Skocz do zawartości

jarek996

Modelarz
  • Postów

    4 556
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Odpowiedzi opublikowane przez jarek996

  1. Cypr, Cyprem, ale pedalowac trzeba tez w domu. Wczoraj spokojne (samotne) 50 km, a dzisiaj niespokojne 110 km z klubem, Pogoda, to klasyczny zimowy wyz. Slonecznie, ale jakies polarne podmuchy z polnocnego zachodu. Chwilami cieplo. a chwilami czlowiek przemarza do kosci.

  2. 14 godzin temu, Andrzej Klos napisał:

    Po dlugim zastanawianiu (1.5 roku) kupilem jeszcze bardziej miekkie zawieszenie siedzenia:

     

    CANE CREEK ?

    DZIEN OSTATNI

     

    No i nadchodzi niestety ostatni dzien. Panowie Turcy w hotelu przygotowali nam sniadanko na 7.00 (choc normalnie zaczyna sie od 8.00), gdyz wolimy miec troszke rezerwy czasowej, gdyby cos po drodze nie zadzialalo. Na sniadanie zeszlismy ubrani  "na rowerowo" i spakowani, wiec o 7.30 siedzielismy juz na rowerach. Zaczelo sie od razu pedalowanie pod gore, czyli to czego czego nie lubie najbardziej. Najedzony, niedobudzony musze cisnac WATTy od samego poczatku. Zeby wydostac sie Girne do Nikozji, trzeba pokonac gory ktore znajduja sie zaraz za miastem. Czeka nas wiec wspinaczka na 500m . Dzisiaj niestety zdjec nie bedzie wiele, gdyz (dmuchajac na zimne)  chcemy jak najszybciej ( i najchetniej bez zadnych ekscesow) dotrzec do hotelu. Samolot mamy co prawda dopiero o 15.50, ale jednak przed nami prawie 90 km + pokonywanie granicy w centrum Nikozji. Po prawie godzinnej wspinaczce jestesmy na przeleczy i w oddali widac juz wiezowce Nikozji. Wpadamy na asfalt i mknac 40 km/h pedalujemy mocno w strone miasta. Wjezdzamy na rogatki i udajemy sie w strone jednego z dwoch przejsc lezacych w centrum (Ledra Street). Groznie wygladajaca (o bardzo ostrych rysach twarzy) Pani Turczynka konfrontuje nas z  naszymi dokumentami (musimy sie prawie rozebrac , TZN zdjac kaski i okulary ?),  pozniej idziemy strefa NICZYJA i docieramy do Pana Greka, ktory oglada nasze papiery, bo musi. Wjezdzamy z powrotem do Grecji (co od razu widac). Standard wszystkiego dookola poprawia sie o 50%. Rowniez ceny rosna natychmiast ?. Przebijamy sie przez dosyc spore miasto (czesciowo wspanialymi sciezkami rowerowymi) i wyjezdzamy w koncu na przedmiescia. Tam stajemy na pierwszy napoj INNY jak woda w naszych bidonach. Place niechcacy tureckimi Lirami i pani patrzy na mnie ( a moze na te tureckie pieniadze?) z lekkim obrzydzeniem. Tak na szybko, to sa dosyc podobne do EUR, ale jej wyciagam "prawdziwe" pieniadze i place za wypita lemoniade. Droga dosyc nudna ( raczej asfalty), mijamy wioski i male miasteczka. W sumie to juz jestesmy pewni ze zdazymy. Ostatni dzien to zawsze jest jakis dreszczyk emocji. Mozna przeciez utknac w gorach z np. rozpruta opona i czas do odlotu moze sie BARDZO zagescic. Na szczescie nic nieprzewidzianego nas nie spotyka i po bardzo szybkiej jezdzie (pierwszy raz podczas wyjazdu mamy wiatr w plecy !), dojezdzamy do glebokich przedmiesc Larnaki. Niestey lapie gume, ale taka ktora pozwala jednak jechac dosyc dlugo. Do hotelu mamy z 5-7 km , wiec stajemy w jakiejs przydroznej wulkanizacji, znajduje adapter i wale opone na maxa. Robie na tym powietrzu ze 3 km i konczy mi sie dokladnie pod ...... WYPOZYCZALNIA ROWEROW ? Pozyczam wiec pompke , wale znowu na maxa i jadac 2 km pod prad (zupelnie na czuja, gdyz dzisiejszy dzien jechalem BEZ wyznaczonej na Garminie trasy) dojezdzam pod sam hotel !!! Tam konczy mi sie powietrze, ale juz mnie to nie martwi. Wchodzimy do sklepiku naprzeciw hotelu, kupujemy picie, jakies batoniki i siadamy na laweczce. Po 10 minutach kolega idzie po torby i zaczynamy "rozbieranie" rowerow. Wchodzimy pod wiate (wiata dla taksowek) i w tym momencie przychodzi, krotka , ale bardzo intetnsywna ulewa. Mielismy niesamowy timing, ze nas nie dorwala podczas pedalowania!!! Pakujemy rowery, pozniej na zmiane idziemy sie obmyc i przebrac w hotelowej toalecie. Udajemy sie powoli na autobus, ktory podjezdza po 10 min. Wsiadamy z rowerami i powoli zegnamy sie z Cyprem. Odprawiamy rowery i przechodzimy do strefy odlotow. Mamy dobre 1,5 godziny do odlotu, wiec kupuje piwko (OKROPNE!), a kolega posila sie sanwiczem i kawa. Pozniej odprawa i nagle siedzimy w samolocie, Odlot punktualnie i za 4 godziny z malym hakiem, uderzamy kolami o pas w Kopenhadze. Odbieramy rowery i pociagiem (13 min) jedziemy do Malmo. Zawozi nas do mnie mnie kolega, a Henrik nie chcac wypic kawy, wsiada w samochod i rusza do domu. Mieszka w Skara (400 km ode mnie) i chce JAK najszybciej dojechac tam dojechac, bo zapowiadaja duze opady sniegu i porywiste wiatry. W tym momencie konczy sie moja pierwsza tegoroczna wyprawa.

     

    IMG_4448.JPG

    IMG_4450.JPG

     

    Na powyzszym zdjeciu widac przyblokowa "kociarnie" . Kilka domkow, wystawione miski z woda i jedzeniem. Jest to nawet MONITOROWANE !  Kot to zwierzak narodowy Cypru. Jest ich zatrzesienie! W kazdej knajpie towarzysza  klientom, czekajac na swoj kasek. Sa bardzo spokojne (tak jak i psy zreszta), bo inaczej ciezko byloby wspolzyc pokojowo z ludzmi. Konkurencja o posilek wielka, wiec czasem pod nogami (po rzuconam kasku) odbywaja sie male walki, ale na szczescie hierarchia jest chyba ustalona, i trwaja bardzo krotko. 

     

     

    IMG_4453.JPG

    IMG_4456.JPG

     

     

     

     

     

     

    IMG_4457.JPG

    • Lubię to 3
  3. 8 godzin temu, sbogdan1 napisał:

    Niektóre focie z mega urokliwymi miejscówkami ;) 

    Jarek co tam masz na balacie / kaseta ?, jak to się spisuje przy objuczonym rowerze ? 

     

     

    Jestem fanem krajow (i miejsc) upadlych ?

     

    42 / 11-42. Daje rade (z tobolami) nawet do 25%, ale ja lubie niska kadencje i tradycyjne "ciezkie" pedalowanie.

    Jestem za stary, zeby uczyc jezdzic sie mlynkeim. 

     

     

    3 godziny temu, Shock napisał:

    Lubię takie relacje :) 

    Opis i foto znakomite .

     

     

     

    Dzieki, milo mi!!!

     

    DZIEN DRUGI 

     

    Srednio przespana noc (ja po duzym zmeczeniu mam problemy ze snem) , ale poniewaz jestem "krotkosenny", te 5-6 godzin wystarczylo, abym z dobrym humorem udal sie na sniadanie. Najadamy sie do syta (i jeszcze troszke) i ruszmy przez Pafos na polnoc. Mijamy kilka stanowisk archeologicznych i sciezka rowerowa wyjezdzamy z miasta. Za miastem wjezdzamy na zwirki i tak dojezdzamy do drogi, ktora odbijamy na pierwsza prawdziwa wspinaczke. Wjazd z poziomu morza na 600m. Przejezdzamy przez male wioski, asfalt dosyc kiepski, a chwilowe nachylenia siegaja 20%. Pierwsze pieczenie w lydkach, ale nie ma co plakac, tylko trzeba wychylic lyka wody i walczyc dalej z grawitacja. W wioskach mijamy gaje cytrusowe, ale wiekszosc za siatka, wiec na posmakowanie "szabru" przyjdzie nam jeszcze poczekac. Dojezdzamy w koncu do wioski Kathikos,gdzie konczy sie podjazd i stajemy na kawke. W kawiarni kilku cypryjskich emerytow raczy sie rowniez popoludniowa kawa, dyskutujac "rekami" (Grecy znani sa z tego, ze potafia "rozmawiac" gestami). Ruszamy dalej i czeka nas teraz spokojny, dlugi zjazd na wysokosc 100m. W przydroznym markecie tankujemy wode i odbijamy w prawdziwe gory.  Teraz czeka nas wspinaczka na 1250m. Poludniowe slonce prazy niemilosiernie (choc to dopiero poczatek marca), a wiejacy wiatr utrudnia wspinaczke. Teraz pozostaje "zapiac" psyche i jak najrzadziej spogladac na licznik. Na wysokosci 900m siadamy w knajpce i zamawiamy po sanwiczu. Do tego napoje + jakis baton i placimy za to 20 EUR. Ceny na Cyprze (w czesci greckiej) sa dosyc wysokie ( jedzenie porownywalne ze Szwecja), a piwo ( 0,6 l) kosztuje od 2,90 do 3,70 EUR. W porownaniu z Albania ( 0.5 l - 1 EUR) to naprawde drozyzna. Po zjedzeniu sanwiczy siadamy na siodelka i walimy dalej w gore. Dojezdzamy na 1250m, lekki zjazd na 1000-1100m wysokosci, i ciagle trawersujac jedziemy okolo 20 kilometrow. Dojezdzamy do monastyru KYKKOS, w ktorym spoczywa cialo pierwszego prezydenta niepodleglego Cypry, Biskupa Makariosa. Przed drzwiami glosni, ruscy turysci (na zdjeciu). Stad mamy okolo 18 km do Pedoulas gdzie mamy zarezerwowany nocleg. Jest to taka cypryjska Szklarska Poreba, ale w skali 1:100 ?   Wiele hotelikow i knajpek czekajacych na turystow, ktorych nie widzielismy. Widzielismy za to w sklepiku polski groszek !!!

    Wypijamy w hotelowej knajpie po dwa piwa, bierzemy klucz i udajemy sie na dluuuuugi prysznic (osobno?). Po polgodzinnej labie, schodzimy na kolacje. Z tego wysilku (ponad 100 km i 3499m w pionie !!! ) nie mamy wielkiego apetytu, wiec zamawiamy tylko po porcji mousaki i wypijamy jeszcze po dwa piwa (trzecie biorac do pokoju).

    Tym razem (wysokosc ? - wioska lezy na 1000 m.n.p.m.) zasypiam w 2 minuty i spie do samego rana jak zabity. 

     

    IMG_4324.JPG

    IMG_4326.JPG

    IMG_4327.JPG

    IMG_4329.JPG

    IMG_4332.JPG

    IMG_4333.JPG

    IMG_4340.JPG

    IMG_4341.JPG

    IMG_4346.JPG

    IMG_4348.JPG

    IMG_4349.JPG

    IMG_4503[1].JPG

    • Lubię to 3
    • Dzięki 1
  4. 29 minut temu, Marek_Spy napisał:

    A silniki no na początku chciałem kupic ale były od Ciebie to zrezygnowałem, za duże ryzyko i jesteś daleko w wypadku reklamacji i wcale nie chce żebyś był moim klientem bo po co mi taki ?

     

    ???

     

    OK, czas wrzucic do worka IGNORUJ, bo kazda odpowiedz , to starat mojego cennegu czasu. Nie musisz odpowiadac, bo i tak juz tego nie zobacze.

     

    Och Ty klamczyszku ! Od razu wiedziales ze to ode mnie. Nie zminialem nicka od chyba 10 lat. 

    No i jak ja CI cos sprzedaje, to TY jestes moim klientem, a nie ja Twoim .   

    Jak Ty mogles prowadzic warsztat ( i zdobyc te swoje tytuly), jak Ty nawet nie wiesz KIM jest klient? ???

     

     Klient jest inaczej nazywany konsumentem lub nabywcą.

     

    OK, czas wrzucic do worka IGNORUJ, bo kazda odpowiedz, to strat mojego cennegu czasu.

    Nie musisz mi odpowiadac, bo i tak juz tego nie zobacze.

     

     

     

     

     

     

  5. 5 godzin temu, Marek_Spy napisał:

    No i co z tego ze jest lekarzem i za co mam dziękować  ?

     

    Jednak nic nie rozumiesz z tego co pisze. Dziekowac masz mu NIE za to, ze jest lekarzem, tylko za to ze oddaje samochody tam , gdzie sie samochody powinno naprawiac.  Odnosnie Ciebie, to raczej bym Ci samochodu do naprawy nie oddal. Jak Twoje naprawy wygladaja tak jak kupno przez Ciebie silnikow, to ja podziekuje i bede trzymal sie z daleka. Dwa tygodnie zawracania dupy, i zadnych efektow. 

     

     no fakt tyle ze zarabiasz nie wprost bo nie wydajesz ale tego pod uwagę nie bierzesz.

     

    Mozesz rozwinac te magiczna "mysl" ???

  6. 18 minut temu, Marek_Spy napisał:

    który miał warsztat samochodowy wiec

     

    W takim razie powinienes Marcinowi DZIEKOWAC, ze oddaje do profesjonalistow, a nie szydzic, zeby przypadkiem wody z akumulatora nie pil.

    Czlowieku, on jest lekarzem i nie musi umiec (lub chciec) babrac sie w autach. Z jego modelrstwem to nie ma nic wspolnego. Ja tez do swojego samochodu NIE zagladam (no ale ok, przynajmniej ja nie jestem modelarzem). Szkoda mi czasu i pieniedzy. Zamiast grzebac i sie brudzic, wole zarabiac pieniadze, a tak anie nie naprawie, ani nie zarobie i jeszcze sie upi-------le. Samochodami niech sie zajmuja mechanicy (ktorzy jak fachowcy w kazdej branzy sa lepsi, lub gorsi). Ja mam szczescie wspolpracowac od lat z bardzo dobrym (Libanczyk). Gdybys zobaczyl jego warsztat, to moglbys sie pomylic, ze u Marcina w gabinecie jestes. 

    • Lubię to 1
  7. 17 godzin temu, Marek_Spy napisał:

    Jednak mnie rozbawiłeś ale cóż należysz do gatunku współczesnych użytkowników dla takich w instrukcji pisze żeby nie pili wody z akumulatora, kiedys pisali np. o regulacji zaworów. OK ile traciłeś na nowym aucie ? Domyślam się ze dla Ciebie jedynym słusznym autem jest Passat albo VW ? Mysle ze mechanik robi co nalezy ale Ciebie to nie interesuje a wiesz co mnie jeszcze dziwi ? ze uważasz się za modelarza.

     

    Ty wyraznie uwazasz sie klasycznego Polaka - zlotaraczke. Potrafi wszystko, ale tylko na 75%. Nic na 100%.

     

    O takich wlasnie"magikach" slysze regularnie. A to polozyli komus instalacje wodna i zatynkowali polaczenia (a w Szwecji KAZDE polaczenie musi miec inspekcje, lub byc na zewnatrz), albo polozyli inst. elektryczna NIE w rurkach (w Szwecji kladzie sie 3 osobne zyly w peszlu i mozna to wymienic w 10 min. nawet po 50 latach). Ale przyjechali fachowcy i powiedzieli klasyczne ; MY NIE DAMY RADY ? 

    Tylko jak trzeba bylo poprawiac, bo nikt tego nie chcial odebrac i ubezpieczyc, to telefony juz (na zawsze) zamilkly.

     

    Masz pretensje do Marcina, ze robi samochod u FACHOWCA? Cos z Toba jest nie tak  Marek.

    Jak zachorujesz, to nie idz do Marcina, tylko wal do  Pani Gieni zielarki z parteru. Ona Cie uleczy i bedziesz dalej "fachowcowal". 

    • Lubię to 1
    • Dzięki 1
  8. 2 godziny temu, Viper napisał:

    Jedyny płyn jaki zdarzyło mi się uzupełniać poza paliwem przez ostatnie kilkanascie lat to płyn do chłodnicy

     To mowisz Marcin, ze poza paliwem i glikolem nie dziabnales nic wiecej przez ostatnich kilkanascie lat ? 

     

     

    3 godziny temu, Granacik napisał:

    W XXI w. króluje drążek Panharda

     

    Na drazkach sie nie znam, ale dawno temu, Panhard popelnil kilka fajnych modeli samochodow. 

     

     

    panhard-pl-17-buitenkant.jpg

  9. Oto rekomendacje silnikowe "Krystiana" 90 z HANGAR 9

    Jak widac, model jest MNIEJSZY od modelu Rafala (144 cm) o 5%

     

    Wingspan 54.0 in (137cm)

    Fuselage Length 50.8 in (129cm)

    Wing Area (total) 878 sq in (56.7 sq dm)

    Wing Area (top) 446 sq in

    Wing Area (bottom) 432 sq in

    Weight Range 8.50 lb–10.0 lb (3.85–4.50 kg)

    Engine/Motor Size .75–.91 2-stroke

    1.15–1.25 4-stroke 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.