Skocz do zawartości

skipper

Modelarz
  • Postów

    1 094
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez skipper

  1. W wyniku chwilowej awersji do żywic zabrałem się za wycinanie elementów sklejkowych. Większość to elementy płetwy w "El Draco" ale, kilka trafiło do MINI. Przed zamknięciem pokładu muszę wkleić wzmocnienia sztagownika. Wręga ze sklejki 1,0 została wklejona przy okazji laminowania wnętrza kadłuba. Teraz wyciąłem łącznik stewy dziobowej z wręgą i usztywnienie pokładu (sk. 2.0). Sam sztagownik będzie przykręcony 6 wkrętami 2/10 poprzez pokład. Powinno wytrzymać, siły na sztagu są trochę mniejsze niż na wantach. Farfocle z resztek laminatu, tak nieelegancko wyglądające na zdjęciach będą zalaminowane podczas łączenia kadłuba z pokładem.
  2. Gdyby to były elementy ze zbrojeniem z tkanin, pewnie bym się nie zastanawiał, ale "duże" łódki o wybitnie turystycznym charakterze jak mój Conrad nie potrzebują ekstra rozwiązań. Jako zbrojenie poszła zwykła mata~300g/m2, i tak się przeliczyłem, bo teraz muszę dokupić jeszcze 10 kg. W modelarstwie stosowałem tylko epoksydy zdobywane (wtedy o kupnie czasem można było pomarzyć) różnymi metodami, podobnie było z tkaninami, czasem to była wymiana z innymi modelarzami, kiedyś dostałem od Stasia Kubita (Pozdrawiam) baniaczek 5 litrowy E-53, ile to było radości w klubie. Po powrocie powoli dochodzę do siebie i mam nadzieję w weekend polaminowac płetwy i stery. Cztery dni w takich warunkach (zdjęcie) nie należały do przyjemnych. W MINI pokład jest już prawie gotowy do laminowania, jeszcze do wklejenia są wzmocnienia przy sztagowniku i nowy zestaw bloków zwrotnych i będę zamykał górę z dołem.
  3. Cała łódka jest z poliestrów (nieistniejąca już stocznia im. J. Conrada w Gdańsku), teraz też użyłem żywicy poliestrowej, ale dużo bardziej nowoczesnej z niską emisją styrenu. Laminowanie skończyłem o 1500, wieczorem praktycznie był wyczuwalny tylko słaby zapach. Najgorsze były dobranie się do czystego laminatu w okolicach skrzynki. Kątówka, szlifierka , wiertarka i chyba najbardziej skuteczne dłuta , to wszystko w sobotę i niedzielę. Na szczęscie w poniedziałek było sucho i ciepło i zrobiłem "górkę" w planach czyli wylaminowałem. Pewne znaczenie też miała cena. AROPOL M 105 z utwardzaczem to 12,50 za 1 kg. Polski Epidian jest średnio 3 razy droższy.
  4. Jedno z najważniejszych okuć na pokładzie, blok rozprowadzający szoty. Dwie rolki 10 i jedna 8. Trochę niepotrzebnie zrobiłem skos w mocowaniach do pokładu. Po przełożeniu linek okazało się, że muszę zamiast jednej podkładki dystansowej zrobić dwie. Na razie tak to wygląda. Działa dobrze, ale coś mi nie pasuje i coraz bardziej przychylam się do zrobienia nowego, bez tych wszystkich gięć. Dwie podkładki załatwią odpowiednie kąty wejscia i wyjścia linek na rolki. Pierwszy wyjazd na Mazury już za mną, Na razie mam dosyć laminowanie, laminatów itd., zrobiłem remont skrzynki mieczowej w dużym "Kopciuszku" i teraz jak w coś wjadę to chyba urwie chyba całe dno. Pozostał do zrobienia pilers (laminatowy) i jakaś obudowa, ale pływać już można.
  5. Trochę piłowania i pojawiły się nowe elementy pokładu: sztagownik i podwięzie achtersztagu. Ta wersja MINI będzie miała achterszatg. Co prawda tylko dla ożaglowania o powierzchni około 22,5 dm2 ( żagle na trochę silniejsze wiaterki) i kompletu "C" na sztormy. Prawa podwięź jednocześnie będzie zaczepem napinacza szotów. Przed sztagownikiem lub podczepiony w ostatni otwór będzie bloczek gumowej linki napinacza. Z aluminiowego "żelaztwa na pokladzie" zostały kipy szotów i ich bloczki zwrotne . Znalazłem aktualnie obowiązujące przepisy ISAF (2013-2016) i tam to o czym pisałem wcześniej jest trochę inaczej sformuowane. Bedę miał co czytać. A na razie jadę na cztery dni na Mazury, pogoda trochę nieciekawa, ale mam sporo pracy przy jachcie. Naprawa uszkodzonej w ubiegłym roku skrzynki mieczowej, przy okazji trochę innych prac. Przy tym wyjeździe chyba jeszcze nic nie będę laminował, może być za zimno i za wilgotno, ale nie przeszkadza to w innych pracach.
  6. Ponad trzy tygodnie nic się nie działo na budowie. Dziś w ramach relaksu wyciąłem kilka elementów ze sklejki i wstępnie je dopasowałem. Dzięki temu można już przy odrobinie wyobraźni zobaczyć przyszły kształt kadłuba. Zdjęcie lepiej się ogląda odwrócoone o 180 o . Pomiędzy lekko opadnieta listewką a żebrem bedzie balast, pomiędzy żebrami będą wklejone kołki olchowe, w które wkleję szpilki balastu. Całość pokryta laminatem. Tylna część płetwy to miejsce mocowania zawiasów steru, tam przewidziałem dodatkowe pasy sklejki, przytrzymywane prowizorycznie klipsami.
  7. Dziękuję Marku, to są subtelne detale, przy normalnym pływaniu bez znaczenia, w regatach już istotne, bardziej chodziło mi o pozycję jachtu względem siebie, taką w której sternik jachtu ostrzonego uzyskuje trawers mojego masztu. Muszę z ciekawości zapoznać się z "modelarskimi" przepisami.
  8. Michale, Chyba popełniasz błąd, uzyskując profil płetwy głównie za sprawą szpachlówki, w miejscu mocowania w gnieździe w kadłubie są naprawdę duże siły i nie można urywać w tym miejscu zewnętrznych pasów sklejki, powstaje spory skok wytrzymałości. Balsa jako wypełniacz jest elastyczna, szpachlówka krucha. Przemyśl to jeszcze.
  9. Trochę niechlujnie potraktowałem temat odpowiadając Michałowi. Mam na myśli szkic. Przepraszam. Siły na szotach są zależne od kilku czynników, nawet wydawałoby się pozornie nie związanych z tematem jak choćby stopień wybrania obciągacza bomu. Ale skupmy się na samych szotach. Rysunek dosyc przyzwoicie tłumaczy dlaczego siła przy takim ustawieniu dźwigni wzrasta nawet ponad dwukrotnie. Żeby nie było tak łatwo przy wybranych żaglach i przykładowo założonej tej samej sile pochodzącej od nich, szot musi być znacznie silniej wybrany. Dlaczego. Zostawmy obciągacz w spokoju i wtedy widać, że przy tej samej składowej poziomej pochodzącej od żagli napięcie szotów zależy od różnicy wysokości pomiędzy kipą a zaczepem na bomie i od odległości tego zaczepu od osi jachtu. Im mniejsza wysokość tym dla tego samego odchylenia siła jest mniejsza. Dlatego nie warto np montować kipy/wózka zbyt nisko, wtedy niepotrzebnie obciążamy serwo. Niewłaściwe wybranie obciągacza powoduje zbliżenie się bomu do osi jachtu i mamy zbędną siłę. Podstawowa funkcja obciagacza polega jednak na nadaniu odpowiedniego zwichrzenia/skręcenia dla żagla, tak żeby odpowiednie sekcje pracowały pod właściwym katem natarcia albo jak się mówi w żeglarstwie kącie trymu. To długi i nudny temat.
  10. Budując pierwsze MINI 650 chciałem poczatkowo zastosować posiadaną windę Hiteca HS 785 HB, po namyśle i za namowami niektórych uczestników śledzących wątek, zastowałem takie samo serwo, ale w wersji z dźwignią. Oba ważą po 110 G. Moment około 11kG/cm. Na naładowanym pakiecie 4*AA mogę pływac około półtorej godziny. Dłużej wytrzymuje pakiet nadajnika (~2h). Walcząc z wagą jachciku drugie MINI ma serwo o podobnym momencie (~15 kG/cm) ale masie tylko 55 g. Podobnie z serwem na stery. Teraz przy innym napędzie i zawiasach zamiast serwa 17 g mam 9g, ale dosyć silne, przynajmniej wg danych producenta. Na dwóch serwach mam około 60 g do przodu. A winda trafi do "El Draco". Oglądając filmy z pływania słyszę jak mój Hitec od czasu do czasu brzęczy. Starałem się trochę zwiększyć moment serwa w końcowej fazie przy wybieraniu żagli, to najłatwiej zrozumieć oglądając szkic. Nie chcę wyprowadzać wzorów, kiedyś to liczyłem. Michale, ja przede wszystkim bawię się modelem, jeżeli teraz zwoduję drugi jacht to już będę mógł z kimś zrobić regaty meczowe, ale ten jachcik jest tak różny od klas ścigantów (RG, IOM F5E itd ) że jakiekolwiek współzawodnictwo z nimi na wodzie nie ma sensu. Może kiedyś zbuduję jakiś regatowy przecinak, ale nie szybko. Nie ciągnie mnie do regat. Przepisy dużych i małych jachtów są co prawda bardzo podobne, ale na przykład do tej pory nie wiem do jakiego momentu mogę ostrzyć drugi model jachtu. W dużych w definicji uwzględnia się normalną pozycję sternika, a małych?
  11. Zaczynam planować pokład już w wersji wykonawczej. Trochę się różni od poczatkowo projektowanego. Podobny system chcę zastsoswać na "El Draco". Blisko pawęży jest wklejone wyprowadzenie szotów zpod pokładu. Nawet przy położeniu MINI na burtę jest powyżej poziomu wody i nie koliduje z popychaczem lewego steru. Tam będzie wychodził pojedyńczy szot z dacronu. Na nim będzie sciagacz "namiotowy' do którego będzie zamocowany szot grota i napinacz z linki gumowej zapobiegający splątaniom. Na pokładzie w okolicach podwięzi wantowej (tam pokład został wzmocniony od dołu) będzie zestw trzech bloczków rozprowadzających linki w odpowiednich kierunkach. Napinacz w stronę dziobu a szoty w stronę kip (może bloczków). Druga wersja prowadzenia szotów na pierwszej MINI wydaje mi się trochę niepotrzebnie przekombinowana, szczególnie pętla wydłużająca napinacz. Tu już jej nie będzie. Pozostaje wykonanie okuć i przygotowanie do montażu na pokładzie. Dobrą pracę bloczków musi gwaratować odpowiednie ich przekoszenie, tak żeby linka wchodząca na tarczę wchodziła w płaszczyźnie rolki.
  12. Czas wrócić do modelu. Skleiłem wyprowadzenie szotów na poklad. Zdjęcia tłumaczą wszystko. Po dopasowaniu ten element bedzie wklejony w tylną część ścianki kokpitu. Drobny ale istotny szczegół to stożkowe zakończenie wklejonej rurki. Polietylen jest śliski, ale warto zadbać o to, żeby dosyć ostra dacronowa linka nie szorowała po krawędzi rurki przy różnych ustawieniach dźwigni serwa szotowego. Ten elemnent juz tez powstał. Ramię to 115 mm. Teoretyczna siła z jaką serwo będzie mogło wybrać szoty to około 1.3 kG. Tylko czy dane producenta są rzetelne?
  13. Paru znajmomych straciło w takich "ekstremalnych" kominach modele. Moja uwaga wynikała po prostu z faktu, że coraz więcej ludzi źle interpretuje zjawiska atmosferyczne. A z "białym szkwałem " na Mazurach jest podobnie jak z wielkością prawie złapanej ryby przez wędkarza. Zbyt mały nacisk jest kładziony na rzetelna wiedzę. Burze, bo ich czoło najczęściej i mylnie wiąże się z "białym szkwałem" maja tak zwany "walec burzowy", gdzie stępujące z góry chłodne powietrze powoduje gwałtowny wzrost prędkości wiatru, wypychanie ciepłego powietrza do góry i powstanie ciekawych chmur. Takich jak na zdjęciu. Kilka pojedyńczych minut i jest zabawa. Czasem mniej. A póżniej jest tak jak na drugim zdjęciu i czasem tak jak na trzecim. W Mini pracuję teraz nad osprzętem i nowymi żaglami do "01".
  14. Z wczorajszego pływania wyciąłem kilka scen i powstał krótki klip o zabawie na wodzie. Chyba dorobię drugą boję, wtedy będzie ciekawiej. Zmniejszyłem ramki do HD480, teraz to tylko 66 MB. Milego oglądania. 20160423.zip
  15. Po piątkowych szaleństwach wiatrowych synoptycy zapowiadali na dziś w pierwszej części dnia całkiem sympatyczną pogodę. Zapakowałem dobytek i na "Balaton". Pusto, odrobina spacerowiczów, żadnych wędkarzy. Otaklowałem jacht i na wodę. Wiaterek w podmuchach maksymalnie do 4-5 m/s. Tym razem ze sobą zabrałem dodatkowo boję zrobioną ze styropianowej dekoracji świątecznej (0,99 zł). Pozwoliło to na trochę urozmaicenia na wodzie. Raz tak się zapędziłem , że MINI dotknęło balastem o jakieś zioła na dnie i musiałem niestety pierwszy raz w tym roku zaliczyć spacer w kwietniowej wodzie. Na szczęście było płytko. Tak niestety jest gdy się pływa zbyt blisko brzegu. Zmiany w ustawieniu takielunku (pochylenie lekko masztu do przodu) przyniosły spodziewany efekt. Chyba tak na razie zostawię, dla tej siły wiatru (1-3 0B ) wydaje mi się, że jest optymalnie, korekta jeżeli będzie, nie powinna być duża. Kamerka pokladowa zarejestrowała ponad 3,2 GB materiau, może coś z niego zmontuję.
  16. Bartku, Mogę przerobić, ale pakiet 8*AA mieści się. To tylko tak na wszelki wypadek, nie chcę blokowac sobie drogi do większych akumulatorków. Sporo li-po też wchodzi, choć nie wszystkie o których myślałem. Standardem będzie albo 4*AA albo 4*AAA i wtedy bedę musiał upchać tam kawałek pianki, tak żeby nic nie latało luzem pod pokładem. Jeżeli skończyło się trąbą to raczej nie był to "biały szkwał", te zjawisko najczęściej jest spowodowane zawinięciem się prądu strumieniowego w dół. Często występuje przy bezchmurnym niebie. Żeby to własciwie ocenić trzeba to zobaczyć. Mogę się mylić, ale to o czym piszesz to najprawdopodobniej był bardzo silny komin termiczny . Kiedyś coś podobnego dopadło mnie na jeziorze Nidzkim, tyle że w bardziej ograniczonym obszarze (kilkadziesiąt metrów) i położyło mojego Conrada na burtę tak że zabrałem sporo wody do wanny (dobrych parę wiader). Też zassało wodę tworząc mgiełkę. Tak to wygląda na wodzie a gdy trafi się na lądzie to miecie piachem. Kołacze mi się w głowie określenie "pustynny diabełek" na to co na lądzie. Na razie kombinuję nad troszeczkę innym prowadzeniem szotów, bardziej zbliżonym do tego, które chcę zastosować w "El Draco". O tym troszeczkę później.
  17. Pokład zaczyna się zbliżać do ostatecznego kształtu. Wkleiłem pokładnik i powycinałem otwory technologiczne ułatwiające dostęp do wnętrza: zamocowania zawiasów w pawęży i do płytki serw. Na stałe będą zklejone folią, natomiast gdyby zaistniała potrzeba, po odklejeniu foli mam ,możliwość dostępu do tym newralgicznych miejsc jachtu. Brakuje trochę czasu, ale jutro planuję troszeczkę popływać, z rana ma być nienajgorzej. Dzisiejsza pogoda nie zachęca, w podmuchach jest grubo powyżej 10 m/s, zobaczymy co jutrzejszy dzień przyniesie. Mała uwaga: W jednym z postów w dziale lotniczym padło haslo "biały szkwał". Długo pływam, ale jeszcze nie widziałem na własne oczy. Może i dobrze. Na Mazurach to co najczęściej jest brane za "biały szkwał" to zwykły szkwał burzowy, nawet ten pamiętny z 2007 roku. Ale to ładna medialna nazwa nadużywana przez media, a spora część "żeglarzy" łyka to jak ciepłą bułkę. O "białym szkwale" można poczytać choćby w wikipedii.
  18. Wyciąłem niepotrzebną już część zabudowy, pozostawiając pasek balsy o wysokości około 3-5 mm. Pozwoli to na wzmocnienie pokłałdu w tej części. Do łuku przykleję lamelowany pasek balsy i w ten sposób powstanie teownik. Układ słojów pozostawia co prawda sporo do życzenia, ale na bezrybiu ... . Do wygięcia lamelek posłużyłem się wsyspecjalizowanym narzędziem, które odkryłem w kuchni, jakby stworzonym do robienia lamelowanych łuków. Nagrzane w gorącej wodzie paski balsy teraz czekają na wysuszenie i klejenie. Rozmiar (długość) pojemnika na pakiet może budzić zdziwienie, ale mam nadzieję, że zdjecie wytłumaczy dlaczego.
  19. Zabudowa wnętrza nabrała ostatecznego kształtu, obniżyłem maksymalnie w dół wszystko co coś waży. Chyba żeby zrobić dziurę w dnie, wtedy można niżej. Uporałem się również z przebudową pokładówki. Pozostają do usunięcia resztki starej zejściówki, ale to (jutro) po utwardzeniu się szpachlówki. Na razie wygląda to następująco.
  20. Bartku, od czegoś musisz zacząć i naprawdę nie ma dużego znaczenia czy będziesz miał laminatowy kadłub czy drewniany. Zrobienie wydmuszki też niczego nie załatwi bo bardzo łatwo to uszkodzić. W zawodniczch modelach ryzyko jest wkalkulowane w zabawę. W porcie w którym trzymam swój jacht była kiedyś Sportina, szykowana przez budowniczego na regaty. Późniejszy właściciel wpadł przez pokład do środka. Ktoś przegiął. Czy była szybka, też jakoś niespecjalnie. Twoja drewniana propozycja ma sens, ale o wytrzymałości decyduje nie tylko skorupa, również ilość wręg, ich rozstawienie, inne elementy zładu kadłuba. Mam bardzo małe doświadczenie modelarsko-szkutnicze, "El Draco" to dopiero trzeci budowany model jachtu. A ile błędów już popełniłem, a o ilu nie mam jeszcze pojęcia? Osobiście jeszcze nie dojżałem do budowania modelu redukcyjnego i chyba szybko to nie nastapi. Po pierwszym laminatowym MINI drugie jest drewniane i wszystko wskazuje że będzie wyraźnie lżejsze. Trochę to dziwne, ale to efekt analizowania pierwszej konstrukcji. Może spróbowałbyś na początek coś zbudować, spróbować laminatów, drewienka, zobaczyłbyś co i jak. Opisy w relacjach budowy często nie oddają rzeczywistych problemów. I pomyśl, dlaczego ten model, który pokazywałeś (http://www.klombrand...menu=10&idm=135) waży prawie dwa razy za dużo.
  21. Czy jesteś pewien, że to co jest na pierwszych dwóch zdjęciach jest w skali 1:50, bo ja nie. Popatrz na zdjęcie 030, serwo steru kierunku wygląda na standardowe czyli ma szerokość około 20 mm, kadłub w tym miejscu po pokładzie ma szerokość około7-9 szerokości serwa. To rufa i to dużo więcej niż by było w skali 1:50. Popatrz na kubeczek (na stole) przy rufie, on jest dużo dalej, ale czy byłby aż taki malutki. Patrząc na laminat we wnętrzu, to też nie jest lekki, z dużą zawartością zbrojenia kompozyt. Nie znalazłem na stronie danych o skali, ale prawie jestem pewien, że nie jest to 1:50
  22. Po przymiarce wyposażenia jachtu postanowiłem zmienić lekko kształt pokładówki, przedłużająć ją o kilka centymetrów do tyłu. Przyczyna to głównie zasilanie i prowadzenie szotów grota. W przedłużonym wariancie przelotka (kipa, bloczek) będzie umieszczona na krawędzi pokładówki, miejsce mocne odpowiednie do tego celu. Teraz mam również mozliwość wpakowania do kadłuba znacznie większych akumulatorków. Pakiet 4*AAA wchodził bez problemu, przy 4 *AA już było ciasno, ale coś większego - niekoniecznie. Paluszki pozwalają na około 1-1,5h pływania bez żadnego ryzyka. Czasem myślę o dłuższym płynięciu i wtedy przydałoby się coś większego, może jakieś 7,2 V; 3000-4000 mAh. Nie chcę sobie zamykać tej możliwości. Wstępnie wypiłowałem dźwignię szotów. Przy ramieniu 115 mm serwo pozwala na ruch szotów około 160 mm. Hitec pozwał mi na więcej, ale również ważył o blisko 60 G więcej. Na zdjęciu pokazałem różnicę w wymiarach różnych pakietów, ten największy co prawda pasuje tylko rozmiarowo, ala na tym etapie to wystarczy.
  23. Nawet w 1:25 nie byłbym taki spokojny z wagą. Ale do zrobienia. To makieta pełna dodatkowych elementów, czyniących ten jacht pięknym. W skali 1:50 jest to raczej nierealne, chyba że na półkę. Zresztą porównaj to z wyżyłowanymi RG-65, Ciut dłuższe, ale robione bardzo lekko, nieczęsto schodza poniżej 0,8-1 kg. I to wszystko przy węglowych masztach, foliach na maszcie i pokładzie, płetwach węglowych itd. Tak samo jest w awiacjii. Budowanie makiety/ półmakiety w zbyt dużym zmniejszeniu powoduje, najczęściej powstanie ciężkiego cegłolota lub całkiem nielota. W wolnych chwilach narysowałem kadłub o liniach wzorowanych na kutrach pilotowych, ale tam dla kadłuba o długości 54 cm mam wyporność ponad 3 dm3 i wszystko co planuję się zmieści łącznie z napędem mechanicznym i kamerą. Możesz porównać kształty. Szkic linii w załączniku. To dopiero pomysł . "El Draco" którego buduję mimo bardzo daleko idących uproszczeń dosyć wysoko postawił poprzeczkę, jeżeli chodzi o masę. Tam mam wyporność około 3,15 dm3. Po odliczeniu wyposażenia, balastu niewiele zostaje na konstrukcję. A wszystko waży. B_cutt_03.pdf
  24. Bartku, Zacznij o d prościutkich obliczeń, wyporność dużego, wyporność małego w obu skalach, to pozwoli ocenić co jest realne. Kolejna rzecz to ożaglowanie a raczej jego sterowanie, ilość serw potrzebna przy różnych systemach, ich waga itd. Moim zdaniem nietaktem byłoby robienie Go z innego materialu niż drewno, jak się postarasz to wyjdzie lekko. I ostatnia uwaga, jak chcesz budowac krypę i postawić na niej szmaty to nie zaczynaj od Zaruskiego. Ten wymaga szacunku.
  25. Skleiłem prawie całą zabudowę wnętrza. Na zdjęciach elementy po wycięciu i po sklejeniu. Całość będzie łączyć wręgę podmasztową, dno kadłuba i dno kokpitu. To dodatkowo usztywni całą konstrukcję. Zastosowane serwo niestety nie dało się namówić na wychylenia większe niż +/- 450, trudno muszę wydłużyć trochę dźwignię napędu szotów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.