




MareX
Modelarz-
Postów
2 256 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Treść opublikowana przez MareX
-
Dzięki Wojtku za ten namiar. Dobrze wiedzieć, że i w naszym miasteczku takie folie bywają Jak powyżej wspomniałem, Darek /ten, który robi prawdziwego Piperka, tyle, że w nieco mniejszym rozmiarze/ wspomógł mnie już dwiema grubościami płytek przeźroczystych i ta 0,5 mm będzie w sam raz. Wczoraj więc, błędną część pokrycia balsowego skasowałem, a dzisiaj pokryłem to miejsce ponownie i teraz jest już dobrze. Tak sobie to schnie: Teraz będzie do czego przykleić tak chodniki, jak i folię kryjącą płaty. I z innej perspektywy: Bystre oko dostrzeże inspiracje do kolejnego dzieła. Puzderko piękniusio malowane, w którym teraz trzymam "drobne" śrubki i nakrętki oraz pokornie czekające pudło wielgachne z zawartością pt. "nic, tylko kleić" Idę coś poczytać, a i pora kolacyjna się zbliża, czego i Wam życzę...
-
Pomysł z folią do laminowania dokumentów jednak nie sprawdził się w praktyce. Zafoliowana kartka jest sztywna, ale zgrzane folie w sumie z czterech płatków nadal są miękkie i wiotkie. Skorzystałem z pomocy Kolegi Darka, który wspomógł mnie dwoma grubościami płytek : 05 i 0,75 mm i chyba ta cieńsza będzie odpowiednia. Muszę także przerobić pokrycie skrzydła między żebrami 2 i 3 i wypełnić całą tę przestrzeń, a nie, jak to zrobiłem, do połowy, co widać na fotce we wpisie 210. Otóż dopiero po zrobieniu tej pracy, rozmierzyłem sobie położenie tych wypukłości chodników na obu płatach i wyszło mi, że pierwszy ten garbek będzie leżał dokładnie na brzegu tego pokrycia balsowego i w związku z tym nie miał bym do czego przykleić folii kryjącej cały płat. Tak to jest, kiedy się wcześniej wszystkiego dokładnie nie przemyśli i nie policzy. Nic to, zrobi się raz jeszcze.
-
Stefanie! Nie na darmo starożytni Chińczycy mawiali " dobry żart - tymfa wart" . I w całości się z tym zgadzam :-))) Owszem, F-1 może przez tę "dziurę" dało by się i rzucić, ale efekt byłby z lotu "kosiakiem", a nie z pułapu do rzucania prawdziwych bombek. Te zresztą w tym typie bombowca wyzwalało się ręcznie za pomocą liniowego cięgła. Kiedy zrobię bombki , to i taki wyzwalacz też sporządzę ;-) w jednym się natomiast zapędziłem. Jeśli moją maszynką miały by latać damy, musiała by ona być malowana wyłącznie w "sowieckich" barwach, a to w dzisiejszych czasach mogło by dla mnie być bardziej niebezpieczne od ozdobienia modelu hitlerowską swastyką...
-
Normalnie Marcinie mnie OŚWIECIŁEŚ!!! Dosłownie pod nosem mam maszynkę do foliowania dokumentów i takie folie. Wystarczy zgrzać 2 szt. i materiał na "szybkę" gotowy! Tak więc teraz Darku. Przed chwilą posłałem Ci liścik na PW i w związku z taką cenną radą Marcina, nie rób już sobie kłopotu i nie wysyłaj mi swojego materiału. Co do podanych sklepów dla artystów, to doskonale je wszystkie znam, ale nie wiedziałem, że handlują też takimi materiałami. Serdeczne dzięki za okazaną pomoc Szanowni Koledzy i będę nadal coś majstrował przy modelu.
-
Powoli to się posuwa, ale piszę z prośbą o wspomożenie któregoś z życzliwych mi Kolegów. Otóż znalazłem wreszcie gdzieś w pawlaczu jakąś starą kliszę rentgenowską i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że nie są one bezbarwne po usunięciu tej błony światłoczułej, a lekko niebieskawe, co zupełnie by do mego modelu nie pasowało. Prośba więc taka, aby ktoś posiadający bezbarwną płytkę pleksiglasową o grubości 0,3 - 0,5 mm podzielił się ze mną dwoma paskami 7,5 cm x 20 cm, albo jednym kawałkiem 15 x 20 cm. Na PW poproszę o nr konta do przelewu należności za taką pleksę i podam adres do wysyłki. A tyle na razie udało mi się zmajstrować przy dolnych płatach: Widać dobrze to zrobione do wersji bombowej okienko oraz położony najzwyklejszy "universalgrundierung", który po dokładnym wyschnięciu będę szlifował i może jeszcze jedną warstwę położę. To samo zrobię z prawym płatem, który teraz miejscowo oklejony balsą 2 mm sobie schnie. Po takim przygotowaniu, miejsca te pomaluję właściwym kolorkiem , przykleję z obu stron "szybki", /jeśli ktoś mnie takimi uszczęśliwi / i wtedy zrobię elementy chodnika wraz ze stopniami, ułatwiające sadowienie się w kabinach paniom pilotkom /zakładam , że modelem tym będą latały damy, czyli niewiasty, skutecznie rzucające ciemną nocą bombki na pozycje smacznie sobie śpiących Szkopów/. Tak razem te skrzydełka leżą sobie na stole: I tyle na razie. Cdn bo jeszcze do wiosny "chwila" i śnieżek popaduje.
-
Tak jest Arku! Na fotkach widać i kiedy samemu fotki robiłem, też tę "dziurę" widziałem. A skoro próbuję naśladować oryginał w swoich poczynaniach, to i "dziura" być musi. Była niczym nie zatkana, ani szybą szklaną / bo to nie szybowiec.... ;-)))/ ani pleksiglasem, bo pewnie wtedy miał inne, bardziej priorytetowe zastosowania. Użyję tej błony fotograficznej i dobrze będzie. :-)
-
Wróciłem do zabawy z płatami modelu. Stanąłem przed koniecznością wycięcia w prawym dolnym płacie /no czego? dziury? - mało poprawnie i nie po modelarsku/ otworu? Niech będzie okno, bo moje będzie miało szyby, umożliwiającego obserwację celu i lepsze celowanie. Tak to ma się u mnie teraz i w oryginale: W oryginale widać wewnętrzne linkowe napinacze, za to nie ma trzeciego, środkowego dźwigara, a u mnie jest i tak będzie. Jeszcze jedna fotka z książki: gdzie widać także górne mocowania skrzydła do kadłuba oraz mocowanie taśmy napinającej płat górny z dolnym. U mnie raczej tych górnych mocowań nie będzie, a jedynie to mocowanie dla linki, gdyż takiej taśmy , nawet w tej skali, nie jestem w stanie zrobić. Dla zachowania takich samych właściwości aerodynamicznych na tym skrzydle, jakie będą na skrzydle lewym, postanowiłem to okno przykryć czymś przezroczystym. W "modelarni" miałem płytę z pleksi 1 mm i nawet dwa kawałki z tego materiału wyciąłem, ale uznałem, że jest to zbyt grube, a tym samym , za ciężkie. Tutaj to widać: Płytka jest też trochę ugięta i przy dobrym kleju /jakim? podpowie ktoś?/ pod naciskiem by się wyprostowała i może by i była przyklejona, ale postanowiłem użyć jakiejś starej kliszy rentgenowskiej i z tego zrobić te "szyby". Kiedyś z powodzeniem z takiej kliszy robiłem szybki w modelach klejonych z "MM". Na butaprenie całkiem dobrze siedziały. Wczoraj szukając oznak zbliżającej się wiosny, zaglądnąłem w miejsce , gdzie rośną sobie moje przebiśniegi. Zdziwiłem się bo są już tak duże: czyli chwila-moment i będzie po zimie. Czego i Wam życzę!
-
Andrzeju! Poczekam cierpliwie aż całkiem "zrehabilitowany" opuścisz ten cały szpital.
-
Coś mi przypomina to na kompie.... ;-) Wytrwałości, samozaparcia i cierpliwości w ćwiczeniach rehabilitacyjnych życzę !
-
Wystarczy np. Jacku złapać je nylonowymi opaskami zaciskowymi na ich końcu i po sprawie. Inna sprawa, że wg mnie też trochę krótkie, ale Arek też walczy z wagą ogona, bo silnik ma blisko ŚC.
-
Podobnie fajnie paliły się wióry z elektronu. Ciężko je było znaleźć na tym wysypisku, ale się trafiały. Paliło się to takim jaskrawym , białym ogniem i chyba nawet z tego, jako dodatku, były robione flary oświetlające rzucane nocą z samolotów. No miała dzieciarnia się czym bawić. Teraz za to zabawiają się smartfonami czy grają na kompach i nawet z domu nie bardzo chcą wychodzić. Inne czasy - inne zabawki.
-
To ja Arku mogę powiedzieć, że dobrze Ci idzie. Gdzie mi z takimi krótkimi rureczkami podwozia do Twojego rurowania tego ptaszydła ?... Ale z całą sympatią życzę sukcesu i zanim jakąś rurę utniesz, nawet 5 razy przymierz, a pózniej się z tym prześpij.
-
Czemu przepraszasz? Lubię off topy, kiedy są rzeczowe i na temat ;-) Piła , i owszem, ale co jej pozostawało? Dzidziusia w sposób bardzo podły straciła, a i Zordon życia jej nie ułatwiał. A to, że się brzydkimi wyrazami posiłkuje....? To jej styl, ale też znajomość życia i doznanych doświadczeń. Podobno wyszła następna książka tego autora /konsorcjum produkcyjnego?/, ale nie o Chyłce, a jakieś to historyczne. Jacku, ten tytan to faktycznie jakiś "tytaniczny" jest! Ale to chyba prawda, bo coś mi świta z opowieści mego ś.p. ojca, że mieli duże problemy z obróbką tegoż, kiedy wdrażali do produkcji Lim-ów, jakieś elementy z tego metalu. Ale bardzo dawno to było i były to relacje ojca kierowane do mamy, kiedy wracał z pracy i mało w sumie mnie interesowały. Bardziej interesował mnie polichlorek winylu spieniony żółtego kolory, którym wyklejano ścianki zbiorników , aby się po przestrzeleniu samozasklepiały i z takich odpadków znajdowanych na miejskim wysypisku nad "naszą" rzeczką wycinało się super pływające łódeczki. Teraz na tym wysypisku stoi jakiś Shell, czy inne BP, ale wtedy była to istna "Mekka"najróżniejszych różności. A najlepsze były paski celuloidowe, z których na prasce wycinano jakieś podkładki, czy uszczelki. Jak to się super paliło!!!... A kiedy w odpowiednim czasie płomień się zdmuchnęło, jaka super świeca dymna powstawała !!! No, było super ! Dzisiaj wymieniłem wszystkie śrubki mocujące okucia podwozia w kadłubie. Teraz jest poprawnie i elegancko. :-)
-
Jacku! Teraz to jest chrzan do szarlotki /to moja autorska modyfikacja powiedzenia "musztarda po obiedzie"/. Ośki na fest osadzone i pupa blada. Na przyszłość /chyba jakaś będzie?/ będę starał się pamiętać, że "masz dojście" do tytanu. Miałem skądś pręt szóstkę, ale w obróbce franca była wyjątkowo oporna. Tu Roman mógłby wyrazić fachową opinię, a dla mnie wiórki były drobne, czarne i bardzo gorące. Ale nic to. Kółka obracają się swobodnie i zabezpieczone są własnej produkcji "beczkami" /czy, jak to się nazywa/ i fajnie jest. Książka przeczytana od deski do deski i też fajnie. Nigdy nie chciałbym być czarownicą... :-(((
-
Niby racja Arku, ale taka jakby "post prawda" . Ty się zimowo "wywczasowywujesz", bo lubisz i możesz do Bobrownik latem jeździć. Ja zimy nienawidzę, jak nie powiem kogo... Dlatego też w stresie mogę coś lepić bo to mnie odstresowuje, jak również podobne działanie mają książki wszelakie. To wszystko daje to, że data pobytu w "moim" pensjonacie już dawno zarezerwowana i tylko wyjazdu wyczekiwać. A zbliża się milowymi krokami, bo dosłownie "przed chwilą" był Sylwester, głośne race i moje ciężko przestraszone koty, a tu już styczeń prawie się kończy i zaraz wiosna będzie. To i robię ile mogę. Dzisiaj definitywnie skończyłem podwozie, ponownie kadłub na "butach" postawiłem i tak sobie stał: A kiedy tak stał, to sobie to wszystko zważyłem, ale fotki nie mogłem pstryknąć, bo rączek miałem za mało i mi się trzęsły... Możecie mi uwierzyć na słowo, że moja waga "rybacka" pokazała 2,32 kg. Było by mniej, gdyby nie te ośki z pręta stalowego, ale tak musiało być. No to idę kontynuować czytanie. O czarownicy nie będę Wam opowiadał, bo kto ciekawy, ten samemu może sobie poczytać..., albo posłuchać, jak mi to jeden z Kolegów sugerował.
-
Drobnymi kroczkami do przodu. Można się pochwalić tym, że amortyzatory skończyłem, a nawet już z jednej strony wszystko specjalnym podkładem do aluminium zagruntowałem. Tak sobie teraz schnie: , a ja idę dalej zgłębiać losy czarownicy Elin, która już siedzi w pudle i pewnie zaraz będą ją poddawać "próbie wody". Bardzo skuteczna próba: kiedy wiedźma z wody na powierzchnię nie wypłynie, znaczy czarownicą nie była. Kiedy wypłynie, świadczy to jednoznacznie o tym, że była w zmowie z szatanem i wiernie mu służyła. A skoro tak - tylko stos może ją zaprowadzić do zbawienia i wyzwolić z mocy szatana. Fajnie było i to gdzie? W Szwecji - Panowie! No to idę poczytać.
-
Po ciężkim boju z ośkami /stalowy pręt szóstka okazał się strasznie twardy/ , wczoraj wieczorem udało mi się postawić kadłub "na własnych nogach" Czyli więcej pracy z podwoziem za mną. Jeszcze trochę i będzie gotowe. Tak to stanęło: i stało całkiem poprawnie, a pod tym ciężarem amortyzatory nawet nie drgnęły. I fajnie jest. Cdn.
-
Powolutku mi to idzie, bo stale coś. Zrodził mi się problem, jak w najprostszy sposób zrobić dwa takiej samej długości , po ich odpowiednim ugięciu, druty będące rdzeniami amortyzatorów i trzymające każdy z nich w całości. Wymyśliłem więc, że stale , na taki sam wymiar i kształt gną druty zbrojarze na budowie. I robią to przy pomocy stosunkowo prostych narzędzi. Więc też sobie takie narządko zrobiłem: Sprawdziło się to doskonale. Miałem więc odpowiednie druty i poskładałem amortyzatory w całość. Działają bez zarzutu. Skończyłem ostatnie okucia goleni i wstępnie przyczepiłem całość do kadłuba. Sądzę, że będzie dobrze. Teraz jeszcze ośki i zabezpieczenia kół na ośkach. Osłony amortyzatorów też się skończą robić i po ich zamocowaniu będzie można wszystko popryskać farbą. Dobrze będzie... Musi być !
-
Masz rację Jacku. Oklejanie to faktycznie najprzyjemniejsza robota przy modelu. A i bliski koniec już widać. :-)
-
Oj, com się naszarpał tą lagą, to moje...Ona nawet miała jakąś swoją specyficzną nazwę, ale zapomniałem. Zamiast, jak to przystało by w sobotę, zalegnąć na kanapie z lekturą gazetki, dłubałem przy tym podwoziu i tyle udało mi się wstępnie poskładać: Pozostaje zmontowanie w całość amortyzatorów, zrobienie tych górnych zasklepień osłon, przymiarka do kadłuba i wykonanie już na wymiar we właściwym położeniu górnych okuć przednich goleni. No i jeszcze zrobienie osiek, ale o tym już pisałem. Dobra, idę trochę pomieszkać. O mecenas Chyłce wszystko przeczytałem, więc wziąłem się za Camilę Landsberg i jej "Czarownicę". Mocne to mocne...A ludziska jakie głupie byli w XVII wieku, tak są nadal i nic się nie zmieniło. To wynika z czytanej książki i oby się komuś nie zdawało, że wrzucam jakiś podtekst polityczny.
-
Wiele się działo, ale nie w temacie Po-ciaka. Założyłem całkiem nową firmę, sprzedałem stare autko, wziąłem w leasing nowe, kupiłem wyposażenie tej nowej firmy, kupiłem oprogramowanie, informatyk to wszystko uruchomił , spiąwszy kompy w sieć i teraz sobie prowadzę dwie firmy i tak mi dobrze, że dobrze mi tak...Wczoraj nowy właściciel, nowej firmy dostał /bo formalnie ja mam tylko jedną swoją starą firmę/ bardzo "urzędowe" pismo z czegoś co niby nazywało się "Centralny Rejestr Gospodarczy Przedsiębiorstw i Firm" wraz z wypełnionym drukiem przelewu na FAKULTATYWNĄ /to bardzo sprytne zabezpieczenie dupy przy ewentualnej wpadce/wpłatę 295 PLN za niby wpis do tego rejestru. Nie było podane żadnego telefonu, a w podpisie na czerwonej pieczątce /a jakże!/ był ADMINISTRATOR. Taki sobie normalny facecik bez imienia i nazwiska. Od razu uznaliśmy to za próbę przekrętu i wyszło na nasze.Wieczorkiem ma najukochańsza weszła w Googla i poszukała więcej wieści na temat tego "Administratora" . Najfajniejsze były wpisy z komentarzami. I jedna , chyba najważniejsza konkluzja: dlaczego służby nasze kochane, a prokuratura w szczególności, nie zainteresują się kontem podanym na druku przelewu? Dlaczego we współpracy z bankiem tego konta nie zablokują i nie pobiorą danych np. o numerze kompa, z którego było założone i jest obsługiwane. Zakładam , że jednak - nawet dosyć masowo - znajdują się naiwni początkujący biznesmeni, którzy wpłacają na to konto. I ktoś całkiem bezkarnie żyje jak panisko z najzwyklejszego chamskiego przekrętu i nikogo to nie rusza. I tyle na ten temat. Wiem, że był temat o podobnych przekrętasach, ale wsadziłem to tutaj, bo tak mi jakoś wyszło... Dobra, pochwalę się moją "Prywatną Fabryką Wiórków Metalowych" Kupiłem sobie tuż po Nowym Roku aluminiowy pręt fi 20 dający się obrabiać mechanicznie /cieńszych nie było/ z zamiarem wytoczenia sobie z niego sworzni do robionego podwozia i amortyzatorów. Ze szkolenia tokarskiego zrealizowanego tu na forum prze Romana, z właściwą autorowi pedanterią i skrupulatnością , wiedziałem, że podczas toczenia produkowane są wiórki metalowe. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że aż tyle się ich produkuje ! No i nie wiedziałem, jak bardzo przydatne jest narządko do ich usuwania spod noża i z obrabianego detalu. Grube i długie wiórki upychałem co i raz do worka śmieciowego i tyle na razie tego się narobiło: Tak wygląda stanowisko pracy z prawie wytoczonym wałkiem do ostatniej pary sworzni: Będę jeszcze toczył, więc dokładnie nie sprzątałem, a tak mają się do tej pory wytoczone elementy: które będę jeszcze "dopieszczał", montował w swoich miejscach i obrabiał jeszcze na szlifierce. Zrobiłem już prawie te osłony na "gumowe" amortyzatory. Arek radził mi abym uformowany styropian pokrył w ramach ćwiczenia włóknem szklanym i je zażywicował, ale stwierdziłem, że jednak pokryję ten styropian blaszką drukarską, co będzie jednak bliższe oryginałowi. Tak to wyszło: Widać przygotowane górne zwieńczenia tych obudów, dolne już na miejscach, ale nadal nie wklejone. No i oś główna podwozia z okuciami do linek naciągowych i mocowania przednich goleni podwozia: Teraz trzeba będzie dotoczyć ośki z pręta stalowego i zrobić ich zakończenia, blokujące koła przed spadnięciem z osiek. I będzie pozamiatane...
-
Podziwiam Andrzeju zdolności "malarskie" :-) Żebym to ja tak potrafił... Do swego dwupłata trzeba będzie kupić chyba jakiegoś "gotowca" od Ła-7, czy innego "sowieta".
-
Powiem mało skromnie: spróbuję zrobić sobie samemu takie, ale z gwintem M2. Wielce spore wyzwanie, ale spróbuję. Ponoć, kto nie próbuje, ten w kiciu nie siedzi...
-
Chyba nie chcesz powiedzieć, że ta dziura, to dzieło Twoich najmilejszych? Bo tak to jakoś zabrzmiało...
-
Uważam Arku, że te 0,8 blaszki stalowej także w zupełności by Ci wystarczyło. Ale , jak już masz z "jedynki" też będzie dobrze. 2 mm w tym przypadku, to już "pancerz", jak u T-34 ;-)