Skocz do zawartości

Mistrzostwa Świata F3K 14-20.07.2019 - Jakabszallas, Węgry


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tegoroczne MŚ rozgrywane są na lotnisku Jakabszallas na południowy - wschód od Budapesztu w dniach 14-20.07.2019. Teren jest przepiękny i warunki do przeprowadzenia takiej imprezy wzorowe. Na miejscu jest hotel, restauracja, pole kempingowe z infrastrukturą i oczywiście hangary, które możemy wykorzystywać do przechowywania modeli, pracy nad nimi, oraz jako miejsce do odpoczynku. W odległości 150m od kompleksu hotelowego znajduje się piękny pas startowy, a zaraz za nim jest wyznaczone pole do  naszych lotów zawodniczych. Gdyby nie pewne niedogodności w postaci zimnej wody pod prysznicem przez pierwsze trzy dni od przyjazdu, braku ochrony i oświetlenia na kempingu i bardzo kiepskiego wifi, byłoby idealnie.

Nasza tegoroczna ekipa przyjechała w składzie: Seniorzy: Rafał Budzoń, Łukasz Dańczyszyn i ja. Juniorzy: Mateusz Czerkies Sebastian Florek, Adam Koszałka, oraz Iza Krawczyk, jako nasza oficjalna, nadworna fotoreporterka i pomocniczka.
 

post-695-0-28671700-1563399076_thumb.jpg

 

Pierwszego dnia, w niedzielę, odbyła się rejestracja ekip, procesing modeli, oraz wieczorem ceremonia rozpoczęcia. Moim zdaniem była bardzo udana. Przemów było bardzo niewiele więc część oficjalna szybko skończyła się i następnie odbył się bardzo ciekawy pokaz modelarski, z wariackimi akrobacjami monstrualnymi modelami, szybkimi przelotami jeta, oraz wyjątkowo powolnymi makietami.

Poniedziałek jako pierwszy dzień lotów, zaczyna się 8:30 rano lotami na 5 minut. Dla początkowych grup dnia może nie jest łatwym zadaniem, ze względu na wczesną porę. Ja startuję w pierwszej grupie, w dopiero budzącej się termice. W trakcie lotu znajduję słabe zerko, które po pierwszej minucie lotu postanawiam kontynuować, zamiast powtórzyć start i wrzucić się w lepszą termikę, pokazaną przez resztę grupy, w innym miejscu pola. Delikatne noszenie, zamiast się umocnić, po kolejnej minucie kończy się i muszę poświęcić z trudem utrzymaną wcześniej wysokość na poszukiwanie czegoś nowego. Nie jest to łatwe zadanie o tak wczesnej porze i zaczynam powoli żałować wcześniejszej decyzji. Ostatecznie znajduję kolejny bąbelek ciepła, który pozwala na utrzymanie się na kilku metrach nad ziemią i wydłużenie czasu lotu. Kiedy wreszcie czas 5 minut mija nie mam wystarczającej wysokości na powrót do pola, więc muszę dalej krążyć, licząc, że noszenie się umocni i będę mógł wypracować wysokość na dolot, co ostatecznie się udaje :) Krótko mówiąc: "więcej szczęścia, niż rozumu". Kiedy wracam do namiotu z modelami, kilka osób składa mi gratulacje, ale nie wiem czy za odwagę, czy raczej za głupotę... Kolejny leci Rafał. W czasie przygotowawczym sprawdził jedną stronę lotniska, ale niczego nie znalazł, natomiast przeciwna strona pola, w którą polecieli konkurenci wygląda bardzo obiecująco. W trakcie kolejki, cała grupa, łącznie z Rafałem, leci właśnie w tę stronę i bezpiecznie robi maksa. Łukasz w kolejnej grupie daje intuicji. Większość grupy idzie "na pamięć" w stronę, która dobrze pracowała w grupie Rafała, ale ku ich zdziwieniu, teraz już nie. Łukasz leci w inną stronę i znajduje dobre noszenie. Grupa musi powtarzać i lecieć pod Łukasza, który mając już sporą wysokość, bezpiecznie robi maksa. Pod nim kłębi się "akwarium" z tych powtarzających. Większości udaje się zrobić maxa, bo noszenie jest obszerne i pewne.
Drugie zadanie dla seniorów, to Big Ladder. Pogoda zaczyna się robić ciekawsza. Mocniejsze noszenia zaczęły generować turbulentne podmuchy wiatru, oraz pojawiły się zdradzieckie duszenia. Ja decyduję się polecieć z dość sporym balastem, tak jak lubię  i to się opłaca. Dzięki cięższemu modelowi, jako jeden z trzech dolatuję 2:30, oraz jako jeden z niewielu 3:00. Zdobywam dobre punkty i jest to dość budujące dla psychiki. Rafał, w kolejnej grupie leci całkiem pewnie. Jednak dramat przychodzi w ostatnim locie. Noszenie, z którym jego model oddala się daleko z wiatrem, kończy się. Powrót wypada przez mocne duszenie, które zjada cały nadmiar wysokości. Na szczęście znajduje się kolejny komin, który pozwala dolatać czas i wrócić do pola. Łukasz w swojej grupie przeżywa dramat na 2:30. Musi ratować się z małej wysokości w dynamicznym bąbelku, wypracowując dolot i jednocześnie czas lotu. Niestety najwyraźniej zużywa cały zapas szczęścia, bo w ostatnim locie nie znajduje noszenia, gonionego daleko z podmuchem wiatrem, w panice zaczyna wracać, ale i tak nie dolatuje. Gdyby odwrót się udał, byłoby przynajmniej 1:30, a jest 0. Kilku w grupie dowozi jakieś czasy, więc strata punktowa będzie bolesna. Na pocieszenie Łukasz idzie w pole po model w doborowym towarzystwie, z bardzo znanymi nazwiskami.

Następnie na start wzywają juniorów. Pogoda na wylatanie "piątki" dobra, choć przechodzące duszenia w trakcie zmiany cyklu termicznego, mogą powodować problemy dla nieuważnych pilotów. Adam w pierwszej grupie właśnie w takiej pogodzie popełnia błąd. W kiepskim noszeniu wypracowuje jakieś dwie i pół minuty i w dodatku niedolot. Musi powtarzać, ale już wiadomo, że nie zmieści się w czasie startowym z maxem. Sebastian w następnej rundzie trafia na budujący się komin, który nie chce zabrać przezornie zbalastowanego modelu. Szybka decyzja taktyczna, lądowanie, wyjęcie balastu i kolejny start. Tym razem model bez problemu robi wysokość, ale max nie zmieści się w czasie startowym o 5 sek. To niewielka strata, więc warto było. Następna grupa leci w mocnym przeciągu. Mateusz musi modelem długo gonić mocne noszenie, markowane już przez kilku konkurentów, którzy szybciej je znaleźli. Jego NRJ lata szybko, więc sztuka się udaje i może wypracować bezpieczną wysokość na bezpieczny powrót z daleka. Kolejnym zadaniem jest Big Ladder. Adaś w pierwszej grupie leci idealnie z minimalną stratą kilku sekund na lądowaniach. Sebastianowi idzie świetnie do przedostatniego lotu. W 2:30 ląduje najpóźniej, ale niestety 3:00 nie udaje się, tak jak innym. Mateusz trafia w ciężkie warunki i radzi sobie średnio. Mateusz tego dnia dostaje pierwszy dar od losu i zostaje wylosowany do reflight. Niestety nie wykorzystuje szansy i nie poprawia wyniku.

W następnej kolejności polecieliśmy jako seniorzy "Dwa ostatnie loty". Pogoda jest bardzo dynamiczna. Spory wiatr napędza potężną termikę, więc sytuacja wydaje się łatwa. Ja ostatnio dużo latałem w takiej pogodzie, z pewnością siebie dokładam 80g balastu i robię bezpiecznie dwa loty na pełny czas. Momentami mam wrażenie, że mógłbym balastować bardziej. Rafał w swojej grupie pewnie wylatuje pierwszą "czwórkę", ale niestety drugi lot wychodzi tylko na połowę "maksa". Nad polem jest mocny przeciąg i nasz pilot nie radzi sobie z takimi warunkami. Łukasz początek ma podobny i pierwszy lot wychodzi łatwo. Na drugi start cała grupa nie może się zdecydować i rzuca dopiero w ostatni moment. Wóz albo przewóz. Noszenie znajduje się bardzo daleko z wiatrem. Łukasz dopingowany przez pomocnika leci daleko w tył, dogania noszenie, szybko zdobywa wysokość i z w miarę bezpiecznej wysokości zaczyna powrót. Po drodze jest jeszcze jedno noszenie, więc końcówka lotu jest już czystą formalnością.

Przy silnych podmuchach wiatru to samo zadanie dla Juniorów, wydaje się trudne. Na ostatnią grupę wychodzę z Mateuszem. W pierwszym rzucie trzeba daleko w tył gonić noszenie. Niestety tym razem ta sztuka się nie udaje. Niby model krąży w jakimś noszeniu, jednak nie zdobywa wysokości gwarantującej powrót. Przekonuję swojego pilota, żeby jednak spróbował szerzej poszukać lepszego powietrza. Czas mija, odległość od pola rośnie, a wysokości brakuje. Ostatecznie Mateusz decyduje się na powrót, żeby nie szukać modelu w drzewach. Magia NRJ tym razem się nie objawia i muszę biec daleko za pole startowe, żeby przynieść model z powrotem. Nieszczęścia chodzą parami i w trakcie powtórkowego rzutu model wybucha. Biegniemy więc przez całe pole do "readybox'a" po zapas. Do naszego dramatu włącza się szef chronometrażystów, zabraniając Mateuszowi dotykać model zapasowy, zanim ja nie odłożę obok niego stary model. Jest to jego oczywisty błąd, ponieważ zgodnie z regulaminem zawodnik może przygotowywać nowy model, jedynie nie może go wyjąć z readybox zanim stary nie zostanie do niego zwrócony. Daje nam to prawo do żądania powtórki, co zostaje oficjalnie uznane. Niestety emocje biorą górę i loty w powtórce również nie idą.

Kończymy pierwszy dzień na miejscach: ja 10, Rafał 33, Łukasz 47. Juniorzy: Sebastian 10, Mateusz 15, Adam 16.

 

Pierwsza galeria: https://photos.app.goo.gl/f7vPSz53KXtVG7Tj8?fbclid=IwAR2k1UDjj0k70bPjsXYUIGsjeJ7pO36YMusDPoIs3iZ4_z04xOxVnfZZ1UU

  • Lubię to 1
Opublikowano

Drugi dzień zawodów zaczynamy od zadania 5x2 dla seniorów. Ja lecę w czwartej grupie, koło 9:30, pogoda jest prawie bezwietrzna i słoneczna, więc termika już dobrze pracuje. Pomimo to decyduję się lecieć najlżejszym modelem, dlatego żeby mieć możliwość uratowania się w słabym zerku, gdybym nie znalazł zawczasu dobrego noszenia i spadł nisko. Nie potrzebuję większej masy, żeby uciekać z duszeń, bo rano ich po prostu nie ma. Plan udaje się idealnie i bezpiecznie wylatuję pełne czasy, tracąc wyłącznie na nieprecyzyjnych lądowaniach 3 sek. Najważniejsze, że nie straciłem kilkunastu, czy kilkudziesięciu sekund na poważnym błędzie. Rafał leci następny i swoim średnim pod względem masy, ale dobrze znanym modelem, robi ładne czasy, niestety również bez dokładnych lądowań. W swojej grupie Łukasz popełnia dwa poważne błędy i nie dolatuje po ok. 30sek dwóch maxów. Jego leciutki CX5 powinien w taką pogodę działać świetnie, jednak Łukasz daje się zaskoczyć nagle pojawiającymi się duszeniami. Okazuje się, że pogoda tylko z pozoru jest łatwa.
Kolejne szybkie zadanie dla seniorów to 3 razy po 3:20. Potężne noszenia i niewielki wiatr wskazują, że będzie to raczej konkurs lądowań. Ja lecę swoim średnim modelem, z niewielkim balastem, aby mieć możliwość oblecenia większej przestrzeni w poszukiwaniu dobrego powietrza. Bezpiecznie wykonuję swoje loty, znów tracąc kilka punktów na nieprecyzyjnych lądowaniach. Jakoś mi ten element zawodniczego latania ostatnio nie wychodzi. U Rafała to samo. Raptem kilka sekund straty. Łukasz w swojej grupie pierwszy lot leci pewnie. W drugim spada bardzo nisko i zabiera się z dużym fartem znad asfaltowego pasa i namiotów. Dostaje za to gromkie brawa, co podbudowuje go na duchu i trzeci lot wypada bardzo dobrze.
Następnie Juniorzy gonią nas w zadaniach. 5 po 2 Adamowi idzie dobrze. Pewnie rzuca w noszenia i traci 2 pkt. z maxa za lądowania. Sebastianowi trzy loty idą wzorowo, w kolejnym locie zrywa się wiatr i lekkim modelem nie udaje się wrócić do pola. Powtórka w takich warunkach wcale nie jest łatwa - wychodzi półtorej minuty. Ostatni szyki rzut, żeby wykorzystać resztkę czasu do końca okna. Mateusz trochę się gubi w podmuchach wiatru. Nie może się zdecydować, czy wisieć pod wiatr, czy krążyć do tyłu. Udaje się utalać tylko dwa maksy i trzy loty po półtorej. W takich podmuchach wiatru zadanie 3:20 jest wymagające. Adam łapie dobry komin i wykręca maksa. Niestety w drugim locie noszenie nie jest mocne, natomiast szybko ucieka z wiatrem. Trudno podjąć decyzję, czy odchodzić, a potem kiedy zaczynać powrót, żeby w ogóle dowieść do pola jakikolwiek wynik. Trzeci lot to czyste wiszenie pod wiatr. Jednak nawet Flitze potrzebują czasem balastu. Sebastian w takiej pogodzie sobie słabo radzi. Brakuje wlatania w Snipe'a i w ogóle doświadczenia  w termicznych podmuchach. Wynik nie jest zachwycający, ale nasz junior robi co może. W kolejnej grupie Mateusz próbuje zmierzyć się z mocnymi podmuchami od termiki, ale jemu również brakuje wlatania się w zbalastowany model przy takiej pogodzie. Traci w sumie dwie minuty.
Po przerwie seniorzy wychodzą na All Up. Łukasz pierwszy rzut robi z grupą i bezpiecznie dolatuje maksa. Drugi rzut także bezpiecznie pilnując się konkurentów. Trzeci lot wychodzi niedolatany, bo niby coś łapie, ale nie do końca. Grupa wykręca się za jego głową, więc trudno było zobaczyć taką podpowiedź. Ja wychodzę zmotywowany ostatnimi treningami w słonecznych, ciepłych dniach długiego weekendu czerwcowego. Wkładam do modelu trochę balastu, żeby móc coś zrobić. W pierwszym locie dobrze wiem, gdzie jest noszenie i lecę w dobre miejsce, które jest w dodatku już zamarkowane przez inne, szybsze modele. W drugim rzucie również rozpoznaję sytuację, ale tym razem w noszeniu jestem pierwszy i szybko zaczynam zdobywać wysokość. Cała grupa wjeżdża pode mnie, więc przez cały lot mogę ich kontrolować, w dodatku pozostawiając sobie bezpieczna separację wysokości od innych i uniknąć zderzenia w akwarium. Przed trzecim lotem wyczuwam na polu ciszę. Mam wrażenie, że pod wiatr buduje się świerze noszenie. Wyjmuję balast w ostatnim momencie, aby lżejszym modelem mieć większe szanse w niedojrzałym kominie. Po rzucie sytuacja mnie zaskakuje. Na kierunku "do przodu" nie ma nic, pozostaje mi zawrócić za grupą, która wybrała taką opcję. Lekkim modelem trudno mi dogonić noszenie, robię raptem kilka kółek i zawracam, żeby chociaż dolecieć z minutą, niż z "0". Wybieram opcję powrotu przez hangar, na którym trafiam na dynamiczne noszenia, które zabierają mnie znad samej ziemi i dzikim fartem dolatuję trzecią trójkę.
Na All Up juniorów wyczytują Sebastiana. Umiarkowany wiatr wciąż wieje, a wieczorna termika nie jest wcale mocna. Trudna sprawa. Pierwszy rzut w niczym - raptem połowa czasu. W drugim rzucie łapie noszenie, ale w obawie przed niedolotem, wraca wcześniej i dowozi maksa bez 16 sek. W trzecim rzucie doskonale ocenia sytuację, znajduje dobre noszenie i bezpiecznie robi maksa. Mateusz w pierwszym rzucie szuka czegoś z wiatrem, ale nic nie znajduje. Kiedy zawraca model, okazuje się, że nie doleci. Jest 0. W drugim locie cała grupa zabiera się w noszeniu, jednak Mateusz w obawie przed zderzeniem w akwarium decyduje się odpuścić i nie dolatuje do końca czasu. W trzecim rzucie kompletnie nie ma pogody. Wszyscy się snują po polu i nawet najsilniejsi konkurenci nie dolatują 3 minut. Ostatni leci Adaś. W pierwszym rzucie robi ładny lot. W drugim nie bardzo ma pomysł, więc postanawia powisieć nad pasem startowym, co nie jest najgorszym pomysłem, jednak do najlepszego braknie 30 sek. W trzecim rzucie również nie znajduje dobrego powietrza. Rundę wygrywa Ukrainiec, który pomimo wieczorowej pory i zaspanego już powietrza, leci na 310g. Wszyscy zastanawiają się, jak on to zrobił.
Dzień kończymy na miejscach: ja 19 (ze stratą jedynie 6 pkt. do zwycięscy!!!), Rafał 40, Łukasz 47. Juniorzy: Adam 13, Sebastian 17, Mateusz 19.

 

post-695-0-25445600-1563399532_thumb.jpg


EDIT:

Ponieważ mam ogromne zaległości w pisaniu relacji, wersja skrócona, tylko o końcówce, tego szalonego, bardzo wietrznego, dzisiejszego dnia:

Po pokerze w 8 rundzie, byłem 4!!! Niestety lecąc dość dobrze w rundzie następnej, zadanie 1234 trafia mnie pech, a raczej ja go trafiam...

W pierwszym rzucie łapię noszenie, ale nie centruję idealnie. W zasadzie mógłbym kontynuować na 3 min, ale po co ryzykować w mojej sytuacji punktowej? W powietrzu torbi dziś jak w pralce, więc bezpiecznie się wykręca tylko idealnie wycentrowane kominy. Skracam lot do 2 minut i w ten sam komin wrzucam się na drugi lot. Z nową wysokością mam lepsze możliwości i wychodzi bezpiecznie 3 min. Kolejny rzut w bardzo kiepskim powietrzu. Cała grupa ma problem, więc skracam na 1 min. Łapię model, rzucam "ze złością", wiedząc, że lecę na długie 4 minuty i... trach! Trafiam w przelatujący nad moją głową model Jensa Hoffmana 1f641.png :( Szybka wymiana modelu i rzucam jeszcze raz, żeby dorobić cokolwiek. Udaje się dolatać do końca czasu startowego, będzie za to 3:15. Sumarycznie 9:15 - wliczając zderzenie i zmianę modelu chyba nieźle, choć strata punktów i modelu bardzo bolesna. Spadam trochę w rankingu, ale w finałowej grupie wciąż się utrzymuję, z jakimś tam zapasem punktów. Jutro jedziemy dalej. "Dzida i do przodu!"

 

post-695-0-21820100-1563400948_thumb.jpg

post-695-0-50608400-1563399557_thumb.jpg

  • Lubię to 1
Opublikowano

Trzymam kciuki. Mimo iż nie latam szybowcami, ale od jakiegoś czasu się przypatruję :)

Ciekawa relacja, aczkolwiek w wolnej chwili poproszę o jakieś zasady konkurencji w pigułce (F3K dla niewtajemniczonych :) ) i więcej materiałów zdjęciowo filmowych.

Jeszcze raz powodzenia .

Opublikowano

Dzięki. Wciąż schodzą ze mnie emocje. Nie było łatwo, ale widzę, że podążam słuszną drogą i teraz mam ogromny motywator, aby pracować jeszcze ciężej.

 

Obiecuję, że dalsze części relacji się pojawią niebawem.

 

Zasady zawodów starałem się wytłumaczyć w tym wątku: https://pfmrc.eu/index.php/topic/70606-zawody-f3k-podstawy-regulamin-itd/

 

A wiecie, co z tego wszystkiego jest najlepsze? Że mam wspólną fotkę z najlepszymi pilotami świata :D

 

post-695-0-80815900-1563545867_thumb.jpg

  • Lubię to 1
Opublikowano

Uff, wreszcie relacja z trzeciego dnia, kiedy w zasadzie rozegrały się całe zawody:

 

post-695-0-66120100-1564001405_thumb.jpg

 

Trzeci dzień zawodów zapowiada się interesująco. Będzie słonecznie, ciepło, ale i wietrznie. Oznacza to tylko jedno - będzie konkurs niedolotów i żonglerka balastami. Ja w takiej pogodzie czuję się świetnie, ostatnio wiele treningów latałem właśnie w takich warunkach i czuję, że awansuję w rankingu. Z pewnością zawodnicy poróżnią się większą ilością punktów i nastąpią przetasowania w tabeli. Jestem też spokojny o moich kolegów z drużyny - przecież sporo zawodów w Polsce w tym roku odbyło się w silnym wietrze. Teoretycznie mamy więc doświadczenie.

Najpierw dwie rundy polecą juniorzy, póki jeszcze wiatr nie napędzi się do niemożliwych prędkości. Pierwsze zadanie to "Last 3". Sebastian cieszy się, że udało się zrobić wszystkie czasy powyżej 2 min. Nikt z grupy nie wylatał trzy razy max. Adam też nie dolatuje maksymalnych czasów. 895pkt jest dla niego zadowalającym wynikiem, jak na trudne wietrzne warunki i nowe Flitze. Lata tymi modelami dopiero od miesiąca i nie zdołał wystarczająco poznać ich przy każdej pogodzie. Mateusz, po utracie najmocniejszego modelu pierwszego dnia, ma trudne zadanie. Próbuje balastować lekki model i w dwóch lotach nawet się udaje. Niestety w trzecim ląduje poza polem, więc punktów będzie ledwie 2/3.

Kolejnym zadaniem jest Poker, co w silnym wietrze i szalejącej termice jest bardzo ciekawe. Pierwszy leci Adam. Najpierw bezpiecznie 1:30 na żagielku nad dachami, potem dwie kolejne deklaracje 1:45. Warunki się poprawiają, więc deklaruje 2:00 i wylatuje czas w mocnym noszeniu. Następnie deklaruje "W", ale niestety model ląduje 30sek przed końcem okna. Błąd w tej grupie popełnia również bardzo dobry Amerykanin. Sebastian w swojej grupie trafia na wyjątkowo trudne warunki, dlatego leci ze mną, jako pomocnikiem. Pierwsza deklaracja wydaje się bezpieczna - 1:30, ale udaje się ją zaliczyć dopiero drugim lotem. Potem znowu 1:30, ale tym razem zaliczone od razu. Warunki się troszkę poprawiają więc pęka 2:00. Do końca okna nie zostaje już wiele czasu, ale mimo to dla bezpieczeństwa rozbijamy to na 1:00 i "W". Szkoda tego niedociągniętego pierwszego lotu, co wytrąciło Sebastiana z rytmu. Ale punktów jest 800, to i tak prawie sto więcej, niż u sporo silniejszego Adama. Nakręcony tempem zawodów biorę pod skrzydła Mateusza i wychodzimy razem w pole. Akurat pogoda się poprawia i ta grupa będzie miała łatwiej. Idealnie deklarujemy coraz dłuższe loty i wykorzystujemy prawie cały czas startowy - 944 pkt to świetny wynik!

Przed przerwą obiadową jedną kolejkę lecą jeszcze seniorzy. Łukasz leci już w grupie B. Mieszane wyniki pierwszej grupy nie dodają pewności siebie. Pierwszy lot razem z grupą nad pobliskimi zabudowaniami kończy się maxem. W drugim locie zwiedzony słabymi powiewami Łukasz próbuje gonić noszenie, które nagle urywa się i trzeba szybko wracać do pola. Jest 2:39 i lądowanie w polu, więc decyzja była słuszna. Grupa nie może zdecydować się co dalej i rzuca na ostatni moment. Sytuacja jest trudna i trzeci lot urywa się na 1:06. Szkoda, bo kilku znalazło rozwiązanie tej sytuacji. Trzy grupy później lecę ja. W silnych podmuchach wrzucam swój ulubiony balast 120g. Pierwszy lot na pewniaka do tyłu i max. Drugi zaczyna się podobnie, jednak dogonione noszenie jest mizerne i bardziej się oddalam od pola, niż wznoszę. Próbuję szukać czegoś nowego w bok, ale ratunku już nie ma. Mimo słusznego balastu model nie chce wrócić do pola. Jest zero, co wpędza mnie w lekką panikę. Pospiesznie rzucam raz jeszcze na jakieś półtorej minuty, a potem... jeszcze raz. Ewidentny błąd z nerwów, bo właśnie kasuję sobie maxa z pierwszego lotu. Sumarycznie jest o minute gorzej, niż gdybym sie wstrzymał z ostatnim rzutem. To moja najgorsza runda w zawodach - raptem 572 pkt. Niestety pech przechodzi również i na Rafała, który nie do końca radzi sobie z ciężkim modelem i dużym balastem. W trakcie rundy zmienia obciążenie na mniejsze, co pomaga  w uzyskaniu lepszych czasów, ale jest już za późno. W tej rundzie zyskuje jedynie 594 pkt.

Po przerwie lecimy Poker. Powietrze dalej jak w pralce, a tabela wyników jak w wirówce. Na szczęście lecę dopiero w trzeciej grupie i mogę popatrzeć co się dzieje w poprzednich. Niestety nie napawa mnie to optymizmem. Wiem, że muszę deklarować ostrożnie, jednak na początku kolejki czuję dobre powietrze i od razu robię 2:00. Ponieważ pogoda poprawia się deklaruję 2:30, co wylatuję dzikim fartem, kręcąc w dynamicznym bąbelku tuż nad namiotami. Potem dla uspokojenia 1:30, a następnie znowu 2:00, bo pogoda znowu lepsza i na koniec resztkę czasu na "W". Potem się okaże, że tylko legendarny Joe Wurts zrobił w tej grupie lepszy wynik. Nie mogę więc mieć pretensji. On leciał Pokera na Mistrzostwach Świata więcej razy, niż ja w całej karierze! Rafał trafia na trudne warunki i na początek daje bezpieczne 1:20. Rozochocony zapasem wysokości z jakiej musi gonić do lądowania na koniec czasu, następne dwie deklaracje robi na 1:30.Pogoda coraz lepsza, samopoczucie pilota też, więc deklaruje 2:00 i zalicza bezpiecznie. Następnie deklaruje "W", ale niestety noszenie urywa się i ucieka daleko w pole. Rafałowi nie pozostaje nic innego jak gonić je, wszak nie ma nic do stracenia. Niestety sztuka się nie udaje i ląduje daleko. Będzie bolało - 782pkt. Łukasz wychodzi w ostatniej grupie. Wiatr zdążył napędzić się do granic dopuszczonych przez regulamin. Doświadczony rundą Rafała i moimi podpowiedziami zaczyna bezpiecznie z 1:30, które zalicza dość łatwo w obszernym noszeniu. Zachęcony dobrym lotem, decyduje się na 2 minutową deklarację i próbuje zaliczyć ją w poprzednio znalezionym noszeniu. Niestety ucieka ono za szybko z wiatrem i lot kończy się kawałek za polem. Trzeba więc powtarzać, ale tym razem już z sukcesem. Brak kolejnych pewnych podpowiedzi, w postaci krążących modeli skłania do bezpiecznego 1:30. Natomiast resztkę czasu startowego rozbija dla pewności na dwa loty. Przez powtórkę niestety strata punktów będzie znacząca - tylko 744.

Ponieważ warunki wciąż są trudne organizator postanawia zmienić plan i wywołać na start najpierw seniorów na 1234. Juniorzy poleca na wieczór, kiedy wiatr może już trochę siądzie. Rafał leci z początku dobrze. Jednak bardzo szybko uciekająca z wiatrem termika przysparza mu problemów w wykonaniu dłuższych lotów. "Trójkę" i "czwórkę" robi bez minuty, a do "dwójki" też trochę brakuje. Ponieważ w tej grupie potężny Szwajcar - Cederic Duss lata, tak jakby wiatru nie było, bo robi komplet bez 12 sek., wynik Rafała to 794 pkt. Ja wychodzę na pole rozochocony, bo po Pokerze jestem na czwartym miejscu. Po drodze zaczepiam jeszcze Joe i pytam jaki balast poleca. Kiedy odpowiada, że 80g, czyli taki sam jaki zamierzałem użyć, czuję się już mega pewnie. W pierwszym rzucie łapię noszenie, ale nie centruję idealnie. W zasadzie mógłbym kontynuować na 3 min, ale po co ryzykować w mojej sytuacji punktowej? W powietrzu torbi dziś jak w pralce, więc bezpiecznie się wykręca tylko idealnie wycentrowane kominy. Skracam lot do 2 minut i w ten sam komin wrzucam się na drugi lot. Z nową wysokością mam lepsze możliwości i wykręcam bezpiecznie 3 min. Kolejny rzut wypada w bardzo kiepskim powietrzu. Widzę, że cała grupa ma problem, więc skracam lot do 1 min. Łapię model, rzucam "ze złością", wiedząc, że lecę na długie 4 minuty i... trach! Trafiam w przelatujący nad moją głową model Jensa Hoffmana :( Szybka wymiana modelu i rzucam jeszcze raz, żeby dorobić cokolwiek. Na szczęście udaje się dolatać do końca czasu startowego, będzie za to 3:15. Sumarycznie 9:15 - wliczając zderzenie i zmianę modelu chyba nieźle, choć strata punktów i modelu bardzo bolesna. 941 pkt zrzuca mnie z wysokiej lokaty, jednak powinienem utrzymać bezpieczne miejsce w finałowej dwunastce. Ale dość rozmyślań, bo następny leci Łukasz. Loty 1 i 2 minutowe za podpowiedziami grupy okazują się formalnością. Podczas 3 rzutu wypada z noszenia, a ponieważ nie jest w stanie ponownie go znaleźć ląduje po dwóch minutach. Daje to dodatkowy czas na podjęcie decyzji, gdzie lecieć po 4 minuty. Ostatecznie rzuca równo z grupą, która upewnia go w decyzji i maxa na 4 minuty robi bezpiecznie.

Wreszcie na start ruszają Juniorzy. Adam z pierwszego rzutu zabiera się od razu na 4 minuty.W następnym rzucie leci na rozpoznanie przodu i robi "1". Ponieważ nie znajduje nic ciekawego, robi 2 min na żaglu znad restauracji. Ostatni rzut starcza na 2:03, co i tak daje świetny wynik 989. Sebastian zaczyna od lotu na 3 minuty w znalezionym podczas czasu przygotowawczego noszeniu. Następny lot na 4 minuty, pomimo, że noszenie daleko ucieka z wiatrem. Sebastian na zawodach używa Snipe1 i zdążył się też już oswoić z balastem pod 90g. Snipy lubią taką pogodę, coś o tym wiem. Następne dwa loty to formalność, na dwie i jedną minutę. Wynik jest solidny, bo 980 pkt. Mateusz w ostatniej grupie niestety zalicza zderzenie w powietrzu. Z początku idzie świetnie, bo robi 4:00 i 1:00. Jednak w trakcie dalekiego lotu na trzy minuty jego model zaczepia się z innym i spada daleko poza polem. Wynik 500pkt to efekt ogromnego nieszczęścia.
 

Wyniki po trzecim dniu: Seniorzy ja 9, Rafał 46, Łukasz 49. Juniorzy: Adam 13, Sebastian 15, Mateusz 21.

  • Lubię to 1
Opublikowano

Dziękuję za cenną uwagę. Postaram się zapamiętać, bo z pewnością długo jeszcze będę wspominał ten wyjazd ;)

 

A teraz dalej lecimy z zaległymi relacjami ;)

 

post-695-0-64523600-1564085022_thumb.jpg

 

Prognozy na czwarty dzień zawodów i zarazem ostatni dzień lotów eliminacyjnych są optymistyczne. Słaby wiatr, sporo słońca, wysoka temperatura i możliwość burz popołudniu. Oznacza to, że większość zawodników okopie się na swoich pozycjach i punkty zdobywane w poszczególnych konkurencjach będą raczej wyrównane. Szczególnie, że w planie na dziś mamy takie zadania jak "Ostatnie 3", "3 z 6", oraz "Big Ladder". Z tego zestawu tylko ostatnie zadanie może mieć większy wpływ na tabelę wyników, z tej racji, że jest to konkurencja "na styk" i nawet różnica kilku sekund, spowoduje różnicę w wyniku.

 

Już w drugiej grupie dnia leci Łukasz. Po obserwacji poprzedniej wie, że będą to zawody na najmniejsze straty wysokości w słabiutkich zerkach nad hangarami i asfaltowym pasem startowym. Przeważnie po 2 minutach lotu, z wysokiego rzutu wykręca zaledwie parę metrów wysokości! Wszyscy krążą w 2-3 rozproszonych podgrupach, każdy zawodnik podlatuje pod drugiego szukając "lepszego" powietrza. Nawet najwyżej rzucający zawodnicy nie mają łatwo, robiąc ostatni lot "na rzęsach". W kolejnej grupie lecę ja. Niby wiem, że z każdą chwilą termika będzie coraz mocniejsza, a duszeń o tak wczesnej porze jeszcze nie ma, ale czuję ogromną presję. Żeby wypaść z finałów musiałbym w dzisiejszych kolejkach stracić ponad 40 sek, co jest mało prawdopodobne, ale jednak możliwe. Wystarczy jedna zła decyzja - lot nie w tę stronę, aby zaliczyć lądowanie dobrych kilkadziesiąt sekund wcześniej, niż konkurenci. Na szczęście udaje mi się opanować emocje i pierwszy lot kończę z dużym zapasem wysokości. Po drugim rzucie również znajduję dobre noszenie i już jestem spokojny o wylatanie kolejnego maxa, kiedy nad lotniskiem pojawia się Cessna i wykuje niski przelot nad pasem startowym. Kierownik zawodów ze względów bezpieczeństwa wstrzymuje konkurencję, każe wszystkim lądować i mój wewnętrzny dramat będzie musiał rozpocząć się od początku. Jednak podbudowany dwoma poprzednimi lotami, wykonuję pewnie całe zadanie i zdobywam 3x3.  Rafał w następnej grupie trafia na piękną termikę. Wszyscy wylatują komplet.

 

Następnie lecimy podobną konkurencję, jednak z limitem do 6 rzutów. Słońce przygrzewa, i powietrze pracuje coraz mocniej, ale mocne noszenia są rzadkością.  Łukasz postanawia na swoją grupę wybrać lekki model. Niestety pogoda z pozoru łatwa doprowadza do skrócenia drugiego lotu z lądowaniem w granicy pola. Nawet (jeszcze) aktualny Mistrz Świata popełnia błąd. Ostatnie 3 minuty Łukasz wykręca w szerokim noszeniu z rozproszonym towarzystwem. Rafał leci w swojej grupie pewnie. Niestety jedno kółko w kominie robi nie w tę stronę, wypada z noszenia i traci 24 sek do maxa. Szkoda, bo szło dobrze. Ja znowu idę jako kłębek nerwów. Staram się uspokoić, bo przecież ostatnio wielokrotnie latałem w słonecznej pogodzie, z silną termiką. Postanawiam polecieć, tak jak lubię, tzn. pomimo ciszy włożyć do modelu trochę balastu. Może starty i lądowania nie są łatwe, ale model tnie powietrze i potrafi polecieć bardzo daleko w poszukiwaniu noszenia, a kiedy je znajdzie i tak się uda wykręcić wysokość. Wszak w takim słońcu termika musi pracować mocno. Plan udaje się idealnie i znowu wylatuję komplet punktów, zresztą tak jak i cała moja grupa.

 

Zamieniamy się w polu z juniorami. Teraz oni lecą "Ostatnie 3 po 3". Loty Adama tym razem to majstersztyk.  Jeden z najsilniejszych - Amerykanin popełnia błąd, gdy w ostatnim rzucie leci zbyt odważnie i za nisko za linie drzew. Adam postanawia polecieć inaczej. Pomimo, że leci lekkim modelem, a coraz ciemniejsze chmury generują mocniejsze podmuchy wiatru, odlatuje do tyłu, za strefę na koniec pasa, znajduje komin i nabiera wysokości na tyle dużo, że bezpiecznie wraca do pola dowożąc "tysiąca". Grupa Sebastiana walczy już z solidnymi podmuchami. Warunki są bardzo trudne i nasz pilot kiepsko sobie radzi. To będzie jego najgorszy wynik w tych zawodach - 717pkt. Mateusz leci jako następny i trafia w pogodę, którą lubi. Co prawda wyżej rzucający, mocniejsi zawodnicy mają większe możliwości, ale i tak pewnie uzyskuje 925pkt.

 

Do obiadu organizator chce jeszcze odlatać juniorskie "3 z 6". Sebastian chce odreagować poprzednią, utopioną rundę i lata pięknie. Pewnie wylatuje w dobrej termice trzy maksy.  Grupa Mateusza zmaga się z porywistym wiatrem od nadchodzącej groźnie wyglądającej burzy. Pogoda jest zaskoczeniem dla naszego pilota i uzyskuje tylko 870pkt. Nadchodzi burza i zawody muszą zostać przerwane. Dłuższą przerwę wykorzystujemy na spokojne zjedzenie obiadu i chwilę odpoczynku. Zaraz po wypogodzeniu zawody zostają szybko wznowione. Adam pewnie wylatuje dwa czasy. Jednak ostatni musi ostrożnie wyciągać na rzęsach, jednak kolega z Izraela, jakimś sposobem wyciąga trzeciego maxa. Adaś dostaje solidne 984pkt.

 

Rusza ostatnia runda seniorów: "Big Ladder", w spokojnych warunkach, bez termiki, bez wiatru, taka runda na snucie się. Prawie jak na ostatnich Mistrzostwach Polski w Zalesiu. Rafał pewnie zalicza kolejne loty, jednak przed ostatnim rzutem robi krótką pauzę, żeby wypuścić przodem lepszych zawodników i zobaczyć gdzie jest lepsze powietrze - stąd strata kilkudziesięciu punktów. Łukasz lekkim CX5 rzuca bardzo wysoko i potem cierpliwie snuje się nad lotniskiem wylatując kolejne czasy. Ostatni 3 minutowy lot przemienia się w samotną walkę w parterze na granicy pasa w dalekim zerku. Na styk dolatuje w pole, z zapasem mniej niż 1 metra słysząc syrenę kończącą czas startowy. 995 pkt to świetny wynik! Ja w napięciu muszę czekać do ostatniej grupy. W takim powietrzu nie trafię raczej duszenia, które szybko posadzi mnie na ziemię. Muszę po prostu solidnie rzucać i "wysnuć" te loty, nie robiąc nic głupiego, a wtedy na pewno zachowam miejsce w finale. Plan udaje się zrealizować idealnie. Sumarycznie 9:47 nie daje mi pełnego 1000, bo z pewnością ktoś w grupie zrobił 10min bez 5-6 sek, ale to już nie ma znaczenia. Jestem w stanie pogodzić się ze spadkiem o jedną pozycję, ale najważniejsze jest, że wchodzę do finałów Mistrzostw Świata.

 

W wieczornym powietrzu swoją "Dużą drabinkę" muszą jeszcze odlatać juniorzy. Mateusz leci niemal idealnie - sumaryczny czas 9:49 to świetne 993pkt. Adam tak samo - tylko kilka sekund zgubionych w lądowaniach i 990pkt. Sebastian natchniony świetnymi lotami kolegów z drużyny wychodzi na start pewny siebie. Pewnie wykonuje swoje loty, jednak w ostatnim braknie 30sek. Wieczorna pogoda, w dodatku po burzy jest bardzo delikatna i zwyczajnie widać, że Sebastian swoim Snipe lata dopiero od tygodnia. Nie jest wlatany w ten model na tyle, żeby móc dogonić najlepszych na świecie. Jednak 943pkt za ostatnią grupę w tych zawodach, to i tak jeden z lepszych jego wyników.

 

Po czterech dniach eliminacji kończymy na miejscach: ja 10, Rafał 45, Łukasz 50. Drużynowo 7. Juniorzy Adam 12, Sebastian 15, Mateusz 18. Drużynowo 4 miejsce (brakło marnych 100pkt do trzeciego!!!)

Opublikowano

Pozwolę sobie dopisać jeszcze kilka słów o finałach:

 

post-695-0-35512500-1564169628_thumb.jpg

 

Cały wieczór poprzedniego dnia zastanawiałem się, kogo wziąć na pomocnika. Czy Sebastiana, z którym przelatałem wszystkie rundy eliminacyjne? Nie powinno się zmieniać składu, kiedy dobrze idzie. Ale inni piloci z pewnością podobierają sobie za pomocników innych, świetnych zawodników, którzy akurat do finału się nie dostali. Jak więc miałbym konkurować np. z dwoma legendami współpracującymi ze sobą? Ja i junior u boku? Zdecydowałem więc, że moim pomocnikiem będzie Olek Synielytsyi. Olek na poprzednich MŚ sam wszedł do finału, któregoś razu wygrał PŚ w Zielonej Górze, jest świetnym i doświadczonym zawodnikiem. Nigdy z nim nie latałem, ale liczę na to, że będę potrafił polecieć tak jak czuję, po swojemu, a dopiero w chwilach słabości wesprę się na jego radach.

 

Pierwszym zadaniem finałowym są "ostatnie 2 po 4min". Jest koło 9 rano, słońce już mocno grzeje, wiatru nie ma wcale, więc wybieram najlżejszy model. Liczę na to, że jeśli nie znajdę mocniejszej termiki, która już powoli się budzi, to "lekkim duszkiem" utrzymam się w byle czym. W pierwszym rzucie cała grupa idzie daleko za hotel. Nie widzę alternatywy, więc lecę ze wszystkimi, ale leciutki model nie jest zbyt chętny do tak dalekiego lotu. Zatrzymuję się w spotkanym po drodze drobnym noszeniu, w którym zyskuję trochę wysokości, ale po pewnym czasie je gubię. Olek podpowiada mi nie lecieć do oddalającej się grupy, lecz wrócić po drzewach nad hangary. Teraz lekki model ma okazję się wykazać. Łapię jakieś minimalne ruchy powietrza i dolatuję maxa. Do drugiego rzutu nikt się wcześniej nie wyrywa. Robi się swoisty "All Up" na cztery minuty. Wszyscy jadą na pamięć, nad hotel. Część trochę w prawo, część w lewo, ja zostaję na środku, bo czuję, że tu nosi. Po kilku kółkach mam najlepsze noszenie, bardzo mikre, ale w porównaniu do innych modeli jednak najlepsze, co nastraja mnie pozytywnie i chyba wyłącza czujność.  Po minucie tracę przewagę i grupa z prawej strony zaczyna górować. Tak lekkim modelem kiepsko się przeskakuje, więc kręcę się dalej nad dachami budynków lotniskowych w nadziei, że "coś" mnie zabierze. Niestety nie. Mój wynik 4:00 i 2:35, daje 823pkt, bo trzech wyciągnęło maksa.

 

Runda druga to "3x3:20". Słońce praży, termika coraz mocniejsza, wiatru dalej nie ma, więc biorę standardowy model. Będzie znacznie lepiej pokonywał dalsze odległości w poszukiwaniu dobrych noszeń. Pierwszy rzut i z całą grupą lecę nad hotel, gdzie jest dobre powietrze i powoli zaczynam się wznosić.  Cały lot wygląda bezpiecznie. Start do kolejnego lotu również udany, ale tym razem dobre powietrze jest nad głową. Nie trzeba daleko lecieć i wykręcam się komfortowo. Trzeci rzut "przez plecy" do tego samego noszenia, w którym latałem przed międzylądowaniem, ale zdążyło się już trochę przesunąć. Początkowo nie mogę znaleźć centrum i tracę troszkę wysokości, ale kiedy w końcu mnie zabiera, model wznosi się błyskawicznie. Mój wynik z tej rudny to 9:57 - najlepszy do uzyskania zgodnie z regulaminem. Chyba pierwszy raz w życiu, robię to zadanie z najmniejszą możliwą stratą.

 

Trzecia runda to Poker. Ponieważ wyjątkowo, jak na finały, tym razem organizator ogłosił, że będzie jedno skreślenie najgorszego wyniku, przede mną twardy orzech do zgryzienia. Ci z maksami z pierwszej rundy z pewnością będą ryzykować pełny czas. Ja nie powinienem, bo już jeden słaby wynik mam. Ponieważ mam wrażenie, że termika się umacnia wkładam w standardowy model mały balast. Pomoże w dalekim i długim locie, jeśli trzeba będzie z jednego rzutu wykorzystać cały czas startowy, lub przynajmniej jego większość. W czasie przygotowawczym nie znajdujemy jednak z Olkiem nic dobrego, więc zaczynam bezpiecznie od 1:00 na przeczekanie i rozpoznanie. W trakcie tej minuty część grupy znajduje noszenie nad otwartymi łąkami, po przeciwnej stronie lotniska, niż hotel.  Szybko oceniam sytuację, że jestem w stanie ich dogonić, deklaruję "W" i po szybkim starcie gonię za nimi. To pierwszy mój błąd. Trochę bliżej, ale z boku krążą dwa modele, markując inne noszenie. Trzeba było podlecieć do nich. Kolejnym moim błędem było założenie krążenia bliżej, niż była goniona przeze mnie grupa. Nie trafiłem w ich noszenie, tylko jakieś marne strzępy, więc teraz sobie wypominam, że trzeba było pójść głębiej. Po kilku kółkach przy malejącej wysokości, pozostawiam to miejsce i wybieram lot nad zabudowania pobliskiej fermy. Tam trafia mnie dynamiczny bąbelek, który jest moją ostatnią nadzieją.Najpierw kilka kółek nad "nawietrzną" jakiejś szopy, a kiedy czuję, że się urywa, zaczynam odchodzić w tył. Niestety po kilku kółkach gubię go. Może powinienem szukać go bardziej "z wiatrem", ryzykując zgubienie modelu w zabudowaniach gospodarstwa? Wszak to Mistrzostwa Świata i warto stawiać na jedną kartę. Już tego się nie dowiem, bo po odpuszczeniu bąbelka nad fermą, nie znajduję nic innego ciekawego, ale przynajmniej ląduję bezpiecznie. Tylko 1:00 zaliczone i 100pkt. Po-raż-ka.

 

W czwartej rundzie lecimy "Ostatnie 3". Zadanie wydaje się łatwe w takiej pogodzie, szczególnie, że jest zapas czasu startowego. Postanawiam zmienić też pomocnika, żeby dać Sebastianowi szansę na "wzięcie udziału w finałach". Olek jest świetny chłopak, jednak po jego podpowiedziach już wiem, że ma trochę inny styl latania. Bardzo się przejął swoją rolą i było mu strasznie przykro po moich słabych lotach, więc nie chcę sprawdzać, gdzie jest jego granica. Z dobrze mi znanym pomocnikiem wstępuje we mnie nowa energia. Postanawiamy poczekać chwilę i zobaczyć gdzie lepsi znajdą termikę na pierwszy lot. Nie zajmuje im to dużo czasu i wrzucam się w pewniaka. Ponieważ większość grupy startuje przed mną, w drugim locie również mam klarowną sytuację, gdzie jest bardzo dobre noszenie, w dodatku bardzo blisko pola. Do trzeciego lotu wszyscy się czają. Kilka modeli startuje dość wcześnie i leci daleko z wiatrem. Dość ryzykowny to lot, jednak nie widzę innego rozwiązania i również tam lecę. Powietrze jednak nie jest tam wystarczająco dobre, więc postanawiam skorzystać z możliwości zbalastowanego modelu i polecieć gdzieś indziej. Trafiam wreszcie w dobre noszenie i bezpiecznie dolatuję trzeciego maxa.

 

Piąta runda to lot na pięć minut. Zaraz po starcie czasu startowego czuję, gdzie jest termika. Nie czekam na innych, rzucam i łapię dobrą termikę z wiatrem, niedaleko za polem. To zadanie to łatwizna. Wszyscy wykręcają się w tym samym powietrzu i robią 5:00. Jedyne emocje towarzyszą zderzeniu Chorwata z Francuzem. Model Pierra traci w tym zderzeniu statecznik i spada. Jego pomocnik biegiem przynosi model, a Pierre zapasowym modelem startuje dosłownie w ostatniej sekundzie, tak aby do końca czasu startowego zmieścić pełne 5 minut.

 

Ostatnia runda finałowa - "All Up" wydaje się już formalnością. W dobrej termice można sądzić, że wszyscy zrobią dobre wyniki i kolejność zawodników pozostanie bez zmian. Rzeczywiście tak się dzieje. Pierwszy rzut łatwizna - z całą grupą nad hotel, który generuje piękną termikę. Drugi rzut w przeciwną stronę, nad otwartą przestrzeń i znowu w mocne, obszerne noszenie. Pomimo, że krąży w nim cała grupa, każdy możne znaleźć sobie dogodne dla siebie miejsce i nie ma potrzeby ryzykować zderzenia. Trzeci rzut znowu nad hotel i "ostatni komin zawodów". Wszyscy się wykręcają i komfortowo kończą rundę z kompletem maksów. 

 

Klasyfikacja ustalona po 3 rundzie już się nie zmieniła. Wygrywa Niemiec Henry Sander, świetny pilot, sprawny fizycznie młody chłopak, wspierany przez monstrualny zespół swojej reprezentacji. Następny Holender Bastiaan Duijghuisen, bardzo wysoki, podczas rzutów gnie się jak guma, a jego modele szybują do stratosfery. Trzeci jest legendarny Gorilla - Tobby Herrera. To chyba nie przypadek, że podium składa się z najwyżej rzucających zawodników w całym finale.

 

Udział reprezentacji w Mistrzostwach był dofinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.

 

Zbiór wszystkich galerii zrobionych przez Izę podczas wyjazdu:

 

Budapeszt Cup:

https://photos.google.com/share/AF1QipPUbHTgZkMmfMgh0OpipQFXlPbjLfl05Cq3SNTDfSrbZb_HWB8F1DMjQTXGi21iLg?key=UUNaUHF6Q0dMdmtDcHhpQWNRMi1SMXE5VTZWc0tB

https://photos.google.com/share/AF1QipOZiVXAXoEhtr0qvhKeAcRm9-UyjEeLbB_K3kqqKSMGk5L4dU8pyt6hAaVexsm5VA?key=NmtGU3hlbUIzM2lCbEhGS0V2ak1KbmVfbkw2Ny1B

 

Procesing i ceremonia rozpoczęcia MŚ:

https://photos.google.com/share/AF1QipPyPA2RTTDzsnh_oD4aze2N83-7xq1w59rSgjIzVaZTBpl_yVMjKcjvkL4jJhlnWw?key=VGtjOUxRdDBnVzB2TWoxNUVmbGFHR3RlSUIxMXB3

 

Eliminacje:

https://photos.google.com/share/AF1QipNN_5pK5JJMvwfV53iHRd6STeAG3Hk6NcEIpbTaJa3EjoPXNt-NmM5NciwwkI45Ng?key=clFNYldyVzNfZ253bmVrOGY5RkFfN3RlXzFVdEhn

https://photos.google.com/share/AF1QipOjkPv3w9WuRjt0q8IgrXJqgAEGbbtueKMQG76UmduCU6Wz06ZtyDL7dVzI-8n3Bg?key=X0E4c2htOWxpYnk0THZqWkdCOExTN2ZWVTQzY0Zn

https://photos.google.com/share/AF1QipNynrbdzuw3s4228A7YPw-25Mry-ed9lr-pgwgKA9f-qcA-37AFmEZmb0jg6fFIlg?key=bko2TnNWS3BFV251UlF3clFSU2xJMlF6ZnhaNWZR

 

Finał i zakończenie:

https://photos.google.com/share/AF1QipM6TaZN3CU7iAvxZydWE1SXaeiA8ZRmDZevK-iFCtUOjhebN5HztBYdB3fCpafRIw?key=cGktTHBiV3NiWkthaGFsLUJVbklBWVV4RzYzRkFn

https://photos.google.com/share/AF1QipMiPL0bAdxjf4Pl0-uThJv7H9n4qxQIixxkTAdyetZjTeD-N2nRw1fabiiY2NBgMw?key=aXdfUEJqdFhlYlktT0ctZGdhQ1gxUkhCdG92Y2tB

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.