Skocz do zawartości

Patryk Sokol

Modelarz
  • Postów

    3 200
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    77

Odpowiedzi opublikowane przez Patryk Sokol

  1. 22 minuty temu, Marcin83 napisał:

    No to poczekam na ,,nowa,, wersję. To będą tylko nowe profile czy całość będziesz zmieniał?

    Profile, obrys skrzydła i poziomy. 

    Forma na kadłub zostaje ta sama. 

  2. Godzinę temu, Marcin83 napisał:

    Patryk no to to jest wzorowe ,,ciepnięcie go z ręki i ma zrobić 3 kółka i do łapy z powrotem''. Kto to mówił??

    I w atermicznych to żaden probelm :)

    Tutaj walczyłem z noszeniem. I niestety noszenie uciekało na płot który miałem za plecami, a bardzo nie chciałem się rozbić :)

     

    Tsk to by winda do nieba była :)

    Godzinę temu, Marcin83 napisał:

     

    Aha  Patryk a jakby w Odysseyu zrobil podwójny wznios to uzyska choć trochę efekt jak Vela? Czy tam są inne profile? Chodzi mi czy w odysseyu były zmieniane profile czy po staremu zostało?

    Odysseya *jeszcze* nie tknąłem. 

    Pewnie w czerwcu zlecę cięcie szablonów na jego nową wersję. 

     

    Jeśli chces się w to pobawić to wrzuć w ten arkusz

    http://www.tailwindgliders.com/files/Sailplane Calc Cruciform Tail May 2016.zip

    Parametry i tak dobierz wzniosy, żeby pasowało to do wyników na F3J/TD glider. 

     

    Ale charakterystyki przeciągnięcia i zakresu prędkości to nie załatwi. 

  3. 12 godzin temu, pjk11 napisał:

    EdgeTX, zapomnialem napisac ze to quad, startuje normalnie i chcialbym aby po 30s wlaczal sie althold. No wlasnie mnie naprowadziles ze moze nie robic tego w INAV tylko w radiu.

     

    Pozdrawiam

    Z jakiegoś powodu założyłem, że to sanolot, mój błąd. 

     

     

    Ale dokładnie tak, ja 99% takich rzeczy załatwiam logical switchami. 

    Głównie dlatego, że łatwo to edytować na lotnisku, bez użycia komputera :)

     

    Ake ogólnie programowanie tego jest bardzo podobne do logical switchów w EdgeTX/OpenTx/ETHOS 

  4. Godzinę temu, Marcin83 napisał:

    Patryk, wiatr wg mnie to był super na ten model. A lądowanie prawie pionowo jak Raptor. To jest pomniejszony Scalar czy profile też zupełnie nowe?

    Zupełnie nowe profile.

     

    Troszkę bardziej awangardowe podejście niż do Scalara, bo klapy/lotki zajmują 30% cięciwy skrzydła.

    Oczywiście to powoduje, że natarcie klapy musi być cieniutkie, więc skrzydlo ma ten mój ulubiony dołek (to jest AG455ct, nie mogę swojego profilu pokazać):
    image.thumb.png.f3143d6f9464dfbcbec38fba32e1d85a.png

    Za który mnie manufaktura w Łodzi nie cierpi :D 

     

    Wyszedł model z bardzo fajnym zakresem prędkości i świetną charakterystyką przeciągnięcia.

    No i z takimi lotkami to jest bardzo "żwawy na drążku"

     

    Godzinę temu, Marcin83 napisał:

    A zakręty to ciasne jak nie wiem co. 

    A można dużo ciaśniej :) 

    Jak ktoś mnie zna, to wie że mam fetysz charakterystyki przeciągnięcia i ciasnego krążenia (bo te dwie rzeczy są nierozłączne).

     

    W piątek prototyp wraca do mnie (bo maj spędził bujając się z Dzikiem po Jeżowie Sudeckim), to wtedy opowiem więcej i pokaże więcej

     

    A może i jakiś niegrzeczny Smyk się pokaże ;) 

    Zobaczymy ;) 

    • Lubię to 1
    • Dzięki 1
  5. Kolega Patryk robi uwięź :D 

     

    Miałem zamiar napisać coś w długi weekend :) 

    Tak to trochę odpoczywam od szybowców, bo w kwietniu miałem z tym dużo roboty i nie chce się szybowcami zmęczyć :D 

     

    No i zdradzę małą tajemnicę - nie było pośpiechu z prezentowaniem modelu, bo wyjazd na Prowing, po locie pokazowym, pochłonął całą dotychczasową produkcję oraz przyszłą - majową :D 

     

    Ale wiem też, że sztuka w Polsce się buduje :) 

     

    A i tego filmu z wątku nie lubię. Wiatr był niedorzeczny (miałem problem, żeby model utrzymać w pionie w ręku). Ale mimo to jakąś tam termikę złapałem

  6. 20 minut temu, Stanisław z Gdańska napisał:

     

           Jarku, jak powszechnie wiadomo Coverall jest materiałem termokurczliwym i nie ma potrzeby dodatkowego naciągania go cellonem. Jednak warto jest jest użyć go w pierwszym etapie impregnacji, bo przy stosowaniu pędzla nie zostawia smug (po pędzlu), podobnych jak na obrazach olejnych.

    Jarek nie o to pytał, tylko pytał po co komu twarde poszycie

     

    20 minut temu, Stanisław z Gdańska napisał:

     

    Capon zostawia smugi i  dla mnie są one niedopuszczalne.

    Spróbuj rozcieńczyć acetonem cz.d.a, żadnych smug nie będzie.

    Jak rozcieńczasz nitro z Castoramy to syf zostaje.

    20 minut temu, Stanisław z Gdańska napisał:

    Jeżeli ktoś ma problemy z kruchością pokrycia to znaczy, że jest "papudrakiem" i powinien malować ławki pędzlem "ławkowcem", a nie modele latające.

    Hola, hola, nie pozwalaj sobie.

     

    Abstrahując od uroczej wycieczki osobiste - Koveral zaimpregnowany lakierem nitro jest sztywniejszy i to jest fakt.

    Nie mam już próbek, ale Koverall lakierowany nawet "suchym pędzlem" jest zdecydowanie mniej rozciągliwy od Koverallu polakierowanego akrylem.

    Część próbnego skrzydła krytego na Caponie przebijała się dużo prościej , niż część, na tym samym skrzydle kryta na lakier akrylowy.

    W przypadku akrylu mogłem wbić drewniany kołek fi 20mm (z lekko zaokrąglonymi krawędziami) w taki sposób, że obie warstwy poszycia się dotykały. Po tym wszystkim wystarczyło tylko podgrzać to miejsce i całość równała się, a po tym zostawał tylko maleńki ślad po grzaniu (drobne zmatowienie. Mniejsze naciągnięcia można poprawiać bez śladu).

    W przypadku nitro, ten sam kołek, robił już dziurę, kiedy dochodził do połowy grubości skrzydła.

     

    A mówimy o lakierze położonym bardzo starannie, bez żadnego przesiąkania.

     

    Zanim pokryłem, tym materiałem, największy samolot jaki w życiu robiłem, to przetestowałem temat porządnie. Nie miałem ochoty zrobić bzdury na czymś na co poświęciłem tyle pracy.

     

    20 minut temu, Stanisław z Gdańska napisał:

     

    Przy oszczędnym stosowaniu materiałów impregnacyjnych i lakierniczych problemy związane z kruchością pokrycia "można włożyć między bajki".

    A jednak przebić łatwiej, prawda?

     

    I zanim mnie odeślesz do malowania ławek - zobacz jakie gramatury na gotowym poszyciu mi wychodzą. Wiem jak się lakierem posługiwać (co najmniej jakby dowolna moja praca tego wymagała...).

     

    A na deser - Wciąż mi nie napisałeś co konkretnie za bzdurę napisałem.

    Czekam - bez tego jej nie mogę poprawić, a nie chcesz żeby to wprowadzało innych w błąd, prawda?

  7. 3 godziny temu, jarek996 napisał:

     

    Jak sie lapie POWAZNEGO kapcia na bvezdetkopwych, to sie zaklada detke. Inaczej mozesz wracac autobusem. Kazdy "bezdetkowiec" wozi ze soba detke?

    Tró

     

    Najlepiej jak się odkryje, że ta dętka jest dziurawa :D

     

    Ale ogólnie - obecność dętki zmniejsza ryzyko dziur. Tak samo wzięcie łatek zmniejsza ryzyko dziur w dętce. Znana prawda mówi od dawna, że najgorsze dziury zdarzają się gdy nie ma się środków na nie.

     

    3 godziny temu, jarek996 napisał:

    Jesli chodzi o wage, to detkowo mozna uzyskac to samo (pamietaj, ze "mleko" tez wazy). Chodzi o to, ze na bezdetce NIE zlapiesz klasycznego "snejka" , a i sama opona uklada sie lepiej w czasie jazdy. W MTB sprawdza sie bardzo fajnie, w gravelu tez. Teraz zaczeto stosowac nawet w szosie! 

    Tró

     

    3 godziny temu, jarek996 napisał:

     

     

    Wiem ze siodelko to BARDZO indywidualna sprawa, ale Twoje to ma dosyc dziwna linie.

     

     

    IMG_20230423_171657.thumb.jpg.276af6481fb7a70e41863b2e2d3f8000.jpg

    Tró

     

    Na tym zdjęciu jest za nisko po prostu, bo opuściłem je nieco do zjazdu (ile bagażnik pozwolił).

    Ale ogólnie mam mocno opuszczony nos siodełka mimo to, zalecono mi to na bike fittingu, żeby mnie mniej kontuzja uwierała (w dużym skrócie - zmasakrowany staw barkowy).

    Wydawało mi się to bez sensu, ale serio przestałem czuć bark po długich trasach.

    • Lubię to 1
  8. No i dobra, model gotowy do oblotu.

     

    Tzn. prawie jeszcze muszę sobie uchwyt zorganizować.

    Wygląda to tak:
    IMG_20240527_180953.thumb.jpg.b9a394b4d40f6a47724828771598924b.jpg

    IMG_20240527_181011.thumb.jpg.4d5468fee8b5bc88815114f511a89fe5.jpg

    IMG_20240527_181000.thumb.jpg.fbb9bcd63c192376e7d747a6f69cda07.jpg

     

    Może jeszcze dorzucę jakieś zdobienie na kadłubie i nazwę modelu na skrzydło, ale to po konsultacji z kimś kto ma gust i wie kiedy skończyć nakładanie kolejnych zdobień.

     

    I teraz rozliczmy trochę ten projekt.

    Przede wszystkim waga - solidnie jej nie doceniłem. Już jest 640g, a jeszcze dojdzie ołów na przodzie, więc pewnie z 660g ujdzie. 10% więcej niż planowałem.

    Powód? Nie doceniłem ilości żelastwa w tym modelu. Gdybym robił jeszcze raz to np. dźwignia klap byłaby kompozytowa, a popychacz ster byłby węglowy.

    Wtedy już bym zyskał z 10g, a w gratisie nie potrzebowałbym balastu na nosie.

     

    Kolejna kwestia to planowanie całego projektu i od strony technicznej i od strony czasu jaki miał na to pójść.

     

    Czasowo - miałem toto zmontować w tydzień i może dodać ze 3 dni na oklejenie. Tyle z reguły zajmują mi małe balsiaki RC robione z zestawu (albo z części które wytnę sobie na CNC). A po tym tygodniu miałem wrócić do poważniejszych rzeczy, jak np. w końcu pomalować i wyposażyć RWD-10.

    Zamiast tego zajęło mi to cały maj i to solidnie wytężonej pracy (praktycznie codziennie).

    Złożyła się na to jakość zestawu, ale przede wszystkim nieprzemyślana kolejność montażu. Np. skrzydła oklejałem już po wklejeniu w kadłub. A to jest czysta gehenna, czas oklejania prawie x2. I niestety - jak się okazało, że jest taka konieczność, to już było za późno na przeróbki.

     

    Kwestie techniczne z kolei skopały mnie jak od lat się nie zdarzyło.

    Tzn. stwierdziłem, że model ma 1m, jest balsiakiem, nie musi wozić RC, więc spokojnie go dopcham Li-Polkiem 1000mAh, silnikiem do quadrocoptera i luz.

    A tu się okazało, że osprzęt do uwięzi zajmuje kupę miejsca w kadłubie (bo może i samą kubaturę to ma małą, ale musi być umiejscowiony w ściśle konkretnych miejscach, a np. taki odbiornik RC można dopchać w kadłub gdziekolwiek), a sam silnik musi mieć niedorzeczną moc.

    Zostałem więc z modelem, który w wersji spalinowej nie ma miejsca w kadłubie, a musiałem upchać tam pakiet 3s 2600mAh (Li-Ion, Li-Pola to chyba bym już taśma pod kadłubem dokleił), regler 30A i silnik godny napędzania kilogramowego modelu dwupłata.

     

    Samo upychanie tego złomu po kadłubie to były dwa wieczory pracy.

     

    Zmaściłem nawet dobór kolorystyki. Tzn. użyłem białej folii, bo takiej miałem najwięcej. Biały kolor jest okropny, bo wszystko na nim widać... Drugi raz to bym poleciał na czerwono (te dwa kolory mi zostały po Gee-Bee). I prościej i szybciej.

    Ale OK, biel choć idzie z różowymi akcentami - tyle w życiu wygrać.

     

    Wniosek z tego taki, że na żywioł to mogę sobie iść przy modelach RC, tutaj zawaliłem etap przed budową modelu i się to zemściło wybitnie.

     

    No ale - już za mną model gotowy do oblotu. Może poleci w weekend.

    A może nie, zobaczymy jak się będę czuł na całkowicie nowe wyzwania i poczeka na wyjazd do Nysy.

    Bo wiecie - czasem nie mam ochoty na coś całkowicie nowego i wolę relaksacyjnie poćwiczyć piroflipy helikiem, czy coś...

     

     

    No, ale trzymajcie kciuki za pomyslny oblot i za to, żeby to się okazało tak fajne, jak się wydaje :)

    • Lubię to 2
  9. 22 minuty temu, Stanisław z Gdańska napisał:

     

    Patryk bardzo cenię Twoją wiedzę z zakresu aerodynamiki, ale niestety o (nitro) cellonie i (nitro) caponie wypisujesz kompletne bzdury.

    A powiesz co konkretnie jest bzdurą? 

     

    Opisałem swoje próby z Koverallem i że oba lakiery są nitro. 

    I obie te rzeczy są prawdą. 

    Jeśli popełniam gdzieś błąd to go wytknij i będę mógł poprawić. 

    22 minuty temu, Stanisław z Gdańska napisał:

    Skąd wiem o tym? Po prostu, mam doświadczenie. W okresie: późny Gomułka - wczesny Gierek zbudowałem około 40-tu modeli klasy F1A i F1B, i startowałem zawodniczo. Cellon i kapon są to zupełnie różne różne materiały i obu używałem do wykonywania porządnego pokrycia z cienkiego japonu

    Tyle, że ja połowę lat 90tych i całe zerowe babrałem się Cellonem i Caponem. 

    Nie robi to na mnie wrażenia. 

    22 minuty temu, Stanisław z Gdańska napisał:

    . Proszę nie nie obrażaj Irka.

    Nie obrażam Irka, wymieniamy doświadczenia i pytam czemu oczekuje tak twardego poszycia. 

     

  10. Jak postawisz jakąś Colę Zero to mogę Ci nawet pokazać jak to się robi :) 

     

    Serwis to takie dziwne miejsce, że się tam płaci, żeby ktoś obcy Ci rower dotykał. Come on, tak się nie godzi :D 

  11. 3 minuty temu, Viper napisał:

     

    A jak z sytuacją, jaką miałem ostatnio, wbił mi się cierń, nawet dziada nie widziałem, dopiero po zdjęciu opony widać było że tkwi coś wewnątrz, czy w takiej sytuacji to mleczko ma sznasę uszczelnić wokół wbitego jakiegoś ustrojstwo?

    Bez problemu. 

    Jak sie zdejmuje później zużytą opone, to się mozna zdziwić ile śmieci jest powbijane. 

    Ja np. miałem agrafkę w środku opony. 

     

    15 minut temu, mr.jaro napisał:

    Patryk, zarzucasz takiej firmie jak Orbea sprzedaz dosyc kosztownego roweru z obreczami nie pasujacymi do opon? Lepiej juz przestan. ?

    Po prostu, na dosyc ostrym zakrecie pelno zoledzi lezalo. W mocnym przechyle opona trafila na zoledzie i zeskoczyla

     

    Widziałem różne dziwactwa w rowerówce, jak np. Luźne bębenki w rowerach Treka za 20k,czy pękające linki do dampera w topowych Krossach. 

    Rowerówka ma masę śmieci i durnych standardów (jak np. supporty pressfit). To, że producent wrzucił głupią część w niczym mnie nie zdziwi. 

     

    Reklamowanie rowerów tym, że ma opony tubeless ready, ale ani słowo, że obręcze jużnie, to też widziałem. 

     

    A to co opisujesz to brzmi raczej jak zdjęcie flaka w wyniku gleby, a nie że zeskoczyło w jeździe. 

    Tak czy inaczej - coś było nie tak, minimum grubo zbyt niskie ciśnienie i zwinięcie opony. Ale raczej mam wątpliwości co do obrę zy. 

     

    Tak czy inaczej - opisujesz cuda jakie są potrzebne do uszczelnienia w terenie, a to się nie zdarza poza przypadkami, że i dętka by poległa. 

     

    A licytacje na obciążenia serio mamy skończyć. MTB jest znacznie bardziej brutalne dlanroweru, niż jakakolwiek jazda miejska, nawet z balastem. 

  12. To nie jest, że u mnie nic się nie dzieje. 

     

    To jest raczej - u większości rowerzystów w Sudetach nic się nie dzieje (bo dętek na szlakach coraz mniej w górach). 

     

    A że Ci opona spadła? 

    Albo obręcz nieprzystosowana do bezdętki, albo opona. 

    Napisałeś po prostu nieprawdę o tym jak się to serwisuje i z tym mam problem. 

    Bo co wolisz Twoja rzecz, ale tutaj powiekasz nieprawdziwe mity. 

     

    A co do obciążenia... 

    IMG_20230429_113408.thumb.jpg.0429f286f7fb52a2b7742734067671f1.jpg

    IMG_20220814_085001.thumb.jpg.78ec1cee85394314b4797a738704dd69.jpg

     

    IMG_20230423_171657.thumb.jpg.276af6481fb7a70e41863b2e2d3f8000.jpg

     

    Samej wody często mam z 12l (na nocleg w górach). 

    I ja tak obciążony rower biorę na szlaki piesze w Sudetach, gdzie kamienie bywają większe od telewizora. 

     

    Dorzuć do tego, że jestem ciężki i jeżdżę agresywnie (połamałem w życiu niejedno koło), to naprawdę masz większe obciążenia niż w jakimkolwiek ebik'u po płaskim 

    I to nie tylko u mnie, mówię również o kolegach z którymi jeżdżę. 

    Odkąd przerzucilismy na bezdętki to zwyczajnje się nie łatamy w górach. 

     

    I żeby była jasność - dętki działają, ale bezdętka, na przystosowanych do tego obręczach (nie tylko taśma, kształt rantu obręczy musi być prawidłowy) jest znacznie mniej awaryjna. 

    I nie działa Ci to OK, ale nie pisz jak się to łata, kiedy nie wiesz jak się to łata i jak to działa..

     

    Bo powtórzę jeszcze raz - jakiej dziury by się człowiek nie dorobił, to NIGDY nie ma potrzeby zdejmować opony z obręczy do łatania. 

    Tak samo w trasie nigdy nie ma potrzeby bić z kompresora. Kompresor jest potrzebny tylko do montażu opony po raz pierwszy. Później wystarczy zwykła pompka. 

    I na koniec z mlekiem ma się kontakt tylko naciągając je do strzykawki, w domu. 

     

    Jeśli bezdętka spada z obręczy, to znaczy, że obręcz ma zły kształt (bo rant opony się 'zaklikuje' na powierzchni obręczy. Po tym trzyma nawet bez powietrza). 

     

  13. Nie odniosłeś się w ogóle do tego co napisałem. 

     

    A z ebikiem to nie dziwi mnie to. Pewnie ma założone miejskie flaki, z gumy gtubej jak 5 opon gravelowych czy MTB. 

    Problem polega na tym, że w zwykłym rowerze takie opony by  jeźdźca zamordowały oporami toczenia. 

  14. 14 minut temu, mr.jaro napisał:

     

    Nie, nie, ja strachu do bezdetkowych nie mam i wcale o takowym nie pisalem. Po prostu, w porownaniu z detkami uwazam je za bardziej klopotliwe i wymagajace wprawy przy zakladaniu. Podczas, gdy detke doslownie kazdy naprawi, nie mowiac juz o blyskawicznej wymianie w drodze.

     

    Wiadomo, ze przebic mozna kazda opone/detke, niezaleznie od systemu, ale chyba nie o to tutaj chodzilo. Takze nie jest zadna tajemnica, ze obecnie produkowane opony, przynajmniej te znanych marek, rowniez niezaleznie od systemu wytrzymuja bezproblemowo wiele tysiecy kilometrow i nie sa tak wrazliwe na drobne uszkodzenia, jak to bylo kiedys.

     

    Zarowno opony bezdetkowe, jak i te z detkami nie stanowia lekarstwa na wszystkie bole. Kazdy z tych systemow ma swoje wady i zalety. Nie mniej i nie wiecej.

     

    Tylko, że piszesz wcześniej o oponach bezdętkowych jakby je w trasie trzeba był o łatać co najmniej je zdejmując z obręczy. 

    Jak napisałem wcześniej - oponę bezdętkową zdejmuję raz, jak się zużyje. Żadengo babrania się z tym w trasie. 

    Nie ma żadnego powodu, żeby mieć jakikolwiek kontakt z mlekiem w trasie, to jest bardzo czyste rozwiązanie. 

  15. Panowie, co Wy z tym strachem do bezdetki? 

     

    Pozbyłem się flaka z opon juz 2,5 roku temu i od tego czasu miałem tylko jedną utratę ciśnienia, jak rozprułem bok opony na pręcie zbrojeniowym (czyli jeden flak na 10k km) 

     

     Ale na to to i dętka z betonu by nie pomogła, bo skończyło się na wymianie obręczy. 

     

    Bezdętke kompresorem trzeba nabić tylko raz, żeby osadzić oponę na obręczy. A i to nie zawsze, trochę wprawy w zakładaniu i osadza się nawet pompką ręczną (trzeba ją ręcznie naciągnąć na rant). 

     

    Jeśli chodzi o dziury, to łatają się same od razu, żadnej walki z jakimś tam świństwem, bo mleko cały czas sobie w oponie chlupie to ono zajmuje się łataniem. 

    Jeśli mamy bardzo nieszczęśliwy wypad, to po prostu odkryjeny, że oponę trzeba dopompować. Ale to się robi zwykłą pompką, którą zawsze się wozi. 

    Sam osobiście wożę pompkę na CO2, ale raz tylko jej użyłem w trasie, żeby napompować dętje koledze po łataniu. 

     

    Są zestawy do łatania dziur w oponie, kiedy przydarzy się coś tak dużego, żecmlekocsobie nie radzi (to musi być dosłownie rozdarcie na 8-10mm) ale je się aplikuje z zewnątrz, nic nie trzeba rozbierać. Po prostu wciska się, specjalnym szydełkiem, spreparowany kawałek gumy w otwór. 

    Ja nigdy potrzeby tego robić nie miałem, koledze się zdarzyło raz. 

    Więc nawet jakby doszło do tego, to też nie jest to brudna robota, dużo szybsze to niż naprawa dętki (bo nic się nie rozbiera). 

     

    Czyszczenie opon to mit. 

    Czyszcząc opony prosimy się tylko o problemy (i to nie moja opinia, podobkie np. uważa producent mleka Trezado). Wynika to z tego, że czyszcząc mleko ze środka, możemy otworzyć uszczelnione dziury.

    Mleka dolewan raz na 3-6 miesięcy (latem cześciej). Metoda okrenia kiedy dolać jest prosta - jak potrzęsę kołem i nie chlupie, to dolewam. 

     

    Dodatkowo stosuję w tylnym kole wkładkę antyodbiciową (taki kawałek pianki). Z racji tego, że mam sztywną ramę (mam amortyzację tylko z przodu), to jeżdżę z tyłu na nismim ciśnieniu. A ta pianka zabezpiecza obręcz na wypadek dobicia o np. kamień na zjeździe. Dobicie na dętce to z reguły zgon dla dętki, bo po tym jest już nie do załatania (często się rozcina, a nie przebija). 

    Ale to raczej temat MTB w gravelu się raczej nie zdarzy. 

     

    Podsumowując cykl życia opony bezdętkowej:

    Zakładam połowę opony, wlewam mleko bokiem w oponę, zakładam drugie pół, pompuję i jeżdżę. 

    Raz na jakiś czas tylko dolewam mleka przez wentyl, a jak opona się zużyje (koło 3k km na tylną i 5k km na przednią) to ją zdejmuje i wyrzucam. 

    I tyle, zero problemów, magii, naprawiania w trasie, czy myślenia o tym. 

    Jakbym miał wrócić do dętek to chyba bym się popłakał (bo razem z tym musiałbym wrócić do wysokich ciśnień w kołach i klęczenia w błocie przed rowerem i modlenia się o to, żebym załatał wszystkie dziury w dętce) 

     

    A i pamiętajcie, że ja jeżdżę w górach, tam wyprawa na dętkach to zawsze przynajmniej trzy łatania flaka były. Chyba, że zaczynał deszcz padać, wtedy to flak jest co 15min (nie od wody, po prostu detki nienawidzą ludzi i chcą naszego cierpienia). 

     

    No i jak wwzystko pójdzie źle to się wstawia dętkę. Tak dojechałem po tym wypadku, gdzie koło rozwaliłem. 

     

     

     

  16. W dniu 17.05.2024 o 15:42, young napisał:

    Cześć Patryk,.

    Tak jak sam  pisałeś "że serio pchnołeś temat modelu na uwięzi" tak ja byłem zaskoczony jak szybko to zrobiłeś i że nie jest to kolejny projekt szybowca ? ps rest zamówiony ?

    Wbrew obiegowej - nie zajmuje się tylko szybowcami :D

     

    A co do mojego podejścia do uwięzi :)

    Tak wygląda mój timer:
    IMG_20240519_210954(1).thumb.jpg.c5da63434594d20997d297c5e2a95b90.jpg

    Zaopatrzony w kontaktron (do wyzwalania silnika) oraz buzzer, żeby sobie pipkał zależnie od potrzeb.

     

    Idea jest taka, że na orczyku jest założony magnes. I gdy podłączy się prąd, a następnie 3 razy szybko zaciągnie ster wysokości, to rozpoczyna odliczania, a po 15s uruchamia silnik.

    Jeśli w ciągu tych 15s zaciągnie się ster wysokości, to odliczanie przerywa. Jak silnik zaś uruchomi, to silnik pracuje swój czas i już nie reaguje na przycisk (czyli w locie wyłączyć się nie da).

    Idea jest taka, żeby nie było możliwości przez przypadek włączyć silnika oraz żeby można było się rozmyślić.

    Czy to jest potrzebne?

    Nie wiem, ale kto mi zabroni :D

     

    W przyszłym tygodniu najpewniej przerobię go na timer aktywny. Nie wiem czy potrzebuję, ale dla sportu mam ochotę się pobawić w programowanie :D

    Koszt tego timerka to może 30zł :)

     

    A model znalazłem sobie taki:
    IMG_20240519_194707.thumb.jpg.c52cb3cbc0123a2f261255cac006cbb5.jpg

    IMG_20240519_194659.thumb.jpg.6e3316aa9d7c29088b12b6944d399eba.jpg

    IMG_20240519_194653.thumb.jpg.2b7c2be70f1a8c0ebe91976f12bc18e3.jpg

     

     

    Jest to Meteor od Aeronauta, obecnie już jest gotowy do oklejania. 1m rozpiętości, pewnie poniżej 600g do lotu wyjdzie.

    Zestaw jest zdobyczny z Prowingu, za naprawdę śmieszne pieniądze.

    Aczkolwiek wątpię, żeby to był szczególnie dobry wybór. Przede wszystkim fatalnie się to na elektryka przerabiało.

    Konstrukcja jest mocno oldschoolowa i ma swoje dziwne skręty. Np. jest pełen keson, ale plany nie przewidywały wypełnienia między pasami dźwigara. Ostatecznie wypełnienie dorobiłem, bo bez tego skrzydło jest mocno szmaciate.

    Kadłub to prawie pełne drewno. Nawet jeszcze miały być wzmocnienia boków kadłuba ze sklejki, ale odpuściłem, to naprawdę nie jest tu potrzebne.

    No i jakość zestawu jest okropna. Tzn. mam wrażenie, że ktoś wziął te stare plany, obrysował w CADzie i puścił cięcie laserem po linii, bez sprawdzenia czy rzeczy do siebie pasują.

    I faktycznie nic nie pasuje - żebra są niesymetryczne, jedno gniazdo na dźwigar w żebrach jest za duże, drugie za małe, wręgi są za wysokie, ale za wąskie, boki kadłuba nie pasują do dołu kadłuba itp.

    Dawno się nad żadnym zestawem tak nie namordowałem.

     

    Na silnik wybrałem Dualsky ECO 2316 1250kV, śmigło 9x6 i pakiet 3s Li-Ion VTC5a 2600mAh.

    Silnik dobrałem po innych budowach tego modelu w necie. Z perspektywy RC to jest to absurdalna moc i na moje oko bym tego tak nie dobrał.

    No i w kadłubie jest tak ciasno, że pakiet jest wstawiony w keson skrzydła :D

    No bywa czasem i tak :D

     

    W tygodniu całość pokryję (Oracoverem, bo mam) i będzie czekać na oblot.

     

    • Lubię to 3
  17. 22 minuty temu, RobRoy napisał:

    Jest jakiś program do ustawiania tego ustrojstwa. Podobno trzeba się mocno nagimnastykować żeby opanować ustawienia.

    Od Mikołaja zalega mi takie ustrojstwo z trzema odbiornikami.

    Jest iNav:

    https://github.com/iNavFlight/inav-configurator/releases

     

    Ale ustawianie żadnej gimnastyki nie wymaga. Wystarczy tylko instrukcję przeczytać :)

    Albo film na YT obejrzeć.

    • Dzięki 1
  18. 2 godziny temu, Irek M napisał:

    Patryk, a jaki to problem pokryć np. skrzydło jedną warstwą np. zwykłej folii, a na to położyć drugą  - np. "płótno". Tak pokryłem skrzydło w Nieuport 11.

    Ok... Nie wiem jaki jest cel tak grubego poszycia, ale nie oceniam

     

    2 godziny temu, Irek M napisał:

    Nie masz racji pisząc, że cellon nic nie daje. Fakt, że na gorąco Koverall napręża się ale to nie wszystko musisz pokryć lakierem. Próbowałem zwykłym nitro - kicha - mogłem to ścisnąć w palcach,. Dopiero cellonowanie - z oszczędności sporo rozcieńczane przyniosło pożądany efekt. Capon to chyba bardziej nitro niż cellon, nie mam nie próbowałem ale jak napisałem powłoka lakierowana nitro była całkowicie do poprawki.

    Capon jest równie nitro co Cellon.

    Ale jeśli na Caponie było Ci miękko to miałeś dziwaczny Capon (albo rozcieńczony czymś dziwnym). Moje próby z Caponem doprowadziły tylko do wniosku, że takie pokrycie jest bezsensownie sztywne i podatne przez to na uszkodzenia.

    2 godziny temu, Irek M napisał:

    Nie sprawdziła się też Twoja metoda przyklejania Koverall na żelazko. Ja po wstępnym luźnym naciągnięciu przyklejałem punktowo cyjanoakrylem i wyszło ekstra. Teraz mogę całość cellonować. tyle, że wstrzymałem się do czasu przemyślenia czy gora też Koverall czy folia.

    Ogólnie - żelazko jest tylko po to, żeby przyłapać Koverall do konstrukcji, jak pisałem wcześniej - nie wolno wtedy napinać poszycia. Poszycie napinamy dopiero po polakierowaniu krawędzi elementu (bo na żelazko to tyle, że się przyłapuje, nic więcej).

     

    Ogólnie - wygląda jakbyś wymagał strasznie dziwnych rzeczy od poszycia :D

    Bo dla mnie elastyczność Koverallu po akrylu (bo jest większa niż po nitro) to jest zaleta. Trzyma się toto napięte, nie luzuje, a przy wypadkach to wyciąga się, ale nie dziurawi :)

     

    Jest jakiś powód dla którego chcesz tak sztywnych poszyć?

     

  19. W dniu 13.05.2024 o 17:58, Irek M napisał:

    W tej chwili stoję przed wyborem czy tak jak kadłub oklejać skrzydła Koverall'em czy może folią nawet jeśli dwie warstwy bym położył. Na kadłub - skala 1/3 zużyłem jakieś 700 ml cellonu, to aż głowa boli ile zużyję na dwa skrzydła jakieś 150x64cm przy 3 krotnym cellonowaniu, a potem właściwy spray. To jest niemożliwe by wyszło 90-100g na 1m2. Dlatego nawet jeśli pokryję skrzydła dwukrotnie folią to zyskam na wadze sporo. A jeśli nie warto w całości to może spód Koverall, a góra folia lub odwrotnie? Folia idealnego koloru więc malować nie trzeba będzie.

    Pierwsza sprawa - do Koverallu nie używa się Cellonu. To zbędny wydatek, a nic nie daje.

    Jeśli już koniecznie musisz używać lakieru nitro, to używaj Caponu. Efekt dokładnie taki sam wychodzi, bo jedyna zaleta Cellonu, to to, że napina poszycie. A Koverall napina się temepraturą, to nie jest japonka.

     

    Kolejna kwestia - 700ml Cellonu, to naprawdę mało wagi. Tzn. Zdecydowana większość puszki to rozpuszczalnik, a na modelu zostaje bardzo niewiele.

    No i nie wiem ile wychodzi wagowo lakier nitro na Koverallu, ale to co podałem to wynik ważenia skrzydła przed i pokryciem. A że skrzydła duże to wynik dosyć dokładny, bo łatwo różnice wyłapać. Raczej lakier nitr nie wyjdzie ciężej niż akryl, spodziewałbym się podobnego wyniku.

     

    A i powiesz mi coś więcej o nakładaniu dwóch warstw folii? Nie słyszałem o takim rozwiązaniu nigdy i brzmi mi to jak czyste cierpienie (nakładałem folię na folię przy Gee Bee. I choć tam były tylko wzorki, to ogarnięcie braku powietrza między warstwami wymagało kupę samozaparcia i wody z płynem do mycia naczyń.).

  20. Tak w skrócie:

    1. Stabilizację - zarówno toru (czyli równa do poziomu), jak i kierunku lotu. Wysokość w gratisie

    2. Możesz puścić model na autonomiczną misję po GPSie

    3. Sam wróci nad lotnisku w przypadku utraty zasięgu

    4. Megabajty danych telemetrycznych

    5. Możliwość użycia małego odbiornika, bez wyjść PWM, a wciąż posiadania 16 kanałów (zakładając)

    6. Możesz programować różne rzeczy (np. że jesli wysokość lotu przekroczy 50m, prędkość spadnie poniżej 15km/h i jest wtorek to zapala diodę).

    7. Możesz popodpinać masę czujników

     

    Oprócz tego to ma jeszcze dużo ficzerów do FPV.

     

     

    A jeśli miałbym podrzucić jakiś legitny pomysł na użycie FCeka w zwykłym mdoelu to np. stabilizacja.

    Możesz sobie zrobić jeta który normalnie byłby niestabilny, a FCek ogarnia mu stabilność.

    Używam też czasem fceków, żeby użyć małych odbiorników.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.