




vowthyn
Modelarz-
Postów
883 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Treść opublikowana przez vowthyn
-
Wiem. Nie czepiałem się "Flysky" tylko "Frysky" Już wyraźniej nie potrafię napisać. Kurcze wystarczy czytać ze zrozumieniem - Nazwy "Flysky" i "FrSKY" są prawidłowe, tylko to dwie różne firmy i różne produkty, natomiast marka "Frysky" w modelarstwie nie istnieje.
-
Kupiłem Symę S-107 jako prezent, po kilku miesiącach nadal lata, żyje i dostarcza zabawy osobie obdarowanej, jak na kwotę 120PLN to bardzo fajna zabawka. Dostępne są części zamienne a ten konkretny model zbiera bardzo dobre opinie (dlatego go wybrałem). Należy jednak uważać na podróby, 60PLN za ten śmigłowiec wydaje mi się ceną podejrzanie niską. W necie były gdzieś fotki jak odróżnić oryginał od podróbki. Ten podlinkowany w pierwszym poście wygląda albo na podróbkę, albo na jakąś inną wersję tej zabawki (różni się napisami na łopatach).
-
Nie wyrzucaj pakietu w takim stanie, bo spowodujesz gdzieś pożar. TUTAJ masz instrukcję jak bezpiecznie zutylizować pakiet LiPo zanim się go pozbędziesz.
-
Ja z kolei używam modułu DJT z FrSKY i również nic złego powiedzieć o nim nie mogę. W zasadzie wszystko można przeczytać w innych opiniach - przez dwa miesiące intensywnego latania ani raz nie miałem nawet cienia zakłócenia. Przetestowany zasięg w prostej linii to 4km (bez przeszkód po drodze). Dużą zaletą jest praktycznie natychmiastowe ponawianie linku jeśli wyłączymy i włączymy ponownie nadajnik - w takiej sytuacji nie ma zauważalnego opóźnienia. Ciężko Ci będzie dokładnie porównać te systemy, bo wątpię aby ktoś używał obu jednocześnie żeby dokonać wiarygodnego porównania. Z dodatkowych zalet FrSKY można wymienić telemetrię i niewygórowane ceny odbiorników.
-
Jak już prostujecie, to dokładnie. Nie znam żadnego "Frysky" (nawiasem mówiąc "smażyć niebo" brzmi cokolwiek dziwnie), znam za to "FrSKY". Niby pierdoła, ale dokładne wpisywanie nazw produktów znacząco ułatwia życie człowiekowi, który będzie tego szukał w wyszukiwarce forumowej.
-
PZL P-11C model wycinany laserem - wersja elektryczna od strony 10
vowthyn odpowiedział(a) na Lech Mirkiewicz temat w Półmakiety
Pogratulować oblotu. Model piękny, tylko czepnę się jednego - nie godzi się posyłać go w niebo jak jakiegoś Latającego Holendra nie przymierzając - Jedenastka musi mieć pilota, ze względu na taką, a nie inną kabinę w powietrzu na pusto wygląda cokolwiek dziwnie. Poza tym klasa. -
MiG-29 EDF /lanxiang/
vowthyn odpowiedział(a) na waldi1973 temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Coś pięknego, moja teraz bardzo bardzo żałować, że nie mieć dostępu do utwardzonego pasa :-) -
Wola Waszeci :-) W momencie premiery tytułu w grze były 4 samoloty, w tej chwili jest ich 26, w tym wieloosobowe bombowce, do tego cała masa rzeczy (darmowych), które zostały dodane do gry w trakcie jej rozwoju, który nadal trwa. To właśnie jest nowy kod, o którym piszesz, a który jest na bieżąco do gry dodawany, tylko nie w dużych paczkach - jak w przypadku iła, tylko pojedynczo - możesz sobie sam wybrać które samoloty Cię interesują (np ja nie latam bombowcami, więc dlaczego miałbym za nie płacić?), a jak nie chcesz to nie zamyka Ci to dostępu do reszty gry (więc porównanie do iła nietrafione, bo tam, jeśli Twój kolega kupił np dodatek Ace Expansion z nowymi samolotami, a Ty go nie kupiłeś, to już nie mogliście latać razem bo Wasze wersje gier były niekompatybilne). Dalej 2,99$ to nie jest 25PLN (wystarczy odrobina cierpliwości i poczekać na wyprzedaż - ostatnia była w sierpniu). I nie jest tak, jak piszesz - że większość klocków jest zamknięta. Porównanie do modelu również jest nieadekwatne, bo nad tym, co dostajesz w pudełku z modelem po zapłaceniu nikt już potem nie musi pracować, w przypadku dobrego symulatora jest zupełnie inaczej. Jeśli już chcesz porównywać do modelu, to wygląda raczej tak: kupuję model, podłączam i mogę latać, ale jak chcę do niego wariometr, albo kamerę to muszę zapłacić dodatkowo. No ale nie będę dłużej zachęcał - radzę jednak przyzwyczaić się do DLC bo czasy, kiedy dostawaliśmy w pudełku ostateczny i zamknięty produkt odeszły bezpowrotnie. Dla mnie istotne jest to, czy warto inwestować w rozwój danego tytułu i czy ta inwestycja przełoży się na otrzymaną z niego zabawę. W przypadku RoF wydane pieniądze zwróciły się już w 1000% w postaci setek godzin wylatanych z kolegami. Wolę to, niż wydać 8 dych za CloDa i przybić go sobie na ścianę, bo nawet na komputerze z NASA latać da się tylko nad wodą a pojęcie płynności gry zostało przez twórców potraktowane w bardzo oryginalny sposób. Symulatory to wąska nisza gier - nie zarabia się na nich kroci (chyba że pójdziemy w stronę mainstreamu i zrobimy strzelankę z samolotami w rolach głównych - wtedy kupi to więcej ludzi, ale nie będzie to już sim z prawdziwego zdarzenia - najlepiej obrazuje to przykład Falcona 4.0 - jeden z najlepszych symulatorów w historii, a Microprose zbankrutowało po jego wydaniu - tyle na nim zarobili). Jeśli chodzi o okres Wielkiej Wojny, to jedyną konkurencją dla RoF jest Over Flanders Fields. Gra technologicznie starsza i nie posiada tylu bajerów, co RoF, jednak z tego co się orientuję kampania single player jest tam ciekawsza. W multi konkurencji dla RoF obecnie nie ma żadnej. Co do Loczka - również miło wspominam, kawał życia mi ta gra zabrała.
-
Nie mam w zwyczaju ;-) Napisałem, że "sam jestem ciekaw" - tzn że nie mam na ten temat dokładnych informacji. Cessnę widziałem, ładniutka, ale przecież nie negowałem nigdzie, że z depronu można robić piękne modele. Mowa była o wytrzymałości depronowych elementów na duże wibracje napędu spalinowego w dłuższym przedziale czasu. Posiadam elektrycznego deproniaka oklejonego papierem i malowanego motipami i wiem, że trzeba obchodzić się z nim delikatnie, bo jak zrobimy wgniecenie palcami czy paznokciem, to nie sposób tego ładnie naprawić. Dodatkowo poszycie ulega czasami nacięciu przez jakiś ostrzejszy badyl przy lądowaniu. Podejrzewam, że modele balsowe mogą być trochę bardziej wytrzymałe i łatwiejsze do naprawy.
-
I dostajesz jak najbardziej pełnowartościowy produkt. Może nie jesteś po prostu zorientowany jak dokładnie wygląda sprawa z dodatkowymi maszynami. Otóż kupując dowolną wersję RoF masz już w niej zawarte WSZYSTKIE dostępne samoloty - nie możesz tylko pilotować tych, których nie posiadasz. Oznacza to, że możesz na równi z innymi latać w multi z innymi i np walczyć przeciwko Fokkerom DVIIF albo latać w formacji z kolegą, który ma ten samolot, nie jesteś w ten sposób ograniczany (nie ma sytuacji znanej z innych gier, np ze Sturmovika, kiedy nie posiadając danego dodatku Twoja gra była niekompatybilna w multi z ludźmi, którzy dodatek posiadali). Więcej - w przypadku maszyn wieloosobowych nawet nie posiadając danego samolotu możesz zajmować miejsce strzelca pokładowego i latać w załodze z kolegą, który go posiada. Kolejna sprawa to ta, że dodatkowe maszyny nie są jakimiś wyselekcjonowanymi ubersamolotami bez których nie da się latać i wygrywać w multi. Na dzień dobry nawet w darmowej wersji dostajesz Spada XIII który jest jak najbardziej wartościową maszyną w multi. Tak, jak napisał Air kupujesz powiedzmy ICE edition i masz tam chyba 9 maszyn. W żaden sposób nie można nazwać tego niepełnowartościowym produktem - no chyba że kogoś strasznie boli, że kolega ma o dwa samoloty więcej (co w żaden sposób nie czyni rozgrywki łatwiejszą dla niego). Jak ktoś nie jest w stanie tego zaakceptować, to za podobną cenę może kupić nowego iła - będzie miał wszystkie samoloty od razu, tylko może się lekko zdziwić w kwestii "pełnowartościowości" tego produktu, bo gra jest w dużej części zwyczajnie niegrywalna :devil: Zainteresowanych tematem zapraszam TUTAJ zanim zdecydują się wydać pieniądze na ten tytuł. Sprawa jest znacznie bardziej złożona a zabezpieczenie antyepilepsyjne to tylko wymówka na skopany doszczętnie engine tej gry. Dodatkowe samoloty do RoF są niedrogie (większość jest dostępna po 7,62$, a kilka razy w roku są wyprzedaże i wtedy samolot kosztuje 2,99$ co jest ceną śmieszną jak na dzisiejsze czasy - polecam porównać sobie przeciętne ceny samolotów do Flight Simulatora :-). Dzisiejsze symulatory to gry bardzo skomplikowane i wymagające ogromnego nakładu środków od twórców. RoF od pierwszego dnia premiery jest dopracowywany i rozbudowywany o nową zawartość przez własnych twórców, a nie przez moderów (większość firm wypuszcza grę, ze trzy patche a o resztę niech się martwi community). To kosztuje. Regularnie są wydawane update'y przez scentralizowany system pobierania, co gwarantuje posiadanie zawsze aktualnej wersji gry. Gra jest również bardzo dobrze zabezpieczona przed cheatowaniem w multi. Ostatecznie to nie jest jakiś FPS, którego przejdziemy góra dwa razy i zostawimy na półce. Zakup symulatora to inwestycja na dłużej więc i wydane pieniądze przekładają się na dłuższy czas zabawy. Od siebie dodam jeszcze, że przez sposób wydawania nowych maszyn budzi się w człowieku żyłka kolekcjonera Pokemonów pt. "złap je wszystkie" ;-) Każda maszyna jest w jakiś sposób wyjątkowa, różni się od innych nie tylko prędkością maksymalną. Każda posiada mocne i słabe strony i poznanie ich jest kluczem do odnoszenia zwycięstw w multi. I nie jest to łatwe. Zainteresowany polecam "na smak" obejrzeć co ta gra prezentuje sobą od strony wizualnej: http://simhq.com/forum/ubbthreads.php/topics/3211997/1.html Z dobrych simów polecam jeszcze DSC Ka-50 Black Shark oraz DCS A-10C Warthog. Również świetne symulatory dla miłośników nowoczesnych maszyn, a zwłaszcza tych, którzy cenią sobie przekopywanie się przez kilkaset stron instrukcji w celu uruchomienia silnika ;-).
-
Ktoś zmajstrował FW-190? Eee, ale to chyba nie w tym temacie :devil: :devil:
-
Dlaczego na PW? To nie pirat tylko normalnie dostępna legalna wersja udostępniona przez twórców na oficjalnej stronie: http://riseofflight.com (opcja "Play it Free"). Have fun! ;-) Po więcej szczegółów na temat gry zapraszam pod TEN adres.
-
Bardzo gorąco polecam Rise of Flight wszystkim miłośnikom szmatolotów, gra jest rewelacyjna i ma świetny klimat. W tej chwili pełna wersja (również do gry online) jest dostępna do ściągnięcia za free i zawiera chyba dwa samoloty (nie jestem pewien dokładnie, sam latam od premiery i mam hangar już dość mocno wypełniony ;-) .
-
Niekoniecznie bajki. Depron jest pianką, posiada porowatą strukturę z pęcherzykami. Weź kawałek depronu i ściśnij palcami - wgniata się bardzo łatwo i raczej nie wróci już do pierwotnego kształtu. Teraz wyobraź sobie jaki efekt mogą powodować silne wibracje w pewnych newralgicznych miejscach połączeń depronu z innymi materiałami w konstrukcji modelu. Wzmocnienie zewnętrznego poszycia poprzez oklejenie papierem to jedno - zwiększa wytrzymałość na ściskanie palcami z zewnątrz i zabezpiecza przed żrącym lakierem, albo składnikami paliwa, ale od wewnątrz modelu raczej się nie okleja. Sam jestem ciekaw jak wygląda żywotność modeli depronowych i w jakim stanie będzie konstrukcja takiego modelu z silnikiem spalinowym powiedzmy po 5 sezonach intensywnego latania (zakładając oczywiście, że go nie rozwalimy - chodzi mi o normalną, ale intensywną eksploatację).
-
Wiesz o co mi chodzi. Oś obrotu modelu nie będzie się pokrywała z wzdłużną osią symetrii modelu, do tego moment hamujący od wychylonej lotki wystąpi tylko na jednej połówce skrzydła, no i na sam koniec - jak nam nawali ta jedyna lotka to nie zostanie nic w zanadrzu, wygląda to też mało realistycznie. Wiem, że takie czynniki, jak np moment obrotowy śmigła również wpływają na niesymetryczne reakcje, ale była tutaj również mowa o szybowcach (długie skrzydła) gdzie takie rozwiązanie wydaje mi się mało eleganckie (no i jaki jest jego konkretny cel? Bo tak, jak napisałem - ograniczenie nerwowych reakcji na stery w prosty sposób uzyskujemy poprzez ograniczenie wychyleń). Być może faktycznie nie ma to aż tak dużego znaczenia praktycznego, ale moim zdaniem posiada jakieś takie "wewnętrzne fuj" :wink:
-
Nie polecam latać Totkiem przy wietrze mocniejszym, niż góra 3m/s zwłaszcza, jeśli nie robiłeś mu steru kierunku (trochę pomaga walczyć z podmuchami). Jeśli jest zbyt nerwowy, to zmniejsz mu wychylenia sterów i powinno pomóc. Ile waży Twój model gotowy do lotu?
-
To naprawdę podchodzi pod jakieś muzeum modelarstwa, gdzie Ty to wszystko trzymasz? Moi faworyci jak do tej pory to te Albatrosy i Foka. Chcemy więcej.
-
Jakieś jaja sobie robicie, czy faktycznie latacie z jedną ruchomą lotką? Przecież reakcje modelu w takiej konfiguracji nie będą symetryczne. Jak model jest za nerwowy, to jaki problem zmniejszyć wychylenia zamiast tworzyć jakąś eksperymentalną aerodynamikę?
-
Zawiasy wykoncypowałeś sobie dobrze (tylko tak, jak napisał Robertus wycięcie ma być na dolnej płaszczyźnie, ponieważ lotka powinna wychylać się bardziej do góry, niż na dół. Zacznij od naklejenia taśmy na górną - prostą płaszczyznę skrzydła ponieważ w ten sposób łatwo będzie Ci ustalić równą szczelinę pomiędzy skrzydłem a lotką. Szczelina nie powinna być duża, ale powinna pozwalać na swobodny ruch lotki - stawiam tak około 1-1,5mm. Następnie doklejasz taśmę na dolną część płata - dobrze jest docisnąć ją wzdłuż szczeliny przy pomocy krawędzi linijki tak, aby na długości szczeliny obie taśmy zetknęły się ze sobą stroną klejącą. Należy uważać, aby przy tej operacji dociskania lotka pozostała prosta. Co do chłodzenia, to możesz lekko wyażurować wręgę silnikową, albo dorobić wlot powietrza na górnej części nosa na wzór tego w Toto 1.
-
Madrian, ale Ty napisałeś mniej więcej to samo, co ja, tylko trochę inaczej. Wyraźnie napisałem, że prawdopodobieństwo kraksy istnieje, i że jest szczególnie wysokie w trakcie pierwszych lotów, zaprotestowałem tylko przeciwko traktowaniu kraksy jako nieuniknionej konieczności, która na pewno nas spotka niezależnie od tego jakie starania podejmiemy aby jej uniknąć. Właśnie takie podejście zwiększa jeszcze jej prawdopodobieństwo, bo "zielony" zbuduje byle jaki model niedbale i do latania zabierze się byle jak, bo przecież "i tak go rozbije". Co do moich porównań, to uważam, że w pewnym stopniu jednak są adekwatne. W roli instruktora może wystąpić kolega-modelarz z opcją trenera w aparaturze, a jeśli nie mamy możliwości z takiej pomocy skorzystać, to naszą największą podporą jest symulator, który uczy wystarczająco dużo, aby w realu opanować prosty szkolny model w dobrych warunkach pogodowych. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że jestem jakiś wyjątkowy jeden na stu, który nie rozwalił pierwszego modelu (samodzielnie zbudowanego i oblatanego bez pomocy). Po prostu trzeba zabrać się do tego porządnie i mieć tę odrobinę szczęścia i tyle. Zamiast pisać ludziom "na pewno rozbijecie pierwszy model" lepiej powiedzieć im "zbudujcie model porządnie i nauczcie się latać na symulatorze żeby się nie rozbić". P.S. To jest jeden z tych czynników, który jest do wyeliminowania. Zagadnienie powinno być nam bardzo dobrze znane - jedyne czego może nam brakować, to praktyka. Bo jak za latanie bierze się ktoś, kto nie zna podstaw mechaniki lotu (i nie mówię tutaj o wiedzy inżynieryjnej, tylko o prawdziwych podstawach - do czego służą skrzydła, stery, lotki, co to jest przeciągnięcie, flatter itp.) i nie bardzo wie co do czego służy, to jasne że nic z tego nie będzie.
-
Wszystko się zgadza. Dlatego należy kupować z głową i to najczęściej oznacza nie to, co jest najtańsze, bo to, co jest najtańsze najczęściej bardzo szybko idzie do kosza i wymusza wydanie pieniędzy kolejny raz na to samo. Uwierz mi - niewielu tutaj jest takich, co nie muszą liczyć się z pieniędzmi i mogą wywalać na RC dowolne sumy. Jak nas na coś nie stać, to zwyczajnie trzeba czasem doskładać i tyle - czasami niestety trwa to dłużej niż tydzień czy miesiąc. Jeszcze co do tego: Żeby była jasność - super rewelacyjnie wypasiona, to jest np Futaba FX40, natomiast Turnigy T9x to chińska aparatura segmentu budżetowego, jednak gwarantująca na tyle rozsądny poziom jakości i funkcjonalności, że warta jest wzięcia pod uwagę jako pierwszy nadajnik, ponieważ przy odrobinie szczęścia może nam posłużyć przez kilka pierwszych modeli albo i dłużej ze względu na duże możliwości rozbudowy i modyfikacji (pisząc "kilka modeli" zakładam oczywiście jakiś progres, tzn. że każdy z nich będzie lepszy, bardziej wymagający i skomplikowany od poprzedniego).
-
A kiedy wiedzieć, że da się radę? :wink: Kiedy wie już dokładnie jak model zachowuje się w trakcie lotu po prostej i w zakrętach (czy przepada, czy zadziera nos, i takie tam, pod jakim kątem może się wznosić, na jak szybkie nurkowanie może sobie pozwolić i przy jakiej mniej więcej prędkości odzyskuje sterowność) - to są wszystko rzeczy, które można wyczuć latając na stosunkowo dużej wysokości, gdzie mamy możliwość obserwowania reakcji modelu i w przypadku popełnienia drobnego błędu mamy czas na reakcję. Druga sprawa (a w zasadzie pierwsza) to oczywiście trening na simie - nie wykonuję figury w realu, jeśli nie przećwiczyłem jej na symulatorze i nie mam przynajmniej bladego pojęcia jak model może się zachować w trakcie jej wykonywania, jak rozpocząć wykonywanie figury i jak z niej prawidłowo wyprowadzić. W skrócie - sprowadza się to do tego, że rzadko kiedy jest tak, że powiedzmy w swoim drugim czy trzecim locie nowicjusz powinien próbować lotu na żyletkę czy korkociągu, bo jest małe prawdopodobieństwo, że model to przeżyje w jednym kawałku. Może ja jakiś dziwny jestem, ale zanim odważyłem się wykonać pętlę, beczkę, czy lot plecowy to minął ponad miesiąc od mojego pierwszego lotu - ale nie nudziło mi się w tym czasie bo miałem zabawę z nauką znajdowania i wykorzystywania termiki. Oczywiście zawsze może podwinąć się noga (np ostatnio w bardzo nieprzemyślany sposób próbowałem przejść do lotu plecowego co skończyło się ostrym nurkowaniem i uratowała mnie tylko wysokość), nie ma na to mocnych, rzecz w tym że szczęściu trzeba pomagać i ograniczać prawdopodobieństwo katastrofy. Gdyby w dużym lotnictwie podchodzono do nauki latania tak, jak niektóre osoby na tym forum (tzn. "kraksa jest nieunikniona", "jak się nie rozbijesz to się nie nauczysz"), to przecież nie byłoby na świecie żywych pilotów.
-
Jasna sprawa, po prostu w kontekście poprzednich kilku postów w dyskusji Twoja wypowiedź była dwuznaczna.
-
PMaciej nie napisałeś, czy te klapy wychylone w górę, czy w dół.
-
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Jak będziemy z góry zakładać że się rozbijemy, to się rozbijemy. Kraksy (i zniszczenia, lub poważnego uszkodzenia pierwszego modelu) można z dużym prawdopodobieństwem uniknąć stosując się do podstawowych zasad wielokrotnie na tym forum opisywanych. Oczywiście jak najbardziej rozsądnie jest zaczynać zabawę od prostych, tanich i lekkich modeli ponieważ kraksa na początku jest prawdopodobna (w sumie to zawsze jest, tylko na początku to prawdopodobieństwo jest dużo wyższe), jednak z całą pewnością nie jest nieunikniona i radziłbym tak jej nie traktować, ponieważ w ten sposób sami się z góry na nią skazujemy (coś w rodzaju poddania się bez nawiązania walki tudzież samospełniającej się przepowiedni). Dodam, że czynnikiem, który może obniżyć prawdopodobieństwo rozbicia modelu jest brak środków na zakup/budowę następnego. Jak człowiek ma świadomość, że po rozbiciu modelu długo nie polata, bo nie będzie miał czym, to uwierzcie mi - bardzo się stara nie rozbić i co za tym idzie nie kozaczy zanadto (nie lata przy zbyt mocnym wietrze, nie kręci akrobacji póki nie jest pewien, że da radę itp).