Skocz do zawartości

Nasze Pedałowanie ...


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Te bokserki to może i dobry pomysł, jak już będę jeździł więcej niż 40 km, na razie nie odczuwam dolegliwości, zaadaptowałem się. W każdym razie dzięki, przyjrzę się i przemyślę, za to obcisłych spodenek nie trawię podobnie jak Przedmówca, więc pozostanę przy tych niby rowerowych krótkich bojówkach :) 

Co do butów, dzięki za rady, na razie pozostanę przy adidasach, ale jak jeszcze trochę bardziej się rozjeżdżę spróbuję wpinanych.

A tak przy okazji, mam całkiem fajny komputerek rowerowy i miedzy innymi czujnik kadencji. Jakich wartości powinienem się trzymać na początku by nie ryzykując jakichś kontuzji, poprawić rowerową formę?

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano
W dniu 22.07.2022 o 18:59, Viper napisał:

za to obcisłych spodenek nie trawię podobnie jak Przedmówca

To nie jest TRAWIENIE lub NIETRAWIENIE. W moim przypadku , gdzie robie czasem ponad 250 km dziennie ( na gravelu , czyli teren srenio "gladki" ) , kazdy szew , luzny , latajacy kawalek nogawki to jest moja ZGUBA !!! Ma byc przede wszystkim NAJWYGODNIEJ , jak tylko mozna , a zeby tak bylo , musii byc CIASNO ( czy moze raczej SCISLE ? ) .

  W TZW "bokserkach" , to mozna jechac wlasnie 40 km , albo jakies ENDURO , gdzie zjazdy trwaja po kilka

( kilkanascie ) minut , ale jechac w tym caly dzien ? Ja podziekuje. 

 

 

 

 

Wracajac do mojego wyjazdu , to poszczegolne dni przedstawiaja sie tak :

 

1 - 186 km - 2170 m
2 - 95 km - 1920 m
3 - 67 km - 1015 m
4 - 133 km - 1465 m
5 - 123 km - 1600 m
6 - 90 km - 770 m
7 - 50 km - 270 m

 

Dzien pierwszy - Wieliczka -Presov ( przez Tymbark , Szczawnice ,Velka Lubovna , Sabinov ) . 34 stopnie w Wieliczce i wiszaca burza nad gorami. Deszcz spadl na szczescie TYLKO w okolicy Pienin .

  Z lotniska w Katowicach do Wieliczki zabral mnie kolega  , ktory jechal z Berlina w Bieszczady , wiec gotowy , "napompowany" , wyjechalem z Wieliczki okolo 13.15 . Do Presova ( z wieloma postojami na "tankowanie") dojechalem okolo 20.00. Srednia predkosc wyszla ok. 28 km/h ( z ponad 2000 metrow przewyzszen ). Jechalem na lekko ( czyli mialem tylko SIEBIE ) , gdyz reszta moich rzeczy czekala juz w Presovie . 

Karton od roweru zostawilem przy lotniskowym hotelu ( tam spalem tuz przed powrotem ). Jak dojechalem , cala rodzina ( ze szwagrostwem ) byla na piwku , wiec chetnie do nich dolaczylem i wypilem sobie 3 kufelki , zeby wyrownac bilans plynow. W nocy wypilem dodatkowo 1,5 l wody

( po drodze pilem oczywiscie tez wiele litrow przeroznych plynow ). Poszlo w sumie latwiej jak planowalem . Moglem jedynie znalezc mniej ruchliwe ( czesciowo ) drogi w Polsce. Nie bylo w sumie tak zle. Najwiekszy ruch mialem przed Szczawnica. 

IMG_0284.JPG

IMG_0291.JPG

IMG_0293.JPG

IMG_0299.JPG

IMG_0303.JPG

IMG_0305.JPG

IMG_0307.JPG

IMG_0308.JPG

IMG_0309.JPG

IMG_0311.JPG

  • Lubię to 1
  • Dzięki 1
Opublikowano

Ładna traska, gratuluję.

A tak trochę żartując i oglądając fotki, to Ty chyba szlakiem piwa pedałujesz ;)

Ale fakt zimne piwko w upał dobra rzecz :)

Już pisałem, że ja uparty jestem i muszę się przekonać, jak już będę jeździł dystanse chociaż tylko zbliżone do Twoich to wtedy zobaczymy, a na razie ani do biegania, ani na rower nie znoszę obcisłych spodenek.

Opublikowano
18 minut temu, Viper napisał:

a na razie ani do biegania, ani na rower nie znoszę obcisłych spodenek.

Spokojnie ; jeszcze bedziesz nogi golil  ?

Na wszystko potrzeba czasu .

 

"A tak trochę żartując i oglądając fotki, to Ty chyba szlakiem piwa pedałujesz"

Poczekaj na kolejne odcinki  !!!

Opublikowano
8 godzin temu, jarek996 napisał:

wyjechalem z Wieliczki okolo 13.15

 

Noż, gdybyśmy wiedzieli to paru dopingujących fanów miałbyś na początku trasy ?

Opublikowano

Pijąc wiele gatunków piw naszych sąsiadów zazdroszczę im że mają tak dobre piwa. 

Co do pedałowania to czekamy na dalszą relacje . Masz dużo samozaparcia w tym co robisz :). Jest moc .

Ps co się rzyczy rowerzystom ? Złamania pedała czy urwania łańcucha ?

 

Opublikowano

Dzien drugi -   95 km - 1920 m

Tak naprawde dzien drugi , byl dniem trzecim , bo w drugim odpoczalem sobie i pojechalismy z rodzinka nad jezoro ( bylo 36 stopni ) . Po sniadaniu , nie spieszac sie wsiadlem na rower i mialem do zrobienia tylko 95 km. Poniewaz do Levocy bylo duzo mniej , wiec poprowadzilem droge gorami , zeby przynajmniej zblizyc sie do setki km. Byla to niedziela , wiec ruch dosyc spokojny , a do tego wybralem drogi TZW trzeciej kategorii odsniezania. Ruszylem z Presova przez senne wioski , ale teren caly czas gora - dol. Zrobilem sobie jeden postoj na Radlerka i tam tez zjadlem slowckie Prince Polo , czyli Horalky . Przejezdzalem kolo Spisskiego Hradu ( bylem na nim ze 4 lata temu ) , przejazd pod autostrada i zaczely sie wpinaczki. Dolalem wody w jakims przydroznym zrodelku i pozostalo 20 km do Levocy. 

Levoca okazala sie bardzo ladnym miasteczkiem , przypominajacym troszke wloskie klimaty ( tym bardziej , ze bylo dobrze ponad 30 stopni ) . Wspaniale stare miasto otoczone murami i najwiekszy drewniany oltarz na swiecie w miejscowym kosciele. Spalismy w hotelu w centrum miasta , gdzie dobrze sie i napoilem , jak i nakarmilem.

Mimo ze etap krotki , to trzeba bylo troszke popracowac , gdyz prawie dwa tysiace m metrow przewyzszenia , to nie zabawa ?

IMG_0359.JPG

IMG_0364.JPG

IMG_0366.JPG

IMG_0365.JPG

IMG_0380.JPG

IMG_0372.JPG

IMG_0375.JPG

IMG_0382.JPG

IMG_0383.JPG

IMG_0387.JPG

IMG_0386.JPG

IMG_0368.JPG

  • Lubię to 3
Opublikowano

Piwo z wafelkami to słabe połączenie, nie było knedlików? :)

Ja już drugi weekend przymierzam się do pierwszej dłuższej traski rowerowej i co mam trochę wolnego to pada, ale w końcu przestanie.

Opublikowano
Godzinę temu, Viper napisał:

Piwo z wafelkami to słabe połączenie, nie było knedlików? :)

 

To tylko radlerek. Jak jezdze szosowka , to piwa w trakcie nie pije.

Wafelek jest OK . Ciezko mi jesc duze posilki ( obiad ) PODCZAS wysilku. Wole kilka razy przegryzc wafelka , lub walnac zelka. 

 

 

Dzien trzeci ( rowerowy ) :

3 - 67 km - 1015 m 

 

Po obfitym sniadanku w hotelu , przeszlismy sie ostatni raz Levockim rynkiem i czas bylo dosiasc rumaka. Mialem niespelna 70 km , a po drodze kilka niezbyt wysokich gorek. Z Levocy ruszylem przez Vrbov w strone Kezmaroka , gdzie stanalem na napoj ktory uwielbiam , czyli VINEA . Wypilem na ryneczku , pyknalem kilka zdjec i ruszylem w strone Tatr przez cyganskie wsie (m.in.  Vyborna ). Po kilku kilometrach skrecam w Tatranskej Kotlinie w lewo i siadam na male piwko ( wyjatek ? ) . Stad mam juz tylko kilkanascie kilometrow do Tatranskej Lomnicy , gdzie moim zadaniem jest znalezienie noclegu z czego sie wspaniale wywiazuje . 

 

 

IMG_0393.JPG

IMG_0399.JPG

IMG_0397.JPG

IMG_0409.JPG

IMG_0411.JPG

  • Lubię to 1
Opublikowano

4 - 133 km - 1465 m

 

Tatrzanska Lomnica - Namestovo

 

Spedzilsmy w Tatranskiej bardzo mily wieczor , ale niepokoily mnie troszke prognozy na dzien nastepny. Przewidywane byly opady i zaczalem planowac jakas alternatywe trase pociagiem ( do Namestova ) . Jako ze do samego Namestova pociagi nie jezdza , wiec bylaby to podroz mieszana : pociag , rower , autobus ( w roznych kolejnosciach ) . Po sniadaniu bylo juz pochmurnie , ale dalej cieplo. Nie zastanawiajac sie wiele wskoczylem na rower ( zabralem tylko w kieszonke kurtke przeciwdeszczowa ) i ruszylem w strone Namestova. Najpierw lekko pod gore do Strbskego Plesa ( do skrzyzowania ) , a potem juz w dol w strone Liptovskego Mikulasa. Mimo ze bylo z gorki , nie moglem sie rozpedzic , bo wial bardzo mocny , zachodni wiatr .Tam wlasnie tez , zaczelo padac , najpierw lekko , pozniej mocniej . Zanim dojechalem do wspinaczki na Huty , lalo juz bardzo porzadnie. Bytelm mokry , jednak bylo wciaz cieplo. Po drodze minela mnie rodzinka i umowilismy sie w kolibie w Zubercu. Oni tam jedli , a ja tylko wpadlem  szybko sie napic i pojechalem dalej . Po godzince z minutami bylem juz w Namestovie i udalem sie natychmiast do osiedlowej speluny na piwo. 

Wiele zdjec niestety nie ma , bo prawie nie stawalem 

IMG_0436.JPG

IMG_0440.JPG

IMG_0441.JPG

Opublikowano

Przypominasz mi fajne studenckie czasy (ależ to prehistoria), kiedy w tych samych rejonach byłem, ale zimą, na nartach i desce. 

Pamiętam szczególnie dobrze jeden wyjazd sylwestrowy, jedyna knajpa w małej miejscowości Ździar, gdzie spotykali się narciarze z okolicy. Mróz jak diabli, towarzystwo międzynarodowe, a głównie Polacy, Węgrzy, Słowacy i taka ostra kiełbaska na ciepło. Ależ to wchodziło z ich wybornym piwem. W dzień szaleństwo na stokach, a wieczorem imprezy w tej knajpie. W życiu tyle piwa nie wypiłem jak wtedy :) 

Opublikowano

Miałem dziś wolne przedpołudnie i zrobiłem kółeczko po lewobrzeżnej Wwie. Co prawda tylko 53 km, ale nie miałem aż tyle wolnego by wybrać się dalej. Kondycyjnie, lepiej niż dobrze, powtórzę, gravel to cudowna maszyna i na ścieżki rowerowe i na błoto, ziemię, wertepy i żwir.

Jak Wwa się zmienia, niby znam ją doskonale, bo tu mieszkam od urodzenia i niby dużo jeżdżę, ale samochodem, a na rowerze odkrywam ją jakby na nowo. Jaka fantastyczna traska wzdłuż Wisły, częściowo w lesie lub na jego skraju, a potem po bulwarach wiślanych, gdzie był postój ale tylko na kawkę i soczek ;) 

Opublikowano
1 godzinę temu, Viper napisał:

a na rowerze odkrywam ją jakby na nowo

 

Na rowerze WSZYSTKO odkrywa sie na nowo ! Slyszysz otaczajaca Cie "rzeczywistosc" , czujesz roznoszace sie dookola zapachy ( i te mile i niemile ) , wszystkiego doswiadczasz BEZPOSREDNIO . Tego nie da samochod , a nawet motocykl. Do tego ta cisza ( jak jestes poza miastem ) . Slychac ptakow spiew , szumiace drzewa i lany zboza , przelewajace sie po kamieniach potoki i strumyki . Nic nie daje mi takiej frajdy i "oczyszczenia"  , jak wyjazd rowerem  Do tego nic nie kosztuje i daje tylko zdrowie , nie zanieczyszczajac swiata ?

 

Ja dzisiaj pyknalem 100 km ( na szosowce ) , ale to tak bardziej treningowo jak krajoznawczo. TZW szybki strzal , bez zadnych przerw  ?

 

Czekam z utesknieniem , jak nasze szwedzkie dzieci pojda juz do szkol. Wtedy bilety lotnicze leca potwornie w dol , a i w "moich"  krajach , zrobi sie troszke luzniej . Po 15 zaczne planowac moje Albanie , Bulgarie i Macedonie ( moze tez Rumunie) . Tam mozna jezdzic az do polowy ( a jak sie pogoda utrzymuje , to nawet do konca )  pazdziernika . Ludzi mniej , ruch mniejszy i duzo ciszej i przyjemniej , a i ceny noclegow zupelnie inne . 

  • Lubię to 3
Opublikowano

Może na przyszły rok pomyślę o jakiejś wyprawce rowerowej gdzieś dalej, a może poodkrywam uroki Polski, zobaczymy, w tym już nie pozmieniam planów zawodowych, a jesień zapowiada się pracowicie.

Z tym chłonięciem rzeczywistości pełna zgoda, to samo mam podczas biegania, czy łażenia z psinką, słucham i oglądam otoczenie, nie mogę zrozumieć, po kiego grzyba biegać lub jeździć rowerem po lesie lub w innych uroczych okolicznościach przyrody ze słuchawkami na uszach.

Mi tak chodzi po głowie rower w Austrii, Szwajcarii. Swego czasu na studiach objeździłem te kraje dokładnie auto stopem, miejscówki fantastyczne, widoki też, tylko kwestia poprawy kondycji i zaplanowania jakichś fajnych trasek by się nie zarąbać.

Albo szlakiem winnic, czy to w Alzacji czy regionie Bordeaux, ale wtedy to chyba za wiele bym nie przejechał ;) 

Opublikowano
3 godziny temu, Viper napisał:

Mi tak chodzi po głowie rower w Austrii, Szwajcarii.

 

Dla mnie to niestety sa kraje ZBYT cywilizowane rowerowo. Wole moje kraje upadle ( Moldawia , Albania , Armenia ITP ) . Gdzie w Szwajcarii zobaczysz TAKIE rzeczy i dostaniesz TAKIE porcje  :

 

 

IMG_7055.JPG

IMG_7096.JPG

IMG_7145.JPG

IMG_7134.JPG

IMG_7135.JPG

IMG_7173.JPG

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.