Skocz do zawartości

Modelarze, lotnicy, automobiliści!


Granacik
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

20 godzin temu, Granacik napisał:

Teraz łańcuchy nie wytrzymują 50k km

chińskie :)

 

edit:

przewaga  paska  nad łańcuchem ????....dla servisów tak, bo więcej zarabiają:)

jakis problem z  wymianą łańcucha ?? żaden- potrzebny łańcuch i  ewentualnie napinacz

każde z moich sportowych aut ma  łańcuch  a nie pasek a sa to jednostki wysilone

i tak jak Jarek napisał, najpierw usłyszysz i  jeszcze długo, długo nic , no chyba ,że  poszedł napinacz i Ci osłonę wyrąbie, no a  przy pasku  efekt dzwiekowy  a w zasadzie dwa sa juz po fakcie strzelenia paska

 

 

28 minut temu, jarek996 napisał:

Nie strasz mnie ? 

Moj Espace ma juz 235 000 ,

Jarek, spokojnie to nie Chińczyk, co to jest dla silnika renaulta 235k ???

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze to opowiem historię mojego życia z tym gruzem na dole i dotyczącą mojego super "szczęścia" :).
 

1.  Po pierwsze wytłumaczę skąd nieco inny kolor przedniego zderzaka, bo w sumie to też troszkę niefart. Pewnego zimowego wieczoru stał sobie prawie samotnie (z przodu najbliższe było nasze Punto, tak z 3 długości dalej) przed blokiem. Nagle słychać bardzo nieumiejętną jazdę i piłowanie. Tata akurat był przy oknie w kuchni, więc spojrzał i z tego co mówił, gościu bardzo koziołkował :). Nagle krzyczy "walnie w Forda" i było słychać "bum". Także mimo zimy tata wybiegł prawie w samych krótkich spodniach na dół, gościu próbował uciec, ale po pierwsze średnio mu szła jazda. A po drugie Ford się bronił i przebił mu oponę. Co lepsze później pomagaliśmy mu i jego koledze ją zmienić, bo też nie za bardzo ogarniali. 
Co gorsza, to był Smart, silnik z tyłu i w zasadzie od razu wzmocnienia stąd on poza oponą nie ucierpiał, a Ford miał do zmiany lampę, nadkole i zderzak do naprawy. Być może to też miało wpływ na późniejsze pęknięcie szyby i niedziałanie podgrzewania, ale teraz już jest nówka przynajmniej bez odprysków :). Niestety lakiernik nieco popsuł sprawę i kolor średnio pasuje, ale już trudno :(
Kolejna sprawa to to, że samochód prowadził kolega gościa, który przyjechał do naszej klatki kupić jakiś telefon, a był to samochód taty tego właśnie kolegi (który poszedł po telefon), więc jeszcze biedny musiał się z nimi jakoś dogadywać i pewnie pokrywać koszty, prawko miał od miesiąca :P.

2. Dobra jak ktoś dotarł, aż tutaj to nieźle. Kolejna rzecz to już moje przyjemności :). Dwa lata temu jechaliśmy na wakacje do Włoch, jako że miałem już prawko to zmienialiśmy się z tatą, żeby jechać bez większych przerw. No i jedziemy sobie w Niemczech, były roboty więc troszkę wolniej, skończyły się, dodałem gazu, żeby dobić do tych przelotowych 130km/h i nagle głośny huk jakby coś wybuchło. Samochód osłabł i nie przyśpieszał, dało się tylko trzymać prędkość, ale po zwolnieniu już jej nie nabierał. Pomyślałem, że coś z turbosprężarką ?. Zjechaliśmy na parking, swoją drogą świetnie wtedy szumiał przy dodawaniu gazu na parkingu - jak po dobrym tuningu z wielkim turbo :D. Okazało się, że puściła rura idąca od sprężarki do intercoolera (przy nim) - po prostu opaska metalowa już nieco się zestarzała. Oczywiście robiło się już ciemno, więc z latarką coś próbowaliśmy dogrzebać, niestety w bagażniku mieliśmy oczywiście narzędzia i opaski, ale same za małe. Dopiero po jakimś czasie doszliśmy do tego, żeby połączyć dwie ze sobą :D. Nie muszę mówić jak niewygodne pozycje to były, do tego po omacku (niby tylko przykręcić opaski, ale bez przedłużek, na ziemi itp.), ale na szczęście udało się to naprawić i pojechaliśmy dalej już bez problemów. 

 

3. Te same wakacje co wyżej :). Wracamy, przejechał już pewnie z 2 tysiące kilometrów od tamtej wpadki, jedziemy przez Szwajcarię, później Niemcy i tak sobie jedziemy. Zjechaliśmy na parking i zmiana znowu na mnie. Zdążyłem przejechać kilka kilometrów i nagle duży opór i bardzo głośne wycie ?. No to cóż, zwalniam i pobocze, bo jakby ktoś ciął metal. Zobaczyliśmy, że za parędziesiąt metrów jest zjazd, więc doczłapaliśmy się, bo zaczęło się ściemniać no i stać na poboczu trochę słabo. Tam zjechaliśmy na bok i czekaliśmy już niestety na lawetę. Było to w okolicach Monachium - 1000 km do domu :). I znowu prowadziłem ja :). W każdym razie winne okazało się oczywiście łożysko, niedające żadnych znaków przed tym. 

 

4. No i ostatnia historyjka, znowu ja :). To było już w tym roku po oblocie konkursowego modelu FPV, spakowałem się i pojechałem z lotniska do domu 17 km.. Po drodze zaznaczam żadnych złych objawów, nikt nie mrugał, nic nie czułem, nic nie widzałem, mimo że ciągle patrzę w lusterko wsteczne. Podjeżdżam pod blok około 22, cofam i nagle jestem cały w gęstym dymie i zaczynam czuć smród. Najpierw pomyślałem, że z wydechu i coś z silnikiem, zgasiłem i widzę, że dym mi leci po przedniej szybie, wtedy już się mocno zdenerwowałem. Zajrzałem pod maskę (tak to nie było mądre), nic nie widać, w międzyczasie zadzwoniłem po tatę, żeby zszedł. No i zaglądam pod spód, a tam na wysokości dźwigni zmiany biegów dymi się i widać żar. To była osłona (choć nie do końca termiczna) która leżała na rurze wydechowej i odpadła z góry. Godzina 22 więc mechanik ani nic nie do ogarnięcia, pod blokiem próbowaliśmy to polewać wodą z butelek, w końcu zerwaliśmy rękami całą tę osłonę która opadła - nie było wyjścia. Dalej polewaliśmy, a tam dalej widać dym. Byliśmy już ostro przestraszeni i zastanawialiśmy się co zrobić i czy to już nie po aucie jak zajarało się coś w środku. W końcu uznaliśmy, że pojedziemy 1km na myjkę i po prostu nawalimy tam wody, zostawimy auto z dala od wszystkiego i się zobaczy. Po jakichś dwóch godzinach stania na parkingu, po całej akcji, już wydawało się tam chłodno i na szczęście nic więcej się nie stało. I teraz akcja z mechanikiem, podjechaliśmy do stałego gościa, mówimy co i jak, on oczywiście zarobiony więc na długi weekend już nie będzie auta (to było właśnie przed nim i mieliśmy jechać, pojechaliśmy w końcu połykaczem autostrad, czyli Punto 1.2 60KM :D). No dobra wiadomo, mechanik uznał, że alternator i kable prądowe do wymiany, bo zjarane, okej pan się zna :), przy odbiorze tata pyta, czy wie, skąd mógł być pożar, a on "a nie wiem, nie będę dochodził" i to już było dość słabe. 
Później gdzieś tam jechaliśmy i zwróciłem uwagę, że plastiki na konsoli środkowej pod ręcznym i przy drążku zmiany biegów (czyli te same okolice co pożar) są ciepłe. Kolejny dzień tata przypadkiem usłyszał, że przy gaszeniu zagrzechotało i już wiedział, że to wydech, zajrzał - no jasne - aczkolwiek z tyłu przy tłumiku po prostu zardzewiał i puścił. Podjechał już gdzie indziej na wymianę i tam znalazł się winny całego pożaru - że poprzedni mechanik tego nie sprawdził (my nie możemy, bo bez kanału czy podnośnika to ciężko), szczególnie po opisaniu pożaru to moim zdaniem bardzo, bardzo źle. Mógł doprowadzić do kolejnego i już grubszego, gdyby zajarały się plastiki wewnątrz, być może z nami w środku...
Rura na wysokości pożaru wyglądała tak (idealnie skierowana do góry), żeby nie było, spalin nie było czuć w ogóle, dźwięk ten sam, bo on tylko klekocze, ale sam wydech jest cichy pewnie przez turbosprężarkę. Po wymianie plastiki w środku zimne nawet po autostradzie.

210688259_244263043819500_6695104692261932383_n.jpg?_nc_cat=107&ccb=1-5&_nc_sid=ae9488&_nc_ohc=1wxnBPNHON8AX8CmyWl&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=79f535ead7ef3a12649de49300c68bd1&oe=6141D0FD

 

Wątpię, że ktoś przeczyta, ale dobra, spisałem swoje dotychczasowe złe przygdy z tym autem, ale i tak go uwielbiam, służy mi do wożenia modeli, wakacje wszystkie również były super, nawet te z niespodziankami i jest po prostu fajnym komfortowym wozem :).
No i moje najlepsze zdjęcie bohatera tych "pasjonujących" historii, które jakoś kojarzy mi się ze zdjęciami aut w głównie amerykańskich w reklamach/katalogach z dawnych lat :). Mi się kurcze podoba :).


1349207705_Wicherek(13)_SM.thumb.jpg.efefc914c3c923ec317c9e7ca015399e.jpg

 

 

5 godzin temu, Marek_Spy napisał:

Przynajmniej ja nie mam problemu z Ruda ale trochę innych,.niestety mechanicy to inny problem bo duża część to paprotki. Ze względu na wiek nie robię ciężkich robót a tylko te finezyjne. Zresztą pomijając że tyle pieniędzy nie mam bo zawsze miałem auto z wysokiej półki z wyposazeiem max ( co bardzo lubię ) to obecna motoryzacja z silniczkami diesla które nie mają duszy mnie nie ciągną, mój egzemplarz jest jedyny w okolicy a też bawi mnie jak niepozorne na oko auto przyspieszy zostawiając w tyle posiadaczy nowych modeli zwłaszcza BMW. I ta cisza podczas jazdy gdzie tylko słychać szum opon.... To lubie.


No niestety ten mój kochany Ford :P, to diesel. A ja lubię obroty i takie zabawy jak redukcje z międzygazem powiedzmy z 5 na 3 co w Punto wychodzi super z taką przygazówką pomiędzy - jara mnie to :D, no i wtedy bardzo płynnie i bez szarpnięcia można taką redukcję wykonać, szkoda tylko, że nie jedzie :). Albo hamowanie z międzygazem, tylko w Punto mi się za to pięta nie mieści na pedale gazu :P , a w Fordzie diesel nie jest taki chętny na przygazówki. Ale po chipie i on dużo bardziej lubi wysokie obroty i dzięki temu stał się też dużo bardziej elastyczny. No i może duszy jak jakieś fajne benzyny nie ma, ale stado bocianów pod maską jest :D.

 

4 godziny temu, d9Jacek napisał:

Czarku, zacznij od FERTANU lub podobnego specyfiku

 

Dokładnie Fertan mamy, nawet traktowałem nim popychacze w jednym OS Maxie :), tam też było pryskane, ale trzeba to oczyścić, bo się rozpędza, a nie chcę, żeby były tam w końcu dziury :). Choć niby to wygląda tak powierzchownie i bardziej dookoła odpada lakier, a sama rdza nie jest wielka, w każdym razie trzeba to dobrze poczyścić, potraktować Fertanem i zabezpieczyć czymś jeszcze, niekoniecznie musi być na razie pięknie, byleby w miarę trwale :).

 

Aha, i wybacz Błażej, jeśli nie do końca o takie tematy i takie graty Ci chodziło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, czarobest napisał:

Co do nowego auta, raczej wielu po prostu na nowe nie stać

 

Powiedzmy, że było by mnie stać. Znajdź mi coś takiego: klasyczny sedan z tylnym napędem lub 4x4 ale z dołączanym przodem lub stały z minimum 60% momentu na tylej osi, silnik sześciocylindrowy, rozstaw osi minimum 270, bagażnik minimum 500L. Bez żadnych udziwnień hybrydowych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Francuskie silniki wytrzymują do 500 k km jak sie olej zmienia, takie ałdi to łańcuszki trzeba wymieniać co 140 k km a ze rozrząd z tyłu to motorek trzeba wyjmować koszt tylko 7 k zł no cóż...

Jarku nie chiskie a niemieckie ale ty sie nie znasz jak widze

7 minut temu, Granacik napisał:

 

Powiedzmy, że było by mnie stać. Znajdź mi coś takiego: klasyczny sedan z tylnym napędem lub 4x4 ale z dołączanym przodem lub stały z minimum 60% momentu na tylej osi, silnik sześciocylindrowy, rozstaw osi minimum 270, bagażnik minimum 500L. Bez żadnych udziwnień hybrydowych. 

Panie teraz tylko suv 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, czarobest napisał:

Aha, i wybacz Błażej jeśli nie do końca o takie tematy i takie graty Ci chodziło.

 

Dokładnie o to  chodziło! :) Takie historie z życia są najlepsze. 

 

Kochajmy stare samochody bo już lepszych nie będzie. To co zaczęto wypuszczać w 21 wieku na drogi to jakiś dramat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Marek_Spy napisał:

Francuskie silniki wytrzymują do 500 k km jak sie olej zmienia,

Marku, 

oczywista oczywistośc ale część kierowców to olewa, bo dolewa . Znam takich  , którzy mówią "jak dolewam to nie muszę zmieniac bo cały czas na świeżym jest jeżdzone "?

12 minut temu, Granacik napisał:

rozstaw osi minimum 270, bagażnik minimum 500L

Hummer

5 minut temu, Granacik napisał:

To co zaczęto wypuszczać w 21 wieku na drogi to jakiś dramat.

no, może nie wszystkie  ale  dużym stopniu tak

9 minut temu, Marek_Spy napisał:

 

Panie teraz tylko suv 

taaaaaaaaa....pytanie  dwu czy cztero....ten ...SUV?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.09.2021 o 00:31, Granacik napisał:

Teraz łańcuchy nie wytrzymują 50k km. Komu paski przeszkadzały?

 

Blazej, nie opowiadaj mitow. Mechanikowi (nawet motocyklowemu) to chyba nie przystoi.

 

 

9 godzin temu, Granacik napisał:

Kochajmy stare samochody bo już lepszych nie będzie. To co zaczęto wypuszczać w 21 wieku na drogi to jakiś dramat.

 

Jesli masz na mysli oldtimery, to sie z Toba calkowicie zgodze. Ale w inych przypadkach to raczej absurdalne stwierdzenie, wypowiedziane chyba bardziej dla pocieszenia siebie samego.

 

Ja rozumiem, ze ktos moze odczuwac satysfakcje podczas wlasnorecznego dokonywania napraw auta i robi to jedynie dla radochy. Rozumiem rowniez, ze ktos moze finansowo nie byc w stanie sobie pozwolic na oplacenie rachunku w warsztacie, wiec jest z oszczednosci zmuszony grzebac w aucie samodzielnie. Ale kiedys nadchodzi moment, w ktorym wartosc napraw (nawet tych samodzielnie dokonanych, przy uwzglednieniu potrzebnego na to czasu i kosztu czesci zamiennych) zaczyna przekraczac wartosc naprawianego obiektu. I to jest chwila, w ktorej najpozniej trzeba odrzucic wszelkie sentymenty decydujac sie na kupno nowego/nowszego. Prosty rachunek. Utrzymywanie na sile przy "zyciu" starego grata to finansowa studnia bez dna. Ja w takim przypadku predzej zrezygowalbym z modelarstwa, motocykla, roweru lub innych hobby, kupujac auto nie pochlaniajace funduszy na czeste naprawy.

 

Wybacz, Blazej, ale utrzymywanie na sile przy zyciu starego auta o watpliwej wartosci, tlumaczac to jedynie bzdurnymi tezami o niskiej jakosci wspolczesnych aut nie swiadczy najlepiej o technicznym rozeznaniu autora takich wypowiedzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Granacik napisał:

 

Powiedzmy, że było by mnie stać. Znajdź mi coś takiego: klasyczny sedan z tylnym napędem lub 4x4 ale z dołączanym przodem lub stały z minimum 60% momentu na tylej osi, silnik sześciocylindrowy, rozstaw osi minimum 270, bagażnik minimum 500L. Bez żadnych udziwnień hybrydowych. 

 

Fajne wymagania, podobają mi się :). Aczkolwiek tego właśnie mniej więcej dotyczyła druga część mojej wypowiedzi, choć dość na około, że wśród nowszych wozów po prostu mało co mi się podoba, ale żeby nie było, są też i takie, które są okej.

Ostatnio z kolegą doszliśmy do wniosku, że jak dla nas teraz samochody powiedzmy 15-letnie są właśnie tymi ostatnimi fajnymi i da się je jeszcze kupować w rozsądnym stanie to za założymy 10 lat będą miały po 25, a z nowszych to wybór będzie raczej kiepski - no nie lubię choćby tych tabletów we wnętrzach, nie potrzebuję asystentów itp. itd.
Choćby Mondeo, to o którym pisałem moje historie, miało wersję ST z silnikiem V6 3L, w nowszych było już tylko maksymalnie 2.5L R5, a w najnwoszym chyba nic powyżej 2L, to też mnie smuci, że w normalnych standardowych samochodach nie ma takich ciekawszych wersji :(

 

Ja np. z takich przyziemnych marzeń/planów chciałbym między innymi małego hot-hatcha pokroju Fiesty ST150, a gdzie w nowszych autach znajdzie się wolnossące 2.0 w tak małej budzie, bo nowsze Fiesty są już niestety sporo większę optycznie - a właśnie podoba mi się taki mały, a szybki wozik :). Wolnossący nie z powodu awersji do turbosprężarek czy kompresorów, ale po prostu dla spróbowania, a i też lubię taką charakterystykę :)
Inne marzenia to takie bardziej kosmiczne, Wankel i RX-7 :), czy Charger z HEMI - no ale to już zdecydowanie marzenia :)

Bardzo też mi smutno z powodu takiego, że nie było u nas i w zasadzie w ogóle z kierownicą po naszej stronie FPV (tak, FPV) Falcona z V8 to jest też fajny sedan :), ogólnie Australia to również (troszkę raczej już niestety był) ciekawy rynek, choćby Holdeny czy właśnie FPV.
 

3 godziny temu, mr.jaro napisał:

Jesli masz na mysli oldtimery, to sie z Toba calkowicie zgodze. Ale w inych przypadkach to raczej absurdalne stwierdzenie, wypowiedziane chyba bardziej dla pocieszenia siebie samego.

 

Ja rozumiem, ze ktos moze odczuwac satysfakcje podczas wlasnorecznego dokonywania napraw auta i robi to jedynie dla radochy. Rozumiem rowniez, ze ktos moze finansowo nie byc w stanie sobie pozwolic na oplacenie rachunku w warsztacie, wiec jest z oszczednosci zmuszony grzebac w aucie samodzielnie. Ale kiedys nadchodzi moment, w ktorym wartosc napraw (nawet tych samodzielnie dokonanych, przy uwzglednieniu potrzebnego na to czasu i kosztu czesci zamiennych) zaczyna przekraczac wartosc naprawianego obiektu. I to jest chwila, w ktorej najpozniej trzeba odrzucic wszelkie sentymenty decydujac sie na kupno nowego/nowszego. Prosty rachunek. Utrzymywanie na sile przy "zyciu" starego grata to finansowa studnia bez dna. Ja w takim przypadku predzej zrezygowalbym z modelarstwa, motocykla, roweru lub innych hobby, kupujac auto nie pochlaniajace funduszy na czeste naprawy.

 

Wybacz, Blazej, ale utrzymywanie na sile przy zyciu starego auta o watpliwej wartosci, tlumaczac to jedynie bzdurnymi tezami o niskiej jakosci wspolczesnych aut nie swiadczy najlepiej o technicznym rozeznaniu autora takich wypowiedzi.


Troszkę odpowiem za Błażeja, ale z racji tego, że chcę po prostu wyrazić swoje zdanie. Dlaczego starszy wóz to studnia bez dna w porównaniu do kupna nowszego?
Weźmy na to, że chciałbym zmienić to Mondeo, dostanie się za nie powiedzmy z 8 tysięcy (a to jest dość wysoka wersja, choćby z samopoziomującym się zawieszeniem z tyłu), żeby kupić powiedzmy 5-letni samochód, który będzie podobny (np. też Mondeo) trzeba wyłożyć z 60 tysięcy ?. A to będzie używka która może się zaraz rozlecieć, bo źle się trafi. A co oferuje w zamian, no właściwie nic, może będzie nieco bardziej komfortowy :) (jak pisałem, wszelkie asystenty itp są niepotrzebne, nie potrzebuję też jakiegoś Androida (nawet jakbym chciał to i tu można włożyć), a gniazdo AUX jest fabrycznie więc muzyka z telefonu jest :)). A tutaj wszystko jest wymieniane na bieżąco (nawet przednia szyba nowa, czy olej w skrzyni co chyba mało kto robi), więc w zasadzie mimo tych moich historii nic się nie dzieje (a one też kosztowne nie były) , wiadomo przynajmniej co jest i że cała mechanika jest sprawna i bez ukrytych wad :).

Ale oczywiście jak kto lubi i Twoje zdanie też rozumiem :). Myślę, że zdanie o niskiej jakości np. silników wynika też troszkę z zaleceń typu wymiana oleju co 30kkm itp. Gdyby użytkować nowsze wozy normalnie, czyli zmieniając ten olej co 10kkm-15kkm i tak dalej też byłyby całkiem trwałe, choć dalej bez tego czegoś :P.

 

3 godziny temu, d9Jacek napisał:

korozja podpowierzchniowa, niestety ;)....sugerowałbym  fosforanowanie  po uprzednim usunieciu powłoki lakierniczej

Najpierw muszę zorganizować jakoś miejsce na to, bo tak zdjąć zderzak, "rozdrapać" i być złapanym przez deszcz czy coś to słabo. Nie mówiąc o pokrywaniu tego jakimś środkiem. Niemniej wypada to zrobić :). Da się dopatrzeć tego na zdjęciu, które wyżej wrzuciłem z Wicherkiem, jak się powiększy w okolice tylnego zderzaka ;).

No i dobra podrzucę film, nagrany zimą tego roku, zaznaczam, że powstał on dla żartu i zabawy - wiem że to absolutnie nie jest żaden drift :D. Do tego wszystko było pod kontrolą i na niedużych prędkościach - nie karćcie mnie za "młodzieńcze" wybryki :D. Ogólnie na drodze jestem bardzo, bardzo spokojny ;). Ale bawiłem się dobrze i chyba też poniekąd fajnie to wyszło :D.

 

Jak nie całość to polecam fragmencik w zwolnionym tempie na początku i od 1:45, mi się podoba :D.


No mam nadzieje, że zbytnio sobie nie narobiłem wstydu :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarek, spoko. Poki auto sie za bardzo/za czesto nie psuje, Twoj rachunek jest jak najbardziej w porzedku. Ale kiedys ten moment nadejdzie - cos sknoci sie tak, ze naprawa bedzie kosztowala duzo wiecej, anizeli auto jest warte. Wtedy zastanowisz sie dwa razy, czy warto dalej ladowac w nie pieniadze, bo pewnosci nie bedzie, czy za miesiac nie zepsuje sie co innego implikujac rownie wysokie koszty naprawy. Owszem, sa tacy, ktorzy to mimo wszystko robia nie zastanawiajac sie nad tym, ze suma kosztow wszystkich napraw wlozonych w rozsypujace sie auto juz dawno przekroczyla cene bedacego w lepszym stanie zamiennika. Ale to ich klopot, nie moj.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, mr.jaro napisał:

Ale w inych przypadkach to raczej absurdalne stwierdzenie, wypowiedziane chyba bardziej dla pocieszenia siebie samego.

 

Ja rozumiem, ze ktos moze odczuwac satysfakcje podczas wlasnorecznego dokonywania napraw auta i robi to jedynie dla radochy. Rozumiem rowniez, ze ktos moze finansowo nie byc w stanie sobie pozwolic na oplacenie rachunku w warsztacie, wiec jest z oszczednosci zmuszony grzebac w aucie samodzielnie. Ale kiedys nadchodzi moment, w ktorym wartosc napraw (nawet tych samodzielnie dokonanych, przy uwzglednieniu potrzebnego na to czasu i kosztu czesci zamiennych) zaczyna przekraczac wartosc naprawianego obiektu. I to jest chwila, w ktorej najpozniej trzeba odrzucic wszelkie sentymenty decydujac sie na kupno nowego/nowszego. Prosty rachunek. Utrzymywanie na sile przy "zyciu" starego grata to finansowa studnia bez dna. Ja w takim przypadku predzej zrezygowalbym z modelarstwa, motocykla, roweru lub innych hobby, kupujac auto nie pochlaniajace funduszy na czeste naprawy.

 

Wybacz, Blazej, ale utrzymywanie na sile przy zyciu starego auta o watpliwej wartosci, tlumaczac to jedynie bzdurnymi tezami o niskiej jakosci wspolczesnych aut nie swiadczy najlepiej o technicznym rozeznaniu autora takich wypowiedzi

to się nazywa bilans zysków i strat i niestety taka jest prawda....nie mam nic przeciwko  starszym samochodom  ale w pewnym momencie  , mimo sentymentu, czy wręcz zakochania się w  "auutkuu "  nalezy się rozstać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, mr.jaro napisał:

Wybacz, Blazej, ale utrzymywanie na sile przy zyciu starego auta o watpliwej wartosci, tlumaczac to jedynie bzdurnymi tezami o niskiej jakosci wspolczesnych aut nie swiadczy najlepiej o technicznym rozeznaniu autora takich wypowiedzi.

 

Świadomość ekologiczna. Im dana rzecz jest dłużej eksploatowana tym mniejszy jest jej ogólny ślad węglowy. Jeżeli koła nie odpadają, ruda nie wpieprza, olejem nie szcza, kłębów dymu za sobą nie zostawia, jedzie, hamuje, skręca i przechodzi TUV to dla czego ma nie jeździć?  Kilkunastoletni samochód w dobrym stanie w niczym nie ustępuje "nowoczesnym" modelom.  Trochę śledzę rynek i jak patrze na niektóre obecne rozwiązania z ostatnich 10 lat to długo się zastanawiam co autor miał na myśli. I cały czas to naginanie praw fizyki, aerodynamiki zwłaszcza. Wymiana co parę lat samochodu na nowy mimo iż temu pierwszemu nic nie dolega tylko się znudził albo koniecznie trzeba mieć lepszy wóz niż sąsiad jest dla mnie głupie. A tak rynek kreują media. Kup nowy będziesz eko będziesz cool.

Natomiast jeśli chodzi o biznes gdzie pojazd jest narzędziem pracy, czy to osobówka czy dostawczak, zakup nowego pojazdu może być bardziej opłacalny niż używanego. Ale to też zależy od skali prowadzonego interesu.

Druga sprawa. Powiedz mi dla czego nowoczesny suw z litrowym silnikiem palący realnie 8-9 litrów w mieście jest bardziej ekologiczny od np tego mojego Swifta 1.0 Którym nie przekraczam 7 litrów w cyklu miejskim? Który ma dwa katalizatory i dwie sondy lambda. Były mierzone spaliny i mieści się z dużym zapasem w obecnych normach. Konstrukcja z początku lat 90tych kiedy to dano wtrysk. Nikt teraz nie patrzy na faktyczne generowane zanieczyszczenia tylko rok produkcji. stary samochód = zły samochód.

Ale z jednym mogę się z Tobą zgodzić, że w gruz nie ma co inwestować.

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Granacik napisał:

 

Świadomość ekologiczna. Im dana rzecz jest dłużej eksploatowana tym mniejszy jest jej ogólny ślad węglowy. Jeżeli koła nie odpadają, ruda nie wpieprza, olejem nie szcza, kłębów dymu za sobą nie zostawia, jedzie, hamuje, skręca i przechodzi TUV to dla czego ma nie jeździć?  Kilkunastoletni samochód w dobrym stanie w niczym nie ustępuje "nowoczesnym" modelom.  Trochę śledzę rynek i jak patrze na niektóre obecne rozwiązania z ostatnich 10 lat to długo się zastanawiam co autor miał na myśli. I cały czas to naginanie praw fizyki, aerodynamiki zwłaszcza. Wymiana co parę lat samochodu na nowy mimo iż temu pierwszemu nic nie dolega tylko się znudził albo koniecznie trzeba mieć lepszy wóz niż sąsiad jest dla mnie głupie. A tak rynek kreują media. Kup nowy będziesz eko będziesz cool.

Natomiast jeśli chodzi o biznes gdzie pojazd jest narzędziem pracy, czy to osobówka czy dostawczak, zakup nowego pojazdu może być bardziej opłacalny niż używanego. Ale to też zależy od skali prowadzonego interesu.

Druga sprawa. Powiedz mi dla czego nowoczesny suw z litrowym silnikiem palący realnie 8-9 litrów w mieście jest bardziej ekologiczny od np tego mojego Swifta 1.0 Którym nie przekraczam 7 litrów w cyklu miejskim? Który ma dwa katalizatory i dwie sondy lambda. Były mierzone spaliny i mieści się z dużym zapasem w obecnych normach. Konstrukcja z początku lat 90tych kiedy to dano wtrysk. Nikt teraz nie patrzy na faktyczne generowane zanieczyszczenia tylko rok produkcji. stary samochód = zły samochód.

Ale z jednym mogę się z Tobą zgodzić, że w gruz nie ma co inwestować.

 

Blazej, Twoj przyklad mocno kuleje - porownujesz malutkiego Swifta z jakims SUV. Moj w miare nowoczesny (choc juz kilka lat ma) kombi z silnikiem 2.2 jest nie tylko wiekszy, ale pali w miescie ponizej 6.0l/100km, a wiec mniej, anizeli Twoj Swift (swoja droga zuzycie rzedu 7.0l dla tak malego auta to obecnie przyslowiowy smiech na sali), a przy tym spelnia jak dotad najbardziej surowe normy ekologiczne dla pojazdow spalinowych. Auta tej samej marki z roku 2021 z silnikami 1.8 maja nie tylko wyzsza moc, ale zuzywaja jeszcze mniej paliwa. I wcale nie mowie tutaj o hybrydach. Tyle odnosnie ekologii. Proste?

Czy stary samochod jest zlym samochoden? Niekoniecznie. Jak kogo nie stac na nowy, to stary samochod bedzie najlepszy na swiecie. Ale nie opowiadaj ludziom, ze nowoczesne samochody to generalnie badziew, bo tak wcale nie jest, a tego typu stwierdzeniami sam siebie dyskredytujesz. I prosze Ciebie, nie rob z ludzi becwalow twierdzeniem, ze kupuja auta kierujac sie jedynie reklama. Czytajac Twoje wypowiedzi nabieram mianowicie wrazenia, ze Ty znasz sie najlepiej na pojazdach, z ktorymi nigdy nie miales do czynienia - podobnie bylo w watku o motocyklach.

Wybacz, Blazej, ale sam sie o takie komentarze prosisz.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba z waszymi wyliczeniami coś nie tak bo nowszy też wymaga wkładów bo np. klocki tarcze czy zawieszenie koszt zbliżony. A to normalnie się zużywa. Więc co ma kosztować takie pieniądze ? Ok sprzedaje grata za 10 000 kupuje nowszego grata za 60 000 czyli dokładam 50 000 za tą kasę to parokrotnie wyremontuje grata. Czy dobrze zrobiony grat będzie się bardziej psuł od nowszego ? Nie wiem ... tylko co się tak będzie psuć ? Wartość samochodu a policzcie wszystkie składniki bo amortyzacja czyli za grata za 60 000 za lat powiedzmy 10 dostaniemy 10 000 a koszty napraw pochłoną x kasy. Należy też rozróżnić koszty eksploatacyjne od awarii.
A w sprawie rudej to są polskie układy elektroniczne za 70 zł które działają podobnie jak zabezpieczenia antykorozyjne w statkach, okrętach spowalniając znacznie korozję.

Wysłane z mojego CPH2021 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie masz racje, Marku. Ale wplyw na koszty eksploatacyjne ma przede wszystkim wybor auta. Jak kto ma mniej funduszy, powinien siegnac po mniejsze, tansze w zakupie i eksploatacji autko. Natomiast koszty eksploatacyjne starszego auta rosna w miare jego wieku w porownaniu z kosztami auta nowego tej samej klasy. A im wyzszej klasy (pomijajac naturalnie auta kwalifikujace sie juz w cheili kupna nowego jako obiekty kolekcjonerskie, ale o takich chyba tutaj nie prawimy) i wieksze auto, tym roznica bedzie wieksza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem właściciel SUV się odezwał. Na spalanie nie tylko silnik wpływa. Moce są generowane doładowaniem a silniki diesla mają wyższą sprawność niż benzynowe wolnossaki, myślisz że na Ciebie reklama nie wpływa ? Czy nowe są lepsze ? Hmm w dobie postarzania produktów .. wystarczy pomyśleć i sobie odpowiedzieć.

Wysłane z mojego CPH2021 przy użyciu Tapatalka

Oczywiscie masz racje, Marku. Ale wplyw na koszty eksploatacyjne ma przede wszystkim wybor auta. Jak kto ma mniej funduszy, powinien siegnac po mniejsze, tansze w zakupie i eksploatacji autko. Natomiast koszty eksploatacyjne starszego auta rosna w miare jego wieku w porownaniu z kosztami auta nowego tej samej klasy.
I znowu się nie zgodzę bo to zależy od stopnia zużycia jednego czy drugiego auta bo jeżeli obydwa będą po zbliżonym przebiegu to co ? Twierdzisz że starsze będzie bardziej się psuć ? Co generuje wysokie koszty naprawy ? Silniki ? Zbliżone , automatyczne skrzynie ? Bo reszta to drobnostki.

Wysłane z mojego CPH2021 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz juz za bardzo kombinujesz. To chyba logiczne, ze majac 20 letniego, nieustannie psujacego sie staruszka o przebiegu 300 tysiecy nikt o w miare zdrowym rozsadku nie pojdzie kupic drugiego w podobnym wieku, o podobnym przebiegu i z podobnymi problemami. No, chyba ze takie sa polskie realia, ale ja w to za bardzo nie wierze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.