Skocz do zawartości

skipper

Modelarz
  • Postów

    1 094
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez skipper

  1. Nie byłem do końca zadowolony z takielunku Gringo -1. Duża różnica pomiędzy zaczepem sztagu i want a kogutem powodowała zbyt duże wygięcie masztu. Postanowiłem to zmienić. Gringo-2 ma już zaczep znacznie wyżej i krótszego koguta. W tej sytuacji czas na nowe żagle. Zacząłem od zmiany obrysu i materiału. Tym razem żagle będą wykonane z ripstopu. Gringo-1 otrzyma komplet niebieski z pomarańczową głowicą, G-2 czarny z białą głowicą. Powinny nieżle wyglądać na wodzie. Czas pokaże. Jak powstają moje żagle. Po kolei: - najpierw zrobiłem projekt, później obrys z projektu przeniosłem na dostatecznie duży kawałek HDF-u (3 mm). Poprzednio pracowałem na brystolu, ale HDF jest zdecydowanie wygodniejszy nawet do przenoszenie brytów czy ich trasowania. - kolejnym etapem było wycięcie (wstępne z dostatecznie dużym zapasem) brytów żagli. Mój grot będzie miał cztery panele, fok trzy. - na szablonie do klejenia brytów dokładnie zaznaczyłem krawędzie sklejek tkaniny i wyciąłem je. Chyba najwygodniejszym sposobem jest na rozpięty bez naprężeń bryt naklejenie taśmy klejącej i obcięcie tkaniny po jej krawędzi. - nakładamy bryty na siebie i odrysowujemy krawędź drugiego brytu. Obcinamy go i po usunięciu foli z taśmy klejącej delikatnie naklejamy bryt na bryt. Kolejny bryt i kolejny i już prawie mamy żagiel. Dosyć istotne jest zostawienia na tym etapie sporych naddatków, szczególnie na liku przednim. Później łatwiej będzie się dopasowć do masztu i do zaplanowanych cięciw żagla. W przypadku jachtu klasy RG-65/NSS-650 powieszchnia jest ściśle określona i powinna wynosić prawie 22,5 dm^2.
  2. Z praktyką w modelach szkutniczych to mamy podobnie. Ja zwodowałem zaledwie kilka modeli. Cały czas się uczę i to dosyć intensywnie. Z doświadczeniem modelarskim już jest trochę lepiej, tyle że to bardzo odległe czasy. Praktycznie kontakt z wyczynowym modelarstwem zakończyłem na początku lat 90 ubiegłego wieku. Ale, ciągnie wilka do lasu. Ponieważ jedną z moich pasji jest żeglarstwo, zacząłem robić łódki. To dużo spokojniejsze zajęcie niż ganianie po lotnisku z szybowcem, startowałem w klasie F1A. Aeroklub białostocki był bardzo silnym ośrodkiem w modelach swobodnie latających. Pawle, pytaj, pytaj, a ja i nie tylko postaramy się pomóc. Budowanie od podstaw to wspaniała sprawa. To jest modelarstwo z dużej litery. Pomimo często popełnianych błędów uczysz się dużo szybciej niż wykorzystując gotowce. Teraz zabieram się za prasowanie ripstopu pochodzącego ze starego spinakera od Cadeta. Malutki żagielek, ale na parę żagli do Gringo i nie tylko wystarczy. W piątek planuję skleić nowe żagle o trochę zmienionym obrysie. Gringo -1 dostanie niebieskie, Gringo - 2 czarne, a El Draco będzie miał białe. Niedlugo je zaprezentuję.
  3. Układ szotow ktory zastosowałem w Gringo - 1jest tylko jednym z wielu rozwiązań. Tu z racji wielkości łódki chyba będziesz musiał pmyśleć o windzie ( z nawijakiem). Dużo zależy od tego co to będzie. Z drugiej strony można korygować długość wybieranego modyfikując średnicę nawijaka. Tak zrobiłem w EL Draco. Zamiast firmowego, zrobiłem własny ze sklejki. Odbiornik i serwo steru możesz umieścić na rufie w achterpiku, serwo szotowe i zasilanie jako najcięższe elementy, pod podłogą. Mój mały RWD ma przerwę w lataniu. Czekamy na lepsze czasy i nie bardzo mam gdzie latać. Jest dużo mniejszy od Twojego, ma tylko 1300 mm rozpiętości (1:8). Jest lekki, gotowy do lotu to bodajże 930 g. Przy tej rozpiętości wynik nie jest najgorszy, szczególnie biorąc pod uwagę że ma stosunkowo ciężkie pokrycie. Początkowo planowałem papier japoński, mam jeszcze stare zapasy, ale póżniej pokryłem go płótnem i pocelonowałem. Projekt własny oparty na różnych rysunkach prawdziwego samolotu. Kilka zmian - wprowadzenie lekkiego wzniosu (górny dżwigar płata jest w poziomie), niewielkie zwiększenie rozpiętości statecznika poziomego przy zachowaniu cięciw. Zrezygnowałem z kilku przełamań poszycia kadłuba, dałyby tylko dodatkowy ciężar. Profil skrzydła to modyfikacje CLARK-Y, zrezygnowałem z oryginalnego profilu, Clark po prostu jest łatwieszy do montażu. Łączniki płatów pręty węglowe. Gdzieś na forum są zdjęcia. Cały czas czeka jeszcze na dokończenie "Muszka", to taki ponad dwumetrowy szybowiec do zabawy, sylwetką przypominający szybowce z połowy ubiegłego wieku. Mocno się już zakurzył. A Twój RWD jest bardzo ładny i będzie dobrze latał. One wszystkie dobrze latają. Mój zachowuje się jak każdy lekki wolnolatający samolocik, wrażliwy na wiatr, ale w spokojnym powietrzu dający mnóstwo przyjemności.
  4. Dobrze to wygląda.
  5. - Powinien mieć wsparcie, jeżeli nie wzmocnisz zewnętrznej powierzchni np. laminatem, bardzo szybko nastąpią pęknięcia powłoki lakierniczej i penetracja poszycia przez wodę. - Lżejszy kadłub będzie z balsy, chyba że użyjesz bardzo twardej (ciężkiej) balsy. Rozpiętość ciężaru balsy jest mniej więcej trzykrotna ( z takimi deseczkami się spotkalem, od 0,07 g/cm^3 do 0,2 g/cm^3) - Jeżeli myślisz o wybarwieniu drewna to najpierw wybarwienie, a później laminat. Odwrotnie efekt będzie gorszy. Nie podkreślisz różnic w wybarwieniu drewna, tylko położysz zafarb na laminat. - Szczelina w skrzyni powinna umożliwić włożenie płetwy o grubości od 3 mm., czyli jakieś 3,5- 4 mm. Dużo zależy od samej konstrukcji płetwy. - Pomysl pokrycia kokpitu (sporego w stosunku do rozmiarów kadłuba) fartuchem nie podoba mi się. Możesz zmniejszyć objętość kokpitu stosując gródź przed skrzynką mieczową i maskując ją np. modelami kamizelek ratunkowych, worka z żaglami itd. Samo podniesienie dna kokpitu byłoby niewielkie, powiedzmy 7-10 mm nad KLW. Zobacz na rysunkach ile CI jeszcze zostanie kokpitu. Jakichś dwóch lub dwoje dzielnych marynarzy i masz piękny kokpit, na który nikt nie zwróci uwagi, że jest płytszy niż w oryginale. Dodatkowo powiększysz denniki, które przykryte dnem kokpitu w tej wersji będą mogły być wykonane ze zwykłej dobrej sklejki. Sporo Omeg miało zamykany achterpik, u mnie był otwarty, ale w Twoim wypadku zrobiłbym zamknięty. Tam chyba były przesuwane drzwiczki. Pomyśl gdzie zmieścisz wyposażenie: szczególnie te ciężkie - akumulatory i serwa, im niżej i bliżej środka masy łódki tym lepiej. Pod dnem kokpitu byłoby chyba najlepiej.
  6. Zwróć uwagę na dwie sprawy. Te zdjęcie z Twojego postu pokazuje jak "liche" są wręgi w oryginalnej Omedze, to listewki dębowe (przynajmniej tak było w mojej obginane na gorąco na sklejonym kadłubie. Skorupka z balsy byłaby przy tej wielkości zdecydowanie za słaba i zbyt mało odporna na kontakt z przszkodami. Masa łódki będzie około 2kg, to dosyć sporo przy uderzeniu w cokolwiek. Powinieneś wzmocnić powierzchnię. Proponując sosnę miałem na uwadze nawiązanie do oryginalnego materiału i rozmiaru listew słomki. Oczywiście możesz zrobić to z balsy, ale wtedy laminat powinien być grubszy ( zbrojenie około 80-100 g/m^2). Nie wiedziałem, że chcesz odwozrować mahoń zrobiony z sosny. Ja coś podobnego zrobiłem w EL Draco. Tam doskonale widać klepki poszycia. I wtedy możesz spokojnie zastosować balsę. Da to dodatkową wyporność kadłuba. Podniesienie poziomu gretingów, ułozenie ich na wyższych dennikach pokrytych szczelną podłogą pozwoliłoby zrobić odpływowy kokpit. I wcale to nie wymaga otwartej rufy. Można zrobić odpływy gdzieś w okolicach skrzynki mieczowej ( tam chyba jest najniżej podloga o średnicy około 5 mm. W EL Draco zrobiłem odpływy mniejsze (2*3 mm) , ale objętość kokiptu w stosunku do wyporności jest tam zdecydowanie mniejsza. Skrzynka może zostać taka jaka jest, ewentualny finkil z bulbem może być dopasowany do niej. Laminat (cienki) zabezpieczy Ci poszycie lepiej niż jakikolwiek lakier, dodatkowo usztywniając powierzchnię. Żywica oczywiście epoksydowa, ma zdecydowanie lepszą adhezję do drewna niż poliestry. Lisewki poszycia możesz kleić albo na epoksyd, np E-53 albo na poliuretan np. SOUDAL 66A, wtedy trzeba uważać na wycieki kleju wewnątrz kadłuba. Usunięcie ich jest pracochłonne. Na zdjęciach kadlub MINI 650 i EL DRACO po polaminowaniu, W EL draco w części dennej są dwie warstwy AEROGLASU 80 g/m^2. W obu przypadkach doskonale widać klepki poszycia.
  7. Kilka uwag do pomysłu. Jeżeli jeszcze myślisz o pływaniu małej Omegi to buduj jak największą na jaką pozwalają Ci warunki. Pokrycie z listewek balsowych, raczej bym sobie darował. Poszycie będzie lekkie ale jednocześnie słabe. Wymaga laminowania i to przy 90 cm kadłubie zbrojenie na poziomie 100-80 g/m^2. Podobnie zrobiłem w "EL Draco" i tam takie zbrojenie jest tylko w części nawodnej, podwodzie jest laminowane 2*80 g/m^2. Gdybym budował ten jacht zdecydowałbym się na pokrycie z listewek sosnowych lub cedrowych : 3*2 . Po pierwsze masz zachowany kolor naturalnego dla Omegi poszycia. Sztywność też nie będzie mała. Zewnętrzna warstwa przed lakierowaniem to dobra szklana tkanina 20-50 g/m^2, to praktycznie nie wpłynie na wygląd modelu, jednocześnie takie cienkie listewki będą bardzo dobrym naśladownictwem słomki. Wręgi: tu bym spróbował kleić paski forniru dębowego na szablonach i później je wkleił do kadłuba. Oryginalne wręgi były gięte na gorąco, w modelu raczej tego nie zrobisz, ale lamelowane listewki z 3-4 warstw forniru można wkleić zgodnie z dokumentacją. Na denniki przygotowałbym sklejkę z 2-3 warstw forniru dębowego, to będzie miało grubość około 1,5-2 mm. Skrzynka ze sklejki, ale nie balsowej, zwykła lotnicza wodoodporna 1,5-2 wystarczy, na pokład i półpokłady dużo cieńsza (1-0,8). I najważniejsza sprawa, jeżeli to ma pływać musisz podnieść poziom podłogi i zrobić odpływy z kokpitu. Normalna Omega ma greting znacznie niżej niż wodnica, dodatkowo miałbyś miejsce na schowanie wyposażenia. Sporo Omeg miało zamykany achterpik, powinieneś również pomyśleć o zamknięciu dziobowej części, to może dać bezpieczną wyporność w przypadku wywrotki. Mając bulb powinien wstać, ale pełen wody kokpit może poprostu zatopić jachcik. Do pływania musisz powiększyć i to znacznie powierzchnię płetwy mieczowej i steru. Oryginalne proporcje nadają się tylko na półkę. Warto również pamiętać o tym, że głęboka płetwa co prawda obniża położenie balastu, jednocześnie na kursach ostrych powiększa moment przechylający. Tu trzeba zawrzeć kompromis. To tak na szybko. Dla porównania IOM lub F5E ma około 2450 g balastu ( z płetwą nie może być więcej niż 2500g) i gotowy do pływania waży nie mniej niż 4000g. To powinno uzmysłowić Ci skalę problemu. I ostatnia sprawa. Nigdy nie pisz że czyjaś łódka jest brzydka. Moja Omega też przeszła modyfikację i miała dobudowaną kabinkę, zdecydowanie niższą niż Stefana, ale to był już jacht kabinowy. Kokpit pozostawiłem w stanie pierwotnym. Zdjęcie wnętrza to pierwsza modyfikacja kabinki, później doszedł luk z przodu
  8. Mirku, można bardzo chcieć, ale fizyka ma swoje prawa. Albo zmieni się kształt podwodzia w Omedze, powiększając wyporność albo będzie musiała to być bardzo leciutka łódka, praktycznie bez balastu. Pewien wpływ będzie miała oczywiście skala modelu, ale w pierwszym wypadku to już nie będzie Omega. Trzymając się początkowej skali od której zacząłem rozważania czyli 1:10 , mamy do czynienia z modelem który powinien mieć masę nie większą niż 400-500 g. Porównuję to z Gringo -1 gdzie jest słomka balsowa i laminat. Kadłub o podobnej długości ale zdecydowanie węższy, czyli rozwiniecie poszycia też jest mniejsze ważył około 200 g. Szacując zwiększoną powierzchnię poszycia o około 50 % i dużo bardziej starając się niż ja w G-1, masa takiego kadłuba może osiągnąć 250 g. Pozostaje 250 g na wyposażenie i takielunek, no i balast. Lekki zestaw serw i zasilania to około 100 -120 g. Odliczając 50 g na takielunek w najlepszym wypadku zostaje około 100 g na balast. Lekka płetwa 10 g - balast 90 g. To nie ma szans na pływanie. Trochę lepiej to wygląda gdy zrobimy model w skali 1:5. Trochę lepiej, bo wyposażenie będzie mialo procentowo mniejszy udział w masie całkowitej. Można powiększyć balast. Kadłub o długości około 1200 mm powinien mieć wyporność około 4 kg. Oryginalna Omega miała 15-18 m^2 ożaglowania. Te 15 to było trochę okrojone wersje, ale nawet dla 15 metrowych żagli model powinien mieć w tej skali (1:5) powierzchnię około 0.6 m^2. To nie mało. Chcąc wiedzieć na jakie wyzwanie się porywamy możemy porównac nasz model OMEGI z jachtem klasy M, budowanym z węgla z bardzo głębokim balstem, wyposażeniem z najwyższej półki itd. o porównywalnej długości około 1270. To odzwierciedla skalę problemów. Pawle, osobiście chcąc mieć model Omegi zdecydowałbym się na replikę, ale nie pływającą. Do pływania, gdyby nadal ręce swędziały coś zupełnie innego. Nie wiem jakie masz doświadczenie, ale celowałbym w IOM-a nawet treningowego na początek, jakąś sprawdzoną konstrukcję, albo choćby w RG-65. Tu też sprawdzonych konstrukcji nie brakuje. Rozumiem Twój sentyment do tej łódki, sporo z nas pierwsze kroki na wodzie stawiało właśnie na Omedze. Sam tak zaczynałem i później sporo pływałem na moim pierwszym "Kopciuszku" poznając podstawy żeglarstwa. 32 lata minęły od zrobienia tego zdjęcia.
  9. Osobiście nie porywałbym się na taki pływający model. Dlaczego? Omega jest zbyt lekka, podobnie jak w większości mieczówek balast utrzymujący ją w równowadze to ruchoma załoga. Załóżmy skalę 1/10. Chcąc zachować oryginalne linie model powinien ważyć około 400-500 g i porównaj to z modelami tylko o 5 cm dłuższymi czyli RG-65. Tam masa gotowego pływadła to 900-1000 g. Fakt powierzchnia żagli jest trochę większa: Omega 0,15 m^2 i 0,225 m^2 dla RG. Dodam, że RG buduje się bez zwracania uwagi na podobieństwo do czegokolwiek, a w przypadku tak szacownej łódki powinieneś jednak trochę pobawić się w detale, a to waży. Masa ruchomego balastu czyli załogi 1/10 to około 200-250 g. Umieszczając taki balast na burcie masz w sumie spory moment prostujący, umieszczenie go w formie głębokiej płetwy z bulbem na końcu, co nijak pasuje do Omegi, dla niewielkich kątów przechyłu da dużo mniejszy moment. I jeszcze jedna uwaga, Omega musi pływać w miarę prosto, większy przechył to branie wody niską burtą. Jak weźmiesz wodę to nawet odpływowy kokpit nie za bardzo pomoże, chyba że zrobisz otwartą rufę. Ale czy to będzie Omega, raczej nie. Zresztą dla mnie Omega to wyłącznie wersja drewniana. Plastikowa Ostróda nie zasługuje już na miano Omegi, a współczesne regatowe wersje, ze spinakerem itd. to już tylko fajne łódki do ścigania się, ale od Omegi dzielą je lata świetlne. Przez parę lat byłem właścicielem Omegi i sporo na niej pływałem.
  10. Laserek, którego używam to tani zestaw z Lidla. Wcześniej kupiłem poziomicę w Biedronce (jakieś 3-4 lata temu), ale po godzinie odniosłem go z powrotem. Generowała ładny łuk na scianie. Ta z Lidla jest OK, co prawda nie jest to rewelacja, ale za takie pieniądze wystarczy. Ekipa, ktora czasem realizuje moje projekty używa Stanleya. Może po prostu trafił Ci się jakiś słaby Bosch (zielony czy niebieski?) Czasem używam przy pomiarach dalmierza laserowego, ale jakoś nie dażę go zbyt dużym zaufaniem. Zwykła porządna miarka zwijana na krótkich dystansach jest zdecydowanie pewniejsza.
  11. Raczej poszukaj np. planów FOKI ( F5M lub M)autorstwa Jacka Centkowskiego, to bardzo dobry jacht, dużo bardziej nowoczesny od prezentowanych w ksiażkach J. Marczak i M. Plucińskiego. Czy ciekawe, na pewno tak. Pokazują jak półwieku temu budowano modele. Zdecydowanie bardziej współczesne konstrukcje znajdziesz pod adresem, który podał Krzysztof. W sieci jest tego naprawdę sporo, szczególnie łódek klasy IOM (1 m) lub po "naszemu" F5E. To mimo wszystko dwie różne klasy, podobnie jak RG-65 i NSS 650.
  12. Małymi kroczkami do przodu. Na kadłubie namalowałem umowną wodnicę. Zdjęcie jest niestety poruszone, zrobiłem tylko jedno telefonem i jakość pozostawia niezwykle dużo do życzenia. Przepraszam za jakość. Jeszcze pozostaje nadanie soczystości burtom. Skończyłem okucia do grotmasztu. "El Draco" ma takielunek ułamkowy, sam maszt jest delikatny i podatny na gięcie. Aby to ograniczyć zastosowałem rozwiązanie znane z popularnej Omegi z jumpsalingami. One zapobiegają nadmiernemu wygięciu lub wręcz złamaniu górnej części masztu. Wanty i wanty kolumnowe dopełniają reszty usztywnień. W kogucie jest rolka fału grota, sam fał grota poddonnie jak fał foka, będzie knagowany w dolnej częsci masztu na jednej z dwóch knag. O ile wanty będą napinane normalnymi ściagaczami to jumpsztagi będą napinane specyficzną odmianą talrepa, coś pomiędzy napinaczem namiotowym a klasycznym talrepem. Nie chciałem tak wysoko umieszczać ciężkich mosiężnych ściągaczy. Podobne "talrepy" będą pracowały jako obciągacze bomów. Śruby M2 mocujące okucia na zdjęciach są srebrzyste, nie mam mosiężnych, zostaną po dopasowaniu długości pooksydowane na czarno. Ten kolor jakoś mnie nie razi w połoczeniu z mosiądzem.
  13. Przygotuj kawałki: laminat, ABS-u lub choćby sklejki które wkleisz od wewnątrz kadłuba tak, żeby stanowiły podstawę przyszłej dziobnicy. wyrównaj krawędzie poszycia kadłuba i sfazuj je około min. 1/4 ( 1grubość kadłuba, 4 szerokość fazy.) Wklej wewnęrztną konstrukcję dziobnicy i na to połóż laminat. Te dwa wkręty z oczkiem wywaliłbym i zrobił jakiś ładny sztagownik np. z mosiądzu. Pozostaje wykończyć kadłub, doszlifować połączenie, pomalować i pływać. Ładny jacht.
  14. Jarku, zrób zbliżenie samego miejsca odłamania, trochę mało widać jaka jest konstrukcja kadłuba w tym miejscu. To pomoże w szukaniu rozwiązania.
  15. Nikt nie obiecywał, ze będzie lekko. Po tym modelu, jak już się trochę wkręcisz w małe żeglarstwo, zbuduj coś własnego, może jakiegoś "sciganta"? I jak masz z czymś problem, zawsze znajdzie się ktoś co Ci pomoże.
  16. Będzie. Zacznij od ustawienia prawidłowo wychyleń bomów. Przy maksymalnie wybranych szotach bomy powinny dochodzić prawie do diametralnej jachtu. Odchylenie około 3-5 stop. Później lekko poluzuj szot foka tak żeby przy wybranych żaglach bom foka był mocniej wychylony o około 2-3 stopnie. Na początek wystarczy. To tak jak oblatywanie modelu, nie wolno przesadzić z regulacjami. Jedna regulacja i sprawdzamy co nam dała. Na wodzie zobaczysz jak łódka płynie. Zacznijmy od słabego wiatru, jacht nie powinie się przechylać więcej niż kilkanaście stopni. Jeżeli przy takim przechyle płynąc na wiatr będzie próbował ostrzyć, to żagle są za bardzo z tyłu w stosunku do płetwy balastowej. Jeżeli będzie odpadał to są za bardzo z przodu. Steruj delikatnie, jak najmniej ruchów i obserwuj jacht. Jeżeli trafi się podmuch i pochyli jachcik bardziej to powinien wyostrzyć. To naturalna reakcja. Wzajemne położenie żagli i płetwy możesz korygować np. pochyleniem masztu. Jacht nawietrzny, maszt do przodu, zawietrzny (odchodzący od linii wiatru) maszt do tylu. Zeby to sprawdzać dobrze jest mierzyć np odległość od topu maszto do dziobnicy. To pozwala na precyzyjne ustawienie drzewca i ewentualny powrót do poprzednich ustawień. Oko jest zawodne, miarka już niekoniecznie. Dorze jest notować ustawienia, czyli zrobić sobie tabelkę do trymowania. Notatki bardzo się przydają. Dobrym też sposobem jest nagrywanie pływannia, później na spokojnie w zaciszu domowym można analizować co i jak. Jeżeli zrównoważenie jachtu wymaga sporego odchylenia masztu, lepiej raczej pomyśleć o zmianie proporcji powierzchniowych żagli. Jacht ostrzy , większy fok, mniejszy grot i odwrotnie dla odpadania. Podczas prób trymowania staraj się pływać z niewielkimi wychyleniami steru. To pozwoli na analizowanie zachowania się jachtu. I pływaj, jak najwięcej. reszta sama przyjdzie i model będzie pływał tak ja Ty zechcesz i tam gdzie Ty chcesz. Trochę to poupraszczałem, ale dasz radę.
  17. Marku, trochę ciężko mi zrozumieć o co Ci chodzi, używasz terminów które muszę dopiero rozszyfrowywać. Trym łodzi: to pojęcie bardzo szerokie i nie dotyczy tylko żagli, generalnie trym może być synonimem słowa regulacja. Trym podłużny, trym poprzeczny, trymowanie żagli, masztu, itd. Zacznij od tego, żeby zaczepy szotów na bomie były mniej więcej w tej samej odległości od osi obrotu bomów. Powinieneś umożliwić sobie możliwość wzajemnej regulacji długości. Ja w swoich modelach na szocie idącym od serwa szotowego zrobiłem coś w rodzaju ściągacza namiotowego, który mogę przesuwać wzdłuż szota. Do ściagacza jest podpięty szot foka i napinacz szota (cienka gumka likwidująca możliwość splątania się szota pod pokładem). Po zapięciu szotów będziesz mógł skorygować wzajemne ustawienie żagli. Tak jak pisałem wcześniej bomy nie muszą wychylać się równo, bom foka powinien wychylać się więcej, szczególnie na kursach ostrych. Jaka powinna być różnica to zależy od wielu czynników. Stopniowo dojdziesz do tego. Kolejnym etapem jest regulacja polegająca na zrównoważeniu tego co napędza czyli żagli i tego co przeciwdziała dryfowi; płetwa balastowa. Musisz pamiętać że zrównoważenie tych sił jest mozliwe tylko dla określonego przechyłu. Jeżeli wzrasta przechył siły oraz bardziej działają z boku i powodują tendencję do skręcania na wiatr. Równoważysz to sterem, ale jeżelli wychylenia pletwy są duże, to w takich warunkach musisz coś zrobić z wzajemnym położeniem żagli i płetwy balastowej, np. pochylić maszt. Tak zrównoważony jacht przy mniejszym przechyle, słabszym wiaterku, będzie wykazywał tendencję odwrotną. Inne warunki, inna regulacja. Nie pisałem o skręcie żagli, tym też mozna sobie dopasować zrównoważenie. Generalnie to temat na całkiem grubą książkę. Na zdjęciach : wzajemna regulacja szotów foka i grota (Gringo-1), regulacja wychylenia bomow w MINI 650.01. (bom foka jest zbyt mocno wybrany), dobrze ustawione wychylenia bomów w MINI 650.02
  18. Nie czepiam się , pokazuję jak bardzo to co oferują nam producenci odbiega od oryginału. Każdy model wzbudza moją sympatię, bez względu jaki ma napęd i jak wygląda. Kiedyś rozważałem możliwość zbudowania jachtu NZ-92, zrobiłem wstepną dokumentację i okazało się że nie dam rady zejść z masą do wartości dla łódki o długości około 1200 mm (1:20) i wyporności : 4000 g. Wychodzi trochę mało balastu na w sumie spore żagle. To mogloby pływać , ale tylko w bardzo słabych wiatrach. Popracuj nad różnymi ustawieniami zaczepów i to zarówno na bomie jak i na pokładzie. Albo analitycznie, prosta trygonometria, albo doświadczalnie, tak żeby bomy foka i grota miały po wybraniu niewielką różnicę wychyleń. Skręt żagla to już osobny temat.
  19. Może ten "gryzmoł" rozjaśni Ci trochę. Może przesadnie narysowałem odchylenie strug za fokiem na bajdewindzie, ale to oddaje istotę rzeczy i różnicę pomiędzy wychyleniami bomów. Ta różnica może zapewnić właściwy kat natarcia żagli. Przy półwietrze i baksztagach kąt pomię dzy bomami a osią jachtu powinien być podobny. Swoją drogą zastanawiam się dlaczego producent oznacza ten jacht jako kopię ETNZ. Równie dobrze można pomalować omegę na czarno, namalować kilka paprotek, dopisać to i owo i nadal będzie to omega a nie NZ. Warto porównać sylwetkę prawdziwego jachtu z modelem. Smukłość kadłuba, wyporność itd. bardzo się różnią. Wystarczy porównać wyporność oryginału i modelu. No cóż takie życie.Na zdjęciach NZ -84 i rysunek nowszego po kosmetycznych zmianach NZ-92.
  20. W większości wypadków powinien być różny. Pisząc kąt żagli masz zapewne na myśli ich kąt natarcia. Generalnie fok powinien mieć większy kąt natarcia niż grot. Fok odchyla strugi powietrza i dlatego ta różnica. Im większy kąt natarcia tym ta różnica może być mniejsza, ale to też nie jest regułą, raczej wstępnym ustaleniem.
  21. Ostatni mało pracowałem przy El Draco. Ale coś tam się dzieje. Zrobiłem dolny zawias steru i co najważniejsze położyłem pierwszą warstwę "antyporostówki". Malowanie podwodzia rozpoczałem od wytrasowania umownej wodnicy, rzeczywista będzie ( przynajmniej według obliczeń około 5 mm niżej. Laserowa poziomica bardzo ułatwiła zadanie. Taśma maskująca jest trochę za szeroka, ale rozciąłem ją na połowę, to uprościło oklejanie po kresce. Zaczyna to już jakoś wyglądać. Pomiędzy burtą a podwodziem będzie jeszcze biały pasek o szerokości kilku milimetrów. Farba raczej długo schnie ( jutro będę mógł się dotknąć). Początkowo miała być czerwień tlenkowa bardzo zbliżona kolorystycznie do prawdziwej antyporostówki, ale po próbie uznałem, że różnica kolorów pomiędzy dnem a burtami jest zbyt mała. Zdecydowałem się na "czerwień sygnałową" ostry czerwony kolor. Na zdjęciu wygląda jak pomarańcz, ale to zasługa kiepskiej barwy oświetlenia. Ledy źle oświetlają kolory czerwone. Na zdjęciu steru kolor jest lepiej oddany.
  22. Duży sezon żeglarski już zakończyłem, jacht jest na brzegu, pod plandeką i czeka wiosny. Jak to w życiu, na wszystko brakuje czasu, a może ja po prostu nie potrafię go zorganizować. Trochę popływałem, na wodzie spędziłem blisko 40 dni. I najważniejsze, zamknąłem moją pierwszą mazurską pętlę. Podczas lipcowego rejsu ze zliczenia wyszło, że na Mazurach przepłynąłem 21 600 Mm. To dokładnie tyle co południkowy obwód Ziemi. Leci już drugie kółko. Gdzieś na Śniardwach trochę „rudej” do szklaneczki za kółko i dalej. Czas wrócić do modeli. Polaminowałem pierwszy komplet płetw do G-2, drugi ma już poklejone rdzenie. Laminowałem rowingową tkaniną węglową połączoną z Aeroglasem 50 g/m^2. Płetwy balastowe i sterowe praktycznie nie różnią się obrysem, diabeł tkwi w szczegółach. Płetwy sterowe mają różną grubość profilu: 13% i 5%. To duża różnica. Pewnie właściwe rozwiązanie jest gdzieś pośrodku. Płetwy balastowe przy tej samej grubości maja mocno różniący się promień natarcia. Lżejsza z balastem 310 g ma ostry nosek, cięższa gruby ok. 3%. Obie nieco powiększoną powierzchnię niż w większości modeli. W modelarni mam już przygotowane dwa kopyta do zrobienia form. Trzecia forma powstanie na bazie otrzymanego od Przyjaciela w prezencie węglowego kadłuba. Kadłub oczywiście będzie pływał. Może już na wiosnę? Na zdjęciach: trochę Mazur, płetwy do G-2 i GOTH RG
  23. Gratuluję pięknego modelu. Nie wiem dlaczego uważasz, że bocznokowłowiec nie może uczestniczyć w pokazach. Może i powinien. Szkoda że nie zlikwidowałeś "warstwic" w sekcji rufowej, choćby jakąś lekką szpachlówką. Pomysł jednego z kolegów o dodaniu zanurzonych pływaków, które miałyby poprawić stateczność niestety jest chybiony. Potrzebny jest przyrost wyporności, sam pływak pod wodą co najwyżej wpłynie na opór przy dynamicznym przechylaniu kadłuba, ale na samą stateczność nie wpłynie. Coś musi sie zanurzać i wynurzać żeby to działało.
  24. Pierwszy raz od blisko 2 m-cy odwiedziłem modelarnię. Wszystko OK. Przygotowuję kadłub "Dracenki" do żywicowania. Dlaczego nie lakierowania? Mniej więcej trzydzieci parę lat temu przygotowując belki kadłubowe do szybowców F1A po wyszlifowaniu nie lakierowaliśmy ich, tylko wcieraliśmy w oszlifowaną rurkę żywicę. Efekt dobry, ciężar mniejszy. W szybowcach miało to istotne znaczenie, a w "EL Draco'" raczej już nie. Jedną z zalet jest wręcz wzorcowe przyleganie żywicy do kadłuba. Nigdy nie spotkałem się z łuszczeniem sie powłoki. Dotyczy to tylko burt nad linią wodną. Poniżej wodnicy kadłub bedzie delikatnie szpachlowany i lakierowany tradycyjnie. Po trzech godzinach szlifowania jacht zaczął nabierać plynności na poszyciu. Jeszcze sporo pracy poniżej wodnicy, szczególnie w okolicach przejścia kadłub - płetwa balastowa. Efekty pracy na zdjęciach.
  25. Pomimo sporych różnic w kształcie kadłuba pomiędzy GRINGO-2 a budowanym kopytem położenia środków wyporu niewiele się różnią od siebie. Również położenie środków wyporu części dziobowych jest podobne. I to wszystko przy sporych różnicach w kształcie. Również rozkład wyporności jest różny. Może byłoby to bardziej miarodajne porównanie, żeby wyporność obu kadłubów była taka sama. Tu różnica wyporu dochodzi do 10%, a to już sporo. Przesunięcie środka wyporu do tyłu wymaga sporych zmian w rozkładzie wyporności. To z kolei powoduje przesunięcie również do tyłu środka wyporu części dziobowej. W sumie to nie zwiększa mocno ramienia. Przesunięcie środka wyporu do tylu powoduje również konieczność przesunięcia do tyłu środka hydrodynamicznego płetwy balastowej. To z kolei skraca ramię działania steru. Niestety i IOM i RG mają określoną długość kadłuba i płetwa sterowa nie może wystawać poza obrys kadłuba. Kompensacją na krótsze ramię steru może być zwiększenie jego powierzchni, to z kolei skutkuje wzrostem oporów. Ech , gdyby były proste rozwiązania. Praktycznie dla każdego modelu liczyłem wysokość meta centryczną podłużną. Analogicznie jak dla poprzecznej. Dla niewielkich kątów przechyłu (na rysunku to 2,7 o) to bardzo wymierny wskaźnik stateczności podłużnej kadłuba. Tu wysokość metacentryczna wynosi 1034 mm. Przesunięcie środka wyporu do przodu to 37.5 mm. Moment niezbędny do wygenerowania takiego przechyłu to ,98*,0375= 0,036 kgm. Na rysunku jest wyidealizowany obraz, w rzeczywistości powstanie fala dziobowa, dolina fali w okolicach śródokręcia i nasz mały jachcik zanurzy się trochę inaczej. Jeżeli będziemy jednak stosować tę samą metodę dla różnych kadłubów otrzymamy miarodajne porównanie ich możliwości. Podobnie to się odbywa dla przechyłów poprzecznych. Osoby dociekliwe zapewne zauważyły że pominąłem wpływ balastu w szacowaniu momentu, ale przy porównaniach można ten wpływ zredukować. Trochę to wszystko nudne, ale projektując własny model warto chociaż się nad tym zastanowić. Czasem odnoszę wrażenie że spora grupa naszych „wybitnych projektantów jachtowych” nie ma o tym najmniejszego pojęcia i powstają różne takie dziwadełka na wodzie. Bo tak się narysowało. Ze skakanie dziobem na fali, jest jeszcze gorzej. Tu już wkraczamy w fizykę chaosu. Obserwując duże współczesne jachty regatowe można zaobserwować dwa trendy, jeden np. MINI 650, to jednostki z bardzo pełnymi dziobami, wręcz stworzonymi do pływania nad falą , funkcjonuje nawet określenie „pustak”, znacznie więsze od nich Maksi to już jednostki z wąskim wejściem linii wodnych. Dobrym przykładem są dwa jachty : WILD OATS i COMANCHE, rywalizujące między innymi w regatach Sydney to Hobart. Co je łączy, zarówno MINI jak i przytoczone MAXI mają bardzo skuteczne systemy balastowania, dodatkowe płetwy, zwiększające stateczność i wychylne kile. To pozwala prowadzić jednostkę prawie pionowo z pełnym wykorzystaniem powierzchni żagli i uzyskiwanie prędkości odpowiadających pływaniu w ślizgu (liczba Frouda Fn>0,6. Modele nie mają takich systemów balastowania i tu bym szukał kompromisu lub czerpał wzory z podobnych jednostek. Chyba najbliżej modeli są ostatnie jednokadłubowe jachty z AC , chociaż ich parametry przeskalowane do wielkości modelarskich są praktycznie bardzo trudne do osiągnięcia. Podobnie jak MAKSI.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.