Zdaje sobie sprawe o "zdrowosci" pietruszki , ale moje jej niejedzenie wiaze sie z pewnym wydarzeniem w przedszkolu ( to chyba jedyne co z przedszkola pamietam ) . Jadlem wiec sobie rosolek ( oczywiscie z pietruszka ) i w pewnym momencie rozgryzlem grubsza czesc galazki . Rozszedl sie w moich ustach ( i nozdrzach ) jej zapach . zrobilo mi sie jakos "nieswojo" i caly rosolek przez to zwymiotowalem z powrotem do talerzyka. Od tego czasu zapach ( szczegolnie krojonej , gdy uwalnia ona swoje aromaty ) natki , dziala na mnie wrecz odpychajaco. Nigdy tego w doroslym zyciu nie przezwyciezylem. Nie mam ZADNYCH problemow z kolendra ( jest u nas w kazdym sklepie ) , ale pietruszke omijam ( swieza ) . Robiac rosol , zawsze wrzuce i korzen i "wiechec" . Taka wygotowana na mnie nie dziala . Tylko swieza natka !!! W Polsce problemem jest zamawianie dan w restauracjach , bo od ZAWSZE bylem nauczony mowic BEZ PIETRUSZKI PROSZE , a i tak w 30% przypadkow kelner zapominal to powtorzyc w kuchni. No i pozniej to wybieranie z zupy , skrobanie z ziemniakow lub grzebanie w sosikach ?
Koniec OT .
Natka jest na korzen passe . Teraz na korzen bierze sie Pfizera ?