Skocz do zawartości

skippi66

Blue sky
  • Postów

    599
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez skippi66

  1. Hehe, mam takiego OSa ale 2T. Tylko kto by się z tym bawił... A tak wiesz: podpinam aku i lecę. Nawet zimą. Kurczę, dopiero na zdjęciach zauważyłem że muszę jakoś zrobić przejście kadłub - stateczniki. Zupełnie o tym zapomniałem. Ale to może dopiero po oblocie, bo doprawdy nie wiem co z dekalażem. Póki co, można jeszcze coś, w niewielkim zakresie ustawić.
  2. No to jestem. Chwilę mnie nie było ale już się melduję. Samolocik został prawie całkowicie pomalowany. Dostał podwozie oraz znaki rejestracyjne. Pozostało mocowanie górnego płata. Zabieram się do tego jak pies do jeża, węszę bowiem spore trudności. Albo może dlatego że nigdy tego nie robiłem... hmm... W każdym razie czas powoli się za to brać i kończyć pojedynek z Jungmannem. Z malowania wyszedł jednakowoż syf. Żółty to zwykła farba olejna ze sklepu budowlanego i nawet mi się podoba. Nie dodała zbyt dużo masy, czego się obawiałem. Na całość zużyłem może pół puszki 200 ml. Odliczając rozpuszczalnik który wyparował, dużo nie zostało. Natomiast znaki rejestracyjne, biel i czerwień na ogonie oraz czerwone flettnery sterów, pomalowałem jakąś ponoć, strasznie ogromnie doskonałą Tamiyą. Drogą. Nawet kupiłem specjalną elastyczną taśmę do maskowania tej samej firmy. Czyli 3 malutkie słoiczki + taśma = 60 złociszy. Mówiłem kolesiowi w sklepie z modelarskim plastikiem, że nie mam aerografu i potrzebuję farby pod pędzel. Tymczasem to co mi sprzedał, do pędzla absolutnie się nie nadaje. Kryje nierówno ( 3 warstwy ) i ustawicznie podcieka pod ową niezwykle profesjonalną taśmę. Nie wspomnę jak wyszły litery na skrzydłach... Całe hektary napisów musiałem poprawiać pędzelkiem retuszerskim i dobrą, polską farbą olejną z marketu budowlanego. Stukrotnie tańszą od tej całej zakichanej Tamiyi czy jak to się pisze. Jednym słowem inwestuję w aerograf. Aha, bym zapomniał: wymieniłem serwa na kierunku i wysokości, bo stare TP zupełnie odmówiły współpracy. Dobrze że na ziemi... Założyłem Mg 90 S, czyli też TP ale nowe i na metalu. Całkiem dobre serwa za 16 zyli. Teraz stery chodzą jak należy. Wytrwajcie Panowie ( i Panie, hehe ) jeszcze trochę, albowiem koniec już bliski i niebawem przestanę Was zanudzać. Zdrowia wszystkim życzę ( teraz to podobno modne pozdrowienie ) i do miłego.
  3. Bo nie znoszę. Ale esiaka nie będę przecież budował z sosny i balsy. Zaś Moe dostałem w prezencie od kolegi, któremu się znudziła. Mnie zaś się jeszcze nie nudzi, więc latam. Sam natomiast buduję wyłącznie z drewna.
  4. Żeby nie było, też mam dwie pianki. Fokę esiaka czyli faszystę i Minimoe. Obydwa lubię i latam często, niemniej oba mają lotki...
  5. No i bardzo dobrze. To zabawa i każdy niech uprawia ją w sposób jaki sprawia mu największą przyjemność. Ludzie lubią bezlotkowce ( sam takiego znałem ), kochają Wicherki albo różne piankowe Pioniery czy Bixlery z pchającym śmigłem. Ja natomiast nie znoszę tego wszystkiego, głośno o tym mówię i wolno mi.
  6. Skup się na wyważeniu podłużnym, bo to istotne. Zaś poprzeczne, jak by to powiedzieć... olej. Różnice w ciężarze skrzydeł nie powinny być duże, nawet nie zauważysz różnicy. Dzwoni kobita do serwisu silników zaburtowych: Ona: - Dzień dobry, coś mi cieknie z okolic śruby ( ze spodziny ) Mechanik: - To olej. Ona: - To oleję...
  7. skippi66

    FW czy Hellcat ?

    Czepiacie się Panowie. Bardzo fajny samolot hybrydowy czyli Hellcat z dupą Foki. Ale za funfundsiebzig ojro to tylko brać i szybko odjeżdżać, bo się jeszcze właściciel rozmyśli. Dla mnie bomba bombola.
  8. Witam Szanowne Koleżeństwo! Jeszcze trochę Was pomęczę, ale już chyba bliżej do końca niż dalej, więc męki będą krótkie. Pokryłem dolny płat, wkleiłem lotki, przykręciłem silnik wraz z niezbędnymi skłonami i wykłonami oraz wstawiłem odbiornik i podłączyłem wszystkie kable. Nawet to jakoś działa. Zrobiłem przejście kadłub skrzydło ale muszę to cudo jeszcze trochę dopracować czyli odrobina szpachlówki i delikatne szlifowanie. Dzisiaj biorę się za podwozie ( golenie główne już zrobiłem ) i czeka mnie rzecz najgorsza, która mnie przeraża czyli mocowanie górnego płata. Potem już tylko malowanko, niezbędne napisy, znaki rejestracyjne ( polskie oczywiście ), biało czerwona na pionowym i w górę. Chyba że będę robił nową maskę silnika ale nad tym jeszcze się zastanowię.
  9. Patryk mądrze mówi. Wywal w cholerę to co masz i kup nowe radio. Także dorób lotki, to naprawdę niewielki problem. Ja na przykład, dzisiaj od rana zrobiłem i wkleiłem dwie.
  10. No właśnie też chciałem zapytać o ilość kanałów. Ile? Nie ma czterech? Bo cztery mają zdaje się wszystkie, nawet te najprostsze.
  11. Zrób lotki. Koniecznie. Schier projektował Wicherka pod koniec lat '50 zdaje się, kiedy nie było jeszcze niczego. Ani mini serw, ani dzisiejszych aparatur, więc z konieczności ograniczał sterowanie do absolutnego minimum. W dzisiejszych czasach podążanie tym śladem to modelarska aberracja. Także stosowanie schierowego profilu, który poza prostotą wykonania, nie ma żadnych innych zalet. Tzn. profil wymyślił ponoć jakiś Japończyk a Schier go pożyczył. Tak gwoli ścisłości.
  12. Zatem relacji ciąg dalszy. Pokryłem cały kadłub Koverallem. Pokryłem górny płat. Wkleiłem jakieś sklejki na nosie, drzwiczki kabin a także zacząłem próby malowania. Po namyśle, zamiast kupować pierdyliard puszeczek Humbrola, kupiłem jedną większą żółtej emulsji olejnej w Castoramie. Za kilkanaście złociszy. W końcu Humbrol to też olej.Po rozcieńczeniu do gęstości użytkowej, kryje całkiem nieźle na dwa razy. Nawet śladów po pędzlu nie widać. Maluję pędzelkiem, bowiem nie dorobiłem się jeszcze aerografu ( choć mam kompresor, hehe ). Wielka pucha sprayu wydała mi się zbyt ordynarna, wręcz chamska. No i konieczność maskowania... nienawidzę. Niestety maska silnika jest do powtórnego wykonania. W jednym miejscu fatalnie odstaje i nic z tym nie można zrobić. Tzn. oblatam model tak jak jest i ew. później, jak się okaże że lata wspaniale, kręci akrobację i jest ogólnie zajebisty, dostanie nową. W sprawie modelu mam kolejne info: rozmawiałem wczoraj z największym przyjacielem Konstruktora i okazuje się, że ten zaczął budować Jungmanna jeszcze na pierwszym roku studiów. Biorąc pod uwagę że studiowaliśmy na tych samych uczelniach, w momencie kiedy ja byłem na pierwszym roku, Konstruktor był już asystentem w katedrze rysunku, musiał to być najpóźniej rok '80 albo jeszcze ze dwa lata wcześniej, bo ja zacząłem w '85. Zatem model ma najmniej 40 lat. Zarazem uświadomiłem sobie, jaki jestem stary.
  13. Dzisiaj będzie w miarę krótko. Dokończyłem nos samolotu. Wszystko obudowałem, okapotowałem, okleiłem dwiema warstwami sklejki 0,4 a także zrobiłem klapkę zamykającą schowek na baterię. Z której to klapki jestem szczególnie dumny. Niby nic wielkiego ale trzeba było złapać odpowiedni kształt a potem przykleić drugą warstwę na żywicę czyli zrobić laminat ze sklejki, żeby klapka dalej ten kształt trzymała a potem jeszcze wpuścić w to wszystko dwa malutkie zawiaski. Niby nic szczególnego ale skala 1:10, powoduje jak dla mnie masę trudności. Gdyby to było chociaż 1:5... W każdym razie klapka działa i nawet zamykanie wymyśliłem, na dwa maluśkie orczyki od mini serw. Potem pojechałem na lotnisko i w drzazgi rozwaliłem Hawkera. Model kompletnie nie reagował na lotki. Na kierunek też zresztą nie chciał. A może kolega wyrzucił mi go zbyt pionowo i nie miałem szybkości? W każdym razie nisko nad ziemią zwinął się w korek i ubił całą krecią rodzinę. Chlip, chlip...
  14. Ok, delikatnie zajrzałem w plany C-104. Jakoś tak właśnie, mniej więcej kombinowałem.:)
  15. Mam. Cmentarz na Dołach w Łodzi. To ten sam kolega od Jungmanna i jeszcze dwóch Wicherków, które też u mnie wylądowały. Oba w stanie latającym ale Wicherki mnie nie bawią. Więc leżą w pudłach, zajmują miejsce i nie wiem co z nimi zrobić.
  16. Może trochę marudzę, ale przecież na końcu się uśmiecham. Tak jak teraz. Za pochwałę bardzo dziękuję. Oby tak dalej mi poszło, bo dopiero teraz prawdziwe wyzwanie przede mną: poza dokończeniem okapotowania silnika czyli nosa maszyny, montaż górnego płata. Wstyd się przyznać, ale nigdy jeszcze nie popełniłem dwupłata. Więc trochę się boję a także kombinuję jak to zrobić najprościej czyli najszybciej, bez specjalnych kombinacji. Tutaj znowu kłania się konstrukcja skrzydeł, nieprzystosowana do takiego mocowania jak w oryginale. Znowu trzeba jakieś wzmocnienia wklejać, jakieś beleczki z twardego drewna i tym podobna zabawa. Ale działam pomału dalej. Powiem Wam jeszcze że papier na Wikol to fajna sprawa. Jest trochę paprania, ale maseczka wyszła leciutka, całkiem mocna i bardzo łatwa do dalszej obróbki.
  17. Witajcie Koledzy! Jak tam? Zdrowi wszyscy? Rozumiem że tak. W dodatku humory zapewne lepsze, bo władza łaskawie i wspaniałomyślnie pozwoliła narodowi wleźć do lasu, parku czy na inną łąkę. Radujmy się, bracia modelarze! Powiem Wam, że w sobotę nie wytrzymałem i polecieliśmy z kumplem na nasze lotnisko, oblatać mój nowy samolocik i ogólnie odetchnąć. I co? I nic. Staliśmy blisko siebie, bez masek i przyłbic, ludzie wokoło chodzili, dzieciaki jakieś na rowerkach bez opieki jeździły, zaś policja co i rusz przejeżdżała niedaleko ale jakoś się nie zainteresowała. Widać normalne jakieś chłopaki. Tak więc oblatałem Hawkera Sea Fury. Model z zestawu jeszcze z lat '90. Kolega zbudował kadłub i skrzydła a ja dokończyłem. Czyli zrobiłem stery, okapotowanie silnika, poskładałem wszystko do kupy i pomalowałem. Samolocik dość zgrabny, ale lata kiepsko. Tzn. lata znakomicie ale prosto, bo skręcać za bardzo nie chce. Za małe lotki. W dodatku w tamtych czasach ciężko było kupić małe serwa, więc lotki poganiane są jednym standardowym, zamontowanym centralnie w skrzydle, od którego to serwa idzie jeden ogromnie długi bowden i meandrując w skrzydłach, trafia na lotki. Wszystko to powoduje ogromny opór, więc serwo działa powoli i dostojnie. Nic tam ie można zmienić, bez prucia skrzydła i większych zniszczeń. Tak więc zostanie tak jak jest, natomiast zamówiłem mocne serwo, takie 12 kilo uciągu. Jutro przyjdzie, więc wstawię i zobaczymy jak będzie. Ale ad rem, czyli wracamy do Jungmanna. Pokryłem część ogonową wraz ze statecznikami, wstawiłem drugie serwo i pociągnąłem kable, dorobiłem wręgę silnikową, maskę oraz zabudowałem górną część nosa. Jeszcze przyjdzie druga warstwa sklejki 0,3 mm. Jutro biorę się za dalszą cześć obudowywania nosa wraz z jakąś klapką, coby było jak baterię wymieniać. Wszystko idzie powoli, roboty masa, bo albo powierzchnie nierozwijalne i trzeba jakoś sklejkę naciągać, albo za mało " mięsa " żeby tkaninę przykleić i trza jakimiś kawałeczkami balsy sztukować, jakieś dolepki robić, jakieś nakładki a potem jeszcze wszystko ustawicznie szlifować. Czyli normalny żywot modelarza. Na dzisiaj kończę i do miłego.
  18. Tak więc zgodnie z obietnicą, wsadziłem dzisiaj serwo. Niestety tylko jedno. Także położyłem pierwszą warstwę papieru na kopyto maski silnika. Niestety: krzywo przyciąłem klapkę zamykającą gniazdo serwa, ale u mnie to norma. Zdążyłem się już przyzwyczaić. W każdym razie zdjęcia zrobiłem dwa, od góry i od dołu skrzydła. Co się dzieje w środku nie pokazywałem, bo dobrze wiecie jak to wygląda. A jak ktoś nie wie i chciałby się nauczyć, to się nie nauczy. Trudno. Choćbym nie wiem jak się starał, zawsze wyjdzie mi jakiś krzywulec. Widać tak już musi być. Laminowanie papierem na Wikol także czarno widzę. Jakieś góry i doliny mi wyszły, tu i ówdzie papier odstaje. No nic, jutro odrobinę podszlifuję i kładę kolejne warstwy. W dodatku coś mi się widzi że za cholerę nie oddzielę maski od kopyta, bez zniszczenia tej pierwszej. Pewnie trza będzie wszystko zerwać i położyć stary, dobry laminat epoksydowy. Aha, śrubki do klapki już zamówiłem, bo nie mam ośmiu takich samych. Zdjęcia poniżej. Na wypieki.
  19. Wszystko będzie poklejone, nic się nie będzie rozkładać. Przy 108 cm rozpiętości, wlezie do każdego auta. Oczywiście wiem o co Ci chodzi. Jakąś tam sprężystość posiada. Po drugie należy latać nisko i powoli oraz lądować ostrożnie. Model nie był przeznaczony do latania, więc musiałbym jakieś tam zmiany konstrukcyjne porobić, na co nie mam ochoty, siły, czasu ani pomysłu. Musi być tak jak jest. I już. Hej! Zaś wypieka domowego też bym wszamał, panie... Żona za granicą, wraca za dwa miechy a ja zaledwie mazurka se kupiłem od " Sowy ". Niezbyt dobry.
  20. Wesołego Alleluja! ( cokolwiek to znaczy ). Jako że siedzę w domu, podobnie jak chyba wszyscy i nawet polatać nie wolno ( co wychodzi mi już bokiem ), coś tam podłubałem przy modelu. Dorobiłem drugą tablicę przyrządów w wersji uproszczonej dla ucznia i zrobiłem fotele pilotów. Także przykleiłem drugie dolne skrzydło. Jutro będę wstawiał serwa w skrzydła. Fotele pomaluję na kolor jasnej, kremowej skóry. A co! Dwa fotele w jasnych skórach a piloci w garniturach. Drzewiej tak latano... Napastowałem także kopytko, znaną pastą Kiwi. Maskę silnika postanowiłem wykonać bardzo starą i uznaną metodą: papier na Wikol. W końcu to oldtimer. W tym celu wygrzebałem w piwnicy, z jeszcze babcinej biblioteczki, " Placówkę " Bolesława Prusa, Anno Domini 1949, wydaną nakładem wydawnictwa Chłopskie Drogi. Tego akurat mi nie szkoda, tym bardziej że mam wydanie nowsze i ładniejsze. No i to wydawnictwo stalinowskie... fuj! W każdym razie papier do takich działań doskonały. Nie za gruby, toaletowo - gazetowy, wodę chłonie natychmiast, drze się na piękne, nierówne kawałeczki i bardzo dobrze układa na obłościach. Prawie nie trzeba nacinać. Ciekawe czy " Wyborcza " też by dała taki efekt? Zdjęcia poniżej a Wy, czytający moją relację z wypiekami na twarzach, czekajcie cierpliwie na ciąg dalszy.
  21. Dzisiaj zamontowałem napędy ogona i zrobiłem tablicę przyrządów. Zrobiłem trochę po swojemu, bo nie miałem fizycznych możliwości żeby wycinać prawidłowe obudowy zegarów. Tak więc zamaskowałem srebrnymi podkładkami. Inna sprawa że gdzieś na zdjęciach widziałem tak wykonaną tablicę w jakimś oldtimerze, jeno podkładki były mosiężne... cóż. Serwa wstawiłem jakie miałem na zbyciu, czyli SG92R. Z dwóch garści wybrałem, jak mi się wydaje, najlepsze. Przy okazji kilka wylądowało definitywnie w koszu. Jak na 15 złociszy, to są bardzo dobre serwa, tylko trzeba bardzo uważnie je kontrolować przed każdym startem. Na dzisiaj tyle. PS czy jakiś Mod się zlituje i przeniesie ten wątek we właściwe miejsce?
  22. Zatem wygląda na to, że mój zmarły kolega, robił Jungmanna wg. Schiera. Też tak mogło być. Tym bardziej że był miłośnikiem Wicherków. Jako zawołany modelarz - budowniczy, bardzo kiepsko latał i tylko Wicherek dawał mu odrobinę radości w powietrzu. Wicherek nieomal w podstawowej wersji, bez lotek.
  23. Brawo! Wygrał Pan kupon na garnek z zupą! Czyli się nie myliłem. Choć zastanawiam się czy mam być z tego profilu zadowolony. Może lepszy byłby jakiś prostszy, np. poczciwy Clark Y? W zasadzie na Clarku zbudowałem w życiu dwa aeroplany i z jednego nie byłem zadowolony. Z drugiego zresztą też nie za bardzo, więc dałem koledze. Ten lata ( powolutku ) i jest zachwycony. Zaś ten pierwszy po sezonie latania, skończył jako dawca części do innego latadła. Jakiś taki kanciaty mi wyszedł, na ciemno pomalowany, tylnopych i w ogóle. Mimo sporego wydłużenia skrzydeł latał kiepsko, miał duże opadanie. Zapewne od oporów generowanych przez kanciatą puszkę kadłuba. W każdym razie w kolejnym modelu, zastosowałem również płaskowypukły, ale jednak co nieco nowocześniejszy S 7055 i było znacznie lepiej. Profil szybszy i chyba lepszy w przeciągnięciu. Choć po tym modelu, każdy następny robię ze zwichrzonymi skrzydłami, więc trzymają się powietrza w zakrętach jak rzep psiego chwosta.
  24. No, Panowie, co to za profil??? Mnie najbardziej przypomina NACA 23012. Choć nieco się różni. Może kwestia dokładności odwzorowania czyli błędy obrabiarki CRD.
  25. Sklejka 3 mm to chyba trochę grubo. " Prząśniczka " miała keson kryty sklejką 1,5 mm i spokojnie dawał radę a to przecież dorosły samolot.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.