Skocz do zawartości

skipper

Modelarz
  • Postów

    1 094
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez skipper

  1. Tomku Znalazłem plany tej łódki, możesz zrobić zdjęcie Twojego JIF-a dokładnie z boku, tak żeby nie było przekłamań, jeżeli masz obiektyw z zoomem to z możliwie dużej odległości. To pozwoli mi okreslić aktualne położenia przyłożenia sił aero i hydro dynamicznych. Zanim zaczniesz przenosić skrzynkę spróbuj odchylić maszt do tyłu, może to wystarczy, kolejny element to dobrze by było okreslić jak musisz doważyć dziób żeby uzyskać trym z planów. To można zrobić w wannie. Waga modelu i waga bulba? Jak można dokładnie zrównoważyć jacht pokazuje to zdjęcie. Conrad potrafi płynąć po kilka - kilkanaście minut bez dotykania się do steru i szotów. Warunek w miarę stała siła wiatru.
  2. Tomku, to że powinna trafić na warszat to prawie pewne. Tyle, że to co chcesz zrobic przyniesie odwrotny skutek. Moim zdaniem masz do wyboru trzy opcje, w każdej z nich przesuwasz do tyłu środek ożaglowania w stosunku do środka oporu bocznego. - przesunięcie płetwy z bulbem do przodu ta opcja pozwoli nadać łódce właściwy trym (zlikwidować przegłębienie na rufę, przy wąskiej rufie jest to bardzo wyraźnie widoczne) i nie wymaga zmiany ożaglowania - cofnięcie masztu do tyłu, korekta trymu zmianą w rozmieszczeniu wyposażenia odnoszę wrażenie, że to byłby półśrodek, ale w jakimś stopniu poleszający właściwości jachtu - pochylenie masztu do tyłu i zmiana proporcji ożaglowania (większy grot, mniejszy fok) plus korekta trymu. Osobiście zrobiłbym wariant pierwszy, zostawiając lekkie korekty pochylenia masztu jako regulację. Tyle podpowiada mi moje doświadczenie z pływania dużymi łódkami, o małych mam raczej kiepskie pojęcie. Projektując MINI 650, trafiłem prawie idealnie w zrównoważenie jachtu, nie doceniłem tylko siły przegłębiającej dziób i pochodzącej od sporych żagli. Po pierwszym pływaniu w tym roku musiałem lekko pochylić maszt do przodu, żeby skompensować moim zdaniem zbyt dużą nawietrzność, dalej to już sama przyjemność. Łódeczka robi kółka o promieniu około 1m , jedno po drugim.
  3. Liczysz na to że tam mają jeszcze takie telefony ... Położyłem pierwszą warstwę lakieru, cieniutko, nawet udało się nie porobić zbyt wielu zacieków. Kadłub nabiera śliskości. Powinno być nieźle. Teraz kolejny wyjazd na Mazury.
  4. Cieniutko pociągnąłem podkładem kadłub. Bardzo niewielkie, kosmetyczne poprawki. Może przed wyjazdem uda się położyć warstwę zewnętrzną. Cięzko jest zrobić zdjęcie, brak obiektów pozwalających ustawić ostrość. Z większej odległości z kolei nic nie widać. Mirku, Wracając do Śniardw, to piękny akwen i tam naprawdę nie ma problemu z głębokością. Wszystkie przeszkody nawigacyjne są oznaczone, fakt nie ma świateł nocnych, ale nigdzie na Mazurach ich nie ma. Kilkukrotnie spędzałem noc żeglując, jak jest słaby wiatr to nie ma obawy, że się w brzeg wjedzie. Świateł na brzegach trochę jest, pomaga maszt radiowy w Miłkach. Rozgrywaniu regat nic nie przeszkadza, tylko brak chęci i brak bazy nad jeziorem. Może i dobrze, im dłużej jezioro bedzie niegościnne, tym być może dłużej zachowa swój charakter. Pod koniec sierpnia lub na początku września, jeszcze nie wiem dokładnie kiedy, będę pływał samotnie (około tygodnia). Jak chcesz mogę ułatwić Ci dotarcie do fontanny w Mikołajkach. Będziesz miał okazję naprawić grzechy młodości.
  5. Długo Cię trzyma. Mirku nie ma potrzeby pogłębiania. Wystarczającą ingerencję w krajobraz Mazur powodują duże faloroby. Przed Kamieniem jest cypel, kiedyś stało tam drzewo, jeszcze w 2003 żyło, później uschło i dokończyło żywota gdzieś w ognisku, a teraz cypel cofnął się o około 2 m. Fale go wypłukały. Wbrew pozorom dużo więcej mielizn, raf, wypłyceń jest na mazurskich jeziorach północnych, na Śniardwach nie ma ich tak wiele. Kiedyś potrzebna była dobra mapa i kompas, dziś wszystkie są ładnie oznaczone systemem kardynalnym i są wytyczone dwa szlaki, co w zupełności wystarcza do bezpiecznego pływania po tym pięknym jeziorze. Jeżeli sternik dużego mazurskiego czarterowca po wpłynięciu przez Przeczkę skieruje dziób w stronę Okartowa, to ma duże szanse wjechać w Miałką Górę, oznaczoną bodajże 6 kardynałkami. Ale MUSI wiedzieć co te znaki oznaczają, jeżeli widzi pojedyńczą boję na środku jeziora to MUSI wiedzieć z której strony ja minąć. Jeżeli halsując w Bramce Seksteńskiej wychodzi poza boje to prawie na pewno siądzie w piachu. Prawie za każdym razem gdy płynę przez jezioro Boczne widzę chętnych na zwidzanie sporej mielizny, bardzo ładnie oznaczonej. Ślepi czy niedouczeni? Całe szczęście że są jeszcze takie małe, płytkie i kameralne porciki jak ten w Okartowie. Na zdjęciu jedna z mielizn przed Okartowem i sam porcik Dziś szpachluję dno jachciku (mam nadzieję że ostatni raz), może jutro poszlifuję. Póżniej znowu na Mazury.
  6. Sporo czasu upłynęło od ostatniej prezentacji prac przy małym jachcie. Wakacje Trochę żeglowałem po Mazurach: zawodowo i rekreacyjnie. Rejsy bez emocji, trochę burz, trochę deszczu, sporo cisz. Na Nidzkim spokój, chciaż mój ulubiony cypelek został spacyfikowany (połamane drzewa) przez burze mniej wiecej w okolicach 17.VI. W Sztynorcie drożyzna (za nockę 90 zł), pijane i wyjące „żeglarze” w gratisie. W Strandzie taniej i spokojniej (60.-). W Okartowie cisza i spokój, dobra rybka w miejscowym gospodarstwie rybackim. Pobiłem swój rekord prędkości z przed kilku lat, szlak: boja rozgałęziająca – bramka Okartowo (7,5 Mm) w ciągu 1h18m, dmuchało z NW ~5oB, płynąłem na pełnym foku i grocie z jednym refem. Wracając do modelu, kadłub jest poszpachlowany i wstępnie pomalowany. Jednolity kolor podkreśla wszystkie błędy. Jest trochę do roboty, ale nie za dużo. Śniardwy, tuż za Przeczką Zmiana klimatu na jeziorku ( w tle Okartowo) Trochę łażenia po lesie i efekty ( o dwóch słoiczkach marynowanych małych podrzybków nie wspomnę) Położony podkład.
  7. Michale, gratulacje z udanego wodowania i opływania modelu. Co prawda na odległość, ale coś zacnego za pomyślność "zielono-białego pocisku" wychylę. To ważny moment w życiu każdego modelu i modelarza. Ostatnie zdjęcie mówi wszystko na ten temat.
  8. Jak ten czas szybko leci. Przed kolejnym wypadem na Mazury (kilka dni na Nautinerze 30 i później półtora tygodnia na mojej "CInderelli") mam jeszcze w planach troszeczkę popracować nad kadłubem. Zaznaczyłem miejsca do poprawki i mam nadzieję , że jutro nałożę kosmetyczną szpachlówkę. Kosmetyczna bo zwiększam trochę zawrtość talku kosmetycznego w żywicy. Przez dwa tygodnie odpoczynku od mojej osoby żywica powinna nabrać odpowiedniej mocy urzędowej czyli twardości. Na to podkład i dopieszczenie kadłuba. Popracowałem troszeczkę nad żagielkami do MINI 650.01. Trochę inny układ brytów, inny materiał na listwy, zrezygnowanie z oddzielnego luwersa na obciągacz Cunighama (na zdjęciu jeszcze jest, później to zmieniłem). Może jutro uda mi się je potestować na wodzie.
  9. Gdyby to był czysty laminat, tam pod cienkim szkiełkiem niestety jest balsa. Co prawda gruntowana, ale ... .Na razie używam podobnej gradacji tyle że na sucho. Bezpieczniej. Później gdy już pociągnę podkładem i przejdę na drobniejsze ziarno, nie wyobrażam sobie nie na mokro. Jest jeszcze inna przyczyna. Nie mam w domu takiego papieru.
  10. Mozolne i nudne zajęcie - szlifowanie. Użyłem własnej szpachlówki na bazie mikrobalonu i E 53. Jako środek tiksotropowy zastosowałem krzemionkę koloidalną. Dobra rzecz, ale utwardzona żywica z krzemionką jest dosyć twarda. Pierwsze efekty pracy już widać. Zdjęcie zrobiłem w świetle słonecznym, to uwypukla wszelkie niedoskonałości mojej pracy, szczególnie na "terminatorze". Na razie to grube papiery, później leciutkie malowanie i przejście na drobniejsze ziarno i już na mokro. Co prawda, za kilka dni znowu znikam, tym razem mam zamiar odwiedzić północ Mazur, ale przy MINI coś się dzieje.
  11. Utwierdzasz mnie w decyzji. Pokład będzie bardzo delikatnie szpachlowany, tam nawet struktura tkaniny nie bardzo mi przeszkadza. Szpachlówka na bazie epoksydów ma jeszcze jedną zaletę. Długi czas życia, nie lubię się spieszyć. Przeprowadziłem test wytrzymalościowy drugiej płetwy. Przy obciążeniu masą bulba (~500 g) odgieła się o około 20 mm od poziomu. Proporcje obu płetw najlepiej porównać na zdjęciu. Sama płetwa w stanie jak na zdjęciu to 24 g. Dojdą szpilki i laminat. Tu mała uwaga: - obniżenie balstu poprawia stateczność, szególnie przy większych kątach przechyłu.To jest raczej oczywiste dla wszystkich. - wydłużenie płetwy niestety ją pogarsza, szczególnie przy mniejszych kątach przechyłu. To już nie jest takie czywiste, ale niestety prawdziwe. płetwa bez obciążenia płetwa z obciżeniem 348 g płetwa z obciążeniem 494 g "stanowisko pomiarowe" porównanie obu płetw
  12. Druga płetwa jest sklejona i czeka na utwardzenie się spoiny. Przy żywicach nie warto się spieszyć. Laminat położony na kadłubie jest już wystarczająco twardy, to zasługa panujących ostatnimi czasy upałów. Zabrałem się za pierwszy szlif. Kadłub zaczyna nabierać "gładkości". Jutro zacznę szpachlowanie. Zastanawiam się czy położyć poliestrową, czy własną epoksydową. Ta pierwsza zdecydowanie łatwiej się szlifuje, ale właściwości mechaniczne są gorsze. Szpachlówkę robię z E 53, talku i aerosilu. Przy dużych wypełnieniach dochodzi mikrobalon. Chyba że to jest bulb, tam jako wypełniacz dodaję opiłki ołowiu. Na zdjęciach kadłubek na początku szlifowania. Jeszcze sporo pracy ... Waga na tym etapie to 412 G.
  13. Do tematu eksperymentów z dźwigarkami jeszcze wrócę, na razie chcę skończyć druga płetwę. Po przyklejeniu wypełnienia czy jak mówią specjaliści od dwuteowników środnika, mogłem go oszlifować na rządaną wyskość. Zdjęcia wszystko tłumaczą. Podklejając paski foli uzyskałem właściwą wysokość elementu.
  14. Dzięki Darku za opis Twoich doświadczeń. Ja robiłem trochę inne próby i otrzymałem trochę inne wyniki. Jeżeli ich nie znajdę, to najwyżej powtórzę doświadczenia. To na pewno pozwoli nam wyciągnąć właściwe wnioski. Na razie oczywiste jest tylko to, że nie należy używać styroduru. Pianki bez wzmocnienia są lichym materiałem, szczególnie na bazie pienionego polistyrenu, na dokładkę ściskane na małej powierzchni.
  15. Pozwolę sobie na polemikę. Darku, jedyne zastosowanie balsy ze słojami wzdłuż to popychacze i ewentualnie zastrzały, elementy gdzie obciążenia są wzdłuż elementu. Balsa i węgiel to tak różne wytrzymałościowo materiały, że sama spoina musi być tylko poprawna (mikro rysy i brak rozdzielaczy czyli zatłuszczeń) Każdy klej, szczególnie epoksydowy ma zdecydowanie większą wytrzymałość od balsy ( w każdym z kierunków). Przez wiele lat budowałem modele obciążane naprawdę ekstremalnie. Startowałem w F1A. Zaczep w szybowcu otwierał się przy około 4-5 kG (to było w latach osiemdziesiątych), skrzydełka o masie okolo 160-180 g musiały to wytrzymać. samo wyczepienie to już 7-9 kG. Węglowe dźwigary pozwoliły na jeszcze większe obciążenie płatów. Nie mam w tej chwili wolnych pasków CF, ale mogę obiecać, że przy okazji, doświadczalnie pokażę różnicę w zależności od usłojenia wypełnienia. W dużych łódkach często używa się balsy (zawsze na sztorc) jako połączenie płatów poszycia. Wykonanie takiej przekładki w modelu jest praktycznie niemożliwe, ale to działa przy większych konstrukcjach. Zaryzykuję twierdzenie, że jest dokładnie odwrotnie, jakiś dźwigar o konstrukcji CF-B-CF obciążany na wygięcie będzie miał znaczaco większą wytrzymalość przy przy wypelnieniu balsowym ze słojami prostopadłymi (na sztorc). Podstawowy problem to samo klejenie. Porównaj wytrzymalość na ściskanie (tu jesteśmy zgodni, że ten parametr decyduje) dla balsy w zależności od kierunku usłojenia. Nie mam dużego doświadczenia w łodkach, ale trochę szybowców naprodukowałem. Balsa trochę przypomina plaster miodu. Odwieczna dyskusja o wyższości świąt... Jeżeli jeden z nas, a może obaj, wyciagniemy właściwe wnioski to będzie sukces, sukces nas obu i może odrobina wiedzy dla czytelników. I o to chyba chodzi.
  16. Upał może wykończyć. Planowałem dziś wyskoczyć na małe pływanko, ale temperatura spowodowałe, że odpuściłem. Konstrukcję dźwigara węglowego w płetwie wzorowałem konstrukcję na dźwigarach stosowanych kiedyś w klasach swobodnie latających. Kiedyś, bo teraz dominują tzw. D-boxy - połączenie dźwigara z węglowym kesonem. W skrzydłach regułą sa silnie zbieżne dźwigary, tu z racji innych obciążeń (ciężki bulb na końcu) można by zrobić dźwigary o najmniejszym przekroju, ale gdzieś na środku. To komplikuje produkcję i nie ma dużego znaczenia. Mój dźwigarek ma dwa pasy węgla 4*1 połączone wypełnieniem z balsy 4*3. Pewien problem stanowi wykonanie wspomnianego wypełnienia. Przy wyginaniu dźwigara wypełnienie jest ściskane przez pasy węglowe. Często popełnianym błędem jest wypełnienie z usłojeniem wzdłuż pasów. Nawet na tym forum jest zbyt dużo takich przykładów wzmacniania konstrukcji. Usłojenie wypełnienia musi być prostopadłe do pasów nośnych. Z racji wspomnianych kłopotów z dokładnym wycięciem wypełnienia całą konstrukcję kleję dwuetapowo. Na zmatowioną i odtłuszczoną (czystym acetonem) powierzchnię przyklejam wcześniej wycięte paski balsy. Ponieważ są cięte w poprzek, nawet używając bardzo ostrego noża nie unikniemy nierówności, drobnych ubytków i skosu w krawędzi cięcia. Dlatego wycinam z naddatkiem około 1 mm. Przed obcięciem kolejnego paska szlifuję krawędź w desce, to dużo łatwiesze niż poprawianie bardzo delikatnej listewki balsowej ze słojami w poprzek. Do klejenia używam tylko klejów opartych na żywicach epoksydowych (np. Distal, Poxipol itd. lub E-53 z wypełniaczami). Nie polecam klejów cyjanoakrylowych. Może dlatego, że ich nie lubię. Po utwardzeniu spoiny, wysokość wypełnienia doszlifowuję do wymaganej wysokości klockiem z papierem ściernym prowadzonym na metalowych listwach. Po wyszlifowaniu można dokleić drugi pas węgla i mamy prawie gotowy dźwigar. Pozostaje tylko dokleić przód i tył płetwy, lub żebra jeżeli to ma być skrzydło czy statecznik. Na zdjęciach dżwigarek w pierszej fazie produkcji.
  17. Zacząłem kleić drugą płetwę balastową. Podobnie jak w pierwszej dźwigar będzie balsowo węglowy, najważniejsza zmiana to powiększenie zanurzenia jachtu o 95 mm i lekka zmiana obrysu. Zmiana jest również w konstrukcji spływu: tu pomiędzy okładki z balsy 2.0 wkleiłem pasek sklejki lotniczej 1.0 . Wzmocni to sam spływ pozwalając jednocześnie na zmniejszenie jego grubości. Trzeba pamiętać że przy cięciwie 40 mm grubość spływu na poziomie 0,4 mm to 1%. Jak w piankolotach. Na początku myślałem o spływie metalowym, ale blacha duralowa 0,5 okazala za krótka. Na razie skleiłem tył płetwy, jutro mam w planach dźwigar.
  18. W tym tempie to jeszcze tydzień, góra dwa i na wodę. Podziwiam.
  19. Dzięki Michale, lubię uważnie obserwować przyrodę ale te egzemplarze widziałem pierwszy raz w życiu. Widziałem kąpiące się łosie 20-30 m od łódki, bobra co prawie mnie odcumował. Myślałem że to mogą być ćmy, było już dosyć późno. Poszukam czegoś więcej o tych spotkanych pięknych owadach. Specjalnie dla Ciebie jeszcze dwa ujęcia. Przeniosłem je z żagla na pobliskie drzewo, po około 20 minutach jedna odleciała, druga parę minut później.
  20. Po przerwie spędzonej na żeglowaniu, zabrałem się za laminaty. Na pierwszy ogień poszedł pokład. Jutro może pociągnę dno i burty. Suchutko, cieplutko, idealna pogoda na laminowanie. Na pokładzie muszę jeszcze przelaminować krawędź pokładówki, ale to juz później , po obcięciu farfocli z tkaniny. Rejs jak rejs: trochę wiało, grzmiało, trochę połamanych drzew na brzegach. Normalnie. Matka Natura jednak potrafi zaskoczyć. Niedaleko miejsca gdzie cumowałem, znalazłem ogromnego (ponad 20 cm średnicy) podgrzybka. Stan fatalny, bo w międzyczasie robactwo go prawie przerobilo w gąbkę. Następnego dnia się przełamał. Jesienią by mnie to nie zaskoczyło, ale wiosną, to trochę dziwne. Kolejnym zaskoczeniem była wizyta dwóch owadów na żaglu. Jeżeli ktoś uwarza że kamuflaż w plamy wymyślili ludzie to warto popatrzeć na "naturalny" kamuflaż. Jeszcze nie wiem co to za insekty, szukałem, ale na razie na próżno.
  21. Stosuję trochę inną metodę. Z pdf-a robię .tif i ten obrazek traktuję jako podkład w programie kreślarskim np. MegaCad. Obrysowuję linie które mnie interesują i mam wektorowy rysunek który mogę dowolnie skalować. Nie mam zaufania do automatycznych programów które służą do wektoryzacji. Jeżli chcesz mogę zrobić w wolnych chwilach linie teoretyczne jednostki na podstawie tego planu. Jak to działa można zobaczyć na przykładzie PWS-a 11. Podkład i ręcznie wektoryzowany szkic. Tu zmniejszony 1:10, ramka z jednym z przekrójów kadłuba jest do wydruku 1:1 (to wszystko dla skali 1:6) MegaCAD-pws_11_6x_01.pdf
  22. Popracowałem trochę nad miejscem połącznia pokładu z burtą jachtu. Efekty na zdjęciach. Teraz laminowanie. Kadłub w tej postaci waży: 289 G. Dojdzie laminat i lakier. Pewnie wyjdzie około 400 G. Przy tej płetwie balastowej którę mam (po polaminowaniu, ale przed wykończeniem: 520 G) szanse na uzyskanie masy poniżej 1200 są coraz mniejsze. Lżejsza płetwa, tu mam sporą stateczność kształtu. Znowu dylemat do rozwiązania.
  23. Kolejny kroczek do przodu. Przykleiłem listwy tworzące krawędź natarcia płetwy i dziobnicy. Wypełnienie balsa i sama krawędź z sosny. Balsa jest mało odporna na wgniecenia i nawet zabezpieczona laminatem nie miałaby takiej odporności na sternika. Ten sposób wzmacniania stosowałem z powodzeniem w szybowcach F1A, tam sposób lądowania wręcz wymuszał takie wzmocnienie. Teraz w dobie węglowych D-boxów nie ma już takiego problemu. Przeszlifowałem sporą część wnętrza kadłuba, jeszcze trochę pracy mam przed sobą. Czas już pomyśleć o urządzeniu sterowym i o wylakierowaniu wnętrza.
  24. To mały teleskop: system RC lustro 200 mm, ogniskowa 1600 z kamerą SBIG ST-402. Astronomia to jedna z moich pasji.
  25. "El Draco" opuścił heling. Teraz sporo szlifowania wewnątrz. Z jednej strony to praktycznie niewidoczne elementy, ale sama świadomość może wykończyć. Klej, którym kleiłem ma sporo zalet i jedną wadę, pieni się jak jest go za dużo. Najważniejszą z zalet to absolutna wodoodporność, żaden biały klej (muntanty polioctanów) takiej nie zapewnia. Tylko epoksydy mogą konkurować no i kilka innych klejów używanych dawniej w szkutnictwie np. Cascofen. Po oszlifowaniu wypływek będzie mozna zabrać się za wklejenie wzdłużników pokładowych i za zabezpieczenie wnętrza konstrukcji przed wodą. cały czas mam problem ze zdjęciami kadrowanymi w pionie. W systemie jest pionowe a tu jak widać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.