"Natenczas" Loczek zatankował swą bestię. Chwycił za nadajnik do paska przypięty, oburącz go ścisnął i kliknął! Sygnał pędem aktywuje kill swich i już można machnąć śmigłem! Silnik zagrał od pierwszego taktu z największa sprawnością! Doskonałe brzmienie DLA 64 boxer rozbrzmiewało proporcjonalnie głośno do pozycji drążka gazu. Nastał moment w którym serce zadrżało Pawłowi, projektantowi modelu, oraz Krzychowi jako kończącemu budowę i oblatującego model. Prawa w górę i model wyrwał do przodu. Po kilku metrach (!) rozbiegu równo uniósł się w powietrze. Bez trymowania! Lot spokojny jak na Loczka niskie przeloty z pełną gracją. Aż zaczął wykręcać beczkę... Serce przestało bić, nagle świat się zatrzymał. Takiego dramatu nikt sie nie spodziewał. Coś wypadło z kabiny i zawisło na przewodach. Loczek natychmiast wyrównał lot i podchodził do lądowania z największym spokojem i strachem. Na moment przed przyziemieniem zgasił silnik. I całe szczęście! Okazało się że na kablach wisiał główny pakiet zasilający model! Zaraz po przyziemieniu pakiet się rozłączył. Okazało się ze wysunął się z mocującego go rzepa. Po poprawieniu mocowania pakietu Loczek wykonał jeszcze jeden w pełni udany lot. Wszyscy wrócili cało i zdrowo do domku:) Czekamy na oblot Pawła Haskyego
Co by radości było zadość dodam ze Loczek nerwów przed lotem, zapomniał zabrać eN'ek spinających razem skrzydła i wracał po nie do dom...
Tyle z opowiadań czas na relacje wizualną