grafvader Opublikowano 24 Lipca 2020 Opublikowano 24 Lipca 2020 Piękna pogoda więc po pracy poszedłem sobie polatać Xeno Multiplex. Wiadomo, fajny szybowiec z napędem na tył. Mam nim wylata kilkanaście godzin. Standardowo posprawdzałem wszystko przed lotem. Wziąłem do ręki Xeno. Włączyłem silnik i standardowo wyrzuciłem w powietrze. No właśnie niby wszystko poszło tak jak zawsze ale jednak nie. Nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego tak się stało ale tył modelu w wyrzucie opadł mi na rękę. A o to efekt działania śmigła na mojej ręce: : Trzy równe cienkie ale głębokie ciecia aż do ścięgien. Dobrze że miałem szczęście i nie przecięło mi ani żył ani ścięgien. Na początku krew po prostu lała się nie kapała. Chwilę zajęło zanim zatamowałem krwawienie na tyle żebym był w stanie wrócić samochodem do domu i opatrzyć dłoń. A wydawało by się że to taki mały model który krzywdy nie może zrobić.
d2f Opublikowano 24 Lipca 2020 Opublikowano 24 Lipca 2020 Ale Ty tam stałeś i robiłeś zdjęcia zamiast zająć się tamowaniem krwawienia od razu? :/
grafvader Opublikowano 24 Lipca 2020 Autor Opublikowano 24 Lipca 2020 Tam zdjęcia, lepiej, zalałem sobie krwią nowy pulpit graupnera więc po sprawdzeniu czy mam jeszcze sprawną rękę i czy będę żył zabrałem się w pierwszej kolejności za ratowanie radia. Wiadomo jak krew zaschnie i powciska się w różne szpary to za chiny się tego później nie umyje. A zdjęcia zrobiłem na wypadek gdyby lekarz się pytał jak to wyglądało. Ale ogólnie obyło się bez lekarza jakoś nie miałem ochoty w piątek wieczór jechać do naszej kochanej służby zdrowia.
Gość Opublikowano 24 Lipca 2020 Opublikowano 24 Lipca 2020 Historia i brać modelarska oceni Jego poświęcenie. A skoro był czas na fotki, znaczy że tak źle nie było, że żyje a ręka mu nie odpadła. Cukrem trza było zasypać i w chusteczkę zwinąć, albo chlebem z pajęczyną i śliną przyłożyć. Tylko kto ma chleb na lotnisku...
grafvader Opublikowano 24 Lipca 2020 Autor Opublikowano 24 Lipca 2020 Do powyższego zdarzenia zawsze twierdziłem że są dwie techniki wyrzucania w powietrze takiego modelu jak Xeno. Pierwsza to chwyt od spodu i wypchnięcie w powietrze modelu przy włączonym silniku. Druga technika to chwyt modelu za skrzydło i wyrzut z półobrotu w powietrze przy włączonym silniku. Tak było do teraz. Teraz powiem że doświadczenie zbiera się całe życie i niedoświadczeni modelarze wyrzucają w powietrze takie modele łapiąc je od spodu a doświadczeni za skrzydło. Ja już jestem doświadczony
Marcin K. Opublikowano 25 Lipca 2020 Opublikowano 25 Lipca 2020 Kolega Loczek podobnie zrobił rzucając Kilera, ale tam było więcej cięć... No cóż, masz farta że nie jest gorzej. Z dwojga złego nie tak zle
dariuszj Opublikowano 25 Lipca 2020 Opublikowano 25 Lipca 2020 Wiele razy wyrzucałem dość ciężką deltę z włączonym silnikiem. Konkretny zamach, ręka po puszczeniu modelu szła w dół i zawsze było bez problemu. Później miałem lekkie latające skrzydło, które nie wymagało konkretnego zamachu i któregoś razu się zapomniałem. Model wypuściłem leciutko od niechcenia i oberwałem po palcach. Na szczęście było to jeszcze w czasach początków silników bezszczotkowych i model miał silnik przeróbkę z CD-ROMa o małej mocy. Skaleczenia nie były duże, uszkodziło mi paznokieć. Na nieszczęście było to na początku urlopu w Jastarni, gdzie łączyłem latanie z windsurfingiem. Potem było kombinowanie jak zabezpieczyć palce przed wodą, a i tak mi to namakało i się dość długo z tego powodu goiło. Od tamtego czasu dla pewności wyrzucam tego typu modele z wyłączonym silnikiem choć uważam, że szybki i zdecydowany wyrzut modelu jest raczej bezpieczny.
Rekomendowane odpowiedzi