Skocz do zawartości

Nasze Pedałowanie ...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

13 godzin temu, Viper napisał:

Jak to mawiali starożytni Słowianie ;) "de gustibus..."

Ale takich widoków na górki i jeziora nagromadzonych na kilometr kwadratowy, jak w Szwajcarii i Austrii, to musisz przyznać, że próżno szukać w innym kraju w Europie?

 

Tam to czasem na szosowce ( ze wzgledu na dobre drogi i fajne gory ). Na gravelu szukam czego innego : ma byc EGZOTYCZNIE  ?

 

Dla mnie wazny jest kontakt z miejscowymi. W Austrii czy Szwajcarii , jak poprosisz o wode , to MOZE ja dostaniesz , ale jest duze prawdopodobienstwo , ze akurat beda mieli awarie instalacji w domu . W Albanii czy innej Gruzji jak poprosisz o szklanke wody , to upija cie jakims miejscowym ( najczesciej domowym ) trunkiem , nakarmia do syta i jeszcze corke beda chcieli Ci oddac.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, TooM napisał:

Marcin a co powiesz na Słowenię .Oni nawet zawody w kombacie robią w takiich dolinach że trudno zakrącić ( no żart) ale coś w tym jest.

Co do złomu przy drodze wolę taki ?

 

Słowenii akurat nie znam, a złom rzeczywiście fajny :)

3 godziny temu, jarek996 napisał:

 

Tam to czasem na szosowce ( ze wzgledu na dobre drogi i fajne gory ). Na gravelu szukam czego innego : ma byc EGZOTYCZNIE  ?

 

Dla mnie wazny jest kontakt z miejscowymi. W Austrii czy Szwajcarii , jak poprosisz o wode , to MOZE ja dostaniesz , ale jest duze prawdopodobienstwo , ze akurat beda mieli awarie instalacji w domu . W Albanii czy innej Gruzji jak poprosisz o szklanke wody , to upija cie jakims miejscowym ( najczesciej domowym ) trunkiem , nakarmia do syta i jeszcze corke beda chcieli Ci oddac.

 

 

Z tymi bezdrożami na gravela to pełna zgoda, fajnie się jedzie po szutrach, ziemi, żwirku.

Kilka lat co prawda minęło (nawet więcej niż kilka, niestety ;) ) od czasu mojego autostopu po Austrii i Szwajcarii, ale miałem zupełnie odmienne odczucia, poza jednym bucem, który stwierdził, że skoro przyjechałem do Austrii to powinienem spreachać, a nie speakać, to poznałem mnóstwo bardzo fajnych i pomocnych ludzi, a nawet gościłem u rodziny Szwajcarów przez cały weekend, co wcale nie jest taką normą w Europie (a swego czasu przejechałem stopem sporo, poza Austrią i Szwajcarią, bo i Niemcy, Francję, Portugalię, Hiszpanię, część Brytfanii (o tu ze stopem słabo), Grecję (Ci są niezwykle uczynni :) ). Równie dobrze oceniam Austryjaków już z perspektywy wyjazdów z rodziną na narty/deskę i osobiście dużo bardziej cenię ich niż np. Włochów, którzy są totalnie niepoważni, chaotyczni i momentami wręcz niebezpieczni w swojej nieodpowiedzialności. Ale aby nie rozwijać tematu, pewnie tak jak wszędzie, są ludzie i ludzie, ja widocznie trafiłem na tych fajnych. Dziś w ramach przerwy między jedną pracką, a drugą zrobiłem małą pętelkę - 25km i trochę po Lesie Kabackim, cudownie, przyjemny chłodek i zapach lasu i niewiele ludzi.

2 minuty temu, Viper napisał:

 

 

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedziele pojechalem gravelem do Skanör ( 75 km w dwie strony ) . Rodzina dojechala samochodem i spedzilismy tam wspanialy dzien ( woda ma 22 stopnie , a w powietrzu bylo 30 ) .  Dla mnie to najlepsze miejsce do kapieli w okolicy i jak mamy wiecej jak pol dnia , to wlasnie tam zawsze jezdzimy. Woda czysta jak na Karaibach ! Mam nadzieje , ze Odra tutaj nie dotrze ?

 

P.S. Za zaglowkami ( na pierwszym zdjeciu ) widac zarys mostu z Malmö do Danii .

 

 

 

 

54aabb07edeabd3824763ba923f23b34815f8caf_2_750x1000.jpeg

cd814bf9bace5228730d5425b9888a5ea6d615f3_2_1332x1000.jpeg

IMG_0678[1].JPG

  • Lubię to 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 - 123 km - 1600 m

 

Dzien piaty ( jazdy ) . Wten dzien mialem zaplanowana traske dookola Babiej Gory ( 30% w Slowacji i 60% w Polsce ) . 

Zaczalem lekka wspinaczka na granice i pozniej w sol przez Korbielow do Jelesni . Tam skrecilem na prawo i popedalowalem przez Koszarawe w strone Suchej Beskidzkiej . Przed Sucha w prawo na Zawoje i zaczely sie podjazdy. Tankowanie napojow , jakas drozdzowka i po zjezdzie , przed Zubrzyca Gorna skrecam w Strone Baboej. Sa tam fajne asfalty i zadnego ruchu. Pozniej w dol przez Lipnice Wielka i tuz przed Jablonka z powrotem na Slowacje. Cudowna pogoda , super widoki i piekne wspinaczki. 

IMG_0520.JPG

IMG_0524.JPG

IMG_0526.JPG

IMG_0528.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.08.2022 o 21:22, Viper napisał:

Uuu Panie, piękny kolorek tej wody, prawie jak Karaiby :) 

Może za rzadko jeżdżę nad Bałtyk ostatnimi laty, ale nie przypominam sobie po polskiej stronie miejscówki z równie ładnym kolorkiem wody.

 

U nas w ciesninie  woda jest wlasnie taka , ale akurat tam ( Skanör ) jest ZAWSZE czyste dno na BARDZO duzej powierzchni ( TZN absolutnie zadnych roslin ITP ) , stad taki piekny kolor . W Malmö sa tez takie miejsca na plazy , ale to sa duze  "plamy" piasku na dnie , bo rosnie duzo wiecej zieleniny na dnie.  Baltyk po polskiej stronie niestety ma inny kolor wody. Do naszych ciesnin dociera duzo wiecej "swiezej" wody z Polnocnego , no i na 100% nie ma zadnych "zrzutow" ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Aby nie było, że tylko Jarek zachwala uroki wszelkie ;) 

Dziś postanowiłem zmierzyć się z dystansem jakiego jeszcze nigdy nie pokonałem, a nawet jaki sporo przekracza dotychczasowe moje jazdy. 

Ściągnąłem kilka fajnych tras dookoła Puszczy Kampinoskiej i wgrałem do telefonu i mojego komputerka/nawigacji rowerowej.

Zacząłem od najmniejszego dystansu, czyli najmniejszej pętli wokół puszczy, bo po pierwsze muszę jeszcze do tej Puszczy Kampinoskiej dojechać, czyli jadę de facto przez całą Warszawę z południa na północ, a dwa że miałem okienko czasowe w godzinach przedpołudniowych tylko.

I pojechałem, zacząłem wcześnie, kiedy upał nie był jeszcze w apogeum, więc do granicy puszczy (około 20 km) dojechałem w świetnej formie.

Trasa wokół puszczy, którą ściągnąłem była oznaczona jako trudna, ale co to dla mnie ;) 

Niespecjalnie odczuwający jakiekolwiek trudy i nie zmęczony jeszcze upałem z pewnością siebie graniczącą z bezczelnością wjechałem do puszczy. Cudo, cień, przyjemny chłodek, zapach drzew, dużo iglaków, bajka.

Nawet pstryknąłem kilka fotek, może nie do końca pokazujących różnice poziomów, ale generalnie podłoże było dobrze ubite i jechało się pięknie i to była ta łatwa część trasy ;) 

Potem jakimś cudem pojawiło się kilka stromych podjazdów pełnych korzeni i generalnie korzenie atakowały mnie już do końca, ale to nadal było dość fajne, niestety pojawiły się i odcinki zapiaszczone, poziomo, z górki i pod niewielkie wzniesienia dawałem radę, choć nieraz jeździłem poślizgami, ale pod kilka stromych zapiaszczonych wzniesień niestety musiałem podejść. 

Ale i tak jestem mega zadowolony, pętla 44 km po puszczy zaliczona :)

No i w końcu wyjechałem z puszczy, niby większość czasu jechało mi się przyjemnie, ale jednak te kilka, kilkanaście odcinków piaszczystych nieco mnie nadszarpnęły, więc kiedy znowu wjechałem do Wawy, okazało się, że jednak trochę się odwodniłem i w zasadzie na odcinku +/- 10 km wypiłem prawie 3x więcej wody niż na całej poprzedniej trasie, inna sprawa, że żar lał się z nieba, było koło 30 stopni. Potem była mała przerwa u mojego Ojca na obiad, a przede wszystkim na uzupełnienie płynów (oj sporo ich uzupełniłem :) ) i ostatnie 11km znowu jechało mi się względnie dobrze, ale po przyjeździe znowu sporo płynów uzupełniłem. A na koniec wylądowałem w wannie z chłodną wodą i butelką złocistego trunku (ja w wersji 0.0, ostatnio głównie takie piję, bo muszę jeszcze gdzieś pojechać autem, ale mam dwie marki, które smakują wybornie, nie widzę różnicy) i opakowaniem lodów :) .

Podsumowując, zrobiłem 86,5km, poprawiłem poprzedni wynik o +/- 30 km i pewnie gdyby nie ten upał i nie do końca dobre gospodarowanie płynami byłbym w lepszej formie, a tak trochę mnie ta końcówka w tym żarze nadszarpnęła, ale dość szybko wróciłem do dobrostanu.

Rower jeszcze raz podkreślę, gravel jest cudny, sprawdzał się doskonale, nawet na tych ekstremach i za ewentualne utrudnienia odpowiada jeszcze moja nie do końca dobra technika, a nie niedoskonałości sprzętu. W każdym razie jako wieloletni użytkownik górala ( no wiem, nie ta technologia, nie ten osprzęt ;) co obecnie), jestem mega zadowolony że zdecydowałem się właśnie na gravela, a nie kolejnego górala i już sam fakt, że znowu mam fun z jazdy i jeżdżę trasy jakich nigdy nie pokonywałem też o tym świadczy.

A tu kilka fotek z tej początkowej łatwej części trasy :) 

 

Kampinos 4.jpg

Kampinos 3.jpg

Kampinos 2.jpg

Kampinos 1.jpg

A i jeszcze jedno, jak na razie obcisłym galotom rowerowym mówimy stanowcze NIE ?

  • Lubię to 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jak pewnie czesc z Was wie , zgubilem kiedys dowod osobisty w Bulgarii ( na rowerze ) i bedac miesiac temu w Szczecinie zlozylem wniosek o nowy. W srode dostalem cynk , ze jest do odebrania , wiec spakowalem kilka rzeczy , zapialem torbe podsiodlowa i wskoczylem w czwartek na wieczorny prom. W Swinoujsciu bylem o 6.30 , a pociag do Szczecina mialem o 7.50 . Z dworca do UM , 5 minut ( pierwszy i jedyny ) w kolejce i dowod mialem w kieszeni. Duzo wczesniej zaplanowalem sobie dwa dni na rowerku : Szczecin - Czaplinek i Czaplinek - Swinoujscie .

Zjadlem jakies slodkie buleczki , wypilem wielka kawe i ruszylem w strone Dabia , przebralemsie w ciuchy kolarskie za lotniskiem i ruszylem !  70% lasami . reszta kiepskie wioskowe asfalty. W Czaplinku bylem okolo godz 19.00 z wielokrotnymi postojami po drodze . Pierogi zjadlem w Chociwlu , piwo slaskie ( co za obrzydllistwo !!! ) kupilem za poligonem w Drawsku ( po lyku , wylalem reszte ) . Polczynskie wieczorem bylo DUUZO lepsze . Wyszlo ponad 150 km i bez "pieluchy" bym tego NIE przejechal ?

Po drodze "przebilem" sie przez poligon w Drawsku , bacznie obserwowany , przez Bulgarskich zolnierzy ( moze chcieli mi moj zgubiony dowod oddac ? ) 

 

 

 

IMG_0905.JPG

IMG_0911.JPG

IMG_0935.JPG

IMG_0914.JPG

IMG_0929.JPG

IMG_0934.JPG

IMG_0935.JPG

IMG_0936.JPG

IMG_0941.JPG

IMG_0944.JPG

IMG_0938.JPG

IMG_0947.JPG

IMG_0956.JPG

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna traska.

Jakie to forum jest kształcące ;) 

Aż popatrzyłem na mapkę gdzie leży Czaplinek, bo nie bardzo kojarzyłem. To już w płn-zach Polsce nie ma browarów, że aż trzeba ze Śląska sprowadzać? ?

 

Ja w niedzielę zrobiłem tylko 50km (znowu miałem tylko małe okienko czasowe przed południem), ale fajną traskę wzdłuż Wisły na południe od W-wy, po czym wzdłuż rzeczki Jeziorki do Konstancina i przez Las Kabacki wróciłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Viper napisał:

To już w płn-zach Polsce nie ma browarów, że aż trzeba ze Śląska sprowadzać? ?

 

Wiesz , to piwo kosztowalo 2 zl , wiec dopasowuja towar do klienta ?

Polczynskie to towar POLLUKSUSOWY , na 100 % nie do sprzedazy w wiejskich bieda-sklepikach.

 

Ja juz kresle "etapy" na Albanie ( za 2-3 tyg. ) . Oto pierwszy : 124 km i 3600 m w pionie ( NIE dla amatorow ? ) .

 

Po prawej na dole , mozna kliknac w Altitude profile to pokaze "trudnosci" ?

 

https://en.mapy.cz/s/gapezuhuva 

 

5 godzin temu, tytan12 napisał:

Przyjemnego pedałowania ?.

301864252_10160083663488430_8484658957543504110_n.jpg

 

Ja zdecydowanie ten DRUGI ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwuję te Twoje relacje i coraz mam większą chęć na jakiś bikepacking. W tym roku pewnie już nic z tego nie wyjdzie, zadowalam się wypadami kilkugodzinnymi i przymierzam się do pierwszej setki, ale w przyszłym o ile nic nie stanie na przeszkodzie to się do czegoś takiego przymierzę.

Dzięki za inspirację :) 

W dniu 6.09.2022 o 16:59, jarek996 napisał:

 

Wiesz , to piwo kosztowalo 2 zl , wiec dopasowuja towar do klienta ?

Polczynskie to towar POLLUKSUSOWY , na 100 % nie do sprzedazy w wiejskich bieda-sklepikach.

 

Taa, mieszkając w Wwie czasem się zapomina, że nie wszędzie poziom życia jest ten sam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogoda dziś fatalna, zimno (strasznie gwałtownie się oziębiło), szaro, wilgoć w powietrzu. Walczyłem z sobą czy wsiadać na rower, ale wsiadłem i pojechałem do Ojca - 11km zrobione na obudzenie. Nieco tym rozochocony śmignąłem fajną traskę do Wisły i wzdłuż Wisły pomiędzy mostami i do domciu, wyszło 25km. Zaletą jazdy w taką pogodę był mały ruch, mało innych rowerzystów i jeszcze mniej pieszych. 

Po raz kolejny łapię się na tym, ze niby Wwę znam nieźle, ale głównie z pokładu samochodu, za to spacerując z psinką lub jeżdżąc na rowerze coraz to odkrywam "fajne okoliczności przyrody" ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pobudka w sobote o 7.00 , toaleta poranna , sniadanko o 7.30 i ruszam w strone Swinoujscia. Czeka mnie prawie 200 km , z tego 70% lasami i polami. Pierwsze km ( az za Polczyn , ktory objechalem bokiem ) to wspaniale drogi lasami i szutrowki miedzy wsiami. Za Polczynem sciezka asfaltowa ( na starym torze ) , a pozniej z 10 km wioskowymi asfaltami . Znowu w las ,  kilometry stukaja dosyc szybko , ale nie moge znalezc sklepu i jade juz na sucho. Dojechalem tak az do Trzebiatowa , gdzie walnalem w 2 sek. Karmi 0% i pojechalem dalej , liczac na kolejny sklep , bo panie po pierwsze ze zamykaly , a po drugie nie mialy zadnej zimnej wody. Dalej znajduje kafejke , zjadam loda , dwie rurki z kremem i popijam wielka kawa z mlekiem. Mam moze ze 20 km do Rewala , wiec postanawiam , ze tam kupie picie , wiec ruszam dalej . W Rewalu tankuje bidony i ruszam sciezka R10 w kierunku Swinoujscia mijajac kolejne miejscowosci nadmorskie. Jako ze pogoda dopisuje , ludzi jest nawet sporo i czasem trzeba zwalniac . Zasuwam ostro , glodu nie czuje i tak oto dojezdzam do Miedzyzdrojow , przed ktorymi czeka mnie jedyna wspinaczka dnia . W Miedzyzdrojach zjadam obiadek , siedze sobie godzinke i obserwuje ludzi popijajac piwko. Do celu mam 20 km i kupe czasu. Ruszam okolo 19.00 i po chwili laduje pod promami. Kupuje bilet i de zrobic jakies male zakupy i laduje sie na prom . Prysznic , przebieram sie i de na piwko a po ide spac ( okolo 24.00 ) . Rano pobudka , mycie zebow i migiem na pociag o 6.50 z Ystad do Malmö. Po 40 min wysiadam w Malmö i mam 3 km do domu. Prysznic , przebieram sie , sniadanie i powoli szykuje sie na klubowy trenng na 10.00 . Po 115 km z klubem , mam w koncu WOLNE od roweru ( do wtorku ) ?

IMG_0964.JPG

IMG_0966.JPG

IMG_0968.JPG

IMG_0970.JPG

IMG_0972.JPG

IMG_0986.JPG

IMG_0977.JPG

IMG_0988.JPG

IMG_0990.JPG

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, young napisał:

To ostatnie zdjecie jak mogłeś to opublikować, profanacja ?

 

Wyglada jak ch......e piwo w tanim burdelu. Czesciowo prawda. Tyskie w plastkiu ( pani w barze powiedziala , ze szef kazal w ten wieczor w plastik lac ? ) ,ale to nie burdel , tylko bar na promie. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.