Skocz do zawartości

Patryk Sokol

Modelarz
  • Postów

    3 200
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    77

Odpowiedzi opublikowane przez Patryk Sokol

  1. Akurat ja tam kilka (no może z kilkanaście ;) ) wzorów mogę postawić.

     

    I akurat posługiwanie się tym wzorem, bez znajomości skąd on się bierze (jak to Przemek zauważył)  niczym nie różni się od korzystania z programu komputerowego. Różnica jest taka, że program jest jednak sporo dokładniejszy, bo jednak konfrontując to z wyznaczonymi środkami parcia dopiero widać skąd on się wziął.

     

    Ogólnie programy komputerowe nie robią niczego ponad wzięcie istniejących wzorów, zdyskretyzowanie ich i obliczanie bo dziedzinie nieopisywalnej jakąkolwiek funkcją analityczną. W efekcie otrzymamy jakieś tam przybliżenie wartości + błędy całkowania + artefakty numeryczne. I to się tyczy XFLR5, Fluenta, czy analizy mechanicznej metodą MES.

    Z tym, że wciąż dokładniej niż ten wzór analityczny.

     

    Poza tym nie mów jednoznacznie, że jest ok, jak w jednym modelu mam środek ciężkości prowadzący do nurkowania, a w drugim na granicy stateczności i nerwowy model. Jest blisko, ale do stwierdzenia,że sprawdza się zawsze jest daleko.

     

     

    ps. Nie mów o tym, że założyłem, bo rzuciłeś samym wzorem bez słowa komentarza, a gwarantuje Ci, że jeśli ja nie spamiętałem, że ŚCA wyznacza się w miejscu ŚCA to większość modelarzy na to nie wpadnie w ogóle

    • Lubię to 1
  2. Jeszcze w sumie mogłeś dopisać gdzie ta odległość jest mierzona, bo moją pierwszą myślą było, że z definicji przy nasadzie.

     

    Ogólnie, żeby reguła miała jakiś sens to jeszcze trzeba ŚC odznaczać względem położenia ŚCA.
    Żeby nie było bez przykładów:
    lj0Scb.jpg

    Rysunek wyżej pokazuje dwa obrysy skrzydeł o identycznych ŚCA, niebieska linia odznacza gdzie ŚCA znajduje się na skrzydle, zielona wyznacza linię 6% ŚCA mierzoną od krawędzi spływu w miejscu gdzie ŚCA się znajduje, a czerwony krzyżyk zaznacza nam gdzie wypada neutralny środek ciężkości (czyli gdy tam ustawimy środek ciężkości to model nie będzie miał tendencji ani do pogłębienia pochylenia, ani do wyrównywania)..

     

    Ogólnie moja pierwsza myśl była,że ŚC mierzymy od natarcia przy nasadzie, wtedy ta reguła skończyłaby się tragedią dla klasycznego latającego skrzydła i całość byłaby totalną bzdurą.

    Kiedy odznaczyć 6% na ŚCA wychodzi to całkiem sensownie, dla klasycznego latającego skrzydła (z tym, że jednak mocno za blisko punktu neutralnego - nerwowe by to było)

    Problem polega na tym, że dla Planka ta reguła prawie na pewno skończyłaby się nurkowaniem bez możliwości wyprowadzenia, a minimum lataniem na przeciągnieciu, więc też rewelacji nie ma.

    Niestety przy bezogonowcach zagadnienie środka ciężkości jest nieco bardziej złożone niż przy klasycznych modelach (gdzie podstawowe wzory i tak opierają się o założenie, że stosujmy profile o uczciwym współczynniku  momentu pochylającego, a nie jakieś dziwactwa jak np. S1223), bierze się to stąd, że położenie środka parcia modelu jest mocno zależne od geometrii całego skrzydła.

    Stąd mimo wszystko polecam stosować kalkulatory podlinkowane przez Przemka, a jeszcze bardziej polecam ten PDFik:
    http://www.xflr5.com/docs/XFLR5_and_Stability_analysis.pdf

    Jeśli użyjemy XFLR5 to mamy pewność, że skręcenia i zwichrzenia profilowe są odwzorowane w modelu matematycznym.

    • Lubię to 2
  3. Wzór na SC dla bezogonowców:

     

    SC=SCA/6

     

    gdzie SCA - średnia cięciwa aerodynamiczna

    No trochę bzdura...

     

    W typowym planku to się może sprawdzi (tam masz akurat kolo 15-18% ŚC), ale w jakimkolwiek skrzydle z układem delta nie będzie to działać, a tak wyważone latające skrzydło ze skręceniem i skosem będzie od razu nurkować (tam z reguły ŚC będzie znajdować się tuż poza cięciwą skrzydła przy nasadzie).

     

     

    Z doświadczenia za to mogę powiedzieć, że klasyczne latające skrzydła są stosunkowo mało czułe na zmianę środka ciężkości i po prostu robią się nieco nerwowe przy zbyt tylnym, za to planki ze zbyt tylnym to zabójcy pilotów.

     

    Ogólnie kalkulatory podlinkowane przez kolegę wcześniej są w porządku, dają dobrą bazę na początek.

    • Lubię to 1
  4. Hej ;)

     

    Sprawa wygląda tak.

    Potrzebuję regulator BLDC na jakieś 100A (200-300A też jest ok) który ma hamulec działający w taki sposób, że dajmy na to pierwsze 30% ruchu kanału od przepustnicy powoduje, że silnik jest hamowane zwarciowo z coraz mniejszą rezystancją, aż do osiągnięcia maksymalnego momentu hamującego od zwarcia, a następnie jest hamowany przez odwrotną komutację. Ideałem by było gdyby hamowanie zwarciowe było realizowane z odzyskiem energii do akumulatora zasilającego.

     

    Za "dawnych lat" dokładnie tak działały regulatory szczotkowe do autek, najpierw hamowały odzyskowo, a później przeciwprądem, ba nawet oldschoolowe JESy szczotkowe miały hamulec odzyskowy.

    Teraz nie jestem w stanie w ogóle nic wygooglać na temat hamowania odzyskowego, bo trudno się w google przebić przez różne bzdury o autach hybrydowych, więc pytanie kieruje do modelarzy który mieli z tym styczność.

    W przypadku samochodów RC hamowanie odzyskowe wydaje się wręcz być kluczowe dla dobrych osiągów modelu, bo tam jednak hamuje się co chwilę.

     

    Nie musi to nawet być modelarski regulator, przemysłowym też nie pogardzę.

  5. Oui, to moje.

     

    Wystawiłem na Allegro i tak sobie wisi z nędznymi zdjęciami.

     

    Od ręki mam do wzięcia dwa modele, później musiałbym dorobić (co da się zorganizować).

     

    Po tych egzemplarzach z Allegro, kolejne w cenie 400zł (z czego 73zł to VAT...)

  6. Hej ;)

     

     

    Trochę czasu minęło odkąd tutaj byłem, nawet mój avatar wygląda jak coś z czasów kiedy golić się nie musiałem ;)

    Wiecie - studia inne takie marnowanie czasu.

    Ale to już mniejsza, grunt że ostatnimi czasy w końcu mogę zajmować się modelarstwem nieco poważniej niż okazyjne latanie shock flyerem, czy szybowcem na zboczu.

     

    Historia opisywanego tu maleństwa zaczęła się kilka lat temu, gdy zupełnym przypadkiem odkryłem, że zgnieciony styrodur zachowuje kształt (spadła mi szafka w warsztacie). Zafascynowany tematem zacząłem różnego rodzaju próby ze zgniataniem w formie (maltretowałem przy tym taką starą formę z dawnych lat) i osiągałem nawet fajne rezultaty (do momentu gdy forma się mocno pokrzywiła, coremat na przekładce się poddał). Uznałem ze swoją współpracowniczką, że to można użyć do produkcji różnych rzeczy, a żeby to sprawdzić trzeba czegoś małego i tak powstał ten oto projekt:

    3FzCaS.jpg

     

    Wtajemniczeni odnajdą w tym kształty Apogee Marka Dreli, jakkolwiek było ono głównie inspirację (szczególnie kształt przodu kadłuba, uwielbiam ten styl), gdyż całość została przystosowana do rzucania DLG, zmieniłem profile na AG 12-13-14 i przemodelowałem nieco obrys. Całość ma 90cm rozpiętości i planowana była waga poniżej 120g.

     

    Wzorce na całość zostały wyfrezowane w Prolabie

    IkILIN.jpg

    nckdeN.jpg

     

    To co się nauczyłem przy tym maleństwie to to, że im mniejsze skrzydło tym trzeba się więcej narobić przy szlifowaniu wzorców, szlifowałem toto chyba ze dwa razy dłużej niż skrzydła do pełnowymiarowego DLG.

     

    Z całości zdjąłem oczywiście formy, oczywiście na Coremacie i oczywiście wyszły bardzo ładnie, i oczywiście sprawowały się jak należy...

    Szkoda, że tylko przez pięć pierwszych skrzydeł, a później wylazły nierówności wynikające ze zbrojenia formy profilami stalowymi. Okazało się, że Coremat, choć fantastyczny na formy, to jednak pod długotrwałym naciskiem się odkształca i formy poszły do śmieci.

    Rozwiązaniem okazało się wykonanie form na przekładce z czegoś co nie jest w stanie się odkształcać się plastycznie. Wybór padł na Poraver, który ostatnimi czasy zyskał polskiego dystrybutora. W efekcie udało się zrobić formy które już się nie poddają, a po 15 parach skrzydeł nie ma na nich śladu odkształcenia.

    2bATFm.jpg

     

    ZlBEN1.jpg

     

     

     

    Kolejnym problemem z budową tego maleństwa okazało się pękanie baloników podczas dmuchania kadłuba.

    Poświęciłem prawe dwa miesiące na walkę z tym fenomenem. Testowałem różne marki balonów, różne wstawki sylikonowe w formę, wazelinę, kremy nawilżające, lubrykanty z sexshopu, wolne pompowanie, szybkie pompowanie, dwa balony włożone w siebie, gusła, rytuały, magię chaosu itp.

    Rozwiązaniem okazało się ubranie balonu w prezerwatywę, wnioskuję, że ten kadłub jest tak malutki, że balon szybko blokuje się na ściankach formy i zamiast rozprężać się podczas pompowania, to pęka. Prezerwatywa zaś powinno zapewniać możliwość układania balonu się w środku.

     

    Gdy udało się pokonać ten problem powstawać zaczęły takie maleństwa:
    Ymm3A4.jpg

     

    Lekkie sztywne, rura jajowata, a z formy wychodzą z gotowymi gwintami do mocowania skrzydeł (choć jak robię dla siebie, to kleję skrzydła do kadłuba - parę gram lżej).

     

    Ze skrzydłami walki było mniej, one wychodziły od pierwsze strzału.

    Problemem za to okazały się kolejne iteracje - jak wiadomo małe DLG to musi być lekkie DLG, więc zaczęły się eksperymentem z offsetowaniem rdzenia styrodurowego, zmneijszaniem ilości farby, zmniejszaniem ilości żywicy, koniec końców osiągam skrzydełka w wadze jak Marek Drela (tyle, że moje mają dźwigary), jednak naprawdę łatwo wyciągnąć z formy coś co będzie miało wady estetyczne.

    YDolZi.jpg

     

    Oczywiście jak zwykle - homeopatyczne ilości żywicy, tkaniny i lakieru skutkują tym, że powierzchnia nie jest typowym lustrem, widać że pod spodem jest styrodur.

     

    O statecznikach nie ma wiele co prawić, ma toto profile HT  Super Gee, nawet daje się w nich wykonać Kevlarowe zawiasy już w trakcie laminowania w formie. Trochę eksperymentowaliśmy z matą (flisem) węglową, efekt jednak jest taki, że statecznik jest ciemniejszy, sztywnośc i waga w sumie podobne jak przy Interglassie 24,5gm^-2 mimo, że flis ma całe 6gm^-2 gramatury (powód jest bardzo prosty, flis składa się głównie z niczego, a to nic trzeba wypełnić żywicą, w efekcie otrzymujemy kompozyt złożony pewnie w 60% z żywicy).

     

     

    Prototyp tego maleństwa poleciał już prawie rok temu.

    6sUve3.jpg

    Do lotu waży 105g (przez duże ilości lakieru, powstał jeszcze przed zmianą pistoletu na wysokociśnieniowy). W międzyczasie przewinęła się moja praca inżynierska, stąd na skrzydle i belce ogonowej możecie zobaczyć rozetki tensometryczne (celem mojej pracy było zbadanie jak męczy się kompozyt epoksydowy. Wyniki są bardzo niejasne, za to obnażyły problemy w stosowanej metodyce badań kompozytów włóknistych, jeśli kogoś to interesuję mogę trochę o temacie opowiedzieć).

     

    Tutaj filmik z lotu:

     

    Prowadzi się to dokładnie tak jakby się można spodziewać po czymś na tych profilach, szybkie nieco narowiste w prowadzeniu, ale odwdzięczające się bardzo dobrymi osiągami. Jak na tak nędzny wyrzut czas lotu też wyszedł niezły (chciałoby rzucić się lepiej, ale o tym mogę na jeszcze dłuższy czas zapomnieć, cieszę się, że w ogóle mogę rzucić).

     

    Od tego czasu powstało już niemało elementów:

    1rYzoG.jpg

     

     

    Ku mojemu zawodowi ciężko to robić komercyjnie z powodów które opisałem wcześniej - wymaga to ekstremalnie dużo uwagi przy wykonywaniu i jest ekstremalnie czułe na drobne błędy których później nie da się już poprawić, trochę za dużo uwagi jak na poboczne zajęcie w firmie. Niemniej dla siebie modelik mam, ze dwa egzemplarze też w szafce leżą jeśli ktoś by bardzo chciał ;)

     

    A teraz jeszcze co do mojej wybitnej i przełomowej technologii zgniatania styroduru w formie - żałuje, że nikt z Was nie mógł zobaczyć jaką minę miałem kiedy wszedłem na forum z chęcią opisania mojego genialnego i przełomowego odkrycia, a trafiłem na wątek o Virgosie :D . To się nazywa wtórna wynalazczość :D

     

    Sam model stał się też dla nas (w sumie uświadomiłem sobie jak to brzmi, w firmie jest nas dwoje, nie wyobrażajcie sobie nie wiadomo czego ;) ) pewną tradycją do testowania nowych rozwiązań na małych elementach (bo mała forma jest tańsza od dużej) i na tym projekcie (choć nieco zmodyfikowanym) będziemy testować niedługo formy frezowane od razu w aluminium, żywice utwardzane w wysokiej temperaturze oraz puchnące przekładki (np Expancell).

     

    A tak w ramach pokazania jeszcze czegoś ciekawego:
    Kiedy jestem w warsztacie i nie pracuje akurat nad formami ważącymi 50kg to dłubie takie coś (jeszcze nawet nadlewki nie obrobione):
    N7d6wO.jpg

     

     

     

     

     

    ps. Dobrze znów się w to bawić - stęsknił się człowiek przez te lata studiów

    • Lubię to 4
  7. I był :)

     

    Mam w końcu pełnoprawny kadłub :)

     

    Balony nie pękają, 5 atmosfer nawet nie jest kłopotem - ogólnie sielanka.

    Nieco jestem zdziwiony, że całe 3mm zaokrąglonej ścianki może robić taki problem, ale jakby mnie to nie dziwiło to bym sam wpadł na pomysł sylikonowej wstawki. Ten kawałeczek sylikonu zmienia tak dużo, że wróciłem do małych balonów Qualatexa - wygodniej sięz nimi pracuje.

    Teraz dopracowac wagę i prowadzenia gwintów w kadłubie, ale to znowu historia na kolejny powrót do Nysy.

  8. - stosuję balony f-my Sempertex,

    - z opisu wnioskuję, że to może być najbardziej prawdopodobna przyczyna: żadnych ostrych krawędzi w formie, gdzie płaszczyzny są pod kątem np. 90 st.W te kanty najlepiej włożyć silikonowe wstawki lub obficie wypełnić mikrobalonem. Balon osiągając pewien krytyczny promień po prostu pęka i nigdy nie dojdzie do krawędzi,

     

    Udało mi się kupić balony Sempertexu, sam ich wygląd naapwa nadzieją (Znacznie bardziej ównomierna powierzchnia niż Qualatexu)

    Ale! Faktycznie mam łoże skrzydła ze ścianką od przodu pod kątem prostym (choć zaokrągloną).

    Jak wrócę do Nysy leci tam wstawka z sylikonu, czuję że to może być przełom :)

  9. Wyszło coś co z dwóch metrów możnaby wziąć za kadlub.

    Wygląda to jakby balon sie nie dopompował do końca, pozwolę sobie zrzucić winę na za szybkie zdjęcie węża z zaworka balonu (mój kompresor pompuje szybciej niż jest w stanie uciekać powietrze przez ten zaworek).

     

    Następnym razem po dobiciu do 1,5atm potrzymam wąż parę minut na zaworze i dopiero zdejmę.

  10. Ok, dziś napompowałem balon w formie i pękł - otworzyłem formę  i zobaczyłem, że znowu rozerwało na samym dziubku balona.

    Zawiązałem na nim więc supeł, złożyłem formę i udało się napompować do 1,5 atmosfery.

    Po odpięciu kompresora usłyszałem ze środka formy jakieś balonowe dźwięki (trzeszczenie).

    Na szczęście puff i psss się nie doczekałem, więc położyłem formę do termoboksu (z delikatnością sapera przenoszącego bombę) i poszedłem.

     

    Efekt zobaczę jutro.

    To co zmieniłem to lekkie napompowanie balona przed włożeniem do formy i ten supeł na końcu.

  11. Pisałem o przezroczystych, bo są bardzo cienkie i o bardzo małej średnicy. W naszych sklepach nigdy takich nie widziałem. Nie są z gumy.  Szytek od lat się nie stosuje. Z powodu ich wad. Tam były zwykłe dętki, tylko o mniejszej średnicy.

    Hej, ja jeżdzę na szytkach -_-

    W tym roku 3 tysiące kilometrów.

     

    Z dętek przekopałem naprawdę wszystko.

    Cały świat robi małe kadłuby na balonach to ja też mogę, pytane tylko gdzie jest błąd.

  12. Wazeliny już wielokrotnie nie stosowałem (z reguły pierwszy balon mam z wazeliną, kolejne to się już śpieszę i nie używam).

     

    Nitki oczywiście wyciągam.

     

    Mam jeszczę teorię, że kupiłem starą paczkę balonów, daty produkcji nie mają, ale potrafią pęknąć przy skręcaniu pieska, czy łabędzia.

  13. Czołgiem Panowie ;)

     

     

    Po latach w końcu udało mi się zmontować jakąś formę, choć nie jest to nic zawodniczego, ot jednoczęściowy kadłub do 90cm DLG bez lotek.

     

    NIemniej wciąż z tej formy nie udało mi się wyciągniąć nic.

    Powód bardzo prozaiczny - nigdy nie udało mi się napompować balona w tej formie :mellow:

     

    Robię to co wszyscy, czyli po kolei:
    -układam na pomalowaną żywicą formę wysyconą tkaninę

    -na jednej połówce docinam do rantu formy, a na drugiej zostawiam naddatek

    -w formie rozpinam balon Qualatexa (walczyłem zarówno ze standardową wielkością, jak i największym balonem do modelowania jaki jest)  tak żeby był rozciągnięty na całą długość (balon wysmarowany jest wazeliną)

    -zabezpieczam nicią przed wyłażeniem tkaniny z formy

    -składam całośc

    -pompuję balon i zanim w ogóle manometr pokaże w ogóle jakiekolwiek ciśnienie to słyszę 'puf' i pozamiatane.

     

    Przetrenowałem wszystkie możliwe opcje już - pompowąłem ręcznie, pompowałem z kompresora, używałem małych balonów, dużych, balon łapałem za pomocą koralika w środku jak i za pomocą supła na końcówce.

    Od razu mówie to nie jest efekt za dużego ciśnienia w balonie - nigdy nie udało mi się doprowadzić żeby manometr pokazał jakiekolwiek nadciśnienie.

    Wszystkie balony kończą tak samo - są rozerwane przy samej końcówce (sam czubek ma dziurę), albo tuż przy końcu pęka bok balonu.

    Szczególnie dla mnie to dziwne jest gdy się to dzieje z dużym balonem, przecież on nienapompowany ma średnicę jak ten kadłub w najgrubszym miejscu.

     

    Ma ktoś z Was pomysł co robię źle?

    Bo skrzydełkom już smutno od tego czekania na kadłub...

     

     

  14. Olej Capon, zwyczajnie nie warto ;)

     

    Polecam lakier poliuretanowy (Najlepiej wychodzi mi Hartzlack z połyskiem z castoramy).

    Kładziesz najpierw pierwszą warstwę na surowy fornir, drugą kładziesz po kilku godzinach, czekasz aż stwardnieje i szlifujesz.

    Po szlifowaniu skrzydła polerujesz, a jeśli chcesz mieć naprawdę gładką powierzchnię, to przed polerka kładziesz kolejną warstwę i znowu szlifujesz.

    Jeśli dobrze się przeprowadzi szlifowanie, to lakier poliuretanowy zakrywa wszelką fakturę drewna i po polerce ma się skrzydła idealnie gładkie.

    Do samej polerki polecam pastę G3, a na wykończenie Tempo.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.