Dalej ledwo chodze ( pachwina ) i mam bole ( bark ) , ale w srode nie wytrzymalem i pojechalem sobie na "lekki" rozruch. Niestety pojechalem z kolega ktory obiecal , ze NIE bedzie szybko , ale zapomnialem zeby tez obiecal , ze bedzie ASFALTEM ?
Pojechalismy glownie "zwirkami" i troche lesnymi drogami. Nie bylem wpiety w pedaly ( przy "ciagnieciu" w gore pachwina sie natychmiast odzywa ) , ale przy cisnieciu w dol zero bolu !!! Ani sie pobejrzelismy , a bylo 60 km ( 59,5 dokladnie ) z "dziadowska " predkoscia 20,5 km/h . Ogolnie to raczej LEPIEJ mi sie pedaluje , jak chodzi , wiec jutro ide sam na 80 km ( szosa ) , a w niedziele z klubem ( ale nie bede dawal zmian , powisze im na "ogonie" jako rekonwalescent ) .
Rower juz w warsztacie , papiery do ubezpieczalni wyslane i w przyszlym tyg. zaczynaja chlopaki skrecac !
Poniewaz ostatni ( ze wzgledu na upadek ) jezdze mniej , wiec mialem w koncu czas zamowic kilka rzeczy do moich wyjazdow. Postanowilem , ze zostane PRAWDZIWYM backpackerem i zakupilem : namiot ( 1000 G - w cieplych krajach mozna NIE uzywac tropika i spi sie pod siateczka ) ) , mate do spania ( 455 g ) i za chwile zamowie spiwor ( w Gdyni ,w firmie Cumulus - robia NAJLZEJSZE puchowe spiwory na swiecie ! ) o wadze 460g ktory daje komfort do zera stopni ( tetni do 10 stopni , wazy 200g !!! ) !
Poza tym kupilem tytanowy garnek , patelnie i sztucce , lampko-latarko- power bank , palnik do kartuszy gazowych ( 50g ) i pare pierdolek.
Kupilem tez wododporna torbe ( poj 16l ) w ktora to wszystko ( albo czesc ) spakuje ( fotka na dole ) . Dokupie jeszcze torbe ramowa , a jak sie nie spakuje to torbe na kierownice. Caly bagaz ( z moimi ciuchami ) uda mi sie utrzymac w wadze okolo 5 kg.
Poniewaz od "mania" Covida ( grudzien ) schudlem 7 kG , wiec i tak bedzie mi sie lzej jezdzilo , jak przed Covidem i bez bagazu ?
Zawsze wiedzialem , ze nastepnym etapem moich wypraw , bedzie spanie pod gwiazdami w miejscu tak pieknym , ze dalej nie bede chcial jechac . No i zapach porannej kawy po turecku z garnuszka ?