Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Odpowiedzi opublikowane przez Emhyrion

  1. Nie wiem jak jest na Pałacowej i szczerze mówiąc mam to w nosie. Za to wiem, jak jest na Chudoby. Paralotniarze zachowują się jak święte krowy. Latające krowy. Łąką, która spokojnie wystarczyłaby i dla modelarzy i dla paralotniarzy jest dla nich za mała. Te hektary dookoła to nic, koniecznie jeden debil z drugim musi przelecieć tuż nad naszymi samochodami, pasem startowym, ocierając się o lądujące czy startujące samoloty. Że o tych, co już kołują w powietrzu nad "naszą" częścią łąki nie wspomnę. 

     

    OK - zawsze staram się latać z dala od szmaciarzy. Moja zabawa może kosztować ich życie, nawet jeśli jest to żywot debila, to wyrzuty sumienia będę jak za homo sapiens. Ale szlag mnie trafia jak czytam podobne posty jak ten powyżej. Bo wiesz co, kolego Surmat? Nie jesteście sami. Przyjmuję Twoje argumenty o potrzebie dogadania się. Masz rację. Ale nie startuj z poczucia wyższości, bo wśród "Was" też zdarzają się tacy, którzy słowo "odpowiedzialność" widzieli tylko w słowniku wyrazów obcych. O ile w ogóle sięgali po jakikolwiek słownik...

    • Lubię to 1
  2. Przy takim jachcie rzeczywiście niewiele...

    Leniwy Jacek wiszący smętnie przez cały rejs jakoś mi się nie podoba. Trzeba by wykombinować jakieś rolowanie go, ale to już jest poza moją wyobraźnią na ten moment. Samo zrzucenie żagli jednk byłoby super - od brzegu odpływam na silniku, żegluję, a potem zrzucam szmaty i na silniczku dopływam do brzegu. 

    A powiedz jeszcze - fok chodzi na raksach? Jak jest mocowany? 

     

    Zastanawiam się jeszcze - dałoby się jakoś wykorzystać wnętrze kabiny? Jakieś światełko, zasłonki w oknach? Czy bez szans?

  3. Aha... Amortyzacja oponą kosztem wyglądu całości. W takim razie robisz lipę na własne życzenie.

     

    Piotrze - nie dopatruj się złośliwości, bo jej nie ma. Jest żal. Szkoda, bo potrafisz robić modele, masz potencjał, ale odstawiasz manianę. Zobacz, jak można zrobić model z pierwszej wojny światowej na stronie www.arizonamodels.com. Jeszcze nie jest za późno, jeszcze możesz zrobić perełkę, zamiast budować coś "podobnego", bo jak na razie to nawet na pół-makietę się nie zanosi :(

  4. Znam powiedzenie, że krawiec kraje jak materii staje, znam ograniczenia rynkowe, ale te koła mi kompletnie nie pasują. I nawet nie chodzi o to, czy są dużo za małe czy trochę za małe, za nisko, za wysoko, za bardzo do przodu czy do tyłu.

    W tych co zamontowałeś pierwsze co się rzuca w oczy to opona. Wielka, gruba opona, jak do lądowania w dzikiej głuszy, ośnieżonym lądowisku gdzieś w północnej Kanadzie. W przypadku SE5a BARDZO SŁABO te koła się prezentują...

  5. Dzień coraz krótszy, godzina 18.30 i w zasadzie można się zwijać. Trzeba zacząć wcześniej do pracy przychodzić, wcześniej wychodzić, przez jakiś czas da się jeszcze polatać. Tak jak dziś, pogoda była wspaniała.

  6. Wydaje mi się, że niepotrzebnie wyważasz otwarte drzwi. 

     

    Zamontowałeś kółko na sterze. Jeśli będziesz lądował delikatnie, to nic się nie stanie. Jednak w przypadku uderzania tylnym kołem podczas lądowania będzie szła energia na cały ster, który jak rozumiem trzyma się tylko na trzech czy czterech plastikowych kołkach. 

    Ja bym to zrobił inaczej. Zamontowałbym płozę (czy tam kółko, obojętne)  jak jak trzeba - do kadłuba. a sterowanie bym zrobił na zasadzie wewnętrznych (lub zewnętrznych, jeśli na wewnętrzne nie ma miejsca) popychaczy. Albo mocowanych do steru wysokości, albo bezpośrednio do serwa kierunku. 

  7. Ktoś nie uważał. Tydzień temu dwa EDF-y latały tuż nad samochodami i głowami reszty pilotujących. Fajna zabawa, ale o wypadek nie trudno. Nawet chciałem opierniczyć, ale dałem spokój. Może to dzisiejsze to któryś z tych kolegów? Może jednak trzeba było opierniczyć?

     

    Tak czy inaczej - apeluję o więcej rozwagi. Wszyscy się bawimy i niech tak pozostanie, żeby potem nikt nie płakał...

  8. a wszystkich dookoła szlag trafi, bo taki wyjec potrafi wyprowadzić z równowagi

    Wystarczy, jak empirycznie ustawisz taki próg, by dać sobie czas na powrót. 3.9 to będziesz miał zaraz po starcie.

    Ja w zależności od modelu (mam bzyczek w każdym samolocie) ustawiam próg od 3.2 (motoszybowce) do 3.5 (warbirdy bardziej żarłoczne), i mam wówczas spokojnie około dwóch minut na wylądowanie. To dość czasu, więcej niż trzeba

  9. Wiele słów już tu padło, niektóre niepotrzebne...

     

    Moim zdaniem jest tu wiele zależności, a wszystkich nie sposób przewidzieć. Generalnie zgadzam się z opinią, że lepiej mieć łódź budowaną osobiście z szytymi żaglami. Pewnie, będzie lepiej pływać. Pod jednym wszelako warunkiem - że umie się ją zbudować. I ma niezbędne miejsce i narzędzia do takich prac. Ja nie mam. Jeszcze GDZIE i CZYM to może by się udało, ale JAK - to już nie wiem. Raczej nie potrafię. Nie mam pewności, że kadłub wyjdzie prosty, symetryczny, będzie dobrze wyważony. 

    Druga rzecz niewiadoma - gdzie się pływa. Moim akwenem jest spore jezioro bez przybrzeżnych wodorostów, z dość szybko uciekającym dnem. Cóż - żwirownie tak mają. W zasadzie idealne miejsce do pływania jak jest ładna pogoda, a że to niedaleko działki, to jak jest brzydko po prostu tam nie jeżdżę i tyle. Jezioro jest duże to i jacht potrzebowałem duży, żeby nie trzeba było kręcić się w pobliżu tylko by można było wypłynąć na szerokie wody. Jednocześnie nie za duże, żeby każdorazowo nie trzeba było spędzać godziny nad wodą na pracach montażowych. Do Laguny II sedan (ale i do Hondy Jazz) po złożeniu kanapy można wsadzić jednocześnie Monsoona i Legenda. Dwa kilometry można przewieźć z działki nad wodę, bez ryzyka, że coś im się stanie podczas transportu. Wyjmuję, włączam, stawiam na wodę i płynę. Idealne rozwiązanie... Jeśli kiedyś zmienię samochód na Nissana Navaro w wersji pick-up to kubię jeszcze większe jachty albo normalny żaglowiec klasy Black Pearl i będę sobie piracił na żwirowni... 

     

    Tymczasem mam Legenda i Monsoona i jestem bardzo zadowolony. Pływają, i prosto, i skręcać potrafią, nie topią się, a nawet całkiem ostro pod wiatr chodzą. Do ZABAWY nic więcej nie potrzebuję. 

     

    Choć nie ukrywam, że zaczyna za mną chodzić coś takiego:

    http://www.aero-naut.de/produkte/schiffsmodellbau/schiffsmodelle/single-view/?tx_edxproductman_pi1%5Bproduct%5D=301200&tx_edxproductman_pi1%5Bsearcharray%5D%5Bsubject%5D=&tx_edxproductman_pi1%5Bsearcharray%5D%5Battribs2%5D=14&tx_edxproductman_pi1%5Baction%5D=show&tx_edxproductman_pi1%5Bcontroller%5D=Product&cHash=0af268e2086730f248762289436ba327

  10. Mam T-mobile od lat. Wcale nie jest tak różowo, Wasze opinie odbieram wg zasady "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Ten Internet 3Gb to straszna lipa - w epoce smartfonów wystarczy kilka stron przejrzeć, parę maili odebrać i się kończy. A potem jest BARDZO wolno. Z zasięgiem też nie jest dobrze, są miejsca, nawet w Warszawie, gdzie lepiej nie rozmawiać przez telefon - na przykład niemal zawsze zrywa mi połączenie gdy przejeżdżam przez Wisłę po moście Grota. O takich miejscach jak piwnica to nawet nie wspomnę, szkoda zachodu. 

    Sam mam umowę ważną jeszcze przez półtora roku, więc nic nie będę mieszał, ale żona już planuje przesiadkę. Nie do Plusa, myśli o Orange i Play. Też trochę na zasadzie "wszędzie dobrze...". 

  11. Widać. Naprawdę widać.

    Tu masz filmik z późnego wieczoru. Im było ciemniej tym lepiej były widoczne diody. 

     

    Problem jest inny - nie widać ziemi /wody/ i lądowanie sprawia - przynajmniej mi - spory problem. Trzeba wykombinować jakiś punkt odniesienia, inaczej łatwo rozbić model. Ja, gdy przestałem odróżniać ciemną wodę od ciemnego lasu na drugim brzegu i ciemnych chmur nad lasem lądowałem z lekkim drżeniem kolan po czym kończyłem zabawę. Szkoda mi było samolotu. 

  12. Zwróć jednak uwagę, że te pół litra wody skutecznie Ci dociążyło łódkę która potem mniej się kładła na wodzie i pływała stabilniej, choć wcale nie dużo wolniej. 

    Niewątpliwie jednak pod względem zabezpieczenia przed wlewaniem wody lepszy jest Legend (o czym pisałem wcześniej) - tam jest podniesienie pod pokrywką, więc woda też się wlewa, ale zauważalnie mniej. Nie zaszkodzi też zabezpieczyć jakimś klejem epoksydowym punktów w które wchodzą śrubki czy wkleone są relingi i inne pierdoły. Przez nie też wlewa się woda, kto wie, czy nie więcej. Przy dużych przechyłach "kabestany" moczą się cały czas, podczas gdy woda podchodzi pod podkrywkę kabiny w sumie dość sporadycznie. 

    No i cały cymes, tak w monsoonie/legendzie jak i w prawdziwych łódkach, to nie dopuszczać do zbyt dużego kładzenia jachtu. Mycie burty jest ok, ale płukanie pokładu nie sprawia, że łódka płynie szybciej, wręcz przeciwnie...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.