Skocz do zawartości

skipper

Modelarz
  • Postów

    1 094
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez skipper

  1. Nastapiło udane rozdzielenie helingu od kadłuba. Operacja, którą pacjent wytrzymał. Kolejna porcja szlifowania. Wstępnie przymierzyłem wręgę dziobową i pawęż. Balsowa skorupa na tym etapie waży 132 g. Najbliższe plany to : - zlikwidowanie wycieków kleju wewnętrz kadłuba, - wzmocnienie burt w miejscu przejścia w pokład - wręga podmasztowa (dennik jest już wklejony w poszycie)
  2. Bełdany i nie tylko, zmieniły się, jest coraz więcej jachtów i coraz mniej żeglarzy. Pozostała linia brzegowa, chociaż i ta ulega zmianie, głównie za sprawą erozji wywołanej falą motorówek i statków. Bełdany to moje wody ojczyste. Tu zaczynam i kończę praktycznie każdy rejs. Dziś jadę rozebrać skrzynkę mieczową (obudowę) i pomierzyć co się da, tak żeby wiosną można było przeprowadzić remont i przygotować jacht do zimowania. W MINI na początku myślałem o przełożeniu takielunku, czy wyposażenia, ale po namyśle zrezygnowałem. W pierwszym jachciku takielunek jest zrobiony dosyć prymitywnie, wyposażenie trochę ważące, w drugim chciałbym trochę nad tym popracować. MINI poza długością nie ma nic wspólnego z klasami "65"czy to NSS-650 czy RG-65, jest cięższy, ma więcej żagla, dwa stery, inne proporcje kadłuba. Biorąc poprawkę na fakt, że stawiam dopiero pierwsze kroki w modelarstwie szkutniczym nie mogę z czystym sumieniem polecić tej konstrukcji. Jest jeszcze zbyt wiele niewiadomych. Jachcik pływa, jest stopniowo modyfikowany, ale to dopiero niemowlę, co z niego wyrośnie jeszcze nie mam pojęcia. MINI na razie ( i tak pewnie zostanie) jest modelem rekreacyjnym, dającym frajdę z samego żeglowania. Może powinienem zbudować model jachtu jakiejś popularnej klasy jnp. F5E (IOM) lub o tej samej długości kadłuba NSS-650 (RG-65) i zobaczyć jak to co zbudowałem pływa w konfrontacji z innymi podobnymi jednostkami. Największy problem polega na tym, że nie bardzo chcę uczestniczyć w ściganiu się, ten okres mam już za sobą. Wolałbym zbudować MINI 03 lub coś może o kształtach jachtów na zdjęciach z Gdyni. Generalnie modelerstwo i nie tylko ewoluuje w stronę rzeczy prostych, najlepiej zbudowanych gdzieś tam i działajacych jakoś tam. Każdy z uczestników forum używa komputera i jestem pewien, że ogromna większość tych komputerków używa systemów operacyjnych rodem z małego miętkiego i jeszcze za to płaci. Systemu operacyjnego pełnego błedów, wymagającego do banalnych czynności sporych zasobów systemowych, ciagle "udoskonalanego" i to często bez wiedzy uzytkowników. Czy warto? Czy np. miliony much mogą się mylić, w tym co jest najlepsze. Nie wyobrażam sobie używania modelu, którego nie zbudowalem. Nawet gdy nie jest doskonały, doskonałych zresztą nie ma. Między innymi dlatego w moich komputerkach podstawowym systemem operacyjnym jest coś co powstało wspólnie w CERN i Fermilab.
  3. Dziekuję za dobre słowo. Do rewelacji to jeszcze długa droga pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i zakrętów. Staram się żeby każdy kolejny model, który buduję był lepszy, inaczej nie miałoby to sensu. Nr 02 jest raczej kolejnym poligonem doświadczalnym, miejscem gdzie chcę przetestować niektóre nowe pomysły, rozwiązania i poprawność przeprowadzonych obliczeń. Każde kolejne pływanie dostarcza nowego materiału do analizy. Ten jachcik ma być zdecydowanie lżejszy. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować założenia projektowe. Przy pierwszym nie do końca się to udało, ale zdawałem sobie sprawę że w pierwszym w życiu budowanym modelu jachtu nie wszystko będzie OK. Na razie chcę skończyć do wiosny nr 02, tak żeby był jakis materiał porównawczy. Czy będzie 03, dlaczego nie, każdy kolejny buduje się łatwiej, chociaż schody coraz wyższe. Żeglowanie tak ma .Najpierw wydaje się bardzo trudne, pełno niezrozumiałych terminów, jakieś gwarowe określenia na te wszystkie sznurki itd. Po pewnym czasie jest zwrot w drugą stronę, to takie proste, ale później zaczyna się jednak dochodzić do wniosku, że jeszcze bardzo długa droga przed nami i co najgorsze nie wiadomo czy ta droga gdzieś się kończy. Popracowałem nad logo, jest wzorowane na dużej klasie, w końcu to tylko 10 razy mniejszy jachcik. Na najnowszych żaglach juz będzie w wersji chyba ostatecznej. Najważniejsza jest w tym wszystkoim dobra zabawa, zarówno podczas tworzenia projektu, realizacji tegoż i w końcu pływania. Trzy zdjęcia z mglistych Bełdan, tym razem ujęcia z kamery zamontowanej na pawęży. Wyspa w tle to Piaseczna.
  4. Pierwszy etap szlifowania kadłuba już zakończony. Dosyć ciekawie wyglada porównanie dwóch kadłubów MINI 01 i 02. Na zdjęciach można naocznie przekonać się jak mocno się one różnią kształtem pomimo wspólnej długości i szerokości. Widok dwóch kadłubów obok siebie to nie to samo co dwie kartki z wydukowanymi liniami teoretycznymi. Pierwszy etap szlifowania to papiery o gradacjach 100 i 220. Nie stosuję miękkich przekładek pomiedzy papierem a klockiem. W fabrycznie wykonanych "pucałach" najczęsciej jest gąbka, pianka lub inne elastyczne tworzywo. Jeszcze w dawnych czasach nauczyłem się szlifować na twardych podkładach, ale z mniejszym naciskiem. To pozwala praktycznie unikać tworzenia "fali" na kadłubie. Tam gdzie poszycie opiera się na wręgach (szablonach) najczęściej powstaje dołek. Papier ścierny jest przyklejony do prostej listwy aluminiowej (teownik) długości około 30 cm i co najważniejsze, papier musi być b.dobrej jakości.
  5. Zakończyłem wklejanie klepek. Bardzo zgrubnie wyszlifowany kadłub. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że nie będę musiał używac szpachlówki. Zawsze to trochę oszczędności na wadze. Tak wyglada kadłub w promieniach jesiennego Słońca. Zaczyna przpominać troszeczkę jakiś kształt. Do jachtu jeszcze daleko.
  6. Dzięki Michale,
  7. Dziobnica tak powinna wyglądać w naturze. 5 mm nakładka z balsy i 5 mm odbojnicy. Zostało 6 klepek do wklejenia.
  8. Jak dla mnie i tak za szeroka, ten kadłub jest robiony wg linii z postu #253. Promień zaokrąglenia noska dziobnicy (przez analogię do starszych profilii lotniczych) założyłem R=10. Mogę bez zasadniczych zmian w projekcie zwiększyć go do np. R=15, wtedy paweż cofa się o 4,1 mm i nadal jest 650. Na razie trzymam się projektu. Przykleiłem kolejne dwie klepki i znowu 4 godziny luzu.
  9. Do przyklejenie pozostało kilkanaście klepek. Dwie dosyć istotne uwagi. W większości tego typu konstrukcji poszywa się szablony od burt do stępki. Z racji kształtu zdecydowałem się na klejenie ta metodą tylko do linii obła. Po pierwsze pozwala to zwiększyć szerokość klepek i po drugie zmniejsza naprężenia w klepkach przy klejeniu. Blasa pomimo swojej lichej sztywności też wymaga sporych sił do wygięcia, dodatkowo w części dennej jest zastosowana dosyć sztywna, ja bym ją określił jako: średnio-twarda. Kadłub szczególnie w okolicach skrzyki mieczowej i podwięzi wantowych będzie przenosił spore siły głównie za sprawą większego napięcia want wynikające z braku achtersztagu. Mam nadzieję, że pod koniec tego tygodnia będę mógł już się pochwalić się zgrubnie oszlifowanym kadłubem Nie tak dawno dowiedziałem się, że odeszło dwóch wspaniałych modelarzy szkutniczych: Janusz Walicki i Grzesław Suwalski. Pamiętajmy o Nich.
  10. Wczoraj nastapiło, co prawda mało uroczyste, ale zawsze to ważny moment w historii każdego jachtu, położenie stępki w nowym kadłubie. Dokładniej rozpocząłem klejenie klepek na kopycie. Z uwagi na to, że ten kadłub będzie pływający do klejenie użyłem poliuretanowego SOUDALA 66A, spoina w 100% wodoodporna, w przeciwieństwie do niektórych klejów wodoodpornych ale innej klasy, na dodatek ten klej doskonale wypełnia niewielkie szczeliny pomiędzy klepkami i jest lekki. Wada to długi czas utwardzania się spoiny, około 3-4 godzin. Dwie klepki i przerwa. Grzbiety szablonów są oklejone taśmą, przy szablonie nr 5 jest od razu wklejona dolna część właściwej wręgi ze sklejki lotniczej 2.0 mm. która później będzie wzmacniała podwięzie wantowe i skrzynkę na płetwę balastową.
  11. Te starsze jachty mają swój urok. Cieszą oko pięknymi liniami. A podboje, stocznie itd daleko mi do tego, raczej ciekawość, eksperymentowanie i dobra zabawa. Między innymi dlatego na razie zostawiłem drugi wylaminowany kadłub a buduję nowy o zupełnie innym kształcie. Ten pierwszy , to już wiem pływa całkiem nieżle po zafalowanej wodzie, szczególnie gdy zmieniłem trym wzdłużny. Teraz chciałbym sprawdzić jak bedzie to wygladało w przypadku bardzo pełnej dziobnicy. Jako klasa modelarska MINI raczej nie ma szans na zaistnienie, co najwyżej jako ciekawostka. Zobacz jak niewielu ludzi w Polsce buduje zawodnicze modele jachtów. To kilkadziesiąt osób łącznie z juniorami. To temat do odrębnej dyskusji. Na razie muszę dopracować ten pierwszy egzemplarz. Cały czas jest bardzo dużo elementów do poprawienia.
  12. Wróciłem z kolejnego rejsu po Mazurach, będącego jednocześnie zakończeniem sezonu 2015. Tym razem wyjatkowo na pokładzie był jeszcze jeden jacht. Chciałem sprawdzić zachowanie MINI w warunkach trochę większej fali. Akumulatory naładowane pod korek wystrczyły na blisko półtoragodzinne żeglowanie. Jeszcze za wcześnie na wyciagnięcie wniosków, muszę cierpliwie obejżeć i zdjęcia i filmy z kamer i parę rzeczy pomierzyć. Mini żeglowało po pustych jesiennych Beładanach. Te normalnie zatłoczone w sezonie jezioro na przełomie lata i jesieni w środku tygodnia świeci pustkami. Stałem przy Starej Przystani, to południowe wejście Zatoki Wygryńskiej nieopodal wyspy Piasecznej, jedno z moich ulubionych miejsc do biwakowania, czy na brzegu czy w zatoczce obok na kotwicy. Jachcik ku mojemu miłemu zaskoczeniu całkiem dobrze sobie radził z pokonywaniem fali, nie wpadał w rozkołys, tylko delikatnie "myszkował" w baksztagach. Tylko , że przy takiej pogodzie przydaly by się kolorowe i ciemne żagle. Biały ripstop niestety z większej odległości rozmywał się w mgle. Ale co popływałem to moje. Zdjęcia to stopklatki z filmu, który tam powstał. Niestety falka po skosie docierajaca do dziobu Conrada i być może emocje spowodowały, że film jest poszarpany i często brakuje i kadru i ostrości. Jacht przy przechodzeniu wierzchołka fali nie wbijał się w nią, tylko stosunkowo płynnie przechodził. To pewnie zasługa mocno rozchylonych burt w tej części kadłuba.
  13. Być może w listewkach leży jedna z przyczyn pięknych kształtów starszych konstrukcji. Trasując linie punktem wyjścia była zawsze krzywa uzyskiwana przez naturalne wygięcie giętki. Układając póżniej poszycie wszystko dawało się wygiąć do załozonego obrysu. W laminatach nie ma już takiej potrzeby. Czasem myślę o zbudowaniu modelu opartego na tradycyjnych liniach, z mahoniową klepką na pokładzie, drewnianym masztem. Tak żeby było na czym oko zawiesić. Może coś takiego jak te na zdjęciach. Nie zawsze trzeba szybciej, wyżej i dalej. Po co się spieszyć, żeglowanie jest takie piękne.
  14. Montaż, klejenie szablonow prawie zakończone. Brakuje stewy dziobowej, która bedzie stanowiła integralną część kadłuba. Można już zobaczyć w naturze jak będzie wyglądał przyszły kadłub. Dobrym sprawdzianem sa listewki przykładane do szablonów i pokazujace jak układaja się krzywizny kadłuba. Kiedyś w dawnych czasach takie listewki tzw. giętki były podstawą wykreślania (trasowania) linii teoretycznych. Teraz projektowanie opiera się na komputerkach i modzie. Tak charakterystyczne dla jachtów pływających w ślizgu przełamanie obła w częsci rufowej i płaskie rufy trafiły nawet do jachtów które takie prędkości moga osiągnąć co najwyżej na silniku i to sporym. Mój nowy jacht tez ma takie przełamanie, ale mam nadzieję, że uda mi się uzyskać niską wagę modelu i wtedy przy pełnych kursach są szanse na ślizganie się po wodzie. Współczynnik cylindryczny kadłuba jest dużo wyższy (Cp=0,61) niż ten który jest w kadłubach typowych regatowych modeli. Jak to będzie pływać, pewnie zobaczę na wiosnę. A na razie zaczynam przygotowania do kolejnego rejsu po WJM dużym i małym jachtem.
  15. Mirku, dziękuję za pustaka. Zacznę od końca. 2x większy to 8x większe problemy i koszty. Zbudowanie modelu o długości 1.3m, szerokości 0.6 m, z masztem o wyskości 2m i żaglami o powierzchni 1.6 m2 jest sporym wyzwaniem. Niestety model buduję w domu i niechiałbym się narazic na eksmisję. Zima idzie. Co do porównaniaobu modeli, na pewno będzie interesujące. Już przy budowie pierwszego egzemplarza bagaż doświadczeń i dobrych, i złych był spory. Laminując kadłub 01 niejako przy okazji wylaminowałem jeszcze jedną skorupkę (chronologicznie pierwsza). Może kiedyś do niej wrócę. Patrząc z perspektywy pływań, MINI 65 - 01 jest za ciężkie, czy uda mi się następny model zrobić lżejszy. Będę próbował. Już ten modelik dostarczył ogromu pozytywnych wrażeń, a że nie wszystko w nim było tak jak powinno, to w końcu mój pierwszy model szkutniczy. Uczę się. Kiedyś bardzo uważnie oglądałem konstrukcję PIP-a, ciekawy jacht, podobnie jak "pustak". Ładne to to nie jest, ale warto eksperymentować. Konstrukcje oparte na powierzchniach rozwijalnych nie są złe. W dużym i małym żeglarstwie jest tyle ciekawych technologii. Być może gdybym chciał tylko zbudować jakiś model jachtu, wybrałbym jakąś sprawdzoną, opływana konstrukcję i to zbudował. I nie wykluczam, że mógłby to być jakiś prostokreślny sklekowiec (np. JIF-65). Odpadło by sporo kłopotów. Być może jeszcze mniej kłopotów (chociaż to nie jest takie oczywiste) miałbym decydując sie na "gotowca", ale to ze względu na moje credo modelarskie jest wykluczone. Straciłbym całą radość tworzenia. To tak jakby smakować czekoladę za szybą. Prace przy MINI 65-02 powoli ida do przodu. Szablony i wręgi sa powycinane, w poniedziałek, wtorek składam wszystko w heling. Może do końca tygodnia uporam się ze sklejeniem kadłuba. W sobotę jadę powitać jesień na Mazurach i zabieram mały jachcik na większą wodę. Mam nadzieję, że się zmieści do samochodu. Relacja z budowy drugiej łódki dopiero się zaczyna, pytanie do wszystkich śledzących ten wątek: - co zmienić - na co zwrócić większą uwagę - co dokładniej opisać - co pominąć bo nudne i nieciekawe?
  16. Kolejny krótkim, ale w tym roku wszystkie są takie (tylko tydzień) rejs po Mazurach już za mną. W zasadzie było wszystko: upał na Śniardwach, cisze, wiatr który trochę narozrabiał na WJM, piękne poranki, czasem trochę chłodne, nocne pływanie przy Księzycu. Na szczęście jacht bierze wody zdecydowanie mniej wody niż zaraz po wypadku. Jeszcze jeden wrześniowy rejs , może za tydzień, zobaczymo co czarodzieje od pogody na swych szybkich komputerkach policzą. Ze świeżą porcją wrażeń rozpocząłem budowę prototypu MINI 65 nr 02. Najważniejsza była alceptacja kształu kadłuba. Ostatnia prezentowana wersja została przerysowana na szablony i wydrukowana na brystolu. Część szablonów trafi na sklejkę, dwa W1 i pawęż na sklejkę lotniczą 1.0. Ta ostatnia będzie jeszcze podklejona balsą 2,0. Wręga przy skrzynce mieczowej będzie wykonana w dolnej części ze sklejki 2.0 w górnej z listewek sosonowych 3*2 i 4*2konstrukcja zbliżona do wręg stosowanych w dużych drewnianych jachtach, listwy łączone sklejkowymi nakładkami. Teraz trochę wycinania piłeczką włosową.
  17. I to jak bardzo. To bardzo rozległy temat i wszystko zależy od twoich planów z nim związanych. - żeglowaniem na dużych i małych jachtach (rekreacyjnym) - samodzielnym projektowaniem jachtów (modeli) - udziałem w regatach Pantent żeglarza czy wyżej jest potrzebny dopiero gdy prowadzisz jacht dłuższy niż 7,5m . Umiejętnosci choćby podstawowe zawsze. Wiatr i woda nie wybacza. Przy projektowaniu potrzebne jest już spore doświadczenie i wiedza. Przy sciganiu znajomość przepisów regatowych jest niezbędna, dobrze jeżeli jest poparta praktyką. Napisz coś o najbliższych planach, może będę mógł pomoc.
  18. Mój C-600 ma miecz szybrowy a ja nie doceniłem niskiego stanu wody. Poprzednie takie zdarzenie miało miejsce 19 lat wcześniej. I to wszystko. Trzeba zachować czujność. Szlak kończy się na mostach w Okartowie, dalej plywasz na własną odpowiedzialność. Mimo wszystko warto zapuścić się w nieoznakowane wody. W tym rejsie przekroczyłem 18 000 Mm przepłyniętych po Mazurach. Do zamknięcia kółka brakuje jeszcze niecałe 2000. A wracając do jachtu: ewolucja projektu to naturalna konsekwencja wzrastającej wiedzy i doświadczenia. Gdy zaczynałem budowę MINI 65, byłem neptykiem. Teraz dalej jestem neptykiem ale już zbudowałem i opływałem pierwszy pływający model. We wrześniu nr 01 trafi na WJM. Będzie okazja do poobserwowania jak takie " żelazko" zachowuje się na trochę większej fali. I byc może wyciągnięcia kolejnych wniosków. Zawsze byłem projektantem modeli które budowałem. Nie interesują mnie modele kupowane, kupić mozna deseczkę balsy, puszkę żywicy ale dalej trzeba iść swoją drogą. Ostatnio w Radiu Białystok był wywiad z moim przyjacielem Stasiem Skibickim. Cytuję z pamięci: ... w modelarni podczas zajęć budujemy modele od podstaw ... Całe szczęscie że są jeszcze tacy instruktorzy i modelarze. Nowe MINI może mieć inną pokładówkę, to mało istotny fragment konstrukcji i dopóki ona nie powstanie jej kształt jest tylko zarysowany. Pieszę "pokładówka" a nie nadbudówka bo to dwa różne elementy. W skrócie nadbudówka to budowla od burty do burty, pokładówka budowla na pokładzie. W tym tygodniu będę w Warszawie i może kupię trochę balsy na nowy kadłub i kilka rurek na drzewca. Czas już zacząć robić konkurencję.
  19. Piotrze, ja też czasem o tym myślę, ale jeszcze jest trochę za wcześnie. Scigać się można nawet na Venusach ważne aby wszyscy mieli równe szanse i decydowały umiejętności. Na razie potrzebny jest przynajmniej jeszcze jeden podobny jacht, wtedy można już spróbowac zorganizowac regaty meczowe, chyba bardziej widowiskowe niż regaty floty. Przepisy żeglugi dużych i małych jachtów różnią się nieznacznie (tak przynajmniej mi się wydaje). W planach mam zbudowanie jeszcze przynajmniej jednego MINI, może wtedy. Może ktoś się skusi na budowę tego dziwnego jachciku. Niedługo powinienem skończyc plany pierwszego i je upublicznić. Na razie uczę się żeglować. To wymaga czasu i ciepliwości. Po kilkunastu godzinach testów i prób na wodzie poznaję model, jego zwyczaje i zachowanie. Wróciłem z tygodniowego pływania po WJM, niestety okupionego lekkim uszkodzeniem skrzynki mieczowej na jachcie. Bardzo niski stan wody (58 cm na wodowskazie w Guziance) spowodował, że na Tyrkle uderzyłem mieczem w kamień (0.8- 1m średnicy). Na wiosnę remont. Teraz jakoś dociągnę do końca sezonu, jacht lekko bierze wodę, ale dam radę. Za to wschody Słońca są coraz piękniejsze. I coś dla oka.
  20. Niedzielny poranek, niewileki wiaterek, jeszcze znośna temperatura. Idealne warunki na testów ciąg dalszy. Tym razem sprawdzałem nowe szoty, inne ustawienie bomów i trochę zmian w foku. Po drobnej wymianie zdań z "męczyrybami" przestawiłem się na drugi brzeg zbiornika. Zacznę od foka. Oś obrotu foka jest za bardzo z tyłu i żagielek jest bardzo dobrze zrównoważony, za dobrze. Na kursach ostrych siła na szocie foka jest bliska zeru, to powodowało że lineczka nie była dobrze wybierana. Zmieniłem szot na mniej sztywny i zmieniłem zrównoważenie foka z 1/3 na 1/5. Nie mając możliwości zmiany zaczepu przyciąłem lik przedni. Poskutkowało. Środek aerodynamiczny żagla jest już za osią obrotu i generuje niewielki moment. Taki w sam raz. Kolejna zmiana to powiększenie różnicy w wychyleniu bomów foka i grota. Poprzednie ustawienie zbyt mocno nawiewalo grota. Szoty to na razie miekka skrętka. Nie znalazłem odpowiedniej plecionki a ta którą dysponuję, albo jest za gruba, albo za sztywna. Najważniejsze że to wszystko zaczyna działać. Czuję coraz lepsze zgranie z modelem. Zmiana kształtu foka spowodowała co prawda lekką nawietrzność, ale wystaraczy lekko pochylić maszt do przodu i po kłopocie. To już zmieniłem, ale efekt działania będę mógł sprawdzić dopiero po powrocie z kolejnego pływania po WJM. Na zdjęciach ( poprzedniego pływania): - jeden z przeciągniętych przechyłów, widać wyraźnie przytopione ściągacze - pasażer na gapę. Ta luźna żółta linka to nie wybrany szot foka. i jako ciekawostka: linie konstrukcyjne następnego MINI w wersji chyba już produkcyjnej. A jutro rano na Mazury. mini65_CL_v4.pdf
  21. Kolejna porcja żeglowania małym jachcikiem już za mną. Chciałem przetestować nowego grota (nr2). WIatr i woda obnażył wszystkie niedoskonałości produktu, ale jest już coraz lepiej. Niestety grot z szeroką głowicą niezbyt dobrze się zachowuje. Przyciąłęm ją do postaci na zdjęciu, zmieniając jednocześnie sposob klejenia ostatnich dwóch górnych brytów. Kleiłem już na innym szablonie. Ta wersja na razie zostanie na dłużej. Dzięki temu pozwoliłem sobie na zrobienie oznaczeń na żaglach. Jako człowiek urodzony w niedzielę z lenistwem w genach minimalnie zmodyfikowałem aktualny znak "dużych" minitransatów i powstało to co widać. Materiał to resztki z zapasowych liter z numeru rejestracyjnego (VC-430) z poprzednich żagli od dużego "Kopciuszka". Teraz mam rejestrację WZ 0119 A samo pływanie: trochę obawiałem się przegłębienia na rufę poprzez zamocowanie kamery. Niepotrzebnie. Przy okazji zweryfikowałem mozliwości akumulatorów w nadajniku i odbiorniku. Pozwalają na ciagłe pływanie do blisko dwóch godzin. Najbliższe plany to wykonanie kilku bojek i zakotwiczenie ich na akwenie. Pływanie bez celu zaczyna już mnie troszeczkę nudzić. Oglądając film z pokładowej kamerki odkryłem, ża na pokład "mini Cicderelli" zablindowały się jakieś pasażerki na gapę. Kolejnym odkryciem było stwierdzenie, że przy dużych przechyłach ściagacze mam pod wodą. To mnie zaskoczyło. Trochę problemów sprawił szot foka, jest za sztywny, muszę wprowadzić inną linkę i zmodyfikować zaczepy. Do zmiany też są wimpelki. Powyżej 10-15 m już ich nie widzę (brąz taśmy magnetofonowej zlewa się z brzegiem) Efektem ubocznym pływań tak krótką łódeczką ze sporą ilością żagla było przeprojektowanie kadłuba następcy. Na kursach od półwiatru jacht ma trochę za małą wyporność w przedniej części kadłuba. Jeszcze nie dojżałem do zrobienia "cegły" ale trochę dorzuciłem wyporności na przód, tak żeby to jeszcze wygladało jak jacht. Na początek kilka zdjęć. - oryginalne logo "classe mini" - jachcik podczas przygotowania do pływania - nowe żagielki w pełnej krasie.
  22. Witaj na pokładzie. Gratuluje.
  23. Skończyłem prace przy nowym grocie. Obrys podobny do pierwszego, przed przycięciem. Wzmocnienia są zdecydowanie delikatniejsze, ciekawy jestem jak to będzie pracowac na wietrze. Niestety temperatury nie zachęcają do bycia na świeżym powietrzu. Jeszcze rano i wieczorem jest znośnie, ale wtedy w takiej wyżowej pogodzie nie ma wiatru. Nie wiem czy w kolejnym żaglu nie powrócę do mniej rozbudowanej głowicy, coś mi tu nie pasuje, byc może gdzieś popełniam błąd. Może to kwestja sztywności skośnej listwy w żaglu. Pewnie kolejne pływania pozwolą wymyslić jakies rozwiązanie. Zastanawiałem się nawet nad jakimś kątownikiem w głowicy, coś takiego widziałem gdzieś na zdjęciach dużego MINI.
  24. Wakacje, wspaniały czas, chociaż czasem trzeba nałożyć sztormiak. Wróciłem z krótkiego tygodniowego rejsu po WJM, krótkiego ale dosyć intensywnego. Tego co przepłynąłem po Sniardwach i Bełdanach starczyłoby na dwa rejsy Ruciane - Węgorzewo i z powrotem. Na małej łódeczce pojawiła się kamerka. Będę mógł z bliska zobaczyć jak wyglądają żagle podczas pracy. Ocena z z tej odlegości obnaży wszystkie niedoskonałości. Prace nad nowym grotem są dosyć zaawansowane, pozostały do zrobienia : okucia , listwy i kieszenie na wspomniane. Pewnie jutro lub pojutrze zawieszę go na maszcie.
  25. Generalnie tak, jeszcze nie mierzyłem na filmie ,ale spokojnie osiagała na niektórych kursach powyżej 1 m/s to mniej więcej 1,9 w. Po powrocie z tygodniowego pływania po WJM zrobię nowego grota, o podobnym kształcie, ale z mniejszymi usztywnieniami szczególnie głowicy (róg fałowy). Ta która jest niestety czasem się nie wysklepia na drugą stronę i góra grota robi się bardzo płaska. Na zdjęciu dobrze to widać. Tam jest 7 warst Ripstopu. Myślę, że wystarczą trzy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.