Skocz do zawartości

Patryk Sokol

Modelarz
  • Postów

    3 200
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    77

Odpowiedzi opublikowane przez Patryk Sokol

  1. :blink:...

    Mam wrażenie, że omija mnie jakiś żart z podtekstem, muszę się dziewczyny zapytać o co chodzi  :huh:

     

    Niemniej - mimo paru dni ciszy to dosyć regularnie katuje helika (a tak ze 4 loty dziennie).

     

    ZYX spisuje się najlepiej jak się da, czyli zapomniałem o nim :)

    FBL to był bardzo sympatyczny ruch, heli prowadzi się naprawdę bardzo, bardzo przyjemnie. Aczkolwiek - wiszenie w porywistym wietrze jest mocno schizowe, bo heli przesuwa się z podmuchami, ale kąt względem ziemi trzyma jak przymurowane.

     

    Czyli nie byłoby o czym pisać, ale dziś miałem okazję wylądować autorotacją. :angry:

     

    Ale po kolei.

    Po poprzedniej kraksie nie było śladu, poza nieco głośniejszą pracą napędu. Wczoraj postanowiłem się temu w końcu przyjrzeć, przyczyną okazał się wyłamany ząb na odbiorczym kole zębatym.

    Stwierdziłem, że warto by wymienić to koło, więc posłużyłem się kołem z zapasów po poprzednim właścicielu Rexia. Samo koło było specyficzne - z miększego tworzywa niż oryginalne (tak na macanki, nie robiłem próby metodą Shore'a) i z wbudowanym łożyskiem jednokierunkowym (normalnie jest osobno przykręcana tuleja z łożyskiem).

     

    Pierwsze trzy loty wykonałem na tym kole całkowicie poprawnie, żadnych niespodzianek.

    Przy czwartym stwierdziłem, że spróbuje nieco pobawić się flipami, więc zrobiłem solidną wysokość i zacząłem przerzucać heli na plecy i z powrotem. Zabawa szła fajnie, kiedy dodając gazu usłyszałem jedynie jęk i gwałtowny wzrost obrotów silnika. Siłą rozpędu dokończyłem flipa ze stratą wysokości i spróbowałem zrobić autorotację jak na symulatorze.

     

    Wyszło to średniawo, przyziemienie było na tyle twarde, że lewa część podwozia się poddała i heli przyjął pozycję flądry.

    Powód utraty mocy był bardzo podstawowy - ścięło zęby na nowym kole zębatym.

    Niestety jedna z łopat uległa złamaniu (a szkoda, lubiłem się z nimi). O dziwo - mimo kontaktu łopaty z glebą to wał jest prosty (tak - turlałem już po szybie, nie mówię na oko).

    Straty niby niewielkie, ale powrót do dziwacznych, starych łopat Aligna (takie co są węglowe z otworami ulżeniowymi zaklejonymi folia) smuci, bo jakoś tak głośno pracują.

     

    A podwozie naprawiłem kawałkiem aluminium i nitką kevlarową, spokojnie można tak latać do czasu aż poczta uwinie się z nowym podwoziem.

     

    Tutaj jeszcze mam do Was pytanko - jakie są zalety modnego ostatnio pochylonego podwozia? Mam pomysł jak mogę to zrealizować w swoim heliku, ale zanim to zrobię to muszę wiedzieć po co się to robi ^_^

  2. Patryk powiedz mi że NIE LATAŁEŚ z flybarem z podpiętym żyroskopem 3 osiowym  :o  Powiedz mi, że źle zrozumiałem to co wyżej napisałeś  :o

    Flybar chciał robić swoje a żyroskop swoje... Jak już chciałeś lecieć z flybarem to trzeba było wpiąć w żyrko tylko kanał od serwa ogonowego i spróbować czy działa najpierw " na sucho " na ziemi.

    Dobrze że heli w jednym kawałku. To co zrobiłeś żeby pozbyć się flybara będzie dobre ale raczej na krótką metę. Oglądnij się za głowicą FBL. Zobaczysz różnicę. 

    Ustawienie F3C jest bardzo miłe w pilotażu. Nie grzeb na razie w ustawieniach zaawansowanych. To sobie dopieścisz potem. Wczujesz się w model i zobaczysz czy trzeba coś korygować. Gratuluję przesiadki na FBL. Dopiero poczujesz jaka jest różnica między FB a FBL  :)

     

    Co do expo to nie ruszaj ogona. Na pozostałych możesz dać nawet 40 jak lubisz :D

    Oczywiście, że podpiąłem żyro 3osiowe do flybara. Musiałem wiedzieć co się stanie, spać bym nie mógł :D

    Po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że dało się to pożenić, ale konieczne byłoby wyzerowanie części całkowej w regulatorze PID (czyli wartości I). Flybar przeszkadza właśnie temu elementowi (bo wprowadza bezwładność). Ale teraz już za późno by to sprawdzić, choć doniesienia z zachodnich for zdają się potwierdzać moją teorię.

     

     

    Zmianą głowicy nic bym nie poczuł*,  bo mechanicznie układ jest identyczny jak klasyczny FBL (nie DFC). Jedyna różnica to dodatkowa dźwignia między tarczą, a okuciem. Tyle, że z perspektywy kinematyki nic to nie robi, więc działa to identyczne, jak dłuższa dźwignia na okuciu i bezpośrednie prowadzenie cięgna do tarczy.

    Zostaje to tak długo jak będzie działać, czyli do kraksy :D

     

     

    * ok to taka 3/4 prawda. Głowica DFC jest niższa, więc łopaty były by bliżej ŚC. Ale tylko tyle, kinematycznie to działa tak samo. 

  3. No i problem nerwowości został zażegnany. 

    Powód? 

    Nie ustawiłem expo (efekt robienia nowej pamięci dla heli z ZYX) :D

     

    Dużo nie polatałem, bo tylko jeden pakiet, ale wrażenia są bardzo pozytywne. 

    Znacznie lepiej pracuje ogon, nie ma żadnych tendencji do uciekania. Nawet przy opadaniu pionowo w dół, ogonem do ziemi utrzymuje kierunek idealnie.

     

    Ogólne wrażenia są nad wyraz pozytywne, lata się po prostu bardzo przyjemnie :) 

  4. Podeślesz jakiś link ?

    Też bym się nauczył ;)

     

    Ależ proszę :)

    http://www.piotrp.de/MIX/abc.htm

     

    A poza tym:

    -Regler jak najdalej od odbiornika

    -Zapewniajmy stabilne zasilanie

    -Regularnie kontrolujmy wszelki styki - korozja to wredna, ruda jędza ;)

    -I najważniejsze: Jakość lutowania! Jeśli coś będzie nie stykać, gwarantuje problemy. A o zimny lut wcale nie jest tak trudno.

     

     

    A sama Prafa to produkcja szwajcarska, a tak żeby było dziwniej :)

    • Lubię to 1
  5. Dotarł do mnie ZYX, więc nie zostało mi nic innego, jak wmontować go w miejsce poprzedniego żyroskopu.

     

    Wmontowałem, skonfigurowałem przez USB i poszedłem latać.

    Wyszło to... źle...

    Po poderwaniu stwierdziłem, że ogon jest stabilny jak skała, a heli jest bardzo stabilny. Ale kiedy spróbowałem pochylić do powolnego lotu postępowego, to spotkała mnie przykra niespodzianka. To co się działo to był całkowity chaos, powolny, ale jednak chaos.Po krótkiej walce udało mi się helikopter postawić na ziemi w jednym kawałku.

    W efekcie na kolejne próby założyłem podwozie treningowe, żeby zminimalizować ryzyko kontaktu łopat z glebą.

    Walczyłem długo z ustawieniami, najlepiej latało się na ustawieniach "Extreme 3D", ale od komfortu było to dalekie.

    Niestety - ZYX się z flybarem gryzł. Myślę, że gdybym więcej w to chęci włożył, to bym to wyregulował, przez edycję parametrów PID osobno, ale...

     

    Ale wymyśliłem coś takiego:
    post-187-0-89555100-1515535870_thumb.jpg

     

    Czyli - odflybarowałem swojego helika :)

     

    I nie wydałem na to ani złotówki :D

    post-187-0-83911400-1515535871_thumb.jpg

     

    Jak widzicie - jest to przerobiona flybarowa głowica. Przeróbka, polegała na przeniesieniu ramion zmieniających skok łopat (ramion górnego miksera?) (1) bezpośrednio na głowicę (co nawet nie popsuło geometrii popychaczy, teraz są nawet bliżej prostopadłości do płaszczyzny łopat niż wcześniej) oraz na przeróbce ślizgacza(2), na coś co się nie ślizga :D

    Ta część przeróbki była bardziej intruzywna. Najpierw musiałem zeszlifować z ramion zmieniających kąt flybara (ramion dolnego miksera?) (4) mocowanie kulek, tak aby móc założyć na nie popychacze, które dbają o odpowiedni kąt fazowy tarczy (3) (czyli dbają żeby kręciła się razem z łopatami). To było o tyle istotne, ze gdy były z drugiej strony ramion, to zablokowany ślizgacz ograniczałby maksymalny skok łopat na jakieś 6st (bo część gdzie były kulki jest po prostu dłuższa i daje więcej miejsca na odsunięcie ślizgacza).

    Później musiałem zeszlifować mosiężną tuleję ślizgacza na równo. Sam ślizgacz jest zablokowany w miejscu przez zacisk używany do osadzenia wału na konkretnej długości, który ostał się po wale pogiętym podczas kraksy.

     

    Po tej prostej przeróbce mam heli całkowicie flybarless :)

    Tym razem heli ustawiony na presecie do F3C zachowuje się poprawnie w zawisie. Jest jakiś taki nerwowy, ale to już będę musiał dograć za dnia, a nie w świetle dwóch latarni, na parkingu pod domem. Na pewno będzie się latać dobrze, bo po paru minutach takiego zawisu zaczynam już temat czuć.

    Na pewno nie ma tej dziwnej bezwładności którą robił flybar. Zdecydowanie trzeba przywyknąć, ale czuję tu potencjał na dobrą zabawę :)

  6. Ja bardzo dobrze wspominam moje latanie na 35MHz.

     

    Jako dzieciak to zrzędziłem na zakłócenia, utraty zasięgu etc. A później nauczyłem się jak robi się instalację elektryczną w modelu i w efekcie przestałem narzekać na cokolwiek.

    W efekcie latałem na 35MHz jeszcze dwa lata temu i zmieniłem z powodu zmęczenia odbiorników, a słabej dostępności nowych.

     

    Po przejściu na 2,4GHz też całkowicie nie narzekam na działanie sprzętu, zero problemu.

     

    Posiadam wciąż coś takiego (i raczej nikt z Was takiej nie ma :P ):
    post-187-0-86130400-1515258514.jpg

     

    Nazywa się toto Prafa MP-36, ma 8 kanałów, wszystkie przełączniki są w pełni programowalne i ma 60 wolnych mikserów, każdy z własną 5 punktową krzywą i możliwością zmiany każdej wartości pokrętłem w locie :D

    Czeka aż wstawię jej moduł na 433MHz i będzie do FPV, gdzie braknie mi kanałów w Cockpicie SX

  7. Chętnie Ci nagram jakiegoś efektownego krecika (w przeciwnym razie ładujesz mi po lataniu telefon ;) ).

     

     

    Uczciwy układ, odpowiada mi :D

    Ale ten weekend jest dosyć zajęty, więc nie ma szans.

    Ale jak będę miał chwilę, to obiecuję, że się pojawię ;)

     

    Trochę z przymrużeniem oka czytałem jak Patryk pisał o robieniu łopat asymetrycznych. Spinblade sprzedaje tego sporo. Ale to kosztuje. Ja też mam plany wieloletnie i może wystrugam jakąś 800-kę w makiecie.

    Patryk porób formy i laminuj. Tylko koniecznie przetestuj dobrze te łopaty. Bo siły na nich są duże i zmienne więc wytrzymałość musi być na najwyższym poziomie. Jakby tak w 800-ce wystrzeliła łopata to masakra...

     

    Spinblade'y do 450tki to prawie 30EUR.

    W tej cenie to już opłaca się nieco powalczyć :)

     

    Ale pamiętaj, ja planuję klepnąć łopaty do 450tki, nic nie obiecywałem z 800tką :D

    Testy to oczywiście podstawa - już mnie kątówka nauczyła (tak na 14 szwów :D ), że jak coś wiruje to żartów nie ma.

     

     

    A tymczasem, korzystając z przerwy w pracy, oblatałem helika po wszystkich zmianach.

    W dużym skrócie - nauka na poprzedniej konfiguracji to była strata czasu. Lata się sporo stabilniej, bardziej przewidywalnie i reakcja na drążek jest znacznie bardziej równomierna.

     

    Gdybym się uczył zawisu na tak skonfigurowanym heli to wisiałbym na pewno lepiej, bo nie musiałbym walczyć ze sprzętem, a jedynie z powietrzem.

    Wniosek jak zwykle - tani, słaby sprzęt nie nadaje się do nauki :D

     

    Teraz jeszcze tylko ZYX do mnie dotrze i koniec zmian w heli. Następne zmiany już jedynie w ramach napraw/wymiany zużytych części.

  8. Jak zrobisz wysokonośne łopaty tak z 900...1000 mm, to pierwszego klienta na trzy trójki komplety już masz. Będę robił dużą makietę do spec-zadań, powstrzymują mnie tylko łopaty. Mam dużą budę Airwolfa (trochę obciach, wiem  ;), ale coś mu tam utnę), za dużą na dostępne mechaniki. Chociaż może taka 800-tki jakoś by styknęła...

     

    A nawet większe łopaty zdarzyło mi się w mojej karierze laminatora laminować. Ze dwa (a może trzy?) lata temu robiłem na PW łopaty do wiatrakowca, tak chyba z 1600mm długości pojedynczej łopaty (albo coś koło tego).

    W dużym skrócie - działały :)

     

    Ale tym razem myślę o łopatach dla siebie, tj. do 450tki. Tak, żebym nie miał przymusu, że formy muszą na siebie zarobić. Jak zrobię stricte pod handel to nieco inaczej problematyka kosztów wygląda ;)

  9. Nie nie :) Źle mnie zrozumiałeś :) Myślałem, że kupiłeś w sklepie :) A wiem, że już ich nie ma w oficjalnej sprzedaży. Temu pytałem. S-ka - S2 są szybsze od ZYX pierwszej generacji. Ale to na prawdę ma dopiero znaczenie jak ostro wywijasz. Na Twoje potrzeby wystarczy. 

     

    A ok :)

     

    Bo już myślałem, że  stara wersja ma jakąś dziwną, pożądaną cechę, czy cuś w tym stylu ;)

     

     

    Tymczasem dotarła do mnie moja paczka z Bangood.

    Łopaty które dostałem były perfekcyjnie wyważone. Ciekaw jestem czy taki mega fart, czy po prostu producent dobiera łopaty parami do siebie.

    Troszkę poprawiłem im krawędź natarcia, bo nieco była kanciasta (i spokojnie - wiem co robię. Obrobiłem w życiu już trochę kompozytowych krawędzi natarcia. Aczkolwiek, jak ktoś nie wie co robi, to może lepiej żeby tego nie robił ;) )

    Poza tym wrażenia bardzo pozytywne.

     

    Ogólnie zastanawia mnie idea, czy nie porobić samemu łopat do heli.

    Symetrycznych to nie ma co robić, rynek tym ostro zapchany. Ale asymetryczne, bardziej nośne to już wydają się być ciekawym pomysłem. Miałbym np. do zabaw w FPV (bo czas lotu się wydłuży).

     

    Po wytorowaniu to heli rozkręca się bardzo satysfakcjonująco, zero drgań, wszystko wiruje idealnie osiowo. Bardzo satysfakcjonujący widok, zdecydowana poprawa względem stanu w jakim heli kupiłem :)

     

    Po zmianie tarczy sterującej już luzów w sterowaniu nie ma.

    Ostatnie co zostało to gumki głowicy. Nieco się poddają pod naciskiem, zmienię je na toczone, mosiężne tuleje. Wtedy nie będzie już żadnego luzu, nigdzie :)*

     

    Jutro, jeśli pogoda pozwoli, to trzeba Rexia po niebie pogonić, zobaczymy co w praktyce są moje dłubaniny warte :)

     

     

     

     

     

     

    *A tak poważnie to żartuje, wiem po co tam są gumki :)

  10. Tryb Head Hold jest ewidentnie robiony w nim jedynie przez klasyczne całkowanie wskazania akcelerometru.

    Jeszcze udało mi się ustawić, że w trybie rate nie ma zjawiska zbyt niskiej czułości. Na płytce żyroskopu nie widzę nigdzie wzmacniacza operacyjnego, więc najpewniej całkowaniem zajmuje się bezpośrednio procesor. Podejrzewam, że źródło jego nieczułości leży w zbyt słabym procesorze (bo to wymusza rzadkie "zgrubne" całkowanie).

     

    Innymi słowy - tryb Head Hold jest w rzeczywistości, po prostu jest mało dokładny.

     

    A zakupiłem ZYX od Tarota. Niestety w pierwszej wersji, ale czytając po RC Groups to pozwalał na naprawdę dobrych wyników, zaczyna popuszczać dopiero przy bardzo zaawansowanej akrobacji.

  11. Dawid ależ ja absolutnie nie jestem przeciwny flybarowi tylko widzę, że chłopak męczy i męczy jakby chciał udowodnić kwadraturę koła :D Flybar też ma swoje uroki - wiem że są ludzie którzy będą latać na pręcie tak długo jak tylko się da. I chwała im za to. Różnorodność jest potrzebna.

    Bez przesady, jakiegoś wielkiego problemu tu nie mam. Po prostu dziwi mnie pieczołowite torowanie i wyważanie łopat, a powszechne olewanie flybara.

    Uwierz mi, ja sobie radzę z obsługą tego heli ;)

     

    Patryk to co pokazujesz - praca serwa to norma. Czułość żyroskopu najwidoczniej " pomija " tak powolne przemieszczenia. Potrzebuje silniejszego impulsu. Inna sprawa to jakość żyroskopu. Zapewne Bavarian Demon radziłby sobie wybornie. Tylko pytanie czy jest sens ładować takie cuda do 450-ki ??? Ale powiem Ci też, że za dryf ogona często odpowiedzialne są inne rzeczy. Trzeba szukać. W sumie najważniejsze jest, żeby żyroskop dobrze pracował w trakcie szybkich zwrotów i dobrze kompensował. To uzyskujemy regulując czułość żyrka. Każdy pilot ustawia żyroskop pod siebie. Zwłaszcza żyroskopy trzyosiowe. Masz fajnego helika do nauki latania. Na lepsze sprzęty zawsze przyjdzie czas. 

     

    Oczywiście - praca serwa jest jak najbardziej ok.

    Problem polega na tym, że ten żyroskop jest nieregulowalny i tyle. Tak samo zachowuje się w modelu kolegi, bo problem (jak napisałem wcześniej) jest też na stole.

    I nie przeczę, że doświadczony pilot sobie z tym poradzi, nawet ja jestem w stanie z tym skutecznie latać. Problem polega na tym, że później siadam do symulatora i łapię się na tym, ze w symulatorze mam tendencję do ciągłego podpierania drążkiem obrotu w zawisie (bo wtedy heli się obraca) i odpuszczania w locie postępowym (bo wtedy żyroskop koryguje już jak należy). To jest zdecydowanie szkodliwe, bo na pewno skutkować będzie paskudnymi nawykami, które później jest trudno wyplenić, a które wyjdą przy sytuacji stresowej.

     

    Poza tym, ja kupiłem używany żyroskop 3 osiowy, za 50 zł :)

    Nie powiesz mi, że jakikolwiek upgrade w tej cenie poprawi tak bardzo odczucia z lotu, jak pozbycie się tego złomu :)

     

  12. Patryk, mam wrażenie, że 'bączek" w muzealnym Kyoshaku początkowo działał mi podobnie do Twojego żyrka... Znaczy się prawie wcale nie działał przy zawisie. Tam nie było żadnego procka, więc dało się pogmerać.

    Więc pogmerałem, dokładając wzmocnienia.

    Jak nie było wiatru, to helik robił za żyrandol. Przez 15 sekund nie uciekał więcej niż jakieś pół metra.

    To były zabytki...

     

    Zwróć uwagę na różnicę wielkości tarcia statycznego vs. dynamiczne. Popatrz okiem wyobrażni na wszystkie ruchome elementy przeniesienia sił od serw. Jak któryś przegub jest telepany i tarmoszony z natury rzeczy przy pracy wirnika siłami obcymi (nie od serwa) to spoko, nie wprowadzi błędu. Ale jeżeli jest rzeczywiście w spoczynku...

    Ten sam efekt jest kiedy serwo i żyroskop są poza helikopterem, luźno na stole.

    Po pewnym wprawieniu się mogłem kręcić żyroskopem dookoła, nie wprawiając serwa w nawet drgnięcie.

  13. Bo ja wiem? Tzn nie wiem, bo nie latam szybolami :)

    Ale wiem, że im dłużej się coś trenuje, tym bardziej się sobie uświadamia jak mało się potrafi. Jestem bardzo ciekawy jaka byłaby Twoja opinia gdybyś doszedł w lataniu helikami do poziomu jaki prezentujesz w szybolach :)

     

    A w ogóle to przestałbyś już gadać i podjechałbyś na pałacową. Loża szyderców się niecierpliwi!! :D

     

    Myślę, że wciąż podobna.

    Pamiętaj, że w locie szybowcem wzmożona koncentracja może trwać i pół godziny :)

     

    Tak jeszcze w kontekście prowadzenia heli. Cały czas walczę z tendencją do latania heli "szybowcowo" Co to znaczy?

    Że nadaję jedynie z grubsza kierunek, a model prowadzi się sam. Nawyk typowy do szybowania, bo nadmierne, zbyt dokładne sterowanie to strata energii. Model prowadzi się sam, a my reagujemy jak otoczenia na niego reaguje.

    A na pałacową podjadę, szybujący też mnie o to cisną ;). Tyle, że warto by mieć helika na swoich łopatach najpierw  ;)

     

     

    Trochę poza tematem, wydaje mi się że każde popędzanie do zmiany na FBL możesz drugim uchem wypuszczać :P Masz taki model a nie inny, działa więc używaj i się ciesz:) Nie zawsze trzeba być trendy/top/i tak jak cała reszta lata:P A jak będzie taka okazja i Twoje widzimisię to możesz próbować.

     

    Wiesz, ja byłem alternatywny zanim stało się to modne ;)

    Niemniej - z racji wkurzenia się na nędznej jakości żyroskop, to żyroskop do FBLa już kupiłem i zmieniam go jak tylko pocztą przyjdzie.

    Aczkolwiek - najpewniej będę latał z flybarem (z FBLowym żyroskopem) tak długo aż trzeba będzie wymienić głowicę po jakimś crashu :)

  14. Piszesz że szybowiec wymaga więcej uwagi niż heli. Wszystko zależy od tego jak latasz. Co chcesz robić w powietrzu. Ja nigdy nie latałem samolotami ani szybowcami rc. Latałem od początku śmiglakami. Postanowiłem dzięki namowom kolegów kupić samolot. Ustawiłem aparaturę i po prostu wystartowałem, polatałem i wylądowałem. Śmigłowcem zrobić coś takiego to abstrakcja. Ty już trochę latasz i przestawiasz się na śmigłowiec jakimiś tam mniejszymi lub większymi krokami. Więc możesz teraz powiedzieć że lata Ci się dobrze. Ale podczas pierwszego oderwania heli od ziemi tak nie było :)

     

    O to to :)

     

    Ogólnie szybownictwo jest o tyle fajne, że polatać w kółko może każdy. Wesoło jednak zaczyna się robić wtedy kiedy okazuje się, że jesteśmy nisko, termika jest słabo, a te drzewa na skraju lotniska mają ochotę podskoczyć :)

    W takich momentach latanie szybowcem powoduje u mnie więcej adrenaliny, niż obecne latanie śmigłowcem (inna rzecz z akrobacją 3D, ale to daleka i nieśpieszna droga).

     

    Do czego zmierzam? W sumie do niczego, po prostu z racji zimy, albo ja nie mam czasu, albo jest ciemno i nie ma termiki, więc myśli uciekają w stronę szybowania.

    Z heli też nędznie, bo czekać trzeba na paczkę, a latanie w kółko kawałkiem EPP jakoś mało ambicje łechcze.

     

     

    A żeby było bardziej merytorycznie stwierdziłem, że pokaże czemu HK401B to parszywy żyroskop (wybaczcie jakość filmów, ale nie będę się bawił w kinematografię do zobrazowania zjawiska):

    Na obu filmach diódka ładnie świeci na czerwono. To znaczy, że żyroskop ustawiony jest w trybie AVCS, drążek jest dokładnie w neutrum. Zwracajcie uwagę na poruszanie się serwa.

    Najpierw co się dzieje przy szybkich ruchach:

     

    Zacnie prawda?

    Żyro bardzo ładnie kompensuje wszelkie szybkie ruchy. I faktycznie - nie ma zjawiska gwałtownego uciekania ogona, czy nagłych przeskoków, nawet przy gwałtownym dodaniu gazu.

     

    A teraz co się dzieje przy powolnych ruchach:

    I nie - to nie jest tak, że pakiet jest wyłączony, albo czułość żyrka jest ustawiona na zero...

    Z czego to się bierze?

    Zaryzykuje, że to kwestia źle ustawionego filtrowania. Ten żyroskop wyposażony jest w jeden akcelerometr kątowy. Ten podaje procesorowi informacje o tym jakie przyśpieszenie rejestruje (a czy to jako cyfrową komendę, czy jako napięcie jest mniej istotne), a procesor zaczyna mu przeciwdziałać.

    Problem polega na tym, że celem pozbycia się szumu (czy to elektronicznego, czy będącego wynikiem drgań) ewidentnie wycięto najniższy zakres zmian, żeby uniknąć nadmiernego sprzężenia zwrotnego (co wygląda jak padaczka :D ). Na pewno robią to wszystkie układy działające w sprzężeniu zwrotnym (inaczej byłaby padaczka), ale tutaj maksymalna czułość żyroskopu jest zbyt czuła.

     

    Efekt jest dosyć interesujący. W trybie AVCS mamy do czynienia z tym, że w neutrum helikopter obraca się wokół własnej osi z taką samą, niewielką prędkością (bądź powoli przyśpiesza, w sumie muszę to sprawdzić). Radą jest na to niewielki trym, ale jakbyśmy dokładnie nietrymowali to zawsze lekki dryft będzie, albo w jedną, albo w drugą stronę <_<

     

    Jaki z tego wniosek?

    Układ ten nadaje się tylko do układów bez silnie dominującego jednego kierunku działania siły. Czyli do autek, albo na ster kierunku do samolotu.

  15. Jaka metoda na flybar ??? Wywalić go i zacząć latać jak 99% świata na FBL. :D Moim zdaniem przesadzasz. Na kawkę czy herbatkę przy heli nigdy nie pójdziesz chyba że masz układ gps stabilizujący na pokładzie. Pomyliłeś heli z samolotem czy szybowcem. A to kolejny znak że musisz się jeszcze trochę pouczyć. :) Śmigłowce wymagają 100% kontroli przez cały lot. Wymagają setek godzin treningów które nigdy się nie skończą. Nawyki trzeba odświeżać i utrwalać.

     

    FBL jest w planach, na razie ogarnąłem temat żyroskopu do tego. Na początek pożenię to z głowica z flybarem. Jak się będzie gryzło to wyzeruje czułość dla osi X i Y (to tak w ramach upgrade'u tego nędznego żyroskopu). Później oczywiście dostanie głowicę DFC (bo taką najprościej kupić obecnie)..

     

    Ogólnie trochę źle interpretujesz moją walkę z luzami, wyważaniem wszystkiego do ostatku, etc. To nie jest kwestia tego, że szukam czegoś do latania co nie wymaga mojej uwagi. Na takie okazję mam tego pogromcę przestworzy:

     

    Tu bardziej chodzi o to, że heli służy mi (oprócz latania oczywiście) do zaspokajania swoistego... hmm... fetyszu mechaniki :D. Chodzi o to, ze dla mnie walka z wyważaniem, pozbywaniem się luzów, czy niedoskonałościami układu to kawał dobrej zabawy. A jak Ci się wydaje, że podpada pod zachowanie kompulsywne, to nie widziałeś jak regulowałem luzy w swojej frezarce CNC :D

     

     

     

    ps. Szybowiec wymaga znacznie więcej skupienia i uwagi niż heli :P

  16. Gratuluję  :)!

     

    Na pałę ciężarkiem kompensującym, na heliku bez łopat głównych i ogonowych. Ciężarek można zrobić z cyny (tinolu), nawijając na pręt flybara po jednej stronie tuż przed łopatką tyle, ile potrzeba do spokojnej pracy. Potem zabezpieczyć cyjakiem, żeby nie odfrunął sobie (cyna bardzo pełza pod obciążeniem mechanicznym). 

    UWAŻAJ NA RĘCE I GŁOWĘ PRZY SPRAWDZANIU WIBRACJI !!! Najlepiej chwytaj go za ogonek, też dobrze wyczujesz jak duże są wibracje  ;).

     

    A jaka jest przewaga ciężarka nad przesuwaniem o kawałki milimetra?

  17. Rexiu wrócił do życia :)
    post-187-0-53773400-1514905015_thumb.jpg

    (Doceńcie arthouse'owy styl fotki, Przepalania jasno mówią o niemożności odnalezienia siebie w rzeczywistości nowego roku, a utrata ostrości mówi o tym, że we współczesnym świecie komórka nigdy nie zastąpi porządnego aparatu foto)

     

    Na razie na BARDZO zastępczych łopatach (pożyczone od kolegi, tylko po to żeby sprawdzić, czy po moim skręcaniu do kupy poleci, czy nie).

    Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze paczki z Banggood z łopatami ogonowymi, zwykłymi i tarczą sterującą.

    Na razie wymieniłem te nieszczęsne MG-90s na Corony, co zredukowało luz o połowę (drugą połowę liczę, że zredukuje nowa tarcza).

     

    Obecnie różnica w prowadzeniu jest ogromna! Mam wrażenie, że jak zawieszę Rexia w miejscu, to mogę pójść na herbatę i będzie wisiał w podobnym miejscu.

    Teraz tym bardziej czekam na nową tarczę. Choć podejrzewam, że efekty nie będą już tak spektakularne (bo być nie mogą).

     

    Teraz luźne myśli.

    Najpierw naprawę robiłem dosyć ostrożnie, tj. rozkręcałem tylko to co konieczne (bo po co naprawiać coś co działa). W pewnym momencie stwierdziłem, ze całość rozkręca się jakoś tak łatwo gdzieniegdzie. Stwierdziłem więc, że lepiej przejrzę wszystkie gwinty i było to słuszną decyzją. Tj. wiele rzeczy głowicy wykręcało się całkowicie bez oporów. Najzimniej mi się jednak zrobiło gdy sprawdzałem szpindel łopat głównych. Ten rozkręcił się zupełnie bez oporów. Wszystko skręciłem na klej zabezpieczający gwinty (i uprzedzając uwagę - nie gwintów wchodzących w plastik na to nie skręcałem ;) ).

     

    A druga sprawa która mnie gnębi to flybar.

    Bo sprawa wygląda tak:
    Nowiutkie łopaty, pieczołowicie wyważone i wytorowane, wyważony wirnik ogonowy, prościutki wał, nowiutka głowica. Wszystko kreci się równiutko, cichutko itp. A później na to montuje tego ciężkiego, obleśnego flybara. Oczywiście wszystko wymierzone suwmiarką (do 5 setek dokładności), później jeszcze poprawione ręcznie (czyli helik bez łopat się kreci i nieco telepie, to flybar minimalnie w jedną stronę i zobaczyć czy lepiej czy gorzej), ale nie ma opcji żeby było idealnie.

    Stąd pytanie do Was:
    Jaka jest metoda na pozbycie się niewyważenia flybara (taki wiem - wywalić flybar, ale to później, na razie prostsze metody)?

     

  18. Tak całkiem najtaniej to można zrobić wyłącznik podciśnieniowy z puszki po mleku skondensowanym.

    Używałem takiego długie lata i było ok.Ale jak zmieniłem na elektronikę to poczułem ulgę, że to już koniec :)

     

    Jak w końcu będę w warsztacie to popatrzę czego ja dokładnie używam, bo drogie nie było, a jest diablo skuteczne (ustawiana histereza, dobry wyświetlacz etc.)

  19. Cześć,

     

    posiadam taki model http://www.modelmaking.pl/ires/oferta/1/5/695/

    i miałbym kilka pytań ponieważ chcę go od razu zrobić w wersji elektro.

    1) Serwa na kierunek i wysokość - 17 g będą w porządku? http://www.modele.sklep.pl/pl/Katalog/Serwa/Serwa-analogowe/REDOX-SERWO-M160-MG.html?ob=p.priceAn&od=ASC&producer=3171

    2) Jest sens wykonywać skrzydło jak w instrukcji czy od razu pomyśleć o lotkach? Myślałem o styro kryte balsą - wiem, waga wzrosnie;/

    3) Silnik - przeczytałem kilka wątków i celuję w silnik około 1000kV, 250W, śmigło 9x5  przy zasilaniu 3s (rozpiętość modelu 2m, szacuję 1000-1200g do lotu) - czy to by się zgadzało?

    Będę wdzięczny za podpowiedzi

     

    Dawno temu naoblatywałem się Fuksów do znudzenia ;) (instruktor modelarni kupił chyba z 5 sztuk dla młodszych adeptów do nauki).

     

    Taki dosyć toporny ten model jest ;)

    Przede wszystkim ma źle dobrany profil. SD7037 jest bardzo dobrym profilem, ale do większych, cięższych modeli, tutaj powoduje,że ten model lata jak balon.

    Kolejnym problemem jest typ wzniosu jak na sterowanie samym sterem kierunku. Choć uwielbiam modele sterowane jedynie ogonem, tak Fuks mnie strasznie drażnił.

    Właśnie przez modele z tak dobranym wzniosem modele bez lotek mają opinie topornych w prowadzeniu.

     

    Zdecydowanie polecam wykonanie innych skrzydeł, najlepiej na którychś AG (np. na zestawie z tego modelu: http://charlesriverrc.org/articles/allegrolite2m/markdrela_allegrolite2m.htm , bardzo łatwo je się robi w drewnie).

    Obrysu może zmieniać aż tak nie trzeba, ale warto by zrobić wznios podwójny, wtedy model na samym sterze kierunku prowadzi się naprawdę przyjemnie.

     

    Serwa 17g będą jak najbardziej ok.

    Silnik też zdaje się być ok, może bym szukał raczej większego śmigła o mniejszym skoku.

  20. I IFO poleciało :)

     

    Nie mam filmu z oblotu, bo był robiony pod domem, przy świetle latarni o 3 nad ranem :)

     

    Niestety - koniec końców mam nieco cięższy model jak chciałem, bo nie było SG-50 w sklepie i byłem zmuszony kupić SG-90 (znaczy - nikt mi nie groził, że mnie pobije jak nie kupię, po prostu chciałem oblatać IFO :) )

     

    Z racji wyposażenia model w bardzo lekki silnik, to trochę te dodatkowe gramy czuć. Nie ma problemu z lotem jako takim, do tego mocy jest aż nad to. Brakuje za to mocy do bezproblemowego harierra i bardzo łatwo stracić w czasie niego wysokość.

     

    Poza tym - wrażenia są absolutnie rewelacyjne!

    Może być szybkie, może być wolne, jest bardzo zwrotne i bardzo precyzyjne w pilotażu. Konstrukcja jest świetnie przemyślana, nie da się temu modelowi zrobić krzywdy, ani on sam nikomu krzywdy zrobić nie może. Podwozie i przedni pręt węglowy całkowicie kryją śmigło. No i ten przedni pręt działa jak rasowa sprężynka. Efekt taki, że ujeżdżam ten model w swoim pokoju, zupełnie nie przejmując się tym, że odbija się od ścian i innych modeli które mam powieszone na ścianach :)

    No i ma dziwną właściwość - sterolotki są wytrymowane na zero do lotu poziomego. Efekt jest taki, że i w locie normalnym i na plecach nie trzeba podciągać SW żeby lecieć prosto. Jedyne wyjasnienie jakie mam to odkształcanie się poszycia.

     

    No i na koniec króciutki filmik:


     

    Nie przewidziałem, że tam będzie rura od kaloryfera :D

    Gdyby nie to lot byłby kontynuowany po otarciu się o ścianę :D

     

    Szczerze tę konstrukcję Wam polecam. Kosztuje nic, waży nic, roboty niewiele więcej niż nic, a jest fantastyczna jako model do wydurniania się bez ryzyka dla czegokolwiek :)

  21. Czołgiem Panowie ;)

     

    Dziś ciąg dalszy spełniania pragnień z młodości (czy robienie nostalgicznych modeli to pierwsza oznaka starzenia?)

    Tym razem na warsztat wziąłem IFO, czyli Indoor Flying Object. Jest toto model będący jednym z pierwszych latadeł halowych, które pozwalały robić jakieś tam 3D. Napędzany silnikiem klasy 280 i pakietem 10x Ni-Cd pozwał na loty harierrem i kilka figur autorotacyjnych.

    Moja historia z modelem jest taka, że miałem go w FMSie (ktoś pamięta?), a później trafiłem ten model na stronie Kapera (www.depron.prv.pl). Bardzo mi się spodobał, mały, zwrotny, podobno niezniszczalny i do tego z jednym tylko kółkiem. Jednak był z zestawu, więc ówcześnie był dla mnie nieosiągalny.

    Niemniej, korzystając z odwiedzin u rodziców na święta, przeglądałem co modelarskiego tu leży. Kiedy okazało się, że komplet materiałów i zestaw napędowy w sam raz do IFO to podjąłem się budowy. 

    I tak powstał mój egzemplarz:

    post-187-0-64902900-1513981037_thumb.jpg

    post-187-0-37789800-1513981126_thumb.jpg

    post-187-0-52888300-1513981538_thumb.jpg

    post-187-0-41024300-1513982894_thumb.jpg

     

    Całość wykonana jest z prętów węglowych fi 2mm giętych na zimno, rowingu aramidowego (wyciągniętego z tkaniny) i delaminażu zabezpieczającego biaksialną tkaninę węglową (stąd tak mało fantazyjne kolory).

    Sama konstrukcja to może dwie godziny klejenia i godzina oklejania, jednak zreplikowanie konstrukcji to była już pewna przygoda. Planów w internecie nie ma, zdjęć jest bardzo mało i musiałem się nagłowić jak to powinno być zrobione. Koniec końców chyba dosyć solidnie podrobiłem oryginalny zestaw :)

     

    W obecnym stanie IFO waży 35g i będzie wyposażone w 10g silnik (160g ciągu), regler 6A nieznanego pochodzenia (mam takie coś w szufladzie bez oznaczeń) i pakiet 2s 360mAh. Serwa najpewniej SG-50.

     

    Do lotu powinno wyjść sporo poniżej 100g,więc liczę, że zmieszczę się z lataniem w pokoju :)

    Jeśli ktoś byłby zainteresowany to mogę przygotować plany i opis jak to się buduje. 

    • Lubię to 2
  22. W końcu znalazł się dzień bez wiatru, więc Prząśniczka miała okazję polecieć :)

     

    Lata to... Powoli? :D

    Początkowo miało nie być filmu, bo nie miał kto ze mną iść, ale... Po 15 minutach lotu stwierdziłem, że w sumie mogę tym latać jedną ręką, więc wyciągnąłem telefon z kieszeni i zacząłem kręcić :D

     

    Rozpędzić to się nie pozwala (nurkuje z prawię tą samą prędkością co leci w poziomie), pętli nie jest w stanie zrobić, przeciągać też nie chcę, a lądowanie na punkt jest prostsze niż helikopterem.

    Żeby było śmieszniej - po 30minutach lotu władowałem w pakiet 427mAh :D

    Będzie dobry model do kontemplowania bezwietrznych, letnich wieczorów. Ale na zimę to bez sensu :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.