
-
Jaki ci ten model, w tej chwili nie widzę, bo egz. gazety w chacie zostawiłem. Chrom spray Irku to bardzo pikny lakierek i faktycznie się tym lepiej błyszczy, im bardziej gładka powierzchnia, na którą go położono. Ale jest jedno maleńkie "ale". Otóż ten lakier jest lakierem wyłącznie do zastosowań WEWNĘTRZNYCH i jest zupełnie nie odporny na wszelkie inne wpływy. Mało tego. Lakieru tego nie da się pokryć dla zwiększenia trwałości żadnym innym lakierem bezbarwnym, bo się natychmiast "pogryzą". A możesz mi wierzyć, bo akuratnie w tym temacie raczej wiem, co mówię. Plany przecież tego garnka mam i z nimi się do pana wybiorę, więc nie musisz mi tego posyłać. Myśl raczej o tym Fokkerku i tych nowych planach, tak jak to omawialiśmy.
-
Super piknie Irku, tylko czy kiedy będziesz to ciął wg planów, nie popęka aby ten efekt Twych tygodniowych żmudnych starań? Dzisiaj chyba wybiorę się do pana drykarza i spróbuję mu wrzucić wiadomy temat, a jak zrobi, to dopiero zobaczysz błysk! PS. W ostatnim Przeglądzie RC, który wczoraj dostałem, widziałem Fokkerka. Czy oby nie było to Twoje dzieło?
-
Cały ból w tym, że mam Jungmastera, a chcę go przerobić, tzn. właśnie zmienić mu przód na Jungmana. Jungmaster miał silnik gwiazdowy , a Jungmany mają rzędówkę i stąd cały ambaras. Ale to wszystko jeszcze przede mną i właśnie najpierw kopyto ze styropianu będę musiał mu zmajstrować a nast. to jakoś zalaminować. Teoretycznie to wszystko wiem, a w praktyce się po prostu zobaczy.