Skocz do zawartości

jarek996

Modelarz
  • Postów

    4 992
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    60

Treść opublikowana przez jarek996

  1. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    OK, DZIEN 3: Zgodnie z przypuszczeniami, pobudka byla srednio przyjemna. Zwloklem sie na sniadanie i zmusilem do spozycia wielu kolhydratow. Na moim stole krolowaly jednak przede wszystkim przerozne soki, do ktorych zmuszac sie nie musialem 😉 O 8.30 spokojny start. Zaczyna sie wielokilometrowymi, wspanialymi szutrami Rzeka jest juz dosyc szeroka, ale to ciagle nie jest jeszcze TEN Dunaj! Zaczyna sie seria zapor (Dunaj jest mocno uregulowany), ktorymi mozna przejezdzac na druga strone. Pozniej zaczynaja sie bawarskie miasteczka Przybytki tego typu na szczescie jeszcze zamkniete Kolejna zapora (tym razem z przeprawa) Po zaporze “wprowadzam sie” (swiadomie) w troszke trudniejszy teren. Smigam strona “niesciezkowa”, aczkolwiek dla gravela i MTB przejezdna Kilkanascie km roznymi chaszczami z nadzieja, ze jedyny mostek bedzie na swoim miejscu 😂 Mostek byl na miejscu (choc ledwo sie trzymal). wiec moglem kontynuowac wg planu. Troszeczke bokami mkne sobie dalej. Dookola dziwne rozlewiska i liczne doplywy Dunaju. Pozniej powrot na jedna z odnog I kolejna zapora Na szczescie TEZ zamkniete Ale w Donauwörth juz otwarte! Tym razem to mi sie naprawde nalezalo! Chwilke posiedzialem, zmienilem kurs na komputerku (od tego miejsca mialem juz jedna trase do konca) i ruszylem dalej. Zaczelo sie robic cieplo. Tutaj tez jeszcze bylo zamkniete 😂 Znowu odjazd od Dunaju (rozlewiska i doplywy) Chwila relaksu z kolezankami Kozy naleza absolutnie do moich faworytow w swiecie zwierzat 😂 Dojezdzam do miasteczka Neuburg an der Donau i robie zakupy sniadaniowe, ktore spozywam niespiesznie na lawaczce przy Dunaju. Klasyczna niemiecka fleischslat i preclobodobne pieczywo. Po chwili lenistwa ruszam dalej. Zblizam sie Ingolstadt, czyli ojcowizny marki AUDI Przejazd przez miasto raczej nieciekawy Odwiedzam muzeum policji bawarskiej i smigam dalej Za Ingolstadt duze sklady Bundeswehry i piekny szlak Jeszcze dalej za miastem, miejscowe elektrownie (tak to przynajmniej wygladalo) Po tym dosc strasznym widoku zaczynaja sie znowu widoki bajkowe Jako, ze dzisiaj bede przejezdzal przez Weltenburg, zaczynaja sie przede mna pojawiac OLBRZYMIE plantacje chmielu! Az sie chce szybciej jechac 😂 Jade miedzy tym chmielem i mysle tylko o jednym 😂 Mijam ruiny rzymskiego siedliska (tutaj konczyla sie granica Imperium Rzymskiego) Czuje, ze zlapalem gume, ale do Weltenburga mam moze z 5-8 km. Postanawiam dopompowywac (spada bardzo wolno) W koncu (bardzo kiepskim kawalkiem drogi) dojezdzam do najstarszego na swiecie browaru klasztornego! Oszczedzalem sie na ten moment CALY dzien! Najpierw zamawiam weizena, a po weizenie “dunkla” Ogladam caly przybytek ze wszystkich stron I przy wyjezdzie place natychmiasowa kare za wypicie DWOCH piw Niestety ostatnie 8 km (do noclegu) bedzie mocno pofaldowane. Tym co mnie ciagnie i daje energie na te podjazdy jest to, ze spie dzisiaj w hotelu-browarze 😂 W koncu w dol i dojezdzam do Kelheim, a dokladnie to do sasiedniego Affecking. Co robie najpierw? Tego chyba NIE musze tlumaczyc 😂 Pozniej zjadam porcje miejscowego jadla I testuje wiekszosc miejscowych produktow. Przed snem latam dwie detki (znajduje resztki malutkiego kolca w oponie) i po sprawdzeniu, ze trzymaja, klade sie spac. Wyszlo dzisiaj 172 km
  2. To w koncu licencyjny Wright r-1820 Cyclone. Montowany byl m.in. w B-17 (Latajaca Forteca).
  3. jarek996

    LATANIE MALMÖ

    Ale prawidlowo jest wlasnie Espas! A co do podrozowania, to sie w zupelnosci zgadzam. To auto nas nie wiezie, ono nas NIESIE 😉
  4. jarek996

    LATANIE MALMÖ

    Wiem, ale na swoje "Reno" nie mowie "Reno", tylko "Espas"😉 Oczywiscie, ze tak! Najpierw (raniutko), bylem na lotnisku ROWEREM 😄 To zmotoryzowany KULBUTIN. Lata WYSMIENICIE !!! Nic, nigdy nie latalo mi tak fajnie, jak ten model. Mozna i poszybowac i pozap.....ac.
  5. jarek996

    LATANIE MALMÖ

    Koledzy, bylem dzisiaj POLATAC! Pierwszy raz w tym roku😳 Zabralem Badassa i caly czas czulem, ze czegos zapomnialem. Okazalo sie, ze zapomnialem kabinki. Bez, raczej latac sie nie da, ale ja mam w zyciu szczescie (ktore tym razem okazalo czyims nieszczesciem). Jak sie rozkladalem, to jeden z kolegow akurat rozbil swoj model, wiec jak go ogladal na stole, to zapytalem, czy zostawia sobie kabinke. Powiedzial, ze NIE, wiec dzien byl uratowany. Nozyczki (przycialem ja mocno, bo byla OGROMNA), tasma i nagle mam piekna kabinke (ktora trzeba odklejac do kazdego kolejnego lotu w celu zmiany akumulatora 😄). Nogi podczas ladowania mi sie trzesly jak nowicjuszowi, ale po 2 ladowaniach bylo juz normalnie. Mam nadziej, ze jeszcze w tym roku posmigam (ale juz ze swoja kabinka)
  6. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Dlatego, ze szybowiec NIE jest na 100% pojazdem MECHANICZNYM 🤑
  7. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    To w Szwecji BEZ ograniczen (na rowerze)! Wyszli z zalozenia, ze lepiej zeby ludzie jechali sie napic rowerem niz maja wracac samochodami.
  8. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Dzien trzeci: (CDN)
  9. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Ciezko jest jechac (szczegolnie mnie, wielbicielowi) prze najlepsze piwne tereny Europy 😄
  10. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Dzien 2: budze sie jak nowonarodzony, z hotelowego okna widze Dunaj, wiec uradowany schodze na sniadanie i zjadam dosc sporo, bo dzisiaj bedzie kawal jazdy! Ruszam juz o 8.00, bo ambitny plan zaklada prawie 200km, a jak wiadomo nie jest to TYLKO jazda, a rowniez wszelkie “okolicznosci”. Opuszczam Tuttlingen i juz na przedmiesciach zaczynaja sie zwirki. Sa tak dobre, ze jedzie sie jak po asfalcie. Widac tez, ze padalo jeszcze przedwczoraj (ponoc BARDZO), bo jest wiele kaluz i miekkich odcinkow. Szlak “dunajski”, przechodzi dosc czesto w asfalcik, co dla odmiany jest bardzo przyjemne, bo mozna zrobic kilka km troszke szybciej Wisza jeszcze poranne mgielki, ale jest juz BARDZO cieplo. Na razie jest bardzo klimatycznie i trudno sie nudzic. Trasa nie jest zupelnie plaska, bo jest masa podjazdow i zjazdow, co w sumie ja tylko urozmaica. Kilometry “pykaja” i czas na jakiegos browca. Niestety wszelkie “biergarteny” sa jeszcze zamkniete 😞 Przy samej sciezce znajduje sklep z napojami. NA SZCZESCIE maja kilka browcow w lodowce! Sklep jest DOSKONALE zaopatrzony! Zupelnie inny asortyment,jak w sklepach berlinskich Wypijam jakies miejscowe i jade dalej, zatrzymujac sie w napotkanej kawiarence. Tym razem kawka i ciacho Mijam PRZEPIEKNE miasteczka, w ktorych (gdyby nie kilometry) chetnie posiedzialbym dluzej Dunaj robi sie coraz szerszy, ale do prawdziwego DUNAJU mi jeszcze daleko. Przejezdzajac przez mostek, zauwazam knajpke z browarem! Takiej okazji Jarek nie przepusci Po doskonalym browarku, czas wsiadac i krecic dale Staje na loda w samoobslugowej “kawiarance”. Po lodziku, dalej w droge. Znowu jakies piekne miasteczka Przy biergartenach ciezko nie stanac, wiedzac CO tam naleja. Przed Ulm do Dunaju wplywa “czarna” rzeka i tak sobie plyna polaczene jeszcze dosc dlugi kawalek Zaczyna kropic, choc jest dalej BARDZO cieplo. Wjezdzam do centrum i postanawiam cos zjesc. Katedra w Ulm robi wrazenie. Podobno jest to najwyzszy kosciol Europy (musze sprawdzic) Mam niestety pecha, bo na jedzenia zatrzymalem sie w browarze. Dostaje KONSKA porcje miejscowych specjalow i naturalnie “wlasne” piwo. Przestaje padac, wiec po strawieniu posilku wrzucam sie na rower i ruszam dalej. Wyjezdzam z miasta i po kilkunastu km wjezdzam do Bawarii! Nalezy ro uczcic, wypijajac PIERWSZE bawarskie piwo! Jeszcze kilkanascie km i dojade do Lepheim, ktory ma byc celem dnia. Wstepnie mam upatrzone dwa miejsca do spania. Dojezdzam i okazuje sie, ze w pierwszym brak miejsc. Wlasciciel wskazuje drugi hotelik i tam znajduje wolny pokoj. DLUUUUGI prysznic i schodze do restauracji. Glodny nie jestem, ale dosyc spragniony. Mimo ze jestem w Bawarii, dostaje piwo z Ulm, ktory lezy w Badernii-Wirtembergii. Pozniej ide sie przejsc po Lepheim, ale okazuje sie, ze miasteczko jest WYMARLE. Zagladam wiec do kajpki z hotelem w ktorym nie bylo miejsc, a tam dalej sie cos dzieje! Zamawiam piwo, a obok slysze slowianski jezyk. Zagaduje i okazuje sie ze sa to Czesi, choc w sumie jeden to Polak z Cieszyna, ale czeskiego. Zasuwa 95% po polsku, i dosiadam sie do nuich (niesteyy) do stolika. Polak ma na imie Daniel, a jego ziec Ondra. Daniel obchodzi dzisiaj 50 urodziny, wiec na stole NIE jest pusto. Szybko lapiemu nic porozumioenia i zaczyna sie impreza!. Niestey do piwa popijamu jakis likier kawowy, co raczej nie jest najlepszym pomyslem. Niestey (znoweu NIESTETY ) Danielowi bardzo on (likier) smakuje i zmawia w hurtowych ilosciach, Ondra juz sie ledwio trzyma, a okazuje sie, ze rano chlopaki ida do roboty (robia jakies drewniane elewacje w miejscowym sklepie). Wypijamy po kilka piw i niezliczona ilosc likierow i chlopaki w koncu MUSZA zakonczyc impreze. Ja rowniez wracam do hotelu, wiedzac, ze ranek NIE bedzie mily. P.S. Piwo w ostatniej knajpie (knajpo-hotelu) tez miejscowe (knajpa ma wlasny browar ) W kazdym razie 189 km zrobione i na 100% pobudka bedzie na lekkim kacu. P.S. poniewaz mamy tutaj rowniez nieletnich modelarzy, nie bede zamieszczal zdjec wszystkich piw. W kazdym razie wypilem ich dzisiaj 12 🤣
  11. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Wrocilem 3 tyg. temu z "mojego" Dunaju (1100 km od zrodla do Wiednia) i na sciezkach dunajskich, 95% to takie wlasnie "Andrzeje" (czesto ze swoimi polowami. I wiekowo i sprzetowo. Sa ich tam SETKI (jak nie tysiace). Zwykli pedalujacy (bez wspomagania) sa w olbrzymiej mniejszosci! Wyprawe opisze niebawem w szczegolach. No to zaczynamy! Najpierw mapki: Elzach do zrodla : https://mapy.com/s/potucegufe Od zrodla do Donauwörth https://mapy.com/s/pezumafeja Donauwörth - Wieden https://mapy.com/s/dutobeguso Wylot z Kopenhagi mialem o godz. 9.40, wszystko oczywiscie planowo i laduje chwile po 11. Row Rower dostaje prawie natychmiast znajduje wozek i ide na, pobliski lotniskowy parking. Sprawnie skrecam rower, przebieram sie i zostawiam karton na wozku (tym razem nie mam po prostu czasu szukac smietnika, bo mam BARDZO napiety czas) odpalam Garmina i w droge! Poniewaz jak dotad wszystko idzie bardzo sprawnie, jest szansa, ze zdaze na pociag o 12.10. Wsiadam i gnam jakimis francuskimi zakamarkami, a po 8 km dojezdzam do Renu, przekraczam go mostem i szukam stacji w Weil am Rhein. Znajduje stacje i zdazam na pociag. Okazuje sie jednak, ze ten o 12.10 dojedzie do celu o 14.10. a pozniejszy (o 14.38 z tylko jedna przesiadka) 5 min. pozniej. Wybieram ten drugi. O godz. 14.40 wysiadam w Elzach i czeka mnie wspinaczka do zrodla Dunaju! Najpierw asfalcik, k ktory po kilku km zamienia sie w zwirek z kamyczkami. Jest okolo 23-24 stopnie, wiec po 15 min. zaczyna ze mnie cieknac. Podjazd nawet, nawet (szczegolnie pierwsza czesc), zdobyte 850 m w pionie. Widoki zaczynaja sie robic WSPANIALE! Pozniej troszke zjazdow, kolejnych wspinaczek i nagle znajduje sie przy Kaplicy Martina, przy ktorej powinno znajdowac sie zrodlo. Wszystko sie zgadza, zrodlo, jest 100m dalej! Z tej okazji zasiadam w przyzrodlowej knajpie i zamawiam piwo i sernik! Ciesze sie jeszcze chwile tym cudownym momentem i czas jechac dalej! Najpierw ze 3-4 km asfaltem, a pozniej zaczyna sie szutrowa sciezka idaca rownolegle z Dunajem. Trzeba w tym momencie wyjasnic, ze oficjalnie NIE jest to jeszcze Dunaj. Jest to rzeka Breg, ktora w Donaueschingen polaczy sie z rzeczka Brigach i od tamtego momentu zwac sie to bedzie Dunajem. Dlatego mozna spotkac informacje, ze Dunaj zaczyna sie wlasnie tam, ale wg. wielu “fachowcow” Dunaj ma zrodlo tam, gdzie pilem pierwsze piwo. Wolalem zaczac tam, zeby nie musiec tutaj juz wracac. Po 37 km (od zrodla) dojezdzam do Donaueschingen (czyli tez do zrodla), wiec trzeba to uczcic! to miejscowym browarkiem, siedzie jeszcze kilka minut i w droge, bo mam do Tuttlingen okolo 50 km, a powoli bedzie robilo sie “ciemno”. Beda raczej zwirki z przejazdami przez wsie i miasteczka. Zaczynaja sie pierwsze “karczmy” dla rowerzystow (ta byla z campingiem), wiec zatrzymuje sie zmoczyc usta Mocze usta i po o kilkunastu km dojezdzam do Tuttlingen. Mam tutaj super kumpla (tez kolarz) u ktorego planowalem sie zatrzymac, ale WCZORAJ wyjechal z rodzina na wakacje Z tego smutku ide sie napic (i zjesc). Doskonaly, regionalny Helles + miejscowa micha (käsespätzle mit zweibeln). Staram sie jesc i pic regionalnie, ile sie tylko da. Znajduje spanko, ide jeszcze na lody, (robi pan Turek, ale przyznam, ze niezle, a po lodach ide splukac cukier z ukladu pokarmowego. Pub co prawda irlandzki, ale piwko maja miejscowe (taras znajduje sie 20 m od Dunaju). Po tym pelnym przygod dniu, ukladam sie wygodnie w lozeczku i zasypiam natychmiast (wstalem dzisiaj dosyc wczesnie). Caly dzien to: 12 km we Francji (i Niemczech) 17 km wspinaczki do zrodla 83 km od zrodla do Tuttlingen. Jeszcze taka ciekawostka. Tuz przed Tuttlingen, Dunaj nagle “wysycha”, TZN znika i plynie pod ziemia (jaskiniami) . Dzieje sie to na odcinku od Immendingen do Möhringen. Pomiędzy miejscowościami Immendingen i Möhringen bieg rzeki zostaje przerwany. Duża część wody Dunaju wsiąka w grunt i przedostaje się pod ziemią jaskiniami krasowymi do tzw. Aachtopf, oddalonego o 14 km największego w Niemczech wywierzyska. Z tego miejsca woda biegiem rzeki Radolfzeller Aach płynie do Jeziora Bodeńskiego i do Renu[9]. Przy niskim stanie wody czasowo może dojść nawet do kompletnego wsiąknięcia wody – wtedy Dunaj jest zasilany jedynie przez rzeczki Krähenbach[ ](javascript:void(0))w Möhringen oraz Elta. Ponieważ wysychanie rzeki nasiliło się w przeciągu ostatnich dziesięcioleci, część wody Dunaju jest transportowana przez sztolnię obok miejsca wsiąkania. Sztolnia oraz związany z nią jaz są zlokalizowane za miejscowością Immendingen, sama sztolnia prowadzi do Möhringen. Inne miejsce na Dunaju, z którego wsiąkająca woda pod ziemią przemieszcza się do Aachtopfu, znajduje się nieopodal Fridingen nad Dunajem.
  12. Orczyk, jak orczyk, ale DLACZEGO tutaj sa rozne odleglosci od "krawedzi" (i po drugiej stronie to samo)? 🤣 Krzysiu, wakacje juz minely, wez sie troszke BARDZIOEJ skoncentruj na robocie.😉 P.S. a jak tam MUSTANG?
  13. I brak czasu 😄 Cos w stylu: brzydka, ale wulkan w lozku 😉
  14. U mnie modelarstwo poszlo na razie do kata. Za to w sierpniu walnalem 2500 km rowerem (w lipcu tez ponad 2000). Przyjdzie zima, to sie cos podlubie 😉 P.S. mialo byc okragle, a wyszlo lekko owalne (bo bylo krzywo i trzeba bylo "wyokraglic" po sklejeniu)🤣 Najwazniejsze, ze wyszedl z twarza z tej "kuchy". No i w sumie to masz masz racje, bo ogolnie, to mu to nawet jakos wychodzi 😉
  15. NIE PASUJE! 😄 I co z tego, ze zrobil rozne buteleczki, drazeczki, kabelki i wezyki, jak kadlub nie pasuje A to tez NIE zrobione, tylko wyjal ze starego Komarka (albo Rometa)
  16. To w stanach maja piwo? Myslalem, ze tylko produkty "piwopodobne" z ukradziona sasiadom nazwa 😉
  17. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    No prosze, a ja niedawno tam i ladowalem i startowalem (wczoraj!) Nastapila lekka zmiana planow i zamiast do gory, pojechalem wzdluz Elby (Laby) na dol. Niestety, ale w okolicach Hamburga byl deszczowy weekend, natomiast w Dreznie mialem 30 stopni! Pierwszy dzien , to wspaniale 170 km do miejscowosci Dessau, gdzie 6 km od centrum znalazlem fajny nocleg. Najpierw pociagiem z Berlina do Magdeburga, a pozniej z Magdeburga jakims Regio w gore. Bezposrednio do Stendal pociagi nie jezdzily, bo jest remont torow.
  18. jarek996

    ENYA fanclub

    Teraz dopiero to piszesz! On juz przerobil na boczny, a jednak BYLO jakies rozwiazanie!
  19. jarek996

    ENYA fanclub

    Ale przez dwie petelki, moze by juz NIE polecialo 😅
  20. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Ja bardzo duzo kilometrow na szosowce, ale juz w czwartek lece z cora do Berlina i oczywiscie zabieram rower. Poniewaz bedziemy mieli wolna chate (kolegi), a cory chlopak jest na miesiecznym kursie jezykowym, wiec zastawiam ich samych na weekend, a ja ruszam do Cuxhaven (wzdluz Laby). Ladujemy w czwartek wieczorem, a ja juz w piatek raniutko jade pociagiem z Sudkreuz do Stendal i tam zaczynam pierwszy dzien (200 km +), a w sobote drugi odcinek (tez prawie 200 km) do ujscia Laby w morzu Polnocnym (Cuxhaven). W niedziele powrot pociagiem do Berlina. Oto moje traski: https://mapy.com/s/konetajada https://mapy.com/s/kelajovomo
  21. jarek996

    LITERATURA LOTNICZA

    Cala ta seria jest FANTASTYCZNA! Sprobuje uzbierac wszystkie pozycje (mam juz 6)
  22. jarek996

    LITERATURA LOTNICZA

    Odebrane z poczty:
  23. jarek996

    ENYA fanclub

    Szczerze, to bylem z tym modelm na lotnisku (RAZ) i nie odpalal (a w moim magazynie odpalal). Tez musze zobaczyc CO jest grane. W innym modelu mam zamontowana (tez garem w dol) ENYA 90 i tez sa problemy z rowna "jazda". Problem jakis jest, ale zamiast go rozwiac, biore inny model i latam, a ten odkladam na (wieczne) "zas" 😉
  24. jarek996

    ENYA fanclub

    Najdziwniejsze jest to, ze nie pali rowniez w pozycji "normalnej". Zaczalbym od porzadnego przedmuchania (wykrec calkowicie iglice). Jesli sie nie boisz, to mozna wykrecic WSZYSTKO co sie da z gaznika. przeczyscic (przedmuchac) i wkrecic na zapamietanychj ustawieniach (jesli sa prawidlowe). Wtedy MUSI chodzic, ustawiony garem do gory. Pozniej zaczac kombinowac z garem w dol. Chlopaki na zagranicznych forach pisza wielokrotnie o TAKIM czyms: Perry VP-20 Oscillating Pump – Sussex Model Centre VP-20 and VP-22.pdf
  25. jarek996

    LITERATURA LOTNICZA

    Doszlo dzisiaj!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.