Skocz do zawartości

Sielskie życie uratowanego kota Benka


Chuck Yeager

Rekomendowane odpowiedzi

Znowu- nie, nie Jarku. Cokolwiek bym nie odpalił, ten kotek swoje już przeszedł i różne odkurzacze, pralki, miksery i inne takie, nie są mu obce. Poza tym, sorry, ale niczego nie zamierzam odpalać, bo nie ma czego. Wiertareczkę już zna. Szlifierkę boczną z Lidla także. Kompresora nie miałem potrzeby włączać, a tokarka furczy bardzo miarowo i dosyć cicho. Kotek jest w pełni udomowiony i w tym tkwi m.in. jego niepowtarzalny urok. I ten areszt zwykły, taki ogólny, wcale mu nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Przy 1 oC był bardzo "na rękę". Tę kocią oczywiście... :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój nowy kotek Benek już chyba przyzwyczaił się do innego miejsca, do innego pokarmu i tutejszych zwyczajów, jak również zaakceptował to, że na tym terytorium są dwa inne koty. Nie akceptuje natomiast codziennie zmienianej, świeżej wody w miseczce, zupełnie takie picie ignorując. Rano znowu poszliśmy nad rzeczkę, kot cały czas chodził wzdłuż wysokiego brzegu i rozpaczliwie miałkał nie mogąc zejść do wody. Postanowiłem więc zrobić mały eksperyment i moja Najjaśniejsza napełniła miseczkę mlekiem, takim normalnym łaciatym, 3,2%, którą postawiłem obok wody i miski z chrupkami. I wyobraźcie sobie, że pierwsza przypięła się do tego mleka moja kocica, która nigdy mleka pić nie chciała! Wypiła połowę zawartości i kiedy pojawił się Benek, ta druga połowa zniknęła momentalnie w kocie. Zassał je , jak jakiś odkurzacz. :) Przed południem udało mi się na moment złapać w obiektyw moją panienkę i chyba już nowego kolegę.

 

post-16-0-06601400-1551188025_thumb.jpg

 

Teraz Benek siedzi sobie na drewienkach i wygrzewa się w słońcu, które wreszcie dzisiaj świeci na bezchmurnym niebie, a do mnie  przyszła Kićka i po dwóch próbach zajęcia miejsca przede mną na biurku, wybrała jednak fotel przy drugim.

I tak sobie siedziała:

 

post-16-0-77409100-1551189106_thumb.jpg

 

ale tylko przez chwilę, bo jednak zdecydowała się na biurko, przy którym siedzę. I tak zajęła miejsce:

 

post-16-0-00282200-1551189212_thumb.jpg 

 

Teraz wszyscy czekamy wiosny i oby wreszcie na stałe przyszła. :)

PS. Patrząc na tę tapetę z mojego monitora, do głowy by mi nie przyszło, że ten SE5A  wisi już tak długo, a jeszcze ani razu samodzielnie nie latał... Smutek. :wacko:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne te koty.

Moja Marcelina 50 lat temu chlipała mleko prosto z cycków krowich (udojone). Nigdy nie opuściła dojenia. Żadnego sranka nie było tylko sie oblizywała !

Ale to była Marcelina !

I właśnie w tym rzecz! Mleko UHT to mleko przetworzone w wysokiej temperaturze w celu wybicia bakterii. Ono się już nie zsiądzie nawet po miesiącu. Przy okazji ulega destrukcji enzym laktaza niezbędny do trawienia białka laktozy. Mleko od krowy nie gotowane to jedyne mleko przyswajalne. Ponoć kiedyś przeprowadzono eksperyment polegający na tym, że cielaki karmiono mlekiem UHT. Ponoć po miesiącu zaczęły zdychać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem- dokładnie tak, Jarku!!! Ćwiczyłem tym laserem moje stare koty i zawsze tak je ta "mucha" rajcowała, jak nie wiedzieć co. Ćwiczyły do oporu, aż padły, jak te przysłowiowe kawki. Muszę teraz "zainteresować" tą "muchą" Benka , bo facet wyrażnie "leci na muchy". A najciekawsze w tej "muszę" jest to, że gotowa do użytku w kauflandzkiej Trafice kosztuje 8 PLN, a trzy baterie do wymiany - 12 zł. Łukaszu ! Suche i tym samym czyste łapki ściany nie brudzą. Gorsze są kocie pazurki i ich ostrzenie w mieszkaniu na różnych fotelach, czy innych kanapach. Myślę, że właśnie dlatego Benek został wyrzucony przez "kochającego go pana" przed Twoim domem. A za informacje o mleku bardzo Kolegom dziękuję i będę nadal badał temat drobnymi eksperymentami. Ważne, że wiem, iż Benek to "mlekoholik" i trzeba go będzie powoli przekręcać na normalną "popitkę" , czyli H2O, pierwotnie zabielane łaciatym. Ważne, że dobrze jest, a ma córcia nie może się już doczekać osobistego spotkania z nowym kotkiem. Z całą pewnością mordę na powitanie "do woli" mu wycałuje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciąga, Łukaszu, wyciąga, ale np. na dywanie, kiedy bierze zakręty o 180o i musi się jakoś zablokować w tej figurze akrobatycznej. Inaczej, to są zupełnie schowane i "łapanie muchy" na monitorze mego kompa zupełnie obywa się bez pazurków. Tak to u tych kotów jest i szkoda, że Twoja JP!1, do Benka nie dała się przekonać. Ale tak to jest z tymi naszymi Jaśnie Paniami Najpierwszymi, że ich zdanie zawsze jest "najpierwsze"... ;-) A może za to właśnie je kochamy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawdziło się to, co Koledzy wcześniej pisali nt. wpływu mleka nierozcieńczonego na trawienie. Dzisiaj po zjedzeniu pokaźnej porcji z puszki i przepiciu tego dużą ilością mleka , złapało Benka rozwolnienie, czyli "słynna praczka", jak to mówi "gra półsłówek". Ale elegancko załatwił potrzebę w kuwecie, ja pomogłem mu tylko to zasypać z obawy, aby łapy sobie nie pobrudził. A po południu całą bandą poszliśmy sobie "na pole":

 

post-16-0-13253400-1551279171_thumb.jpg

 

i przy końcu "pola". Benek chciał sikać i idąc po tej przyschniętej trawie miałkał, być może dlatego, że tutaj mu nie wypadało się załatwiać na takim "dywanie" . Załatwił się na zaoranym polu mego sąsiada Jaśka M.

Na tym zdjęciu Kićka jest za miedzą i trzeba dobrze się wpatrzyć, aby ją zobaczyć. Tak doskonale maskują te tygrysie paski.

 

post-16-0-81679900-1551279408_thumb.jpg

 

No i na miedzy, a Edzior stale przy moich nogach i dlatego trudno mi złapać całą trójcę w obiektyw.

 

post-16-0-66315100-1551279904_thumb.jpg

 

Teraz Benek już śpi w najlepsze, i chyba mu się ptaszki śnią, bo szczena mu lata z tym charakterystycznym pomrukiwaniem wywoływanym przez widok ptaszka. Próbował spać przed monitorem na biurku, ale przeszkadzałem mu stukając w klawiaturę, czy pstrykając "myszą". Koniec handlów na dzisiaj , idę pomieszkać i poczytać dzisiejszą nową gazetę, ponoć najlepszą w rankingu wszystkich tygodników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już relacjonuję! Kotek Benek robi się coraz "cwańszy" i kiedy najedzony "do oporu", w sobotę zalegał mi na biurku:

 

 post-16-0-19732300-1551706525_thumb.jpg

 

miałem nadzieję, że tak sobie pozostanie w pomieszczeniu na noc. Stało się jednak inaczej, bo po krótkiej drzemce kotek postanowił wyjść "na pole". Na spacer wyszła też moja Najjaśniejsza Pani i razem z Benkiem i Edkiem spacerowaliśmy sobie po "mojej" ulicy. Kiedy doszliśmy do posesji "pani Grażynki", koty przelazły pod bramą na jej stronę i tam już pozostały. Po jakimś czasie Edzior sam wrócił, a Benka nie było. Przed wieczorem szukałem pyrdka, ale nigdzie go nie było. Na noc także nie wrócił. Rano zaopatrzony w kontener i kartki z telefonem kontaktowym do mnie, wyruszyłem na poszukiwania. Doszedłem do pierwszego domostwa, niejako zamykającego "moją" ulicę i zapytałem gospodarza, który przed chwilą wrócił z kościoła, czy nie widział kota o podanym rysopisie. Oczywiście widział takiego, kiedy jechał do kościoła i teraz po powrocie też go tu widział. A teraz kota nie ma , zniknął, jak to on ma w zwyczaju. Przeszedłem się kilkadziesiąt kroków i kiedy wróciłem przed posesję tego gospodarza, zauważyłem w głębi , na tle jego stodoły, zwierzę bardzo do Benka podobne, ale wydawał mi się jakiś taki ciemniejszy. Zacząłem wołać tego kota po benkowym imieniu i za chwilę kot przybiegł, a następnie był już zamknięty w kontenerze i wróciliśmy w me strony. A wczoraj, już trochę później, jakby nigdy nic, po kolejnym napchnięciu się "do oporu", poszliśmy we czwórkę "na pole", ale okropnie wiało i kiedy wróciliśmy, kot dziwnym trafem /chyba węchem?/ wybrał sobie ulubione miejsce spania Kićki i odsypiał tę stodołową noc. Dzisiaj był dzień szczepienia kota "na wszystko", czyli dostał w sumie antidotum na pięć kocich przypadłości, co w wersji tańszej /ulga dla emeryta, czy jako stały klient z trzecim kotem?/ kosztowało mnie 85 PLN.

A co się nawarczał, nahykał, nawydzierał, to jego! Za dwa tygodnie mam się z nim zgłosić do kontroli i wtedy ustalimy datę zabiegu, a po kolejnych 3 tygodniach zaszczepi się go przeciw wściekliźnie. Tak sobie teraz śpi na miejscu Kićki, które znajduje się wysoko na regale, a widokiem przez okno:

 

  post-16-0-03180500-1551707634_thumb.jpg

 

I tyle na razie tej kociej historii.

PS Łukaszu!  Jako "właściciel" tematu masz możliwość zmiany jego tytułu. Póki co kotek został uratowany i nawet ma swoje imię , podobne do kociego żwirku / ;) /, ale ładne i jego, więc może wymyśl jakiś inny tytuł? Tak sobie po prostu myślę...  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mu nic nie powiem!!! A z panią weterynarką też rozmaialiśmy szyfrem i mowa była najwyżej o "jakimś", bliżej nie określonym "zabiegu". Myślę, że tej mowy nie pojął, bo był zbyt zajęty walką o uniemożliwienie ukłócia go zastrzykiem w dupinę. A i tak został uklóty... Jarku! Czyżbyś także reflektował na "zabieg"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.