Skocz do zawartości

Nasze Pedałowanie ...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też dziś pojeździłem, co prawda tylko po W-wie, ale znowu wracając nadrobiłem i pokręciłem sie po Lesie Kabackim.

Na szczęście wokół W-wy trochę fajnych rowerowo lasków jest, a jazda po lesie to zupełnie inny poziom frajdy z jeżdżenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i stało się, złapałem gumę. Coś mam pecha w tym roku, w samochodzie już dwukrotnie złapałem, z czego pierwszy przypadek skończył się wymianą opon, teraz do kompletu jeszcze rower. Zastanawiam się czy przy okazji nie zmienić na bezdętkowe, zwłaszcza że obręcze są kompatybilne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.05.2024 o 19:26, Viper napisał:

a jazda po lesie to zupełnie inny poziom frajdy z jeżdżenia

No, a jazda po lesie W GORACH to najwyzszy poziom frajdy!  Ja wczoraj 100 km w tempie prawie 34 km/h. W poprzedni wtorek  polaczylismy sily, czyli zjechaly sie wszystkie okoliczne "ustawki" i pojechalismy na wspolny trening. Najpierw razem, a pozniej 24 km (2 rundki) wyscig. Srednia wyszla ponad 44 km/h! Och jak milo bylo sie poscigac (dawno tego nie robilem, a wyscig to wyscig; NIE da sie tego porownac do zadnego treningu). Bylo nas okolo 50, ale juz po pierwszych 5 km, "amatorzy" zostali odsiani. Reszta, czyli okolo 15-18 chlopa cisnela, ze az sie slabo robilo, ale z mlodymi konmi trzeba jechac madrze i sie za bardzo nie wychylac. Trzymac sie mocno w czubie, ale nie dac sie za czesto (kilka razy trzeba) wcisnac na ciagniecie (?). Gdy zostalo moze 8 km do mety, poszedl ogien na malym podjezdzie ale niestety bylem troszke za daleko, zeby odpowiedziec i dwoch kolesi odjechalo. Reszta sie troszke pogubila i zostalo nas w grupce poscigowej 5. Najwiecej pracowal kolega z klubu, a ja tylko czasem mu pomagalem. Gdy doszlo do finiszu, to ogralem duzo mocniejszych, ale przyznam, ze oni pracowali wiecej i chyba sie lekko "wyczerpali". Przyjechalem wiec trzeci, wygral Isak (kolega z klubu), a w pierwszej 10 bylo chyba 6 kolesi z naszego klubu! Poczulem znowu te adrenaline i na 100% powalcze w tym roku na zawodach, ale prawdziwych!

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję, to prawie jak szachy na rowerze, mam na myśli strategię ;) Ale kto powiedział, że w aktywnosciach głowa nie jest potrzebna?

Po namyśle, jednak pozostałem nadal przy oponach dętkowych, rower gotowy. Okazało się, że wjechałem w jakiegoś ciernia, tak z 8 mm długości, skubany tkwił w oponie na wylot.

Czy to prawda, że to mleczko uszczelniające bęzdętkowe trzeba co 3 miesiące wymieniać (czyścić oponę i obręcz)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej mi chodzi o czyszczenie opony i obręczy. Dolewanie to w sumie mały pikuś, ale usłyszałem taką opinię, że ponieważ mleczko wysycha i zasyfia oponę i obręcz wskazane jest czyszczenie. Poszukam w internecie opinii, a na razie tak jak i Ty pozostałem przy dętkach.

Też się pochwalę, że mi średnia rośnie :) Na mojej stałej warszawskiej trasie wczoraj po raz pierwszy osiągnąłem średnią 24,7 według Wahoo (mój komputerek rowerowy z czujnikami), a 25,1 według Stravy (niby Wahoo przesyła dane do Stravy, więc nie wiem skąd takie róznice). Dodam, że dla wygody, albo inaczej mówiąc z powodu lenistwa mam ustawionego Wahoo w trybie auto pauzy (fajne, ale na każdym zatrzymaniu traci się +/- z 2 s, co dodatkowo zaniża wyniki), jeżdżę tylko po ścieżkach rowerowych, po południu gdy jechałem trochę ludzi na chodnikach było (a część to święte krowy, łażą albo po ścieżkach, albo w poprzek nie patrząc) i trochę rowerzystów do wyprzedzania też. Dodatkowo jest sporo świateł, a jakoś tak przynajmniej na połowie trasy albo lepiej trafiam czerwone. Więc aby wykręcić taką średnią musiałem ostro przyspieszać, szybko jechać (w zasadzie w zależności od długości i jakości odcinka od 28-37 km i szybko hamować). Więc tak, w warunkach miejskich w trybie start/stop jestem bardzo dumny z wyniku, oczywiście tam gdzie był ruch pieszo rowerowy zachowywałem wzmożoną czujność (na rowerze tak jak i w samochodzie - zasada ograniczonego zaufania do innych użytkowników).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.05.2024 o 18:51, Viper napisał:

Zastanawiam się czy przy okazji nie zmienić na bezdętkowe

 

Zdecydowanie bardziej klopotliwe sa. Szczegolnie, jesli zlapiesz kapcia bedac w drodze. Zeby uszczelnic opone bezdetkowa trzeba ja blyskawicznie nadmuchac do cisnienia pozwalajacego na w miare szczelne (pomimo uszczelniacza) przyleganie opony do obreczy, a jesli w poblizu nie ma stacji paliw z kompresorem, to za pomoca zwyklej pompki trzeba sie troche napocic - to jest wprawdzie mozliwe, ale trzeba bardzo szybko pompowac. Duza pompka to zadanie ulatwia, ale kto dzisiaj wozi ze soba na rowerze duza pompke? Nawet naboje moga nie wystarczyc, gdyz mimo wysokiego cisnienia ich pojemnosc jest niewielka - czesto zanim opona sie ulozy na obreczy i zacznie w miare szczelnie przylegac, cale cisnienie umyka. Zwykle zanim napompujesz do takiego cisnienia, przy jakim uszczelniacz zacznie uszczelniac, upaprasz sie tym swinstwem. Do tego trzeba miec wprawe. Moze ja jestem jakis wyjatkowy nieudacznik, gdyz uszczelnienie opony bezdetkowej w drodze bardziej przypomina mi lapanie pchel. Opony bezdetkowe w rowerach maja racje bytu wowczas, kiedy liczy sie kazdy gram oszczednosci wagi roweru, ale w zastosowaniach amatorskich istnieja mniej klopotliwe mozliwosci oszczedzenia wagi.

 

Natomiast zalatac dziurke w zwyklej detce kazdy potrafi i nawet specjalnych latek do tego nie trzeba - wystarczy kawalek starej, cienkiej detki rowerowej, odrobina papieru sciernego no i klej oczywiscie. Natomiast ja bedac w drodze zawsze woze ze soba jedna detke na zmiane i zamiast pompki zajmujace malo miejsca naboje do napompowania kola. W razie kapcia dziesiec minut i sprawa zalatwiona. Jesli oponki nie sa zbyt grube i sztywne, przy odrobinie wprawy nawet narzedzi do zmiany nie potrzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie. I to jest to o co mi chodziło, opinia praktyka :) 

Z tym upapraniem, to czasem zwykłym zmienianiem, zwłaszcza tylnej upaprać się też można i to smarem, więc kto czym preferuje być upaprany (zawsze można wozić z sobą rękawiczki gumowe/nitrylowe - mam nawet kieszonkę w ramie, z której do tej pory nie korzystałem) ;) 

Ale z tym szybkim pompowaniem do ciśnienia to o tym nie wiedziałem. Wożę co prawda z sobą pompkę, ale małą, której tak na dobrą sprawę jeszcze nie musiałem używać, więc nawet nie wiem jak szybko, intensywnie musiałbym pompować i czy pompowałbym szyciej niz powietrze ucieka - bo jak rozumiem w tym jest problem, by pomimo ucieczki pompować szybciej by pod ciśnieniem opona się uszczelniła) bo w domu mam dużą stojącą i dodatkową elektyczną.

A jak z tą koniecznością czyszczenia obręczy/opony i uzupełniania pianki co 3 miesiące?

Na razie odstąpiłem od pomysłu bezdętkowych, ale pewnie zaopatrzę się w jakiś przynajmniej minimalny zapas dętek i na dłuższe wyprawy będę zabierał, multitoola rowerowego mam, gdzie specjalne łyżki do opon też są.

Rower mam lekki, więc pewnie gdy kiedyś przyjdzie mi ochota na jeszcze większe odchudzanie (co na razie mi przeszło, bo jestem z niego mega zadowolony) i będę miał akurat zapas gotówki na zbyciu ;) , to pomyślę o wymianie obręczy na węglowe bo to będzie dużo większy zysk wagowy niz dętki.

A jako że jestem z natury leniem to myślałem, że te bezdętkowe to trochę tak bezobsługowe, ale z Twojego postu wynika,  że niestety nie :) 

W każdym razie wielkie dzięki za opinie, na razie pozostaję przy dętkach :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, co Wy z tym strachem do bezdetki? 

 

Pozbyłem się flaka z opon juz 2,5 roku temu i od tego czasu miałem tylko jedną utratę ciśnienia, jak rozprułem bok opony na pręcie zbrojeniowym (czyli jeden flak na 10k km) 

 

 Ale na to to i dętka z betonu by nie pomogła, bo skończyło się na wymianie obręczy. 

 

Bezdętke kompresorem trzeba nabić tylko raz, żeby osadzić oponę na obręczy. A i to nie zawsze, trochę wprawy w zakładaniu i osadza się nawet pompką ręczną (trzeba ją ręcznie naciągnąć na rant). 

 

Jeśli chodzi o dziury, to łatają się same od razu, żadnej walki z jakimś tam świństwem, bo mleko cały czas sobie w oponie chlupie to ono zajmuje się łataniem. 

Jeśli mamy bardzo nieszczęśliwy wypad, to po prostu odkryjeny, że oponę trzeba dopompować. Ale to się robi zwykłą pompką, którą zawsze się wozi. 

Sam osobiście wożę pompkę na CO2, ale raz tylko jej użyłem w trasie, żeby napompować dętje koledze po łataniu. 

 

Są zestawy do łatania dziur w oponie, kiedy przydarzy się coś tak dużego, żecmlekocsobie nie radzi (to musi być dosłownie rozdarcie na 8-10mm) ale je się aplikuje z zewnątrz, nic nie trzeba rozbierać. Po prostu wciska się, specjalnym szydełkiem, spreparowany kawałek gumy w otwór. 

Ja nigdy potrzeby tego robić nie miałem, koledze się zdarzyło raz. 

Więc nawet jakby doszło do tego, to też nie jest to brudna robota, dużo szybsze to niż naprawa dętki (bo nic się nie rozbiera). 

 

Czyszczenie opon to mit. 

Czyszcząc opony prosimy się tylko o problemy (i to nie moja opinia, podobkie np. uważa producent mleka Trezado). Wynika to z tego, że czyszcząc mleko ze środka, możemy otworzyć uszczelnione dziury.

Mleka dolewan raz na 3-6 miesięcy (latem cześciej). Metoda okrenia kiedy dolać jest prosta - jak potrzęsę kołem i nie chlupie, to dolewam. 

 

Dodatkowo stosuję w tylnym kole wkładkę antyodbiciową (taki kawałek pianki). Z racji tego, że mam sztywną ramę (mam amortyzację tylko z przodu), to jeżdżę z tyłu na nismim ciśnieniu. A ta pianka zabezpiecza obręcz na wypadek dobicia o np. kamień na zjeździe. Dobicie na dętce to z reguły zgon dla dętki, bo po tym jest już nie do załatania (często się rozcina, a nie przebija). 

Ale to raczej temat MTB w gravelu się raczej nie zdarzy. 

 

Podsumowując cykl życia opony bezdętkowej:

Zakładam połowę opony, wlewam mleko bokiem w oponę, zakładam drugie pół, pompuję i jeżdżę. 

Raz na jakiś czas tylko dolewam mleka przez wentyl, a jak opona się zużyje (koło 3k km na tylną i 5k km na przednią) to ją zdejmuje i wyrzucam. 

I tyle, zero problemów, magii, naprawiania w trasie, czy myślenia o tym. 

Jakbym miał wrócić do dętek to chyba bym się popłakał (bo razem z tym musiałbym wrócić do wysokich ciśnień w kołach i klęczenia w błocie przed rowerem i modlenia się o to, żebym załatał wszystkie dziury w dętce) 

 

A i pamiętajcie, że ja jeżdżę w górach, tam wyprawa na dętkach to zawsze przynajmniej trzy łatania flaka były. Chyba, że zaczynał deszcz padać, wtedy to flak jest co 15min (nie od wody, po prostu detki nienawidzą ludzi i chcą naszego cierpienia). 

 

No i jak wwzystko pójdzie źle to się wstawia dętkę. Tak dojechałem po tym wypadku, gdzie koło rozwaliłem. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Patryk Sokol napisał:

Panowie, co Wy z tym strachem do bezdetki? 

 

Nie, nie, ja strachu do bezdetkowych nie mam i wcale o takowym nie pisalem. Po prostu, w porownaniu z detkami uwazam je za bardziej klopotliwe i wymagajace wprawy przy zakladaniu. Podczas, gdy detke doslownie kazdy naprawi, nie mowiac juz o blyskawicznej wymianie w drodze.

 

Wiadomo, ze przebic mozna kazda opone/detke, niezaleznie od systemu, ale chyba nie o to tutaj chodzilo. Takze nie jest zadna tajemnica, ze obecnie produkowane opony, przynajmniej te znanych marek, rowniez niezaleznie od systemu wytrzymuja bezproblemowo wiele tysiecy kilometrow i nie sa tak wrazliwe na drobne uszkodzenia, jak to bylo kiedys.

 

Zarowno opony bezdetkowe, jak i te z detkami nie stanowia lekarstwa na wszystkie bole. Kazdy z tych systemow ma swoje wady i zalety. Nie mniej i nie wiecej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, mr.jaro napisał:

 

Nie, nie, ja strachu do bezdetkowych nie mam i wcale o takowym nie pisalem. Po prostu, w porownaniu z detkami uwazam je za bardziej klopotliwe i wymagajace wprawy przy zakladaniu. Podczas, gdy detke doslownie kazdy naprawi, nie mowiac juz o blyskawicznej wymianie w drodze.

 

Wiadomo, ze przebic mozna kazda opone/detke, niezaleznie od systemu, ale chyba nie o to tutaj chodzilo. Takze nie jest zadna tajemnica, ze obecnie produkowane opony, przynajmniej te znanych marek, rowniez niezaleznie od systemu wytrzymuja bezproblemowo wiele tysiecy kilometrow i nie sa tak wrazliwe na drobne uszkodzenia, jak to bylo kiedys.

 

Zarowno opony bezdetkowe, jak i te z detkami nie stanowia lekarstwa na wszystkie bole. Kazdy z tych systemow ma swoje wady i zalety. Nie mniej i nie wiecej.

 

Tylko, że piszesz wcześniej o oponach bezdętkowych jakby je w trasie trzeba był o łatać co najmniej je zdejmując z obręczy. 

Jak napisałem wcześniej - oponę bezdętkową zdejmuję raz, jak się zużyje. Żadengo babrania się z tym w trasie. 

Nie ma żadnego powodu, żeby mieć jakikolwiek kontakt z mlekiem w trasie, to jest bardzo czyste rozwiązanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Patryk Sokol napisał:

Tylko, że piszesz wcześniej o oponach bezdętkowych jakby je w trasie trzeba był o łatsć co najmniej je zdejmując z obręczy. 

Jak napusałem wcześniej - oponę bezdętkową zdejmuje raz, jak się zużyje. Żadengo babrania się z tym w trasie. 

Nie ma żadnego powodu, żeby mieć jakikolwiek kontakt z mlekiem w trasie, to jest bardzo czyste rozwiązanie. 

 

Moja zona robi na jej e-bajku przebiegi, ktorych nie powstydzilby sie niejeden z nas. Czesto rower jest obciazony do granic mozliwosci. Wszystko na oponach z detkami, ktore od lat nie wymagaly naprawy ani wymiany. Ostatni raz zagladalem na licznik juz dawno temu i bylo ponad piecdziesiat tysiecy. Mysle, ze obecnie wytrzymaly okolo 60 tysiecy kilometrow - absolutnie bezproblemowo. W tej kwestii nie dostrzegam zadnej przewagi opon bezdetkowych. Tego typu przykladow mozna mnozyc wiele, zarowno na korzysc jednego, jak i drugiego systemu. Nie dowodzi to absolutnie niczego poza istnieniem mozliwosci, ze mozna miec pecha i podczas pierwszej jazdy trafic kolem na pret zbrojeniowy, ktory rozpruje kazda opone.

Pomijajac powyzsze uwazam, ze nawet pierwsze zakladanie i uszczelnianie opony bezdetkowej jest wyraznie bardziej problematyczne i nie kazdy sobie z tym poradzi bez kompresora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odniosłeś się w ogóle do tego co napisałem. 

 

A z ebikiem to nie dziwi mnie to. Pewnie ma założone miejskie flaki, z gumy gtubej jak 5 opon gravelowych czy MTB. 

Problem polega na tym, że w zwykłym rowerze takie opony by  jeźdźca zamordowały oporami toczenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Patryk Sokol napisał:

Nie odniosłeś się w ogóle do tego co napisałem. 

 

A z ebikiem to nie dziwi mnie to. Pewnie ma założone miejskie flaki, z gumy gtubej jak 5 opon gravelowych czy MTB. 

Problem polega na tym, że w zwykłym rowerze takie opony by  jeźdźca zamordowały oporami toczenia. 

 

A niby do czego mam sie odnosic? Ze akurat Tobie opony bezdetkowe jeszcze nie sprawily problemow w drodze? To zaden wyjatek - tak samo bezproblemowo zachowuja sie opony z detkami, wiec o czym tu pisac?

 

Widocznie jeszcze malo w zyciu widziales, dlatego Ciebie pewne rzeczy nie dziwia. W e-bajku mojej zony sa opony od najzwyklejszego roweru, guma zdecydowanie nie jest grubsza od gumy w oponach MTB, a bieznik gladki, - wiem, bo ten rower regularnie serwisuje. A rower bez wzgledu na pore roku i warunki na drogach permanentnie tak dostaje w kosc, ze Ty musialbys sie ze sporym prawdopodobienstwem bardzo mocno postarac, by chocby w przyblizeniu tak obciazyc opony w Twoim MTB.

 

IMG-20210627-WA0000.jpg.13c9267b050d0243c95fd8068f8b50ff.thumb.jpg.260eb1d4338b7cc6a51475e0a2e1fa17.jpg

 

Ja mam na moim e-bajku tez opony z detkami. Cienkie i delikatne (zdjecie juz wczesniej zamieszczalem). Od lat bez problemu.

Natomiast szosowke (nie elektryczna) kupilem z waskimi oponami bezdetkowymi i byly problemy. Przednia opona spadla z obreczy, jak sie przejechalem na zoledziach. I byla kicha, bo w drodze nie bylo jak tego naprawic. Potem zalozylem detki i od tego czasu problemow brak.

Ale to sa wszystko argumenty podobne do Twojego, w stylu "bo u mnie nic sie nie dzieje", wiec wczesniej nawet po takowe nie siegalem.

 

3 godziny temu, Viper napisał:

pewnie zaopatrzę się w jakiś przynajmniej minimalny zapas dętek

 

Za duzego zapasu nie ma co robic. Guma sie starzeje - to dotyczy nie tylko detek, ale takze opon.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest, że u mnie nic się nie dzieje. 

 

To jest raczej - u większości rowerzystów w Sudetach nic się nie dzieje (bo dętek na szlakach coraz mniej w górach). 

 

A że Ci opona spadła? 

Albo obręcz nieprzystosowana do bezdętki, albo opona. 

Napisałeś po prostu nieprawdę o tym jak się to serwisuje i z tym mam problem. 

Bo co wolisz Twoja rzecz, ale tutaj powiekasz nieprawdziwe mity. 

 

A co do obciążenia... 

IMG_20230429_113408.thumb.jpg.0429f286f7fb52a2b7742734067671f1.jpg

IMG_20220814_085001.thumb.jpg.78ec1cee85394314b4797a738704dd69.jpg

 

IMG_20230423_171657.thumb.jpg.276af6481fb7a70e41863b2e2d3f8000.jpg

 

Samej wody często mam z 12l (na nocleg w górach). 

I ja tak obciążony rower biorę na szlaki piesze w Sudetach, gdzie kamienie bywają większe od telewizora. 

 

Dorzuć do tego, że jestem ciężki i jeżdżę agresywnie (połamałem w życiu niejedno koło), to naprawdę masz większe obciążenia niż w jakimkolwiek ebik'u po płaskim 

I to nie tylko u mnie, mówię również o kolegach z którymi jeżdżę. 

Odkąd przerzucilismy na bezdętki to zwyczajnje się nie łatamy w górach. 

 

I żeby była jasność - dętki działają, ale bezdętka, na przystosowanych do tego obręczach (nie tylko taśma, kształt rantu obręczy musi być prawidłowy) jest znacznie mniej awaryjna. 

I nie działa Ci to OK, ale nie pisz jak się to łata, kiedy nie wiesz jak się to łata i jak to działa..

 

Bo powtórzę jeszcze raz - jakiej dziury by się człowiek nie dorobił, to NIGDY nie ma potrzeby zdejmować opony z obręczy do łatania. 

Tak samo w trasie nigdy nie ma potrzeby bić z kompresora. Kompresor jest potrzebny tylko do montażu opony po raz pierwszy. Później wystarczy zwykła pompka. 

I na koniec z mlekiem ma się kontakt tylko naciągając je do strzykawki, w domu. 

 

Jeśli bezdętka spada z obręczy, to znaczy, że obręcz ma zły kształt (bo rant opony się 'zaklikuje' na powierzchni obręczy. Po tym trzyma nawet bez powietrza). 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patryk, zarzucasz takiej firmie jak Orbea sprzedaz dosyc kosztownego roweru z obreczami nie pasujacymi do opon? Lepiej juz przestan. ?

Po prostu, na dosyc ostrym zakrecie pelno zoledzi lezalo. W mocnym przechyle opona trafila na zoledzie i zeskoczyla. Nie takie rzeczy sie zdarzaja. Jezeli juz, moglbym tylko siebie obarczyc wina za to, ze nie zwolnilem. I tyle na ten temat.

 

19 minut temu, Patryk Sokol napisał:

nie pisz jak się to łata, kiedy nie wiesz jak się to łata

 

No, zaczyna byc coraz ciekawiej... W ktorym miejscu napisalem cos o lataniu bezdetek?

To, co pokazujesz na Twoim MTB pod wzgledem ciezaru jeszcze dlugo nie dorasta do porownania z tym, co wozi rowerem moja malzonka.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Patryk za Twoje doświadczenia. Czytając Twoje posty mój wrodzony leń się ucieszył :) 

Jeszcze pomyślę, za dwa tygodnie jestem umówiony w serwisie na duży przegląd to może jednak się skuszę. 

Ostatecznie zawsze mogę wrócić do dętek. Tylko dolewanie mleczka co 3-6 miesięcy to nie problem.

A jak z sytuacją, jaką miałem ostatnio, wbił mi się cierń, nawet dziada nie widziałem, dopiero po zdjęciu opony widać było że tkwi coś wewnątrz, czy w takiej sytuacji to mleczko ma sznasę uszczelnić wokół wbitego jakiegoś ustrojstwo?

A z jakością opon i gumy do nich to prawda, zmieniło się to dramatycznie i w rowerach i samochodach. 

Niedawno wracałem z drugiego końca Europy samochodem i na poczatku drogi powrotnej czujnik pokazał mi niskie ciśnienie w oponie, zjechałem na stację sprawdziłem, wizualnie nie widać było niczego, więc dopompowałem i pojechałem dalej, zwłaszcza że śpieszyłem się na prom, potem jeszcze raz oponę sprawdziłem, wszystko było OK, więc wróciłem do Polski. Miałem z tyłu głowy by udać się do serwisu by mi oponę sprawdzili, ale jak to po powrocie mnóstwo rzeczy na głowie i odwlekałem, aż znowu czujnik zasygnalizował niskie ciśnienie, ale ponownie opona wzrokowo wygladała OK, pojechałem do serwisu i okazało się że miałem jednak wbitego wkręta, z którym prawdopodobnie przejechałem około 1700km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Viper napisał:

 

A jak z sytuacją, jaką miałem ostatnio, wbił mi się cierń, nawet dziada nie widziałem, dopiero po zdjęciu opony widać było że tkwi coś wewnątrz, czy w takiej sytuacji to mleczko ma sznasę uszczelnić wokół wbitego jakiegoś ustrojstwo?

Bez problemu. 

Jak sie zdejmuje później zużytą opone, to się mozna zdziwić ile śmieci jest powbijane. 

Ja np. miałem agrafkę w środku opony. 

 

15 minut temu, mr.jaro napisał:

Patryk, zarzucasz takiej firmie jak Orbea sprzedaz dosyc kosztownego roweru z obreczami nie pasujacymi do opon? Lepiej juz przestan. ?

Po prostu, na dosyc ostrym zakrecie pelno zoledzi lezalo. W mocnym przechyle opona trafila na zoledzie i zeskoczyla

 

Widziałem różne dziwactwa w rowerówce, jak np. Luźne bębenki w rowerach Treka za 20k,czy pękające linki do dampera w topowych Krossach. 

Rowerówka ma masę śmieci i durnych standardów (jak np. supporty pressfit). To, że producent wrzucił głupią część w niczym mnie nie zdziwi. 

 

Reklamowanie rowerów tym, że ma opony tubeless ready, ale ani słowo, że obręcze jużnie, to też widziałem. 

 

A to co opisujesz to brzmi raczej jak zdjęcie flaka w wyniku gleby, a nie że zeskoczyło w jeździe. 

Tak czy inaczej - coś było nie tak, minimum grubo zbyt niskie ciśnienie i zwinięcie opony. Ale raczej mam wątpliwości co do obrę zy. 

 

Tak czy inaczej - opisujesz cuda jakie są potrzebne do uszczelnienia w terenie, a to się nie zdarza poza przypadkami, że i dętka by poległa. 

 

A licytacje na obciążenia serio mamy skończyć. MTB jest znacznie bardziej brutalne dlanroweru, niż jakakolwiek jazda miejska, nawet z balastem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Patryk Sokol napisał:

A to co opisujesz to brzmi raczej jak zdjęcie flaka w wyniku gleby, a nie że zeskoczyło w jeździe. 

Tak czy inaczej - coś było nie tak, minimum grubo zbyt niskie ciśnienie i zwinięcie opony. Ale raczej mam wątpliwości co do obrę zy.

 

Flaka nie bylo, dopoki opona nie spadla. Spadek cisnienia od razu bym poczul (na szosowce to sie duzo latwiej wyczuwa, anizeli na MTB), no i cisnienie zawsze sprawdzam przed kazda jazda. Czy bezposrednia przyczyna spadniecia opony bylo najechanie na zoledzie, czy gleba w wyniku najechania na zoledzie, nie odgrywa zadnej roli. Fakt pozostaje faktem - opona spadla. Oczywiscie, ze w takiej sytuacji takze opona z detka by spadla - co do tego nie mam watpliwosci. Ale glownym problemem nie bylo spadniecie opony jako takie, lecz jej rozszczelnienie. Roznica lezy w tym, ze po fakcie opony bezdetkowej nie bylo juz jak "naprawic" - dwa naboje nie wystarczyly, zeby ja uszczelnic. Prawdopodobnie nawet pompka bym sobie w bolach nie poradzil (bylem dosyc mocno potluczony i poobcierany). Opone z detka bym bez problemu zalozyl i napompowal, co umozliwiloby dalsza jazde do domu. Tylko tyle i az tyle. Po prostu, bezdetkowe nie sa pozbawione wad.

Co do obreczy, byla i jest jak najbardziej wlasciwa. Tego jestem pewien. To gwoli uzupelnienia.

 

41 minut temu, Patryk Sokol napisał:

Tak czy inaczej - opisujesz cuda jakie są potrzebne do uszczelnienia w terenie, a to się nie zdarza poza przypadkami, że i dętka by poległa.

 

Cuda, nie cuda, ale sie zdarzaja - patrz wyzej. I to najczesciej wowczas, kiedy sa najmniej potrzebne.

Dzisiejsze systemy detkowe nie sa bardziej zawodne od bezdetkowych. A wyjatki sie zdarzaja, zarowno na niekorzysc jednych, jak i drugich.

Cala reszta tej dyskusji to tylko mnozenie przykladow "za" i "przeciw", opartych zasadniczo na wlasnych doswiadczeniach.

 

Ja uwazam system z detka za bardziej przyjazny dla uzytkownika. Kto uwaza inaczej, niechaj stosuje system bezdetkowy i sie nim raduje. Proste? Chyba tak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, bardzo dziękuję za odpowiedzi poparte własnym doświadczeniem. Czuję się odrobinę odpowiedzialny za spór jaki wynikł, a nie taki był mój cel.

Oczywiście nic nie jest doskonałe, ale mimo wszystko statystycznie przypadek spadnięcia/rozszczelnienia opony wydaje się mniej prawdopodobny od zwykłego przebicia, a wobec tego co Patryk pisze to te bezdętkowe są prawie bezobsługowe, bo trudno nazwać koniecznośc dolewania mleczka co kilka miesięcy jakąś skomplikowaną procedurą - inna wersja pompowania ;) 

Więc nie ukrywam, że mnie to zainteresowało jeszcze bardziej, zwłaszcza iż już kiedyś postanowiłem, że przy okazji złapania flaka rozważę zamianę. Opony i obręcze mam bezdętkowo kompatybilne, więc czemu nie. Jak nie będę zadowolony zmienić znowu można. Jeszcze raz dzięki za opinie :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.