Wojciechy, to jest pikuś.
Lat temu 12 mieszkałem w Grodzie Kraka, a pracowałem już w Warszawie. Wynająłem sobie mieszkanie malutkie, na Kabatach. I wszystkie brudy wrzucałem na górną półkę w szafie i co tydzień wygarniałem je hurtowo, pakowałem do worka foliowego i zawoziłem do KRA do prania (w mieszkanku nie było pralki).
Dodam - uwaga, to ważne - że ta półka była powyżej mojego poziomu oczu.
No to już się domyślacie, co było dalej.
Tak.
Przy trzecim powrocie Żona Najlepsza wychodzi z łazienki trzymając czarne damskie stringi i pyta się: - "Co to k....a jest???"
No to tyle. Nie ma szans się wytłumaczyć :-)