-
Postów
5 008 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
60
Treść opublikowana przez jarek996
-
Dzien 2: budze sie jak nowonarodzony, z hotelowego okna widze Dunaj, wiec uradowany schodze na sniadanie i zjadam dosc sporo, bo dzisiaj bedzie kawal jazdy! Ruszam juz o 8.00, bo ambitny plan zaklada prawie 200km, a jak wiadomo nie jest to TYLKO jazda, a rowniez wszelkie “okolicznosci”. Opuszczam Tuttlingen i juz na przedmiesciach zaczynaja sie zwirki. Sa tak dobre, ze jedzie sie jak po asfalcie. Widac tez, ze padalo jeszcze przedwczoraj (ponoc BARDZO), bo jest wiele kaluz i miekkich odcinkow. Szlak “dunajski”, przechodzi dosc czesto w asfalcik, co dla odmiany jest bardzo przyjemne, bo mozna zrobic kilka km troszke szybciej Wisza jeszcze poranne mgielki, ale jest juz BARDZO cieplo. Na razie jest bardzo klimatycznie i trudno sie nudzic. Trasa nie jest zupelnie plaska, bo jest masa podjazdow i zjazdow, co w sumie ja tylko urozmaica. Kilometry “pykaja” i czas na jakiegos browca. Niestety wszelkie “biergarteny” sa jeszcze zamkniete 😞 Przy samej sciezce znajduje sklep z napojami. NA SZCZESCIE maja kilka browcow w lodowce! Sklep jest DOSKONALE zaopatrzony! Zupelnie inny asortyment,jak w sklepach berlinskich Wypijam jakies miejscowe i jade dalej, zatrzymujac sie w napotkanej kawiarence. Tym razem kawka i ciacho Mijam PRZEPIEKNE miasteczka, w ktorych (gdyby nie kilometry) chetnie posiedzialbym dluzej Dunaj robi sie coraz szerszy, ale do prawdziwego DUNAJU mi jeszcze daleko. Przejezdzajac przez mostek, zauwazam knajpke z browarem! Takiej okazji Jarek nie przepusci Po doskonalym browarku, czas wsiadac i krecic dale Staje na loda w samoobslugowej “kawiarance”. Po lodziku, dalej w droge. Znowu jakies piekne miasteczka Przy biergartenach ciezko nie stanac, wiedzac CO tam naleja. Przed Ulm do Dunaju wplywa “czarna” rzeka i tak sobie plyna polaczene jeszcze dosc dlugi kawalek Zaczyna kropic, choc jest dalej BARDZO cieplo. Wjezdzam do centrum i postanawiam cos zjesc. Katedra w Ulm robi wrazenie. Podobno jest to najwyzszy kosciol Europy (musze sprawdzic) Mam niestety pecha, bo na jedzenia zatrzymalem sie w browarze. Dostaje KONSKA porcje miejscowych specjalow i naturalnie “wlasne” piwo. Przestaje padac, wiec po strawieniu posilku wrzucam sie na rower i ruszam dalej. Wyjezdzam z miasta i po kilkunastu km wjezdzam do Bawarii! Nalezy ro uczcic, wypijajac PIERWSZE bawarskie piwo! Jeszcze kilkanascie km i dojade do Lepheim, ktory ma byc celem dnia. Wstepnie mam upatrzone dwa miejsca do spania. Dojezdzam i okazuje sie, ze w pierwszym brak miejsc. Wlasciciel wskazuje drugi hotelik i tam znajduje wolny pokoj. DLUUUUGI prysznic i schodze do restauracji. Glodny nie jestem, ale dosyc spragniony. Mimo ze jestem w Bawarii, dostaje piwo z Ulm, ktory lezy w Badernii-Wirtembergii. Pozniej ide sie przejsc po Lepheim, ale okazuje sie, ze miasteczko jest WYMARLE. Zagladam wiec do kajpki z hotelem w ktorym nie bylo miejsc, a tam dalej sie cos dzieje! Zamawiam piwo, a obok slysze slowianski jezyk. Zagaduje i okazuje sie ze sa to Czesi, choc w sumie jeden to Polak z Cieszyna, ale czeskiego. Zasuwa 95% po polsku, i dosiadam sie do nuich (niesteyy) do stolika. Polak ma na imie Daniel, a jego ziec Ondra. Daniel obchodzi dzisiaj 50 urodziny, wiec na stole NIE jest pusto. Szybko lapiemu nic porozumioenia i zaczyna sie impreza!. Niestey do piwa popijamu jakis likier kawowy, co raczej nie jest najlepszym pomyslem. Niestey (znoweu NIESTETY ) Danielowi bardzo on (likier) smakuje i zmawia w hurtowych ilosciach, Ondra juz sie ledwio trzyma, a okazuje sie, ze rano chlopaki ida do roboty (robia jakies drewniane elewacje w miejscowym sklepie). Wypijamy po kilka piw i niezliczona ilosc likierow i chlopaki w koncu MUSZA zakonczyc impreze. Ja rowniez wracam do hotelu, wiedzac, ze ranek NIE bedzie mily. P.S. Piwo w ostatniej knajpie (knajpo-hotelu) tez miejscowe (knajpa ma wlasny browar ) W kazdym razie 189 km zrobione i na 100% pobudka bedzie na lekkim kacu. P.S. poniewaz mamy tutaj rowniez nieletnich modelarzy, nie bede zamieszczal zdjec wszystkich piw. W kazdym razie wypilem ich dzisiaj 12 🤣
-
Wrocilem 3 tyg. temu z "mojego" Dunaju (1100 km od zrodla do Wiednia) i na sciezkach dunajskich, 95% to takie wlasnie "Andrzeje" (czesto ze swoimi polowami. I wiekowo i sprzetowo. Sa ich tam SETKI (jak nie tysiace). Zwykli pedalujacy (bez wspomagania) sa w olbrzymiej mniejszosci! Wyprawe opisze niebawem w szczegolach. No to zaczynamy! Najpierw mapki: Elzach do zrodla : https://mapy.com/s/potucegufe Od zrodla do Donauwörth https://mapy.com/s/pezumafeja Donauwörth - Wieden https://mapy.com/s/dutobeguso Wylot z Kopenhagi mialem o godz. 9.40, wszystko oczywiscie planowo i laduje chwile po 11. Row Rower dostaje prawie natychmiast znajduje wozek i ide na, pobliski lotniskowy parking. Sprawnie skrecam rower, przebieram sie i zostawiam karton na wozku (tym razem nie mam po prostu czasu szukac smietnika, bo mam BARDZO napiety czas) odpalam Garmina i w droge! Poniewaz jak dotad wszystko idzie bardzo sprawnie, jest szansa, ze zdaze na pociag o 12.10. Wsiadam i gnam jakimis francuskimi zakamarkami, a po 8 km dojezdzam do Renu, przekraczam go mostem i szukam stacji w Weil am Rhein. Znajduje stacje i zdazam na pociag. Okazuje sie jednak, ze ten o 12.10 dojedzie do celu o 14.10. a pozniejszy (o 14.38 z tylko jedna przesiadka) 5 min. pozniej. Wybieram ten drugi. O godz. 14.40 wysiadam w Elzach i czeka mnie wspinaczka do zrodla Dunaju! Najpierw asfalcik, k ktory po kilku km zamienia sie w zwirek z kamyczkami. Jest okolo 23-24 stopnie, wiec po 15 min. zaczyna ze mnie cieknac. Podjazd nawet, nawet (szczegolnie pierwsza czesc), zdobyte 850 m w pionie. Widoki zaczynaja sie robic WSPANIALE! Pozniej troszke zjazdow, kolejnych wspinaczek i nagle znajduje sie przy Kaplicy Martina, przy ktorej powinno znajdowac sie zrodlo. Wszystko sie zgadza, zrodlo, jest 100m dalej! Z tej okazji zasiadam w przyzrodlowej knajpie i zamawiam piwo i sernik! Ciesze sie jeszcze chwile tym cudownym momentem i czas jechac dalej! Najpierw ze 3-4 km asfaltem, a pozniej zaczyna sie szutrowa sciezka idaca rownolegle z Dunajem. Trzeba w tym momencie wyjasnic, ze oficjalnie NIE jest to jeszcze Dunaj. Jest to rzeka Breg, ktora w Donaueschingen polaczy sie z rzeczka Brigach i od tamtego momentu zwac sie to bedzie Dunajem. Dlatego mozna spotkac informacje, ze Dunaj zaczyna sie wlasnie tam, ale wg. wielu “fachowcow” Dunaj ma zrodlo tam, gdzie pilem pierwsze piwo. Wolalem zaczac tam, zeby nie musiec tutaj juz wracac. Po 37 km (od zrodla) dojezdzam do Donaueschingen (czyli tez do zrodla), wiec trzeba to uczcic! to miejscowym browarkiem, siedzie jeszcze kilka minut i w droge, bo mam do Tuttlingen okolo 50 km, a powoli bedzie robilo sie “ciemno”. Beda raczej zwirki z przejazdami przez wsie i miasteczka. Zaczynaja sie pierwsze “karczmy” dla rowerzystow (ta byla z campingiem), wiec zatrzymuje sie zmoczyc usta Mocze usta i po o kilkunastu km dojezdzam do Tuttlingen. Mam tutaj super kumpla (tez kolarz) u ktorego planowalem sie zatrzymac, ale WCZORAJ wyjechal z rodzina na wakacje Z tego smutku ide sie napic (i zjesc). Doskonaly, regionalny Helles + miejscowa micha (käsespätzle mit zweibeln). Staram sie jesc i pic regionalnie, ile sie tylko da. Znajduje spanko, ide jeszcze na lody, (robi pan Turek, ale przyznam, ze niezle, a po lodach ide splukac cukier z ukladu pokarmowego. Pub co prawda irlandzki, ale piwko maja miejscowe (taras znajduje sie 20 m od Dunaju). Po tym pelnym przygod dniu, ukladam sie wygodnie w lozeczku i zasypiam natychmiast (wstalem dzisiaj dosyc wczesnie). Caly dzien to: 12 km we Francji (i Niemczech) 17 km wspinaczki do zrodla 83 km od zrodla do Tuttlingen. Jeszcze taka ciekawostka. Tuz przed Tuttlingen, Dunaj nagle “wysycha”, TZN znika i plynie pod ziemia (jaskiniami) . Dzieje sie to na odcinku od Immendingen do Möhringen. Pomiędzy miejscowościami Immendingen i Möhringen bieg rzeki zostaje przerwany. Duża część wody Dunaju wsiąka w grunt i przedostaje się pod ziemią jaskiniami krasowymi do tzw. Aachtopf, oddalonego o 14 km największego w Niemczech wywierzyska. Z tego miejsca woda biegiem rzeki Radolfzeller Aach płynie do Jeziora Bodeńskiego i do Renu[9]. Przy niskim stanie wody czasowo może dojść nawet do kompletnego wsiąknięcia wody – wtedy Dunaj jest zasilany jedynie przez rzeczki Krähenbach[ ](javascript:void(0))w Möhringen oraz Elta. Ponieważ wysychanie rzeki nasiliło się w przeciągu ostatnich dziesięcioleci, część wody Dunaju jest transportowana przez sztolnię obok miejsca wsiąkania. Sztolnia oraz związany z nią jaz są zlokalizowane za miejscowością Immendingen, sama sztolnia prowadzi do Möhringen. Inne miejsce na Dunaju, z którego wsiąkająca woda pod ziemią przemieszcza się do Aachtopfu, znajduje się nieopodal Fridingen nad Dunajem.
-
Orczyk, jak orczyk, ale DLACZEGO tutaj sa rozne odleglosci od "krawedzi" (i po drugiej stronie to samo)? 🤣 Krzysiu, wakacje juz minely, wez sie troszke BARDZIOEJ skoncentruj na robocie.😉 P.S. a jak tam MUSTANG?
-
Rutan Model 54 Quickie - 1,4m rozpiętości
jarek996 odpowiedział(a) na Patryk Sokol temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
I brak czasu 😄 Cos w stylu: brzydka, ale wulkan w lozku 😉 -
U mnie modelarstwo poszlo na razie do kata. Za to w sierpniu walnalem 2500 km rowerem (w lipcu tez ponad 2000). Przyjdzie zima, to sie cos podlubie 😉 P.S. mialo byc okragle, a wyszlo lekko owalne (bo bylo krzywo i trzeba bylo "wyokraglic" po sklejeniu)🤣 Najwazniejsze, ze wyszedl z twarza z tej "kuchy". No i w sumie to masz masz racje, bo ogolnie, to mu to nawet jakos wychodzi 😉
-
NIE PASUJE! 😄 I co z tego, ze zrobil rozne buteleczki, drazeczki, kabelki i wezyki, jak kadlub nie pasuje A to tez NIE zrobione, tylko wyjal ze starego Komarka (albo Rometa)
-
Pijany Inspektor Urzedu Lotnictwa Cywilnego Rozbil Nowy Szybowiec Diana 4!
jarek996 odpowiedział(a) na Andrzej Klos temat w Kraksa
To w stanach maja piwo? Myslalem, ze tylko produkty "piwopodobne" z ukradziona sasiadom nazwa 😉 -
No prosze, a ja niedawno tam i ladowalem i startowalem (wczoraj!) Nastapila lekka zmiana planow i zamiast do gory, pojechalem wzdluz Elby (Laby) na dol. Niestety, ale w okolicach Hamburga byl deszczowy weekend, natomiast w Dreznie mialem 30 stopni! Pierwszy dzien , to wspaniale 170 km do miejscowosci Dessau, gdzie 6 km od centrum znalazlem fajny nocleg. Najpierw pociagiem z Berlina do Magdeburga, a pozniej z Magdeburga jakims Regio w gore. Bezposrednio do Stendal pociagi nie jezdzily, bo jest remont torow.
-
Teraz dopiero to piszesz! On juz przerobil na boczny, a jednak BYLO jakies rozwiazanie!
-
Ale przez dwie petelki, moze by juz NIE polecialo 😅
-
Ja bardzo duzo kilometrow na szosowce, ale juz w czwartek lece z cora do Berlina i oczywiscie zabieram rower. Poniewaz bedziemy mieli wolna chate (kolegi), a cory chlopak jest na miesiecznym kursie jezykowym, wiec zastawiam ich samych na weekend, a ja ruszam do Cuxhaven (wzdluz Laby). Ladujemy w czwartek wieczorem, a ja juz w piatek raniutko jade pociagiem z Sudkreuz do Stendal i tam zaczynam pierwszy dzien (200 km +), a w sobote drugi odcinek (tez prawie 200 km) do ujscia Laby w morzu Polnocnym (Cuxhaven). W niedziele powrot pociagiem do Berlina. Oto moje traski: https://mapy.com/s/konetajada https://mapy.com/s/kelajovomo
-
Cala ta seria jest FANTASTYCZNA! Sprobuje uzbierac wszystkie pozycje (mam juz 6)
-
-
Szczerze, to bylem z tym modelm na lotnisku (RAZ) i nie odpalal (a w moim magazynie odpalal). Tez musze zobaczyc CO jest grane. W innym modelu mam zamontowana (tez garem w dol) ENYA 90 i tez sa problemy z rowna "jazda". Problem jakis jest, ale zamiast go rozwiac, biore inny model i latam, a ten odkladam na (wieczne) "zas" 😉
-
Najdziwniejsze jest to, ze nie pali rowniez w pozycji "normalnej". Zaczalbym od porzadnego przedmuchania (wykrec calkowicie iglice). Jesli sie nie boisz, to mozna wykrecic WSZYSTKO co sie da z gaznika. przeczyscic (przedmuchac) i wkrecic na zapamietanychj ustawieniach (jesli sa prawidlowe). Wtedy MUSI chodzic, ustawiony garem do gory. Pozniej zaczac kombinowac z garem w dol. Chlopaki na zagranicznych forach pisza wielokrotnie o TAKIM czyms: Perry VP-20 Oscillating Pump – Sussex Model Centre VP-20 and VP-22.pdf
-
-
Dosyc aktualne filmiki 😅
-
Lucjan, ale pilot nie jest w skali? Jakis "malawy" troche 😉
-
Ja naciskam sprezyne (razem z tym "koleczkiem" cienkimi szczypcami z dlugimi szczekani, a polowki zakladam namagnesowana "igliczka". Na 2-4 proby udaje sie zalozyc jedna sprezyne 😅. No i trzeba to robic w dosc pustym pomieszczeniu, bo moze wystrzelic, a w modelarskim balaganie mozna tego juz NIGDY nie odnalezc 😂. Teraz juz OSow nie robie, ale ENYA ma podobne rozwiazanie. Wiem, ze czesc OSow (starsze?) ma troszke inne zabezpieczenia, TZN taka mala "podkowke", ktora sie nasuwa na popychacz.
-
Szczerze, to nie mialerm ochoty, ale zamowilem sniadanie na 8.30 i w sumie to dlatego wstalem. Pierwsze kilometry byly dosyc "ciezkie" 😅 Pozniej bylo duzo picia po drodze (ale NIE piwa, bo to planowalem dopiero PO). No wiec po jezdzie walnalem od razu dwa, a pozniej pojechalem spedzic dzien z rodzicami (byli juz, na swoim "stalym" miejscu). Rodzice pojechali do ZG okolo 20, wiec poszedlem na kolejne browce, a wieczorem na kolacje do znajomych. Tam NIESTETY winko do kolacji i kolejne browce. Na szczescie moglem sobie pospac! Pospalem do 9.00 (jestem krotkosenny) , chwile porozmawialem z gospodarzami, spakowalem sie i pojechalem do Rzepina na pociag. bylo 46 km. W Rzepinie okazalo sie, ze pociag do Szczecina odjechal 15 min. wczesniej, a nastepny byl dopiero za dwie godz, wiec zamiast czekac, zjadlem loda, gofra i ruszylem dalej do Kostrzyna nad Odra (36 km). Niestety caly czas pod dosc silny wiatr, z tym ze nawet przez moment nie obawialem sie, ze nie zdaze. Przesiadka w Szczecinie (20 min) i ostatni kawalek pociagiem do Swinoujscia. Tam obiadek (schabowy 250G) na wyspie (promem), pozniej z powrotem i wjazd na prom do Ystad okolo godz 21.30. Odpynalem o 22.30.
-
W Sobote odpoczalem (wypilem chyba z 8 piw przez caly dzien 😅), a w niedziele po sniadaniu (o 9.00) ruszylem na rundke dookola jeziora i dalej prawie pod Miedzyrzecz i MRU (Miedzyrzecki Rejon Umocniony). Dookola jeziora DZIESIATKI kilometrow kocich lbow ! Wyszlo 76 km, na jazde rowerem po bunkrach sie nie zalapalem (od 13.00).
-
Oczywiscie jezdze jak szalony, tylko jakos nie znajduje czasu sie pochwalic. W pon. wrocilem z corocznej wyprawy Swinoujscie-Lagow Lubuski. Wyszlo 280 km (jechalem w piatek). Wpadlem akurat w okienko pogodowe! W piatek 24, sobote 27, a niedziel 32 stopnie! W pon. tez przyjemnie, bo 23. Zdjecia z piatku:
-
Oby tylko TAKIE awarie nam sie zdarzaly 😅
-
Tutaj nie chodzi o "ogarnietosc", bo jednak sie za to zabierasz. Masz "Jutuby", forum, wiec przystepuj do ataku i sie nie boj! Tylko na Boga, nie planuj na to 6 dni😬
-
Dni? Takie rzeczy robi sie w czasie gotowania jajek na miekko!!!
