



-
Postów
483 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Treść opublikowana przez CichyBart
-
Oczywiście inpost odrzucił. Reklamacja była składana przez sklep, gdy jest to Klient biznesowy "i tak lepiej" (po rozmowie z infolinią inpost). Ze sklepu mi napisali, że nie zgadzają się z inpostem wnieśli odwołanie. Termin 30 dni jest niestety prawdą - masakra. Niestety człowiek uczy się na błędach - dobrze, że to drobnostka. ps: jeszcze nie kleję - miałem dziś robić oblot jednak po pracy zabrałem córki do sali zabaw i tak zeszło do 19:30... Muszę przygotować przejściówkę z MPX na Dean-T i w drogę.
-
Mi już się nie chce czekać. Czas na loty.
-
Gdyby nie wyjazdy, pewnie bym tak od razu zrobił. Miałem go brać na wyjazdy a teraz będzie służyć do dalszego szkolenia. edit: jedno jest okropne: kupujesz coś, płacisz, jest uszkodzone i wszyscy to mają w dupie a Ty zostajesz z uszkodzonym towarem (na szczęście w tym przypadku łatwo naprawić, ale nauczka na przyszłość, sprawdzać, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać). Czekam jeszcze na telefon od właściciela sklepu, który pewnie i tak nic nie wniesie i wypnie się wszystkiego też. ps: dziś niezła pogoda na oblot
-
Niestety minęło 28 dni roboczych (2x przekroczony termin rozpatrzenia reklamacji). Dzoniłem do sklepu, z którego kupowałem, oczywiście "jestem tylko pracownikiem", więc poprosiłem o pilny kontakt osoby kompetentnej. Pierwszy raz spotkałem się z taką opieszałością i brakiem chęci rozwiązania problemu ze strony sklepu. Na razie jeszcze jego nazwę zachowam dla siebie Doszło do tego, że to ja muszę dzwonić do inpostu? Masakra... Wiem tyle, że mimo atrakcyjnych cen kilka razy zastanowię się nad ponownym zakupem w tym sklepie. Niestety wyjazdy już mi się prawie pokończyły (jeszcze jeden planowy na 3 dni mi został i ew. wypad nad morze) i chciałbym sobie polatać już nowym modelem. W ubezpieczeniu domu mam obsługę prawną i zastanawiam się nad pchnięciem tego w ten sposób (tylko, czy mi się chce?). Od dziś zmiana taktyki: nie ma "śpieszącego się kuriera" - odpakować przy jego obecności, sprawdzić wszystko dokładnie i dopiero podpisać. Zawsze podchodziłem do tych tematów ze zrozumieniem (raz goniłem kuriera i udało się spisać protokół od ręki i nie było problemów - DHL).
-
Może lepiej przesuńcie, ale na za 2 tyg.... Do tego czasu powinienem już złożyć i oblatać swojego FunCub'a mam nadzieję...
-
Właśnie spojrzałem (przypadkiem) na Twój wiek. Wielki szacun chłopie!
-
Na natarcia świetna jest taśma pakowa + żelazko.
-
Ja wrzucałem do wrzątku i jadłem obiad. Po obiedzie kleiłem na CA.
-
Odbędzie się?
-
Wracając do stabilizatora: działa fajnie, jednak jest jak zawsze "ale". Pioneerkiem trochę dziś wywijałem, lecę na plecach a tu nagle wyrosły bardzo stare, wysokie drzewa... taki psikus. Skręcam w lewo (na plecach cały czas) starając się nie obniżyć lotu (pioneer kiepsko lata na plecach sam) a tu nagle zachodzące słońce ;/ staram się "coś" zrobić, ale sam nie wiedziałem zbytnio co, więc leciałem tak samo (chyba) i słońce oślepiło. Ok, mam wysokość, to obniżam lot i chcę wrócić na brzuch (ta decyzja była zła, najpierw powinienem wrócić na brzuch, później obniżyć). Miałem trochę więcej niż 90 stopni, więc bardziej na plecach i chcąc być spokojny stwierdziłem, żeby stabilizator mi wyrównał (i tu była druga błędna decyzja), choć mogłem wyrównać lotkami i od razy sterem wysokości. Niestety puściłem ster wysokości, dziób poszedł w dół, nacisnąłem chwilowy przełącznik do autopoziomowania a stabilizator chciał wyrównać go w drugą stronę. Prawie mu się to udało, lecz zahaczył statecznikiem poziomym, który to z prawej strony oderwał, 2x pięknie podskoczył niczym kauczukowa piłeczka, obrócił się robiąc idealne salto na plecy i zatrzymał. Oczywiście nie winię stabilizatora, lecz swoje 3 decyzje: 1. Najpierw powinienem wrócić na brzuch, później obniżyć lot 2. Powinienem sam nad ziemią wyrównać (więcej wiary w siebie) 3. Przed naciśnięciem chwilówki do autopoziomowania nie powinienem puszczać steru wysokości.
-
Kolejny tydzień poza domem był... tym razem w poniedziałek wpadliśmy na pomysł, że jedziemy nad morze i tam wylądowaliśmy. Oczywiście zabrałem pioneera - jakoś się zmieścił Pierwsze loty nad morzem przy miękkich nogach, następne już z pętlami i beczkami. Filmik krótki muszę zrobić - podlinkuję niebawem.
-
Jak byś się chciał go pozbyć to daj znać
-
Zbyt mała prędkość ew. na aparaturze masz zmniejszony wychył stery wysokości. Na zlocie w Pile >nauczyli mnie< latać wysoko i tam starać się wykonywać różne "akrobacje" najpierw, dzięki czemu a miarę mam wyczuty lot na plecach, jednak nie na tyle jeszcze, by latać nisko. ps: off-topic się zrobił
-
Do lotów na plecach (z uszami) potrzebna jest prędkość i spore wychylenie steru wysokości. Jeszcze nie odważyłem się tego wykonać niżej niż 20-25m, choć raczej udaje mi się też już zachować wysokość. Fajne są skręty z beczki - kręcisz beczkę w prawo lecz nie równasz do poziomu, lecz przy końcówce skręcasz w lewo zachowując wysokość (tutaj znowu ze względu na uszy trzeba powalczyć sterem wysokości, przez co trochę można zgłupieć przy końcówce). Dobre też jest wykonanie półbeczki - jak już jesteś na górze, obracasz się robiąc półpętlę i lecisz prosto. Nie wiem, jak to profesjonalnie się nazywa - ważniejsza jest zabawa
-
Prędzej zmienić silnik, ew. chociaż regulator (na min 30A, polecany też silnik AXN). Bez kaleczenia betowatych też można latać: filmik na dowód. Ja mam stockowy silnik i śmigło, regulator zmieniłem na Plush 30A i można już poszaleć. Pionowo w górę nie pójdzie, ale beczki można w miarę prosto robić niwelując sterem wysokości (widać choćby na filmiku). Podkreślam: betowate niekaleczone też nieźle lata
-
Ja wożę ze sobą imbus fi3 i po włożeniu skrzydeł skręcam o 2 obroty mocowanie pod skrzydłami. Nawet przy mocniejszych lądowaniach jest ok.
-
Oczywiście symulator też.
-
Właśnie sobie uświadomiłem swój błąd. Stabilizator ustawiłem na autopoziomowanie i faktycznie po wyrównaniu steru wysokości on poziomował model. Wizja zbliżających się drzew zrobiła swoje i przez to pewnie zgłupiałem. Tak to jest, gdy przestaje się używać "wspomagaczy", można zapomnieć ustawienia. Co prawda mam na 3-pozycyjnym a i tak pomyliłem ;/
-
Dziś na grill do znajomych zabrałem pioneerka. Lekki wiatr, ale pomyślałem, że polecę na stabilizatorze, co by się nie stresować (mało miejsca, blisko drzewa, wiatr). Skalibrowałem stabilizator, startuję a on mi pakuje nos w dół, odbijam i prostuję a ten znowu w dół. Tak trzy razy i wyłączyłem stabilizator - od tego momentu lot przebiegał bez problemów. Za tydzień dopiero będę mógł zabrać na pole i sprawdzić, co mogło być przyczyną. Najgorsze jest to, że standardowy silnik + standardowe śmigło (3-płatowe) + Plush 30A, lot na około 45% a regulator całkiem ciepły. Dało się dotknąć palcem, ale parzyło już - czy to normalne? Specjalnie wrzuciłem porządniejszy, by móc latać na silniku cały czas, a tu takie coś. Mógłby ktoś podpowiedzieć, czy wszystko ok, czy jednak grzejący regulator Plush 30A przy locie około półtorej minuty na niecałych 45% to normalne?
-
Pomoc przy wyborze pierwszego modelu latającego.
CichyBart odpowiedział(a) na Gambit80 temat w Od czego zacząć??
Ja latam na 2200mAh i jest ok. ŚC mam jakieś 67mm od krawędzi, jednak opinie są różne. Ładowarkę polecam z osobnym zasilaczem. Najczęściej to on właśnie pada, więc wymiana jest tańsza. Jak masz kasę, to Imax B6 ale z hologramem! Inaczej to obojętnie, co byś nie kupił, to można powiedzieć, że to samo. -
W oczekiwaniu na FunGlidera odrodziły się moje uczucia do pioneera. Wymieniłem mu standardowy regulator na plush 40A - powinien dać radę na lotach na silniku z połową mocy mam nadzieję. Standardowy regulator był już wtedy zbyt gorący, by go złapać. Zrobiłem parę dziurek na chłodzenie oraz popsikałem sprayem na czerwono częściowo (czego się dla dzieci nie robi... - tak, córka mnie namówiła). Do założenia czeka jeszcze silnik AXN, lecz nie mam odpowiedniej piasty. Śmigło założę APC 6x5.5E. Do takiej modyfikacji (i ciągłych ćwiczeń nad niskimi lotami i zwrotami) zmotywował mnie filmik Mateusza "zmagającego się" z ADHD (polecam filmik). Chyba niestety nie siedzi na tym forum - jeśli siedzi wyprowadźcie mnie proszę z błędu, mam kilka pytań do niego (i swoją drogą chciałbym zobaczyć podobne loty na żywo). Liczę, że do takich lotów wystarczy AXN + Plush 40A + APC 6x5,5e + standardowe serwa ;/ Jeśli nawet jakieś serwo nawali to nie będę zbytnio go żałować - nos ma krzywy, skrzydła zużyte... w sumie, to mnie to nie dziwi - nie miałem nikogo, kto by mi pomógł w pierwszych lotach, więc i tak cud, że jeszcze lata
-
Reklamacja zgłoszona przez sklep na podstawie protokołu. Na razie czekam na odpowiedź. W tym czasie szlifuję odruchy na pioneerze, do którego wsadziłem małego miśka Będę informować.
-
Nad kotłem wisi czujnik tlenku węgla (model 5DCO). Filtry montowała firma podczas budowy... Chaty nie rozwali - elektryka w domu robiona w całości przeze mnie, stąd wiem, że poszło przepięcie. Ubezpieczenie mam - zgłoszone już, tylko do nowego sterownika będzie jeszcze ze 3 nocki... Nowy sterownik u mnie (wraz z potwierdzeniem diagnozy przez autoryzowany serwis Viesmann'a - 1100zł brutto). Kociołek czyszczę sam minimum raz na rok (raz tak było) a generalnie dwa razy na rok (przed i po zimie odkurzanie). Płukać jeszcze nie płukałem - ładnie to wygląda na razie. Jedyne co musiałem robić, to odkamienić wymiennik do wody użytkowej oraz (niestety) kupić nową sondę do wody użytkowej (nalot po 3ch latach - teraz co roku papier 200 i delikanie przecieram). Znając życie (i doświadczenie z wymianą sondy), to gdy do serwisu dojdzie sterownik, to skoczę się po niego i sam wymienię. ps: zbyt słabo zaakcentowałem fakt, iż gdyby nie modelarstwo i całe to grzebanie w elektronice, to pewnie bym był jeszcze bez ciepłej wody (brak narzędzi a i doświadczenie już zanikało...). Ten tekst pozostanie na długo w mojej głowie
-
Podczas ostatnich burz zabezpieczenie przeciwprzepięciowe nie uratowało jednej fazy i poszedł sterownik kotła gazowego. Objawem był brak ciepłej wody "co jakiś czas". Wczorajszy prysznic w wodzie o temp około 18 stopni - bezcenne; oszczędność wody, prądu... Po rozebraniu kotła zauważyłem, że nie zawsze załącza się wentylator tworzący podciśnienie (kocioł sam zasysa powietrze z podciśnienia), przez co czujniki nie puszczały zapłonu. Do rozpatrzenia dwie opcje: siadła płyta główna bądź wentylator, który działa na 230V (jak zobaczyłem na tabliczce znamionowej) - w tym momencie pojawił się uśmiech na mojej twarzy Bierzemy się do "roboty". Otworzyłem obudowę sterownika i ujrzałem przepiękny opis "FAN": Po rozebraniu wtyku szukałem możliwości złączenia z zewnętrznym źródłem zasilania bez psucia wtyków (modą się przydać, gdy otrzymam nowy sterownik). Bardo dobry okazał się Dean-T. Przylutowałem do niego przewód zasilania (wraz z wyłącznikiem) i podłączyłem do kotła: Oczywiście nie trzymało to zbyt dobrze, więc w ruch poszła taśma izolująca: Całość zabezpieczyłem trytytką do innego przewodu (zdjęcie poprzednie) oraz od spodu (w razie pociągnięcia łączenie do Dean-T nie powinno się uszkodzić): Zamykamy kociołek, wszystkie obudowy (przewód wprowadziłem od spodu): Na koniec ciepła woda Jedyna niedogodność to konieczność załączenia wentylatora po puszczeniu wody (tak więc biorąc prysznic, druga osoba powinna pstryknąć wyłącznik). Jednak ciepła woda jest Realizując hobby jakim jest modelarstwo, "musiałem" zakupić lutownicę (cynę, kalafonię), "trzecią rękę", złącza (w tym Dean-T), termokurczki... więc wszystko miałem na miejscu. Z budowy został kawałek przewodu / wyłączniki / wtyki. ps: goldy świetnie spisują się do łączenie ledów np. w kuchni pod meblami
-
Zmiana terminu ten mam już zajęty niestety... Nie będzie mnie.