-
Postów
4 647 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Treść opublikowana przez jarek996
-
W "baranku" to sie prawie nie jezdzi! Tylko jakies szybkie zjazdy z gory, sprinty, lub gdy chcesz mocniej pociagnac i zyskac troszke na aerodynamice, a tak to faktycznie rzadko. Och jak ja to pamietam z windsurfingu ! Najpierw kupilem sprzet i myslalem, ze to KONIEC. Skonczylo sie na 5 zaglach 3 masztach 3 bomach, i 8 pletwach + masa innych dodatkow 😄 Jutro kolega ktory ma sklep (i serwis) rowerowy. organizuje takie "cos": Skåne Grus 2023 · Ride with GPS Nie wiem, czy mam ochote na 320 km, ale jeszcze NIE powiedzialem NIE😉
-
Tak twierdza faceci, ktorzy nie maja sie czym pochwalic 😄
-
Ja w czwartek 72km z klubem (z treningowymi cwiczeniami) i przed chwila 123km z kolegami. Jak sie lekko na szosowce pomyka!!! Po tych dklugich gravelowych etapach, 100km na szosie, to jak jakas rozgrzewka! Teraz planujemy (z kolega ktory byl ze mna w Rumunii i z drugim kolega Szwedem) wylot do Gdanska i dwa etapy do Swinoujsca. Najpierw (piatek) 50 km po ladowaniu w Gdansku i nocleg w Stezycy https://en.mapy.cz/s/paturoleto A pozniej (sobota) Stezyca-Rosnowo: https://en.mapy.cz/s/kecelebene W niedziele, Rosnowo-Swinoujscie i powrot wieczornym promem do domu: https://en.mapy.cz/s/mocubukapo Jak bedzie pogoda, to ruszamy 5 lipca.
-
Zuzel i tak jest sowicie dotowany przez panstwowe spolki.
-
Na ZADEN zuzel! Czy tego chcemy, czy nie (i pisze to byly FALUBAZ), to sport niszowy!!!
-
Supakazik sie wyciera? W gravelu, wycieranie sie owijek nastepuje 5 (albo i 10) razy szybciej, jak w szosie. Ja niedawno mialem nowe, a wygladaja juz gorzej, niz Twoje.
-
Wyszlo prawie 270. Wiatr (mocny) w twarz (caly dystans), gleba na bruku 😟 Jedna z ciezszych edycji mojego ”Lagow Tour”. Teraz regeneruje sie miejscowymi browcami i surowym miesem. Jutro tylko 80 km do ZG.
-
Sorry chlopaki za brak relacji, ale sie nie wyrobilem ?teraz siedze na promie i zasuwam do Swinujscia, pedalowac moja coroczna trase do Lagowa ( w tym roku bedzie 262 km) . BEDZIE relacja!!!
-
Ladujemy w Bukareszcie, skladamy migiem rowerki i udajemy sie pedem na dworzec Bucuresti Baneasa, z ktorego mamy polaczenie z Cernavoda. Po 9 km odnajdujemy “dworzec”, ale poniewaz mamy jeszcze prawie 40 min. jedziemy szukac piwka (jest GORACO). Znajdujemy zajebista serbska knajpe, ale zamawiamy po rumunskim piwie, bo staram sie ZAWSZE jak, to jest tylko mozliwe, pic piwa miejscowe. Slinka nam cieknie, bo knajpa jest pelna, a dania na talerzach wygladaja WYSMIENICIE! No ale poniewaz w Cernavoda, czeka na nas talerz przysmakow, wiec jakos bardzo nie placzemy. Wsiadamy wiec w pociag i udajemy sie do celu dnia. Pociag taki troszke “pozne lata siedemdziesiate”, drzwi mozna sobie otwierac podczas podrozy (przechodzacy konduktor ma to w dupie), wiec podroz mija w dosyc “przewiewnej” atmosferze (klimy oczywiscie brak). Na stacjach wyleguja sie dziesiatki bezpanskich psow i od razu zaczyna robic sie dziarsko! Wiadomo, ze jestesmy na BALKANACH! Dojezdzamy w koncu do Cernavoda i “spuszczamy sie” mostem (nad “kanalem smierci”) do miasteczka. Odnajdujemy hotel, i po chwili juz wiemy, ze zadna taca z przysmakami na nas NIE czeka. Zostawiamy wiec rowery i walimy na pieszo do stacji beznzynowej (wszystko inne z jedzeniem, jest juz pozamykane). Tam wciagamy kanapki, bagietki, wypijamy przerozne napoje i po “posilku” udajemy sie spac. Budzimy sie o 7.00 miejscowego czasu i po porannej toalecie schodzimy na sniadanie (NIE mamy go w cenie). Panowie (w wiekszosci Rumuni), zaczynaja dzien po mesku i na talerzach widac kawalki zmazonego bekonu, mamalyge i przerozne zupy. Udajemy sie wiec do hotelu nieopodal, majac nadzieje, ze maja klasyczny bufet sniadaniowy. No i MAJA! Kupujemy dwa sniadanka i zaczynamy napelnianie zbiornikow paliwa. Jemy, pijemy i gadamy, a nagle ktos ze stolu obok pyta, czy to jezyk polski! Pytaczem okazuje sie Kubanczyk, ktory za mlodu studiowal w Gliwicach, a po studiach zostal w Kanadzie, NIE wracajac na Kube! Mowi PIEKNIE po polsku i jemy sobie powoli, dyskutujac o naszych losach (w koncu trzech “uchodzcow” sie spotkalo). Piotrek (Pedro) okazuje sie wspanialym gosciem, wiec musielismy sila przerwac nasze rozmowy, gdyz czeka nas dzisiaj sporo ciezkich km. Co on robil w Cernavoda? Reaktory w Cernavoda sa produkcji kanadyjskiej i caly system parowy polaczony z reaktorem, jest tez z kraju klonowego liscia. Kanada przysyla inzynierow na serwisy i tak oto Piotrek przyjezdza tu od wielu lat (nauczyl sie nawet rumunskiego!!!) w delegacje. Zegnamy sie z Pedrem i idziemy sie przebrac, zeby powoli opuszczac to “piekne” miejsce. Staje jeszcze w miejskim parku, aby napelnic sie morwami (beda towarzyszyly nam przez cala podroz, bedac wspanialym “wspomagaczem”). Dwie garscie to sporo soku i cukru, wiec glupio NIE skorzystarc z darmowych i do tego naturalnych “energetykow”. Ruszamy w koncu w droge i wiemy ze bedzie niestety troszke asfaltu na samym poczatku. Podjazdy zaczynaja sie prawie natychmiat, a juz po kilku km widzimy Dunaj ze zdobytego przed chwila “szczytu”!Po kilkunastu asfaltowych km, zjezdzamy w koncu na szutry i az sie chce nagle pedalowac! Na tym wyjezdzie NIE bedzie niestety takiego kontaktu z rzeka jak na Wegrzech czy w Serbii. Teren jest pofaldowany i najczesciej brak jest drogi ktora prowadzi przy samej wodzie, a waly ze wzgledy na teren, tutaj NIE wystepuja. Jest wiec (niestety) DUZO wiecej jazdy asfaltami, a i tak prowadzilem szlak, aby biegl jak najblizej wody. Zaczyna sie robic PIEKIELNIE goraco i lekki wiaterek ratuje troszke sytuacje. Tankujemy gdzie tylko mozna, a jak tylko widzimy zrodelka, lub kogos podlewajacego dzialke, to natychmiast stajemy moczyc lby. Tomkowi idzie dosyc ciezko (jest poza tym ciezki), a teren jednak caly czas gora-dol. On nie lubui zbyt takich temperatur, a zaczyna robic sie NAPRAWDE goraco! Gdzie sie tylko da, to zjezdzamy do Dunaju, zeby poczuc jego atmosfere! Po chyba 80 km stajemy na lunch. Niestety pani nie bierze karty, (a zamowilismy troche), ale jak sie dowiaduje, ze nie mamy wystarczajaco kasy, mowi, ze i tak nas nakarmi!!! Poniewaz potrzebujemy jeszcze picia, ide do niej do kuchni i place jej jeszcze dodatkowo 20 EUR, nie chcac reszty. Usciska mnie jak syna mowiac, ze to za duzo, ale ucinam dyskusje. Bierzemy po pierwszym piwku i nagle na stol wjezdzaja wlasne sery, slonina, morele i masa innych frykasow (to dodatkowo od Pani Michaeli). Tomek najbardziej cieszy sie ze sloniny, bo on weganin (wegetarianain na wyjazdach). Po posilku mam zawsze kiepski rozrtuch (jak jezdze sam, to prawie NIE jem takich rzeczy podczas pedalowania. Jem ciastka, drozdzowki ITP. Po klasycznym posilku CIEZKO mi sie jedzie), wiec zaczynamuy spokojnie. Mamy jeszcze stowe, wiec sie raczej rozkrecimy Dojezdzamy w koncu do Silistry i wjezdzamy do Bulgarii (nie przekraczajac Dunaju). Piekne, zadbane miasto:-) Pozniej skrecamy znowu w strone Dunaju i smigamy malymi wioseczkami, zblizajac sie czasem do rzeki (ale przewaznie jej NIE widzac). Spotykamy perly polskiej motoryzacji i zajadamyy sie czeresniami. Pozniej walimy w strone wody, choc pani ze sklepu ostrzega nas, ze tam NIE ma szlaku. Ogladam jednak moje mapy,cz i wyraznie prowadzi tam OZNACZONY SZLAK ROWEROWY !!! Po 5 km ladujemy w dzungli i musimy przejsc w tryb pieszy. Przebijamy sie ze 2 km przez “Amazonie”,a pod nogami widac faktycznie jakis szlak. Poszarpani przez kolce, zzarci przez komary wychodzimy prawie po godzinie z lasu i docieramy do polozonej miedzy polami, bazy rolniczej. Tomek lapie gume (ja swoja kleilem w “dzungli”), zjadamy pol drzewa OGROMNYCH morw i ruszamy dalej. Po kilkuset metrach odwracam sie i nie wierze wlasnym oczom ! Widze taki oto szyld! Czyli mialem racje! Tam BYLA kiedys droga rowerowa, ale “wziela i zarosla”. Wspolczuje sakwowiczom, jak zjada z glownej (dobre 10 km), zeby wyladawac w tym miejscu, majac nadzieje, ze szlak “DZIALA” i stwierdzic, ze trzeba zawracac. Ogladam dokladnie co DALEJ i postanawiamy nadrobic troszke, ale w koncu moc jechac. Droga ktora wyznaczylem, NIE byla po prostu przejezdna (choc BYLA w tym miejscu w ktorym miala byc). Zostaje nam 45 km ostrego pedalowania (Tomek ledwo zipie) i powoli zaczynamy dojezdzac do Tutrakan. Ostry zjezd do miasteczka i dosc szybko odnajdujemy nasz cudownie polozony hotelik. Wyszlo 170 km CIEZKIEJ jazdy, ale nagle mija zmeczenie, bo wiadomo ze za chwile bedzie prysznic, a pozniej piwko i jedzonko! Zamawiam oczywiscie rybke i salatke szopska, ale najpierw wypijam dwa piwa. W pokoju na szczescie byla klima, wiec spalo sie wysmienicie!
-
Dyskusja sie troszke rozlazla, wiec ja walne konkretem. Jutro o 15.30 lece do Bukaresztu, a chwile po ladowaniu (z pobliskiego dworca) ruszam pociagiem do miejscowosci Cernavoda. Dotre tam okolo godz. 23.00, pakuje sie do hotelu, jem pozna kolacje i ide spac. Rano natomiast ruszam dalej wzdluz Dunaju (tym razem odcinek POD PRAD). Pod "PRAD" brzmi nawet fajnie w tym przypadku, gdyz wlasnie w miejscowosci Cernavoda znajduje sie JEDYNA rumunska elektrownia jadrowa ? Cernavoda jest tez poczatkiem kanalu laczacego Dunaj z Konstanca. Nieoficjalna nazwa kanalu, to KANAL SMIERCI, gdyz przy jego budowie zginelo okolo 200 000 tysiecy wiezniow !!!! Mowi sie nawet, ze ten kanal jest cmentarzem rumunskiej burzuazji. Pierwszy dzien to 175 km do miejscowosci Tutrakan (Bulgaria), drugi to Tutrakan-Turnu Magurele (186 km), rano przeprawa promem do Bulgarii (Nikipol) i jazda po bulgarskiej stronie do miejscowosci Kozloduy (okolo 155 km). W Niedziele rano odcinek Kozloduy-Vidin (tylko 110 km), czyli miasto gdzie zakonczylem zeszloroczna przygode (Belgrad-Vidin). O godz 15.55 pociag do Sofii i wylot z Sofii o 13.30 nastepnego dnia (poniedzialek). Razem bedzie to 630 km w upalnych temperaturach (33-36 stopni). Jade z kolega Tomkiem, ktory towarzyszyl mi juz w kilku wyprawach (m.in. Rostock-Berlin, ktora tez chyba opisywalem) Oto mapki: https://en.mapy.cz/s/pehuhonuno https://en.mapy.cz/s/lomezubare
-
Unik rysk lin-bil i byggsats - ny i kartong med.. | Köp på Tradera (634402216)
-
Jak sie lapie POWAZNEGO kapcia na bvezdetkopwych, to sie zaklada detke. Inaczej mozesz wracac autobusem. Kazdy "bezdetkowiec" wozi ze soba detke? Jesli chodzi o wage, to detkowo mozna uzyskac to samo (pamietaj, ze "mleko" tez wazy). Chodzi o to, ze na bezdetce NIE zlapiesz klasycznego "snejka" , a i sama opona uklada sie lepiej w czasie jazdy. W MTB sprawdza sie bardzo fajnie, w gravelu tez. Teraz zaczeto stosowac nawet w szosie! Wiem ze siodelko to BARDZO indywidualna sprawa, ale Twoje to ma dosyc dziwna linie.
-
O Egipcie nie wiedzialem, ale to drugie jest powszechnie wiadome. Od picia zanieczyszonej wody umieralo sie kiedys bardzo czesto. Po piwie raczej nie ? Na zdrowie!
-
190 litrow to moze nie wypijam, ale mysle ze w granicach 50-75l rocznie (piwko co dwa-trzy dni). Innych alkoholi NIE spozywam!
-
CARBON CUB (Horizon Hobby)
jarek996 odpowiedział(a) na jarek996 temat w Konwersje spalin na elektryki i elektryczne "giganty"
Niezly z Ciebie zartownis ? Wszystko jest tak, jak na ostatnim zdjeciu. Do garazu wchodze TYLKO po rowerowe rzeczy (niestety kolarstwo wygrywa z modelarstwem?), a i roboty mamm w tym roku jak chyba nigdy dotad. No a nie od dzis wiadomo, ze robota najwazniejsza. Sezon (mam nadzieje) bedzie dlugi, wiec mysle, ze zdaze ulotnic. Oczywiscie sie natychmiast pochwale! Pozdrawiam ; Jarek -
Ode mnie sie nie dowiesz, bo ja detkowy. Wiem, ze trzeba dolewac, ale chyba nie za czesto.
-
No, a jazda po lesie W GORACH to najwyzszy poziom frajdy! Ja wczoraj 100 km w tempie prawie 34 km/h. W poprzedni wtorek polaczylismy sily, czyli zjechaly sie wszystkie okoliczne "ustawki" i pojechalismy na wspolny trening. Najpierw razem, a pozniej 24 km (2 rundki) wyscig. Srednia wyszla ponad 44 km/h! Och jak milo bylo sie poscigac (dawno tego nie robilem, a wyscig to wyscig; NIE da sie tego porownac do zadnego treningu). Bylo nas okolo 50, ale juz po pierwszych 5 km, "amatorzy" zostali odsiani. Reszta, czyli okolo 15-18 chlopa cisnela, ze az sie slabo robilo, ale z mlodymi konmi trzeba jechac madrze i sie za bardzo nie wychylac. Trzymac sie mocno w czubie, ale nie dac sie za czesto (kilka razy trzeba) wcisnac na ciagniecie (?). Gdy zostalo moze 8 km do mety, poszedl ogien na malym podjezdzie ale niestety bylem troszke za daleko, zeby odpowiedziec i dwoch kolesi odjechalo. Reszta sie troszke pogubila i zostalo nas w grupce poscigowej 5. Najwiecej pracowal kolega z klubu, a ja tylko czasem mu pomagalem. Gdy doszlo do finiszu, to ogralem duzo mocniejszych, ale przyznam, ze oni pracowali wiecej i chyba sie lekko "wyczerpali". Przyjechalem wiec trzeci, wygral Isak (kolega z klubu), a w pierwszej 10 bylo chyba 6 kolesi z naszego klubu! Poczulem znowu te adrenaline i na 100% powalcze w tym roku na zawodach, ale prawdziwych!
-
Pawel, POBUDKA!!! Wiem, ze masz, ale para, to para ? WAF 1 Diesel 1ccm motor med originalkartong | Köp på Tradera (632868434) Komet niestety bez zbiornika paliwa. Komet modellmotor inkl propeller | Köp på Tradera (632066990)
-
Dawno wyszedlem z felg ALU; ale kazde ODPOWIEDNIE beda dobre . Jaka to grupa? P.S. Ladnie Ci stoi, Pawel (rower oczywiscie?)
-
Silniki na wage. 8 kG za 350 EUR Viele Modellmotoren, OS Max, Webra, Enya, MVVS, Veco,... in Baden-Württemberg - Balingen | eBay Kleinanzeigen ist jetzt Kleinanzeigen Pamietaj Pawel, ze jedna Jaskolka wiosny nie czyni. Dlatego informuje Cie, ze odebralem przed chwila "Kangura", na ktorego polowal (ale chybil) rowniez Witek ?
-
Krzysztof zwany "Foremka" ?
-
OMEGA. Ostatnio kupilem taki ( w SUPER stanie) z kilkoma innymi fajnymi rzeczami. Sprzedalem do Niemiec. Buduja jakiegos oldtimera i chcieli wlasnie OMEGE.
-
-
Jesli chcesz zaczac trenowac powaznie, musisz sie liczyc z tym, ze bedzie BOLALO?
-
No to Wy sie "delektujecie" widokami, a ja na treningach prawie wymiotuje z wysilku na interwalach. No ale nie narzekam, lubie takie "ciezkie" jezdzenie, na granicy TZW rzygu. Jak sie dobrze przemeczy treningami wiosne, to pozniej KAZDA jazda to jest przyjemnosc (nawet daleka i szybka)? P.S. po treningu (ostatnim) nagrodzilem sie frankonskim jasnym pelnym: