RomanJ4 Opublikowano 7 Marca 2019 Opublikowano 7 Marca 2019 Dzisiaj dokończył całą miseczkę mięska obranego ze skrzydełek, które Kićce się już przejadły, a dla tego młodzieńca są absolutną nowością. ....został brutalnie zagryziony przez dwa wsiowe "wilczury"... 1
Grzesiek Opublikowano 7 Marca 2019 Opublikowano 7 Marca 2019 Marku kotek wychodzacy na dwór nie powinien nosić obroży,bo wrazie ucieczki czy to przed intruzem czy podczas przechadzki po drzewach może sie na niej poprostu powiesić.To samo dotyczy dzwonka,wrazie zgubienia sie nie będzie w stanie sobie pożywienia upolować i bedzie skazany na głodową śmierć.Przemyśl to prosze na spokojnie i bozbaw go tego gadżety który mu może przynieść więcej nieszczęscia niż pożytku.Masz dobre serce to myśle że zależy ci na BENKU.
MareX Opublikowano 10 Marca 2019 Opublikowano 10 Marca 2019 Grzegorzu! Masz absolutną rację w tym , co powyżej napisałeś i to była moja zwykła nadgorliwość, zresztą bardzo szybko przez kota zweryfikowana. Otóż po nocy, przed którą zostawiłem go śpiącego na swoim miejscu, rano kot nie miał już obroży i do tej pory nie wiem, gdzie ona jest i w jaki sposób ją sobie zdjął. Takie samo doświadczenie miałem z Kićką przed około trzema laty, kiedy to ją także ubrałem w obrożę i po nocy spędzonej na dworze /"na polu" / obroży już nie miała i nigdy jej nie znalazłem. Obroża Benka gdzieś tu w obiekcie musi być, a znajdzie się zapewne kiedyś w miejscu zupełnie niespodziewanym. Tak się miał Benek po wyswobodzeniu się z tej "głupiej" uciążliwości, już po śniadanku i podczas toalety na moim biurku: A tak później koty sobie chodziły po obejściu: A ponieważ wiosna już w pełnym rozkwicie, to i "bazie-kotki" pojawiły się na sośnie: Jak ten stary inwalida-weteran, po dwóch potrąceniach przez auto, tam się wspiął - nie mam pojęcia. Widziałem za to jak schodził i z wysokości ok. 2 m już leciał na ziemię lotem swobodnym. Wylądował także na złamanej wcześniej prawej przedniej łapie i co prawda nie powiedział "o k... a", ale uniósł ją do góry i musiało go srodze zaboleć. Natychmiast jego miejsce zajął Benek, bo też i co? On od jakiejś macochy i gorszy? Po tych kilku dniach i nocy spędzonej przez Benka w stodole, już raczej trzyma się "swego" terenu. Teraz jest też gdzieś na zewnątrz i idę popatrzyć , gdzie się podziewa.
Grzesiek Opublikowano 10 Marca 2019 Opublikowano 10 Marca 2019 Dziękuje ze mnie rozumiesz,kot to jest takie zwierze ze jak mu dasz raz jeść to juz miejsca karmienia nie odpuści.Wiem cos na ten temat bo mam 7sztuk.Jedyne co moze go pozbawić życia to czynnik ludzki popapranych zwyrodnialcow. 1
MareX Opublikowano 10 Marca 2019 Opublikowano 10 Marca 2019 No, Grzegorzu! Tylko pozazdrościć. Także myślę, że Benek przekonał się już do tutejszej "restauracji" i chyba wie, że w stodole tych wszystkich puszek, saszetek i chrupek raczej by nie miał. A i mięsko ze skrzydełek kurczaków,od czasu do czasu, mu się trafia. Już się tak nie rzuca na każde jadło, już mu to smakuje, a inne raczej mało, ale już się odkuł, sierść ma błyszczącą i miłą w dotyku. I o to z tymi kotami m.in. chodzi. :-)
MareX Opublikowano 13 Marca 2019 Opublikowano 13 Marca 2019 Znowu kilka fotek dla interesujących się życiem kotka Benka. Wiosna niby to już jest, jak kilka roślinek na to wskazuje. Np. taki dziwaczny krzew, którego nazwę kiedyś znałem, który to nawet w styczniu pojedyncze kwiatki rozwijał. Teraz tak sobie kwitnie: i przyciąga tymi kwiatkami trzmiele-bombowce. Którejś nocy powiało także całkiem mocno, a nawet kilka razy błysnęło i zagrzmiało, ale nic nie słyszałem, bo spałem snem głębokim. Rano zauważyłem, że coś dziwnego stało się z jednym świerkiem, takim najlichszym. Z bliska okazało się, że wietrzysko wyrwało go z gleby i położył się na innych drzewach. Piłę mam już przygotowaną i czekam aż faktycznie się ociepli. Będzie trzeba wcielić się w drwala i pociąć na kawałki to drzewo. O szyszkach, które pospadały w dużej ilości, nawet nie wspominam, bo i tak , mimo takiej silnej wichury, nie wszystkie pospadały. Zbieranie ich nie jest moim ulubionym zajęciem. Znam przyjemniejsze. Ale miało być o kotku. Teraz od rana go nie ma. Zwiedza na własną łapę okolicę i zaczyna chodzić swoimi, kocimi drogami. U mnie na biurku lubi przesiadywać. a drukarka jest szczególnie miłym miejscem, pewnie dlatego, że grzeje. Okazało się także, że kotek, kiedy chce, potrafi być także kotkiem "kolankowym": Niezbyt długo tak mi na kolanach siedział, ale zawsze jest nadzieja, że będzie to lubił. Wczoraj we czwórkę wybraliśmy się na drugą stronę rzeczki i leżało tam złamane uschłe drzewo, na które wszystkie koty musiały wejść. Zgodnie z zasadą, że "na pochyłe drzewo każdy kotek skacze", czy jakoś tak. A już po południu dwa kotki tak sobie grzecznie spały, a Kićka spała na swoim miejscu wysoko na regale. I tyle tym razem.
Grzesiek Opublikowano 13 Marca 2019 Opublikowano 13 Marca 2019 Super buraski.Bardzo lubie te tygryski wszelkiej maści.Maja w sobie to coś.
Chuck Yeager Opublikowano 13 Marca 2019 Autor Opublikowano 13 Marca 2019 Fajnie się to zawsze czyta, Benek ma tam u Ciebie raj na ziemi no i w końcu ma swoje miejsce. Mój Szymek się zawsze dopytuje czy jest coś na forum nowego o kotku. Pozdrawiamy całą rodzinka.
MareX Opublikowano 13 Marca 2019 Opublikowano 13 Marca 2019 Dzięki za miłe słowo i dodam jeszcze, że byłem dzisiaj w Kauflandzie i w tamtejszej traffice /obok sklepu się mieści/ kupiłem znowu za całe 9 PLN takie "ustrojstwo": Po powrocie szukałem Benka i nagle się zjawił, nie wiedzieć skąd, a ja tylko byty ubłociłem. Zjadł obiadek, a po nim dla rozruszania jego młodych kości puściłem mu "muchę" z tego lasera. Kot zgłupiał zupełnie!!! Moje koty już wiedzą, że taka mucha jest nie do złapania, ale też nadal na nią polują. Dla niego była to najprawdziwsza nowość. Myślałem, że się zmęczy i padnie, jak to zwykły czynić dwa pozostałe zwierzaki. Ten nie, odpoczął chwilę i się znowu wyniósł "na pole"... Ja zaś "pracuję", ale nad innym tematem.
RomanJ4 Opublikowano 13 Marca 2019 Opublikowano 13 Marca 2019 Ten krzew to forsycja zwisła https://pl.wikipedia.org/wiki/Forsycja_zwis%C5%82a (jest wiele odmian forsycji), zawsze najwcześniej z krzewów kwitnie(razem z baziami). zwisła https://pl.wikipedia.org/wiki/Forsycja_zwis%C5%82a pośrednia https://poradnikogrodniczy.pl/forsycja-posrednia.php https://kwietnik.com.pl/pl/p/forsycja-posrednia-Spring-Glory-lac.-Forsythia-intermedia-kod-7789/11921 Często jest sadzona na poboczach dróg jako żywopłot-płotek przeciwśniegowy. U Ciebie Marku już wiosna i kwitnie, a u mnie jeszcze wczoraj rano szron pobielił ziemię... Było tak zimno, że moja Ruda musiała sobie docieplić gniazdo (z przychówkiem) w wolierze nosząc w pyszczku to co tak pracowicie bunkrowała jesienią w krzaku tui przed domem... (musiałem jej nieco pomóc urwać nitkę z posiepanego przez nią na kłąb pakuł stilonowego sznurka )
MareX Opublikowano 13 Marca 2019 Opublikowano 13 Marca 2019 Popatrzyłem także Romanie na różne obrazki i wychodzi mi na to, że ten mój krzaczek, to jaśmin nagokwiatowy, ale się nie upieram, bo i z inna, dziwaczną nazwą tego krzaka kiedyś się spotkałem. A twój rudzielec , jak zwykle , przeuroczy! :-)
RomanJ4 Opublikowano 13 Marca 2019 Opublikowano 13 Marca 2019 Może masz i rację... pomylić się można, zwłaszcza z daleka... jaśmin forsycja 1
MareX Opublikowano 14 Marca 2019 Opublikowano 14 Marca 2019 Dzisiaj odwiedził mnie na chwilę jeden z naszych forumowych Kolegów, jak dla mnie, prawdziwy modelarski autorytet, któremu pokazałem mojego nowego kotka Benka, śpiącego sobie w najlepsze po "należącym mu się" obiadku. Kolega spojrzał i chyba tyle, ale ja miałem w pamięci Jego śliczną, grzeczną, dokładnie ułożoną sukę-wilczycę , inaczej zwaną owczarkiem niemieckim /przepraszam, jeżeli się mylę, ale słaby dosyć ze mnie ekspert kynologiczny/, która jakiś czas temu odeszła, a nasz Kolega nadal nie ma następcy. Wojtku! Jeszcze "chwila" i będziesz miał następną taką /chociaż trochę inna/ przyjaciółkę. Szczerze Ci tego życzę. :-)
pietka Opublikowano 16 Marca 2019 Opublikowano 16 Marca 2019 Zerknąłem dzisiaj na "dziennik TV" w bardzo brzydkiej , obcojęzycznej telewizji, gdzie pokazali zagryzionego prawie na śmierć faceta przez trzy wspaniałe, mądre, extra ułożone i zupełnie nie debilne pieseczki, jakieś takie amstafy czy inne równie milusińskie zwierzaczki. Właścicielkę policja zgarnęła i grozi jej do 3 lat pudła. I teraz wyobraźcie sobie moje trzy koty, jak wybiegają pod bramą /to akurat bardzo łatwo im przychodzi/ na ulicę i gromadnie atakują biegnącego sobie spokojnie długodystansowca i zagryzają go prawie na śmierć! Nie ma takiej "opcji" - na szczęscie, a czwórka psinek mego sąsiada była by do tego zdolna. Bo niby czemu nie? Ale moje koty są kotami, a sąsiad ma psy, które są "największym przyjacielem człowieka". I tyle w tym aspekcie z mej strony. PS. Dla jasności wielbicieli i fanów piesków najróżniejszych: miałem w swym życiu jednego psa, wziętego ze schroniska, był pod prawie każdym względem super. Ten jeden negatywny czynnik to było to, że był pełnosprawnym "facetem", a ja na to nie zareagowałem w odpowiednim czasie i właśnie to doprowadziło do jego śmierci , kiedy to ganiając za wilczopodobną suka sąsiada, został brutalnie zagryziony przez dwa wsiowe "wilczury", które zerwawszy się z łańcucha, dochodziły do tej "panienki", a mój Baton także w tych zalotach chciał partycypować. No cóż. Taki to psi los. Koci może być inny. I o to się staram w miarę swoich możliwości.No to ode mnie taka historia....o zagryzionym piesiele.... No, podobne doświadczenie m miał. Wiele lat temu mieszkaliśmy z kuleżankom małżonkom na wsi gdzie mieliśmy ośrodek zdrowia i przygarniętego pieseła, który to pieseł, szczeniakiem będąc na mróz siarczysty wyrzucon przez bydle jakoweś został i do rękawa mojego polara trafił. Kajetan on ci był, Kajtkiem na co dzień zwany. Choć do psiej yntelygencyi nie należał, to kochanym stworzeniem był i charakterek miał , co by nie rzec, niezwykły i dynamiczny, że tak powiem. Wszystkie chłopy na wsi go uwielbiali, bo drań był , psotnik i swawolę uwielbiał, a dla siniaczków z pod sklepiku po sasiedzku, wielkiem zaszczytem było pochodzić na smyczy z pieskiem Pani Doktór ;-). Bo to Kajetan z nimi chodził, a co ! Suczkę Sonię, którą pobitą straszliwie przez jakiegoś zwyrodnialca w ludzkiej powłoce, jako szczeniaka przygarnęliśmy, codziennie rano sprowadzał na dół na podwórko, a ona za ucho się go ząbkami trzymała i psie nauki pobierała. Niestety, Kajetan pieseł był wychowywany w domu i zwyczajów wiejskich brysiów nieświadom, wiec pewnej zimy, wobec braków w naturalnem wykształceniu, podkop pod murkiem uczynił był, bowiem siła feromonów ponadpsią potęga włada i pieseła mego w stronę jakowejść okolicznej suczki pociągła była. Co się podobnym nieszczęściem dla Kajetana skończyło, boć to przecież lokalne killery, spuszczane na noc przez umysłowo sprawnych inaczej gospodarzy, proste w obyciu som i jakiegoś salonowego apsztyfikanta tolerować w zalotach do psianny nie zdzierżą. No i po nocy pełnej niepokoju o piesa, przyszło mi zakopać nieszczęsnego lowelasa pod sosenką. Rozpacz wielka w domu była i nawet nasz palacz Mariuszem zwany, w czasie pochówku łzę uronił był , co u prostego, acz o złotym sercu chłopa ze wsi, niezwykłym było. Pieski sąsiadów, suczka jazgotliwa Kala i czarny jak węgiel piesek z przetraconym biodrem, zwany Rambo jeszcze przez kilka tygodni odwiedzali miejsce spoczynku Kajetana.... hm...... A my wciąż jego zdjęcie w domu mamy. I Sońki też, 15 lat z nami żyła i raczysko ją dopadło, niestety... Ot...i taka to historia. Mam nadzieję, że Kolegów nie zanudził ja... Pozdrawiam PJ 1
RomanJ4 Opublikowano 16 Marca 2019 Opublikowano 16 Marca 2019 Za puszczanie psów, dużych i potencjalnie niebezpiecznych(pitbulle i podobne), lub spacerowanie z nimi w miejscach publicznych bez kagańców, karałbym tak słonymi mandatami, ze właścicielom do głowy by nawet podobny pomysł nie przyszedł. A w razie recydywy nawet sądownie.- wszak za bieganie po ulicy z niebezpieczna bronią też się idzie pod prokuratora. I nie ma żadnego tłumaczenia, że "to bardzo łagodny piesek", bo każdy może wścieku dostać jak go jaka pchła pod ogon udziabie.(za ludzi ręczyć nie można, a co dopiero za zwierzę... ) Podobnie po stwierdzeniu, że taki prowadzony przez właściciela pies który zaatakował postronną osobę w miejscu publicznym nie miał kagańca, traktowałbym jak próbę zabójstwa. Bezwzględnie. Bo niby dlaczego można tak potraktować potencjalnie niebezpiecznego dla postronnych kierowcę(typu Froga), a właściciela psa nie? Ileż to razy widzimy takich (potencjalnie) groźnych brytanów na spacerku bez kagańca, a obawa jeszcze rośnie kiedy prowadzi takiego jakiś mało przyjaźnie wyglądający "kark".. Niby jest ustawa, i co? Jak łaziły bez kagańców, tak łażą dalej, służby porządkowe mają to gdzieś i wola nękać kierowców za parkowanie, A przecież co rusz kogoś poszarpią. I nie mam tu bynajmniej na myśli przypadków kiedy sprytem czy przez nieumyślne zachowanie właściciela dały noge zza ogrodzenie, bo przypadków nie da się wykluczyć. Żebyście nie pomyśleli, że jestem cięty na psy - nie, nie jestem, a wręcz bardzo je lubię, podobnie jak inne zwierzęta.. Jestem cięty na nieodpowiedzialnych, bezmyślnych wręcz właścicieli. Przez głupotę których (że już nawet nie dopuszczam umyślnego działania) cierpią inni ludzie, czasem resztę życia, inne zwierzęta- także te w lasach, czy nawet same psy - bo tatuś kupił Brajankowi upragnionego pieska, a potem jadąc na urlop przywiązał kłopot w lesie..(sam przywiązałbym takiego sq.. na tydzień do drzewa w lesie, niech wyje..). Może powiecie, że jestem radykalny, ale niestety do bezmózgów nic poza batem nie dociera.... 2
MareX Opublikowano 19 Marca 2019 Opublikowano 19 Marca 2019 Króciutko i na temat. Byłem dzisiaj z Benkiem /moja JW Pani zadała mi pytanie : czy Benek musi mieć na imię Benek i czy nie mógł by być np. Zenek? Co Wy o tym myślicie?/ u pani weterynarki, zgodnie z jej zaleceniem sprzed dwóch tygodni. Obadała go, osłuchała, nawet watkę z czymś śmierdzącym pod nos mu podstawiała, bo się rozmruczał i nic przez stetoskop nie słyszała. W końcu stwierdziła, że jest bardzo zdrowy i wyznaczyła termin na środę za tydzień. I dobrze, bo już jest bardzo "zakochany" w Kićce, a jej zupełnie te figle nie w głowie... To tyle dzisiaj.
RomanJ4 Opublikowano 19 Marca 2019 Opublikowano 19 Marca 2019 Zenek Benkowi się nie równa... pamiętasz piosenkę Rosiewicza?
pietka Opublikowano 19 Marca 2019 Opublikowano 19 Marca 2019 Króciutko i na temat. Byłem dzisiaj z Benkiem /moja JW Pani zadała mi pytanie : czy Benek musi mieć na imię Benek i czy nie mógł by być np. Zenek? Co Wy o tym myślicie?/ u pani weterynarki, zgodnie z jej zaleceniem sprzed dwóch tygodni. Obadała go, osłuchała, nawet watkę z czymś śmierdzącym pod nos mu podstawiała, bo się rozmruczał i nic przez stetoskop nie słyszała. W końcu stwierdziła, że jest bardzo zdrowy i wyznaczyła termin na środę za tydzień. I dobrze, bo już jest bardzo "zakochany" w Kićce, a jej zupełnie te figle nie w głowie... To tyle dzisiaj. Benek mu pasuje... nic nie zmieniaj:-) Pozdrawiam Piotr
MareX Opublikowano 19 Marca 2019 Opublikowano 19 Marca 2019 A pamiętacie? "Zenek Zdankiewicz to chłopak morowy, przyjechał na urlop sześciotygodniowy, oj di, oj dara..." Że nie powiem o Zenku M. , bo to zupełnie nie moja melodia. A Zenek Rosiewicza, swojego czasu , a i owszem, całkiem mi się podobał, ale od kiedy zaczął śpiewać dla radia "co ma ryja", to jakoś wręcz przeciwnie... Ale to tylko mój, mocno wypaczony gust lewacko- liberalny, nikomu nie polecany. ;-) A póki co - Benek vel Zenek śpi w najlepsze w kompletnej ciszy i spokoju, z pełnymi miskami wszelkich kocich przysmaków, choć teraz już nie koniecznie wszystkich... ;-)))
Rekomendowane odpowiedzi