jarek996 Opublikowano 15 Kwietnia Opublikowano 15 Kwietnia W dniu 15.04.2024 o 19:50, young napisał: jesteś zboczony Lepiej chyba byc TAK zboczonym, jak czaic sie w ciemnej uliczce na przechodzace niewiasty ? Dzien drugi: Dzien drugi: Pobudka o 8.00, leniwa toaleta, pakowanko i w droge. Temperatura pewnie okolo 16-17 stopni, bo nie czulem zadnego dyskomfortu (jadac na krotko). Dojezdzam do Dunaju (9 km) i w ostatniej miejscowosci robie zakupy (sniadanie). Jade jeszcze z 6 km, do miejsca gdzie rozpocznie sie PRAWDZIWY Dunaj (poczatek byl przy jednej z setek odnog i kanalow rownoleglych). Znajduje magiczne miejsce i zjadam DUNAJSKIE sniadanko. Siedze tak sobie z dobre pol godzinki (moglbym znaczbnie dluzej), ale wiem, ze przede mna jeszcze 170 km, wiec wskakuje na rumaka i jazda! Jade wspaniala droga prowadzaca walem. Niezly asfalt, czasem plyty betonowe, a chwilami zjezdzam ponizej walu (od strony rzeki), zeby posmigac zwirkiem. Mijam czasem kolarzy, ale wiekszosc raczej w przeciwnym kierunku. Po chyba 30 km dojezdzam do Komarna, a w sumie to nie dojezdzam, bo mostem wjezdzam na wiegierska strone (Komarom) i dalej dojezdzam (3-4 km) do starego mostu laczacego miasta, po przekroczeniu ktorego wjedzam z powrotem na Slowacje. Staje w centrum i MUSZE wypic piwo (jest juz naprawde goraco!) i zjesc loda. Pozniej jade obok miejscowej twierdzy, , a dalej droga wzdluz Wahu (ktory tutaj wplywa do Dunaju) przekraczam most na Wahu i z powrotem ku Dunajowi. Przy moscie na stacji tankuje bidony. Dalej pieknymi i pustymi sciezkami na wale (choc nie zawsze pustymi, bo czasem mijalem “skejterki”. Dojezdzam (po wielu, wielu km) do pieknego miasteczka (Radvan nad Dunajem) lezacego nad sama rzeka i zamawiam browca (goraco!!!). Mijam miejscowe winnice i krece dalej w strone Sturova-Esztergom. Wjezdzam do Sturova “od tylu” ( nie da sie przy samym brzegu) i postanawiam cos zjesc i oczywiscie napic sie ostatniego slowackiego piwa. Zamawiam bryndzowe haluszki, bo choc jestem u Madziarow, to jednak jest to SLOWACJA (choc nie mowie tego glosno). Pozniej przejazd przez most i laduje w Esztergom. No i teraz mam dwie opcje. Moge dojechac jeszcze 10 km (tak aby dojechac na wysokosc SZOB, zeby polaczyc odcinki z zeszloroczna trasa) i wrocic do Esztergom, a pozniej pociagiem do Budapesztu, lub dojechac te 10 km, i wspinaczka w “gory” + jeszcze 60 km pedalowania. Po BARDZO krotkim namysle (w sumie to sie nie namyslalm, bo wiedzialm ZAWSZE, ze bedzie tylko jedna opcja), wybieram opcje druga (czyli rowniez pierwsza, bo JEDYNA ?). Ruszam wiec dalej brzegiem do miejsca ktore lezy (przeprawa promowa) naprzeciw Szob. Po 10 km dojezdzam do CELU podrozy. Na drugim brzegu miasteczko Szob, czyli miejsce gdzie rozpoczalem (w zeszlym roku) jazde w strone Belgradu. Pozostaje przebic sie do Budapesztu. Obieram wiec kierunek na Pilismarot i tam rozpoczynam upalna wspinaczke. Gubie jadacych ze mna szosowcow (no a ja przeciez zaden goral i do tego na gravelu z bagazami) i tlocze sie na 600mnpm. Fajny asfalt, droga zamknieta dla ruchu samochcodowego. Upal niesamowity i gdy myslalem ze juz koniec meczarni (droga laczy sie tutaj z normalana z ruchem samochodowym) pozostaje niestety 300 m poprawki. Wjezdzam na najwyzszy punkt wyprawy (600 mnpm) i zjazd do Pilisszentkereszt. Pozniej znowu krotko pod gore (widze przed soba goscia na MTB, ale ledwo, ledwo sie do niego zblizam. Jak dojechalem, okazalo sie , ze on “na wspomaganiu” ) i ostry zjazd w Pilisszanto. Dalej lekko pofaldowanym terenem w strone Budy. Przekraczam Dunaj Mostem Margarety i momentalnie znajduje miejsce z piwem, ktore serwuje tez Zubrowke!!! Pozniej ostro przez Budapeszt w strone lotniska, gdzie znajduje sie moj hotel. Wyszlo dzisaj 179 km (bardzo wakacyjnym tempem). Dlugi prysznic i wlacza mi sie ssanie. Ide wiec do kanjpy w pobliskim pensjonacie (w moim hoteliku kuchnia juz posilkow NIE wydaje) i zjadam wieprzowine po cygansku, popijajac transylwanskim piwem. Pozniej jeszcze troszke klikanka i spac. Rano zakupy w pobliskim sklepie i jazda na lotnisko (10 min) obok muzeum lotnictwa na odkrytym powietrzu. Skladanie rowerka, nadanie rowerka i 1,5 godziny wolnego przed lotem. 4
young Opublikowano 16 Kwietnia Opublikowano 16 Kwietnia Tymi zdjęciami przypomniałeś mi że tam byłem z 15 lat temu :). Jako jeden z niewielu próbowałeś mnóstwo piw, mi też to sprawiało frajdę . Jest w tym jakiś urok . Tak trzymaj ....
jarek996 Opublikowano 17 Kwietnia Opublikowano 17 Kwietnia W dniu 16.04.2024 o 06:49, young napisał: próbowałeś mnóstwo piw Picie tych piw, sprawia mi wieksza frajde jak pedalowanie, ale zeby NIE patrzec na siebie, jak na alkoholika, podlaczylem pod picie piwa, jazde na rowerze ? 1 2
Paweł Prauss Opublikowano 17 Kwietnia Opublikowano 17 Kwietnia 2 godziny temu, jarek996 napisał: Piucie tych piw, sprawia mi wieksza frajde jak pedalowanie, ale zeby NIE patrzec na siebie, jak na alkoholika, podlaczylem pod picie piwa, jazde na rowerze ? A jakie masz spalanie? ile piw na przejechany rowerem kilometr? u mnie oscyluje to w zakresie 1/1 albo i może bliżej 2/1 (piwo/kilometr) ? 1
jarek996 Opublikowano 17 Kwietnia Opublikowano 17 Kwietnia 2 godziny temu, Paweł Prauss napisał: A jakie masz spalanie? ile piw na przejechany rowerem kilometr? u mnie oscyluje to w zakresie 1/1 albo i może bliżej 2/1 (piwo/kilometr) ? Najwiecej to chyba raz w Albanii machnalem: 100 km i chyba z 12 piw (w tym moze ze 3 male, 0,33). Mam tez dni, ze wypijam 6 piw i WCALE nie jezdze ? 1
Viper Opublikowano 20 Kwietnia Opublikowano 20 Kwietnia Jak zwykle piękna relacja. Ja wróciłem z krótkiej wycieczki/nie wycieczki i byłem między innymi w Amsterdamie, stolicy kraju rowerów (przynajmniej tak głosi slogan ). Przejechałem całą Holandię w obie strony i za dużo tych rowerzystów jednak nie widziałem (inna sprawa pogoda była słaba), za to w samym Amsterdamie rzeczywiście trochę ich jeździ na rowerach miejskich, ale mam wrażenie, ze czasem w wekendy w W-wie są większe tłumy rowerzystów, a dwa. że jednak w W-wie zasady ruchu i bezpieczeństwa (wiem to dziwne co piszę) są jednak bardziej respektowane. Holendrzy jeżdżą jak szaleni
jarek996 Opublikowano 20 Kwietnia Opublikowano 20 Kwietnia 2 godziny temu, Viper napisał: Amsterdamie rzeczywiście trochę ich jeździ na rowerach miejskich Przyjedz do Kopenhagi, tam WSZYSCY jezdza na rowerach!!!
Viper Opublikowano 20 Kwietnia Opublikowano 20 Kwietnia Kopenhagę znam tylko z lotniska (przesiadka) i nie jest to najlepsze wspomnienie. Takiego burdelu, rozgardiaszu i paraliżu lotniska spowodowanego opadnięciem ledwie kilku płatków śniegu jak tam to nie widziałem nigdzie na świecie, a niby kraj skandynawski, więc zaznajomieni z zimą. Dodam tylko że w tych samych warunkach pogodowych z podobną ilością śniegu odlot z Okęcia odbył się bez żadnych opóźnień i żadnych oznak nerwowości, czy rozgardiaszu. Ale wracając do rowerów, chętnie sprawdzę przy okazji
jarek996 Opublikowano 20 Kwietnia Opublikowano 20 Kwietnia Prosze, NIE porownuj nawet tych dwoch lotnisk ? Patrzac na to w skali, Kopenhaga do Okecia, to jak Okecie do mojego lotniska modelarskiego.
Viper Opublikowano 20 Kwietnia Opublikowano 20 Kwietnia Będę bronił Okęcia, zresztą ostatnie rankingi to potwierdzają . Gdzie tam lotnisku w Kopenhadze do Okęcia. W życiu na żadnym lotnisku i kontynencie nie przeżyłem takiego paraliżu i burdelu jak w Kopenhadze, sorry, ale dla mnie to najgorsze lotnisko na jakim byłem
jarek996 Opublikowano 21 Kwietnia Opublikowano 21 Kwietnia W czwartek BARDZO ciezki trening (z interwalami pod gore), wczoraj ciezkie 55 km, a dzisiaj 133 km w temp. 7 stopni, ale z arktycznym wiatrem. Dawno tak nie dosatalem w dupe. W sumie to sie jeszcze po czwartku "nie zagoilem". Dzisiaj tak po 80 km to zaczalem umierac, ale sie nie poddawalem i bylem ciagle na zmianach. Jeden z najgorszych dni w siodle w tym roku ?
Viper Opublikowano 21 Kwietnia Opublikowano 21 Kwietnia Jak to jest Twój "zły" dzień i wynik to ja bym chciał tak ciągle Gratulacje
jarek996 Opublikowano 22 Kwietnia Opublikowano 22 Kwietnia OK, moze tego nie widac po liczniku, ale noga nie chciala krecic. Czulem caly czas, ze jest INACZEJ, jak zwykle. Pierwszy dzien trasy WIeden- BUDAPESZT moglbym krecic 24 godz. Wszystko szlo SUPER (nawet srednia, jak na taki dystans i w 75% zwirowe podloze). Jazda mnie tam CIESZYLA, a wczoraj to byla jakas meka. Na szczescie mam takie moze 2 dni w roku, wiec juz o nim zapomnialem ? Teraz czytam o Dunaju w czesci niemieckiej i austriackiej, zeby NICZEGO nie pominac. Tutaj ciekawy artykul na temat zrodla Dunaju: Źródła Dunaju. Gdzie tak właściwie są i czy... w ogóle istnieją? - tamBylscy
Viper Opublikowano 28 Kwietnia Opublikowano 28 Kwietnia Kwiecień miałem wyjazdowy, a jak już byłem w W-wie to nadrabiałem w pracy, a pogoda też nie rozpieszczała. I tylko śledziłem relacje Jarka. Ale dzisiaj korzystając z długiego wolnego weekendu i pięknej pogody, najpierw pospacerowałem z psinką po lesie, a potem śmignąłem szybką stałą traskę przez pół W-wy i z powrotem. I mimo iż w kwietniu to pierwsza jazda, to siedzenie (bez pieluch ?) czuje się świetnie. I ponownie stwierdzam, że Warszawiacy jeżdżą na rowerach wcale nie mniej chętnie i licznie niż mieszkańcy Amsterdamu,momentami na ścieżkach i przed przejściami panował wręcz tłok. Plan na długi weekend majowy: - rozpocząć sezon wingfoilowy - codziennie rowerek i może jakąś dłuższą traskę - rozpocząć sezon latania Kolejność niekoniecznie taka
Viper Opublikowano 29 Kwietnia Opublikowano 29 Kwietnia Zgodnie z założeniem rowerek zaliczony. Ależ mi to pedałowanie frajdę sprawia, aż tak że jadąc w jedną stronę nadrobiłem z 15 km i pojechałem w drugą by trochę pojeździć po Lesie Kabackim. Urokliwe miejsce zwłaszcza w upały, w cieniu drzew panuje miły chłodek. A teraz raczę się jednym z moich ulubionych złocistych, och przepraszam ciemnobrązowych z obfitą ciemnobrązową pianką płynów
Paweł Prauss Opublikowano 29 Kwietnia Opublikowano 29 Kwietnia 3 godziny temu, Viper napisał: Zgodnie z założeniem rowerek zaliczony. Ależ mi to pedałowanie frajdę sprawia, aż tak że jadąc w jedną stronę nadrobiłem z 15 km i pojechałem w drugą by trochę pojeździć po Lesie Kabackim. Urokliwe miejsce zwłaszcza w upały, w cieniu drzew panuje miły chłodek. A teraz raczę się jednym z moich ulubionych złocistych, och przepraszam ciemnobrązowych z obfitą ciemnobrązową pianką płynów A jakieś zdjęcie owego?
Viper Opublikowano 29 Kwietnia Opublikowano 29 Kwietnia Co tam zdjęcie, smak się liczy Następnym razem, bo jeszcze mi trochę puszek zostało z ostatniego wyjazdu. Na marginesie to jedyne piwo, które jestem w stanie pić puszkowe, jakoś nie widziałem butelkowego. Generalnie nie znoszę połączenia metalu i piwa, zamiast smaku piwa czuję smak metalu, a to się broni. Jakieś sugestie co mam na myśli?
robas69 Opublikowano 29 Kwietnia Opublikowano 29 Kwietnia Las Kabacki ma też historię lotniczą. W tym wypadku niestety...\***/.
Viper Opublikowano 29 Kwietnia Opublikowano 29 Kwietnia Ma, to smutna prawda. Ale poza tym to fajne miejsce spacerowo, biwakowo, rowerowe, nawet coś a`la park rozrywki jest i graniczy z ogrodem botanicznym.
Rekomendowane odpowiedzi