Skocz do zawartości

Emhyrion

Modelarz
  • Postów

    2 358
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez Emhyrion

  1. Wiem, wiem, znam, widziałem... Przymierzam się do niego od jakiegoś czasu, tylko on jakiś taki strasznie malutki jest. Żeby to miało jak każdy szanujący się Duraflaj te 1100 mm to bym już go miał dawno Niewykluczone, że sprawię sobie coś takiego na wiosnę. Teraz to już sezon się kończy, a tak sobie myślę, że z tym wózkiem na śniegu to będzie więcej poszukiwań czerwonych kółeczek w zaspach niż latania. Oczywiście koniecznie z "napędem rakietowym"
  2. To malowanie mi się nie podoba, wolałbym jedno z poniższych: http://www.hyperscale.com/galleries/2002/me262a2abg_1.htm http://hsgalleries.com/me262a1afo_1.htm http://hsfeatures.com/features04/me262a1air_1.htm Zwłaszcza ten ostatni do mnie przemawia... Ale to kiedyś. Na razie oryginalna farba jest "nieskalana", jak się poobciera to wtedy. Co do rakiet... Miałem kiedyś taki pomysł. Nawet nie jedną i osiem, podczepionych pod skrzydła Corsaira. Ale potem stwierdziłem, że poleci gdzieś z sykiem i dymem w krzaki i albo pożar będzie albo ktoś wezwie Policję... Szkoda zachodu.
  3. Wielkie dzięki :-) Wysłane z mojego GT-I9300 przy użyciu Tapatalka
  4. Ryszard, mam prośbę - możesz zmierzyć i podać średnicę kołpaka? Jakiej wielkości łopaty tam są montowane? POtrzebuję trójłopatowe śmigła z kołpakami do pewnego projektu i zastanawiam się, czy te mi nie podpasują...
  5. Oj, Ryszard... Rura też już jest http://pfmrc.eu/index.php?/topic/56943-freewing-messerschmitt-me-262-a2/ Masz rację - skupiem się na samolotach wojskowych, z przewagą znaczną modeli z II WŚ, bo te mi się najbardziej podobają. Ale Sabre mi się jakoś podobał i jest... I super, że jest, bo lata świetnie
  6. A tak ostatnio latał, jak widać - w różnych warunkach atmosferycznych daje sobie radę
  7. Odświeżę troszkę temat... Wildcat wciąż żyje, co więcej - przechodzi druga młodość. Miał pewną przygodę, podczas startu dostał silny boczny wiatr, obróciło go do góry brzuchem i rzuciło na ziemię. O dziwo nic się prawie nie stało, wszelkie poprawki mechaniczne skończyłem w kwadrans. Trzeba będzie co prawda odświeżyć malowanie, ale to już niedługo. Tymczasem latam... Wildcat to fajny model, bo można bez problemu w kilka sekund złożyć skrzydła i wsadzić samolot do bagażnika bez żadnego problemu. Jak wiem, że będę miał chwilkę wolnego w ciągu dnia i akurat będę w pobliżu Chudoby to samolot do samochodu i w pięć minut jestem gotów do startu. Jak lata? Trochę wariat. Chyba wsadziłem za mocny silnik, samolot lata szybciej niż niejeden o rozpiętości 1400 mm. Do tego po remoncie zmieniłem mu śmigło. Oryginalne LX miało rozmiar 12x8 i kosztowało majątek, sam nie wiem za co... 14€ za krzywy i nie do końca wyważony kawałek plastiku? Zastosowałem zamiennik. Śmigło o takim samym rozmiarze 12x8 wsadzają w Multiplexie do modelu Extra 300. Nawet otwór na piastę jest tej samej średnicy, a kosztuje całe 29 zł, i to w Warszawie, więc zaoszczędziłem na kosztach przesyłki. Mam wrażenie, że na nowym śmigle samolot lata jeszcze szybciej. Kociaka można polubić. Jest całkiem stabilny w locie. Wąski rozstaw kół czasem przeszkadza podczas startu czy lądowania, zdarza się, że samolotem bujnie trochę. Ale generalnie jeśli nie wieje jakiś straszny wiatr to można go opanować, choć... raczej jednak nie zalecam modelu początkującym, bo potrafi zaskoczyć. Już mniejsza o to, że kiedyś skrzydło zaczęło się w locie składać, bo to był mój błąd. Ale zdarza się, że przy zbyt małej prędkości podczas podejścia do lądowania samolot zaczyna przepadać. Bez ostrzeżenia, a czasu na reakcję właściwie nie ma. Cóż, model w takim setupie jak mój waży ponad 1700 g, co przy rozpiętości 1200 mm daje całkiem konkretne obciążenia płatowca. Można oczywiście nie dawać oświetlenia czy nie wsadzać serwa w tyłek pilotowi, zaoszczędzi się kilka gram, ale nadal będzie to dość ciężki model i raczej wymagający podstawowych umiejętności pilotażu.
  8. Pomijam sceny, gdy leci szybko i wysoko, tu trudno się odnieść. Ale parę razy przelatuje nad ziemią, raz szybko, ale kilka razy wolno i majestatycznie...
  9. Jak każdy model, tak i mojego Sabre można troszkę poprawić. A z czasem to nawet trzeba... Po pierwsze - mocowanie przedniego koła. Po kilkunastu lotach wymagało wzmocnienia, bo gniazdo się chciało wybudować z kadłuba. Trochę kleju epoxydowego załatwiło temat. I druga rzecz - zbiorniki paliwa. Model przychodzi z pylonami, które należy wkleić w skrzydło. A do pylonów mozna podczepiać (na magnesach) zbiorniki paliwa. Niby z pianki, niby nic nie ważą, ale... no własnie... Mimo kilku prób wystartowania z podwieszonymi zbiornikami, z których ostatnia skończyła się w wysokiej trawie (to własnie po tej próbie zaszła konieczność poprawienia mocowania gniazda podwozia) samolot z trawiastego lotniska jakie mamy na Chudoby zdecydowanie odmawia wystartowania. Nie bo nie i już. Mogę go sobie ganiać ile chcę, a on nic... Raz się udało. Tak w połowie... Bo podczas startu jeden zbiornik o coś zahaczył, mages puścił, zbiornik został na ziemi, a samolot wyszedł w górę z drugim pod skrzydłem. Latał potem jak postrzelona kaczka. Ale latał... PO tej przygodzie powiedziałem dość. Zbiorniki leżą w piwnicy, a pylony odciąłem. Teraz Sabre lata tylko "na krótkich dystansach" Nie od rzeczy jest też wkleić gniazda kół pod skrzydłami na jakiś klej epoxydowy. O tym nawet czytałem na jakimś zagranicznym forum jeszcze przed zakupem, później zapomniałem. Jak raz wylądowałem z kółkiem ciągnącym się na kablu za samolotem to przypomniałem sobie ten wpis natychmiast. Strat nie było, gniazdo wkleiłem i jest spokój, ale jeśli ktoś będzie miał ten model nowy to chyba warto poprawić fabrykę kiedy się chce i pamięta o tym, a nie kiedy już trzeba to zrobić.
  10. Dzięki za słowa uznania Tak się zastanawiam... Sabre Freewinga kocha prędkość i nie kocha powolnego latania. Jak leci za wolno to zaczyna się machanie skrzydłami, przepadanie i ogólnie walka o życie. Latanie na 50% mocy przy choćby delikatnym wiaterku to proszenie się o kłopoty. Podobnie lądowanie - jak nie ma prędkości to nie ma lądowania. A start? O... jak nie ma pasa przynajmniej 30 metrów długości z krótką trawą to można go nie wyjmować z bagażnika. Przy troszkę dłuższej trawie dobrze, jak pas ma 50 metrów... Tymczasem Jaskółka Spokojnie sobie radzi przy małych prędkościach. Wcale nie trzeba nawet wysuwać klap (a ma, i to cztery klapy, na każdym skrzydle po obu stronach silnika) żeby bez bujania się na boki spokojnie sobie lecieć z minimalną prędkością. Przy czym chyba nie jest to cecha charakterystyczna wyłącznie tego modelu, ale konstrukcji jako takiej. Znalazłem taki film: Model wielki, dwa razy i jeszcze troszkę większa rozpiętość, 20 kg masy startowej. A lata sobie wolno i dostojnie jak jakiś dwupłatowiec...
  11. Jak już tak prezentuję modele które posiadam w "hangarze", to przyszedł czas na przedostatni model z tych, które na prezentację zasłużyły. Messerschmitt Me-262 Model wykonany przez firmę Freewing. To mój trzeci model po Mosquito i Sabre, a drugi EDF. Tak jak pozostałe wykonany więcej niż poprawnie, choć nie obyło się bez pewnych problemów. Model przychodzi do klienta zmontowany w stopniu więcej niż znacznym. O ile w przypadku moeli FMS trzeba sobie samemu pozapinać popychacze i poustawiać stery, tak Freewing przychodzi zmontowany i w zasadzie wytrymowamy (po kontroli dokonałem drobnej korekty). Do składającego należy jedynie przykręcić skrzydła i stateczniki. Roboty na pół godziny. W moim przypadku trochę dłużej, bo zmieniłem kilka rzeczy, ale o tym za chwilkę. Me262 wykonany jest z twardego EPP, o pięknej, gładkiej powierzchni, a jak się w niego popuka palcem to ładne echo idzie Na wszystkich powierzchniach są pozaznaczane "nity" na łączeniach "blach", fajne, choć na mój gust dużo za duże i zbyt wypukłe, z kolei nie ma zaznaczonych linii podziału blach na poszczególne segmenty. Jednak to w modelach FMS jest wykonane o niebo lepiej. Całość jest sztywna, skrzydło dostało tyle wsporników że się praktycznie nie ugina. Samolot jest dość duży, ma 1500 mm rozpiętości, a mój do lotu waży około trzech kilogramów. Robi wrażenie na lotnisku, a jeszcze większe na wieszaku w piwnicy, gdzie za sprawą dwóch potężnych silników sprawia wrażenie jeszcze większego niż jest w rzeczywistości. Jak wszystkie inne modele Freewing jakie widziałem, tak i ten ma metalowe, w pełni amortyzowane składane podwozie. To mocna strona tego modelu. Kółka są na tyle duże, że nawet na trawie nie ma ze startem, lądowaniem czy kołowaniem większego problemu. Gdyby zaś się okazało, że podwozie się w trakcie lotu nie otworzyło, to Mesiek na dolnych powierzchniach obudowy silników ma przyklejone szerokie paski plastiku, więc teoretycznie powinno się udać pewnie wylądowanie awaryjne na takich "płozach". Choć jeszcze nie próbowałem Model fabrycznie przychodzi pomalowany jak na zdjęciach. Trudno mi się odnieść do wierności odtworzenia malowania, bo nie znalazłem kolorowych plansz historycznego odpowiednika, niemniej samo malowanie jest OK, i na razie postanowiłem go nie zmieniać. Niebieski jest niemal identyczny jak farba Tamiya sprzedawana jako niemiecki niebieski, szary i brązowy troszkę inne, ale jak poczytałem monografie, to w zasadzie wszystkie te samoloty były malowane w sposób tak różny i w takich warunkach (często stał sobie gdzieś w lesie i jakiś Johann pacykował samolot pędzlem), że nie można wykluczyć, że taki samolot faktycznie istniał. Oznaczenia są wykonane w technice kalkomanii, więc są bardzo cieniutkie, o wiele fajniejsze niż w przypadku oklein FMS. Swastyka też jest fabryczna, choć nie była naklejona od razu, producent dołączył kalkomanię osobno. O ile malowania samolotu nie zmieniłem, to już pilota tak. Fabryczny ujdzie, ale wolałem go zrobić po swojemu. Tak powstał Hans, który wszystkie, nawet skomplikowane figury akrobacyjne kręci bez mrugnięcia okiem Z "niezbędnych" dodatków zamontowałem jeszcze diody karabinów. Model ma w przedniej części nosa cztery otwory. Nieoficjalnie to doprowadzają powietrze do komory na pakiet, ale wymodelowane są jako otwory działek, więc dołożyłem dwie diody LED i teraz te działka mogą "strzelać". Zastanawiałem się jeszcze nad dorzuceniem dźwięku, ale zestawy z HK mają słabe głośniczki i raczej nie byłoby tego słychać, zaś na większy głośnik nie bardzo jest miejsce, nie chciałem też dociążać modelu kolejnych ekstrasem. Zwłaszcza, że w dziobie już trochę przybyło... Bo model ma jedną wadę fabryczną. A nawet konstrukcyjną. O ile podwozie jest piękne i amortyzowane, to spełni swoją funkcję tylko w przypadku startów i lądowań "książkowych". Zbyt mocne uderzenie - łamie się dziób. Wjazd z równego pasa w wysoką trawę - łamie się dziób. Słabo dociśnięty pakiet przesuwa się w trakcie lądowania do przodu - łamie się dziób. Bo element z przednim kołem jest wklejony w takim miejscu kadłuba, gdzie jest przewężenie. Gniazdo mocowania podwozia to solidny kawał plastiku wklejonego w piankę. Goleń jest amortyzowana, ale jeśli dostanie powyżej swoich możliwości, to uderzenie jest przenoszone na piankę, a tej jest w zasadzie tyle co na bocznych ściankach. A nie ma tego dużo... Widziałem ten model, jak po wylądowaniu wcjechał w trawę, zwiększył się opór na koło, zahamował i dziób pękł. Dlatego w swoim wkleiłem i trochę sklejki, i jakieś wsporniki z włókna szklanego, wszystko na klej epoxydowy którym wypełniłem każdą pustą szczelinę. Dzięki temu samolot jeszcze lata, choć była i przygoda - zaraz po starcie okazało się, że jeden z nowych pakietów 6s jest wadliwy i przestaje napędzać samolot. Lądowanie w trybie awaryjnym nie było zbyt delikatne, jednak obyło się bez najmniejszych strat. A ciepło mi się zrobiło, nie powiem... Samolot lata świetnie. Już sam start jest przyjemnością, nie myszkuje na boki, rozpędza się szybko i ochoczo, a co najważniejsze, już po krótkim rozbiegu jest gotów do wyjścia w powietrze. W tym zakresie wygrywa w cuglach z F86 Sabre, który tego rozbiegu potrzebuje o wiele więcej. W powietrzu idzie jak po sznurku. Zero problemów, przepadania. Co najważniejsze, samolotem z powodzeniem da się latać w zakresie 50-60% gazu. Nie jest wtedy może rakietą, co widać na poniższych filmach, ale za to pakietu starcza na dłużej. Czyli na jakieś 5-6 minut. Max. Latam na cegłach 6s5000 65-130C. Dałoby się włożyć jeszcze większe, komora ma słuszne rozmiary, ale znów - wolę nie przeciążać nosa... Niestety, samolot ma dwie plastikowe turbinki. Jedna się kręci w lewo, druga w prawo, niby fajnie, ale dźwięk przelatującego nisko myśliwca nijak ma się do dźwięku 12-łopatowej aluminiowej turbiny jaką wsadzają do Sabre. Polatam jeszcze trochę i jak będzie wolna gotówka to chyba wymienię turbinki... Kiedy modelem się leci w zakresie 80-90% gazu to zaczyna się zabawa. Wszystko dzieje się strasznie szybko, był tam, teraz tu, beczki kręci z prędkością wiertarki udarowej, ale za chwilę zaczyna mi wyć telemetryczny czujnik napięcia pakietu i zabawa się kończy. Cóż, EDF to nie ekologiczne diesle VW, żrą energii ile wlezie... Ale lata się tym cudnie, że można przeboleć nawet to, że lot jest krótki, bo emocji dostarcza i tak wiele... Lądowanie to w sumie łatwizna. Wypuszcza się klapy, wypuszcza podwozie (jak ja zwykle robię to w odwrotnej kolejności), kołuje nad pas i zmniejsza gaz tak do 30%. Mniej więcej. Samolot się wolno opuszcza, nad samą ziemią trzeba go delikatnie przytrzymać, zdjąć jeszcze troszkę obrotów silnika i gotowe. Po kilkudziesięciu metrach rozpędzone 3 kg pianki i plastiku staje. Nie ma żadnego machania skrzydłami, walenia się na nos, model bardzo chętnie wykonuje wszystkie polecenia. Na powyższym filmie było widać, że pilot kręci głową. To oczywiście moja przeróbka, już niejako znak firmowy A kręci chłopak na dwa sposoby. Jeden to klasyka gatunku, serwo przyporządkowane jest ruchom lotek, pilot kręci głową "za lotkami". Ruchy są krótkie, jakby nerwowe, bo rzadko kiedy model leci sobie z wychylonymi lotkami przez dłuższy czas, zwykle kończy się to jakąś katastrofą. Drugi sposób polega na przyporządkowaniu serwu trójpozycyjnego przełącznika aparatury, gdzie skrajne wychylenia to pozycje 0 i 2, a przy 1 pilot patrzy na wprost. Dzięki takiemu ustawieniu pilot może się na filmie "rozglądać" czy "śledzić cel". Oba sposoby są widoczne na poniższym filmie
  12. Emhyrion

    Pytanie :(

    Ja pisałem o farbach modelarskich a nie wynalazkach do samochodów. Akryl akrylowi nierówny... Modelarskie mają dwie zalety i jedną wadę. Zalety to wierność (z grubsza) kolorów rzeczywiście stosowanych na samolotach, więc jak ktoś robi coś historycznego to ma łatwiej. Poza tym właśnie nie niszczą EPP/EPO. Ale kosztują dużo, bardzo dużo, farby na model wielkości 1400 mm to przynajmniej około 100-120 zł w przypadku farb Tamiya
  13. ojojoj... już się dzieje... Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
  14. Emhyrion

    Pytanie :(

    Jak najbardziej... Kolega maluje farbami Humbrol w sprayu. Ja wolę Tamiya, bardziej mi odpowiada kolorystyka. Śmierdzi to strasznie i lepiej robić na balkonie, bo w mieszkaniu pył osadza się potem wszędzie, ale efekty są super. Ja jeszcze później, po oklejeniu oznaczeniami stosuję lakier bezbarwny matowy (lub błyszczący, w zależności od potrzeb), co daje ten efekt, że cały model ma jakby równy poziom świecenia się w słońcu.
  15. Emhyrion

    DREIDECKER NPN

    aha... No bo wygląda niemal identycznie jak figurki do "battla". No i wygląda po prostu świetnie. Jeszcze jakbyś podczas malowania wymalował tu i tam trochę "dziur" to już w ogóle byłoby zajefajnie
  16. Emhyrion

    DREIDECKER NPN

    Noooo.... Szkieletów z Warhammera to ja jeszcze w samolotach nie widziałem. Rewelacyjny pomysł
  17. Z tymi pucharami to jest tak, że zwykle dają je wariaci wariatom. Ja na przykład pięć lat temu byłem wicemistrzem Polski w HFT1, czyli zabawie polegającej na strzelaniu z wiatrówki do blaszanych figurek, zająłem też w tym samym roku trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Pewnie, można mówić, że snajper jestem, że z wiatrówki na 50 metrów to się strzela podobnie jak z kalibry .223 na 200 metrów, że jak Putin przyjdzie to ja już umiem trafiać i takie tam, ale zapytaj moją żonę albo matkę co sądzi o moim byłym hobby strzeleckim to... o obronności kraju raczej nie usłyszysz Więc nie szalejmy z tymi pucharami, dają nam satysfakcję, owszem, nie małą, ale docenione to zostanie w naprawdę wąskim gronie takich jak my wariatów. Co nie zmienia faktu, że zawsze z przyjemnością oglądam prezentacje kolejnych plastikowych modeli
  18. Już kiedyś chyba przerabialiśmy temat kto jest modelarzem, a kto nie jest, co jest modelem, a co nie. Jeśli o mnie chodzi, to bardziej modelem jest rzeczony P-40 niż większość patyczaków które mają skrzydła, ogon, silnik i choć widać że są samolotem to NIE SĄ MODELEM żadnej prawdziwej latającej konstrukcji. A tak w ogóle to na rynku jest od cholery modeli. Większość jest ARF. Nie ma znaczenia, czy to drewniak czy pianka - wkładasz silnik, serwa, i poleci. Bo producent zadbał o to, żeby tak zrobić MODEL by po zamontowaniu standardowych podzespołów wzbił się w górę i polatał. Czym się różni model Corsaira wyprodukowany powiedzmy przez BlackHorse czy Hangar9 od modelu FMS czy Durafly? Tym, że jeden jest drogi i drewniany, a drugi tańszy (bo nie tani) i z EPO. Oprócz tego są to takie same gotowe klocki do składania. Czy wg Ciebie modele Hangar9 to MODELE czy ZABAWKI ? Tak ogólnie, to uważam, że Twoje uwagi są nie na miejscu. To, że Ciebie bardziej bawi budowanie nie oznacza, że masz prawo umniejszać czyjś sposób podejścia hobby polegającego w dużej mierze na puszczaniu w powietrzu sterowanych radiowo samolotów. Owszem, też bym chętnie popatrzył jak model lata, może przeczytał kilka przemyśleń na temat konstrukcji albo zobaczył jak Ryszard go przemalował. Z czasem jak rozumiem do tego dojdzie. Ale Ciebie bym prosił, żeby nie zamieniać tego forum w platformę przeznaczoną TYLKO DLA PRAWDZIWYCH MODELARZY, którzy piłką włosową wycinają z kawałka deski elementy i sklejają modele prawdziwych samolotów. Wiesz skąd ta prośba? Bo fajne forum dość szybko mogło by się zamienić w klubik, gdzie i czterech do brydża nie wiem, czy byś łatwo zebrał...
  19. O!! To już wypuścili? No proszę, a na swojej stronie jeszcze go nie umieścili... EDIT - aha - Preorder... No to jeszcze nie wypuścili...
  20. Tak, tak... Ale 1700 to dla mnie za dużo. Wolę 1400-1500mm bo takie modele mieszczą mi się bez rozkładania do samochodu.
  21. Wiem, wiem o bombie i generalnie bardzo mi się ten model podoba. Sęk w tym, że tam gdzie latam Duraflaje mają ciężkie życie, bo w wysokiej trawie albo gną się podwozia albo urywają śmigła. Miałem Spitfire, Corsaira, Mustanga i wystarczy przygody z rozmiarem 1100. Pocieszam się tym, że na fejsie FMS pojawiła się zapowiedź P40 w wersji 1400 mm - oooo, to już jest "mój" rozmiar, i choć z rysunków i pierwszych zdjęć wynika, że nie będzie odrzucanej bomby jak w Twoim, to z tym sobie chyba jakoś poradzę Wracając do Twojego modelu - gratuluję. Jest śliczny. Widzę, że poprawili w stosunku do poprzednich modeli dwie rzeczy - kołpak i wkręcane osobne łopaty śmigieł oraz podwozie. Jeszcze w Corsairu co do zasady był bardzo podobny moduł, ale metalowy to tylko w ramach części zamiennych, na pierwszy montaż dostałem plastikowy. Metalowe już się generalnie sprawdza. Bardzo mi się podoba mechanizm zamykania klap podwozia w Twoim modelu - proste a działa, i to bardzo dobrze działa. Koniecznie oblataj i nakręć jakiś film
  22. Ja kupowałem, dwa razy. Przesyłka dochodziła w ciągu 3-4 dni, zero problemów. Z mailami rzeczywiście słabo było, w zasadzie nie odpowiadali. Ale towar zamówiony dochodzi jak trzeba
  23. Kałuszyn... Kłuszyn to miejsce bitwy w 1610 roku, ale raczej daleko stąd... Jak warunki w Kałuszynie, da się polatać czymś z kółkami czy raczej tylko szybowce?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.