Skocz do zawartości

Jaka mała frezarka do metalu?


Grifon
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Jerzy Markiton

Mariusz ?

Tak sobie czytam czasami... i nie rozumiem, skąd ta pewność Twojej wypowiedzi - "...będziesz zadowolony" ? To jest takie standardowe powiedzenie na tym forum ? Jest jakiś leksykon takich powiedzonek ?

-----------------------------------------

Skąd ta ironia ????

Ano -  stąd, że w tej samej firmie kupiłem 2 lata temu tokarkę....  Po usunięciu naklejek - producent wygląda na takiego samego. Najtandetniejsza (!!!) chińszczyzna !

Jeśli ktoś miał kontakt z NRD-owską Hobby Mat - to jakość była (bardzo delikatnie mówiąc...)  o przynajmniej rząd wielkości - lepsza !

Co to znaczy - dla modelarzy ? Frezować w balsie ? Lipie ? Depronie ?

Żeby ją uruchomić - umyć, nasmarować, skalibrować... ew. dorobić (przerobić) ? Można !

Tylko doświadczony narzędziowiec, który jest w stanie taką maszynę doprowadzić do "umownej" gotowości eksploatacyjnej - nawet na ten chłam nie spojrzy !

Mniej doświadczony - będzie miał ciekawy model w pracowni... Taki inny -  niż większość  na piknikach ??

Pozdrawiam - Jurek

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mus jest aby jakiś uczynny kolega przeprowadził fotorelację z rozbieranie, konserwacj, ustawiania i podstaw toczenia. Skoro ja w chińskim silniku znalazłem wióry metalowe to, co musi siedzieć w chińskiej taniej tokarce. Myślałem o czyszczeniu, rozbieraniu swojej, ale czytałem że, jak ktoś się nie zna to może tylko pogorszyc. Myślę o Wrzecienniku

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wielkie dzięki Romanie za ten wykład. Nie będę się powtarzał, ale mogę szczerze jeszcze raz powiedzieć, że nigdy samodzielnie niczego nie toczyłem i nie frezowałem, a chciałbym popróbować i posiąść chociażby minimalną wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Dzisiaj zmówiłem ludzi i spróbujemy "za jednym zamachem" dźwignąć maszynę na ten stół. A później się zobaczy, co też takiego w tym chłamie piszczy. Na tę chwilę dzięki Romanowi już coś wiem i jak dla mnie, wiem o wiele więcej, bo nie wiedziałem nic. Będę zdawał relację z moich dokonań i będę nadal pytał, bo czym dalej w las, tym gęściejsza puszcza. :P  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakość i precyzja wykonania tokarek chińskich naprawdę pozostawia wiele do rzyczenia. Wystarczy porównać choćby z tokarkami Proxxona. W załączonym linku (myślę, że moge to zrobić) ładnie opisane, co zrobić, by chinka stała się w miarę precyzyjnym narzędziem   http://www.cnc.info.pl/topics89/przeglad-generalny-czyli-nutool-w-neglizu-vt48507.htm

Jezeli podczas pracy słychać dość głośny dźwięk obracającego się wrzeciona, należy zacząć od wymiany łożysk. A tak huczy znakomita wiekszość łożysk w tych tokarkach..

 

Ustawianie równoległości łoza względem wrzeciona, w swojej tokarce ustawiałem długim (36cm, 8mm srednicy) , szlifowanym wałkiem z drukarki komputerowej, igłowej (żaden problem, w dzisiejszych czasach zdobyć). Jeden koniec wałka zatemperowałem na szpic, jak w ołówku. Po przeszlifowaniu uchwytu tokarskiego, tak by próbnik nie wykazywał żadnego bicia na czujniku, wkładałem długi wałek do tego uchwytu, w koniku mocowałem kieł. Kieł w odległości ok. 30 cm od głowicy (na długość wałka. Jeżeli wszystko jest OK, to ostro zakończony koniec wałka powinien bardzo dokładnie sie spotkaćz końcem kła. W ten sposób sprawdzamy dokładność przeszlifowania uchwytu, oraz wspomniane równoległości łoża i i wrzeciona. I to duzo dokładniej niż zataczanie wałka w uchwycie lub tarczy. A jednocześnie można łatwo ustalać podkładki pod wrzeciennik, gdyz mamy równoczesną kontrolę.Test taki bez problemu przeszła już moja druga tokarka proxxona. To co wykazywały tokarki chińskie, nie nadaje się do opisu. Miałem też dwie (i obydwu sie pozbyłem. Za duzo pracy z ich przeróbkami. Jedną zrobiłem, ale też już nie mam) Juz duzo dokładniej była wykonana ruska kopia Unimata, którą posiadałem w bardzo odległych czasach). Sposób opisany się nie sprawdzi, gdy nie dokładnie jest wykonany konik (często spotykany w chinkach (ale też można go ustawić). Jeżeli uzywać mamy tokarki amatorsko, w domu, np. w modelarstwie, to poprawianie chinek też ma swoje uroki i wiele uczy.Taki urok modelarstwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu doskonały wykład i kawał wiedzy do przyswojenia. Jako, że maszyna nadal na podłodze /przyjechała córcia z mężem na urodziny tatusia i rozpuściłem "stado" ludzi do dźwigania/ i być może jutro znajdzie się na swoim stoliku, niczego nowego na temat moich poczynań wobec tej zabaweczki napisać nie mogę. Przekopanie się i zrozumienie sensu wykładów Romana także wymaga czasu i skupienia, a tego też w tej chwili mi brakuje. Powiem więc tylko krótko tak: sprzedawca maszynki poinformował mnie, że produkt pochodzi z Tajwanu i jest zrobiony w oparciu o plany niemieckie. Przyjąłem to do wiadomości i stwierdziłem , że w moim posiadaniu jest całkiem sporo urządzeń takiej dalekowschodniej produkcji, kupionych za niezbyt duże pieniądze i w świadomym założeniu, że mogą to być produkty "jednorazowego użytku", które jeśli się zepsują i naprawa będzie niemożliwa lub zbyt droga, po prostu je wyrzucę. Te urządzenia to np. trzy "kręciołki" z giętkim wałkiem, opalarka, już druga sztuka, bo pierwsza się przepaliła i ją wyrzuciłem, wyrzynarka pionowa ręczna, wiertarka ręczna niby "Black and Decker", dwie ręczne szlifierki kątowe, wkrętarka ręczna na baterie z padniętą jedną celą, która to naprawa została wyceniona na ponad 2x wyższą kwotę niż dwie całkiem nowe wkrętarki z dodatkowymi akumulatorami /chyba o tym pisałem, lub też komuś mówiłem?/, ręczna piła elektryczna do drewna, przy pomocy której zrobiłem obudowę studni, piła ręczna spalinowa do drewna, którą b. skutecznie tnę zalegające mi palety, nowo nabyty i wymieniony skutecznie, silnik do kosiarki do trawy, który konstrukcyjnie jest o co najmniej dwie klasy nowocześniejszy od dotychczasowego "Brigsa" i doskonale się spisuje. podkaszarka "Kolibri", którą też podejrzewam o dalekowschodnie pochodzenie, mała szlifierka stołowa dwu tarczowa, i sam już nie pomnę , co tam jeszcze.  Wszystkie te urządzenia stosowane do moich nieprofesjonalnych /zawodowych/ celów doskonale mi służą i jak się definitywnie zepsują, to zupełnie nie będzie mi żal się z nimi rozstawać, bo swoje i tak już zrobiły. Mam nadzieję , że z ostatnim nabytkiem będzie podobnie, a posłuży pewnie i moim wnuczkom, jeśli tylko kiedyś w przyszłości pójdą choć trochę śladami dziadka w zakresie "majsterkowania". To tyle o "chinkach".

Teraz serdeczna prośba do Kolegów z mojego miasteczka. Ponoć wystarczy, statystycznie licząc, wykonać 5 "dojść", aby w efekcie złapać kontakt np. z prezydentem USA, panią kanclerz, czy nawet samym papieżem Franciszkiem. Stąd moja prośba jest taka: dajcie mi Koledzy kontakt do jakiegoś tutejszego speca narzędziowca - maszynowca, który będzie praktycznie umiał wcielić w życie te wszystkie zasady i konkrety, o których tak szeroko napisał Roman. Robiąc to, da mi praktyczny pokaz i udzieli lekcji, jak do tej maszynki należy podejść. A ja mu się zrewanżuję jakąś zapłatą za takie lekcje. W końcu brać korepetycje to żaden grzech, prawda? Moja najukochańsza prawie całe swoje zawodowe życie ich udzielała, a co zarobiła to składała na wakacyjny wyjazd do Bułgarii np. I tyle na razie.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maszynka wreszcie na swoim miejscu, tzn. przykręcona do stolika i ustawiona w miejscu, gdzie ma stać. Podniosłem ją , osadziłem, przykręciłem i umieściłem całkowicie samemu, bez żadnej pomocy innej osoby ludzkiej, za to przy pomocy takiego urządzenia:

 

Zdjcie0646_zpsvqd4jnrw.jpg

 

który to dźwig pożyczyłem z zaprzyjaźnionego warsztatu samochodowego, który to zakład robi mi wszystkie prace przy moich "cytrynkach".

Teraz muszę usunąć mój przenośny /przejezdny? ;) /, i jeszcze raz całość podnieść, aby podłożyć pod "nogi" dwie gumowe maty, które to zrobiłem sobie tnąc na pół wycieraczkę. Wcześniej oglądałem takie gumowe maty w necie i jakoś doszedłem do wniosku, że przy tym ciężarze całości taka "mata" w zupełności powinna mi wystarczyć. No to by było na tyle w tej chwili.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc wreszcie stoi zabaweczka na "matach" i w swoim miejscu.

 

Zdjcie0648_zpsn6zyiafe.jpg

 

Przedstawię teraz Kolegom kilka fotek, aby fachowcy tu bywający, jak Roman i inni /także Ci, co nawet za darmo by tego chłamu nie chcieli.../ mogli widzieć , co też to faktycznie takiego i jak dalej z tym postępować.

 

Zdjcie0649_zpsez8oxqck.jpg

 

To się chyba wrzeciennik nazywa , a to na dole to imak do noży /chyba?/ i całość przymocowana do suportu /nie mylić ze stuporem  ;) /, który daje się teraz ręcznie przesuwać.

 

Zdjcie0650_zpsyxciimmr.jpg

 

Tu go do oporu przesunąłem. Dalej się nie da, ale już wyczytałem, że jak to składane po prawej się odkręci, to cały zejdzie z łoża.

 

Zdjcie0651_zps6f3eqfsd.jpg

 

Tutaj tak to wszystko z bliska, abym wiedział, jak to w kupie było.

 

Zdjcie0652_zps6ubaolrn.jpg

 

Jeszcze raz ten wrzeciennik /dobrze to nazywam?/ ze szczękami i drugie podobne są w tej skrzyneczce z różnymi szpejami.

 

 Zdjcie0653_zpsrtuuxr9m.jpg

 

Silnik z możliwością jakiejś regulacji i wlew oleju, ale czy tylko jeden? Tego jeszcze nie doczytałem. Czyli wyssać olej jaki tam być może jest i zalać dobry , nasz rodzimy.

 

Zdjcie0654_zps4bwyfls0.jpg

 

 

Dźwignie jakiś posuwów, gwintów i czegoś jeszcze, ale te tajemnice jeszcze przede mną. Mądre książki w drodze.

 

Zdjcie0655_zpsvmb8yflr.jpg

 

Tutaj zdjęty konik z płytką do regulacji oraz zdemontowany , chyba jakiś czujnik, bo mi przeszkadzał w dźwiganiu. Taki pręt z rowkiem i mimośrodowa tulejka z "klikiem" w postaci kulki łożyskowej fi 5 mm, która mi wypadła na podłogę i słuch po niej zaginął. Będę musiał kupić jakieś najtańsze /chińskie ;) , aby się z moją "chinką" nie pogryzło/ łożysko z takimi 5 mm kulkami i sobie jedną z nich pozyskać.

Tak to było do korpusu frezerskiego przymocowane i po co ten wyłącznik?

 

Zdjcie0656_zpscjf6fzph.jpg

 

Zaglądając od strony skrzynki, kółek i pasków tamci bez liku, a jeden, ten pierwszy luźno wisi i chyba jest w szpejach rolka napinająca, ale muszę to dokładnie pooglądać.

 

Zdjcie0657_zpsxpouw4d9.jpg

 

bo też i na przełożeniu do frezarki taka rolka jest:

 

 

Zdjcie0658_zpsarhm4fs8.jpg

 

tyle, że luźno się na ośce obraca. No i kolejny wyłącznik, ale ten od bezpieczeństwa, jak też taki przy drzwiczkach od przekładni oraz przy klapce zasłaniającej ten wirujący uchwyt ze szczękami.

Czekam pilnie na profesjonalne uwagi i rady. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnąłem te wszystkie szpeje, które były załączone w skrzyneczce do maszynki i po rozkonserwowaniu takie one są:

 

Zdjcie0659_zpso4pa9xai.jpg

 

I tak, z tego co samemu rozpoznaję: uchwyt wiertarski wraz ze stożkiem samohamującym, pasujący drugim końcem do ramienia frezarki.

Dwa "szpice" do sprawdzania osiowości, z tego jeden do podtrzymywania konikiem materiału obrabianego. Dwa pokrętła - raczej wiadomo mi do czego, ale już tej rączki z czarną główką nie wiem , gdzie ją wetknąć. Trybiki w woreczku, chyba wymienne, gdyby te już zamontowane się zepsuły. Dodatkowe szczęki, o których wspominałem, ale trochę inne kształtem od tych założonych i nie wiem dlaczego numerowane od 1 do 3, skoro na tym wrzecienniku nie ma nabitych tych cyferek. Klucze płaskie i "gimbusy" - wiadomo do czego, ale ten obskurny niby klin z dziurką nie mam pojęcia do czego ma służyć. I tyle tego było. Muszę zobaczyć, jak ten luźny pasek się naciąga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To są kły a nie  szpice, możesz na nich toczyć ja zajdzie potrzeba i to akurat najdokładniejszy montaż na tokarce. Klin służy do wybijania narzędzi z wrzeciona frezarki zapewne. Szczęki tokarskie mają numery i oznaczają kolejność montowania w uchwycie tokarskim. W gniazdach uchwytu po wykręceniu szczęk zapewne będziesz te numery miał nabite. Do toczenia na kłach potrzebny jest zabierak , na razie są to odległe sprawy pewnie dla Ciebie ale jak przyjdzie moment aby sprawdzić coś czy jest proste lub np przetoczyć komutator na wirniku to kły nagle staną się rozwiązaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki mały praktyczny patencik, jeżeli chodzi o konik. Zastosowałem klucz z grzechotką, bo oryginalny klucz mnie wkurzał. Jak szybko trzeba odjechać konikiem, to ten klucz moim zdaniem jest rewelacyjny. I działa w obie strony. wystarczy odwrócić. Klucz do imaka to już żadna rewelacja, ale też ułatwia pracę.  Lupa na stałe także bardzo mi się przydaje....Gratuluję zakupu, ale ja tak, czy inaczej zdania nie zmienię i uważam, że dwa w jednym w tym przypadku, to nie jest najlepsze rozwiązanie. Choć maszynka mi się podoba. I jak się nauczysz w miarę dobrze obsługi, to sobie uzmysłowisz w jakiej nieświadomości  modelarskiej żyłeś do tej pory. Osobiście bez tokarki i frezarki ( o innych maszynkach nie wspomnę, zwłaszcza o porządnych urządzeniach powiększających :) ), nawet bym się za moje modelarstwo nie zabierał.

A.C.

post-197-0-03456800-1454659458_thumb.jpg

post-197-0-73773000-1454659508_thumb.jpg

post-197-0-61700000-1454659549_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roman znowu kompletnie zasypał mnie materiałem do studiowania i oglądania, a ja wczoraj zacząłem, jak ten brzdąc, kręcić czym się dało i dumać, po co i na co to służy. Kręciłem z instrukcją w lewej ręce i m. in. dostrzegłem te punkty do oliwienia oraz zacząłem przyglądać się przełożeniom w "skrzyni biegów", ale tego jeszcze do końca "nie skumałem". Mam taką fotkę:

 

Zdjcie0660_zps2lpdjpmb.jpg

 

gdzie widać jedną z tych oryginalnych śrubek , wykręconą z imaka i ma firmowe podtoczenie. Widać też dużo śrubek z czoła tego elementu, z czego dwie dają się luźno wkręcać palcami. Do czego one?  Czy do smarowania tych "oczek" nada się taka oliwiarka, jak ta, którą mam od wieków? Czy zalecany do moich "cytrynek" olej silnikowy, będzie dobry do tego oliwienia? Zawsze mi pół litra po każdej zmianie zostaje, a dolewać w międzyczasie nie muszę, więc może tutaj by znalazł zastosowanie? Oglądałem też w necie zestawy noży o różnych wymiarach, tj. np. 10x10, 12x12, czy 16x16, tak jak to ma szpara w moim imaku. Do innych, mniejszych wymiarów musiał bym pewnie stosować podkładki, a tych, jak i noże nie posiadam. Może dzisiaj wpadnę do jakiegoś sklepu narzędziowego i sobie takie noże naocznie "pomacam". No i co mi jeszcze wyszło podczas tego oglądania "skrzyni biegów"? Otóż każda zmiana prędkości to chyba ręczne przekładanie tych pasków , po poluzowaniu mocowania silnika i ponownym ich napięciu. Czy jest jakaś najczęściej stosowana prędkość? Wiem, poczytam sobie też i o tym, bo książki idą, ale tak spytałem, bo jakoś sobie nie wyobrażam ciągłego "mieszania" tymi biegami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojeździłem trochę po miasteczku, odwiedziłem trzy niby specjalistyczne sklepy i m.in. pooglądałem taką maszynkę:

 

Zdjcie0662_zpslv0ajsza.jpg

 

Po pierwsze cena była zupełnie nie na moją kieszeń, a po drugie, to wydawała mi się jakaś taka "kobylasta". Może dlatego, że ma możliwość toczenia przedmiotów o większej średnicy niż ta u mnie stojąca. Moja jest bardziej urodziwa. ;)

 

W trzecim sklepie były wreszcie noże najróżniejsze, pan od razu, od wejścia, bez słowa mnie wyczuł, że żaden ze mnie fachman, a jedynie jakiś domorosły hobbysta-majsterklepka i od razu mi zaproponował zestaw pięciu małych nożyków, zresztą o nazwie "Hobby", za jedyne 140 PLN. :rolleyes: Poprosiłem o inne i wybrałem sobie takie:

 

Zdjcie0663_zpswfdhf1xc.jpg

 

które nabyłem drogą kupna za 60 PLN. Wiem, także dużo, ale trzeba było wreszcie jakiś nóż w "warsztacie" posiadać. Jeden , ten boczny ma wymiary 12x12, a te do rowków mają 16x10 i wchodzą w imak na wymiar, ale w przeciwieństwie do tego kwadraciastego nie celują w samo centrum sedna wirnika. Jak ma ostrze celować, też mam nadzieję się dowiedzieć z mądrej księgi. Na nożach wybite ogromniastymi literami MADE IN POLAND, ale nazwy producenta , czy jego symbolu ni śladu, więc przypuszczam, że to też produkt bardzo dalekowschodni.  Mieli tam też takie płytki ze stali szybkotnącej, ale cena była spora i może kiedyś dorosnę do tego, aby samemu sobie nożyk wyszlifować, bo wiem, że można i nast. używać ich przez długie lata. A wiem to od pana, który mi oraz Heniowi drykował maski do modeli i ostatnio chciał mi sprzedać małą , pomarańczową tokareczkę stołową produkcji chyba NRD, w bardzo dobrym stanie, za niezbyt duże pieniądze, ale z małym prześwitem między łożem a wrzecionem. Pokazywał mi wtedy takie samodzielnie wyszlifowane przez siebie noże z tej stali HSS, czy jak się tam ona nazywa.  I to by było dzisiaj na tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.