jarek996 Opublikowano 13 Października Opublikowano 13 Października Piekny dzien na dunskich szutrach! 128 km (z tego 110 po lesnych duktach). 12 stopni, sloneczko i lekki tylko wietrzyk. Wypilem tez najdrozsze piwo roku (72 dunskie korony, czyli 9,65 EUR za 0,5 l w PLASTIKU!!!) P.S Na trzecim zdjeciu zamek (Helsignör- Elsinore), w ktorym rozgrywa sie akcja HAMLETa. 1
Viper Opublikowano 13 Października Opublikowano 13 Października Fajna pogoda i relacja, dziś w W-wie zimnawo, wiaterek i padało, nawet drobny gradzik (na Zegrzu). A`propos tej rybki, pomimo niesprzyjących warunków, ale wiatr był, więc musiałem wykorzystać i polatać na foilu i podczas któregoś chlupnięcia, podpłynęła mi do deski całkiem spora rybka, sprawdziła co to za dziw się unosi na wodzie
jarek996 Opublikowano 20 Października Opublikowano 20 Października W mijajacym tyg. wtorek i czwartek po 50 km (gravel). Wczoraj 120 (gravel) a dzisiaj 106 (szosa). Piekna jesienna pogoda ( wczoraj slonce i 15 stopni, a dzisiaj az 18!)
a74BACK Opublikowano 23 Października Opublikowano 23 Października Kto poleci jakieś opony 700x40c szosa/szuter w stosunku 70/30. Warunek to boczny odblaskowy pasek i jakaś skuteczna wkładka antyprzebiciowa. Zwykłe dętkowe które nie dostaną balona po 1500-2000km? PS Dobrze jakby nie szumiały jak kombajn podczas jazdy po asfalcie.
jarek996 Opublikowano 24 Października Opublikowano 24 Października Najwiekszy problem z tym paskiem. Jaki dokladnie rower? Ja nie utrzymalem nerwow na wodzy i za 4,5 godziny (22.30) wylatuje do Tirany. Tam pospie kilka godzin i startuje o 8.30 do ciezkiego etapu. Ponad 150 km i 3350 m w pionie. Planuje (co ja pisze; nie PLplanuje, a DOJADE) do miejscowosci Puke ( w gorach) , w sobote tylko 80 km (ale dojdzie pewnie ze 20 w Shkoder) wzdluz jeziora Koman, a w niedziele powrot ze Shkoder do Tirany (tez 150 km) i odlot o 20.30. W Albanii w weekend 23-25 stopni i piekne sloneczko. Oto trasa; https://en.mapy.cz/s/hozofosasu https://en.mapy.cz/s/podesunasa https://en.mapy.cz/s/bugevevela 1
samolocik Opublikowano 25 Października Opublikowano 25 Października Wycieczka rowerowa południe-północ Krakowa i z powrotem z zahaczeniem po drodze o Sanktuarium, kładkę na Wiśle, planty, Galerię Krakowską,plac Imbramowski, Muzeum Lotnictwa, Aleje JP II z przystankiem na kawę, potem wzdłuż Wisły i z powrotem tą samą trasą jak do kładki. Razem ok. 36km Poniżej pobliski klub sportowy i boiska piłkarskie po remoncie nawierzchni. Niestety jedyne boisko ogólnodostępne przerobiono na komercyjne a wiązałem z nim spore plany odnośnie treningów małymi modelami... Podjazd pod Sanktuarium JPII a potem zjazd ze wzgórza w stronę centrum miasta PS. Ciekawe niewysokie "zbocza" na górze tuż przy parku koło Sanktuarium Wzdłuż ulicy Wadowickiej Tutaj już Stare Miasto. Super, że niektóre znaki drogowe często nie dotyczą rowerzystów. To sporo ułatwia. Balon i loty widokowe dla turystów Osobno przejazd dla rowerzystów, osobno dla pieszych. Planty krakowskie Przejazd koło Dworca Głównego i Galerii Krakowskiej Tutaj już po przejechaniu wzdłuż al. 29 listopada i wjechaniu na plac Imbramowski Szybki przejazd na Czyżyny a potem koło Muzeum Lotnictwa Poniżej te same wiadukty co na początku trasy ale parę godzin później... 2
jarek996 Opublikowano 25 Października Opublikowano 25 Października W kilku miejscach niedawno bylem😉 Ja dzisiaj troszke wiecej km. Wyszlo 147 i 3300 m w pionie. Dalo mi sie to we znaki, ale udalo sie dojechac przed zachodem slonca (okolo 18.00 robi sie ciemno) 3
Viper Opublikowano 26 Października Opublikowano 26 Października Ładne widoki i niezła traska, gratulacje Ja ostatnio głownie wypatrywałem wiatru by polatać na wingfoilu i rower nieco znalazł się w odstawce. A nic nie działa tak dopingująco jak przeglądanie relacji z wypraw rowerowych i ładna pogoda za oknem. Dziś z rana wyskoczyłem więc i ja pojeździć i prawie 37 km zrobione, piękne jesienne okoliczności, aż przyjemnie się pedałowało. W trakcie wpadłem obok Łazienek na moją ulubioną kawkę z nomen omen rowerowej kawiarki i przy okazji przejechałem obok Pałacu na wodzie. Potem pojechałem wzdłuż wału pomiędzy mostami siekierkowskim i południowym. Wisła widziana z wału I wróciłem obok obwodnicy/trasy mostu południowego. I bardzo przyjemnie mi się jechało 1
samolocik Opublikowano 26 Października Opublikowano 26 Października Kawa... no to dorzucę zdjęcie swojej kawy już lekko popołudniowej nabytej w trakcie powrotu z Muzeum Lotnictwa w małej piekarence "Bread & Spread" przy ul. Mogilskiej. W sumie to był mój obiad 1
Viper Opublikowano 26 Października Opublikowano 26 Października Taak, kawka, czy też i inne płyny podczas rowerowych tras to podstawa
jarek996 Opublikowano 26 Października Opublikowano 26 Października 6 godzin temu, Viper napisał: Taak, kawka, czy też i inne płyny podczas rowerowych tras to podstawa Dwa dni (na razie) w Albanii 😉 1
FockeWulf Opublikowano 27 Października Opublikowano 27 Października A się ubawiłem. Tytuł albumu: Albania inaczej....
jarek996 Opublikowano 28 Października Opublikowano 28 Października W dniu 27.10.2024 o 18:48, a74BACK napisał: Chłodne jedzenie smakuje? 😁 Tak sie jada w tych krajach (polowa Balkanow). Wyobraz sobie 36 stopni i GORACA zupa😁 W dniu 27.10.2024 o 09:11, FockeWulf napisał: A się ubawiłem. Tytuł albumu: Albania inaczej.... Marcin cos wspominal o PLYNACH podczas jazdy 😉
jarek996 Opublikowano 7 Listopada Opublikowano 7 Listopada OK; ostatnie zdjecie to koniec miasteczka RUBIK, wiec jedziemy dalej. Dojezdzam do celu dnia (gorskie miasteczko PUKE). Jest to baza wypadowa dla wedrowcow pieszych i do tego miasto z malym browarem, ktory jest niestety zamkniety (TZN nie sam browar, ale knajpka przy nim). Koniec sezonu 😞 Odnajduje moj nocleg i ruszam na miacho (po dlugim prysznicu). Najpierw sam sie porzadnie najadam (i opijam, choc nie az tak bardzo, bo tylko 2 browce), a pozniej ide dokarmiac caly miejski, bezpanski zwierzyniec. Kupuje najtansze parowki i jestem NAJPOPULARNIESZYM czlowiekiem w miasteczku (na 100% wsrod psow i kotow😅). Dokupuje pozniej jakichs slodyczy na wieczor i napoj na noc, ale wafelkami dziele sie z jednym psem, ktory chcial chyba ze mna jechac do Szwecji. Rano czekal na mnie pod brama pensjonatu w ktorym spalem 😍 Kocham Albanie!!! W kazdym razie 150 km i 3300 m w pionie! Porzadny etap i szybka jazda, bo dzien niestety krotki 😬 Bylo obiecane 25 stopni!!! Budze sie o 8.30 (sniadanie zamowilem na 9.00), bo dzisiaj TYLKO 90 km. Troszke gor i jedna niewiadoma. Tym razem zamiast psow, przy sniadaniu towarzysza mi kury gospodarza. Chcial je zamknac, ale powiedzialem , ze jest OK. Jeden kogut je z reki, a jak sie na chwile odwrocilem, to byl juz na stole , chwytajac w dziob kawalek chleba 😂. Szykuje sie powoli po sniadanku, zegnamsie z "moim" psem (dostaje kawalek sera i jajka gotowanego) i wyjezdzam z miasta. Najpierw asfalcuik, po 6 km skret w prawo i kilkukilometrowy zjazd CUDOWNYMI serpentynami. Po zjezdzie mam wjechac w las, ale tam wlasnie czeka NIEWIADOMA. Nie wiem, czy DA sie jechac. Jest to zaznaczone jako szlak, wiec moze byc roznie. Nie bylem w stanie tego blizej obejrzec, ale zaryzykowalem. Jak sie nie da, to wspinaczka z powrotem 😬 Dojezdzam do mostka i od razu z buta, ale tylko 200-300m. Pozniej ostre wspinaczki po kamieniach. Nie jest latwo, ale JADE! pozniej z 400m wchodzenia (waski, zarosniety szlak), ale na gorze znowu sie "otwiera" i udaje sie wjechac az na przelecz. Z przeleczy (teoretycznie) zaznaczona jest DROGA (lesna, ale DROGA). Szukam jej, ale okazuje sie, ze droga zamienila sie w koryto rzeki (ktorej teraz NIE ma) i zarosla krzakami i inna roslinnoscia. Na "kancie" tego koryta prowadzi sciezka, ale bardzo waska. Ledwo przeciskam sie z rowerem i w sumie schodze ze 300 (deniwelacji), czyli ze 2-3km (jest BARDZO stromo! W dole majaczy juz jezioro (zaporowe) Koman, ktore powdstalo po przegodzeniu rzeki Drin). Schodzi sie bardzo milo, na dole cudowny widok i idzie dosyc szybko. Nogi mam "porysowane" do krwi od krzakow, ale mysle tylko o tym , aby juz krecic. Tuz przed koncem droga robi sie "jezdna", wiec puszczam sie koncowka wdol i dojezdzam do poziomu wody. Jeszcze kilometr i mostem przejezdzam do restauracji na browca. Widac, ze to koniec sezonu. Jestem sam, a personel szykuje sie bardziej do zamkniecia, jak czeka na turystow. Wypijam piwko, pylkam fotki i mam 40 km drogi (ciagle gora-dol) wzdluz brzegu (raz blizej, raz dalej). CUDOWNE widoki, jest juz 25 stopni wiec jade sobie cieszac sie okoliczna natura , spokojem i samym kreceniem. Po kilkunastu km staje na browca (pani dosyc znudzona i tlumaczy, ze to koniec sezonu). Po drodze mija mnie moze ze 5-6 samochodow i we wszystkich jada TURYSCI (widac po twarzach). Jada tylko obejrzec Koman, ale raczej bez noclegow, bo wiekszosc przybytkow zabita dechanmi na zime. Po 2 godz dojezdzam do lekkieko "odjazdu" od wody i na asfaltowym zjezdzie znajduje knajpke. Postanawiam zjesc obiad i napic sie zasluzonego piwka. Pozdrawiam pare graveklowcow jadaca w przeciwnym (jak moj) kierunku. Zjadam niespiesznie i wsiadam na rower. Do celu podrozy moze ze 25 km dosyc plaskiej trasy i z tego polowa asfaltem. W koncu dojezdzam dio Shkoder i udaje sie w strone centrum. Siadam w kawiarence, zamawiam ciacho i laduje telefon, szuhkajac jednoczesnie noclegu. Jestem w samym centrum i okazuje sie, ze 50 m od miejsca w ktorym siedze, jest tani hotelik. Place i ide do noclegowni. Dlugi prysznic,i czas na miacho. Jest sobota i WSZYSCY ALbanczycy sa w centrum! Jedza, pija kawe i rozmawiaja, Jest dalej przyjemna temperatura, ale sloneczklo powoli chowa sie za horyzontem. Zjafdam kolacje i udaje sie na spacer po Shkodrze. Obchodze miastoi i zasiadam w kawiarence probujac miejscowych smakolykow, popijajac je doskonal kawa (tego Wlosi ich naprawde PERFEKCYJNIE nauczyli). SIedze chyba do 23.00 obserwujac mieszkancow i w koncu udaje sie spac. Do 24.00 wali mi w okno baklanska musyka z okolicznych knajp i juz myslalem, ze tak sopedze cala noc, ale o 24.00 nagle wszystko ucicha (jak gdyby ktos prad wszystkim odlaczyl) i natychmiast zasypiam.
Viper Opublikowano 9 Listopada Opublikowano 9 Listopada Fajne te psiaki, szkoda ich, że nie mają swojego ludzia. Te Twoje relacje Jarku, co zawsze podkreślałem, działają mobilizująco. Ja ostatnio żyłem wypatrując wiatru, ostatni raz pływałem na wingfoilu 1 i 2.11 i zamierzam pływać ile się da, ale że prognozy wiatrowe na razie słabe, to dziś po pewnej przerwie dosiadłem velocipedu i zrobiłem styandardowe 26 km po W-wie. Gdyby nie to że szaro i chłodno to cudownie, wreszcie mało rowerów i pieszych i można sobie spokojnie jechać 1
a74BACK Opublikowano 9 Listopada Opublikowano 9 Listopada Poczekaj do pierwszych słonecznych dni kwietnia, a nagle przybędzie rowerzystów. Wszyscy wylegną! Minie tydzień i sytuacja wróci do normy 😁 Psiaki w Albanii mimo, że bezdomne zazwyczaj mają co zjeść i mają jakąś opiekę.
Viper Opublikowano 10 Listopada Opublikowano 10 Listopada Dlatego też mimo zera stopni z rana dziś też wyskoczyłem na rowerek i zrobiłem koło 27 km. Dziś W-wa zupełnie wyludniona, pojedynczy rowerzyści, jeden hulajnogista i generalnie bardzo spokojnie i przyjemnie. Wreszcie ścieżki rowerowe moje
Rekomendowane odpowiedzi